7. Będziemy mieć wojnę domową

Sobota dzień, ślubu… Mała skromna uroczystość w gronie przyjaciół… O godzinie za dziesięć czwarta po południu, panna młoda podjechała na lektyce, pod miejscowa kaplice Shinto, w której miała odbyć się ceremonia zaślubin. Jeszcze nie wiedziała, kto będzie jej mężem, miała się tego dowiedzieć niedługo… A z każdą nowa sekunda, ten czas zbliżał się nie ubłaganie. Po chwili materiał, który okalał lektykę, został odsłonięty i po raz kolejny dzisiejszego dnia ujrzały twarz swojego najlepszego przyjaciela.
- Już jesteśmy. – powiedział przez zaciśnięte żeby i podał jej rękę, aby bez problemu mogła wysiąść, zgrabna dłoń kunoichi nie czekała na nic więcej, tylko od razu złapała za nią i zaczęła wysiadać, gdy jej twarz była blisko niebieskookiego, usłyszała…
- Jesteś pewna ze chcesz to zrobić? Odwrotu już nie będzie. – szepnął jej tak, aby tylko ona słyszała
- To jest jedyne wyjście. – odpowiedziała stanowczo, jednak ze smutkiem. Blondyn przytaknął, wiedział ze gdyby była jakaś inna możliwość, to by oboje ja wykorzystali i zrobili wszystko, aby do takiej sytuacji w ogóle nie doszło, lecz Sakura miała racje, ten ślub był jedynym wyjściem, przed uchronieniem Konohy od zagłady… Zielono tęczówki spojrzały na nieboskłon, niebo było czyste, nie było żadnej chmurki… nadal… Temperatura po raz kolejny była wysoka. Dało się widzieć także od czasu do czasu, klucz ptaków, frunących bez żadnych zmartwień, bo bezkresnym niebie. Po chwili jej wzrok ponownie spoczął na blondynie. Gdy różowo włosa puściła jego dłoń, ten podał jej swoje ramie, za co ta od razu je złapała, ze względu na to ze to właśnie on Naruto Uzumaki, prowadził ja do ołtarza. Nie jej ojciec, ani nikt z rodziny, gdyż nikogo takiego nie miała… Jej rodzice zginęli jakieś dwa lata temu na bardzo ważnej misji, z rak Akatsuki. Wolnym krokiem zaczęli kierować się w stronę kaplicy, a następnie przechodząc przez wielki drewniany luk w stronę ołtarza. Gdy weszli do środka budynku wszystkie twarze zostały skierowane w ich stronę. Najwierniejsze grono przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć… Chociaż nie było ich dużo… Ale byli… Pana młodego jeszcze nie było, mimo ze to on powinien czekać na swoja przyszłą żonę, a nie na odwrót. Jednak w tym przypadku było inaczej. Żadna melodia również nie grała… Czy to rzeczywiście był prawdziwy ślub? Na to wygląda, lecz nie był on za bardzo przygotowany… Bo, po co? Jeśli dla zwykłej fikcji, to nie ma potrzeby… Gdy byli już prawie przy ołtarzu, drzwi od zakrystii się otworzyły… Teraz wszystkie tęczówki były wpatrzone w osoby, które wychodziły z pomieszczenia… Pierwszy przeszedł Danzou z tryumfalna mina, a za nim dwójka staruszków. Tej trojki zielono oka nienawidziła nad życie. Tuz za nimi wyłoniły się także inne postacie… Czerwono włosa dziewczyna z okularami, oraz nie za bardzo wesoła mina twarzy, chłopak o seledynowych włosach o szczuplej budowie ciała i brązowo włosy chłopak o muskularnej budowie ciała. Jednak żaden z tych mężczyzn nie wyglądał na pana młodego… A widząc jak zasiadają za ławkami, różowo włosa miała pewność ze żaden z nich nie będzie jej mężem. Dopiero po jakieś chwili, gdy nowo przybyli usiedli na swoich miejscach, przez drzwi przeszła jeszcze jedna osoba, również męskiej płci. Wszyscy zamarli, kunoichi, w białym kimonie najbardziej… Nikt nie wiedział, co on tu robi… Nikomu nie przeszło przez myśl ze to właśnie on jestem panem młodym. Jego wyraz twarzy był taki jak zawsze… obojętny… pozbawiony jakiegokolwiek zainteresowania… Jednak widząc jego strój, do niektórych zaczęła docierając zaistniałą sytuacja…
- Sa…su…ke? – spytał zdziwiony Naruto, jednak odpowiedzi nie uzyskał – C-co… t-y… t-u… ro-bisz…? – wydukał
- A jak myślisz? – spytał tym swoim oschłym tonem, na który wszystkim zebranym włosy na rekach się zjeżyły
- Naruto Uzumaki, nie przeszkadzaj w ceremonii zaślubin. Najlepiej puść już ramie panny młodej i wracaj do swojej ławki. – powiedział Danzou wtrącając się, blondyn prychnął, jednak puścił jej ramie, pozostawiając ja zdezorientowana, z zaciśniętą mocno prawa dłonią. On wiedział, co się świeci… Przechodząc blisko swojego dawnego przyjaciela, tylko mu szepnął… „Chciałbym cię zabić za to, co zrobiłeś, lub tez, co chciałeś zrobić, ale… ale ona mnie w tym wyręczy.” Kruczo włosy w ogóle nie przejął się tymi słowami, puścił je mimo chodem. Teraz zaczął wolnym krokiem iść w jej stronę. Ona tylko odliczała sekundy… aż podejdzie blisko niej…, Gdy go zobaczyła wchodzącego do głównej nawy kaplicy Shinto, wpierw nie wiedziała, co zrobić… zaczęła się pytać sama siebie…, po co on tu jest?! Dlaczego gra w głupie gierki?! Mimo ze teraz na jej twarzy jest wypisane zakłopotanie, w środku wszystko się w niej gotowało, zaczęła kumulować swoja chakre w zaciśniętej dłoni… Był już coraz bliżej niej… Trzy… Dwa… Jeden… I…
- SAKURA HARUNO!!! NAWET SIĘ NIE WAZ, PODNOSIĆ REKI NA SWOJEGO PRZYSZŁEGO MĘŻA!!!!! – ryknęła staruszka, lecz ona ja zignorowała, jej pięść z ogromna ilością chakry zaczęła kierować się z niebezpieczna prędkością w stronę twarzy Uchihy. Ten usłyszawszy krzyk kobiety ze starszyzny, mocnym chwytem dłoni, zablokował jej atak. Łapiąc wpierw za nadgarstki, a później odwracając ja do tylu, tak ze jej obie ręce były wykręcone za jej plecami. Już miała się zwinnie wyślizgnąć, gdy poczuła jego oddech na swojej szyi, a następnie usłyszała jego oschły ton, którym tak gardziła…
- To twój ślub… Czyż dla kobiety nie jest to najpiękniejszy i najważniejszy dzień w życiu? – wycedził
- Ja jestem wyjątkiem… Dla to jest najgorszy dzień i jako takiego go zapamiętam aż po mój kres. – odpowiedziała próbując naśladować jego ton, co jej doskonale wyszło. Kimono które właśnie miała na sobie uniemożliwiała jej większość ruchów, wiec nie mogla się swobodnie poruszać i gdyby nie to, to już dawno by się wywinęła z jego uścisku, zaciśniętego na jej nadgarstkach. Ściskał bardzo mocno, lecz na nią to nie zadziałało, nadal miała w oczach niepohamowana chęć walnięcia kruczowłosego i to dość mocno, jednak na nią to nie działało. Po chwili poczuła ulgę, puścił ja. Niechętnie odwróciła się w jego stronę… Na jej twarzy już nie było malowanego smutku, tylko wściekłość…
- Eh… możemy już zaczynać? – spytał niepewnie kapłan, który miał połączyć ta dwójkę węzłem małżeńskim
- Tak! – powiedzieli srogo obydwoje jednocześnie i ceremonia się zaczęła…
Wszystko trwała już ponad jakąś godzinę… Oboje stali przy ołtarzu, naprzeciwko siebie, a ich dłonie byli zawiązane specjalna, ślubną szarfa… Gdyby można było zabić wzrokiem, to spadkobierca dawno by już leżał na marmurowej posadzce martwy. Ceremonia dochodziła prawie do końca, purpurowa szarfa została rozwiązana z ich dłoni, zgodnie z tradycja teraz właśnie wypili po piec łyków specjalnego Sake, z jednego naczynia. Gdy skończyli, Naruto podszedł do nich i podał im obrączki, zielono oka niechętnie wzięła i założyła na palec Sasuke, a po chwili ten uczynił to samo z obrączką przeznaczona dla niej. Stali tak jeszcze chwile, gdy na zakończenie całej ceremonii kapłan wypowiedział…
- A teraz możesz, pocalow… - urwał, bo różowo włosa wtrąciła się mu w zdanie
- Ta kwestie możemy pominąć. – powiedziała przez zaciśnięte żeby. Mężczyzna wiedział ze lepiej się z nią nie sprzeczać i mimo ze zazwyczaj w tej chwili dochodziło do spektakularnego pocałunku nowożeńców, dzisiaj go nie było… Blondyn słysząc wypowiedz swojej przyjaciółki parsknął śmiechem, na co od razu został szturchnięty łokciem swojej zony…
- Co cię tak śmieszy? – spytała, spoglądając na niego spod byka
- To ze będziemy mieć wojnę domowa. – odpowiedział i już miał dodać coś jeszcze, gdy po całej świątyni rozległ się donośny głos kapłana, który prowadził cala ceremonie…

- Mam zaszczyt przedstawić wam państwo Uchiha! – powiedział, na co różowo włosa spiorunowała go swoim zielonym wzrokiem…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya