Akt 14. Prośba

Od kilku godzin obserwował, jak jej klatka piersiowa unosiła się przez sen. W kącikach jej ust dostrzegał zaschniętą krew, jednak próbą jej starcia nie chciał, jej przez przypadek zbudzić. Od czasu do czasu zdarzało jej się zakaszleć krwią, nawet przez sen.
      Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jego krtani, gdy tylko pomyślał, że ona umiera, a on nic na to niebył w stanie poradzić. Był bezradny jak nigdy wcześniej. Jednak ogarniała go nie tylko bezradność, ale i wściekłość, co niespecjalnie mu się podobało. Zazwyczaj był w stanie znaleźć sposób na wszystko, aczkolwiek Naruto był wyjątkiem. Przeczesał dłonią swoje gęste włosy, nawet na chwilę nie spuszczającoka ze śpiącej kunoichi. W ręce zgniatał zdjęcie, które przez czysty przypadek znalazł w rzeczach kobiety. Nie wierzył, że przez te kilka ostatnich lat człowiek, który podawał się za Takeo, tak naprawdę nim nie był. A dowód trzymał od godziny ściśnięty w dłoni, nie zamierzając spoglądać na tę fotografię ani chwili dłużej. Nie tylko ze względu na to, że został oszukany, ale że cały czas znał mężczyznę, za którego wyszła Sakura.
      Bolało go, że kobieta, która wraz z Naruto niegdyś wypełniła pustkę w jego sercu, zapomniała o nim właśnie przez mężczyznę, którego przez kilka lat uznawał za najbardziej zaufanego z towarzyszy.
      Dopiero dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że oderwał wzrok od różowowłosej.
- Czemu nie śpisz? - spytał swoją siostrzenicę, która pojawiła się w pomieszczeniu.
- To prawda, o czym rozmawiał Masaru z Satoro? - spytała, dłonią błądząc po ścianie, w międzyczasie idąc za głosem wuja. Sasuke przeklnął w myślach, na swoich popleczników.
- Że ona umiera…? - dodała po chwili, gdy jej wuj nie odpowiedział na pierwsze zadane mu pytanie.
      Ciężkie westchnięcie ponownie wydobyło się z jego krtani, a po chwili zamyśleniaodruchowo skinął głowo w odpowiedzi.
- Jak na swój wiek, to znasz zbyt dużo pojęć - odparł, tym samym odpowiadając na jej pytanie, a także wyciągając do niej pomocną dłoń.
      Miyumi uśmiechnęła się do niego, jednak nie był to uśmiech szczęścia.
- A więc,… co teraz? - spytała, macając kant łóżka, na którym spała Haruno, po czym usiadła na nim.
      Sasuke spojrzał na spokojną, lecz białą jak śnieg twarz dawnej towarzyszki z drużyny. Wiedział dokładnie, o co pyta Mayumi. Tuż przed spotkaniem z Sakurą, dał jej nadzieję na to, że wreszcie będzie widzieć. Był tak pewny, że Sakura bez zawahania zdecyduje się na wyleczenie jego siostrzenicy, że nawet inny scenariusz nie przeszedł mu przez myśl. I to był jego błąd.
- Nie wiem - odparł bezuczuciowo pomimo tego, że  w środku aż się w nim gotowało.
Niespodziewanie Sakura ponownie zakasłała, tym razem o wiele mocniej, podrywając się do pozycji siedzącej i nim sama zdążyła się złapać za usta, krew pociekła ciurkiem po jej brodzie i zostawiała ślad, spływając niżej i niżej po jej ciele.
      Miyumi wyczuwając, że dzieje się coś niedobrego, chwyciła za ręcznik, który wyczuła wcześniej obok siebie i przyłożyła go kunoichi do ust.
      Sasuke zauważył, iż dziewczynka zrobiła to bez najmniejszego zawahania, co w pewnym sensie się mu podobało.
- Gdzie ja jestem? - spytała Sakura, rozglądając się po pokoju, nie pamiętając, jak się w nim znalazła.
- W bezpiecznym miejscu - odparł Sasuke, kładąc dłoń na jej ramieniu. - A teraz połóż się, musisz odpocząć.
- Gdzie dokładnie jestem? - dopytywała się uparcie. Jej wyraz twarzy zaostrzył się pomimo wyraźnej bladości.
- W bezpiecznym miejscu - powtórzył tym razem z lekką złością.
- Jesteśmy w jednej ze starych kryjówek Orochimaru - wtrąciła Miyumi.
      Sasuke nie spodziewał się, że Miyumi cokolwiek powie, a przy obecnych okolicznościach zdecydowanie niepodobała mu się jej wypowiedź. Od razu dostrzegł na twarzy Sakury, nową nadzieję, której wolał jej oszczędzić.
- Nie ma tu niczego - powiedział od razu, nie chcąc, by zbyt długo się łudziła. - Bliźniacy przeszukali całą kryjówkę, gdy tylko tu przebyliśmy, nie znaleźli nic - wyjaśnił, posyłając swojej siostrzenicy karcące spojrzenie pomimo, iż wiedział, że nie dostrzerze tego. Dziewczynka za to dobrze wyczuła spojrzenie, jakim obdarował ją jej wuj.
- Nie patrz tak - powiedziała, spuszczając głowę.
- Nie wiń jej, to jeszcze dziecko - powiedziała poważnym, opanowanym tonem Sakura, po czym przeniosła swój wzrok na dziewczynkę siedzącą na jej łóżku i pogłaskała ją po jej kruczych włosach.
- Jeszcze będziesz widzieć, może nie dosłownie, ale ze swoimi zmysłami będziesz świetną kunoichi. Wzrok nie zawsze jest potrzebny. Oczy są mylące, ale serce nie… - powiedziała, kładąc jej swoją drugą rękę na sercu.
      Dziewczynka odbarowała ją ciepłym uśmiechem, dziękując jej.
- A co z księgą, która kryła się w podziemiach Ame? - spytała Sakura, nie mogąc oprzej się pokusie zrobienia tego. W końcu nie bez powodu wysłała Hanabi i Shino do Uchihy.
      Sasuke wypuścił ze swych płuc powietrze, wiedząc już, czemu była aż taka chętna do zawarcia paktu, do którego nigdy nie doszło. Nie sądził, że i o niej wiedziała, aczkolwiek ją także zniszczył. Nie chciał, żeby ktoś poszedł śladami Orochimaru i Kabuto, ale gdyby wiedział, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji jak teraz, zostawiłby chociaż jedną z ksiąg. Jednak przeszłości nikt nie jest w stanie zmienić. Nawet on.
      W odpowiedzi na pytanie Sakury pokręcił głową, gasząc jej kolejną nadzieje.
      Gdy po godzinie Mayumi zasnęła tuż obok Sakury, otworzył lekko swoją dłoń, spoglądając ponownie na zdjęcie ślubne, jednak tak szybko jak ją otworzył, zakleszczył ją. Jego wzrok przeniósł się na dawną przyjaciółkę, która miała zamknięte oczy. Wiedział, że nie spała. Jej oddech był zupełnie inny niż gdy oddała się w objęcia morfeusza.
- Chcę zadać ci pytanie - zaczął i po chwili ponownie ujrzał szmaragdowe tęczówki skierowane w jego stronę.
- Kim był twój mąż? - próbował utrzymać normalny, chłodny ton, aczkolwiek jego dłoń zaciskała się coraz mocniej na zdjęciu. Gdyby tylko mógł, podarłby je na jej oczach.
Sakura wbiła wzrok w sufit.
- Był shinobi, tak jak ty i ja, lecz nie lubił się wyróżniać. Nazywał się Kay - mówiła spokojnym lecz przygnębionym głosem. - Tak bardzo jak chciałam, by Tsunade się obudziła, tak chciałam ujrzeć go raz jeszcze, przywrócić go do życia, chociażby na chwilę.
- Igrałaś dla niego z własnym życiem? – prawie warknął, tym razem mocno zdenerwowany. Wiedział, że mężczyzna, którego przez kilka lat znał jako Takeo, wcale nie umarł. Zastanawiał się tylko czy jest w stanie ujawnić jej prawdę tuż przed śmiercią. Gdy Sakura nie odpowiedziała, dodał:
- Nigdy nie spodziewałem się tego, że wyjdziesz za mąż za innego.
Sakura westchnęła.
- A co, myślałeś, że całe życie będę czekać, aż wrócisz do wioski i mi się oświadczysz od tak? - spytała, nie wysilając się, by ukryć ironię w swoim głosie.
Sasuke zaśmiał się cicho pod nosem.
- Coś w tym stylu.
Przez jeszcze kilka minut Sakura przyglądała mu się intensywne.
- Mam do ciebie prośbę… - powiedziała osłabionym głosem, a następnie pokazała dłonią, by zbliżył się do niej. Zdziwiony Sasuke, przybliżył się do niej, tak jak chciała. Gdy tylko znalazł się na odpowiedniej odległości, Sakura zaczęła szeptać.
      Nie minęło nawet pół godziny, a Sakura ponownie zasnęła z Miyumi przy swoim boku. Sasuke po raz pierwszy od wielu godzin wstał z zajmowanego krzesła. Gdy tylko znalazł się na korytarzu, pięścią, w której kryło się pogniecione zdjęcie, uderzył z impetem w najbliższą ścianę.  Krew z kostek spłynęła na ziemię.
Kątem oka spojrzał na swoich popleczników, którzy przyglądali mu się ze zdziwieniem.    
- Wyśledźcie mi Takeo - warknął przez zaciśnięte zęby.
- Nie jest czasami w Ame? - spytał Satoro.
- Wątpię, że został tam po tym, jak poszedłem spotkać się z jego żoną - wycedził z gniewem. - Macie go znaleźć i do mnie przyprowadzić, ale tak by ona go nie widziała. - Złość zaczęła ogarniać go i jego myśli.
      Bliźniacy wymienili się zdezorientowanymi spojrzeniami, aczkolwiek żadne z nich nie odważyło się podważyć decyzji Uchihy. Przytaknęli bez zawachania.
      Dwa dni. Tyle zajęło bliźniakom odnalezienie dawnej „prawej ręki” kruczowłosego, kiedy stan Sakury pogarszał się gwałtownie z godziny na godzinę. Wolnym lecz zdeterminowanym krokiem wspinał się po schodach, które miały go wyprowadzić w prosto na polanę, gdzie czekała na niego trójka shinobi. Gdy tylko znalazł się na zewnątrz, uderzyło w niego chłodne poranne powietrze. Nie musiał iść zbyt długo, by ujrzeć oczekiwanych mężczyzn.
- Karin była z nim - rzucił Masaru, gdy tylko ujrzał, jak Sasuke wychodzi zza drzew.
- Zostawiliśmy ją nieprzytomną, przywiązaną do drzewa jakieś 15 kilometrów na wschód - dopowiedział Satoro.
      Sasuke przytaknął, a swój wzrok przeniósł na klęczącego w błocie mężczyznę, którego bliźniacy trzymali za dłonie, wykręcając je do tyłu. Dopiero teraz zauważył, jak bardzo polana, która niegdyś była wypełniona dziką fauną, teraz wyglądała jak istne bagno przepełnione tatarakami.
- Gdzie ona jest? – wychrypiał Kay, unosząc lekko głowę.
Nie musiał główkować, by wiedzieć dlaczego bliźniacy nagle go zaatakowali. Powód mógł być tylko jeden – Sasuke dowiedział się całej prawdy. Nie miał już żadnego powodu, by udawać kogoś, kim nie jest. Takeo zniknął wraz z opuszczeniem Ame kilka dni temu. Został tylko i wyłącznie Kay - shinobi Konohy i mąż Sakury Haruno. W tej chwili nie liczyło się dla niego nic, oprócz wydostania swojej żony z rąk Uchihy, by zabrać ją od niego jak najdalej.
      Członek dawnej drużyny siódmej prychnął złowieszczo pod nosem.
- Nie żyje - odpowiedział z grobowym głosem Uchiha. - Zmarła dzisiejszego ranka, sam zamknąłem jej oczy, gdy jej serce przestało bić.
Źrenice szatyna rozszerzyły się gwałtownie, słysząc słowa, jakie wydobyły się z krtani Sasuke.
- Łżesz! – krzyknął, szarpiąc się przy tym z bliźniakami, którzy starannie pilnowali, by nie wstał. Nie wierzył mu, nie wierzył ani jednemu jego słowu.
W dłoniach Uchihy pojawiły się elektryczne iskry. Sasuke nie miał zamiaru dłużej go słuchać.
- A zginęła przez ciebie - warknął, krocząc wolnym tempem ku niemu. - Tak bardzo chciała cię zobaczyć jeszcz raz, że igrała z własnym życiaem.
Kay niestabilnym wzrokiem wpatrywał się z przerażeniem na Sasuke, jednak nie poruszył się ani o krok.
- I przegrała tę walkę! - wykrzyczał na całą polanę tuż przed kryjówką, która niegdyś należała do Orochimaru.
- Sakura, którą znam, nigdy by tego nie zrobiła - powiedział z zaostrzonym głosem Kay, nadal próbując wyrwać się bliźniakom.
      Głośny gorzki śmiech wydobył się z krtani Sasuke.
- Ile to lat jej nie widziałeś? - zapytał sarkastycznie. - W ciągu tych cholernych pięciu lat zmieniła się tak, że i ja jej nie poznałem!
      Kay przygryzł dolną wargę i nagle poczuł, jak Uchiha jednym ruchem dłoni powalił go na ziemie, wciskając go w błoto.
- Walcz! Walcz tak, jak i ona walczyła o twoje życie kosztem własnego! Pokaż, że jej ofiara nie poszła na marne! - Ton głosu, jakim mówił w tej chwili Sasuke, drastycznie wzrósł.
- Ona… naprawdę nie żyje? - spytał z niedowierzeniem.
- Nie mówiłbym ci tego, jeśli nadal była wśród nas - odparł chłodno Uchiha. Kłamiąc mu prosto w oczy.
      Paskudne słowa Sasuke cały czas huczały w jego głowie. Faktem było iż, Karin wprowadziła go w temat życia Sakury po jego odejściu wspomniała, że jego żona jest chora, aczkolwiek nigdy nie powiedziała, jak bardzo.  
- Chcę zobaczyć jej ciało - odparł bezbarwnym głosem, stawiając własny warunek. Nie chciał niczego innego, jak zobaczyć ją po raz ostatni. Czuł niewyobrażalną, jakby stracił cząstkę siebie. Zastanawiał się, czy tak się czuła Sakura, gdy przez te kilka lat sądziła, że on nie żyje. On natomiast nigdy wcześniej się tak nie czuł, ponieważ wiedział, że ona toczy swoje w miare normalne życie w Konoha. Aż do tej pory…
- Jej ostatnią prośbą było, bym je spalił. I tak też się stało - odpowiedź, jakiej udzielił, była pozbawiona jakiegokolwiek uczucia.
      By nikt jej już nie znalazł, przeleciało Kay’owi przez myśli. Wiedział, że Sakura, którą sam spotkał, też by tak zrobiła, zwłaszcza ze względu na sytuację.
- A więc i ja mam do ciebie ostatnią prośbę - powiedział, lekko unosząc głowę, by móc spojrzeć w czarne tęczówki Uchihy.
- Nie, nie oszczędzę cię - wtrącił z pogardą Sasuke, nim Kay zdążył powiedzieć, o co mu dokładnie chodzi. Elektryczne iskry, które jeszcze przed chwilą, znajdowały się na jego dłoniach, tym razem przemieniły się w chidori.
- Zabij mnie.
Sasuke otworzył usta, po czym zamknął je z powrotem. Nie sądził, iż Kay okaże się taką odwagą. Kącik jego ust się lekko, powodując iż na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech.
- Z przyjemnością - odparł, zbliżając się do niego i przebijając jego klatkę piersiową na wylot, za pomocą jedynie chidori i własnej ręki.
Krew bryzgnęła na jego twarzy i ubrania, nie omijając również bliźniaków, którzy z lekkim przerażeniem spoglądali na swojego przywódcę.
Będąc tuż przed wejściem do kryjówki, tuż przed nimi zmaterializowała się Kagero. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną i Sasuke jej nie winił. Wściekłość miała wymaloną na twarzy.
- Jest w środku. Cała i zdrowa - powiedział, nim ta zdążyła zaatakować go za to, że odebrał jej córkę na kilka dni. Nie mówiąc nic więcej, wyminął ją.
- Zrobiłeś to czy nie? - wysyczała przez zaciśnięte zęby, próbując powstrzymać  nerwy na wodzy.
- Wystąpiły pewne komplikacje - odparł chłodno.
Jego odpowiedź nie zadowoliła Kagero, która przycisnęła go do ściany.
- Jakie komplikacje?! - krzyknęła poddenerwowana. - I czemu do jasnej cholery jesteś cały we krwi!?
      Ani Satoro, ani Masaru nie zamierzali się wtrącać w kłótnie, gdyż doskonale wiedzieli, że to nie jest dobry pomysł.
- Powiedziałem już, że jest cała i zdrowa - warknął Sasuke i tym razem to  jego ogarniała złość.
- A teraz śpi - powiedział tym samym tonem, próbując nieco uspokoić wybrankę Itachiego.
- Nie uspokoję się, dopóki jej nie zobaczę - powiedziała, ściągając swoje przedramię z szyi Uchihy.
Sasuke przewrócił lakonicznie oczami, a następnie wskazał, by szła przodem.
      Po kilku minutach kruczowłosy otworzył drzwi, za którymi znajdowała się Mayumi. Sasuke wiedział, że przez ostatnie kilka dni jego bratanica dużo czasu spędzała przy naturalnie przykutej do łóżka Sakurze i to też tam właśnie prowadził Kagero, która o niczym nie miała pojęcia.
      Źrenice zielonowłosej rozszerzyły się lekko, widząc, jak jej córka siedzi na łóżku przy kobiecie, którą jeszcze niedawno poznała jako Kage Liścia, zmieniając jej zimny okład. Swe spojrzenie jednak szybko przeniosła na brata Itachi’ego, próbując wyczytać z jego twarzy, co to wszystko ma znaczyć. Poniekąd mogła rozpoznać komplikację, o których wspomniał, ale wszystko inne nie trzymało się całości.
- Yuki - zwróciła się do córki, nie chcąc w tej chwili zadawać Sasuke pytań. Wiedziała, że jeśli będzie chciał, to sam jej o wszystkim powie. Z jego twarzy mogła wyczytać natomiast, że to nie nastąpi tak prędko.
      Dziewczynka, słysząc głos matki, upuściła na ziemię ręcznik, odwracając się w stronę, z której usłyszała tak dobrze znany sobie głos.
      Kagero zabrała Mayumi do osobnego pokoju, bez zadania mu jakiegokolwiek pytania, pomimo iż wiedział, że wraz z ujrzeniem Sakury w jej głowie pojawiło się ich mnóstwo i prawdopodobnie nadal się mnożyły. On natomiast zasiadł na krześle, na którym przesiadywał po kilka godzin dziennie, wpatrując się w śpiącą twarz różowowłosej. Wyciągnął przed siebie dłonie, na których znajdowała się spora ilość krwi Kaya. Po raz pierwszy większość czasu spędził na wpatrywaniu się w swoje własne zakrwawione dłonie zamiast w Haruno.    
      Niespodziewanie ujrzał jak inne dłonie dotykają jego. Zaalarmowany Sasuke podniósł swój wzrok do góry, dostrzegając, jak Sakura spogląda na niego zmartwionym wzrokiem.
- Co się stało? - spytała równie zmartwiona. Jej wzrok błądził po jego ciele za śladami krwi. - To twoja krew? - Jej głos był zaniepokojony. Czuł to.
- Powiedz mi... - zaczął niepewnym głosem. – Nadal go kochasz?
Sakura westchnęła ciężko, nie sądząc, że Sasuke kiedykolwiek zada jej takie pytanie.
- On nie żyje już jakieś pięć lat - powiedziała, chcąc zakończyć ten temat jak najszybciej.
- Odpowiedz - ponaglił ją, zaostrzając ton.
Sasuke zauważył jak Sakura przymyka swoje powieki.
- Tak, nadal jest moim sercu - odpowiedziała, nie otwierając ich.
- Więc przestań, nie przywrócisz go do życia, a jedyne, co robisz, to pogrążasz samą siebie. Jak dziecko, które nie może pogodzić się ze stratą ulubionej zabawki. - Jego ton był ostry, zbyt ostry. Emanujący chłód ogarniał kobiete obok, której oczy otworzyły się gwałtownie.
      Jej reakcja była natychmiastowa. Czym prędzej zrzuciła z siebie kołdry i próbowała wstać, aczkolwiek silne dłonie Sasuke nie umożliwiły jej tego, przyciskając ją ponownie do łóżka.
- A ty niby gdzie się wybierasz? - spytał poważnym tonem.
- Puść mnie - warknęła Sakura. - Chcę stąd wyjść! Nie będę oceniania przez ciebie! Nie przez ciebie! - Nie wiedziała, skąd miała siły, by krzyczeć, jednak wychodziło jej to łatwiej niż przypuszczała.
- Nie tobie mnie oceniać! - krzyczała nadal, szarpiąc się przy tym. Jedynym co udało jej się osiągnąć, to wrócić do pozycji siedzącej.
- Stwierdzam fakty! Nie pozwolę, byś skończyła jak Orochimaru czy też Kabuto, rozumiesz? Twoje życie i tak od dawna wisi na włosku - zaargumentował, równie krzycząc.
      Sakura zaczęła pięśmi uderzać w klatkę piersiową kruczowłosego, chcąc, by przestał ją przytrzymywać. Szarpała się z nim, jednak na marne, bo Sasuke nie zamierzał jej wypuścić. Gdy wszystkie negatywne emocje osiągnęły apogeum, łzy swobodnie spływały po zaczerwienionyh policzkach.

      Mimowolnie i jednocześnie świadomie przyciągnął ją do siebie, a ona nie hamowała łez. Ciepło jego męskich ramion, stanowcze bicie bezkompromisowego serca koiło ją i uspokajało.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya