Rzęsisty
deszcz nawiedził niespodziewanie okolice Wioski Ukrytej w Liściach.
Dwie osoby odziane w ciemne płaszcze kierowały się główną drogą
w stronę Konohy. Szli takim spokojnym tempem już od kilku dni,
robiąc potrzebne przerwy jedynie na posiłek. Byli shinobi, nie
czuli aż tak dużego znużenia podróżą; lata treningów i
przyzwyczajenie robią swoje. W oddali dostrzegali wysoką bramę
wioski, która wystawała pomiędzy drzewami. Już niedługo ich
podróż dobiegnie końca, a rozpocznie się ich prawdziwe zadanie.
Kobieta
naciągnęła, jeszcze bardziej kaptur na głowę, czując, jak wodne
krople przedostają się na jej twarz. Nie lubiła deszczu, a mimo to
urodziła się i wychowała w Ame-Gakure, w wiosce, którą nadal
zamieszkuje.
-
Jeśli zaraz nie znajdę się w suchszym miejscu, to szlak mnie trafi
- powiedziała zirytowanym tonem, nie spoglądając w stronę swego
kompana. Jej brązowe tęczówki były zwrócone na szeroką drogę,
po której kroczyli.
-
Nie sądziłem, że kiedykolwiek zaczniesz marudzić jak Karin. -
Jego komentarz brzmiał więcej niż zadziornie i taki też był.
Kobieta w szybkim tempie odwróciła głowę w jego stronę. Jej
tęczówki wyglądały obojętnie, jakby nic w tej chwili jej nie
obchodziło, mimo iż słowa jakie wydobyły się z kratni shinobi
mocno zagrały na jej nerwach.
-
Skoro tak bardzo chciałeś, żeby to ona poszła zamiast mnie, po
prostu trzeba było powiedzieć. Udostępniłabym wam czasu sam na
sam - odparła spokojnym tonem, przyśpieszając nieco swoje tempo. W
odpowiedzi usłyszała jedynie rozjuszałe prychnięcie mężczyzny.
Tym razem to ona zagrała mu na nerwach.
Z
każdą nową minutą zbliżali się coraz bardziej do bramy. Ku ich
zdziwieniu, dwa wysokie skrzydła były zamknięte. Żaden shinobi
Liścia nie stał na straży przed bramą, jak i na wieży obok.
Towarzysze wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. Brama Konohy
nigdy nie była zamykana. Nie od czasu zakończenia wielkich wojen
shinobi pomiędzy największymi krajami tego kontynentu. Jednak nie
zatrzymali się, kontynuowali swoją podróż aż do samego podnóża
bramy, kilkanaście razy większej niż oni sami. Oboje mieli się na
baczności. Nie wiedzieli, co się wydarzyło, ani co może ich od
tej pory spotkać.
-
Czyżby wydarzyło się coś, o czym nie wiemy? - spytała kobieta,
ściągając z głowy zmoczony kaptur. Nie obchodził jej w tej
chwili deszcz, który przybierał na swej gęstości, jak i sile
uderzenia. Ta sytuacja przypominała jej wydarzenia sprzed kilkunastu
lat, jakie miały miejsce w Wiosce Deszczu. Wyciągnęła dłoń
przed siebie, dotykając opuszkami palców drewnianą powierzchnię,
jaka rozprzestrzeniała się przed nimi. Jednak nie uzyskała
odpowiedzi na zadane przed chwilą pytanie, które mężczyzna
postanowił zignorować. Zamiast tego dłonią sięgnął za długi
miecz, który był niemalże jego wielkości.
-
Cofnij się - powiedział spokojnie i bez najmniejszego zastanowienia
zamachnał się swoją bronią prosto na bramę, która blokowała im
wejście do Liścia. Kunoichi widząc, jak ciężkie ostrze zmierza w
jej stronę, zebrała chakrę w swych stopach, wybijając się do
góry. Gołymi dłońmi złapała się gałęzi, po czym podciągnęła
się do góry, siadając na mokrym konarze. Brązowymi tęczówkami
zlustrowała poczynania mężczyzny. Jego miecz z impetem uderzył w
sam środek bramy. Jednak ostrze, które było w stanie pociąć
wszystko, zostało niespodziewanie odrzucone, nie zostawiając
żadnego zadrapania na drewnianej powierzchni. Lekko zielonymi
tęczówkami, wpatrywał się z niedowierzeniem w to, co się stało.
Jasna poświata nagle zaczęła okalać całą bramę, jak i mur
otaczający wioskę. Kobieta zeskoczyła w pośpiechu z gałęzi,
stając tuż obok swego towarzysza. - Nie podoba mi się to - mruknął
niezadowolony, wbijając miecz w ziemię. Kunoichi przytaknęła, po
czym podniosła głowę do góry, uważnie analizując to, co przed
chwilą się wydarzyło.
-
Brama ma około pietnaście metrów wysokości. Przerzucisz mnie
przez górę. - Bardziej stwierdziła niż zapytała, ściągając
z siebie płaszcz i rzucając go na mokrą ziemię.
-
Nigdy nie byłaś w Wiosce Ognia, nie wiesz, co Cię czeka po drugiej
stronie - wtrącił, chcąc ją uświadomomić o czyhającym
niebezpieczeństwie.
-
Dam sobie radę, poza tym zamierzam jedynie otworzyć bramę od
środka - odpowiedziała podchodząc bliżej seledynowowłosego.
-
To raczej potrzebne nie będzie. - Nieznany im głos dotarł do ich
uszu. Oboje spojrzeli na sam czubek bramy, gdzie widniała sylwetka
shinobi jednego z słynnych oddziałów ANBU Liścia. - Wejście do
Konohy jest zamknięte i zapieczętowane. Nikt przez najbliższe
kilka dni, nie ma prawa wejść do tej wioski. Nie ważne, czy
jesteście nieszkodliwymi ludźmy czy też silnymi ninja! - rzucił
chłodno w ich stronę, lustrując ich uważnie przez ceramiczną
maskę.
-
Chcemy jedynie audiencji u Hokage, musimy z nim o czyś porozmawiać,
jesteśmy od… - zaczął, jednak owy shinobi przeszkodził mu,
wtrącając się mu w zdanie.
-
Dobrze wiem, od kogo przyszliście. Myślisz, że cię nie poznałem
Hozuki Suigetsu? - zadrwił.
-
A więc jesteś jednym z tamtych natrętów - mruknął niezadowolony
poplecznik Sasuke.
-
Jeśli chcesz nas tak nazywać, to proszę bardzo. Ale opuście ten
teran jak najszybciej, hokage nie ma czasu z wami rozmawiać - odparł
upartym tonem.
-
Nie ma czasu, czy nie jest w stanie? - spytała kobieta, nie
spuszczając wzroku z wrogiego sobie shinobi. - Czyżby Konoha miała
problemy ze swoją władzą? - Tym razem to drwina wydobyła się z
jej krtani.
-
Kagero… - wtrącił Suigetsu, lecz w tym samym czasie członek ANBU
zeskoczył z bramy, tuż przed nimi lądując prosto na dwóch
dolnych kończynach.
-
Pozwolę wam wejść do wioski jedynie na moich warunkach -
powiedział poważnym tonem.
Siedziała
w celi, w której osadzono ją kilka dni temu. Jej całe ciało było
przeplatane cieńkimi nićmi, jednak tak, by mogła swobodnie
poruszać się w tym małym pomieszczeniu. Nici uniemożliwiały
swobodny przepływ jej chakry, z tyłu jej szyi została nałożona
również pieczęć, która w razie zerwania nici miała uśpić
kunoichi. Na brak rozrywki nie miała co narzekać, gdyż codziennie
została odwiedzana przez towarzysza z dawnej drużyny, który prawił
jej kazania. Lecz ona w zupełności go ignorowała. W całej
sytuacji miała jednak ogromną przewagę, o której doskonale
zdawała sobie sprawę. Słysząc, jak duże drzwi otwierają się
niedaleko, wydając z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, nie
przejeła się. Wręcz przeciwnie, wyłożyła się na starym łóżku,
zakładając ręce na kark.
Weszli
zakuci w specjalne kajdany do pomieszczania, jakie znajdowało się w
podziemiach, gdzie znajdowały się pilnie strzeżone cele. Na każdym
kroku, mijali shinobi, którzy stali na straży tego miejsca. Jakby w
środku znajdował się ktoś bardzo ważny. Jednak, gdy weszli do
środka, ogarnęła ich przenikliwa ciemność, jedynie kilka
promieni słonecznego światła wpadało przez dwa zakratowane
naprzeciwko siebie okna. Lecz, ku ich zaskoczeniu, nikogo żadno z
nich nie dostrzegało.
-
Będziesz mieć towarzystwo przez kilka dni - powiedział ten sam
członek ANBU, który ich tu przyprowadził, ale nie mówił do nich.
Nagle do ich uszu doszło ciche skrzypnięcie sprężyn.
-
To się okaże, Neji. - Kobiecy głos rozszedł się po całym
pomieszczeniu. Hozuki odwrócił się nagle do shinobi.
-
Wiedziałem, że skądś znam ten głos - wtrącił do mężczyzny.
-
A mojego to już nie zapamiętałeś? - Ten sam kobiecy głos,
ponownie wydobył się z jej krtani, lecz tym razem opiewał w czystą
kpinę. Kagero stała z boku, nie interweniując w ich konwersację.
Ponownie usłyszeli skrzypnięcie sprężyn, nieco wyraźniej niż
wcześniej, później nastał dźwięk cichych kroków. Sylwetka
różowowłosej kobiety, wyszła prosto w promienie słoneczne. Nici,
które ją okałały, błyszczały w ich świetle. Posiadaczka
zielonych włosów, spojrzała w stronę swojego towarzysza. Jego
twarzy była biała, jak żadki odcień kartki papieru, jakby ujrzał
ducha.
-
Suigetsu, zmień wyraz twarzy, bo uznam, że osoba mająca tytuł w
zakresie największego dupka roku, nie powiedziała ci o moim
niespodziewanym zmartwychwstaniu. - Kolejna kpina wydobyła się z
jej gardła, kącik ust uniósł się w tym samym momencie.
-
Zmieniłaś się - odparł Suigetsu, marszcząc swe brwi.
-
Czyli jednak nic nie powiedział, kto by pomyślał - powiedziała,
po czym zaczęła cofać się na kozetkę, którą przed chwilą
zajmowała.
-
Będziecie mieć dużo czasu na rozmowę, a teraz wchodźcie do celi
- wtrącił Hyuga, popychając oboje swych tymczasowych więźniów
do ciaśniejszego pomieszczenia okalanego przez kraty z trzech stron.
To był warunek, jaki postawił im spadkobierca Byakugan, podając
powód jakoby muszą poczekać na decyzję Hokage, czy postanowi
udzielić im audiencji, czy też nie. Gdy kraty za dwójką shinobi
się zatrzasnęły, Hozuki odwrócił się raz jeszcze w stronę
Neji’ego.
-
Czemu ją zamknęliście? - spytał przyciszonym tonem. Tęczówki
Hyugi lustrowały twarz zielonowłosego przez dziurki w masce.
-
Akurat to nie powinno Cię interesować - odpowiedział o wiele
chłodniejszym głosem niż wcześniejsze jego wypowiedzi.
Pięć
osób, znajdowało się w jednym z pomieszczeń mieszczących się w
budynku, w którym zawsze urzędowała osoba z tytułem Kage. Ich
dyskusja była dość zażarta, jak na początek dnia. Trzy głosy
przeciwko dwóm.
-
Skoro ją oskarżyliście o zamordowanie Danzo, to teraz przedstawcie
mi dowody ją obciążające! - Rozbrzamił głos starszego
mężczyzny. Jego włosy wyraźnie zdradzały jego wiek; były siwe.
W swej prawej ręce natomiast dzierżył laskę, nadgryzioną przez
ząb czasu. Nie był to byle kto, lecz sam Lord Feudalny tego otóż
kraju - Daimyo.
-
Starzec ma rację, nie macie prawa przetrzymywać Sakury, nie mając
żadnych dowodów! - wtrącił podniesionym głosem Uzumaki, który,
gdyby tylko mógł, wróciłby do lochów, gdzie znajduje się jego
przyjaciółka i wyciągnąłby ją stamtąd siłą.
-
Czy nie mieliście przedstawić nam wszystkich dowodów wczorajszego
dnia? - dopowiedział Hatake, który stał tuż obok nich,
powstrzymując swego byłego ucznia przed wykonaniem pochopnego
ruchu. Dwoje starszych ludzi wymieniło się spojrzeniem, po czym
westchneli w tym samym momencie.
-
Gdyby były jakieś dowody, to byśmy wam je przedstawili - odparła
niechętnie Utatane. Trójka mężczyzn zdziwiła się, słysząc owe
słowa. Nie spodziewali się takiej odpowiedzi, sądzili, że usłyszą
przeróżne oszczerstwa w stronę Haruno, lecz tak się nie stało.
-
Jednak jest jedyną osobą, która miała dostęp do Szóstego w
każdym momencie. Wiadomo, że został otruty, ale nie wiemy, jaka
trucizna była użyta, nigdzie niczego nie można znaleść, plus w
jego ciele także nie ma już żadnego śladu po truciźnie. Sakura
Haruno jest jedyną osobą, która byłaby zdolna do stworzenia tak
perfekcyjnej śmiercionośnej trucizny - wtrącił ostro Homamura.
-
Skoro tak, to nie możecie jej przetrzymywać, mieliście 36 godzin
na znalezienie dowodów, lecz ich nie znaleźliście. Zaraz opuści
areszt, a ja tego dopilnuję. Zważywszy na to, że to Hokage został
zabity, jeśli w ciągu kolejnych dwóch tygodni znajdziecie
jakiekolwiek dowody, to rozpatrzę je - powiedział już o wiele
spokojniej Lord Feudalny, co najwyrażniej nie spodobało się dwójce
członków rady starszej.
-
Mam tylko nadzieję, iż znane sprawy z przeszłości nie mają
wpływu na tą łaskę dla niej - wtrąciła gniewnym tonem starsza
kobieta, jednakże trójka mężczyzn zignorowowała jej komentarz.
Wywlekanie kilku spraw w tej chwili było więcej niż nietaktowne...
No comments:
Post a Comment