Takeo
spoglądał z niedowierzeniem na Sasuke.
-
Chcesz ją uprowadzić? - zapytał z przerażeniem. Gdy pół godziny
temu został poinformowany, że pomimo późnej pory nocnej ma stawić
się w trybie natychmiastowym w biurze Uchihy, nie spodziewał się,
że ten zakomunikuje coś takiego.
-
Uprowadzenie to zbyt wielkie słowo - stwierdził Sasuke, cały czas
wpatrując się w mężczyznę, który siedział naprzeciwko niego. -
Ja zamierzam ją jedynie zabrać ze sobą.
-
Wbrew jej woli! - zaargumentował poważnym tonem Takeo. - Pomyślałeś
nad tym, co Kagero może zrobić, gdy się dowie, że zabrałeś
jej
córkę bez jej wiedzy?
Wiedział,
że w tej chwili ponoszą go emocje, ale nie potrafił inaczej.
Sasuke
znużony przewrócił oczami.
-
Nie dramatyzuj - odparł lakonicznie.
-
Dobrze wiemy, że gdy się dowie, to nie zawaha się ciebie zabić!
Kącik
ust potomka klanu Uchiha uniósł się delikatnie.
-
I tu pojawia się twoje zadanie.
Takeo
uważnie zlustrował kruczowłosego, czekając na dalsze wytyczne,
które, miał przeczucie, i tak mu się nie spodobają.
-
Masz godzinę na zebranie odpowiedniego oddziału, by złapać Kagero
i trzymać ją pod kluczem do momentu mojego powrotu z Mayumi.
Źrenice
szatyna rozszerzyły się lekko.
-
Chcesz, żebym ją uwięził? - spytał, ponownie niedowierzając.
-
Najprościej mówiąc? Tak - odpowiedział, opierając się wygodnie
o swój fotel. - A ja w tym czasie zajmę się Mayumi. I radzę nie
kwestionować mojej decyzji, Takeo - dodał, zaostrzając ton
wypowiedzi przy ostatnich słowach.
Takeo
zacisnął pięści, lecz nie odpowiedział, tylko odwrócił się z
zamiarem opuszczenia pomieszczenia, gdy nagle zatrzymał go głos
Uchihy.
-
Podczas mojej nieobecności miej również oko na tą dwójkę z
Konohy. Mogą zacząć coś kombinować. Na Karin także.
Shinobi
przystanął w miejscu, gdy tylko usłyszał imię czerwonowłosej
kunoichi, gdyż ona w porównaniu do ninja z Liścia, nie powinna być
obserwowana. Chociaż Takeo doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
iż kobieta jest szpiegiem dla kogoś innego, tylko jeszcze nie
rozgryzł dla kogo, to wiedział, że jak do tej pory Uchiha nie miał
podstaw do tego, by trzymać ją krótko. W pewnym sensie Takeo
również obawiał się, że po Karin to on będzie następny.
-
Karin? - spytał zdziwiony, spoglądając na kruczowłosego przez
ramię.
-
Mam dziwne wrażenie, że coś kombinuje.
Takeo
zmarszczył lekko brwi, ukazując tym samym Sasuke swoje zdziwienie.
-
Czy to trochę nie za mało, by zostawiać ją z ogonem? - spytał.
-
Nie - odparł bez wahania.
Od
kilku godzin nie spuszczał z oczu domu, w którym użędowała w tej
chwili obecna Hokage Liścia. Naruto zdawał sobie sprawę, iż jego
znajoma zaczęła go unikać, tuż po swojej rozmowie z wysłannikami
dawnego członka ich drużyny. Pomimo iż Haruno zawsze miała
przygotowane wytłumaczenie, wiedział, że coś się święci, wręcz
czuł to we własnych kościach. Kilkanaście minut temu słońce
zaszło za budynkami Konohy, a ciemna kurtyna okryła niebo.
W
domu Sakury wszystkie światła były zgaszone i nie zmieniło się
to także, gdy zakapturzona sylwetka wymknęła się przez frontowe
drzwi.
Naruto
pośpiesznie ruszył za, jak mniemał, przyjaciółką, której
wyraźnie gdzieś się śpieszyło. Podążał za nią niczym
niewidzialny cień, jednak ku jego zdziwieniu, kobieta, prócz
owinięcia się szczelnym płaszczem, nie ukrywała się w ciemnych
uliczkach, tylko szła szybkim krokiem po głównej ulicy Konohy. W
momencie, gdy kobieta zbliżała się do głównej bramy, która
prowadziła tuż po za wioskę liścia, Uzumaki nie wytrzymał. Jego
tempo gwałtownie zwiększyło się, a następnie chwycił kobietę
za ramiona, przerzucił ją przez ramię prosto na ziemię,
przygwożdżając ją swym ciężarem ciała.
Gdy
tylko lazurowe tęczówki Naruto ujrzały twarz kobiety, jego źrenice
rozszerzyły się w niedowierzeniu.
-
Hinata? - spytał chwiejnym głosem.
Hyuuga
nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Jej wzrok był wbity w
niedaleko stojącą ławkę.
-
Opuściła wioskę w samo południe wraz z poplecznikami Sasuke -
powiedziała przyciszonym głosem, chcąc udzielić Naruto
odpowiedzi, nim ten zacznie zadawać jej kłopotliwe pytania.
Gdy
z samego ranka w swoim progu ujrzała Haruno, nie za bardzo
rozumiała, tej jej nagłej, niezapowiedzianej wizyty, aczkolwiek
pomimo nieporozumień pomiędzy nimi, nie była w stanie jej odmówić.
Prośba była zbyt szlachetna i kryło się zbyt wiele.
-
Tym samym abdykowała ze swojej funkcji jako Hokage - dodała tym
samym tonem. Hinata czuła, jak dłonie Naruto zakleszczają się
jeszcze bardziej na jej ramionach.
-
Czemu ze wszystkich osób to ty ją kryłaś?! - wrzasnął po
chwili, zdając sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji.
Hyuuga
przygryzła dolną wargę.
-
Wiem, co chce zrobić. I popieram ją w tym - odparła ze stoickim
spokojem, udzielając mu jak najmniej informacji. - Jeśli chcesz
poznać więcej informacji, musisz trochę poczekać, gdyż jej plany
ujawnię dopiero jutro, gdy Oda pojawi się w wiosce - dodała, gdy
kątem oka ujrzała wściekły wyraz twarzy Naruto.
-
Ty powinnaś wiedzieć najlepiej ze wszystkich, że nie jestem osobą
cierpliwą i nie będę czekał do jutra - warknął ze
zdenerwowaniem, a następnie poderwał się na nogi z zamiarem
opuszczenia Konohy.
-
Nie tak szybko – krzyknęła Hinata tuż za nim.
Nim
Naruto zdążył się zorientować, jego ciało zostało oplecione
cieńkimi nićmi, przez które nieustannie przepływała chakra
kunoichi.
-
Żartujesz sobie, Hinata?! - wrzasnął. - Puść mnie!
Kobieta
jednak ignorowała wrzaski kochanka, skupiając się tylko i
wyłącznie na pieczęci, jaką zamierzała na nim założyć.
Wiedziała, że musi zrobić to szybko, gdyż osoba na poziomie
Naruto łatwo może się wyrwać z nici.
Dłonie
Hinaty w zastraszajaco szybkim tępie spotykały i oddalały się od
siebie, tworząc przeróżne znaki. Po chwili kobieta z zamkniętymi
oczami przyłożyła dwa palce z prawej ręki do jednej z nici, które
oplatały Uzumakiego.
-
Wybacz mi - szepnęła, gdy tylko jej oczy ponownie się otworzyły.
Naruto
spoglądał na nią, nie wierząc, że użyła na nim tego samego
jutsu, które użyto na Sakurze, gdy znajdowała się w więzieniu
Konohy nie tak dawno.
-
Anuluj to! - wrzasnął, krocząc ku niej.
-
Obiecałam jej, że zatrzymam cię w wiosce tak długo, jak tylko to
będzie możliwe - odparła upartym tonem, lecz po jej policzku
spłynęła łza.
-
Czemu do jasnej cholery tak zależy jej, bym tu został!? Miała mi
wszystko mówić, jeśli chodzi o…
-
Ponieważ ona umiera! - odkrzyknęła z płaczem, przyrywając mu,
jednak szybko zakryła dłońmi swe usta.
-
Co powiedziałaś?
Przez
chwilę czuł się, jakby ktoś właśnie wbił mu nóż prosto w
plecy. Istne zagranie tchórza.
-
Ona umiera… - powiedziała, opadając kolanami na ziemie. - Ta
chakra nie jest jedynie trucizną dla wszystkich, których dotknie,
lecz również dla niej samej.
Naruto
przez chwilę otwierał kilka razy swe usta z zamiarem powiedzenia
czegoś, jednak z jego ust nie wydobyło się nic. Zaciśniętą
pięścią uderzył w najbliższe drzewo. Wiedział już, czemu
Sakura nie chciała mu nic powiedzieć, nie chciała by on sam się
obwiniał za jej stan zdrowia, ale mimo wszystko, to jest jego wina.
I on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nagle wszystkie części
układanki zaczęły scalać się ze sobą, tworząc idealny obraz.
Przywrócenie
do życia Kaya prawdopodobnie było ostatnim jej życzeniem przed
śmiercią. Wybudzenie Tsunade z jej wieloletniej śpiączki mogłoby
jakoś powstrzymać rozpowszechnianie się trucizny po jej ciele.
Jedynym
brakującym kawałkiem w tej chwili, był Sasuke. Naruto nie
wiedział, gdzie jego może wkleić do całego obrazu z ostatnich
lat.
-
Po co jest jej potrzebny Sasuke? - szepnął, zasiadając na ziemi
tuż obok Hinaty. Nie wierzył w to, co właśnie się wydarzyło i w
to, czego się dowiedział. Miał nadzieję, że zaraz obudzi się z
tego koszmaru, jednak nawet szczypanie w przedramię nic nie pomogło.
Hinata
westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że nie może ze
wszystkim czekać do jutrzejszego dnia, gdyż Naruto nie odpuści
nawet jej. I Sakura również doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
-
Sasuke jest ostatnią nadzieją na jej całkowite uzdrowienie...
No comments:
Post a Comment