Akt 13. Blef

 Niespodziewanie usłyszał ogromny huk, dobiegający spośród drzew. Nie zwlekając ani chwili dłużej Kay zerwał się z ziemi i zaczął biec w stronę, z której przed chwilą wydobył się odgłos wybuchu. Tuż po chwili jego oczy ujrzały dym unoszący się nieopodal. Mając złe przeczucia, przyśpieszył tempo, chcąc jak najszybciej znaleźć się w miejscu, w którym, jak przypuszczał, właśnie rozpoczęła się walka. Podczas biegu, w głowie tworzyły mu się przeróżne pytania, które powinien zacząć zadawać sobie o wiele wcześniej, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Będąc coraz bliżej, odgłosy walki wzrastały, a dym i pył wokół niego zagęszczał się.
      W całym zamieszaniu był w stanie dostrzec trzy oddalone od siebie sylwetki. Jednak poprzez dym nie był w stanie rozróżnić, która należy do Sasuke, a która do Naruto, aczkolwiek nie potrzebował dużo, by wiedzieć, która należy do jego żony. Ją rozpoznałby wszędzie i zawsze. Nie chcąc tracić więcej czasu, ruszył w jej stronę, pragnąc czym prędzej znaleźć się przy jej boku.
      Nie spuszczał z niej swego wzroku. Nie mógł uwierzyć, że przez te kilka lat nie zmieniła się nic a nic. Ta sama sylwetka. Nawet z profilu wyglądała tak, jak w nocy cztery lata temu, gdy ją opuszczał. Gdy był zmuszony do opuszczenia jej.
      Już po chwili znajdował się tuż za nią, gdy nagle, ni stąd ni z owąd, stanął twarzą w twarz z Sasuke, który wyciągniętą dłonią trzymał Sakurę za gardło.
- Takeo, co tu robisz? - powiedział z nutką irytacji w swym głosie.
- Kay! - wrzask Naruto, rozległ się po pogorzelisku.
- Kay?! - spytał Uchiha tym razem z wyraźną wściekłością.
      Mąż Sakury nie był zdziwiony złością, jaka ogarnęła Sasuke zwłaszcza, że pogrywał z nim przez kilka ostatnich lat.
- Puść ją!
Kay nie miał czasu i chęci w obecnej chwili na tłumaczenie wszystkiego, gdyż pomimo iż znajdował się przy boku Sasuke z rozkazu, to sądził, że należą mu się wyjaśnienia. Na razie nie pragnął niczego innego oprócz jej bezpieczeństwa.
Sasuke kątem oka spoglądał na Sakurę, która nie była w stanie dostrzec twarzy Takeo ze względu na to, jak ją trzymał. Widział, jak całe ciało kobiety zastygło w bez ruchu i to nie było spowodowane tym, że grozi jej śmierć z jego ręki. Sakura, którą znał, nie stałaby tak, czekając na swój koniec. Sakura, którą znał, powinna walczyć o swoje życie.
- Sasuke, nie rób nic głupiego - wtrącił Naruto, który niebezpiecznie zaczął zbliżać się w jego stronę.
- Powiedz mi, co łączy tę dwójkę? - rzucił chłodnym tonem, spoglądając raz na Sakurę, raz na Takeo, który przez kilka lat był jego najbardziej zaufanym człowiekiem.
- Puść ją! - wrzasnął po raz kolejny Kay. - Zostaw ją w spokoju i rozpraw się ze mną! To ja cię okłamywałem przez tyle lat! Nie ona!
- Ty... żyjesz… - szepnęła ledwie słyszalnym głosem Sakura, gdyż tylko na tyle uścisk Sasuke jej pozwalał, aczkolwiek on jedyny był w stanie ją usłyszeć. Naruto jak i Takeo nie mieli nawet pojęcia, że Sakura się odezwała.
- To raczej ty Naruto nie rób nic głupiego. Jeden ruch i ona nie żyje - powiedział bezuczuciowo, mając świadomość, iż wiedzą, że jest całkowicie poważny.
      W głowie Sasuke zaczęły pojawiać się przeróżne informacje o dawnej przyjaciółce z drużyny siódmej, które przekazali mu bliźniacy kilka dni temu. Już po chwili zdawał sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę jest Takeo.
- Jesteś jej mężem - warknął stwierdzająco rozwścieczony Uchiha. - Upozorowałeś swoją śmierć, by znaleźć się przy moim boku? - Głośny sarkastyczny śmiech wydobył się z jego krtani. - Niech zgadnę, to był pomysł Danzou, by wyciągnąć o mnie jak najwięcej informacji, a później byś mnie zabił, nieprawdaż?
- Coś w tym stylu - odpowiedział poważnym tonem Kay.
- Popełniłeś błąd, Takeo nie, Kay. Przekoczyłeś granicę, za co grozi ci największa kara.
Sasuke spojrzał na Sakurę, która stała tuż obok niego odwrócona do męża i Naruto plecami, po czym odwrócił ją i przyciągnął do siebie, nie ściągając żelaznego uścisku z jej gardła. Nie zrobił tego bez powodu. Chciał, by Takeo dokładnie przyglądał się temu, co zaraz nastąpi.
- Ona żyła przez kilka lat z poczuciem winy i z myślą, że straciła najważniejszą osobę w swoim życiu. Teraz ty poznasz jej ból.
Źrenice Kaya i Naruto rozszerzyły się gwałtownie. Uzumaki, nie tracąc czasu, czym prędzej stworzył Rasangan i zaczął pędzić ku Sasuke.
- Żegnaj, Sakuro - wyszeptał czułym głosem prosto do ucha kobiety, która przymknęła swe powieki, czując co nastąpi za chwilę. Sasuke złożył krótki pocałunek na jej głowie, a następnie kumulując chakrę w swojej dłoni, ścisnął jej gardło, miażdżąc je. Nim jej sylwetka zdążyła zetknąć się z ziemią, Sasuke zniknął w chmurze pyłu.
- Nie! – krzyknęli przeciągle, bezwładnie opadając na ziemię.
      Takeo cały spocony przebudził się z koszmaru. Dłonią złapał się za serce, które biło zdecydowanie zbyt szybko. Czuł, jakby z jego serca spadł ogromny ciężar.
- To tylko koszmar - wyszeptał, cicho pod nosem.
- Czy na pewno?
Źrenice szatyna rozszerzyły się w niedowierzeniu. Sam dopilnował, tuż przed położeniem się spać, by ona siedziała w zamknięciu. Gdy chciał się podnieść i ponownie ją unieruchomić, ta przystawiła mu naostrzone kunai pod szyję.  - A, a, a - powiedziała, machając mu palcem wolnej ręki przed oczyma. - A teraz powiedz mi grzecznie, co łączy cię z Hokage Liścia? - warknęła ostrym tonem, przysuwając jeszcze bardziej kunai do jego skóry.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - odpowiedział bez najmniejszego zawahania. Jego oczy cały czas były wlepione we wściekłe spojrzenie Kagero.
- Nie pieprz! - krzyknęła. - Gdy bełkotałeś przez sen, byłeś zbyt zdesperowany wykrzykując jej imię, jakbyś ją znał. W końcu Takeo nigdy jej nie poznał. Powiedz mi, czy ty się tak w ogóle nazywasz?!
- Kwestionujesz decyzję Sasuke? - spytał bezczelnie.
- Źebyś wiedział. A teraz grzecznie odpowiedz na moje pytanie i przy okazji powiedz mi, gdzie Sasuke zabrał moją córkę!
Takeo kątem oka dostrzegł jak cień tuż za Kagero porusza się w głębi pokoju. Nim się zorientował, tajemnicza postać ogłuszyła kobietę, która runęła jak kłoda tuż obok niego.
- Wstawaj. Nie ma czasu do stracenia - powiedziała Karin, ściągając kaptur z głowy.
- Co ty tu robisz? - spytał zdezorientowany.
- Ratuję ci dupę, jakbyś nie widział.
- Nikt cię nie prosił - odburknął, wstając z łóżka.
- Kilka dni temu spytałeś się, dla kogo szpieguję. I teraz jestem w nastroju na udzielenie ci tej ważnej informacji.
Kay, zaciekawiony tą propozycją zlustrował uważnie sylwetkę Karin.
- Szpieguje od lat dla Sakury.
Zastygł w miejscu, nie mogąc poruszyć się ani o milimetr, kiedy imię jego żony niebezpiecznie huczało w skonsternowanej głowie.
- Od kiedy? - zapytał z obawą. Zdawał sobie sprawę, iż Karin, która znała jego prawdziwą tożsamość, w każdej chwili mogła poinformować Sakurę, że tak naprawdę nie zginął, że żyje i ma się dobrze. Nie wyobrażał sobie reakcji Sakury na te wieści. Wiedział, że w akcie złości zbytnio ponoszą ją nerwy.
- Nie musisz się obawiać, nic jej nie powiadziałam o twojej obecności przy Sasuke. Ją interesował tylko on - odpowiedziała, podkreślając ostatnie słowo. - Chociaż, nie oszykujmy się, gdyby spytała się o osoby pracujące w jego towarzystwie, nie pominęłabym cię.
- Od kiedy?! - powtórzył swoje wcześniejsze pytanie, lecz tym razem o wiele głośniej, z o wiele większą determinacją.
- Od momentu, w którym zakończyła się wojna. Znalazła mnie i, można powiedzieć, przekabaciła, jednak nie żałuję tego.
Kay wiedział, co to oznaczało. Przez dobre dziesięć lat Sakura, cały czas trzymała rękę na pulsie poprzez szpiegostwo Karin. On sam był szpiegiem Liścia, jednak pojawił się w Ame dawno po tym, jak Karin rozstawiła swoje karty.
- Ale jeśli nie chcesz, by Sasuke ją zabił, to musimy wyruszyć od razu - dodała, nie czekając, aż Kay odpowie na jej wcześniejszą wypowiedź. Mężczyzna zmarszczył swe brwi, nie za bardzo rozumiejąc, o czym w tej chwili Karin.
- Rozmawiałem z nim, zanim wyruszył z Yumi, on nie ma zamiaru jej skrzywdzić. Jeśli Sakura zgodzi się na jego ostatnią propozycję, a nie sądzę, by odmówiła, nic jej nie grozi z jego strony - zaargumentował. Gdyby rzeczywiście Sasuke wyruszył na spotkanie z jego żoną z zamiarem pozbawienia ją życia, nie usiedziałby na miejscu.
- Wierz mi, odmówi mu, a jeśli się zgodzi, dziewczynka zginie.
Karin, widząc zdezorientowany wyraz twarzy Kay’a, dodała: - Wszystko wytłumaczę ci po drodze.
- A co z tą dwojką z Liścia? - spytał, ubierając się pośpiesznie w swój bojowy strój i sprawdzając zaopatrzenie kabur.
- Sakura tuż przed opuszczeniem wioski wysłała im jastrzębia. Już dawno są w drodze do domu.
Kay przytaknął.
- Nie sądziłem że zjawisz się bez obstawy, droga hokage – rzucił ironicznie, gdy tylko znalazł się na polanie, którą Sakura wyznaczyła jako miejsce ich spotkania. Nie widział jej, aczkolwiek wyczuwał, że przybyła tuż przed nim. Czuł ją, jej aurę i silną chakre.
- Doskonale powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że ja nie potrzebuje obstawy. Sama świetnie daje sobie radę, co pewnie twoi poplecznicy ci przekazali - odparła, pojawiając się nagle na jednej z grubszych gałęzi, na drzewie graniczącym z polaną i gęstym lasem. Nie zamierzała komentować tego, że nazwał ją Hokage, pomimo iż porzuciła tą funkcję wraz z opuszczeniem wioski. Ze względu na to, że nie była prawomocnie zaprzysiężona jako Siódma, ten tyłuł przejdzie na inną osobę, nawet domyślała się na kogo.
- Powiedz mi, ile się dowiedzieli?
- Wystarczająco dużo bym wiedział, że się zmieniłaś od naszego ostatniego spotkania - odpowiedział tajemniczo, unosząc głowę, by móc spoglądać na nią.
- To, że sześć lat temu uratowałeś mi życie, nic nie oznacza. I nawet nie próbuj mnie tym faktem szantażować, bo to ci się nie uda. - Ton z jakim mówiła, był dość ostry, pozbawiony swojej wcześniejszej słodkiej barwy, z jaką mówiła, gdy miała naście lat.
- Nawet nie zamierzałem - powiedział, splatając ze sobą swoje ręcę. - Mam dla ciebie ostatni warunek. Gdy przystaniesz na niego, wręczę się to czego tak naprawdę prawdę pragniesz.
Sakura prychnęła pod nosem.
- Mogłam się domyślić. A więc czego tak naprawdę chcesz? Bo twoje wcześniejsze zagrania i próba zawarcia tego paktu, do którego i tak nie doszło i coś mam przeczucie nigdy nie dojdzie, była zwykłym blefem. Żądania, jakie wystosowałeś, prowadziły do czegoś innego, czegoś większego, nieprawdaż? - spytała, zasiadając na gałęzi.
Kącik ust kruczowłosego uniósł się lekko.
- Widzę, że również nieco zmądrzałaś - stwierdził, aczkolwiek w tym, co powiedział, nie było żadnego ukrytego sarkazmu ani też ironii.
- Masz rację, wszystko, nawet pierwsza propozycja, jaką wysłałem z zamiarem do Danzou, a która i tak trafiła do ciebie, prowadziła do tego spotkania. Cały czas chciałem ciebie, a raczej twoich umiejętności.
Haruno uważnie przyglądała się dawnemu członkowi drużyny, jednak gdy tylko powiedział ostatnie zdanie, zmarszczyła brwi i przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, do czego on tak naprawdę dąży.   
- Czego ode mnie chcesz, Uchiha? - warknęła, tym razem z nutką złości. Od samego początku przypuszczała, że chce czegoś więcej, niż pokazywał, ale nigdy nie przypuszczałaby, że chce jej umiejętności.
- Chcę, byś kogoś uleczyła.
Tego tym bardziej się nie spodziewała.
Cichy śmiech wydobył się z krtani kobiety. Wiedziała, że nie jest w stanie leczyć nikogo prócz siebie samej z powierzchownych ran, a i to miało widoczne skutki uboczne.
- Tracisz tylko czas - odpowiedziała, wstając z gałęzi i zarzucając na siebie swój płaszcz. Dla niej to spotkanie dobiegło końca. - Nikogo nie uleczę - dodała, po czym wskoczyła na następną gałęź, z zamiarem opuszczenia tego miejsca jak najszybciej. Nie wiedziała, w którym kierunku się uda, jednak do Konohy nie zamierzała wracać, dopóki nie znajdzie leku dla siebie i Tsunade.
      Niespodziewanie tuż przed nią pojawił się Uchiha.
- Śpieszysz się gdzieś? - spytał ze stoickim spokojem.
- Nawet jeżeli dasz mi to, czego chcę, nie uleczę nikogo. Nie masz co na mnie liczyć - powiedziała ostro, wiedząc, że Sasuke jest w stanie zrobić wszystko, by przekonać ją do wyleczenia kogoś.
- Czego się boisz? - zakpił, łapiąc ją za nadgarstek. Sakura pośpiesznie się wyrwała, a następnie odskoczyła do tyłu. Nie minęła sekunda, a w jej dłoniach znajdowały się już noże kunai.
- Niczego - skłamała.
Uchiha uniósł swą dłoń, a następnie pstryknął palcami.
Kunoichi zmarszczyła swe brwi.
- Co...? - zaczęła pytanie, jednak przerwała, gdyż tuż za Sasuke pojawili się dobrze znani jej bliźniacy, a pomiędzy nimi stała sześcioletna dziewczynka.
- Nie chcę byś leczyła mnie, czy też kogoś, kogo ci się nie podoba, jakąś osobę z księgi Bingo. Chcę, byś uleczyła - powiedział, po czym wskazał na nieznaną jej dziewczynkę.
Sakura schowała kunai do kabury, nie spuszczając dziecka z oczu. Uważnie się jej przyglądała. Gdy tylko ją ujrzała - te włosy czarne jak smoła, oczy również tak czarne, aż człowiek może się w nich zatopić – rozpoznała podobieństwo do członka klanu Uchiha, który stał tuż przed nią.
      Sasuke, czytając z twarzy Sakury, parsknął cichym śmiechem pod nosem.
- To córka Itachi’ego, nie moja - wyjaśnił.
- Itachi nie żyje od dziesięciu lat, a ona nie ma więcej niż siedem - odparła z lekką irytacją w swym głosie. Patrząc na tę dziewczynkę, przypomniała sobie, czego pragnęła, gdy była jeszcze głupią, naiwną nastolatką.
- Jako lekarz powinnaś wiedzieć, że istnieje jeszcze metoda in-vitro.
Sakura kątem oka spojrzała na Sasuke.
- Mój brat chciał po sobie kogoś zostawić, jednak nie chciał, by jego dziecko urodziło się w czasie wojny, mając świadomość,  że tej wojny nie przeżyje. Dlatego też zdecydował się z Kagero na ten ruch. Jednak ona od urodzenia nie widzi, klątwa Uchiha dopadła ją szybciej, niż mnie czy mojego brata. Nie tego chciał Itachi.
Haruno, zaczynając rozumieć Sasuke i jego postępowanie, westchnęła ciężko, a następnie podeszła do dziewczynki, cały czas czując na sobie oczy bliźniaków jak i Sasuke.
- Jak masz na imię? - spytała, zniżając się do jej poziomu.
- Mayumi, ale mówią na mnie też Yuuki - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. - To prawda, że pomożesz mi widzieć, moją mamę i wujka, jak i cały świat? - zapytała swym dziecięcym głosem wypełnionym nadzieją, która przytłoczyła Sakurę.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku kunoichi. Nie miała siły odpowiedzieć jej, nie chciała jej ranić i zabierać nadziei, aczkolwiek nie było innego wyboru.
- Chcę zamieć kilka ostatnich słów z Sasuke - powiedziała zaciętym głosem, wycierając rękawem nos.
Bliźniacy jednak nie zniknęli, dopóki kruczowłosy nie dał im pozwolenia na odejście. Jedno skinienie jego głowy wystarczyło, by dwójka jego popleczników zniknęła wraz z jego bratanicą.
- Nie zrobię tego. Nie uleczę jej, gdyż nie jestem w stanie tego zrobić - powiedziała, spoglądając Sasuke prosto w oczy.
Pięści mężczyzny mocno zacisnęły się ze sobą.
- Ale... - zaczęła ponownie. - Jest prawdopodobieństwo, że będę w stanie to zrobić, gdy przekażesz mi informacje i księgi Orochimaru, na których wiesz, że mi zależy.
Głośny śmiech wydobył się z krtani Sasuke.
- Teraz to ty mnie szantażujesz - stwierdził, nadal ze śmiechem.
Sakura pokiwała tylko głową z dezaprobatą.
- Nie rozumiesz - stwierdziła, a następnie zaczęła ściągąć rękawiczki ze swoich dłoni i  już po chwili biła od niej fioletowa chakra.
- Nie jestem lekarzem, bo nie potrafię już leczyć innych i nie przez jakąś traumę. Tylko przez to – powiedziała z podniesionym głosem, pokazując mu swoje ręcę. - Moja chakra zmieszała się w niewyjaśniony sposób z lisią chakrą Naruto. Nie jestem w stanie wyleczyć nikogo, gdyż zabijam tę osobę a  wątpię, byś chciał stracić córkę Itachiego! Nie jestem już nawet Hokage, bo nie chcę, by ludzie bali się, że coś im zrobię!
- Suigetsu nie zabiłaś! - zaargumentował wściekły Sasuke. Nie tak miało się to potoczyć.
- Wtedy ledwo, co go dotknęłam! Jedynie pozbawiłam go przytomności, a swój długi pobyt w szpitalu zawdzięczał tylko i wyłącznie sobie, gdyż chciał się ze mną spotkać i dowiedzieć, jakim sposobem jeszcze żyję! - wrzasnęła. - Jedyną moją szansą na powrót do normalności są zapiski Orochimaru.
Nie widząc czemu zeskoczyła z drzewa, a następnie upadła kolanami na polanie. Czuła, jak jej ciało ogarnia wyczerpanie. Dłonią zakryła swoje usta, nie chcąc, by Sasuke dostrzegł jak z jej ust wydobywa się krew, aczkolwiek to nie pomogło. Zauważył.
      Tuż po chwili Sasuke odciągnął jej dłoń od ust, a następnie przygwoździł ją do ziemi, siadając na nią okrakiem. Mogła z nim walczyć, mogła go zrzucić z siebie jednym ruchem, aczkolwiek tego nie zrobiła, była już tak bardzo tym wszystkim zmęczona.
- Kagero miała rację - powiedział ze złością. - Jesteś chora.
Sakura odwróciła swój wzrok, nie chcąc patrzeć już na niego. Nie po tym, jak poznał jej słabość.
- Jak bardzo? - zapytał, aczkolwiek nie zmuszał jej, by na niego spojrzała. Milczała.
- Jak bardzo?! - krzyknął, zdając sobie sprawę, że właśnie umiera jego szansa na przywrócenie wzroku jego bratanicy i nie tylko. Zawsze wydawało mu się, że Sakura pożyje najdłużej z byłej drużyny Siódmej.
- Potrzebuję tych informacji, które posiadasz o tym, co robił Orochimaru. To jest moja, Tsunade a także Mayumi ostatnia szansa. Chociaż za kilka lat ktoś może będzie w stanie przywrócić jej wzrok.
Sasuke walnął zaciśnięta pięścią w ziemię tuż obok głowy Sakury.

- Kłamałem. Wszystko zostało zniszczone dawno temu.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya