72.9

Przerażony głos kobiety przeciął powietrze w całej skromnej posiadłości szóstego Kage wioski ukrytej w liściach. Trójka mężczyzn bez wahania wbiegła na pierwsze piętro budynku, kierując się w stronę skąd dochodził krzyk. W głównej sypialni przy kołysce najmłodszego domownika znajdowały się małe ilości krwi a obok klęcząca Hinata, która wtulała się w dziecięcy kocyk, na którym znajdowało się więcej czerwonej cieczy. Uzumaki podbiegł do żony, tuląc ją do siebie. Po chwili wziął jej twarz w dłoniach, kciukami otwierając drzwi.
- Znajdź go. – wyszeptała cicho nim kolejne spazmy płaczu się pojawiły. Naruto kątem oka spojrzał na dwóch mężczyzn. Musi ratować syna, ale… ale co z Sakurą?
- Sasuke ja… - zaczął poważnym tonem jednak spadkobierca Sharingan mu przerwał gestem dłoni.
- Szukaj syna, Suigetsu i Juugo ci pomogą. Ja sobie poradzę sam. – wtrącił swym oschłym tonem.
- Nie możesz iść przecież sam! – krzyknął blondyn jednak jego już nie było, zniknął w kłębie gęstego szarego dymu…
Już dawno znajdował się poza terenem swojej rodzinnej wioski, wcześniej jedynie spotkał się z członkami swojej drużyny by przyłączyli się do Naruto i poszukiwań małego Minato. Nie mógł zostawić przyjaciela w potrzebie jednak on musi sprowadzić żonę do domu, jej również może grozić niebezpieczeństwo. Carmen zna aż za dobrze, a jeśli ona jest w to zamieszana to znaczy, że Madara też gdzieś znajduje się w pobliżu. Ta dwójka zawsze jest ze sobą we wszystkim powiązana. Nigdy nie było wyjątku i tym razem pewnie nie będzie inaczej. Od teraz jest zdany tylko i wyłącznie na siebie. Lecz może to i lepiej… Dzisiejsza noc była nieco chłodna jednak nie przeszkadzało mu to. Mimo wszystko musi jak najszybciej dostać się do miejsca gdzie prawdopodobnie przebywa jego żona. Nie odpuści póki nie sprowadzi jej z powrotem do Konohy, bo to tam jest jej miejsce. Niespodziewanie tuż obok siebie dostrzegł kątem oka pewną sylwetkę. Nie spodziewał się jej tu ujrzeć.
- Co ty tu robisz, Tsunade? – spytał nie patrząc na nią.
- Idę wraz z tobą. Wiem, że Naruto sobie poradzi i znajdzie Minato. Nawet, jeśli miałby przewrócić wioskę do góry nogami i narazić się wszystkim mieszkańcom to i tak to uczyni. A my w tym czasie znajdziemy Sakurę. – odpowiedziała spokojnym tonem. Wierzyła w blondyna, wiedziała, że da radę.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, dam sobie radę sam. – warknął przez zaciśnięte zęby.
- To wszystko jest również przez ciebie, więc lepiej uważaj na swój ton. Była moją uczennicą a skoro wiesz gdzie się znajduje to nie ma czasu do stracenia. – odparła – A właśnie skąd wiesz gdzie ona jest? – zapytała z nutką podejrzliwości w głosie.
- Od informatora. – odpowiedział tajemniczo. Nie zamierzał jej zdradzać wszystkiego i piąta Hokage najwyraźniej to wyczuła, gdyż nie drążyła dłużej tego tematu.
- Jak daleko znajduje się to miejsce? – zapytała po godzinie intensywnego biegu.
- Jeszcze trochę. Powiem, gdy będziemy blisko. – odparł nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. Blondynka jedynie skinęła głową i nieco przyspieszyła. Jeszcze trochę a spotkają się z Sakurą. Kątem oka cały czas obserwowała sylwetkę Uchihy. Jak wiele by oddała by wiedzieć o czym teraz myśli…
Tymczasem w Konoha, blond włosy Hokage owej wioski ogłosił poszukiwania małego Minato. Nikt nie był zadowolony z tej sytuacji, lecz mieszkańcy wiedzieli od samego początku, że spór pomiędzy klanem Hyuga a Rokudaime któregoś dnia może się źle skończyć. Jednak cały klan, do którego należy małżonka Naruto byli nieco zdziwieni słysząc o zaistniałej sytuacji. Widocznie Hiashi postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, wplątując w to jedynie garstkę swych najwierniejszych ludzi… Naruto nie pozwolił Hinacie iść z nimi mimo jej zdolności. Nie protestowała, wiedziała, że ma rację, więc została w domu wraz z Sui i Hanabi czekając na dobre wieści.
Kolejna nieprzespana noc. Jak bardzo chciałaby ponownie zapaść w spokojny sen. Bez obawy, że na jawie ujrzy jego… nieznajomego, którego zmuszona jest zabić. Z tego, co pisało w księdze Bingo wynika, że jest zbiegiem z wioski ukrytej w liściach. Cała reszta jest dla niej zagadką, którą najprawdopodobniej i tak nie rozwiąże tylko zabije go tak samo jak pozostałych. Lecz czemu nadal wpatrywała się w jego zdjęcie to nie wie, ale wydawał się jej pod jakimś względem znajomy. Jak szybko ta myśl się pojawiła u niej tak samo szybko ją od siebie odrzuciła. To jest nie możliwe by go znała. Nigdy nie była w wiosce ukrytej w liściach, nawet nie zna jej dokładnego położenia. Odrzuciła książkę w drugi kąt pokoju. Nie chciała już patrzyć na to zdjęcie i snuć jakieś kolejne niepotrzebne domysły. Szybkim krokiem skierowała się w stronę szafy, z której następnie wyciągła potrzebne jej rzeczy. Pora zakończyć. Im szybciej to zrobi, tym szybciej jej sny i złośliwe myśli przeminą. Po dziesięciu minutach przygotowań opuściła swój pokój z kamiennym wyrazem twarzy. Przechodząc ponurym korytarzem, na którym zalegało pełno przestarzałego kurzu minęła Carmen, która była nieco zdziwiona jej wyrazem twarzy jak i plecakiem zarzuconym na jedno ramię.
- A ty gdzie? – zapytała łapiąc ją za nadgarstek

- Wyeliminować ostatnią ofiarę. – odpowiedziała spoglądając jej prosto w oczy, po czym wyrwała swój nadgarstek z jej uścisku – A teraz wybacz mam robotę. – dodała wymijając ją i kierując się w stronę wyjścia. Nie miała teraz czasu zatrzymywanie się, musi to zakończyć jak najszybciej, wtedy będzie wolna – będzie mogła dokonać swojej własnej, personalnej zemsty. Dopiero wtedy jej dusza zazna spokoju. Owinięta w czarny płaszcz wbiegła w leśną głuszę w bliżej nieokreślonym sobie kierunku. Zaczęło się kolejne polowanie, polowanie, które będzie jej ostatnim z przymusu. Nie wiedziała ile już biegnie, jednak słońce pomału zaczynało wznosić się z nad linii horyzontalnej. Kolejny dzień niedługo się rozpocznie. Nagle wyczuła dwie chakry. Jedną skądś znała, lecz ta druga była jej całkowicie obca. Zastanawiała się, kto o tej porze znajduje się w samym sercu gęstej puszczy. Odpowiedź jest jedna… shinobi ukrytej wioski. Uniosła kącik ust lekko do góry, kto powiedział, że nie może sobie powalczyć przed ostatecznym starciem? Mały trening nikomu nie zaszkodzi. Przystanęła. Wyciągnęła jedno kunai ze swej kabury, po czym ukryła je pod płaszczem. Stanęła na widoku. Nie lubi bawić się w kotka i myszkę. Po chwili na gałęzi kilka metrów przed nią, przystanęła owa dwójka shinobi. Mały uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy, jednak jej wrogom nie dane było go ujrzeć gdyż materiał kaptura go przykrywał. Uniosła lekko głowę do góry by móc spojrzeć na swoje nowe „worki treningowe”. W momencie, gdy dostrzegła, kim są owe dwie osoby jej źrenice zwężyły się gwałtownie. A więc los postanowił przyśpieszyć wszystko, ale kto by pomyślał, że blondynka, którą spotkała kilka dni temu będzie znała jej kolejną ofiarę.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya