Akt 12. Zagranie tchórza

Takeo spoglądał z niedowierzeniem na Sasuke.
- Chcesz ją uprowadzić? - zapytał z przerażeniem. Gdy pół godziny temu został poinformowany, że pomimo późnej pory nocnej ma stawić się w trybie natychmiastowym w biurze Uchihy, nie spodziewał się, że ten zakomunikuje coś takiego.
- Uprowadzenie to zbyt wielkie słowo - stwierdził Sasuke, cały czas wpatrując się w mężczyznę, który siedział naprzeciwko niego. - Ja zamierzam ją jedynie zabrać ze sobą.
- Wbrew jej woli! - zaargumentował poważnym tonem Takeo. - Pomyślałeś nad tym, co Kagero może zrobić, gdy się dowie, że zabrałeś jej córkę bez jej wiedzy?
Wiedział, że w tej chwili ponoszą go emocje, ale nie potrafił inaczej.
      Sasuke znużony przewrócił oczami.
- Nie dramatyzuj - odparł lakonicznie.
- Dobrze wiemy, że gdy się dowie, to nie zawaha się ciebie zabić!
Kącik ust potomka klanu Uchiha uniósł się delikatnie.
- I tu pojawia się twoje zadanie.
Takeo uważnie zlustrował kruczowłosego, czekając na dalsze wytyczne, które, miał przeczucie, i tak mu się nie spodobają.
- Masz godzinę na zebranie odpowiedniego oddziału, by złapać Kagero i trzymać ją pod kluczem do momentu mojego powrotu z Mayumi.
Źrenice szatyna rozszerzyły się lekko.
- Chcesz, żebym ją uwięził? - spytał, ponownie niedowierzając.
- Najprościej mówiąc? Tak - odpowiedział, opierając się wygodnie o swój fotel. - A ja w tym czasie zajmę się Mayumi. I radzę nie kwestionować mojej decyzji, Takeo - dodał, zaostrzając ton wypowiedzi przy ostatnich słowach.
      Takeo zacisnął pięści, lecz nie odpowiedział, tylko odwrócił się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, gdy nagle zatrzymał go głos Uchihy.
- Podczas mojej nieobecności miej również oko na tą dwójkę z Konohy. Mogą zacząć coś kombinować. Na Karin także.
      Shinobi przystanął w miejscu, gdy tylko usłyszał imię czerwonowłosej kunoichi, gdyż ona w porównaniu do ninja z Liścia, nie powinna być obserwowana. Chociaż Takeo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż kobieta jest szpiegiem dla kogoś innego, tylko jeszcze nie rozgryzł dla kogo, to wiedział, że jak do tej pory Uchiha nie miał podstaw do tego, by trzymać ją krótko. W pewnym sensie Takeo również obawiał się, że po Karin to on będzie następny.
- Karin? - spytał zdziwiony, spoglądając na kruczowłosego przez ramię.
- Mam dziwne wrażenie, że coś kombinuje.
Takeo zmarszczył lekko brwi, ukazując tym samym Sasuke swoje zdziwienie.
- Czy to trochę nie za mało, by zostawiać ją z ogonem? - spytał.
- Nie - odparł bez wahania.
      Od kilku godzin nie spuszczał z oczu domu, w którym użędowała w tej chwili obecna Hokage Liścia. Naruto zdawał sobie sprawę, iż jego znajoma zaczęła go unikać, tuż po swojej rozmowie z wysłannikami dawnego członka ich drużyny. Pomimo iż Haruno zawsze miała przygotowane wytłumaczenie, wiedział, że coś się święci, wręcz czuł to we własnych kościach. Kilkanaście minut temu słońce zaszło za budynkami Konohy, a ciemna kurtyna okryła niebo.
W domu Sakury wszystkie światła były zgaszone i nie zmieniło się to także, gdy zakapturzona sylwetka wymknęła się przez frontowe drzwi.
      Naruto pośpiesznie ruszył za, jak mniemał, przyjaciółką, której wyraźnie gdzieś się śpieszyło. Podążał za nią niczym niewidzialny cień, jednak ku jego zdziwieniu, kobieta, prócz owinięcia się szczelnym płaszczem, nie ukrywała się w ciemnych uliczkach, tylko szła szybkim krokiem po głównej ulicy Konohy. W momencie, gdy kobieta zbliżała się do głównej bramy, która prowadziła tuż po za wioskę liścia, Uzumaki nie wytrzymał. Jego tempo gwałtownie zwiększyło się, a następnie chwycił kobietę za ramiona, przerzucił ją przez ramię prosto na ziemię, przygwożdżając ją swym ciężarem ciała.
      Gdy tylko lazurowe tęczówki Naruto ujrzały twarz kobiety, jego źrenice rozszerzyły się w niedowierzeniu.
- Hinata? - spytał chwiejnym głosem.
      Hyuuga nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Jej wzrok był wbity w niedaleko stojącą ławkę.
- Opuściła wioskę w samo południe wraz z poplecznikami Sasuke - powiedziała przyciszonym głosem, chcąc udzielić Naruto odpowiedzi, nim ten zacznie zadawać jej kłopotliwe pytania.
      Gdy z samego ranka w swoim progu ujrzała Haruno, nie za bardzo rozumiała, tej jej nagłej, niezapowiedzianej wizyty, aczkolwiek pomimo nieporozumień pomiędzy nimi, nie była w stanie jej odmówić. Prośba była zbyt szlachetna i kryło się zbyt wiele.
- Tym samym abdykowała ze swojej funkcji jako Hokage - dodała tym samym tonem. Hinata czuła, jak dłonie Naruto zakleszczają się jeszcze bardziej na jej ramionach.
- Czemu ze wszystkich osób to ty ją kryłaś?! - wrzasnął po chwili, zdając sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji.
Hyuuga przygryzła dolną wargę.
- Wiem, co chce zrobić. I popieram ją w tym - odparła ze stoickim spokojem, udzielając mu jak najmniej informacji. - Jeśli chcesz poznać więcej informacji, musisz trochę poczekać, gdyż jej plany ujawnię dopiero jutro, gdy Oda pojawi się w wiosce - dodała, gdy kątem oka ujrzała wściekły wyraz twarzy Naruto.
- Ty powinnaś wiedzieć najlepiej ze wszystkich, że nie jestem osobą cierpliwą i nie będę czekał do jutra - warknął ze zdenerwowaniem, a następnie poderwał się na nogi z zamiarem opuszczenia Konohy.
- Nie tak szybko – krzyknęła Hinata tuż za nim.
      Nim Naruto zdążył się zorientować, jego ciało zostało oplecione cieńkimi nićmi, przez które nieustannie przepływała chakra kunoichi.
- Żartujesz sobie, Hinata?! - wrzasnął. - Puść mnie!
Kobieta jednak ignorowała wrzaski kochanka, skupiając się tylko i wyłącznie na pieczęci, jaką zamierzała na nim założyć. Wiedziała, że musi zrobić to szybko, gdyż osoba na poziomie Naruto łatwo może się wyrwać z nici.
      Dłonie Hinaty w zastraszajaco szybkim tępie spotykały i oddalały się od siebie, tworząc przeróżne znaki. Po chwili kobieta z zamkniętymi oczami przyłożyła dwa palce z prawej ręki do jednej z nici, które oplatały Uzumakiego.
- Wybacz mi - szepnęła, gdy tylko jej oczy ponownie się otworzyły.
      Naruto spoglądał na nią, nie wierząc, że użyła na nim tego samego jutsu, które użyto na Sakurze, gdy znajdowała się w więzieniu Konohy nie tak dawno.
- Anuluj to! - wrzasnął, krocząc ku niej.
- Obiecałam jej, że zatrzymam cię w wiosce tak długo, jak tylko to będzie możliwe - odparła upartym tonem, lecz po jej policzku spłynęła łza.
- Czemu do jasnej cholery tak zależy jej, bym tu został!? Miała mi wszystko mówić, jeśli chodzi o…
- Ponieważ ona umiera! - odkrzyknęła z płaczem, przyrywając mu, jednak szybko zakryła dłońmi swe usta.
- Co powiedziałaś?
Przez chwilę czuł się, jakby ktoś właśnie wbił mu nóż prosto w plecy. Istne zagranie tchórza.
- Ona umiera… - powiedziała, opadając kolanami na ziemie. - Ta chakra nie jest jedynie trucizną dla wszystkich, których dotknie, lecz również dla niej samej.
      Naruto przez chwilę otwierał kilka razy swe usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak z jego ust nie wydobyło się nic. Zaciśniętą pięścią uderzył w najbliższe drzewo. Wiedział już, czemu Sakura nie chciała mu nic powiedzieć, nie chciała by on sam się obwiniał za jej stan zdrowia, ale mimo wszystko, to jest jego wina. I on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nagle wszystkie części układanki zaczęły scalać się ze sobą, tworząc idealny obraz.
Przywrócenie do życia Kaya prawdopodobnie było ostatnim jej życzeniem przed śmiercią. Wybudzenie Tsunade z jej wieloletniej śpiączki mogłoby jakoś powstrzymać rozpowszechnianie się trucizny po jej ciele.
Jedynym brakującym kawałkiem w tej chwili, był Sasuke. Naruto nie wiedział, gdzie jego może wkleić do całego obrazu z ostatnich lat.
- Po co jest jej potrzebny Sasuke? - szepnął, zasiadając na ziemi tuż obok Hinaty. Nie wierzył w to, co właśnie się wydarzyło i w to, czego się dowiedział. Miał nadzieję, że zaraz obudzi się z tego koszmaru, jednak nawet szczypanie w przedramię nic nie pomogło.
      Hinata westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że nie może ze wszystkim czekać do jutrzejszego dnia, gdyż Naruto nie odpuści nawet jej. I Sakura również doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

- Sasuke jest ostatnią nadzieją na jej całkowite uzdrowienie...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya