92. Zwrot wydarzeń

        Blady świt. Słońce leniwie wznosiło się z nad długiej linii horyzontalnej, zaczynając rzucać ciepłe jesienne promienie na wioskę ukrytą w liściach. Rośliny poraz kolejny zaczęły budzić się ze swojego snu. Jednak nie tylko one; kilkanaście minut temu również kruczowłosy się zbudził. Siedział właśnie w samej bieliźnie na krańcu łóżka. Ziewnął szeroko, po czym dłonią przetarł twarz. Mimo, iż już nie jeden raz wstawał o tak wczesnej porze, to wczorajszy ślub, jak i późniejsze wesele, dał o sobie znać. Przeczesał swe gęste krucze włosy. Skierował hebanowe tęczówki w stronę zegara. Miał jeszcze niecałą godzinę, do rozpoczęcia kolejnej misji ze swoją drużyną. Przez ramię spojrzał na żonę pogrążoną w swym śnie jak i Daisuke, który kolejną noc spędził w ich łóżku. Widocznie coraz bardziej przyzwyczajał się do spania z rodzicami, niż w swoim łóżeczku. Wstał z łóżka i, biorąc odpowiednia ubrania, skierował się w stronę łazienki. Wszedł pod chłodny strumiń wody, jaki wydobywał się z prysznicowej baterii. Musi zmyć z siebie brudy wczorajszego dnia. Po kilkunastu minutach zakręcił kurki, które skutecznie zablokowały przepływ krystalicznej cieczy. Wytarł się w puchowy ręcznik, po czym założył na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Wyszedł z łazienki, wpuszczając do pomieszczenia przyjemny chłód. Karymi tęczówkami dostrzegł syna, bawiącego się małą poduszką, na której jeszcze kilka minut temu spał sobie smacznie. Sasuke przekręcił oczami, po raz kolejny spoglądając na czarne wskazówki zegara. Nie ma szans by o tej porze Daisuke jeszcze raz zasnął. Z resztą jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, by chciało mu się spać. Podszedł w stronę łożka, biorąc syna na ręce.
Musiałeś się akurat teraz obudzić?’ Zapytał cicho mimo, iż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że odpowiedzi nie dostanie. Za kilka minut musi wychodzić, by spotkać się z trójką młodych genninów o czasie. Nie ma innego wyboru, musi obudzić żonę, czego akurat nie chciał robić. ‘Sakura.’ Powiedział nieco głośniej, zbliżając się do różowowłosej. Położył swą dłoń na jej ramieniu, trzęsąc nim lekko. Kunoichi przewróciła się na plecy. Jasne powieki zaczęły drgać, ukazając jej szmaragdowe tęczówki. Podniosła się na łokciach do góry.
Co jest?’ Zapytała, przymróżonymi oczami, ziewając po chwili.
Obudził się.’ Powiedział, wskazując na Daisuke. Kobieta zamruga kilka razy niemrawo. Gdy jej wzrok doszedł do normalności, przeczesała włosy, siadając na łóżku.
Daj mi go.’ Odparła, wyciągając ręce ku nim. Wzięła syna, sadzając go koło siebie. Tym razem to ona spojrzała w stronę zegara. ‘O której wychodzisz?’ Spytała, lustrując uważnie jego sylwetkę, przy pakowaniu ekwipunku.
Za dziesięć minut.’ Odparł, wyciągając shurikeny i kunai’e z górnej szuflady w szafie. Wstała z łóżka, zakładając na siebie biały szlafrok. Oparła się o metalowe poręcze łóżka.
Jak wrócisz coś Ci powiem.’ Powiedziała, lekko przygryzając swą dolną wargę.
Mów teraz.’ Wtrącił, zamykając plecak.
Nie, porozmawiamy jak wrócisz za kilka dni. Ta rozmowa nie jest na dziesięć minut.’ Odpowiedziała, spokojnym tonem. Kruczowłosy odwrócił się, spoglądając w jej zielone tęczówki. Przytaknął, zgadzając się z tym, co powiedziała, mimo, iż był bardzo ciekawy tego, co ma zamar mu powiedzieć. ‘To nic ważnego.’ Dopowiedziała, widząc wyraz jego twarzy. Nie chciała go martwić przed misją, czy też cokolwiek wspominać dotyczącego dziecka, jakie nosi w swym ciele. Podeszła do niego, przytulając go od tyłu. ‘Uważaj na siebie.’ Szepnęła czule w jego stronę.
Nie martw się. To misja rangi C, chociaż według mnie Naruto był zbyt pobłażliwy dla nich.’ Odparł, odwracając ją do siebie twarzą. Ujął jej twarz w swe dłonie, gładząc kciukami jej policzki. Nagle dziecięcy głos rozszedł się po całej sypialni.
Mama...’ Zawołał idąc na czworakach na drugi koniec łóżka. Kącik ust różowowłosej uniósł się lekko ku górze. Odwróciła wzrok w stronę syna.
Ktoś tu domaga się śniadania.’ Powiedziała, kładąc swe rozgrzane dłonie na jego rękach, po czym ściągła je ze swojej twarzy i skierowała się w stronę Daisuke, którego od razu wzięła na ręce. Chłopczyk nie był zbyt ciężki, więc noszenie go nie robiło jej większego problemu, przynajmniej jak na razie. Dobrze byłoby, gdy za jakiś czas, zaczął chodzić, jednak na to on musi być gotowy, a także tego chcieć.     Stała z synem we framudze drzwi, wpatrując się w męża, który właśnie miał zamiar opuścić ich wspólny dom. Gdy zakładał plecak, posłała mu ciepłe spojrzenie. Swą dłoń skierował na mosiężną klamkę i nacisnął.
Wrócę za góra pięć dni.’ Rzucił przez ramię, przechodząc przez drewniany próg.
Pomachaj tacie.’ Powiedziała spokojnie, chwytając Daisuke za jego drobną raczkę i machając ją na dowidzenia. Nie wiedząc czemu, Sakura odczuwała pewnego rodzaju niepokój w sercu. Miała złe przeczucia. Ale czego tu się bać po zwykłej misji, przeznaczonej dla genninów, której na celu było podszkolenie najmłodszych shinobi Konohy? Westchnęła ciężko, odganiając od siebie złe myśli. ‘No co? Zjemy, ubierzemy się i pójdziemy się przejść, co mały?’ Spytała weselszym tonem, kierując się z Daisuke w stronę kuchni.
       
        Dni mijały spokojnie w swoim zwyczajnym tempie. Ranek, popołudnie, wieczór, noc, kolejny ranek i tak w kółko. Tego dnia różowowłosa siedziała w swoim szpitalnym gabinecie. Przyszła tu kilka godzin temu powypełniać dokumenty i by nie zaniedbać swych pacjentów, jak i obowiązków. Syna przyniosła ze sobą. Z resztą nie chciała podrzucać go żadnej z przyjaciółek. Hinata miała dość do roboty z własnymi dziećmi, a Ino nie chciała przeszkadzać w pierwszych dniach jej małżeństwa. Jednak w tej chwili to jedna z pielęgniarek jej pomagała. Wolno wstała ze swojego obrotowego fotela.
Akio, idę na obchód. Gdyby był z nim jakiś problem, będę na pierwszym piętrze.’ Powiedziała swym spokojnym tonem. Brunetka przytaknęła, po czym obdarzyła ją czułym uśmiechem.
        Chodziła od Sali do Sali, sprawdzając stan zdrowa pacjentów, którymi się opiekowała. Większości stan nie był  poważny, lekkie obrażenia nie zagrażając ich życiu. Jednk byli także tacy, których siły witalne zaczynały opuszczać. Ich żywot zbliżał się ku końcowi. To właśnie z nimi, ze starszymi ludźmi, spędzała najwięcej czasu. Nie tylko na badaniach, lecz także zwykłych pogawędkach, umilając im tym samym czas. Niewiadomo ile godzin czy dni im już zostało. Niespodziewanie drzwi do jednej z Sali rozsunęły się cicho. Uchiha odwróciła się za siebie.
Ino? Co ty tu robisz?’ Spytała, żegnając się gestem dłoni z jedną staruszką.
O to samo mogłabym zapytać  ciebie.’ Odparła, wychodząc z Uchihą z Sali. Zielonooka oparła się o chłodną ścianę, spoglądając swymi oczami na przyjaciółkę. ‘Czujesz się już lepiej?’
Tak. Poranne mdłości już się zmiejszyły, ale znowu zaczynam przybierać na wadze.’ Odpowiedziała ze śmiechem w głosie.
No niedługo już zacznie Ci widać brzuszek.’ Powiedziała z uśmiechem. ‘Rozmawiałaś już z Sasuke o ciąży?’ Dodała.
Zrobię to, jak wróci. Powiedziałam mu już, że chcę z nim o czymś porozmawiać.’ Jej ton był spokojny. Zresztą teraz odliczała już czas do jego powrotu i konwersacji jaką mają odbyć, gdy tylko jej mąż  wróci. ‘A jak tam pierwsze dni małżeństwa, coś ostatnio ani ciebie, ani Suigetsu nie było widać w wiosce.’ Powiedziała ciekawskim głosem. Spoglądając na nią zaczepnie. Hozuki zaśmiała się pod nosem.
Nie bądź taka ciekawska.’ Odparła, wystawiając w jej stronę język. Tym razem to śmiech wydobył się z krtani zielonookiej. Niespodziewanie z niedalekiego korytarza, który łączył się z głównym holem, zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. W szpitalu zaczęło tworzyć się zamieszanie. Sakura zmarszczyła swe brwi, widząc jak kilka pielęgniarek przebiega koło niej, z tacami pełnymi leków i bandażami.
Co się dzieje?’ Zapytała zdekoncentrowana blondynka. Nie wiedząc kiedy, obie rzuciły się do biegu za pielęgniarkami. Kierowały się w stronę sal operacyjnych. Kunoichi rzuciły sobie niezrozumiałe spojrzenia, lecz nie przestawały biec. Nagle przed jedną z sal, silne męskie ramie, złapało różowowłosą w pasie, nie pozwalając jej wbiec do pomieszczenia znajdującego się za dwuskrzydłowymi drzwiami. Ino również przystanęła. Obie spojrzały w stronę shinobi.
Shikamaru, co się dzieje?’ Zapytała Sakura spokojnym jak na ową sytuację tonem.
Nie powinnaś tam teraz wchodzić.’ Odpowiedział poważnym, aczkolwiek przyciszonym głosem. Ino zmarszczyła swe brwi. Doskonale znała ten jego ton głosu, nigdy nie kryło się za nim nic dobrego. Uchiha mimo wszystko otworzyła. Otworzyła drzwi i weszła na salę operacyjną, a tuż za nią blondynka. Nara nie zatrzymywał ich- wiedział, że nic je nie powstrzyma przed przejściem przez szpitalne drzwi.    
        Tłum medyków zgromadził się w okół stołu operacyjnego. Kunoichi nie widziały jeszcze, kto się na nim znajduje. Nagle jedna z pielęgniarek, odeszła na chwilę od stołu, ukazyjąc kawałek sylwetki nieprzytomnego mężczyzny. Jego ręka była niemalże zmiażdżona, kość przedramienia przebijała skórę. Na dodatek szkarłatna ciecz skapywała co chwilę na białe kafelki, które pokrywały całe pomieszczenie. Oczy Sakury rozszerzyły się gwałtownie, a źrenice zadrżały z przerażenia. Jednak szybko się opamiętała. Z kieszeni białego fartucha, wyciągnęła gumkę, którą po chwili związała różowe włosy do góry, a następnie pośpiesznie podeszła do stołu operacyjnego. W jej dłoniach od razu pojawiła się zielona chakra, kiedy kładła je na klatkę piersiową męża. Po chwili po jej przeciwległej stronie, stanęła Ino z takim samym zaciętym wyrazem twarzy, co jej przyjaciólki.

Sakura, nie powinnaś...’ Zaczęła niepewnie Hozuki, skupiając się na przepływie swojej chakry. Jej dłonie znajdowały się w zupełnie innym miejscu niż jej przyjaciółki. Trzymała je na twarzy, a dokładniej mówiąc na oczach Uchihy. To  to miejsce było najbardziej uszkodzone. Nerwy naderwane. ‘...jednak, jeśli będziesz się źle czuć, powiedz.’ Dokończyła, zerkając na nią kątem oka. Sakura przytaknęła, cały czas wpatrując się w rany na klatce piersiowej, jednak po chwili przeniosła swe dłonie na zdewastowaną rękę kruczowłosego. Inni medycy również pomagali, gdyż chakra jednej osoby zdecydowanie by nie wystarczyła przy tego typu obrażenia. Uchiha nie wiedziała, co dokładnie się wydarzyło, ani czy podobny los spotkał trójkę genninów, w duchu modliła się o to, by los napisał im inny scenariusz niż Sasuke. Westchnęła. Zwiększyła przepływ jej swej energii, lecząc wewnętrzne tkanki w przedramieniu ukochanego, krok po kroku. Niespodziewanie przed jej oczami pojawiły się mroczki. Wstrząsnęła głową, chcąc by zniknęły, lecz one się nasiliły jeszcze bardziej. Wszystko, na co w tej chwili patrzyła, zaczęło jej się troić a nawet czworzyć w oczach. Oderwała swe dłonie od ciała męża, łapiąc się jedną z nich za swoją skroń. W uszach słyszała zwykły szum, zamiast pytań medyków, czy nic jej nie jest. Niespodziewanie jej wątłe ciało, opadło bezwładnie w ramiona jednej z pielegniarek.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya