Znajdowała
się w pomieszczeniu, gdzie nie było żadnych okien, a światło
pochodzące z kilkunastu starych lamp oświetlało dużą
powierzchnię. Nigdy by nie przypuszczała, że małe zajście, jakie
miało miejsce podczas przesłuchania, wprowadzi jej towarzysza w
ewidentny stan niedyspozycji. Jak sama winowajczyni stwierdziła,
miał wrócić do normalnego stanu po kilku godzinach, jednak minęły
już dwa dni... Ze złością wpatrywała się w dużej wielkości
szklany kontener wypełniony wodą, a raczej wodą połączoną z
Suigetsu. Już dawno powinna być w drodze do Ame-gakure, aby móc
przekazać Sasuke odpowiedź, jaką dała jej Hokage, lecz w obecnej
sytuacji nie jest to możliwe.
Od
kilku godzin obserwowała, jak różni specjaliści starają sprawić,
żeby Hozuki wrócił do swej poprzedniej formy, mrucząc coś pod
nosem. Z pewnego punktu widzenia, nie podobało jej się ich
podejście. Zachowywali się tak, jakby mieli już dość wykonywania
w kółko tych samych czynności, a przecież są specjalnymi
medykami. Czuła, że w wiosce coś się dzieje, jednak było zbyt
wcześnie, by mogła wysunąć dalsze wnioski.
Niespodziewanie,
drzwi, które prowadziły do owego pomieszczenia, zostały otwarte od
zewnątrz, a w nich stanęła wysoka kobieta z czarnymi, krótkimi
włosami.
-
Shizune-san! ONA tym razem przekroczyła granice! Ostatnim razem...!
- zaczął krzyczeć jeden z medyków, gdy tylko ujrzał kobietę.
Kagero nie ukrywała, że te słowa bardzo ją zaintrygowały.
Chciała dowiedzieć się więcej na temat kobiety, która właśnie
została wspomniana.
-
Zamilcz - rozkazała Shizune, widząc, jak ktoś ich obserwuje
ciekawskimi oczami. - Dobrze pamiętam, co było ostatnim razem, więc
nie musisz mi przypominać. Aczkolwiek rozumiem, o co może ci
chodzić i postaram się jakoś to załatwić - odparła zagadkowo
tak, by Kagero nie była w stanie niczego się dowiedzieć na temat
Sakury. - Hokage prosi cię do swojego gabinetu. - Tym razem
skierowała słowa do zielonowłosej.
Odkąd
Oda opuścił Konohę mogła odetchnąć z pewnego rodzaju ulgą,
lecz równie dobrze zdawała sobie sprawę z tego, iż ktoś będzie
bardzo dokładnie obserwował jej wszystkie ruchy. I tym kimś
najprawdopodobniej będzie Shizune. Nie zamierzała się tym
przejmować, zbyt dobrze znała asystentkę Piątej, aby mogła sobie
na to pozwolić. Zresztą, w tej chwili miała zupełnie inne
zmartwienia na głowie. W palcach przewracała jeden ze swoich
ołówków, w zniecierpliwieniu czekając na kunoichi, po którą
posłała. W gabinecie, który odziedziczyła po poprzednim Kage, nie
znajdowała się sama - na przeciwko niej stała pięć lat młodsza
kunoichi, którą wezwała do siebie o wiele wcześniej. Obie
milczały, nie mając sobie już nic więcej do powiedzenia.
Po
kilku kolejnych minutach do pokoju weszły jeszcze dwie kobiety –
Shizune wraz z Kagero.
-
Jaki jest jego stan? - spytała Sakura, kiedy tylko ujrzała twarz
dobrej znajomej.
-
Nadal próbują przywrócić go do poprzedniej formy. Tu masz
wszystkie informacje dotyczące jego stanu - odparła spokojnie
zapytana, wręczając Hokage brązową teczkę do ręki. Kobieta
uważnie zlustrowała jej zawartość, marszcząc przy tym brwi. Nie
pasowało jej coś w owych informacjach. I nawet wiedziała co.
-
Uważam, że już powinnaś wracać do Ame-gakure, w celu przekazania
mojej odpowiedzi - powiedziała Haruno, nadal wpatrując się w białe
kartki.
-
Nie sądzę, żeby to było możliwe bez Suigetsu - stwierdziła bez
zbędnych ogródek Kagero, jednak zielonooka nie przejęła się
zbytnio tą odpowiedzią.
-
Z tego, co widzę, to nasza kropelka nie opuści szklanego pojemnika
jeszcze przez jakiś czas, a z listu od Sasuke można było
wywnioskować, że trochę mu sie śpieszy, czyż nie mam racji? O
towarzystwo w drodze powrotnej nie musisz się obawiać, Hanabi ci go
dotrzyma - wyjaśniła, odkładając aktówkę z danymi na temat
zdrowia Hozukiego na bok, po czym dłonią wskazała na kunoichi
stojącą z tyłu.
Shizune
spojrzała pytająco w stronę Sakury. Pierwszy raz od lat słyszała,
jak Haruno wypowiedziała imię byłego przyjaciela z drużyny. Na
dodatek niepokoiło ją to, co Uchiha może planować względami
Konohy.
Kagero
natomiast nie spodobały się słowa Siódmej. Nie widziało jej się
wracać do Wioski Deszczu z nieznaną kunoichi Liścia, ale musiała
przyznać Sakurze rację. Kiedy Sasuke dawał jej zwój, nie
wyglądał, jakby chciał czekać miesiąc na odpowiedź.
-
Czy nie miałaś wysłać mu jastrzębia? - spytała Kagero. Kącik
ust różowowłosej uniósł się lekko ku górze.
-
Miałam mu go wysłać wraz z dalszymi wytycznymi, a nie z moją
odpowiedzią - odparła, rozsiadając się wygodniej w swoim krześle.
- Jastrząb opuści wioskę trzy dni po tym, jak wyruszysz z Hanabi.
-
A wyruszamy za trzy godziny - wtrąciła spokojnym głosem Hyuga.
-
Czyżbyś postradała zmysły, wysyłając tylko jedną osobę? -
zadrwiła Kagero, co wywołało głośną salwę śmiechu Haruno.
-
Uważasz mnie za osobę nieracjonalną? Wybacz, nie jestem aż taka
nieroztropna, jak niektórzy. Prócz Hanabi wyruszy z wami jeszcze
jedna osoba, którą poznasz za trzy godziny, albo i nie, jeśli nie
będzie chciał się przedstawić - odparła lekko rozbawionym tonem.
- Radzę ci się zacząć pakować, a o Suigetsu nie musisz się
martwić, odeślę go, gdy tylko wróci do ludzkiej formy - dodała z
wymuszonym uśmiechem na twarzy.
Kagero
w żaden sposób nie była zadowolona z krótkiej rozmowy z nową
Hokage, była wręcz wściekła, aczkolwiek ze względu na Sasuke i
jego plany była zmuszona przybrać dobrą minę do złej gry. Z jej
ust nie wydobyło się już żadne słowo, jedynie odwróciła się
na pięcie i opuściła gabinet, na co Sakura wyraźnie prychnęła.
-
Niektórym brakuje dobrych manier - fuknęła cicho pod nosem.
-
Powiesz mi, o co chodzi z Uchihą? - wtrąciła Shizune, kiedy tylko
miała pewność, iż Kagero nie podsłuchuje pod drzwiami. Hokage
nic nie powiedziała, w zamian spojrzała porozumiewawczo na młodszą
Hyugę, która od razu uakywniła swoje kekkei genkai. Hanabi zaczęła
powoli zbliżać się do biurka Siódmej, na co Sakura od razu
ściągła jedną ze swych rękawiczek. Młoda kunoichi wyciągnęła
nadajnik, który był przyczepiony do spodu blatu biurka, a następnie
rzuciła go różowowłosej. Nadajnik został skutecznie zniszczony
za pomoca fioletowej chakry Hokage.
-
Kiedy ona…?! - spytała zszokowana Shizune. Założenie tego
nadajnika, wydawało jej się graniczyć z cudem, gdyż Kagero
wyraźnie stała tuż obok niej, nie ruszając się ani na krok, na
dodatek to była jej pierwsza wizyta w tym gabinecie.
-
Hanabi, oberwuj ją uważnie podczas drogi do Ame-gakure. Ona może
okazać się niebezpieczna. Nikomu nie mów nic, gdzie wyruszasz, ta
misja ma pozostać tajemnicą. To twoja nie pierwsza misja rangi A,
ale pamiętaj o tym, o czym rozmawiałyśmy wcześniej - rozkazała
Sakura. Hyuga przytaknęła, po czym ona również opuściła
gabinet.
-
Sakuro! Wytłumaczysz mi, o co tu chodzi?! - wtrąciła, tym razem
nieco ostrzej Shizune.
-
Nie jestem do końca pewna, jednakże ten idiota wyraźnie znowu coś
planuje, a ja mam zamiar dowiedzieć się co. Nie pozwolę, by znowu
zagroził Liściowi - odpowiedziała bardzo poważnym tonem, a
następnie wręczyła jej zwój, który dwa dni temu przekazała jej
Kagero. Shizune uważnie zaczęła czytać jego zawartość, wyraźnie
zdziwiona jego treścią.
-
Chyba nie zamierzasz tego zrobić? Wiesz, co zrobią inni Kage, gdy
się o tym dowiedzą?!
-
Spokojnie Shizune, to ja będę pociągać za sznurki, a nie on. Inni
Kage niczego się nie dowiedzą. Jeśli chodzi o jego propozycję, to
nie do końca pójdzie wszystko po jego myśli. Hanabi mu przekaże
oficjalne pismo ode mnie i wierz mi, że się zgodzi na moje warunki,
nie będzie miał innego wyboru- odpowiedziała pewna siebie. - Tylko
nic nie mów o tym Odzie. - Shizune westchnęła ciężko.
-
Nie myślisz, że gdy Sasuke dowie się o ostatnich wydarzeniach w
Konoha i o tym, że objęłaś urząd Hokage, to wszystko może
obrócić się przeciwko tobie? - zapytała już o wiele spokojnie
czarnowłosa.
-
To, że zawdzięczam mu swoje życie, nic nie oznacza. Skoro
wystosował taki list do Danzo, to oznacza, że ma jakiegoś asa w
swym rękawie. Sasuke nienawidził Danzo - odparła, splatając ze
sobą dłonie i opierając o nie brodę. Ciekawiło ją, co dokładnie
Uchiha tym razem może kombinować. To, że nienawidzi Konohy, było
już wiadome od bardzo dawna. Czasami biła się z myślą, że wcale
mu się nie dziwi...
Nie
zdawała sobie sprawy z tego, jak szybko trzy godziny mogą zlecieć,
ale zleciały. Siedziała na jednej z kilku ławek, które znajdowały
się niedaleko bramy głównej. Swymi tęczówkami uważnie
obserwowała wioskę, po raz ostatni. Zdawała sobie sprawę z tego,
że nadajnik który zdołała podłożyć w gabinecie Hokage, został
zniszczony zaraz po jej wyjściu. Nie sądziła, że Siódma puści
jej to płazem, a jednak...
Tuż
naprzeciwko niej, stał pewien mężczyzna, którego twarz była
niemalże zakryta. Ciekawiło ją, czy to on jest owym shinobi,
którego przydzieliła Haruno.
Nagle
wyczuła ciche kroki zza swoich pleców; ktoś ją postanowił zajść
od tyłu. Szybko spojrzała na tajemniczego mężczyznę naprzeciwko
niej, lecz on nie poruszył się ani o milimetr. Widząc to, w
mgnieniu oka chwyciła za kunai, które przez niemalże cały czas
miała pod ręką i z błyskawicznie odwróciła się o sto
osiemdziesiąt stopni, stawiając opór napastnikowi.
Kunai
uderzyło z impetem o drugie kunai, wydając przy tym dźwięk.
Hanabi uśmiechnęła się pod nosem, widząc szybką reakcję
Kagero.
-
Spokojnie, tylko sprawdzałam twoją czujność - powiedziała Hyuga,
po czym schowała swoją broń do kabury.
Kagero
prychnęła rozzłoszczona. Gdyby się nie zorientowała w porę co
się dzieję, ujawniłaby swoje zdolności przed „wrogiem”. Nie
uważała, by ta kunoichi tylko sprawdzała jej czujność.
-
Wyruszamy - rozkazała Hanabi.
-
Gdzie ten drugi? - spytała zielonowłosa, zakładając skromnej
wielkości plecak na plecy.
-
Właśnie wyruszył - odparła Hyuga, dłonią wskazując na tego
samego mężczyznę, którego wcześniej obserwowała Kagero,
jednakże tym razem znajdował się już kawałek za bramą Konohy. -
Dam ci pewną radę: nie wchodź mu w drogę. Osoby z klanu Aburame
są dość okrutne. - Kagero przytaknęła, chociaż i tak nie
zamierzała się stosować do rady. - I... jeszcze jedno… - dodała
Hanabi, gdy tylko przegraczały główną bramę. Zielonowłosa nic
nie odpowiedziała, czekała, aż młodsza kunoichi dokończy swoje
zdanie. - ...nieradzę robić nic głupiego. Możemy cię zabić,
jeśli byś coś kombinowała za naszymi plecami; rozkaz Hokage. Mamy
ci jedynie towarzyszyć w drodze do Wioski Deszczu, a przy okazji
przekazać coś twojemu szefowi. - Kagero zmarszczyła niebezpiecznie
brwi.
-
Grozisz mi, mała dziewczynko? - zadrwiła starsza kobieta.
-
To, że jesteś jakieś dziesięc lat starsza nic nie oznacza. Liczą
się umiejętności walki, a wierz mi, w tym jestem niezastąpiona, w
końcu należę do głównej rodziny Hyuga - powiedziała, a jej oczy
od razu zmieniły swój kształt, a żyły naokoło nich uwidoczniły
się w znaczym stopniu.
-
Hanabi, nie czas na to - wtrącił spokojnie Shino, jak gdyby nigdy
nic, pojawiając się tuż obok nich. Hyuga cofnęła swe kekkei
genkai, aczkolwiek nie spuszczała oka z obcej kunoichi.
Tuż
po skończonej pracy skierowała się w stronę budynku szpitalnego.
Mimo iż było dawno po odwiedzinach, jej to nie dotyczyło. Zresztą
to Hozuki ma jej coś do powiedzenia, a nie ona jemu.
W
szpitalu nie było dużo ludzi - tylko medycy, którym przypadła
nocna zmiana. Pomieszczenie, gdzie powinien być przetrzymywany
Suigetsu, było jej dobrze znane, jeszcze zanim zrobiono z niego
oddział szpitalny dla więźniów. Kiedyś znajdowały się tam
ściśle tajne laboratoria, w których szkoliła swoje umiejętności
pod ścisłym okiem Piątej.
Tak
jak się spodziewała, przed wejściem do sali, znajdowała się
trójka shinobi, których zadaniem było pilnowanie, by nikt
nieproszony nie wchodził do Hozukiego, i również aby pacjent sam
dobrowolnie nie postanowił opuścić pokoju.
-
Hokage-sama! Co Hokage, robi tutaj o tak późnej porze? - spytał
zdziwiony jeden z wartowników.
-
Chciałam sprawdzić, czy stan więźnia poprawił się od
dzisiejszego ranka, to nie zajmie długo - odparła i nie czekając
na jakąkolwiek odpowiedź ze strony shinobi, weszła do środka.
Kilka świateł oświetlało pojemnik wody. Sakura wolnym krokiem
zaczęła iść w głąb pomieszczenia. Nie zamierzała cackać się
z Hozukim, chciała jedynie poznać jego zamiary, nawet jeżeli
będzie zmuszona do użycia drastycznych środków.
Wpatrując
się w zbiornik, nacisnęła jeden z czerwonych guzików,
znajdujących się na tablicy kontrolnej. Nie minęła chwila, a
Suigetsu zmaterializował się w nim. Kącik ust Haruno uniósł się
lekko ku górze.
-
Wyłącz to! - krzyknął, orientując się, iż Sakura uruchomiła
pompę, której zadaniem jest wysysanie wody. Sakura wyłączyła, a
raczej zatrzymała na chwilę pompę.
-
Wiesz, Suigetsu, wystarczył jeden rzut oka na kartę twojego
zdrowia, żeby wiedzieć, że udajesz. Medycy pewnie w przeciągu
następnych dwudziestu czterech godzin, również by się
zorientowali. A teraz mów, co chcesz, bo znowu włączę pompę,
jednakże teraz jej już nie zatrzymam.
-
Nie sądziłem, że przeżyłaś tamten dzień, a z twoich słów
wywnioskowałem, że Sasuke wiedział o tym. Ale teraz wszystko
nabrało sensu. On cię uratował, a nie zabił, prawda?
-
Powiedzmy, że masz dobrą zdolność kojarzenia faktów. Teraz ja
mam do ciebie pytanie. Kim jest Kagero? Nikt jej nie zna, a można
wyczuć, że nie jest byle jaką kunoichi. - Od samego początku,
kiedy tylko ujrzała zielonowłosą, była ciekawa jej pochodzenia.
Ten spokój, to opanowanie. - Jeżeli nie chcesz mówić, to nie
musisz, sama się dowiem z innego źródła - dodała, co poniekąd
było prawdą. Ma swoje pewne źrodło, które w każdej chwili może
udzielić jej informacji, z tym, że trochę to może potrwać.
-
Czekaj… - Suigetsu przygryzł usta, nie będąc zupełnie pewny,
czy powinien powiedzieć to, co za chwilę wydobędzie się z jego
krtani. Na dodatek wiedział, że jeśli nie udzieli jej odpowiedzi,
uruchomi pompę. - Należy do jednego ze skromnych klanów
Ame-gakure, lecz owy klan ma pewną niespotykaną umiejętność. -
Sakura zmarszczyła lekko swe brwi.
-
Jaką umiejętność?
-
Może stać się niewidzialna w każdej chwili, a także jest bardzo
dobrze wyszkolona w walce.
-
Czyli wnioskuję, że jest także w stanie stworzyć niewidzialne
klony - stwierdziła, na co Suigetsu przytaknął. Owe informacje
okazały się użyteczne. Teraz było wiadomo, skąd wziął się
nadajnik u niej w gabinecie. - Za kilka dni wrócisz do Wioski
Deszczu, ale wpierw potrzebuje pewnej odpowiedzi od Sasuke.
Błąkał
się w środku nocy po wioskowych uliczkach bez żadnego większego
sensu. Ręce miał włożone głęboko w kieszenie, a głowę
spuszczoną w dół. Nie bacząc na nic, od jakiegoś czasu kopał
jeden i ten sam kamyk. Był wściekły, a jego złość emonowała na
wszystkie możliwe strony. Wszystko się zmieniło od czasu, gdy to
Danzo przejął juryzdykcję nad Konohą, jak i całym Krajem Ognia.
Kiedy tylko przypomniał sobie tamten dzień, kopnął kamyk jeszcze
mocniej niż zwykle, który niespodziewanie podbił się do góry i
poleciał w kierunku kobiety stojącej dwa metry od niego.
Siódma
zwinnie złapała kamyk w swoją dłoń, po czym zmiażdżyła go na
drobny proch.
-
Nawet jeżeli to było zamierzone, to i tak nie mam ci tego za złe.
Należało mi się - powiedziała spokojnie różowowłosa, z czego
Uzumaki nie był zbytnio zadowolony. Shinobi zrobił złośliwy
grymas na twarzy. - Jesteś na mnie zły, to zrozumiałe...
-
Zły?! - Przerwał jej, podnosząc przy okazji swój ton głosu. -
Jestem na ciebie wściekły, Sakura! I tu nie chodzi tylko o tytuł
Hokage! Ja wiem, co ty kombinujesz Sakura i, wierz mi, że nie
pozwolę ci tego zrobić! Nie takim kosztem! Jeśli nawet będę
musiał z tobą walczyć, to niech tak będzie! - Widząc drobny
uśmiech na twarzy przyjaciółki, spojrzał na nią z
niedowierzaniem.
-
Czy nie mówiłam ci wcześniej, że wszystko wyjaśnię w swoim
czasie? I właśnie mam zamiar to zrobić, ale zamiast krzyczeć na
siebie w środku nocy, pójdźmy do Ichiraku na ramen, powinno być
jeszcze otwarte. - Mówiła z niemalże stoickim spokojem, jednak w
jej głosie można było wyczuć też nutkę powagi.
-
Jeszcze kilka dni temu poszedłbym, jednak teraz wolę wrócić do
domu, niż słuchać tego, jak rujnujesz sobie życie! Nie
kontrolujesz tego! A Suigetsu jest tego najlepszym przykładem! -
warknął ostro, po czym wyminął przyjaciółkę.
-
Daj mi sześć miesięcy, jeśli mi się nie uda, pogodzę się z
klęską. Jeśli… - Ponownie jej przerwał, lecz tym razem zrobił
to brutalnie. Zaatakował. Haruno nie zamierzała się bronić, nie
przed nim. Pod siłą uderzenia upadła na ziemię. Nim zdążyła
się podnieść, Naruto przystawiał jej już kunai do szyi.
-
Za sześć miesięcy możesz już nie żyć! - krzyknął. Sakura
odwróciła wzrok na bok, nie chcąc spoglądać we wściekłe
lazurowe tęczówki. - A wszystko przeze mnie! - Ponownie wrzasnął,
a wolną dłoń ścisnął w pięść i z impetem uderzył w ziemię,
tuż przed oczami Sakury.
-
Mylisz się. To nie była twoja wina, że nasze chakry splotły się
w jakiś sposób ze sobą, to było czymś, czego nikt nie mógł
przewidzieć. Jeszcze nigdy tak się nie stało. Uratowałeś mnie.
Najpierw Sasuke, a później ty. A ja mam już tego dość! Czemu
zawsze ktoś musi mnie ratować?! Czy ja nie potrafię zadbać sama o
siebie?! Jestem uczennicą Piątej, do jasnej cholery! I zamierzam
uratować Tsunade, a także przywrócić z powrotem Kaya! - Tym razem
i ona krzyknęła. Aczkolwiek jej krzyk różnił się od krzyku
Naruto. Ona krzyczała z goryczą w głosie, a po polikach ściekały
jej łzy.
Kay!
Uzumaki spojrzał tym razem z przerażeniem na przyjaciółkę.
Wiedział, że Sakura zamierza pomóc Tsunade, co wymaga pewnych
umiejętności, ale nigdy by nie przypuszczał, że to tyczy się
również Kaya.
-
Kay nie żyje! - wrzasnął, gdy tylko uświadomił sobie dalszy plan
Haruno. Naruto odrzucił kunai na bok, po czym zaczął szarpać
kunoichi za ramiona. - On nie żyje, Sakura! Zrozum to! Nie żyje!
Kay nie żyje! I nic mu nie zwróci życia! A już na pewno nie ty! -
Sakura spojrzała na przyjaciela z wyrzutami. Nie chciała tego
słuchać. Zaczęła się w furii szarpać z Naruto.
-
Zostaw mnie! Nie będę tego słuchać! - Jej oddech stawał się
coraz to szybszy, czuła, jak ponownie zaczyna dostawać konwulsji. -
Zostaw mnie! - krzyknęła ponownie, uderzając Naruto. Jej uderzenie
nie było silne. Naruto ledwie to poczuł, tak jakby to nie Sakura go
uderzyła.
Zdezorientowany
puścił kunoichi, która od razu odwróciła się od przyjaciela i
głośno zakasłała. Widział, jak mięśnie Sakury, napięły się
z jakiegoś powodu. Uzumaki niepewnie położył dłoń na jej
ramieniu.
-
Sakura, nic...? - Nie zdążył dokończyć, ponieważ ciało
różowowłosej opadło bezwładnie na ziemie. Naruto, jak oparzony,
zerwał się na równe nogi. Dopiero teraz zobaczył ślady krwi na
ziemi, a także na dłoniach kunoichi. Kaszel, jakim kasłała to nie
był zwykły kaszel, kaszlała krwią…
No comments:
Post a Comment