8. To będzie długa noc poślubna

Gdy cala ceremonia dobiegła końca, goście weselni się porozchodzili, natomiast nowożeńcy skierowali się do swojego domu… do dawnej posiadłości klanu Uchiha. Jednak nie tylko oni się tam kierowali, „Jastrząb” również tam mieszkał, co dość irytowało różowo włosa, bo nawet ich nie znała. Cala drogę państwo młodzi nie odzywali się do siebie, tylko od czasu zerkali na siebie, z chęcią mordu w oczach. O dziwo, pogoda trochę się zmieniła, już nie było tak duszno i parno, jak przed kilkoma godzina, teraz powiewał przyjemny chłodny wietrzyk, który bawił się włosami przechodniów, śpieszących się do swoich domów, do przyjemnego, rodzinnego ogniska. Wszyscy mieszkańcy, gdy tylko ujrzeli kruczowłosego mężczyznę, który towarzyszył Sakurze, od razu domyślili się, że to właśnie za niego wyszła. Lecz na jej twarzy, była nadal wymalowana wściekłość i rozgoryczenie. Przed sama posiadłością rozdzielili się… a dokładniej zaraz po tym jak pan młody szepnął coś do jednego ze swoich towarzyszy zniknął. Haruno… a raczej teraz już pani Uchiha, nawet nie chciała wiedzieć, gdzie sobie poszedł, miała to gdzieś. Nigdy nie była w posiadłości ów klanu, każdy unikał to miejsce ogromnym lukiem, w końcu to tam, Itachi wymordował, praktycznie cały swój klan, z jednym wyjątkiem, jakim był jej mąż. Teraz także i ona należy do tego klanu… z przymusu. Gdy ktoś jej powiedział, siedem lat temu, ze wyjdzie za mąż za swoja pierwsza miłość, to by skakała ze szczęścia, i z wielka niecierpliwością czekałaby na ten dzień. Lecz teraz się zmieniła… Nie jest szczęśliwa…. Jest wkurzona. Przez te wszystkie lata zdążyła znienawidzić go, tak bardzo, że, gdy go ujrzała parę godzin temu, miała ochotę go zabić. Za to, co zrobił jej… wiosce… W końcu figuruje w księdze „Bingo”, jako zaginiony ninja, a takich członkowie ANBU od razu mieli likwidować, chyba ze Hokage wydala wcześniej rozkaz, o sprowadzeniu do wioski go żywego. Jednak ta sytuacja była nieco inna… Członkowie specjalnych oddziałów, nie odważyli się, nawet podejść w stronę Uchihy, co ją nieco zdziwiło. Lecz postanowiła, że z samego rana, dowie się wszystkiego od swojej przełożonej… Byli już przed brama prowadzącej do posiadłości. Gestem dłoni, zielono oka, pokazała, aby któryś z nich poszedł pierwszy. Umięśniony chłopak o brązowych włosach, wyminął ich i ruszył przodem. Sakura czuła się jakoś nieswojo w ich towarzystwie, może, dlatego że cały czas czuła na swoich plecach, czarny wzrok, rudowłosej. Po chwili stali już przed drzwiami, ten sam mężczyzna, co szedł pierwszy, wyciągnął z kieszeni klucze, by po chwili włożyć je do metalowego zamka, przekręcając „skomplikowany” mechanizm. Nie minęły dwie minuty a cała czwórka znalazła się w środku. Zielone tęczówki zaczęły bacznie krążyć, po wielkim przedpokoju, spoglądając na wszystko, co tylko znajdowało się w ów pomieszczeniu. Jednak ta czynność, przerwał jej seledynowo włosy…
- Chodź, oprowadzę Cię po domu, ale najpierw pokażę Ci, gdzie jest wasza sypialnia, abyś mogła się przebrać. – powiedział dość miłym tonem, zresztą takie było polecenie, jakie dostał od swojego przywódcy. Kunoichi zmarszczyła brwi, słysząc „wasza sypialnia”. Następnie spojrzała na niego z wyższością i prychnęła… Nie miała zamiaru spać w jednym pokoju z Sasuke…
- Poprawka, oprowadzisz mnie po domu, po tym jak pokażesz mi gdzie jest MOJA sypialnia, abym mogła się przebrać. – odpowiedziała o dziwo, spokojnym głosem, jedynie naciskając na słowo „moja”
- Ehhh… to, to sobie uzgodnisz razem z nim, gdy wróci. – powiedział, nie chcąc się z nią kłócić, bo dobrze pamiętał sytuacje z przed ołtarza, czy nawet jej morderczy wzrok.
- Lecz chyba nie będziesz mieć innego wyboru, bo z tego, co wiem wolnych pokojów już nie ma. – wtrącił się mężczyzna, który otwierał im drzwi
~ I po co Juugo się odzywałeś, teraz to nie da nam żyć. ~ westchnął w myślach seledynowo włosy. Po słowach wypowiedzianych przez umięśnionego człowieka, którego nie znała, praktycznie dzisiaj widziała go po raz pierwszy, zamyśliła się chwile… Co do pozostałej dwójki… wydawało jej się ze gdzieś już ich widziała… nie razem rzecz jasna, tylko osobno… lecz nie mogła sobie przypomnieć skąd zna ich twarze…
- Mówisz ze nie ma już żadnego pokoju… Nie szkodzi… - powiedziała potulna jak baranek, na co mężczyźni zmarszczyli lekko brwi, słysząc jej ton, lecz okularnica opierała się o ścianę, mierząc od stup do głów, panią Uchiha. -  A teraz pokaż mi ten pokój. – dodała, na co Suigetsu wskazał ręką, aby weszła po schodach, na pierwsze piętro. Co ta zrobiła, bez najmniejszego słowa. Schody nie były długie, gdzieś około piętnastu drewnianych stopni, prowadzących na pierwsze piętro. Gdy Sakura weszła na górę, ujrzała tylko i wyłącznie jedna parę drzwi. Spojrzała na „towarzysza” pytającym wzrokiem.
- Za tymi drzwiami znajduje się wasza sypialnia, twoje rzeczy już tam są. Jak widzisz na tym piętrze znajduje się tylko i wyłącznie wasza sypialnie. – powiedział
- Czy mógłbyś nie powtarzać, w kółko „wasza sypialnia”? – spytała przez zaciśnięte zęby, na co ten tylko pokiwał twierdząco głowa i różowo włosa zniknęła za dębowymi drzwiami…. Pokój był dość duży, naprzeciwko drzwi, stało duże dwu osobowe łóżko, z ciemno niebieska satynowa pościelą. I dwoma stolikami nocnymi, po przeciwległych stronach. Po jej prawej stronie znajdowała się obszerna, również drewniana, szafa. Z ogromnym lustrem na niej. Natomiast po jej lewej stronie, znajdowały się kolejne drzwi, które prowadziły do łazienki, także dużych rozmiarów. Różowo włosej rzuciły się w oczy sterta kartonów…. jej kartonów, w których znajdowały się rzeczy należące, tylko i wyłącznie do niej. Były szczelnie zapakowane, nikt ich nie próbował otwierać. Jednym ruchem dłoni zerwała gruba taśmę okalającą jedno pudło i następnie przeszukując je, w poszukiwaniu jakiś luźnych ciuchów… Gdy coś wygrzebała, wzięła je do reki i skierowała się do łazienki, aby się przebrać. I przygotować się na konfrontacje ze swoim mężem…
~~**~~
Tymczasem w innej części wioski. Świeży pan młody, kroczył wolnym krokiem, po uliczkach Konohy, które z każda chwila, zaczynały robić się, co raz to bardziej opustoszałe. Wracał z tajemniczego spotkania… z Hokage… Jego ręce były jak zwykle włożone w kieszenie, a wzrok wbity w ziemie. Mimo że był tutaj fizycznie, to jego myślami był całkowicie gdzie indziej… Nie zwracał uwagi na to, że ludzie się na niego dziwnie patrzą, w końcu uważali go za zdrajcę. Myślał… tak uporczywie myślał…
~ A wiec wszystko już postanowione… decyzja została podjęta, odwrotu już nie ma… Teraz tylko muszę jakoś żyć z Sakurą… właśnie… zmieniła się… nie rzuciła się mi na szyje, ani nie piszczala z zachwytu, że mnie widzi, czy nawet, że to właśnie za mnie, wychodzi za mąż… Ale za to chciała mnie zabić, jej wzrok to mówił… Eh… trzeba będzie ja rozgryźć, od nowa… ~ myślał, ale nie tylko o tym… również o rozmowie z Hokage, jak i jego misji… Lecz coś mu przerwało, przed nim nagle pojawił się tygrys, jednak nie był to normalny tygrys, ten był inny… jakby dopiero co wyszedł ze starej książki z obrazkami. Uchiha przystanął i podniósł swój wzrok prosto na ów zwierze. Swoim czarnym jak noc wzrokiem, dostrzegł zbliżającego się pomału mężczyznę. Z każda chwila był coraz bliżej, jednak ten nie zwracał na to uwagi, stal cały czas w jednym miejscu, czekając na tego, który go zaatakował.
- Czego chcesz? – rzucił, jakby od niechcenia, spadkobierca Sharingan
- Twojej śmierci! – warknął podchodząc na taka odległość, ze Sasuke widział wściekły wyraz jego twarzy – Zrujnowałeś mi życie!!! Wszystko przez ciebie!!! – krzyknął i skierował swojego tygrysa, aby go zaatakował. Uchiha nie aktywował swojego największego daru, wyczul dziwne zachowanie w swoim przeciwniku. Nagle zniknął, tuz przed paszcza tygrysa i pojawił się zaraz za plecami Sai’a. O dziwo ten w porę zareagował i odwrócił się w jego stronę… Stali teraz twarzą w twarz. Wpatrując się w druga osobę. Pan młody zdecydowanie wyczuł zapach alkoholu, w tym drugim… Teraz już wiedział co mu nie pasowało, w jego zachowaniu, był pijany! Jednak nadal nie wiedział o co mu chodziło.
- Odebrałeś mi ja!!! Zabrałeś tą co kochałem całym sercem!!! Zabrałeś mi Sakurę!!! – wykrzyknął, opluwając tym samym lekko jego twarz.
~ A wiec to za niego miała wyjść… ~ pomyślał i teraz zmierzył go od stop aż po sam czubek jego czarnej głowy.
- Idź człowieku do domu i wytrzeźwiej. – powiedział Uchiha, odwracając się do niego plecami i kierując się w swoja stronę. Sai natomiast, nie lubił być ignorowany, natychmiast posłał w jego stronę swojego tygrysa. Sasuke natychmiast zareagował, odwrócił się do niego z aktywowanym mangekyou Sharingan, nie znosił, jak ktoś go atakował od tylu. To oznaka tchórzostwa… Stwór stworzony przez pijanego mężczyznę, gdy tylko natknął się na jakże niebezpieczny wzrok swojego przeciwnika, zniknął… A dokładniej wrócił do swojej ówczesnej formy, czyli atramentu. Gdy Sai zobaczył, jak jego tygrys rozpływa się, z furia zaczął biec na Uchihę, o mało co się nie przewrócił. Kruczo włosemu, nie chciało się walczyć, zwłaszcza z nim, jednak nie miał wyboru, gdy ten był dość już blisko niego, zgiął nogę w kolanie, i kopnął go prosto w brzuch, a następnie z łokcia uderzył go w plecy. Z ust członka ANBU poleciały stróżki krwi, już po pierwszym uderzeniu, natomiast po uderzeniu w plecy, z jego ust wyleciała kaskada szkarłatnej cieczy. Upadł na ziemie, dławiąc się swoja własna krwią.
- Mówiłem Ci idź do domu i wytrzeźwiej. – dodał i tym razem już bez żadnych przeszkód odwrócił się i wolnym krokiem skierował się w stronę swojego domu.
~~**~~
W posiadłości znalazł się, po jakiś dwudziestu minutach. Bez żadnych ceregieli wszedł do środka. Z początku cisza… Jakby nikogo w domu nie było. Wszedł do kuchni, zastał tam jedynie Juugo.
- Gdzie reszta? – spytał oschłym tonem
- Suigetsu siedzi w salonie, rozwalony na kanapie, Karin jest u siebie... a twoja zona, jest u was w pokoju. – odpowiedział bez żadnych ogródek.
- Sprawiała kłopoty? – spytał tym samym tonem

- Jak na razie żadnych, tylko nie była zadowolona z wniosku, ze będzie dzielić razem sypialnie. – kruczo włosemu mimowolnie, uniósł się kącik ust. Nie spytał już o nic więcej, wyszedł z pomieszczenia, kierując się po chwili po schodach, prosto do swojej sypialni, gdzie czekała na niego, jego nowo co poślubiona żona. Gdy stanął przy drzwiach, przystawił ucho do drzwi, aby sprawdzić czy jest w pokoju, czy może w łazience… Usłyszał dźwięk rozwalanych kartonów. Jego dłoń powędrowała na mosiężną klamkę, po czym nacisnął na nią  i otworzył drzwi… Niestety nie zdążył zareagować, bo dostał czymś prosto w głowę… Teraz wiedział jedno, to będzie długa noc poślubna…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya