Letnie
promienie słoneczne zaczynały swym ciepłem ogrzewać wioskę
ukrytą w liściach. Jasne światło wdzierało się przez
niezasłonięte okna do różnych pomieszczeń w domach mieszkańców
Konohy, rozświetlając ich wnętrze. Oj tak, prawdziwie letnia
pogoda nawiedziała niedawno tą część Kraju Ognia. Tak było od
kilkunastu dni, lecz nikt nie narzekał. Wszyscy cieszyli się ze
słońca, w końcu praktycznie całą wiosnę padał siarczysty
deszcz.
Pewna
kobieta nadal spała w swoim ciepłym łóżku, przykryta cięką,
białą satynową pościelą. Jednak owe promienie słoneczne i ją
również zaczęły muskać po twarzy. Z boku na którym leżała,
przewróciła się na plecy a jej powieki zaczęły się wolno
podnosić do góry. Światu ponownie dane było ujrzeć jej
szmaragdowe tęczówki. Prawą dłonią przejechała po drugiej
połówce łóżka. Było zimne, nic się nie zmieniło. Westchnęła
ciężko. Oberwiesz
Uchiha. Warknęła
w myślach na swego męża. Miał wrócić kilka dni temu z misji na
jaką wysłał go Szósty, lecz pojawiło się pewnego rodzaju
opóźnienie jak to tłumaczył się Uzumaki. Z niemałą trudnością
usiadła na łóżku i pogładziła swój dużej wielkości brzuch.
Była już w dziewiątym miesiącu ciąży, lada dzień może urodzić
a jego przy niej nie ma.
‘Jeśli
się spóźni, będzie spał na wycieraczce, prawda?’ Spytała z
czułością swego potomka który znajodował się w niej. Nagle
poczuła kopnięcie. Uśmiechnęła się. ‘A więc jesteśmy tego
samego zdania.’ Dodała, wstając z łóżka, po czym skierowała
się w stronę łazienki. Te chodzenie kilkanaście razy w
ciągu dnia za tylko jedną potrzebą do kibelka już jej się
nudziło, jednak taki już los ciężarnej kobiety. Cieszyła się z
jednego a mianowicie że nie musi już wchodzić po schodach, gdyż
jakiś czas temu zmienili dom. Ten był według niej przestronniejszy
i ładniejszy, oczywiście pan domu nie miał prawa narzekać, bo to
zawsze nienajlepiej się dla niego kończyło. Jednak poprzedni dom
nie stał bezpański ani go nie sprzedali. Mieszkał w nim Juugo,
natomiast Suigetsu jakiś czas temu wprowadził się do Yamanaki.
Po
chwili skierowała się w stronę niedalekiej kuchni, gdzie zaczęła
przyrządząć dla siebie i dziecka pierwszy posiłek tego otóż
dnia. Pożywna sałatka ze świerzych warzyw im w zupełności
wystarczy. Pozmywała po sobie, nie zamierzała robić tego później.
Niespodziewanie poczuła dziwny skurcz w brzuchu. Zakręciła
ciepłą wodę i złapała się za brzuch.
‘Co
Cię niepokoi, hmm?’ Spytała z matcznyną troską. Jednak po
chwili dziecko przestało się wiercić. Pogładziła owe
wybrzuszenie, po czym zabrała się i wyszła z domu.
Szła
główną ulicą Konohy, wolnym tempem, nigdzie się nie śpiesząc a
mieszkańcy posyłali jej ciepłe uśmiechy, niektórzy nawet pytali
się o termin porodu, chcąc wreszcie ujrzeć jej pierwszego potomka.
Ona natomiast odpowiadała im spokojnie. Lubiła rozmawiać z
mieszkańcami Liścia. W budynku Hokage znalazła się po
półgodzinnym spacerze. Usłyszawszy że ktoś jest w gabinecie
przyjaciele, postanowiła zapukać a żadko jej się to zdarza. Gdy
do jej uszu doszła odpowiedź blondyna weszła. Miała racje w
pomieszczeniu znajdowała się dwójka członków ANBU.
‘Witajcie.’
Przywitała się z całą trójką. Shinobi przytaknęli jej,
skinieniem głowy. W końcu przed kim, jak przed kim, ale przed nią
respekt to mieli. Uzumaki pobladł widząc przyjaciółkę, po czym
zaczął głowić się dlaczego ona zawsze musi przychodzić w
momencie w którym chciałby jej uniknąć. Zwłaszcza po tym czego
się przed chwilą dowiedział. Gwałtownie wstał ze swego fotelu i
przełknął głośno ślinę.
‘Sakurka-chan.’
Powiedział podchodząc do niej i łapiąc za ramiona, po czym zaczął
prowadzic ją ku swojemu skórzanemu fotelowi. ‘Usiądź proszę.’
Dodał, usadzając ją na meblu. Uchiha spojrzała na niego
zdziwiona, musiała przyznać że jeszcze nigdy się tak nie
zachowywał. Lecz po chwili zaczęła kojarzyć fakty a na jej czole
pojawiła się mała żyłka, które z każdą chwilą zaczynała
coraz to bardziej pulsować. Blondyn widząc ową sytuację
oddelegował ANBU, by móc porozmawiać z przyjaciółką na
spokojnie w cztery oczy.
‘Naruto.’
Wysyczała przez zaciśnięte zęby, bacznie lustrując jego
sylwetkę.
‘Sakurko-chan,
może herbatki? Albo ciasta, Hinatka rano upiekła a i jeszcze mam
jakieś ciasteczka, mówię Ci pycha. Ona i te jej wypieki. Wiesz
może wieczorem byś wpadła do nas, Sui o ciebie wczoraj wypytywała
jak ta katarynka, normalnie aż nie mogła przestać mówić o swojej
cioci w tym samym czasie Minato ciągnął ją za włosy. Ja niemam
pojęcia co wyrośnie z tej dwójki. W kogo one się wdały to ja nie
wiem, napewno nie we mnie.’ Mówił szybko, nie dając tym samym
dojść różowowłosej do głosu.
‘Naruto!’
Krzyknęła zdenerwowana. Uzumaki spojrzał na nią z przerażeniem i
schował się za jeden z foteli. ‘Gadaj!’ Warknęła poirytowana
a jej paznokcie zaczeły stukać o drewniany blat w oznace
zniecierpliwienia. W tej chwili zaczęła przypominać mu Tsunade.
‘No
bo... tylko wiesz nie stresuj się, bo w twoim stanie to nie jest
wskazane, ale dobrze powiem Ci.’ Zaczął, widząc jej nieciekawą
minę na twarzy. ‘Ehh... od czego by tu zacząć.’ Zastanawiał
się, drapiąc sie po swojej blond czuprynie.
‘Na
przykład od tego kiedy wróci mój mąż do wioski! Nie ma go już
od miesiąca!’ Ponagliła go, naprowadzając tym samym na
odpowiedni temat. Naruto ponownie przełknął ślinę, lecz tym
razem ona to dojrzała. Zmarszczyła brwi.
‘Tylko
Sakurko pamiętaj o tym co powiedziałem Ci przed chwilą.’ Wtrącił
chcąc zdobyć jeszcze trochę czasu dla siebie.
‘Jak
zaraz nie powiesz, to wyślę naszego Szóstego Hokage na OIOM z
którego prędko nie wróci i lord feudalny będzie zmuszony zastąpić
Cię kimś inny.’ Powiedziała, prowokując go. Wiedziała że to
zawsze na niego podziała.
‘Pojawiły
się kolejne komplikacje. Gomena Sakurko-chan, ale wróci za parę
dni, jestem tego pewien.’ Odpowiedział, ponownie chowając się za
fotel.
‘Jakie
znowu komplikacje?’ Warknęła.
‘Musiałem
ich wysłać jeszcze w jedno miejsce ale po tym już wracając do
Konohy, obiecuje! Oni jedyni byli najbliżej a wysłanie kogoś
innego byłoby stratą czasu tylko.’ Wyjaśnił jej. Sakura oparła
się o fotel. Zabiję
go. Dodała
w myślach.
‘To
był jego pomysł, prawda?’ Spytała, spoglądając na niego kątem
oka. Uzumaki kiwnął niepewnie, wiedział że ona zawsze dowie się
prawdy a gdyby skłamał to by się to źle dla niego skończyła,
tak to tylko Sasuke ucierpi na tym. ‘A teraz daj to ciasto, mam
ochotę na coś słodkiego.’ Powiedziała. Blondyn czym prędzej
podał jej na talerzu kawałek ciasta upieczonego przez żonę o
którym wcześniej wspomniał. Sakura wzięła małą łyżeczkę do
ręki i zaczęła konsumować ciasto. ‘Przekaż Hinacie że
wpadnę do was wieczorem.’ Dodała, posyłając mu uśmiech. Te
zmiany humoru były niezrozumiałe dla shinobi ale w końcu każda
kobieta ciężarna tak ma. Dobrze pamiętał jak Hinata w tych dniach
była drażliwa i musiał być na każde jej skinienie. W tej kwestii
współczuł swemu przyjacielowi. Nagle łyżeczka z dłoni kunoichi
wypadł na drewniany blat. Kobieta wstała z fotela i dłońmi oparła
się o kant biurka, po czym zaczęła oddychać szybciej, coróż
wdychając i wydychając powietrze..
‘Sakura-chan,
co jest?’ Spytał z obawą.
‘Zabierz
mnie do szpitala.’ Powiedziała, nadal spoglądając w podłogę.
Naruto stał jak słup soli, nie wiedział o co jej chodzi. Sakura
podniosła swój szmaragdowy wzrok na niego. ‘Jeśli zaraz mnie nie
zabierzesz do szpitala to urodzonę to dziecko w twoim gabinecie.’
Dodała, wydychając powietrze ze swych płuc. Uzumaki na słowo
„urodzonę”, automatycznie skrzyżował palce a koło niego
pojawiło się parę jego klonów. Które następnie znalazły się
przy Sakurze, biorąc ją na swe ręce. Już nie raz był przy
rodzącej kobiecie, dwa razy przy żonie a teraz przed nim trzeci
raz.
‘Za
mną!’ Krzyknął prawdziwy Hokage wybiegając przez drzwi. Chociaż
wpierw chciał wybrać inną drogę a mianowicie przez okno, lecz
wiedział że Sakurze by się to bardzo nie podobało.
Pełno
klonów Wielmożnego jak i ten prawdziwy, biegło właśnie główną
drogą Konohy w kierunku szpitala.
‘Naruto,
szybciej!’ Krzyknęła przerażona.
‘Z
drogi ludzie! Dziecko nam się tu rodzi!’ Zaczęły przekrzykiwać
się klony nawzajem. Mieszkańcy czym prędzej ustępili miejsca,
owej nowoczesnej karatce pogotowia. W ciągu kilku minut znaleźli
się w szpitalu. Prawdziwy Naruto wbiegł pierwszy do budynku a na
jego twarzy pojawił się uśmiech, widząc dobrze znaną sobie
twarz. Czym prędzej podbiegł do znajomej, łapiąc ją za ramiona.
‘Ino!
Sakura rodzi! Ratuj!’ Krzyknął jej prosto w twarz.
‘Gdzie
ona jest?’ Spytała szybko, nie chcąc tracić czasu. W tej samej
chwili do holu wbiegło dziesięć klonów wraz z Uchihą. ‘Sakuro
to napewno ten moment?’ Zapytała chcąc się upewnić, gdy biegli
do Sali.
‘Jestem
lekarzem! Wiem kiedy rodzę! Zabierz mnie na porodówkę!’
Krzyknęła trzymając się za brzuch. Yamanaka przytaknęła i
skierowała klony wraz z rodząca kobietą na odpowiednią salę.
Hinata
dowiedziawszy się o tym że jej przyjaciółka zaczęła rodzić,
czym prędzej wzięła dzieci i podeszła do szpitala by dowiedzieć
się jaki jest jej stan. Pamiętała jak sama trafiała kilka razy do
tego budynku, zanim tak naprawdę urodziła. Skurcze przedporodowe
nieraz naprawdę dają w kość kobiecie. Po kilku minutach znalazła
się tuż przed salą porodową na której czekał już na nią mąż.
‘Naruto
i jak ona się czuję?’ Zapytała i w tej samej chwili zza drzwi
doszły ich krzyki różowowłosej, która nie oszczędzała wyzwisk
w stronę nieobecnego w tej chwili męża. Oboje doskonale wiedzieli
jak bardzo Sakura była drażliwa w tym temacie, dlatego już na
początku postanowiła z Sasuke że będzie jej towarzyszył. Jednak
tak się nie stało.
‘Zabiję
tego debila! Niech tylko wróci a będzie spał na dworze! Aaaaaa!
Uchiha zamorduję! Drań zrobił dziecko a teraz ucieka od obowiązku
jak tchórz!! Uchiha gdzie twój honor!!??” Uzumaki zaśmiała się
pod nosem i zatkała uszy starszej córce. Doskonale wiedziała że
Sui jest teraz na etepie powtarzania każdego słowa jakie usłyszy a
dalszych przekleństw jakie właśnie wydobywają się z ust Sakury,
chciała jej oszczędzić. Nagle z Sali wyszła zdenerwowana Ino.
‘Naruto,
nie wiesz może gdzie jest...?’ Urwała widząc osobę o którą
chciała spytać tuż obok. ‘Hinata jak dobrze że jesteś. Mamy
komplikacje, jesteś nam potrzebna.’ Powiedziała.
‘Co
się stało?’ Zapytała zaniepokojonym tonem.
‘Dziecko
owinięło się w okół pempowiny a na dodatek Sakura nie może się
uspokić i przestać wyklinać na Sasuke.’ Odpowiedziała.
Granatowowłosa przytaknęła, po czym podała Minato który siedział
na jej rękach mężowi.
‘Sui
zostań z tatą ja idę pomóc ciocią.’ Powiedziała do córki,
która od razu złapała się nogi ojca i wyszczerzyła swoje białe
ząbki w jego stronę. Naruto westchnął. Swoją wlasną córkę
nazywał małym potworem, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z
tego co zaraz nastąpi, gdy tylko jego żona zniknie za drzwiami.
Zacznie się jego obława.
Poród
Sakury trwał dobre kilka godzin. Był problem z wyciągnięciem
dziecka. Na domiar ona nie mogła przestać krzyczeć, widocznie to
był jej sposób na odreagowanie całej tej sytuacji jak i bólu.
Oddychało się jej coraz to ciężej. Czuła jak pomału zaczyna
opadać z sił. To wszystko trwało zbyt długo. Co chwilę któraś
z pielęgniarek ścierała z niej pot, mała białą ściereczką.
‘Sakura,
ostatni raz przyj!’ Usłyszała krzyk jednej z przyjaciółek.
Wzięła głęboki wdech. Naprężyła mocno raz jeszcze całe swe
ciało i zrobiła to ci powiedziała jej Hinata. Nagle całą salę
ogarnął płacz dziecka. Uchiha odetchnęła z ulgą, po czym opadła
zmęczona zmęczona na białe łóżko.
‘To
chłopiec.’ Dodała Yamanaka, podając syna przyjaciółce. Sakura
wzięła go na ręce. Płakał cicho a on sam był jeszcze w śluzie
i krwi. Przysuneła go bliżej swego serca.
‘Cii...
nie płacz już.’ Powiedziała zmęczonym głosem. Kciukiem
przejechała po jego lekko różowym poliku. Dziecko zaczęło
uspokajać się, słysząć bicie serca swej matki. To była ta sama
melodia którą słyszał przez dziewięć miesięcy gdy znajdował
się w jej ciele. Uśmiechnęła się w jego stronę czule, była
szczęśliwa, jak jeszcze nigdy, widząc swego syna. Lecz nagle przed
oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. Zmrużyła kilka razy
swe powieki, lecz nic nie pomagło. Gwałtownie zaczęła słabnąć.
Jedyne co w tej chwili słyszała to nawoływanie przyjaciółek,
które wydawały się od niech oddalać w zastraszająco szybkim
tempie.
No comments:
Post a Comment