Przerażony
głos kobiety przeciął powietrze w całej skromnej posiadłości
szóstego Kage wioski ukrytej w liściach. Trójka mężczyzn bez
wahania wbiegła na pierwsze piętro budynku, kierując się w stronę
skąd dochodził krzyk. W głównej sypialni przy kołysce
najmłodszego domownika znajdowały się małe ilości krwi a obok
klęcząca Hinata, która wtulała się w dziecięcy kocyk, na którym
znajdowało się więcej czerwonej cieczy. Uzumaki podbiegł do żony,
tuląc ją do siebie. Po chwili wziął jej twarz w dłoniach,
kciukami otwierając drzwi.
-
Znajdź go. – wyszeptała cicho nim kolejne spazmy płaczu się
pojawiły. Naruto kątem oka spojrzał na dwóch mężczyzn. Musi
ratować syna, ale… ale co z Sakurą?
-
Sasuke ja… - zaczął poważnym tonem jednak spadkobierca Sharingan
mu przerwał gestem dłoni.
-
Szukaj syna, Suigetsu i Juugo ci pomogą. Ja sobie poradzę sam. –
wtrącił swym oschłym tonem.
-
Nie możesz iść przecież sam! – krzyknął blondyn jednak jego
już nie było, zniknął w kłębie gęstego szarego dymu…
Już
dawno znajdował się poza terenem swojej rodzinnej wioski, wcześniej
jedynie spotkał się z członkami swojej drużyny by przyłączyli
się do Naruto i poszukiwań małego Minato. Nie mógł zostawić
przyjaciela w potrzebie jednak on musi sprowadzić żonę do domu,
jej również może grozić niebezpieczeństwo. Carmen zna aż za
dobrze, a jeśli ona jest w to zamieszana to znaczy, że Madara też
gdzieś znajduje się w pobliżu. Ta dwójka zawsze jest ze sobą we
wszystkim powiązana. Nigdy nie było wyjątku i tym razem pewnie nie
będzie inaczej. Od teraz jest zdany tylko i wyłącznie na siebie.
Lecz może to i lepiej… Dzisiejsza noc była nieco chłodna jednak
nie przeszkadzało mu to. Mimo wszystko musi jak najszybciej dostać
się do miejsca gdzie prawdopodobnie przebywa jego żona. Nie odpuści
póki nie sprowadzi jej z powrotem do Konohy, bo to tam jest jej
miejsce. Niespodziewanie tuż obok siebie dostrzegł kątem oka pewną
sylwetkę. Nie spodziewał się jej tu ujrzeć.
-
Co ty tu robisz, Tsunade? – spytał nie patrząc na nią.
-
Idę wraz z tobą. Wiem, że Naruto sobie poradzi i znajdzie Minato.
Nawet, jeśli miałby przewrócić wioskę do góry nogami i narazić
się wszystkim mieszkańcom to i tak to uczyni. A my w tym czasie
znajdziemy Sakurę. – odpowiedziała spokojnym tonem. Wierzyła w
blondyna, wiedziała, że da radę.
-
Nie potrzebuję twojej pomocy, dam sobie radę sam. – warknął
przez zaciśnięte zęby.
-
To wszystko jest również przez ciebie, więc lepiej uważaj na swój
ton. Była moją uczennicą a skoro wiesz gdzie się znajduje to nie
ma czasu do stracenia. – odparła – A właśnie skąd wiesz gdzie
ona jest? – zapytała z nutką podejrzliwości w głosie.
-
Od informatora. – odpowiedział tajemniczo. Nie zamierzał jej
zdradzać wszystkiego i piąta Hokage najwyraźniej to wyczuła, gdyż
nie drążyła dłużej tego tematu.
-
Jak daleko znajduje się to miejsce? – zapytała po godzinie
intensywnego biegu.
-
Jeszcze trochę. Powiem, gdy będziemy blisko. – odparł nie
obdarzając jej nawet spojrzeniem. Blondynka jedynie skinęła głową
i nieco przyspieszyła. Jeszcze trochę a spotkają się z Sakurą.
Kątem oka cały czas obserwowała sylwetkę Uchihy. Jak wiele by
oddała by wiedzieć o czym teraz myśli…
Tymczasem
w Konoha, blond włosy Hokage owej wioski ogłosił poszukiwania
małego Minato. Nikt nie był zadowolony z tej sytuacji, lecz
mieszkańcy wiedzieli od samego początku, że spór pomiędzy klanem
Hyuga a Rokudaime któregoś dnia może się źle skończyć. Jednak
cały klan, do którego należy małżonka Naruto byli nieco
zdziwieni słysząc o zaistniałej sytuacji. Widocznie Hiashi
postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, wplątując w to jedynie
garstkę swych najwierniejszych ludzi… Naruto nie pozwolił Hinacie
iść z nimi mimo jej zdolności. Nie protestowała, wiedziała, że
ma rację, więc została w domu wraz z Sui i Hanabi czekając na
dobre wieści.
Kolejna
nieprzespana noc. Jak bardzo chciałaby ponownie zapaść w spokojny
sen. Bez obawy, że na jawie ujrzy jego… nieznajomego, którego
zmuszona jest zabić. Z tego, co pisało w księdze Bingo wynika, że
jest zbiegiem z wioski ukrytej w liściach. Cała reszta jest dla
niej zagadką, którą najprawdopodobniej i tak nie rozwiąże tylko
zabije go tak samo jak pozostałych. Lecz czemu nadal wpatrywała się
w jego zdjęcie to nie wie, ale wydawał się jej pod jakimś
względem znajomy. Jak szybko ta myśl się pojawiła u niej tak samo
szybko ją od siebie odrzuciła. To jest nie możliwe by go znała.
Nigdy nie była w wiosce ukrytej w liściach, nawet nie zna jej
dokładnego położenia. Odrzuciła książkę w drugi kąt pokoju.
Nie chciała już patrzyć na to zdjęcie i snuć jakieś kolejne
niepotrzebne domysły. Szybkim krokiem skierowała się w stronę
szafy, z której następnie wyciągła potrzebne jej rzeczy. Pora
zakończyć. Im szybciej to zrobi, tym szybciej jej sny i złośliwe
myśli przeminą. Po dziesięciu minutach przygotowań opuściła
swój pokój z kamiennym wyrazem twarzy. Przechodząc ponurym
korytarzem, na którym zalegało pełno przestarzałego kurzu minęła
Carmen, która była nieco zdziwiona jej wyrazem twarzy jak i
plecakiem zarzuconym na jedno ramię.
-
A ty gdzie? – zapytała łapiąc ją za nadgarstek
-
Wyeliminować ostatnią ofiarę. – odpowiedziała spoglądając jej
prosto w oczy, po czym wyrwała swój nadgarstek z jej uścisku – A
teraz wybacz mam robotę. – dodała wymijając ją i kierując się
w stronę wyjścia. Nie miała teraz czasu zatrzymywanie się, musi
to zakończyć jak najszybciej, wtedy będzie wolna – będzie mogła
dokonać swojej własnej, personalnej zemsty. Dopiero wtedy jej dusza
zazna spokoju. Owinięta w czarny płaszcz wbiegła w leśną głuszę
w bliżej nieokreślonym sobie kierunku. Zaczęło się kolejne
polowanie, polowanie, które będzie jej ostatnim z przymusu. Nie
wiedziała ile już biegnie, jednak słońce pomału zaczynało
wznosić się z nad linii horyzontalnej. Kolejny dzień niedługo się
rozpocznie. Nagle wyczuła dwie chakry. Jedną skądś znała, lecz
ta druga była jej całkowicie obca. Zastanawiała się, kto o tej
porze znajduje się w samym sercu gęstej puszczy. Odpowiedź jest
jedna… shinobi ukrytej wioski. Uniosła kącik ust lekko do góry,
kto powiedział, że nie może sobie powalczyć przed ostatecznym
starciem? Mały trening nikomu nie zaszkodzi. Przystanęła.
Wyciągnęła jedno kunai ze swej kabury, po czym ukryła je pod
płaszczem. Stanęła na widoku. Nie lubi bawić się w kotka i
myszkę. Po chwili na gałęzi kilka metrów przed nią, przystanęła
owa dwójka shinobi. Mały uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy,
jednak jej wrogom nie dane było go ujrzeć gdyż materiał kaptura
go przykrywał. Uniosła lekko głowę do góry by móc spojrzeć na
swoje nowe „worki treningowe”. W momencie, gdy dostrzegła, kim
są owe dwie osoby jej źrenice zwężyły się gwałtownie. A więc
los postanowił przyśpieszyć wszystko, ale kto by pomyślał, że
blondynka, którą spotkała kilka dni temu będzie znała jej
kolejną ofiarę.
No comments:
Post a Comment