Kumo
gakure… krystaliczna woda która niespodziewanie przybrała
karminowy kolor. Bezwładne ciało właśnie opadało na dno
ceramicznej wanny. Pozbawiła właśnie życia kolejnej swej ofiary.
Zabijała bez najmniejszego zawahania. Nie pamiętała od jak dawna
zabija nieznane sobie osoby. Zresztą nie obchodziła ją przeszłość.
Po tym jak usłyszała od swej przełożonej prawdę na temat swego
dawnego życia, cieszy się że nic nie pamięta z tamtego okresu. W
księdze którą nosiła cały czas ze sobą wykreśliła kolejne
imię i nazwisko bez użytecznego shinobi. Teraz dla odmiany na
pierwszym miejscu w owej księdze widnieje imię kunoichi a tuż obok
niego jej zdjęcie. Na jej łagodniej twarzy pojawił się cyniczny
uśmiech… teraz pora wytropić kolejną zwierzynę a następnie ją
zabić jak całą resztę. Raz jeszcze spojrzała na swą martwą
ofiarę, po czym zniknęła w poszukiwaniu owej kunoichi…
Popołudnie
w wiosce Liścia. Rokudaime wszedł właśnie do swojego gabinetu
zdziwił się nieco widząc że jego żona wraz z Minato na kolanach
siedzą w skórzanym fotelu na kółkach. Jego fotelu. Natomiast jego
córka siedziała na podłodze kolorując kredkami po czystych
kartach papieru. Z uśmiechem na twarzy podszedł do żony i wziął
małego synka na ręce.
-
Nie spodziewałem się was tu o tej porze. – powiedział obdarzając
żonę pocałunkiem
-
Wcześniej nie miałeś czasu ze mną porozmawiać więc postanowiłam
przyjść tu na chwilę. – odparła
-
Ehh… gomenasai Hinata za dużo tej papierkowej roboty i w ogóle
ale mów teraz o czym chciałaś porozmawiać. – powiedział
spokojne. Granatowowłosa wyciągła z kieszeni nieco zabrudzoną
kartkę po czym podała ją mężu. Uzumaki coraz mniej
rozumiał jednak wziął od niej ową kartkę i ją otworzył ją.
Jego lazurowe tęczówki zlustrowały krótką treść wiadomości.
-
Kiedy to dostałaś? – spytał
-
Wczoraj rano znalazłam tą kartkę w kuchni. Chciałam Ci powiedzieć
ale tak szybko wyszedłeś a później nawet nie wiem o której
wróciłeś. – odpowiedziała. Blondwłosy Hokage oparł się o
ścianę. – Nie mam pojęcia w jakim kierunku się udała. –
dodała
-
Jeśli i ona zniknie bez śladu to będzie katastrofa… - warknął
oddając synka żonie.
-
Spokojnie wróci. – próbowała go nieco uspokoić
-
Tak samo mówiłaś gdy Sakura zniknęła. – powiedział
zdenerwowany odwracając się w stronę okna i spoglądając na
krajobraz swej wioski.
-
Bo wtedy w to wierzyłam i nadal tak jest. – odpowiedziała
-
Hinata… skończmy już ten temat. – odparł nie chcąc wywoływać
kłótni. Spadkobierczyni Byakugan westchnęła ciężko.
-
Naruto… a co z moim ojcem i…
-
Nie! – krzyknął nie dając jej dokończyć i odwracając się ku
żonie – Nie zgodzę się na Manji! Mam gdzieś co mówi twój
ojciec na ten temat! Nie pozwolę by mój syn został naznaczony
Manji! Co za znaczenie kto jest starszy a kto młodszy?! – dodał
nie zmieniając tonu. Sui z przerażeniem spojrzała na krzyczącego
ojca, nigdy go takiego nie widziała. Blondyneczka wstała z podłogi
i szybko podbiegła w stronę matki wtulając się w jej nogi. Mały
Minato słysząc krzyki ojca nagle zaczął płakać.
-
Nie musisz krzyczeć. – skarciła go posyłając mu srogie
spojrzenie, po czym zaczęła uspokajać synka. Uzumaki spojrzał z
dezaprobatą na żonę i machnął dłonią.
-
Czemu trzymasz jego stronę? – warknął
-
Zrozum że nie trzymam niczyjej strony! Również nie chcę by
Minato był naznaczony jednak nie zamierzam narażać się ojcu! –
powiedziała również podnosząc nieco ton swego głosu. Naruto
przejechał dłonią swe włosy gdy z jego krtani miało się wydobyć
kolejne zdanie w gabinecie rozległo się głośno walenie do
mahoniowych drzwi. Lazurowe tęczówki skierowały się w stronę
ościeżnic.
-
Wejść! – warknął, odwracając się ponownie w stronę okna
uderzając dłońmi o parapet. Nie był zbyt zadowolony że ktoś
przerywa jego rozmowę z żoną. Rozmowę jakże ważną dla nich i
ich dzieci… Nagle drzwi otworzyły się wydając przy lekkie
skrzypnięcie. Niespodziewanie do środka wkroczyły dwie postacie…
Białe oczy spoglądały jak zahipnotyzowane na owe osoby. Nie
spodziewała się go zobaczyć… Drzwi się zamknęły. – Czego? –
spytał nie zmieniając swego tonu
-
To tak się witaj starych znajomych? – usłyszał. Wszędzie
rozpozna ten głos. Szybko odwrócił się w stronę przybyszy by się
upewnić czy czasami się nie przesłyszał. Lecz gdy ujrzał jego
sylwetkę i te kruczoczarne włosy nie miał wątpliwości…
-
Sasuke! – powiedział pół krzykiem
-
Mamy do porozmawiania matole. – odparł dość spokojnie podchodząc
bliżej niego – Dlaczego o wszystkim dowiaduje się z pół rocznym
opóźnieniem? – warknął a złość aż z niego kipiała w tej
chwili. Kątem oka dostrzegł na żonę przyjaciela. – Witaj
Hinata. – dodał spoglądając w lazurowe tęczówki shinobi.
-
Witaj, my już pójdziemy. – powiedziała wstając – Sui idziemy.
– dodała do córki która nadal trzymała się kurczowo jej nogi.
Uchiha dopiero po chwili ujrzał małe zawiniątko jej rękach.
-
Hinata idę z tobą. – dodała Ino która wraz z Sasuke pojawiła
się w wiosce. Po chwili obie panie wraz z dwójką dzieci opuściły
pomieszczenie.
-
A więc odpowiesz mi wreszcie? – spytał stanowczym tonem
-
Skąd miałem wiedzieć że zapadnie się pod ziemie? Sądziłem że
wróci po paru dniach. – odparł oburzony – Zresztą gdzie byłeś
gdy Cię najbardziej potrzebowała?! Przez ten tydzień po twoim
odejściu cierpienie miała wypisane w oczach! A później rozpłynęła
się! Zniknęła bez żadnego słowa! Teraz zjawiasz się
niespodziewanie i żądasz wyjaśnień! Trzeba było myśleć o niej
wcześniej! Zresztą nie wiesz wszystkiego… - powiedział
-
Wiem że straciłem potomka, coś jeszcze zostało zatajone przede
mną? – spytał nadal ze stoickim spokojem
-
Czy ty chociaż raz możesz przestać ukrywać swe uczucia?! Wiem że
Ci na niej zależy gdyby tak nie było nie przyszedłbyś tu z Ino.
Mimo iż dopiero kilkanaście minut temu dowiedziałem się że
opuściła wioskę. – odparł siadając na swym fotelu
-
Lepiej powiedz co o niej wiesz. – powiedział chcąc wrócić na
odpowiedni tor rozmów
-
Rzecz w tym że wiem jedynie tyle że unika Kraju Ognia. –
odpowiedział już spokojniej opierając się o oparcie od fotela.
Nagle do gabinetu wbiegła jak burza młoda kunoichi.
-
Norii! Nie wiesz że się puka?! – wrzasnął blondyn
-
Gomenasai Hokage-sama ale pilna wiadomość od Tsunade-sama! –
krzyknęła szatynka podbiegając do jego biurka i podając
śnieżnobiałą kopertę. Gdy Uzumaki chciał chwycić za kopertę,
ręka kruczowłosego go wyprzedziła. Uchiha szybko rozerwał kopertę
i wyciągnął z niej list i zaczął czytać.
-
Czy ty wiesz co to prywatna korespondencja? – spytał sarkastycznie
niebieskooki. Jednak ten go zignorował i wczytał się w treść.
Nagle jego źrenice rozszerzyły się minimalnie lecz Naruto który
mu się bacznie przyglądał dostrzegł to.
-
Znalazła ją niedaleko Kumo. – powiedział gdy tylko przeczytał
zawartość wiadomości
-
Co?! – krzyknął Naruto wyrywając mu kartkę z rąk – Muszę
kogoś tam wysłać. Najlepiej Shikamaru, Nejiego i Tentem... Szlak…
wysłałem ich wczoraj do Suny. – mówił sam do siebie
-
Nie kłopocz się ja pójdę, zresztą Karin wysłałem w tamtą
okolicę. – wtrącił – Chociaż jeśli możesz wyślij dwa
jastrzębie by znalazły Suigetsu i Juugo. Jeden powinien być
niedaleko Iwy a drugi gdzieś w Kusa. – dodał i nie czekając na
reakcję blondyna wyskoczył przez okno… Naruto siedział w swoim
fotelu jak zaklęty wpatrując się w miejsce gdzie przed chwilą
stał jeszcze kruczowłosy.
-
Czy on właśnie? – spytał zdziwiony na co Norii mu jedynie
przytaknęła skinieniem głowy…
W
tym samym czasie na polanie w Kraju Błyskawicy. Zakapturzona
kunoichi stała trzy metry od czerwonowłosej kobiety. Miała tylko
jeden cel… zabić przeciwniczkę. Druga natomiast nie zdawała
sobie sprawy z tego co chce uczynić nieznana jej kunoichi. Nagle
bezpodstawnie została zaatakowana i zmuszona do walki którą
rozpoczną prawdopodobnie niedługo.
-
Czego chcesz? – spytała Karin poprawiając swe okulary. Na twarzy
zakapturzonej postaci pojawił się cyniczny uśmiech. Nagle spod
swego płaszcza wyciągła katanę, po czym zrzuciła kaptur.
Czerwonowłosa rozchyliła nieco swe karminowe wargi nie mogąc
uwierzyć w to co widzi.
-
Ty? – spytała zszokowana. Nie była w owej chwili powiedzieć nic
innego. Sasuke kazał jedynie poszukać jakiegoś tropu na temat
różowowłosej… nie sądziła że ją spotka… co ważniejsza że
będzie z nią walczyć. W szmaragdowych tęczówkach dostrzegła
pewną zmianę… to nie były już te same tętniące życiem oczy…
No comments:
Post a Comment