63.

Zmierzch nad Konohą zapadł dobre kilka godzin temu. Na ciemno granatowym nieboskłonie nie było ani jednego ciała niebieskiego. Nawet księżyc owej nocy został przysłonięty przez gęste chmury. Na murach wioski jak codziennie o tej porze znajdowało się pełno shinobi którzy bronili dostępu do wioski ukrytej w liściach. Lecz mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa pewnej osobie udało się wtargnąć do Konohy, nie zwracając na siebie uwagi żadnego ze strażników. Zakapturzona postać przemierzała niepostrzeżenie uliczki wioski kierując się w dobrze znane sobie miejsce. Miała misję i nie może zawieść. Zbyt wiele czasu straciła czekając na odpowiednią chwilę a czas uciekał w bardzo szybkim tempie. Jej celem był wioskowy szpitala do którego z każdą chwilą zbliżała się coraz bardziej…
Posiadłość Uchiha. Cała Taka od kilku już godzin znajdowała się w domu w którym spędziła ostatnie sześć miesięcy swego życia. Mimo późnej godziny nocnej siedzieli w ciszy w kuchni przy kuchennym stole. Żadno nie powiedziało słowa po tym jak kruczowłosy naskoczył słownie na Suigetsu. Delikatnie mówiąc kazał mu nigdy więcej nie ingerować w jego osobiste sprawy chyba że sam tak powie. Jednak w owej chwili pewna osoba postanowiła przerwać tą męczącą i przygnębiającą ciszę a była nią rudowłosa kunoichi.
- Sasuke-kun co zamierzasz teraz? – spytała niepewnie. Trzy pary oczu przyglądały się sylwetce spadkobiercy sharingan lecz jego hebanowe tęczówki były skierowane gdzie indziej. Karin nie nalegała z pytaniem, nie zamierzała stać się kolejną osobą na której się wyżyje. Niespodziewanie odsunął krzesło do tyłu po czym z niego wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Gdy miał przekroczyć już próg przy łuku drzwiowym zatrzymał się. Spojrzał na swoją drużynę przez ramię.
- O świcie opuszczamy wioskę, bądźcie gotowi. – oznajmił. Nim zdążyli jakkolwiek zareagować jego już nie było o czym świadczyło głośne trzaśnięcie drzwiami frontowymi.
- Ehh… mamy przerąbane. – westchnął ciężko Seledynowowłosy opadając głową na drewniany blat.
- Trzeba było słuchać jego rozkazów a nie namawiać go na wizytę w szpitalu. – burknęła niezadowolona kobieta.
- Czyżbyś była zazdrosna? Zresztą ona nosi jego dziecko jakbyś zapomniała. – powiedział Suigetsu. Kunoichi poprawiła okulary na swym nosie i już zamierzała rzucić kolejną obelgę w jego stronę gdy usłyszała srogą wypowiedź ze strony Juugo.
- Radzę wam oszczędzać siły na rano. Znając Sasuke gdy wyruszymy to prędko postoju nie zrobimy zwłaszcza jeśli nadal będzie w takim nastroju jak teraz. – wtrącił odchodząc od stołu.
- Masz rację nie ma po co tracić czasu na taką jak ona. – dodał półszeptem Seledynowowłosy do kompana, po czym oboje opuścili pomieszczenie kuchenne pozostawiając Karin samą. Lecz po chwili i ona skierowała się do swojego pokoju na odpoczynek…
Kroczył główną ulicą wioski niezważając na to że jest już dawno po północy. Ręce miał włożone w kieszenie a głowę spuszczoną w dół. Nie patrzył gdzie idzie. Szedł tam gdzie go niosły nogi. Błądził tak po wiosce niemalże godzinę. Usiadł na jednej z pobliskich ławek. Po chwili spojrzał przed siebie swymi hebanowymi tęczówkami. Westchnął ciężko widząc przed jakim budynkiem siedział. Znajdował się właśnie w miejscu które najbardziej chciał ominąć… przed szpitalem. Zatopił kruczoczarne włosy w swych dłoniach. Chciał jeszcze trochę pomyśleć nad tą sytuacją. Po kwadransie wstał z ławki i skierował się na teren szpitala. Nie wiedział czemu ale chciał ją zobaczyć ten ostatni raz a teraz jest do tego najodpowiedniejsza chwila. Nie zamierzał wchodzić jak normalny człowiek przez drzwi, jeszcze ktoś mógłby go zauważyć a tego nie chciał. Podszedł do jednego z wielu drzew i za pomocą chakry szybko znalazł się na odpowiedniej gałęzi. Sala której szukał znajdowała się tuż naprzeciwko niego. Korzystając z tego że okno było lekko uchylone otworzył je szerzej po czym wszedł do środka. Jego żona spała spokojnie na łóżku. Miał dziwne wrażenie że ktoś obcy również przebywa w owym pomieszczeniu. Uaktywnił swoje kekei genkai i zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu intruza. Jednak nikogo nie dostrzegł. Stwierdził że jeden z jego zmysłów zaczyna pomału szwankować. Jego oczy powróciły do poprzedniej postaci. Spojrzał ku łóżku, nie chciał by się obudziła, by w ogóle wiedziała o jego nocnej wizycie u niej. Zresztą nie zmieni już swego zdania… Nawet ze względu na nią czy dziecko… odchodził z wioski a czy powróci… wątpi… Z lekką obawą zaczął robić małe kroki do przodu. Po chwili stał tuż przy jej łóżku spoglądając z góry na spokojną twarz śpiącej kunoichi. W tej chwili żałował jednego… tego że już nie ujrzy tych szmaragdowych tęczówek. Delikatnie dotknął jej dłoni, nie chciał jej obudzić lecz pragnienie poczucia jej gładkiej skóry raz jeszcze była większa.
- Wybacz mi. – szepnął zgarniając kosmyk różowych włosów za jej ucho. Nagle poruszyła się. Kruczowłosy odruchowo zabrał dłoń i zaczął cofać się do tyłu. Widząc jak jej powieki zaczynają drgać wyszedł przez okno i skrył się na gzymsie budynku. Nie był pewny czy rzeczywiście się obudziła jednak nie zamierzał ryzykować, zwarzywszy na to że prawdopodobnie nie byłby w stanie się dłużej powstrzymywać. Po chwili wyczuł jej obecność przy oknie. Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Jeśli by się wychyliła z pewnością by go ujrzała. Jednak zamiast tego zamknęła okno… Uchiha odetchnął z ulgą po czym wskoczył na gałąź drzewną na której wcześniej się znajdował i zeskoczył z niej prosto na grunt. Spojrzał raz jeszcze ku owemu oknu a kącik jego ust lekko uniósł się ku górze. Ponownie włożył dłonie w kieszenie i zaczął kierować się ku posiadłości. Za niecałą godzinę zacznie świtać. Musi się przygotować do opuszczenia wioski…
Siedziała na szpitalnym łóżku. Nie miała pojęcia dlaczego okno było otwarte na oścież. Nie przypominała sobie by ktokolwiek je otwierał a jednak… Właśnie spoglądała na swoją lewą dłoń miała dziwne przeczucie że ktoś jej przed chwilą dotykał. Przestań głupia tak myśleć na pewno nikogo tu nie było zwłaszcza jego. Mówiła w myślach. Ponownie przykryła się ciepłą kołdrą a swe szmaragdowe tęczówki zwróciła ku oknu. Rękami oplotła swój brzuch. Dlaczego musiałam poronić?! Dlaczego ja?!  Krzyczała w myślach a łzy po raz kolejny zaczęły cisnąć się jej do oczu.
- Nie warto płakać przez mężczyznę zwłaszcza takiego jak Uchiha. – różowowłosa zamarła w bez ruchu przez chwilę. Momentalnie usiadła na łóżku lustrując pomieszczenie.
- Kto tu jest?! – krzyknęła. Nagle z jednej ze ścian wynurzyła się postać kobiety którą okalał czarny płaszcz.
- Spokojnie nie jestem twym wrogiem. Przyszłam do ciebie z pewną propozycją. – odpowiedziała ściągając kaptur. Mimo iż pokój ogarniała ciemność kunoichi doskonale widziała czerwone włosy i oczy tego samego koloru.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? – zapytała już nieco spokojnie nie odrywając od niej wzroku.
- Ah gdzie moje maniery. Zwą mnie Carmen a co do mojej propozycji to musisz słuchać uważnie bo nie lubię się powtarzać. – powiedziała. Uchiha zmarszczyła nieco brwi a po chwili wsłuchiwała się w to co czerwonowłosa ma jej do zaoferowania. Musiała przyznać że owa propozycja była bardzo kusząca jak dla niej.
- Jaką mam gwarancję, że… ? – nie dokończyła gdyż Carmen wtrąciła się jej w zdanie.
- To jutsu może maksymalnie trwać pół roku więc po tym czasie wszystko wróci do normalności. – odpowiedziała wyprzedzając jej pytanie. Różowowłosa zamyśliła się. To była bardzo trudna decyzja do podjęcia. Musiała wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać sobie w głowie. – Właśnie świta… Twój mąż właśnie powinien przekraczać bramę wioski. – dodała chcąc ją sprowokować. Sakura usłyszawszy owe słowa zacisnęła mocno swe powieki. A miałam złudną nadzieję że jednak przyjdziesz się pożegnać… Myliłam się Chociaż raz mogliśmy spokojnie porozmawiać bez kłamstw i krzyków które były zbędne. Wybierając drogę zemsty tracisz wszystko… przeleciało jej przez myśl.
- Zgadzam się. – powiedziała ostro, spoglądając twardo w krwistoczerwone tęczówki. Na twarzy popleczniczki Madary pojawił się uśmiech zadowolenia…

Chcąc dobrze krzywdzimy tych na których nam najbardziej zależy… Świadomie czy nie ale robimy to… Czy nadejdzie kiedyś moment przebaczenia? Wybaczenia sobie tych wszystkich raniących słów? Nie wiadomo… Pozostaje czekać i mieć nadzieję…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya