76.13

Biegła przez gęsty las ile sił w nogach. Nie chciała dalej słuchać jakże zagmatwanych dla niej słów. Miała po prostu dość jak na jeden dzień. Nie wiedziała jeszcze w jaką dokładnie stronę się kieruje, musiała uciec od tamtej polany jak najdalej. Zdania które niedawno padły wydawały jej się niemożliwe. Od tamtego dnia gdy się obudziła w posiadłości Carmen,  miała tylko jeden cel zabić swego męża. Jednak skoro już wie kim on jest... czemu tego nie zrobiła? Miała w końcu tyle okazji na to by pozbawić go życia, czyżby była na tyle słaba by tego nie zrobić? Co ją powstrzymało to nie wiedziała. Lecz jeszcze chwila a zwątpiłaby w swą mentorkę. Jednak czy już czasami tego nie uczyniła? Przecież gdyby nie zwątpiła nie opuściła by tamtego miejsca jak zwykły tchórz, nieprawdaż? Lecz tego co zrobiła nie da się już cofnąć, mimo iż mogłaby wrócić tam i dokończyć to co zaczęła, ale nie zrobi tego. Nie chce tam wracać, nie chce ponownie widzieć jego twarzy przed sobą, lepiej będzie jak to Carmen go zabije a nie ona. Prychnęła pod nosem, a sądziła że uda mu się go zabić bez żadnych przeszkód. Nie podołała temu zadaniu, stała się bez użyteczna. Nie wiedziała co się z nią teraz stanie i prawdę mówiąc nie chciała wiedzieć, jeszcze nie teraz. Nagle do jej czułych uszu doszedł dźwięk płynącej wody. Zatrzymała się. Szmaragdowymi tęczówkami zaczęła lustrować okolicę. Wolnym krokiem zaczęła kierować się w stronę skąd dochodził owy szum. Odgarnęła lekko gęste zarośla i wyszła tuż nad leśny strumień dość dużych rozmiarów. Woda płynęła spokojnie, w pobliży nie było żadnego wodospadu. Podeszła w jej stronę. Uklękła. Swymi delikatnymi dłońmi nabrała krystalicznej cieczy i obmyła nią twarz. Niespodziewanie tuż przed jej oczyma przeleciało ostrze kunai, które następnie wbiło się w korę drzewną tuż za nią. Z przerażeniem spojrzała w stronę skąd dochodziła owa broń. Po chwili krzaki odchyliły się i wyszła z nich męska sylwetka. Jej źrenice rozszerzyły się bardziej, nie spodziewała się go. Mimo iż nie chciała go już więcej widzieć, los nie był dla niej taki łaskawy...
Nie ładnie to tak uciekać.’ Powiedział kruczowłosy przystając. Kunoichi wstała z kamieni i spojrzała prosto w jego kare tęczówki.
Co ty tu robisz?’ Warknęła a jej dłoń powędrowała tuż w stronę kabury z różnym typem broni.
Sakura czy nawet Ryuka... mamy możliwość porozmawiania na spokojnie. Wysłuchaj mnie wpierw a później zadecydujesz czy nadal chcesz mnie zabić. Wtedy nie będę stawiał już żadnych oporów w tym byś pozbawiła mnie życia. To moje życzenie przed śmiercią.’ Powiedział szybko widząc jak przygotowuje się do wyciągnięcia śmiertelnych ostrzy. Jej dłoń zastygła na chwilę. Sądziła że się przesłyszała... On się poddaje, od tak?  Jedyną rzeczą jaką chciał była by go wysłuchała. Spoglądała przez chwilę niepewnie, z pustymi tęczówkami. Nie myślała o niczym, po prostu jej oczy były wpatrzone w niego jak zahipnotyzowane. Sądziła że chociaż to pomoże jej w odnalezieniu odpowiedniej odpowiedzi. Shurikeny jakie znajdowały się w jej dłonie, ponownie wrzuciła do skórzanej kabury a następnie usiadła na jednym z większym kamieni, kierując swój wzrok na krystaliczną wodą tuż przed nią.
Mów.’ Rzuciła do niego od niechcenia. Nie była pewna czemu to robi... Jednak chciała wiedzieć co dokładnie spadkobierca sharingan ma jej do powiedzenia. Była tego bardzo ciekawa, wręcz łaknęła tego.
Masz rację mówiąc że blizny które znajdują się na twoich miejscach są z mojej winy. Wszystkie. Może gdybym wtedy nie kłamał, wszystko potoczyłoby się inaczej. Jednak wiem również że moje słowa wtedy w celi gdy przyszłaś mnie przesłuchać zadały Ci jeszcze większe rany. Rany którą prawdopodobnie zostaną już na zawsze w twym sercu. Wiedziałaś że odejdę, doskonale zdawałaś sobie z tego sprawę, lecz mimo wszystko nie powiedziałaś o tym że jesteś w ciąży, pominęłaś wtedy jakże ważny fakt. Zresztą nie wiem co bym zrobił gdybyś mi o tym powiedziała, nie spodziewałem się tego, to była najnieodpowiedniejsza chwila ze wszystkich. Wtedy w nocy gdy opuszczałem wioskę byłem u ciebie w Sali szpitalnej, może gdybym chwycił wtedy za kartę pacjęta dowiedziałabym się wszystkiego, lecz tego nie zrobiłem. Wystarczyło mi to jak poraz ostatni mogłem spojrzeć na ciebie jak jesteś pogrążona spokojnie w swoim śnie. To wszystko nie skończyło się tak jak powinno, chciałem byś została bezpiecznie w wiosce i nie szukała mnie więcej. Jestem dla ciebie jak zdradziecki narkotyk, który potrafi tylko niszczyć to co piękne. Nie chciałem byś więcej cierpiała przezemnie. Sądziłem że będziesz w stanie znaleść kogoś odpowiedniejszego dla siebie niż mnie. Wtedy nie dość byś mogła zapomnieć o mnie i o tym ile krzywdy Ci wyrządziłem to mogłabyś żyć spokojnie z kimś innym. Mieć normalną kochającą się rodzinę. Ja bym mógł Ci to wszystko uniemożliwić. Dlatego wolałem się wycofać, odejść w zapomnienie by nie wyrządzić już więcej zła twoim życiu.’ Skończył swój monolog. Cały czas gdy to mówił wpatrywał się w lekko pomarańczowe niebo nad ich glowami. Dochodził zmierzch. Niedługo kolejny dzień dobiegnie końca, przynosząc ze sobą wiele nowych niewiadomych. ‘Chcę byś któregoś dnia zrozumiała wszystko, jednak nie teraz, nie jako Ryoka. Chcę byś to uczyniła jako Sakura.’ Dodał, dopiero teraz skierował swoje kare tęczówki w jej stronę. Po raz pierwszy w życiu powiedział coś co od dawna leżało mu na sercu, jednak nie powiedział wszytskiego. Pominął jedno ważne słowo, jakże magiczne słowo, przez które ludzie wyrażają to miłosne uczucie. Ona w tymczasie błądziła małym patyczkiem po kilku drobnych kamykach. W głowie analizowała dokładnie słowa jakie padły z ust kruczowłosego. On natomiast czekał cierpliwie na jakiekolwiek słowo z jej strony. Zaakceptuje nawet to jeśli zwyzywa go w tej chwili od najgorszych. Milczała jeszcze dłuższą chwilę układając w myślach odpowiednie zdanie. Bo przecież na szyję mu się nie rzuci. W pewnym momencie odrzuciła na bok drobny patyczek który przez cały czas znajdował się w jej dłoni.
Kochałeś ją? Kochałeś Sakurę?’ Spytała gwałtownie podnosząc swą głowę ku górze. Jej źrenice drżały niepewnie. Swymi tęczówkami błądziła po jego sylwetce chcąc poznać odpowiedź na swe pytanie. W końcu nie żąda dużo.
Miałaś mnie zabić, a nie zadawać pytania.’ Stwierdził kruczowłosy.
Zabić Cię, a później mieć Cię na sumieniu. O ironio, zabijam bez wahania wszystkich którzy znajdowali się w Księdze Bingo którą podarowała mi Carmen, tylko po to by móc wreszcie zabić i ciebie a gdy stoję naprzeciwko ciebie coś mnie od ciebie odpycha, nie pozwalając tym samym zadać tobie śmiertelnego ciosu.’ Powiedziała ironicznie wstając z kamienia i kierując się w nieznaną stronę.
A sądziłem że wybawisz mnie z codziennej udręki.’
Wtedy zamiast męczyć się na ziemi, męczyłbyś się w piekle.’ Odpowiedziała przez ramię.
Możliwe, jednak jest jeszcze czyściec. Może ten u góry zlituje się łaskawie nademną, chociaż bardzo wątpię zwarzywszy na me czyny. Zabiłem brata z zimną krwią, tak samo jak zabijałem innych.’
Głupiec, jesteś skończonym głupcem. Po co w ogóle się zjawiłeś? Dlaczego to ty musisz być tym którego przyszło mi zabić? Śniłeś mi się każdej nocy w innej scenerii, tak jakbyś był tuż przy mnie w danej chwili. Nie wiedziałam kim jesteś, tak samo jak nie wiedziała dlaczego mi się śnisz. Przestałam sypiać, całą noc wpatrywałam się w przeróżne gwiazdozbiory, jednak i to nie pomagało, gdyż widziałam Cię na jawie. To było jak niekączący się koszmar. Aż pewnego dnia przewracająć na ostatnią stronę księgi ujrzam Cię ponownie, tylko że tym razem na sarej fotografii, tego dnia poznałam twe imię. W tamtej chwili w moim umyśle gromadziło się pełno niezrozumiałych myśli. Jednak już wtedy wiedziałam że nie będę w stanie Cię zabić, nie wiem czemu ale miałam już tamtego dnia owe przeczucia. I jak widać sprawdzają się. Przez cały ten czas łudziłam się że mimo wszystko uśmiercę Cię i będzie po wszystkim, jednak jest to trudniejsze niż sobie wyobrażałam. Nie znam Cię, a jednak, widząc twą twarz i słysząc twój głos coś mnie do ciebie ciągnie a powinno odpychać, Ryoka Cię nie zna. A Ryoką jestem ja, ja natomiast nie znam Sakury, nie będą tą którą mimo iż nie chcesz się przyznać kochasz w głebi serca. To jest jak jakaś głupia opera mydlana.’ I ona wypowiedziała swój monolog po czym westchnęła ciężko i machnęła rękami. ‘Starzy mędrcy głoszą że gdy raz dwie dusze się ze sobą złączą to odnajdą się nawet na końcu świata, łącząc się ze soba na nową.’ Dodała.
Pamiętasz Naruto? Największego idiotę Liścia który jakimś cudem został Hokage? Musisz go pamiętać, Hinatę i ich dzieci, jak i całą resztę. Szanowana pani kapitan oddziału ANBU, uczennica Piátej Hokage nie mogła od tak sobie zapomnieć o wszystkich bliskich jej osobach!’ Powiedział lekko podnosząc swój stanowczy ton głosu.
Nie moja wina że nic nie pamietam! Moje myśli są puste! Nie wiem nawet o kim mówisz! Chociaż bardzo bym chciała!’ Krzyknęła, po czym czym przeterała wewnętrzną częścią dłoni swą twarz. Następnie upadła kolanami na grunt pokryty drobnymi kamykami. Podniosła swą głowę ku granatowemu juz sklepieniu, po czym przymknęła lekko swe powieki, spod jednej z nich wyleciała jedna drobna łza, która stoczyła się po jej bladym poliku by później móc rozbić się o jeden z wielu kamyków. Sasuke widząc to podszedł do niej po cichu, uklękł przy niej i kciukiem starł z jej polika ślad po kryształowej łzie. Różowowłosa czując ciepłą dłoń na swej twarzy, otworzyła swe oczy i lekko zaszklonymi oczami wpatrywała się w Uchihę.
Nie płacz, pewnego dnia sobie przypomnisz wszystko, lecz nie wszystko od razu. Wierzę w ciebie, zresztą ty zawsze dawałaś sobie ze wszystkim radę.’ Powiedział już o wiele spokojniej. Wpatrywała się w niego. Ponownie słowa uwięzły w jej gardle, nie chcąc się w niego wydostać. Oboje trwali tak w ciszy spoglądając w swoje jakże tęczówki. Niespodziewanie tuż obok nich miała właśnie zamiar przebiec trójka shinobich. Dwie pary źrenic skierowały się w ową stronę. Jakie było zdziwienie Uchihy gdy dostrzegł członka swej drużyny i dwójkę ninja z Konohy.
Suigetsu!’ Krzyknął zwracając tym samym ich uwagę na siebie i kunoichi obok. Różowowłosa poruszyła się nie spokojnie, rozszerzyła lekko swe źrenice, spoglądając bacznie na nieznajomą trójkę.
Znalazłeś ją!’ Odkrzyknął wesoło seledynowowłosy ‘Mam złe wieści!’ Dodał. Po chwili owa trójka znalazła się tuż obok nich. Dłoń kobiety powędrowała niepewnie na ramię spadkobiercy Sharingan. Złapała się go jak małe dziecko swego opiekuna gdy się czegoś obawiało. To był zwykły odruch z jej strony. On natomiast odwazjemnił jej gest, po czym pokiwal przecząco głową w stronę shinobi.
Co to za złe wieści?’ Spytał ‘Co z Minato?’ Dodał.
To nie Hiashi go porwał tylko Madara.’ Odpowiedział Nara.
Wuj był jedynie jego pionkiem, wykorzystał spór między nim a Naruto i Hinatą.’ Dopowiedział spadkobierca Byakugan.
Shikamaru, Neji macie pewnośc?’ Zapytał przez zaciśnięte zęby. Kunoichi dokładnie analizowała ich słowa, doskonale znała Madarę, w końcu z nim również trenowała. Jednak nie miała pojęcia o czym oni mówią.
Powiedz...’ Zwrócił się w stronę swej żony ‘...Madara jest w posiadłości Carmen, prawda?’ Szmaragdowooka skinęła głową.
Co z Piątą?’ Zapytał Hozuki

Walczy z naszą starą znajomą prawdopodobnie.’ Odpowiedział Sasuke wstając z ziemi i podając dłoń Sakurze. ‘Nic nie pamięta.’ Rzucił w stronę pozostałych gdy i ona stanęłą już na własnych nogach.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya