Wieczór
tego dnia w ukrytej wiosce był dość chłodny. Porywisty wiatr
zerwał się kilka minut temu, chwiejąc koronami licznych drzew jak
i łamiąc łodygi nie jednego kwiatka. Słońce jakiś czas temu
schowało się za linią horyzontu, pozwalając jeszcze ostatnim
promieniom okalać Kraj Ognia jak i inne nacje przygaszonym
fioletowo-pomarańczowym kolorem. Hokage wbiegł właśnie do
wioskowego szpitala. Usłyszawszy o dzisiejszym wydarzeniu, nie mógł
siedzieć bezczynnie w swoim gabinecie. Musiał tu być. Nie
wiedział, co się stało. Przecież to miała byc zwykła misja
rangi C, a nie stać się po dwóch dniach rangi A! Cała drużyna
znalazła się w szpitalu, jednak to jego przyjaciel doznał
największych obrażeń. Po drodze wpadł na przechodzącą z tacami
pielęgniarkę. Strzykawki upadły na podłogę, a małe słoiczki,
które mogły zmieścić się w zaciśniętej dłoni, rozbiły się z
hukiem na jasnych kafelkach, które były wyłożone na podłodze w
całym szpitalu.
‘Oj,
przepraszam...’ Powiedział z przerażoną miną blond włosy
mężczyzna.
‘Nieszkodzi,
Hokage-sama.’ Odparła, zbierając z podłogi potłuczone kawałki
szkła. ‘Sakura-sama jest na Sali 256; jej męża nadal operują.
Co do trójki henninów, są w Sali 255.’ Dodała po chwili, widząc
wyraz twarzy Szóstego. Zresztą nigdy nie przychodził tu bez
odpowiedniego powodu, a cały szpital huczał od informacji
dotyczących rodziny Uchiha, jak i tego w jakim stanie czwórka
shinobi została znaleziona nieopodal wioski. Uzumaki przytaknął,
po czym zerwał się biegiem, wzdłuż korytarza, szukając
odpowiedniego numeru Sali. Owe pomieszczenia znajdowały się na
trzecim piętrze. Wbiegł tam po szerokich schodach. Bez pukania, czy
niepotrzebnego zwlekania wtargnął do pokoju, w jakim się
znajdowała jego przyjaciółka. Zdziwił się widząc żonę, jak i
dzieci, siedzących na kilku krzesłach, obok łóżka, na którym
leżała różowowłosa. Nie sądził, że ją tu zastanie, w końcu
nie zawiadamiał jej, ani nie wysyłał nikogo do domu. Nie chciał
jej przed czasem martwić. Wolał, dowiedzieć sie wpierw sam, jak
sprawy stoją niż wywoływać u niej niepotrzebny stres i obawy.
‘Hinata,
co z nią?’ Zapytał. Był zdyszany po ów gonitwie, a tętno miał
nieco przyśpieszone. Granatowowłosa spojrzała w stronę drzwi,
przez które właśnie wszedł jej mąż. Posłał jej zmartwione
spojrzenie, a następnie po cichu zamknął za sobą drzwi.
‘Zwykłe
omdlenie, niedługo powinna się obudzić.’ Odparła, czując jak
Naruto, obejmuje ją od tyłu, chowając twarz w jej długie, gęste
włosy.
‘Wiesz
już, co z Sasuke i resztą?’ Ponowne pytanie, wydobyło się z
jego krtani.
‘Z
tego, co mi powiedziała przelotnie Ino, mają pewne trudności z
ustabilizowaniem stanu Sasuke. Najwięcej wspominała coś o oczach i
sharingan, ciężko było ją zrozumieć. Widziałam ją tylko
minutę, nie więcej. A o dzieciaki się nie musisz martwić; są
nieco potłuczeni, lekkie złamania i zwichnięcia- wyjdą z tego
niedługo.’ Odpowiedziała, przyciągając go bliżej siebie. Przez
właśnie o takie sytuacje, martwiła się za każdym razem, gdy
Naruto opuszczał wioskę, chociaż od kiedy przejął władzę nad
Krajem Ognia, jego misje zmniejszyły się niemalże do zera. Chyba,
że w drastycznych sytuacjach, jednak jak do tej pory nie było ich
wcale. Sui zeszła z kolan matki, podchodząc pomału do łóżka.
Swą rączkę skierowała ku pościeli. Stanęła na paluszkach,
chcąc się wspiąć na łóżko, jednak było ono zbyt wysokie. To
nie były domowe łóżka, na które wchodziła, kiedy jej się to
spodobało. Niespodziewanie ojciec, złapał ją pod pachami,
sadzając ją tuż obok nieprzytomnej różowowłosej.
‘Kiedy
ciocia się obudzi?’ Spytała, chwytając kunoichi za bladą dłoń.
‘Niedługo,
ona tylko śpi.’ Odparła czule Hinata. Usta dziewczynki wykrzywiły
się w uśmiech.
‘Daisuke
gdzie jest?’ Szepnął blondyn do żony.
‘Jedna
z pielęgniarek się nim zajmuje, Sakura powierzyła jej opiekę nad
nim, zanim wyszła na obchód.’ Odpowiedziała, kładąc swą dłoń
na jego policzku i gładząc go. Naruto wziął na ręce syna, chcąc
odciążyć nieco swą żonę.
‘Przejdę
się z nim trochę.’ Wtrącił. Granatowowłosa przytaknęła
skinieniem głowy, niespuszczając z wzroku córki, która w każdej
chwili mogła spaść ze szpitalnego łóżka. Podparła głowę na
wewnętrznej części dłoni, czekając cierpliwie, aż jej
przyjaciółka się obudzi. Sui tymczasem gładziła dłoń Uchihy,
także czekając na tą samą chwilę co jej matka. Po kilku minutach
dziewczynka odwróciła się w stronę granatowowłosej, a na jej
twarzy widniał uśmiech radości.
‘Mama!
Ciocia, się rusza.’ Powiedziała zadowolonym głosem. Hinata
natychmiast wstała z zajmowanego przez siebie krzesła, podchodząc
bliżej łóżka. Sui miała rację, kunoichi zaczęła się
poruszać. Jej palce błądziły na ślepo po łóżku, a powieki
lekko drgały. Hinata chwyciła drugą rękę przyjaciółki,
sprawdzając jej puls. Był w normie. Uzumaki odetchnęła z ulgą.
Wpatrywała się w różowowłosą chcąc ponownie ujrzeć jej
szmaragdowe oczy. Nie minęły dwie minuty, a powieki uniosły się
ukazując soczyście zielone tęczówki Sakury Uchiha. Lustrowała
nimi całe pomieszczenie, jak i przyjaciółkę nachylającą się
nad nią. Wyczuła także, jak drobna rączka Sui ściska jej dłoń.
Przetarła swą twarz. W głowie nadal jej huczało, jakby ktoś
uderzył w jej potylicę twardym przedmiotem.
‘Co
się stało?’ Zapytała nieco zamroczona. Nie mogła się skupić
na teraźniejszości.
‘Straciłaś
przytomność na kilka godzin, ale to nic poważnego. Z dzieckiem i z
tobą wszystko w porządku.’ Odpowiedziała. Różowowłosa
zastygła na chwilę w bezruchu; wydarzenia z dzisiejszego popołudnia
powróciły do niej, jak piorun w biały dzień. Gwałtownie odkryła
kołdrę, którą była przykryta, a swe stopy skierowała na chłodne
kafelki. ‘Sakura spokojnie, jeszcze go operują. Ino wszystkiego
pilnuje.’ Wtrąciła szybko Hinata, chwytając przyjaciółkę za
ramię, chcąc ją powstrzymać przed gwałtowniejszymy ruchami.
‘Ile
to już trwa?’ Spytała zaniepokojona, ponownie siadając na łóżku.
Kątem oka spojrzała na przyjaciółkę.
‘Pięć
godzin.’ Odparła, biorąc córkę na ręce.
‘Hey
Sui.’ Przywitała się z blondyneczką, która słysząc owe słowa
wyszczerzyła do niej swoje białe ząbki. ‘Hinata, gdzie Daisuke?’
‘Akio
nadal się nim zajmuje.’
‘Muszę
go wziąść od niej. I tak długo się nim zajmowała.’ Wtrąciła,
wstając z łóżka.
‘Spokojnie,
ja go przyniosę, tylko zaopiekuj się przez chwilę Sui.’ Sakura
przygryzła lekko dolną wargę.
‘Chciałam
jeszcze dowiedzieć się, co z Sasuke. Gdy tam byłam, miał poważne
obrażenia, muszę wiedzieć, co się dzieje!’ Dodała,
powstrzymując zaszklone już oczy przed wylaniem słonych łez.
Granatowowłosa przytuliła ją do siebie, po czym westchnęła
cicho.
‘Wszystko
będzie dobrze. Chodź pójdziemy pod tamtą salę razem, ale do
środka nie wchodzisz.’ Powiedziała, głaszcząc ją po jej
różowych włosach. Sakura posłała jej wdzięczne spojrzenie. Mała
Sui już za pomocą własnych nóg powędrowała w stronę drzwi, a
tuż za nią dwie kobiety. Gdy Hinata miała już chwytać za klamkę,
drzwi zostały otworzone od drugiej strony. To była Ino. Różowowłosa
już otwierała swe usta, by coś powiedzieć, jednak niebieskooka
była szybsza.
‘Rano
powinien się obudzić.’ Powiedziała, wyprzedzając tym samym jej
pytanie. Uchiha odetchnęła z ulgą. ‘Jednak jest jeszcze coś...’
Dodała, niepewnym tonem. Sakura spojrzała na nią pytająco, chcąc
by jak najszybciej przeszła do sedna sprawy...
Nie
wiedział gdzie jest. Obudził się chwilę temu, widząc przed sobą
jedynie ciemność, która okalała go z każdej możliwej strony.
Nawet własnych dłoni nie potrafił dostrzec, jednak doskonale je
wyczuwał, tak samo jak i wszystkie inne cześci swego ciała. Swą
zdrową dłoń skierował na twarz, dokładnie ją sprawdzając, gdyż
wyczuł na lewej ręce kamienny gips. Przez jego oczy były
przepasane grube warstwy bandaży. To owy szorstki materiał
zasłaniał mu widoczność. Dokładnie zaczął szukać jego końca,
chcąc jak najszybciej pozbyć się go.
‘Nie
ruszaj.’ Usłyszał tak dobrze znany sobie głos. Zastygł na
chwilę w bezruchu, nie sądził że ktoś jeszcze znajduje się w
nieznanym mu pomieszczeniu. Nie wyczuł nikogo. Usłyszał jej drobne
kroki w jego stronę. Usiadła tuż obok niego, umieszczając swe
chłodne palce na jego dłoni, której kolor był zielonkawy, jednak
jemu nie dane było mu to dostrzec.
Wpatrywała
się w niego swymi szmaragdowymi tęczówkami. Jego twarz, miała ten
swój zwykły, bezuczuciowy, chłodny wygląd. Cała reszta
powierzchni jego ciała, była również pokryta bandażami, które
zdążyły już przesiąknąć szkarłatną krwią, oczywiście
pomijając gips na lewej ręce, który sięgał aż po jego bark.
Miał dość nieprzyjemne obrażenia. Milczał. Wiedziała, że czeka
na jej kolejne słowa, chcąc usłyszeć ponownie barwę jej
melodyjnego głosu.
‘Ino,
powiedziała mi co się wydarzyło.’ Powiedziała po chwili ciszy,
która ciążyła im obojgu. ‘Uratowałeś te dzieciaki, kosztem
własnego życia.’ Dodała, gładząc jego dłoń. Przeniosła swój
wzrok z twarzy męża na szarawą pościel. Ciężko w tej chwili
było jej na niego patrzeć. Zwłaszcza, że ma mu dwie informacje do
zakomunikowania. Przygryzła kawałek swej wargi, myśląc nad
odpowiednimi słowami, jakie powinny za chwilę wydobyć się z jej
krtani.
‘Nic
im nie jest?’ Jego chłodny ton rozszedł się po pomieszczeniu.
Spojrzała na niego kątem oka, widziała jak błądzi ślepo,
szykując jej twarzy w ciemnościach, jakie go ogarniały.
Pokręciła przecząco głową, jednak szybko zdała sobie sprawę z
tego, że nie był wstanie dostrzec tego gestu.
‘Nie.’
Odparła. ‘W przeciwieństwie do ciebie.’ Szepnęła,
jednak on to doskonale usłyszał. Za pomocą zdrowego ramienia,
podniósł się do siadu. Wyciągnął rękę do przodu, szukając
jej sylwetki. Nie musiał długo szukać. Jej dłoń jaka go
dotykała, udzieliła mu wskazówki, gdzie siedzi.
‘Mów!’
Powiedział, zaostrzając nieco swój ton. Nie lubił, jak ktoś
owijał w bawełnę, zwłaszcza, gdy to robiła ona. Zacisnął nieco
mocniej, swą dłoń na jej ramieniu. Sakura spojrzała w bok.
‘Twoje
oczy...’ Zaczęła niepewnie. ‘Użyłeś Amaterasu, prawda?’
Spytała mimo, iż tak doskonale znała odpowiedź, na zadane przez
siebie pytanie.
‘Co
to ma do rzeczy?’ Zapytał, nie zmieniając ani na chwilę swej
tonacji.
‘Dużo!
Mówiłam Ci tyle razy, że mogę Cię przebadać, ale ty o tym nawet
słyszeć nie chciałeś.’ Odpowiedziała poważnym tonem,
ściągając ze swego ramienia jego dłoń. Kruczowłosy zmarszczył
swe brwi, czego ona niestety nie była w stanie dostrzec przez
bandaże. Nie bacząc na to, co wcześniej powiedziała i jej
sprzeciw, zaczął rozwijać uciążliwy materiał. ‘Zostaw!’
Wtrąciła pół krzykiem chcąc go zatrzymać, lecz odepchnął jej
dłonie. Jego powieki były zamknięte, a poplamione bandaże
znajdowały się już na pościeli. Sakura zacisnęła swe pięści
na poszwie od kołdry, spuszczając wzrok w dół. Po mału zaczynał
podnosić swe powieki do góry, gdy otworzył je całkowicie,
ciemność nie ustępywała. Pomrugał kilka razy.
‘Sakura...’
Wypowiedział jej imię po cichu, a jego dłoń opadła na łóżku,
wpatrując się nie wiadomo gdzie. ‘...nie płacz.’ Dodał po
chwili. Różowowłosa gwałtownie odwróciła się w jego stronę;
nie szlochała, jedynie kilka kryształowych kropel naznaczało mokre
ścieżki na jej policzkach, spadając następnie na pościel.
‘Ty...’
Jednak nie dokończyła. Siedział tak jak chwilę temu, z kamienną
maską, wpatrzony w oddal, której nie był w stanie dostrzec. Lecz
była jedna różnicy, a mianowicie sharingan znajdujące się na
miejscu jego karych tęczówek. Spoglądała pytająco w stronę
kruczowłosego, chcąc by wytłumaczył jej, jakim sposobem dostrzegł
jej łzy. Przecież nie widzi! Potwierdziły to wszystkie możliwe
badania, niektóre z nich sama przeprowadzała w środku nocy!
Amaterasu okazało się zbyt niebezpieczne dla jego oczu, naderwało
najważniejsze nerwy, których nawet ona sama nie była w stanie
przywrócić do poprzedniego stanu. Ponownie zaczął błądzić po
łóżku w poszukiwaniu ciała ukochanej, natknął się na jej dłoń,
przyciągając ją nieco bliżej siebie.
‘Przekleństwo
mojego klanu spadło również i na mnie. Jestem ślepy tak samo jak
był Itachi, dostrzegam słabe zarysy chakry przy większym
skupieniu, jak i ciecz, która nadal znajduje się na twych
policzkach. O ujrzeniu czegokolwiek jestem zmuszony zapomnieć.’
Powiedział to tak spokojnie, że nie wierzyła w jego słowa, jakby
rozmawiała z duchem. Stoicyzm męża przerażał ją w tej chwili.
Nie lubiła, gdy przybierał tą maskę obojętności, jedynie w jej
obecności potrafił być inny, ale jak widać nie teraz, jakby
wcześniej przeczuwał, że tak się stanie, nie informując
wcześniej jej osoby. Wolała już, by popadł w chwilową
desperację, wrzeszczał na cały szpital, próbował uciec, wszystko
by odzyskać wzrok bądź też by nikt nie wiedział go jako ślepca.
Już nigdy nie będzie w stanie ujrzeć jej, Daisuke jak i
nowonarodzonego potomka, który na świat przyjdzie za pół roku.
Niespodziewała się, że zamiast tego będzie siedział jak słup
soli. Nie była już w stanie hamować łez. Kaskady kryształowych
kropli, poczęły wylewać się z jej tęczówek, tym samym wtulając
się w tors swego męża. Miała tylko nadzieję, że w głębiswej
duszy, przeżywa to równie bardzo jak i ona.
‘Nigdy,
ależ to nigdy nie chcę by nasze dzieci dowiedziały się o Mangekyo
Sharingan, jak i jego zdolnościach! Nie pozwolę im cierpieć!
Rozumiesz?! One mają o tym nie wiedzieć!’ Mówiła podniesionym
głosem, nadal nie powstrzymując łez. Sasuke gładził jej plecy,
chcąc nieco ją uspokoić, a w głowie dokładnie analizował
usłyszane przed chwilą słowa. Niespodziewanie odsunął ją od
siebie.
‘Dzieci?’
Zapytał, wpatrując się pustym wzrokiem w jakim tkwi jego kekkei
genkai, przez jej ramię, mimo, iż starał spojrzeć się na jej
twarz. Kunoichi wierzchem dłoni przetarła oczy.
‘Miałam
Ci powiedzieć jak wrócisz, ale... to wszystko...’ Zaczęła
plątać się w swych słowach. Nie wiedziała jak ma mu to wyjaśnić.
Zanim znalazł się w szpitalu, miała już wymyślone kilka zdań,
jednak nie sądziła, że przyjdzie rozmawiać jej z niewidomym.
Niespodziewanie poczuła, jak jego dłonie zacieślają się na jej
ciele. Wtulił się w nią mocno, głowę opierając na ramieniu. Nie
musiała nic więcej mówić... zrozumiał, że kolejny Uchiha jest
w drodze. Swe dłonie ścisnął mocno, chcąc pochamować złość,
jaka w tej chwili zaczęła nim targać. Dopiero teraz zrozumiał, co
owy wyrok losu będzie od tej pory oznaczał, nie tylko dla niego,
ale i dla jego rodziny także. Życie ślepca, osoby uzależnionej od
drugiego człowieka, proste nie będzie. Powieki skryły jego blado
kare tęczówki, a po chwili z jednej z nich wypłynęła
krystalicznie czysta łza. Łza z której krótkiego istnienia tylko
on zdawał sobie sprawę, nie chciał by różowowłosa bądź kto
inny ją ujrzał...
No comments:
Post a Comment