Akt. 5 Sześć miesięcy

Znajdowała się w pomieszczeniu, gdzie nie było żadnych okien, a światło pochodzące z kilkunastu starych lamp oświetlało dużą powierzchnię. Nigdy by nie przypuszczała, że małe zajście, jakie miało miejsce podczas przesłuchania, wprowadzi jej towarzysza w ewidentny stan niedyspozycji. Jak sama winowajczyni stwierdziła, miał wrócić do normalnego stanu po kilku godzinach, jednak minęły już dwa dni... Ze złością wpatrywała się w dużej wielkości szklany kontener wypełniony wodą, a raczej wodą połączoną z Suigetsu. Już dawno powinna być w drodze do Ame-gakure, aby móc przekazać Sasuke odpowiedź, jaką dała jej Hokage, lecz w obecnej sytuacji nie jest to możliwe.
      Od kilku godzin obserwowała, jak różni specjaliści starają sprawić, żeby Hozuki wrócił do swej poprzedniej formy, mrucząc coś pod nosem. Z pewnego punktu widzenia, nie podobało jej się ich podejście. Zachowywali się tak, jakby mieli już dość wykonywania w kółko tych samych czynności, a przecież są specjalnymi medykami. Czuła, że w wiosce coś się dzieje, jednak było zbyt wcześnie, by mogła wysunąć dalsze wnioski.
      Niespodziewanie, drzwi, które prowadziły do owego pomieszczenia, zostały otwarte od zewnątrz, a w nich stanęła wysoka kobieta z czarnymi, krótkimi włosami.
      - Shizune-san! ONA tym razem przekroczyła granice! Ostatnim razem...! - zaczął krzyczeć jeden z medyków, gdy tylko ujrzał kobietę. Kagero nie ukrywała, że te słowa bardzo ją zaintrygowały. Chciała dowiedzieć się więcej na temat kobiety, która właśnie została wspomniana.
      - Zamilcz - rozkazała Shizune, widząc, jak ktoś ich obserwuje ciekawskimi oczami. - Dobrze pamiętam, co było ostatnim razem, więc nie musisz mi przypominać. Aczkolwiek rozumiem, o co może ci chodzić i postaram się jakoś to załatwić - odparła zagadkowo tak, by Kagero nie była w stanie niczego się dowiedzieć na temat Sakury. - Hokage prosi cię do swojego gabinetu. - Tym razem skierowała słowa do zielonowłosej.
Odkąd Oda opuścił Konohę mogła odetchnąć z pewnego rodzaju ulgą, lecz równie dobrze zdawała sobie sprawę z tego, iż ktoś będzie bardzo dokładnie obserwował jej wszystkie ruchy. I tym kimś najprawdopodobniej będzie Shizune. Nie zamierzała się tym przejmować, zbyt dobrze znała asystentkę Piątej, aby mogła sobie na to pozwolić. Zresztą, w tej chwili miała zupełnie inne zmartwienia na głowie. W palcach przewracała jeden ze swoich ołówków, w zniecierpliwieniu czekając na kunoichi, po którą posłała. W gabinecie, który odziedziczyła po poprzednim Kage, nie znajdowała się sama - na przeciwko niej stała pięć lat młodsza kunoichi, którą wezwała do siebie o wiele wcześniej. Obie milczały, nie mając sobie już nic więcej do powiedzenia.
      Po kilku kolejnych minutach do pokoju weszły jeszcze dwie kobiety – Shizune wraz z Kagero.
      - Jaki jest jego stan? - spytała Sakura, kiedy tylko ujrzała twarz dobrej znajomej.
      - Nadal próbują przywrócić go do poprzedniej formy. Tu masz wszystkie informacje dotyczące jego stanu - odparła spokojnie zapytana, wręczając Hokage brązową teczkę do ręki. Kobieta uważnie zlustrowała jej zawartość, marszcząc przy tym brwi. Nie pasowało jej coś w owych informacjach. I nawet wiedziała co.
      - Uważam, że już powinnaś wracać do Ame-gakure, w celu przekazania mojej odpowiedzi - powiedziała Haruno, nadal wpatrując się w białe kartki.
      - Nie sądzę, żeby to było możliwe bez Suigetsu - stwierdziła bez zbędnych ogródek Kagero, jednak zielonooka nie przejęła się zbytnio tą odpowiedzią.
      - Z tego, co widzę, to nasza kropelka nie opuści szklanego pojemnika jeszcze przez jakiś czas, a z listu od Sasuke można było wywnioskować, że trochę mu sie śpieszy, czyż nie mam racji? O towarzystwo w drodze powrotnej nie musisz się obawiać, Hanabi ci go dotrzyma - wyjaśniła, odkładając aktówkę z danymi na temat zdrowia Hozukiego na bok, po czym dłonią wskazała na kunoichi stojącą z tyłu.
      Shizune spojrzała pytająco w stronę Sakury. Pierwszy raz od lat słyszała, jak Haruno wypowiedziała imię byłego przyjaciela z drużyny. Na dodatek niepokoiło ją to, co Uchiha może planować względami Konohy.
      Kagero natomiast nie spodobały się słowa Siódmej. Nie widziało jej się wracać do Wioski Deszczu z nieznaną kunoichi Liścia, ale musiała przyznać Sakurze rację. Kiedy Sasuke dawał jej zwój, nie wyglądał, jakby chciał czekać miesiąc na odpowiedź.
      - Czy nie miałaś wysłać mu jastrzębia? - spytała Kagero. Kącik ust  różowowłosej uniósł się lekko ku górze.
      - Miałam mu go wysłać wraz z dalszymi wytycznymi, a nie z moją odpowiedzią - odparła, rozsiadając się wygodniej w swoim krześle. - Jastrząb opuści wioskę trzy dni po tym, jak wyruszysz z Hanabi.
      - A wyruszamy za trzy godziny - wtrąciła spokojnym głosem Hyuga.
      - Czyżbyś postradała zmysły, wysyłając tylko jedną osobę? - zadrwiła Kagero, co wywołało głośną salwę śmiechu Haruno.
      - Uważasz mnie za osobę nieracjonalną? Wybacz, nie jestem aż taka nieroztropna, jak niektórzy. Prócz Hanabi wyruszy z wami jeszcze jedna osoba, którą poznasz za trzy godziny, albo i nie, jeśli nie będzie chciał się przedstawić - odparła lekko rozbawionym tonem. - Radzę ci się zacząć pakować, a o Suigetsu nie musisz się martwić, odeślę go, gdy tylko wróci do ludzkiej formy - dodała z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
Kagero w żaden sposób nie była zadowolona z krótkiej rozmowy z nową Hokage, była wręcz wściekła, aczkolwiek ze względu na Sasuke i jego plany była zmuszona przybrać dobrą minę do złej gry. Z jej ust nie wydobyło się już żadne słowo, jedynie odwróciła się na pięcie i opuściła gabinet, na co Sakura wyraźnie prychnęła.
- Niektórym brakuje dobrych manier - fuknęła cicho pod nosem.
- Powiesz mi, o co chodzi z Uchihą? - wtrąciła Shizune, kiedy tylko miała pewność, iż Kagero nie podsłuchuje pod drzwiami. Hokage nic nie powiedziała, w zamian spojrzała porozumiewawczo na młodszą Hyugę, która od razu uakywniła swoje kekkei genkai. Hanabi zaczęła powoli zbliżać się do biurka Siódmej, na co Sakura od razu ściągła jedną ze swych rękawiczek. Młoda kunoichi wyciągnęła nadajnik, który był przyczepiony do spodu blatu biurka, a następnie rzuciła go różowowłosej. Nadajnik został skutecznie zniszczony za pomoca fioletowej chakry Hokage.
- Kiedy ona…?! - spytała zszokowana Shizune. Założenie tego nadajnika, wydawało jej się graniczyć z cudem, gdyż Kagero wyraźnie stała tuż obok niej, nie ruszając się ani na krok, na dodatek to była jej pierwsza wizyta w tym gabinecie.
- Hanabi, oberwuj ją uważnie podczas drogi do Ame-gakure. Ona może okazać się niebezpieczna. Nikomu nie mów nic, gdzie wyruszasz, ta misja ma pozostać tajemnicą. To twoja nie pierwsza misja rangi A, ale pamiętaj o tym, o czym rozmawiałyśmy wcześniej - rozkazała Sakura. Hyuga przytaknęła, po czym ona również  opuściła gabinet.
- Sakuro! Wytłumaczysz mi, o co tu chodzi?! - wtrąciła, tym razem nieco ostrzej Shizune.
- Nie jestem do końca pewna, jednakże ten idiota wyraźnie znowu coś planuje, a ja mam zamiar dowiedzieć się co. Nie pozwolę, by znowu zagroził Liściowi - odpowiedziała bardzo poważnym tonem, a następnie wręczyła jej zwój, który dwa dni temu przekazała jej Kagero. Shizune uważnie zaczęła czytać jego zawartość, wyraźnie zdziwiona jego treścią.
- Chyba nie zamierzasz tego zrobić? Wiesz, co zrobią inni Kage, gdy się o tym dowiedzą?!
- Spokojnie Shizune, to ja będę pociągać za sznurki, a nie on. Inni Kage niczego się nie dowiedzą. Jeśli chodzi o jego propozycję, to nie do końca pójdzie wszystko po jego myśli. Hanabi mu przekaże oficjalne pismo ode mnie i wierz mi, że się zgodzi na moje warunki, nie będzie miał innego wyboru- odpowiedziała pewna siebie. - Tylko nic nie mów o tym Odzie. - Shizune westchnęła ciężko.
- Nie myślisz, że gdy Sasuke dowie się o ostatnich wydarzeniach w Konoha i o tym, że objęłaś urząd Hokage, to wszystko może obrócić się przeciwko tobie? - zapytała już o wiele spokojnie czarnowłosa.
- To, że zawdzięczam mu swoje życie, nic nie oznacza. Skoro wystosował taki list do Danzo, to oznacza, że ma jakiegoś asa w swym rękawie. Sasuke nienawidził Danzo - odparła, splatając ze sobą dłonie i opierając o nie brodę. Ciekawiło ją, co dokładnie Uchiha tym razem może kombinować. To, że nienawidzi Konohy, było już wiadome od bardzo dawna. Czasami biła się z myślą, że wcale mu się nie dziwi...
Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak szybko trzy godziny mogą zlecieć, ale zleciały. Siedziała na jednej z kilku ławek, które znajdowały się niedaleko bramy głównej. Swymi tęczówkami uważnie obserwowała wioskę, po raz ostatni. Zdawała sobie sprawę z tego, że nadajnik który zdołała podłożyć w gabinecie Hokage, został zniszczony zaraz po jej wyjściu. Nie sądziła, że Siódma puści jej to płazem, a jednak...
Tuż naprzeciwko niej, stał pewien mężczyzna, którego twarz była niemalże zakryta. Ciekawiło ją, czy to on jest owym shinobi, którego przydzieliła Haruno.
Nagle wyczuła ciche kroki zza swoich pleców; ktoś ją postanowił zajść od tyłu. Szybko spojrzała na tajemniczego mężczyznę naprzeciwko niej, lecz on nie poruszył się ani o milimetr. Widząc to, w mgnieniu oka chwyciła za kunai, które przez niemalże cały czas miała pod ręką i z błyskawicznie odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, stawiając opór napastnikowi.
Kunai uderzyło z impetem o drugie kunai, wydając przy tym dźwięk. Hanabi uśmiechnęła się pod nosem, widząc szybką reakcję Kagero.
- Spokojnie, tylko sprawdzałam twoją czujność - powiedziała Hyuga, po czym schowała swoją broń do kabury.
Kagero prychnęła rozzłoszczona. Gdyby się nie zorientowała w porę co się dzieję, ujawniłaby swoje zdolności przed „wrogiem”. Nie uważała, by ta kunoichi tylko sprawdzała jej czujność.
- Wyruszamy - rozkazała Hanabi.
- Gdzie ten drugi? - spytała zielonowłosa, zakładając skromnej wielkości plecak na plecy.
- Właśnie wyruszył - odparła Hyuga, dłonią wskazując na tego samego mężczyznę, którego wcześniej obserwowała Kagero, jednakże tym razem znajdował się już kawałek za bramą Konohy. - Dam ci pewną radę: nie wchodź mu w drogę. Osoby z klanu Aburame są dość okrutne. - Kagero przytaknęła, chociaż i tak nie zamierzała się stosować do rady. - I... jeszcze jedno… - dodała Hanabi, gdy tylko przegraczały główną bramę. Zielonowłosa nic nie odpowiedziała, czekała, aż młodsza kunoichi dokończy swoje zdanie. - ...nieradzę robić nic głupiego. Możemy cię zabić, jeśli byś coś kombinowała za naszymi plecami; rozkaz Hokage. Mamy ci jedynie towarzyszyć w drodze do Wioski Deszczu, a przy okazji przekazać coś twojemu szefowi. - Kagero zmarszczyła niebezpiecznie brwi.
- Grozisz mi, mała dziewczynko? - zadrwiła starsza kobieta.
- To, że jesteś jakieś dziesięc lat starsza nic nie oznacza. Liczą się umiejętności walki, a wierz mi, w tym jestem niezastąpiona, w końcu należę do głównej rodziny Hyuga - powiedziała, a jej oczy od razu zmieniły swój kształt, a żyły naokoło nich uwidoczniły się w znaczym stopniu.
- Hanabi, nie czas na to - wtrącił spokojnie Shino, jak gdyby nigdy nic, pojawiając się tuż obok nich. Hyuga cofnęła swe kekkei genkai, aczkolwiek nie spuszczała oka z obcej kunoichi.
Tuż po skończonej pracy skierowała się w stronę budynku szpitalnego. Mimo iż było dawno po odwiedzinach, jej to nie dotyczyło. Zresztą to Hozuki ma jej coś do powiedzenia, a nie ona jemu.
W szpitalu nie było dużo ludzi - tylko medycy, którym przypadła nocna zmiana. Pomieszczenie, gdzie powinien być przetrzymywany Suigetsu, było jej dobrze znane, jeszcze zanim zrobiono z niego oddział szpitalny dla więźniów. Kiedyś znajdowały się tam ściśle tajne laboratoria, w których szkoliła swoje umiejętności pod ścisłym okiem Piątej.
Tak jak się spodziewała, przed wejściem do sali, znajdowała się trójka shinobi, których zadaniem było pilnowanie, by nikt nieproszony nie wchodził do Hozukiego, i również aby pacjent sam dobrowolnie nie postanowił opuścić pokoju.
- Hokage-sama! Co Hokage, robi tutaj o tak późnej porze? - spytał zdziwiony jeden z wartowników.
- Chciałam sprawdzić, czy stan więźnia poprawił się od dzisiejszego ranka, to nie zajmie długo - odparła i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony shinobi, weszła do środka. Kilka świateł oświetlało pojemnik wody. Sakura wolnym krokiem zaczęła iść w głąb pomieszczenia. Nie zamierzała cackać się z Hozukim, chciała jedynie poznać jego zamiary, nawet jeżeli będzie zmuszona do użycia drastycznych środków.
Wpatrując się w zbiornik, nacisnęła jeden z czerwonych guzików, znajdujących się na tablicy kontrolnej. Nie minęła chwila, a Suigetsu zmaterializował się w nim. Kącik ust Haruno uniósł się lekko ku górze.
- Wyłącz to! - krzyknął, orientując się, iż Sakura uruchomiła pompę, której zadaniem jest wysysanie wody. Sakura wyłączyła, a raczej zatrzymała na chwilę pompę.
- Wiesz, Suigetsu, wystarczył jeden rzut oka na kartę twojego zdrowia, żeby wiedzieć, że udajesz. Medycy pewnie w przeciągu następnych dwudziestu czterech godzin, również by się zorientowali. A teraz mów, co chcesz, bo znowu włączę pompę, jednakże teraz jej już nie zatrzymam.
- Nie sądziłem, że przeżyłaś tamten dzień, a z twoich słów wywnioskowałem, że Sasuke wiedział o tym. Ale teraz wszystko nabrało sensu. On cię uratował, a nie zabił, prawda?
- Powiedzmy, że masz dobrą zdolność kojarzenia faktów. Teraz ja mam do ciebie pytanie. Kim jest Kagero? Nikt jej nie zna, a można wyczuć, że nie jest byle jaką kunoichi. - Od samego początku, kiedy tylko ujrzała zielonowłosą, była ciekawa jej pochodzenia. Ten spokój, to opanowanie. - Jeżeli nie chcesz mówić, to nie musisz, sama się dowiem z innego źródła - dodała, co poniekąd było prawdą. Ma swoje pewne źrodło, które w każdej chwili może udzielić jej informacji, z tym, że trochę to może potrwać.
- Czekaj… - Suigetsu przygryzł usta, nie będąc zupełnie pewny, czy powinien powiedzieć to, co za chwilę wydobędzie się z jego krtani. Na dodatek wiedział, że jeśli nie udzieli jej odpowiedzi, uruchomi pompę. - Należy do jednego ze skromnych klanów Ame-gakure, lecz owy klan ma pewną niespotykaną umiejętność. - Sakura zmarszczyła lekko swe brwi.
- Jaką umiejętność?
- Może stać się niewidzialna w każdej chwili, a także jest bardzo dobrze wyszkolona w walce.
- Czyli wnioskuję, że jest także w stanie stworzyć niewidzialne klony - stwierdziła, na co Suigetsu przytaknął. Owe informacje okazały się użyteczne. Teraz było wiadomo, skąd wziął się nadajnik u niej w gabinecie. - Za kilka dni wrócisz do Wioski Deszczu, ale wpierw potrzebuje pewnej odpowiedzi od Sasuke.
Błąkał się w środku nocy po wioskowych uliczkach bez żadnego większego sensu. Ręce miał włożone głęboko w kieszenie, a głowę spuszczoną w dół. Nie bacząc na nic, od jakiegoś czasu kopał jeden i ten sam kamyk. Był wściekły, a jego złość emonowała na wszystkie możliwe strony. Wszystko się zmieniło od czasu, gdy to Danzo przejął juryzdykcję nad Konohą, jak i całym Krajem Ognia. Kiedy tylko przypomniał sobie tamten dzień, kopnął kamyk jeszcze mocniej niż zwykle, który niespodziewanie podbił się do góry i poleciał w kierunku kobiety stojącej dwa metry od niego.
Siódma zwinnie złapała kamyk w swoją dłoń, po czym zmiażdżyła go na drobny proch.
- Nawet jeżeli to było zamierzone, to i tak nie mam ci tego za złe. Należało mi się - powiedziała spokojnie różowowłosa, z czego Uzumaki nie był zbytnio zadowolony. Shinobi zrobił złośliwy grymas na twarzy. - Jesteś na mnie zły, to zrozumiałe...
- Zły?! - Przerwał jej, podnosząc przy okazji swój ton głosu. - Jestem na ciebie wściekły, Sakura! I tu nie chodzi tylko o tytuł Hokage! Ja wiem, co ty kombinujesz Sakura i, wierz mi, że nie pozwolę ci tego zrobić! Nie takim kosztem! Jeśli nawet będę musiał z tobą walczyć, to niech tak będzie! - Widząc drobny uśmiech na twarzy przyjaciółki, spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Czy nie mówiłam ci wcześniej, że wszystko wyjaśnię w swoim czasie? I właśnie mam zamiar to zrobić, ale zamiast krzyczeć na siebie w środku nocy, pójdźmy do Ichiraku na ramen, powinno być jeszcze otwarte. - Mówiła z niemalże stoickim spokojem, jednak w jej głosie można było wyczuć też nutkę powagi.
- Jeszcze kilka dni temu poszedłbym, jednak teraz wolę wrócić do domu, niż słuchać tego, jak rujnujesz sobie życie! Nie kontrolujesz tego! A Suigetsu jest tego najlepszym przykładem! - warknął ostro, po czym wyminął przyjaciółkę.
- Daj mi sześć miesięcy, jeśli mi się nie uda, pogodzę się z klęską. Jeśli… - Ponownie jej przerwał, lecz tym razem zrobił to brutalnie. Zaatakował. Haruno nie zamierzała się bronić, nie przed nim. Pod siłą uderzenia upadła na ziemię. Nim zdążyła się podnieść, Naruto przystawiał jej już kunai do szyi.
- Za sześć miesięcy możesz już nie żyć! - krzyknął. Sakura odwróciła wzrok na bok, nie chcąc spoglądać we wściekłe lazurowe tęczówki. - A wszystko przeze mnie! - Ponownie wrzasnął, a wolną dłoń ścisnął w pięść i z impetem uderzył w ziemię, tuż przed oczami Sakury.
- Mylisz się. To nie była twoja wina, że nasze chakry splotły się w jakiś sposób ze sobą, to było czymś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Jeszcze nigdy tak się nie stało. Uratowałeś mnie. Najpierw Sasuke, a później ty. A ja mam już tego dość! Czemu zawsze ktoś musi mnie ratować?! Czy ja nie potrafię zadbać sama o siebie?! Jestem uczennicą Piątej, do jasnej cholery! I zamierzam uratować Tsunade, a także przywrócić z powrotem Kaya! - Tym razem i ona krzyknęła. Aczkolwiek jej krzyk różnił się od krzyku Naruto. Ona krzyczała z goryczą w głosie, a po polikach ściekały jej łzy.
Kay! Uzumaki spojrzał tym razem z przerażeniem na przyjaciółkę. Wiedział, że Sakura zamierza pomóc Tsunade, co wymaga pewnych umiejętności, ale nigdy by nie przypuszczał, że to tyczy się również Kaya.
- Kay nie żyje! - wrzasnął, gdy tylko uświadomił sobie dalszy plan Haruno. Naruto odrzucił kunai na bok, po czym zaczął szarpać kunoichi za ramiona. - On nie żyje, Sakura! Zrozum to! Nie żyje! Kay nie żyje! I nic mu nie zwróci życia! A już na pewno nie ty! - Sakura spojrzała na przyjaciela z wyrzutami. Nie chciała tego słuchać. Zaczęła się w furii szarpać z Naruto.
- Zostaw mnie! Nie będę tego słuchać! - Jej oddech stawał się coraz to szybszy, czuła, jak ponownie zaczyna dostawać konwulsji. - Zostaw mnie! - krzyknęła ponownie, uderzając Naruto. Jej uderzenie nie było silne. Naruto ledwie to poczuł, tak jakby to nie Sakura go uderzyła.
Zdezorientowany puścił kunoichi, która od razu odwróciła się od przyjaciela i głośno zakasłała. Widział, jak mięśnie Sakury, napięły się z jakiegoś powodu. Uzumaki niepewnie położył dłoń na jej ramieniu.

- Sakura, nic...? - Nie zdążył dokończyć, ponieważ ciało różowowłosej opadło bezwładnie na ziemie. Naruto, jak oparzony, zerwał się na równe nogi. Dopiero teraz zobaczył ślady krwi na ziemi, a także na dłoniach kunoichi. Kaszel, jakim kasłała to nie był zwykły kaszel, kaszlała krwią…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya