Trójka
shinobi z maskami ANBU na twarzy zmierzała właśnie w stronę
wioski Liścia. Ich tęczówki już dostrzegały dwie duże
ościeżnice, które były wejściem do Konohy. Nie było ich ponad
miesiąc a mieli wrócić po trzech tygodnia, jednak wstępne
założenia nie sprawdziły się i dzięki pewnym komplikacją musili
przedłużyć swą misję, co im się nie za bardzo podobało.
Zwłaszcze jednemu z nich. Jeszcze kilka minut a będą w domu.
Nareszcie. Nieco spokojniejszym tempem przekroczyli bramę wioski, po
czym zatrzymali się przy butce w której znajdowała się dobrze im
znana dwójka chuninów. Kotetsu widząc ich zaczął szybko grzebać
w jakiś rzeczach z tyłu. Suigetsu wyciągnął z jednej ze swych
kieszeni zwój i wręczył go Izumo.
‘Oddajcie
to Naruto.’ Powiedział chłodno Uchiha, po czym cała trójka
zaczęła kierować się w stronę centrum wioski.
‘Czekajcie!’
Krzyknął jeden z chuninów. Spojrzeli na nich przez ramię.
‘Co
jest?’ Zapytał Juugo. Szczerze mówiąc to chciał już być w
domu, rozkoszując się gorącą kąpielą jak i spokojnym snem w
ciepłym łóżku, zresztą nie był sam.
‘Sasuke
chodź tu. Mamy coś dla ciebie.’ Dodał Kotetsu. Kruczowłosy
westchnął i zrobił kilka kroków w ich stronę. Nagle tuż przed
swoją twarzą dostrzegł duży bukiet kwiatów. Zamrugał kilka razy
oczami.
‘Ej
Kotetsu nie oświadczaj się mu bo Sakura będzie wściekła!’
Krzyknął Hozuki z rozbawieniem.
‘Bardzo
śmieszne.’ Warknął w jego stronę. ‘A dobrze że wspomniałeś
o Sakurze, bo to właśnie dla niej.’ Odparł. ‘Hokage codziennie
przynosił tu nowy bukiet kwiatów, od momentu kiedy urodziła.
Stwierdził że może to pomoże Ci w jej udobruchać.’ Powiedział
drapiąc się po głowię.
‘Urodziła?!’
Zapytał ze zdziwieniem, przejeżdzająć dłonią po twarzy.
‘Masz
syna, dzisiaj wrócili ze szpitala.’ Wtrącił Izumo. Sasuke
odchylił lekko swą głowę do tyłu a drobne krople niespodziewanie
zaczęły pojawiać się na jego twarzy. Zaczęło kropić, spokojny
letni deszczyk. Przymknął powieki a na jego ustach pojawił się
uśmiech zadowolenia. Miał syna! Chciał skakać, cieszyć się,
lecz wiedział że od razu uznaliby go za wariata. Nie wiedział czy
się śmiać czy płakać, bo dobrze wiedział że Sakura
prawdopodobnie nie jest zadowolona z jego nie obecności przy
porodzie. Nagle poczuł jak ktoś łapie go za ramię. Kątem oka
spojrzał na tą osobę. Był nim Suigetsu.
‘Ona
Cię zabiję.’ Powiedział, nieco przerażonym głosem.
‘Myślisz
że nie zdaję sobie z tego sprawy?’ Zapytał z sarkazmem, po czym
chwycił za bukiet czerwonych róż i zaczęł kierować się w
stronę domu. Przydadzą
się. Tylko czy wystarczą? Spytał
sam siebie w myślach.
‘A
i Hokage kazał przekazać że wisisz mu kasę za te wszystkie
bukiety które na ciebie czekały i więdły!’ Krzykneli obaj
chunini. Uchiha tylko machnął dłonią. Teraz liczył się jego
powrót do domu i spotkanie z wściekłą żoną. Klnął pod nosem
na samego siebie, mimo iż wiedział że termin dopiero miał być za
parę dni, to i tak powinien się pośpieszyć a nie szukać jakiegoś
zwoju i spotykać się z Kazekage. Hozuki wraz z Juugo szli tuż za
nim. Po chwili jednak brązowowłosy skręcił w jedną z bocznych
uliczek, natomiast Suigetsu przyśpieszył swego kroku, równając
się z Uchihą.
‘A
ty gdzie?’ Zapytał, spoglądając na niego kątem oka.
‘Skoro
Sakura urodziła, to pewnie Ino jest u was a ja nie mam kluczy.’
Odpowiedział wkładając ręce do kieszeni. Sasuke prychnął pod
nosem. Szli w ciszy i spokoju w stronę nowego domu kruczowłosego, a
łagodne krople deszczu spadały ze sklepienia. Uchiha kątem oka
spoglądał na róże i uświadomił sobie że będzie musiał je
wręczyć żonie publicznie, co nie za bardzo przypadło mu do gustu.
W
niedalekim domu, oddalonym zaledwie o parę ulic znajdowała się
nowa matka wraz ze swoją pociechą jak i gośćmi którzy przyszli
ją odwiedzić tego otóż dnia. Nie miała im za złe. Cieszyła się
z ich przybycia, lepsze to niż siedzenie samemu w dużej posiadłości
z małym dzieckim. Yamanaka właśnie urzędowała wraz z żoną
Hokage w kuchni chcąc przygotować jakiś wspólny posiłek na
dzisiejszy wieczór. Natomiast Uzumaki wraz ze swymi dziećmi
siedzieli w salonie, towarzysząc Sakurze. Mała blondyneczka nie
odstępowywała swej cioci ani na krok, była zbyt zachwycona małym
zawiniątkiem które znajdowało się niedaleko. W tym samym czasie
jej młodszy brat siłował się z dłonią ojca, nie przejmując się
niczym innym.
‘A
mogę się z nim pobawić?’ Spytała wesoło Sui, dotykając
delikatnie lekko niebieskiego becika.
‘Jeszcze
nie teraz.’ Odpowiedziała różowowłosa z uśmiechem na co
dziewczynka zrobiła grymas na twarzy. ‘Narazie jest za mały i
śpi, ale za jakiś czas będziesz się z nim bawić, dobrze?’
Zapytała widząc jej minę. Mała Uzumaki przytaknęła ciesząc się
na tą wiadomość a jej białe oczka zalśniły się widząc jak
mały ziewnął. Nagle usłyszeli trzaśnięcie drzwami. Sui czym
prędzej pobiegła w podskokach w stronę przedsionka.
‘Wujek!
Dzidziuś jest!’ Krzyknęła radośnie łapiąc się nogi Uchihy.
Sakura słysząc co powiedziała zmarszczyła niebezpiecznie brwi,
kierując swój wzrok w stronę łuku, gdzie zaraz powinien stanąć
jej mąż. I tak też się stało a tuż obok niego ujrzała
Suigetsu. Naruto widząc wzrok przyjaciółki postanowił jak
najszybciej się ulotnić z pokoju, zabrał na ręce Minato i
skierował się w stronę kuchni.
‘Chodź.
Ino robi z Hinatą obiad. Nie przeszkadzajmy im.’ Powiedział w
stronę Hozuki’ego, na co ten od razu przytaknął. Nie chciał
zostać wmieszany w to co zaraz będzie miało miejse w salonie.
‘Sui, chodź.’ Dodał w stronę córki. Lecz ta pokręciła
głową.
‘Zostanę
z dzidziusiem.’ Odparła, podbiegając tym razem w stronę kunoichi
i siadając tuż obok niej na kanapie. Naruto nie chcąc tracić
więcej czasu wszedł do kuchni wraz z Suigetsu. Kobieta fuknęła
coś pod nosem i odwróciła się w stronę dzieci.
‘Róże
możesz od razu wyrzucić, nie podobają mi się. Ze względu na to
że pada będę łagodna, śpisz na kanapie a nie na wycieraczce,’
Powiedziała. Sasuke ściągnał brwi i podrapał sie po głowie.
‘Sakura...’
Zaczął niepewnie, jednak ona nie zareagowała. Westchnął ciężko,
po czym zaczął kierować się w jej stronę. Nie spojrzała na
niego ponownie, lecz poczuła jak swymi rękami obejmuje jej ciało a
brodę kładzie na jej ramieniu. ‘Przepraszam.’ Szepnął cicho
do jej ucha. Jego tęczówki spoczęły na dziecku, które spało w
beciku tuż obok nich. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę, by go
dotknąć. ‘Nasz syn.’ Dodał z dumą w głosie.
‘Jak
narazie to mój syn, ja go nosiłam przez dziewięc miesięcy w
brzuchu a ty nawet nie raczyłeś zjawić się przy porodzie. Mimo iż
obiecałeś.’ Wypomniała mu z pretensjami, on tylko westchnął.
Wiedział że z nią kłótnia nigdy nie była łatwa.
‘Przeprosiłem.’
Syknął.
‘Nie
wystarczająco.’ Odparła, zakładając ręce na klatkę piersiową.
Nadal nie spojrzała w jego oczy. Sasuke wiedział do czego to
wszystko zmierza, znowu pójdą na ugodę, przy której ona zyska a
on straci.
‘Słucham.’
Powiedział.
‘Od
paru miesięcy praktycznie nie ma Cię w domu, wracasz z jednej misji
a po dwóch, trzech dniach wyruszasz znowu. Przy takim trybie życia
to Daisuke nie będzie znał ojca ani nie będzie wiedział co słowo
„tata” oznaczy.’ Warknęła z ironią. Dopiero teraz spojrzała
na niego kątem oka. W jej szmaragdowych tęczówkach była istna,
czysta furia.
‘Daisuke?’
Zapytał zdziwiony, spoglądając na syna. Słysząc to pytanie jak i
jego ton, jak oparzona ściągła jego ręce z siebie i wstała z
kanapy a następnie rzuciła w niego jedną z ozdobnych poduszek.
‘Świetnie!
Nawet nie pamiętasz jakie imie wybraliśmy. Może coś na sklerozę,
co?’ Jej ton był ostry, wyraźnie można było wyczuć jej
wściekłość, lecz nie krzyczała zbyt głośny ze względu na
śpiące dziecko.
‘Nie
to że nie pamiętam! Nie wiedzieliśmy do końca jakie imię
wybrać!’ Powiedział oburzony.
‘Ale
póżniej stanęło na Daisuke jeślibyłby to chłopiec i jest!’
Odparła. Westchnął.
‘Dobra
niech Ci będzie ale czemu sądzisz że nie będzie znał własnego
ojca?’ Zapytał nieco spokojniej.
‘Bo
praktycznie nie ma Cię w domu a ja nie chcę widzieć jak wychowuje
się bez ojca.’ Odpowiedziała. Tym razem jej głos był
zaniepokojony i to bardzo. Wiedział że się martwi, podszedł do
niej i przytulił ją a następnie delikatnie zaczął całować ją
po szyi.
‘Nie
przymilaj się i tu są dzieci, jakbyś nie zauważył.’ Warknęła
odsuwając się.
‘Co
mam zrobić?’ Zapytał zrezygnowany.
‘Przerwa
w misjach na pół roku.’ Odparła szybko, tak jakby miała to już
wcześniej przygotowane.
‘Dwa
miesiące.’ Spojrzała na niego z podniesionymi brwiami.
‘Sześć.’
‘Trzy.’
‘Sześć.’
‘Cztery.’
‘Sześć
i kropka.’
‘Pięć.’
‘Szeeeeeeeeść.’
Przeciągła leniwie. Sasuke złapał ją za ramiona i podniósł jej
podbrudek delikatnie ku górze.
‘Sakura
pomyśl, co ja bym robił w domu przez pół roku?’ Zapytał z
niechęcią. Chciał ją trochę odobruchać, lecz wiedział że
łatwo nie będzie. Ona spojrzała na niego kątem oka, po czym
usiadła w poprzek kanapy by na niego nie patrzyć. ‘Sakura.’
Westchnął. W tej chwili dostrzegli Suigetsu, który kierował się
w stronę wyjścia.
‘A
ty gdzie? Z tego co wiem to zaraz będzie kolacja.’ Wtrąciła.
Hozuki przystanął i spojrzał się w ich stronę. Nie chciał im
przeszkadzać w konwersacji, dlatego próbował wyjść jak najciszej
tylko mógł, lecz jak widać nie udało mu się to.
‘Eee...
Ino kazała mi się wykąpać i przebrać, po czym wrócić.’
Odparł. Szmaragdowe tęczówki dokładnie zlustrowały jego sylwetkę
a następnie zwróciły się w stronę męża.
‘I
ma racje, bo śmierdzicie. Tak do stołu na pewno nie zasiądziecie.’
Powiedziała i wróciła na kanapę, gdzie właśnie mały chłopczyk
się obudził. Sasuke tylko załamał dłonie a jego kare tęczówki
spoczęły na żonie z niektrytą wściekłością. Lecz mimo
wszystko skierował się w stronę ich wspólnej sypialni, by wziąść
prysznic, dobrze wiedział że w tej chwili nic nie wskóra.
Po
około trzydziestu minutach seledynowowłosy powrócił już
odświeżony, pan domu również wrócił do salonu a następnie
wszyscy skierowali się w stronę jadalni, gdzie czekała na nich
kolacja, przyrządzona przez Uzumaki i Ino. Jednak Sakura bo
zjedzeniu posiłku skierowała się w stronę sypialni wraz z małym.
Nikt się nie sprzeciwiał. Wiedzieli że poród kilka dni temu był
dla nich obu ciężki, na dodatek to omdlenie z wyczerpania nie było
czymś dobrym. Sasuke natomiast pozostał jakiś czas z gośćmi,
lecz oni nie zasiadywali zbyt długo. Woleli dać nowym rodzicom
trochę czasu dla siebie, co nie za bardzo spodobało się małej
Sui, która była wręcz zauroczona ich synem. Jednak po naleganiach
Naruto, uległa i postanowiła wrócić do domu. Gdy wszyscy się
rozeszli Sasuke westchnął ciężko, wiedział że teraz będzie
czekać go prawdziwa konfrontacja z żona, na samą myśl przeszły
go ciarki po ciele. Wolnym krokiem skierował się w stronę
sypialni, gdzie zastał śpiącą żonę na ich łóżku jak i syna
niedaleko niej. Odetchnął z ulgą widząc że różowowłosa
odpłynęła w krainę snu. Położył się obok nich, tak by
noworodek znajdował się pomiędzy nimi, swą dłonią natomiast
umiejscowił na talii Sakury. Niespodziewanie jej powieki uniosły
się ku górze.
‘Powiedziałam
że śpisz na kanapie.’ Warknęła.
‘Oj
daj spokój, chcę się wyspać dzisiaj we własnym, wygodnym łóżku.’
Powiedział nakrywając się kołdrą.
‘Skoro
nalegasz.’ Odparła co nieco go zdziwiło a zwłaszcza jej ton i
lekki uśmiech jaki pojawił się na jej twarzy. Po pietnastu
minutach ciszy, senną atmosferę przeciął płacz dziecka. Sasuke
walnął głową w poduszkę, już wiedział co dokładnie miała na
myśli jego żona. Sakura natomiast podniosła się na łokciach i
zajęło się synem. Przyszła pora karmienia. ‘Tak będzie co parę
godzien. Idź spać gdzie indziej.’ Westchnęła. Kruczowłosy
spojrzał na nią z politowaniem, po czym zabrał się i wstał z
łóżka.
‘Będę
w gościnnym.’ Dodał i wyszedł z pokoju, Sakura tylko
przytaknęła. Mimo wszystko zdawała sobie sprawę że na misji z
jakiej właśnie wrócił łatwo nie było, więc nie dziwiła się
mu że chcę się wyspać. Na dzisiejszy dzień da mu odsapnąć,
jednak z rana powrócą do niedokończonej rozmowy z dzisiejszego
wieczoru.
No comments:
Post a Comment