77.14

Piątka ninja wkroczyła właśnie ostrożnie do dużej posiadłości. To Uchiha ich prowadził, a tuż za nim znajdowała się różowowłosa, która starała się nie opuszczać go na krok. Nie była jeszcze taka ufna co do trójki shinobi, jak do niego. Była skołowana, nie wiedziała co ma myśleć w danej chwili, co robić. Jedynie podążała za kruczowłosym, krok w krok. Jeśli naprawdę jest Sakurą to niedługo powinna zauwać shinobi których nie zna Ryoka. Była jeszcze jedna rzecz która ją niepokoiła, a mianowicie to że ani Carmen ani Tsunade do tej pory się jeszcze nie pojawiły. Gdyby nie życie chłopca, pewnie by pobiegła w stronę dwóch walczących kobiet by dowiedzieć się kto wygrywa a kto przegrywa. Niespodziewanie usłyszała cichy płacz  dziecka, szarpnęła mężczyznę przed nią lekko za ramię.
Tędy.’ Powiedziała ściszonym głosem gdy jego kare tęczówki spojrzały na nią. Sasuke skinął jedynie i pobiegł w stronę w którą wskazała kunoichi, a tuż za nim trójka shinobi. Biegli tak jeszcze chwilę aż po chwili zatrzymali się przed dużymi drzwiami. Hozuki ostrożnie otworzył drewniane ościeżnice, a pozostali przygotowali się do pozycji obronnej, nigdy nie wiadomo kto może być jeszcze w środku, prócz chłopca. Gdy drzwi sie otworzyły, ich tęczówki ujrzały małą kołyskę a w nim niemowlaka. Różowowłosa stanęła w bez ruchu, nie sądziła że owy chłopiec będzie miał zaledwie parę tygodni. Zacisnęła mocno swą pięść, przeklinając w duchu Madarę. Nie sądziła że jest zdolny aż do tego. Powolnym krokiem podeszła do skromnego mebla i wyciągnęła z kołyski chłopca, z pewnego rodzaju obawą. Nie wiedziała zbytnio jak postępować z dziećmi, a przynajmniej tak jej się wydawało. Trzymała go w swych dłoniach, jakby był porcelanową lalką, która w każdej chwili może się rozbić na tysiące drobnych kawałków. Nagle z cienia wyszła dobrze znana jej postać.
No, no... Ciebie bym się tu nie spodziewał Sakuro.’ Powiedział na wstępie starszy Uchiha. Te słowa uświadomiły ją że przez ostatnie miesiące żyła w niekończącym się kłamstwie. Jednak nadal było jej ciężko zaakceptować zaistniałą sytuację. Gdy mężczyzna z maską zrobił kilka kroku w przód, tuż przed nią pojawił sie Sasuke.
Zostaw  ją już w spokoju. Ostrzegałem Cię dawno temu że jeśli coś jej zrobisz, to tego pożałujesz i teraz zamierzam dotrzymać swej obietnicy.’ Warknął ostro w jego stronę. ‘Zabierzcie ich do Konohy! Dogonię was!’ Krzyknął w stronę shinobi.
Ale...’ Zaprotestowała.
Idź.’ Dodał nieco spokojniej, nic nie powiedziała, nie potrafiła już zaprotestować, mimo iż wolałaby zostać tu wraz z nim. Nie chciała pozostawiać go na pastwę śmierci, dobrze wiedziała do czego Madara jest zdolny. Jej szmaragdowe tęczówki cały czas wpatrywały się w jego sylwetkę, nie dopuszczała do siebie myśli że może go widzieć po raz ostatni...
W tym samym czasie w Konoha. Miejski szpital. Przy jednym z łóżek znajdowała się najbliższa rodzina, jednego z pacjentów. Wśród nich znajdował się Hogake, który wpatrywał się w swoją wioskę przez okno jak i jego żona. Co się dziwić skoro owym pacjentem był Hiashi Hyuga. Nikt nie spodziewał się by sprawy tak bardzo skomplikowały się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Mimo iż przywódca klanu Hyuga nalegał, czy wręcz żądał nałożenia Manji na czoło swego drugiego wnuka, nie porwał go, nie chciał zrobić tego wbrew woli swojej córki. Wiedział że jeśli by to uczynił ona by go znienawidziła i wyparła się jego ojcostwa. Nie chciał stracić swej najstarszej córki. Miał je tylko dwie, strata którejś z nich byłaby dla niego czymś niewyobrażalnym. Jednak w tej chwili jego życie było zagrożone, nie zostało mu dużo czasu, według lekarzy. Rany jakie zadał mu starszy Uchiha były zbyt poważne i rozległe, by jakikolwiek medyk mógł wygrać z nimi w ciągu najbliższych minut.
Hinata, ja nie chciałem, wybacz mi.’ Powiedział cicho. Oczy kobiety zaszkliły się.
Nie mów nic.’  Poprosiła, a po chwili przeniosła swe tęczówki na męża który nadal wpatrywał się w panoramę Konohy. Nagle drzwi do Sali szpitalnej otworzyły się.
Hokage-sama, mamy informacje od Shikamaru.’ Powiedział shinobi, przycioszonym tonem zważywszy na informacje. Uzumaki odwrócił się w jego stronę i wyrwał mu kartkę z ręki.
Sasuke znalazł Sakurę, lecz coś jest nie tak z nią. Teraz kierują się po Minato.’ Streścił kładąc dłoń na ramieniu żony.
Znajdą go, zobaczycie.’ Wtrącił słabym tonem Hiashi. ‘Podejdźcie tu.’ Dodał tym samym głosem jak i wykonując gest dłonią. Oboje wykonali prośbę umierającego.
To od przywódcy klanu Hyuga zależy czy pieczęć Manji zostanie nałożena, czy nie.’ Zaczął. ‘A gdy umrę to ty Hinato staniesz się głową naszego rodu.’ Dodał nieco głośniej, tak by wszyscy zebrani w Sali mogli go usłyszeć. By nie było wątpliwości jakie było ostatnie życzenie umierającego Hiashi’ego. Po chwili na aparaturze podtrzymującej życie zaczęła pojawiać się prosta linia, a w całym pomieszczeniu dało się słyszeć ciągły sygnał...
Znajdowali się już spory kawałek od starej posiadłości należacej niegdyś do rodziny czerwnowłosej. Haruno co chwilę odwracała się za siebie, by sprawdzić czy czasami Sasuke za nimi nie podąża. Za każdym razem spotykało ją rozczarowanie, gdyż jej szmaragdowe tęczówki nie były wstanie dostrzec jego sylwetki na horyzoncie. Oddałaby wszystko w tej chwili by być tam z nim, walczyć u jego boku. Jednak nie było jej to dane, nie chciał jej tam. Mimo iż doskonale walczyła, nie chciał by walczyła przeciwko Madarze, wolał mieć pewność że jest bezpieczna zdala od tej walki, gdzie potężne kekkei genkai zmierzy się ze sobą. Niespodziewanie czwórka shinobi usłyszała duży huk, przystanęli gwałtownie. Doskonale widzieli jak jedna ze ścian posiadłości zamienia się w zwykłą stertę gruzu. Coś ścisnęło Sakurę od środka, to niepokojące uczucie jakie właśnie doznała. Nagle ujrzeć było im dane coś jeszcze. Czarne płomienie zaczęły zajmować coraz to większą powierzchnię. Rozprzestrzeaniały się w zastraszająco szybkim tempie, tak jakby nic nie było w stanie ich zatrzymać. Różowowłosa, nie poruszyła się nawet o milimetr, stała jak zahipnotyzowana, wypatrując Uchihy. Nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię.
Musimy uciekać.’ Powiedział seledynowowłosy.
Ale on tam jest.’ Odparła nie zwrając na niego uwagi i przyciskając płaczące dziecko do swej piersi.
To Amaterasu! Jedynie Sasuke mógł przywołać te płomienie prosto z piekła i również on jest je w stanie tam odesłać, ale musimy oddalić się na bezpieczną odległość! Zabije mnie jeśli coś Ci się stanie!’ Krzyknął, chcąc ją jakoś pobudzić do ruchu. Nagle jej szmaragdowe tęczówki zwróciły się ku niemu, przytaknęła niepewnie, po czym ponownie ruszyła do biegu tak samo jak pozostala trójka. Niespodziewanie tuż przed uciekinierami pojawił się ten którego najbardziej się niespodziewali.
Oddaj mi bahora.’ Powiedział starszy Uchiha. Gdy tylko ninja z Konohy ujrzeli napastnika stworzyli pewnego rodzaju krąg ochronny wraz z Hozukim, by chronić Sakurę wraz z potomkiem Szóstego Hokage.
Nigdy go nie dostaniesz!’ Wtrącił Neji.
Ciebie nikt nie prosił o zdanie.’ Warknął poddenerwowany Madara. Sakura go nie sluchała, ona nadal była w innym świecie, w świecie poszukującym Sasuke. Nagle i on się zjawił, a ona mogła na chwilę odetchnąć z ulgą. Jego klon zaczął odciągać ją wraz z dzieckiem jak najdalej od z tego miejsca.
Mówiłem że mi nie uciekniesz.’ Powiedział wściekły przez zaciśnięte zęby, po czym podchaczył nogi członkowi swego klanu. Jednak ten zamiast paść na ziemię, sprytnie zrobił salto do tyłu, unikając tym samym zderzenia z twardnym gruntem. Starszy Uchiha w szybkim tempie zaczął składać pieczęci, po chwili duża kula ognia wydostała się z jego krtani. Jednak nie skierowała się ani na członków Taki, ani w stronę shinobi z Konohy, ogień miał zupełnie inną trajektorię. Kare tęczówki Sasuke rozszerzyły się gwałtownie, gdy dostrzegł co planuje członek jego klanu. Teraz pozostało mu jedynie igrać z  czasem, gdyż tylko on był wstanie dotrzeć do niej w odpowiednim czasie, lecz tylko po to by ją osłonić lub odepchnąć. Sakura którą ochraniał klon męża stała nie daleko, przyglądając się całemu zajściu. Nagle jej zielone tęczówki ujrzały ogromną kulę ognia, która zmierzała prosto na nią, a wewnątrzniej niej, pełno ostrej broni. W ostatniej chwili zjawił się przed nią kruczowłosy, tym razem ten prawdziwy.

Opiekuj się nią.’ To były ostatnie słowa jakie dane było jej usłyszeć. Lecz do kogo należał ten głos nie była pewna, wszystko w danej chwili wydawało się być zdeformowane...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya