Blady
świt. Słońce leniwie wznosiło się z nad długiej linii
horyzontalnej, zaczynając rzucać ciepłe jesienne promienie na
wioskę ukrytą w liściach. Rośliny poraz kolejny zaczęły budzić
się ze swojego snu. Jednak nie tylko one; kilkanaście minut temu
również kruczowłosy się zbudził. Siedział właśnie w samej
bieliźnie na krańcu łóżka. Ziewnął szeroko, po czym dłonią
przetarł twarz. Mimo, iż już nie jeden raz wstawał o tak wczesnej
porze, to wczorajszy ślub, jak i późniejsze wesele, dał o sobie
znać. Przeczesał swe gęste krucze włosy. Skierował hebanowe
tęczówki w stronę zegara. Miał jeszcze niecałą godzinę, do
rozpoczęcia kolejnej misji ze swoją drużyną. Przez ramię
spojrzał na żonę pogrążoną w swym śnie jak i Daisuke, który
kolejną noc spędził w ich łóżku. Widocznie coraz bardziej
przyzwyczajał się do spania z rodzicami, niż w swoim łóżeczku.
Wstał z łóżka i, biorąc odpowiednia ubrania, skierował się w
stronę łazienki. Wszedł pod chłodny strumiń wody, jaki wydobywał
się z prysznicowej baterii. Musi zmyć z siebie brudy wczorajszego
dnia. Po kilkunastu minutach zakręcił kurki, które skutecznie
zablokowały przepływ krystalicznej cieczy. Wytarł się w puchowy
ręcznik, po czym założył na siebie wcześniej przygotowane
ubrania. Wyszedł z łazienki, wpuszczając do pomieszczenia
przyjemny chłód. Karymi tęczówkami dostrzegł syna, bawiącego
się małą poduszką, na której jeszcze kilka minut temu spał
sobie smacznie. Sasuke przekręcił oczami, po raz kolejny
spoglądając na czarne wskazówki zegara. Nie ma szans by o tej
porze Daisuke jeszcze raz zasnął. Z resztą jego wyraz twarzy nie
wskazywał na to, by chciało mu się spać. Podszedł w stronę
łożka, biorąc syna na ręce.
‘Musiałeś
się akurat teraz obudzić?’ Zapytał cicho mimo, iż doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że odpowiedzi nie dostanie. Za kilka
minut musi wychodzić, by spotkać się z trójką młodych genninów
o czasie. Nie ma innego wyboru, musi obudzić żonę, czego akurat
nie chciał robić. ‘Sakura.’ Powiedział nieco głośniej,
zbliżając się do różowowłosej. Położył swą dłoń na jej
ramieniu, trzęsąc nim lekko. Kunoichi przewróciła się na plecy.
Jasne powieki zaczęły drgać, ukazając jej szmaragdowe tęczówki.
Podniosła się na łokciach do góry.
‘Co
jest?’ Zapytała, przymróżonymi oczami, ziewając po chwili.
‘Obudził
się.’ Powiedział, wskazując na Daisuke. Kobieta zamruga kilka
razy niemrawo. Gdy jej wzrok doszedł do normalności, przeczesała
włosy, siadając na łóżku.
‘Daj
mi go.’ Odparła, wyciągając ręce ku nim. Wzięła syna,
sadzając go koło siebie. Tym razem to ona spojrzała w stronę
zegara. ‘O której wychodzisz?’ Spytała, lustrując uważnie
jego sylwetkę, przy pakowaniu ekwipunku.
‘Za
dziesięć minut.’ Odparł, wyciągając shurikeny i kunai’e z
górnej szuflady w szafie. Wstała z łóżka, zakładając na siebie
biały szlafrok. Oparła się o metalowe poręcze łóżka.
‘Jak
wrócisz coś Ci powiem.’ Powiedziała, lekko przygryzając swą
dolną wargę.
‘Mów
teraz.’ Wtrącił, zamykając plecak.
‘Nie,
porozmawiamy jak wrócisz za kilka dni. Ta rozmowa nie jest na
dziesięć minut.’ Odpowiedziała, spokojnym tonem. Kruczowłosy
odwrócił się, spoglądając w jej zielone tęczówki. Przytaknął,
zgadzając się z tym, co powiedziała, mimo, iż był bardzo ciekawy
tego, co ma zamar mu powiedzieć. ‘To nic ważnego.’
Dopowiedziała, widząc wyraz jego twarzy. Nie chciała go martwić
przed misją, czy też cokolwiek wspominać dotyczącego dziecka,
jakie nosi w swym ciele. Podeszła do niego, przytulając go od tyłu.
‘Uważaj na siebie.’ Szepnęła czule w jego stronę.
‘Nie
martw się. To misja rangi C, chociaż według mnie Naruto był zbyt
pobłażliwy dla nich.’ Odparł, odwracając ją do siebie twarzą.
Ujął jej twarz w swe dłonie, gładząc kciukami jej policzki.
Nagle dziecięcy głos rozszedł się po całej sypialni.
‘Mama...’
Zawołał idąc na czworakach na drugi koniec łóżka. Kącik ust
różowowłosej uniósł się lekko ku górze. Odwróciła wzrok w
stronę syna.
‘Ktoś
tu domaga się śniadania.’ Powiedziała, kładąc swe rozgrzane
dłonie na jego rękach, po czym ściągła je ze swojej twarzy i
skierowała się w stronę Daisuke, którego od razu wzięła na
ręce. Chłopczyk nie był zbyt ciężki, więc noszenie go nie
robiło jej większego problemu, przynajmniej jak na razie. Dobrze
byłoby, gdy za jakiś czas, zaczął chodzić, jednak na to on musi
być gotowy, a także tego chcieć. Stała z synem
we framudze drzwi, wpatrując się w męża, który właśnie miał
zamiar opuścić ich wspólny dom. Gdy zakładał plecak, posłała
mu ciepłe spojrzenie. Swą dłoń skierował na mosiężną klamkę
i nacisnął.
‘Wrócę
za góra pięć dni.’ Rzucił przez ramię, przechodząc przez
drewniany próg.
‘Pomachaj
tacie.’ Powiedziała spokojnie, chwytając Daisuke za jego drobną
raczkę i machając ją na dowidzenia. Nie wiedząc czemu, Sakura
odczuwała pewnego rodzaju niepokój w sercu. Miała złe przeczucia.
Ale czego tu się bać po zwykłej misji, przeznaczonej dla genninów,
której na celu było podszkolenie najmłodszych shinobi Konohy?
Westchnęła ciężko, odganiając od siebie złe myśli. ‘No co?
Zjemy, ubierzemy się i pójdziemy się przejść, co mały?’
Spytała weselszym tonem, kierując się z Daisuke w stronę kuchni.
Dni
mijały spokojnie w swoim zwyczajnym tempie. Ranek, popołudnie,
wieczór, noc, kolejny ranek i tak w kółko. Tego dnia różowowłosa
siedziała w swoim szpitalnym gabinecie. Przyszła tu kilka godzin
temu powypełniać dokumenty i by nie zaniedbać swych pacjentów,
jak i obowiązków. Syna przyniosła ze sobą. Z resztą nie chciała
podrzucać go żadnej z przyjaciółek. Hinata miała dość do
roboty z własnymi dziećmi, a Ino nie chciała przeszkadzać w
pierwszych dniach jej małżeństwa. Jednak w tej chwili to jedna z
pielęgniarek jej pomagała. Wolno wstała ze swojego obrotowego
fotela.
‘Akio,
idę na obchód. Gdyby był z nim jakiś problem, będę na pierwszym
piętrze.’ Powiedziała swym spokojnym tonem. Brunetka przytaknęła,
po czym obdarzyła ją czułym uśmiechem.
Chodziła
od Sali do Sali, sprawdzając stan zdrowa pacjentów, którymi się
opiekowała. Większości stan nie był poważny, lekkie
obrażenia nie zagrażając ich życiu. Jednk byli także tacy,
których siły witalne zaczynały opuszczać. Ich żywot zbliżał
się ku końcowi. To właśnie z nimi, ze starszymi ludźmi, spędzała
najwięcej czasu. Nie tylko na badaniach, lecz także zwykłych
pogawędkach, umilając im tym samym czas. Niewiadomo ile godzin czy
dni im już zostało. Niespodziewanie drzwi do jednej z Sali
rozsunęły się cicho. Uchiha odwróciła się za siebie.
‘Ino?
Co ty tu robisz?’ Spytała, żegnając się gestem dłoni z jedną
staruszką.
‘O
to samo mogłabym zapytać ciebie.’ Odparła, wychodząc z
Uchihą z Sali. Zielonooka oparła się o chłodną ścianę,
spoglądając swymi oczami na przyjaciółkę. ‘Czujesz się już
lepiej?’
‘Tak.
Poranne mdłości już się zmiejszyły, ale znowu zaczynam
przybierać na wadze.’ Odpowiedziała ze śmiechem w głosie.
‘No
niedługo już zacznie Ci widać brzuszek.’ Powiedziała z
uśmiechem. ‘Rozmawiałaś już z Sasuke o ciąży?’ Dodała.
‘Zrobię
to, jak wróci. Powiedziałam mu już, że chcę z nim o czymś
porozmawiać.’ Jej ton był spokojny. Zresztą teraz odliczała już
czas do jego powrotu i konwersacji jaką mają odbyć, gdy tylko jej
mąż wróci. ‘A jak tam pierwsze dni małżeństwa, coś
ostatnio ani ciebie, ani Suigetsu nie było widać w wiosce.’
Powiedziała ciekawskim głosem. Spoglądając na nią zaczepnie.
Hozuki zaśmiała się pod nosem.
‘Nie
bądź taka ciekawska.’ Odparła, wystawiając w jej stronę język.
Tym razem to śmiech wydobył się z krtani zielonookiej.
Niespodziewanie z niedalekiego korytarza, który łączył się z
głównym holem, zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. W szpitalu
zaczęło tworzyć się zamieszanie. Sakura zmarszczyła swe brwi,
widząc jak kilka pielęgniarek przebiega koło niej, z tacami
pełnymi leków i bandażami.
‘Co
się dzieje?’ Zapytała zdekoncentrowana blondynka. Nie wiedząc
kiedy, obie rzuciły się do biegu za pielęgniarkami. Kierowały się
w stronę sal operacyjnych. Kunoichi rzuciły sobie niezrozumiałe
spojrzenia, lecz nie przestawały biec. Nagle przed jedną z sal,
silne męskie ramie, złapało różowowłosą w pasie, nie
pozwalając jej wbiec do pomieszczenia znajdującego się za
dwuskrzydłowymi drzwiami. Ino również przystanęła. Obie
spojrzały w stronę shinobi.
‘Shikamaru,
co się dzieje?’ Zapytała Sakura spokojnym jak na ową sytuację
tonem.
‘Nie
powinnaś tam teraz wchodzić.’ Odpowiedział poważnym, aczkolwiek
przyciszonym głosem. Ino zmarszczyła swe brwi. Doskonale znała ten
jego ton głosu, nigdy nie kryło się za nim nic dobrego. Uchiha
mimo wszystko otworzyła. Otworzyła drzwi i weszła na salę
operacyjną, a tuż za nią blondynka. Nara nie zatrzymywał ich-
wiedział, że nic je nie powstrzyma przed przejściem przez
szpitalne drzwi.
Tłum
medyków zgromadził się w okół stołu operacyjnego. Kunoichi nie
widziały jeszcze, kto się na nim znajduje. Nagle jedna z
pielęgniarek, odeszła na chwilę od stołu, ukazyjąc kawałek
sylwetki nieprzytomnego mężczyzny. Jego ręka była niemalże
zmiażdżona, kość przedramienia przebijała skórę. Na dodatek
szkarłatna ciecz skapywała co chwilę na białe kafelki, które
pokrywały całe pomieszczenie. Oczy Sakury rozszerzyły się
gwałtownie, a źrenice zadrżały z przerażenia. Jednak szybko się
opamiętała. Z kieszeni białego fartucha, wyciągnęła gumkę,
którą po chwili związała różowe włosy do góry, a następnie
pośpiesznie podeszła do stołu operacyjnego. W jej dłoniach od
razu pojawiła się zielona chakra, kiedy kładła je na klatkę
piersiową męża. Po chwili po jej przeciwległej stronie, stanęła
Ino z takim samym zaciętym wyrazem twarzy, co jej przyjaciólki.
‘Sakura,
nie powinnaś...’ Zaczęła niepewnie Hozuki, skupiając się na
przepływie swojej chakry. Jej dłonie znajdowały się w zupełnie
innym miejscu niż jej przyjaciółki. Trzymała je na twarzy, a
dokładniej mówiąc na oczach Uchihy. To to miejsce było
najbardziej uszkodzone. Nerwy naderwane. ‘...jednak, jeśli
będziesz się źle czuć, powiedz.’ Dokończyła, zerkając na nią
kątem oka. Sakura przytaknęła, cały czas wpatrując się w rany
na klatce piersiowej, jednak po chwili przeniosła swe dłonie na
zdewastowaną rękę kruczowłosego. Inni medycy również pomagali,
gdyż chakra jednej osoby zdecydowanie by nie wystarczyła przy tego
typu obrażenia. Uchiha nie wiedziała, co dokładnie się wydarzyło,
ani czy podobny los spotkał trójkę genninów, w duchu modliła się
o to, by los napisał im inny scenariusz niż Sasuke. Westchnęła.
Zwiększyła przepływ jej swej energii, lecząc wewnętrzne tkanki w
przedramieniu ukochanego, krok po kroku. Niespodziewanie przed jej
oczami pojawiły się mroczki. Wstrząsnęła głową, chcąc by
zniknęły, lecz one się nasiliły jeszcze bardziej. Wszystko, na co
w tej chwili patrzyła, zaczęło jej się troić a nawet czworzyć w
oczach. Oderwała swe dłonie od ciała męża, łapiąc się jedną
z nich za swoją skroń. W uszach słyszała zwykły szum, zamiast
pytań medyków, czy nic jej nie jest. Niespodziewanie jej wątłe
ciało, opadło bezwładnie w ramiona jednej z pielegniarek.
No comments:
Post a Comment