54.

Byli już niedaleko jaskini, do której prowadził ich Uchiha. Blond włosy mężczyzna biegł tuż obok niego narzucając wszystkim dość szybkie tempo. Nie obchodziło go gdzie w tej chwili są i w jakim dokładnie kierunku biegną chciał znaleźć swą przyjaciółkę, której wiele zawdzięcza. Gdyby nie ona to pewnie nigdy by się nie dowiedział o uczuciach Hinaty i nie wiadomo czy w ogóle by się jej oświadczył. Jednakże Shikamaru wraz z Hyugą mieli ich obu na oku. Nie mogli pozwolić na to, aby Sasuke ich zwiódł i uciekł w nieznane. Zgodzili się na tą małą wycieczkę tylko, dlatego że było zbyt dużo dowodów za i przeciw a by dowiedzieć się prawdy musieli iść pod przywództwem kruczowłosego. Uchiha wiedział, że jeszcze chwila a znajdą się przed wejściem do groty. Tylko, co zrobią, gdy dojdzie do spotkania z najstarszym członkiem jego klanu? Co wtedy? Czy wywiąże się walka? Po czyjej stronie stanie? Nie wie… trudno określić w tej chwili jego zdanie na ten temat. Jednak wiedział, w jakim celu tam idzie. Chce się upewnić, że Sakurze nic nie grozi. Czyżby małżeńskie sentymenty? Musiał przyznać, że przez te pół roku nieco przyzwyczaił się do jej osoby. Do ich wspólnych nocy jak i poranków. A na samo wspomnienie o ich kłótniach kącik jego ust unosił się ku górze. Coś w niej było takiego, że chciał mieć ją cały czas przy sobie…, Mimo iż jej tego nie okazywał. Oj te męskie żądze, to pożądanie, które nawet w tej chwili nie chciało ustąpić. Nikt nie ma prawa jej tknąć, skrzywdzić, uderzyć czy nawet spojrzeć z pogardą… ona jest jego i tylko jego. Lecz co ona na to? Nie wiedząc, czemu pozwala mu tak myśleć… Jednak, po co? By wreszcie zrozumiał, co ma? Czy co straci przez swoją głupotę, gdy uczyni coś nietaktownego? Straceni kochankowie, którzy jeszcze wiele muszą odkryć wpierw przed sobą samym a następnie przed tą drugą połówką, co wcale nie będzie takim prostym zadaniem. Jego kare tęczówki dostrzegły wejście do groty. Cała czwórka gwałtownie przyśpieszyła chcąc wreszcie dowiedzieć się czy kruczowłosy mógł mówić prawdę czy też nie. Nie minęła nawet minuta a shinobi weszli do jaskini. Każdy z nich bacznie i ostrożnie zaczął się po niej rozglądać jakby chcąc coś dostrzec. Jednak nic… nic prócz ugaszonego ogniska tu nie było… Uchiha mocno zacisnął swą pięść i uderzył nią o ścianę. Naruto również nie był zadowolony z tego, że jej tu nie ma.
- Sasuke! Gdzie ona może być?! – krzyknął zdenerwowany blondyn
- Jakbym wiedział to nie bylibyśmy tu tylko tam gdzie jest. – odparł oschle jak jeszcze nigdy dotąd.
- Skoro jej tu nie ma wracamy prosto do Konohy. – wtrącił Shikamaru gdyż wyczuł, że kroi się grubsza awantura pomiędzy przyjaciółmi z dawnej drużyny. – I żadnego, ale Naruto. Nie sadzisz, że właśnie w tej sprawie Tsunade kazała nam wcześniej zakończyć misję? – spytał retorycznie jednak zrozumiale dla blondyna. Ten bez słowa wraz z kruczowłosym wyszli niezadowoleni z groty a tuż za nimi kroczyła pozostała dwójka shinobich z Konohy… W ich głowach krążyło cały czas jedno pytanie „Gdzie ona jest?”… Cała czwórka w jak najszybszym tempie skierowała się ku rodzinnej wiosce. Nara wraz z Hyugą pomału zaczynali wierzyć w słowa Sasuke jednak potrzebowali czasu…
Biegł przez gęsty las najszybciej jak tylko potrafił. Kilkanaście minut temu zdecydował się na samowolne opuszczenie wioski nie bacząc na żadne nieprzyjemności, jakie mogą go spotkać po powrocie do Liścia. W tej chwili liczyło się życie jego przyjaciółki… kobiety, która miała być niegdyś jego żoną jednak tak się nie stało. Nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się kryjówka członka organizacji brzasku, z którym Danzou zawarł pewien mały układ jedynie znał kierunek, w jakim powinien się udać a także to, że powinien szukać starej zapuszczonej chaty w głębi głuszy. Lecz nadziei nie tracił… Wiedział, że musi ją znaleźć gdyż Hokage nie wysłała jak na razie jeszcze nikogo na ratunek kunoichi a gdy już to zrobi dla Uchihy może być już za późno. Na jego ciele powstawały, co chwilę nowe zadrapania po zetknięciu się z ostrymi gałęziami, które drażniły jego bladą skórę. Po dwóch godzinach nieustającego biegu jego kare tęczówki dostrzegły zarys dość starej drewnianej budowli, która była pokryta gęstym bluszczem. Jego tempo momentalnie przyśpieszyło… Był już tak blisko… Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że ją tam znajdzie…
Godzinę wcześniej… Niebieskowłosa kunoichi właśnie powróciła z misji, którą dał jej, Pein. Znalazła Carmen i przekazała jej odpowiednie informacje. Nie dało się ukryć, że żadna z nich nie była zadowolona z awaryjnego planu przywódcy Akatsuki. Jednak nie zamierzały podważać jego decyzji gdyż dla obydwóch by to się źle skończyło. Na szczęście w obecnej chwili nie musiały tolerować swego towarzystwa gdyż czerwonowłosa została w swej kryjówce dopóki nie dostanie znaku świadczącego o tym, że ma wkroczyć w ich grę. Odważnym krokiem weszła do starego budynku o dziwo nikogo nie zastała. Izba była pusta. Bacznie rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Madara miał tu na nią czekać, później razem mieli udać się do Peina, który przygotowuje się w tej chwili do walki. Zaczęła krążyć po pomieszczeniu sądząc, że kruczowłosy zjawi się w niedługim czasie i będą mogli opuścić to miejsce. Jednak z każdą nowo przybyłą minutą była coraz bardziej wściekła za nieobecność Uchihy. Już miała opuścić starą chatę, gdy przeraźliwy kobiecy głos rozniósł się po całym budynku. Kunoichi wzdrygnęła się mogłaby przysiąc, że owy krzyk dochodził gdzieś niedaleko miejsca, w którym stała. Jej niebieskie tęczówki ponownie zlustrowały całe pomieszczenie i przystanęły na dywanie, który nieco wyróżniał się nieco niż pozostała cześć podłogi. Nie był aż tak bardzo zakurzony jak cała reszta. Wolnym krokiem podeszła do niego i nogą odsunęła go w prawą stronę by móc sprawdzić czy coś znajduje się pod spodem. Niespodziewanie ujrzała klapę w podłodze. Jej blada dłoń powędrowała ku okrągłej metalowej kołatce. Bez zastanowienia pociągła ją w swoją stronę a klapa podniosła się ku górze. Przed sobą ujrzała drewniane schody prowadzące do piwnicy. Bez zastanowienia puściła klapę, która z hukiem opadła na drewnianą podłogę a kurz, jaki tam się znajdował uniósł się w powietrze. Nie czekając na nic więcej skierowała swe kroki na zakurzone schodki i zaczęła schodzić po nich na niższą kondygnacje budynku. Było ciemno, jej tęczówki nie dostrzegały nigdzie żadnego okna tylko zagracone pomieszczenie i jedną parę drzwi. Przeszła przez całą długość pokoju, po czym przystanęła przy drzwiach. Wyraźnie wyczuła, że po drugiej stronie znajduje się jakąś osoba. Swój wzrok skierowała na klamkę, która o dziwo nie było zabezpieczona żadną kłódką czy łańcuchem. Ściągła lekko brwi i bez wahania położyła swą dłoń na mosiężnej klamce, po czym popchnęła drzwi do środka. Nie obyło się bez okropnego skrzypnięcia zawiasów. Gdy drewniane ościeżnice otworzyły się jej niebieskie tęczówki rozszerzyły się gwałtownie, gdy tylko ujrzały, kto był sprawcą tego krzyku.
- Przeklęty. – warknęła przez zaciśnięte zęby i szybkim krokiem podeszła, do różowowłosej kobiety leżącej w kałuży swojej własnej krwi. Przykucnęła tuż obok niej a swe dwa palce położyła na jej szyi chcąc sprawdzić puls. – Srogo zapłacisz za swoją bezmyślność Madaro. – po raz kolejny powiedziała sama do siebie jednak nie mogła inaczej w tej chwili. Wyczuła puls Sakury jednak był nieco słaby. Odchyliła kosmyki z jej twarzy by móc spojrzeć na jej oczy. Było tak jak się spodziewała… Jej szmaragdowe tęczówki były jakby za mgłą pozbawione swego naturalnego uroku i ciepła również były przymrużone, co oznaczało, że jest pod wpływem genjutsu kruczowłosego. Nie wiedziała do końca, co zrobić to wszystko było inaczej zaplanowane a ona nie powinna tu być. Miała przebywać w wiosce aż do zakończenia oblężenia na Liściu i wtedy miało się rozstrzygnąć czy zostawią ją przy życiu czy może nie. Jednak jak widać najstarszy żyjący członek klanu Uchiha postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przeklęła pod nosem siarczyście. Niespodziewanie usłyszała czyjeś kroki na parterze. Zwróciła wzrok ku drzwiom nasłuchując, co zamierza owa osoba tak jak się spodziewała gość zaczął schodzić ku pomieszczeniu, w którym znajdowała się wraz z nieprzytomną Sakurą. Wyprostowała się, po czym jej ciało zaczęło się zamieniać w drobne kartki papieru, które po nie długiej chwili leżały porozrzucane po pokoju jednakże z dala od kałuż krwi. Po około dwóch minutach w pomieszczeniu pojawił się kruczowłosy mężczyzna. Konan jeszcze nigdy wcześniej go nie spotkała. Jak dla niej był nieznajomym, shinobi pochodzącym z wioski ukrytej w liściach, który pojawił się z nikąd w ich tymczasowej kryjówce. Bacznie obserwowała każdy jego ruch… Tą złość i zaskoczenie, gdy ujrzał kunoichi skąpaną w kałuży własnej krwi, która nadal płynęła z licznych otwartych ran, jakie znajdowały się na jej ciele. Stwierdziła, że nie będzie interweniować wtedy może ich plan nie ulegnie tak bardzo zmianie przez to, co zrobił Madara. Wziął ją delikatnie na ręce nie chcąc zadać jej jeszcze większego bólu. Nie spodziewał się zastać ją w tak poważnym stanie… teraz liczyła się każda sekunda by uratować jej życie… Nie bacząc na kilkaset papierowych kartek porozrzucanych po całym pomieszczeniu wyszedł wraz z Uchihą na rękach prosząc o to by nikogo niepotrzebnego nie spotkali na swej drodze…
Blond włosa kobieta stała od godziny przy wejściu do wioski Liścia czekając na powrót pewnej czwórki, którą kilka dni temu była zmuszona wysłać na misję. Chodziła swoim pewnym krokiem od jednej ogromnej ościeżnicy ku drugiej, co chwilę zerkając na krajobraz, jaki znajdował się poza obrzeżami wioski. Jej bursztynowe tęczówki już pragnęły ich ujrzeć tylko po to, aby jednego z nich prawdopodobnie mocno poturbować jak i również wyciągnąć z niego informacje dotyczące różowowłosej. Kotetsu i Izumo bacznie jej się cały czas przyglądali, aby wiedzieć, kiedy mają się usunąć jej z drogi by czasami i któryś z nich przez przypadek nie oberwał. Wiadomo, że gdy ich Hokage ma zły dzień to potrafi się na każdym wyżyć za wsze czasy. Po kolejnych minutach wreszcie dostrzegła zarys czterech sylwetek w oddali. Jej prawa pięść mocno się zacisnęła a chakra zaczęła się w niej kumulować. Jeszcze chwila… 10 metrów… 5…
- Babuniu gdzie jest, Sakura?!?! – krzyknął z oddali Uzumaki, gdy tylko ujrzał blondynkę czekającą na nich. Kobieta puściła mimo chodem to, że nazwał ją babcią gdyż nie było czasu na żarty.
- Oto zapytaj Uchihę! – odpowiedziała podniesionym głosem a jej bursztynowe tęczówki zaczęły mierzyć postać kruczowłosego.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego lepiej mów, co wiesz. – wtrącił Sasuke zuchwale
- Nie tym tonem! Wiem, że masz coś z tym wspólnego i nie wykręcisz się, więc nie zgrywaj niewiniątka! – jej ton nie zmieniał się, była zbyt zdenerwowana by móc powiedzieć coś na spokojnie. Zbyt bardzo zależało jej na swojej uczennicy, przed którą jest jeszcze całe życie i nie pozwoli żebym przez niego jej przyszłość została zrujnowana.
- Gdybym był w to zamieszany to czy stałbym tu czy raczej bym zaatakował Cię i wioskę?! – jemu także zaczęły puszczać nerwy jednak nadal w jego głosie dało się słyszeć to oschłość i bezuczuciowość. Jego kare tęczówki dostrzegły jej zaciśniętą pięść pełną chakry, która tylko czeka na spotkanie trzeciego stopnia z jakąś częścią jego ciała. I pewnie jeszcze chwila a tak też się stanie…
- Nie mam pojęcia, co dzieje się w twojej głowie i jakie masz plany a szkoda… Jednak Ibiki jak i Yamanaka szybko mogą rozwiązać ten problem. – odpowiedziała a jej ton głosu, jakim się w tej chwili posługiwała bym bardziej opanowany. Jej dłoń natomiast nieco się rozluźniła a chakra zaczęła zanikać. Kruczowłosy już miał coś jej dopowiedzieć nie lubił być posądzany o coś, czego nie zrobił jednak głos Kotetsu mu w tym przeszkodził. Cała piątka spojrzała wpierw w stronę shinobi, który ich zawołał. Następnie każda para oczu powędrowała za jego ręką, która wskazywała coś na horyzoncie. Każdy z nich wyostrzył swe tęczówki by móc szybciej dostrzec, kogo to niesie do wioski ukrytej w liściach.
- Sakurka-chan…. – wyszeptał jak najciszej tylko się dało niebieskooki, gdy tylko dostrzegł różowe kosmyki powiewające na wietrze, po czym ruszył pędem w stronę Sai’a i przyjaciółki. Reszta również to uczyniła. Tsunade, czym prędzej podbiegła do nich pierwsza, aby sprawdzić stan zdrowia swej uczennicy.
- Do szpitala z nią szybko!! – krzyknęła na cały głos blondynka. Uchiha przejechał swą dłonią po jej posklejanych krwią kosmykach włosów. Gdy ją ujrzał na rękach szatyna całą zakrwawioną w licznych ranach i nieprzytomną poczuł dziwne ukłucie w sercu. Jakby ktoś mu je igłą przeszywał. Spojrzał w kare tęczówki shinobi ze srogością jednak gdzieś tam tliła również się podzięka do niego, że ją sprowadził, bo oni mogliby już nie zdążyć. Lecz nie wziął jej od niego. Sai jak i reszta biegli w stronę szpitala a on jak ten ciołek stał nadal w miejscu zamiast biec za nimi. Stoi właśnie między młotem a kowadłem... Ma do wyboru dwa ryzykowne wyjścia i żadne z nich nie jest optymistyczne na najbliższą przyszłość. Chwila wahania… i już po chwili zerwał się do biegu…
Cały szpital został postawiony na równe nogi. Każdy medyk, który był wstanie pomóc w jakiś sposób Sakurze od razu stawił się w odpowiedniej sali by jak najszybciej rozpocząć leczenie. Nie wiedzieli, jakie dokładnie genjutsu zostało na niej zastosowane i jakie grozi jej zagrożenie. Z drugiej strony, gdy jest w takim stanie mogą bez przeszkód uleczyć jej wszystkie poważne rany. Mieli trudny orzech do zgryzienia jednak zdecydowali wpierw wybudzić ją z tej agonii gdyż ona była ich największą niewiadomą. Hokage podjęła się tego zadania. Lecz w leczeniu jej pozostałych obrażeń nie będzie mogła brać udziału zważywszy na to, że poziom jej chakry. Swą dłoń położyła nad jej czołem i po chwili zielona chakry ponownie wypłynęła z jej ręki. Przymknęła lekko swe powieki by móc się skupić na swoim zadaniu. Genjutsu Madary było niewiarygodnie mocne i ciężkie do zneutralizowania. Jednak po półgodzinie ciężkiej pracy udało się. Lecz nikt się nie cieszył zostało dużo jeszcze do zrobienia. Niespodziewanie okropny krzyk bólu wydarł się z gardła kunoichi leżącej na łóżku. Całe jej ciało przeszywał przerażający ból. Czuła jak z każdej najmniejszej rany wylewa się krew. Nie miała siły by nawet otworzyć oczy. Nie wiedziała gdzie się znajduje? Czemu nie umarła? Jedynym, czego chciała w tej chwili, aby ten ból ustąpił… Kolejna fala bólu. Odruchowo złapała się za epicentrum bólu. Przygryzła swe wargi mocno tak, że po chwili je przegryzła doprowadzając do kolejnego krwawienia jednak tym razem nieco mniejszego. Lekarze robili, co tylko było w ich mocy by tylko uśmierzyć jej ból, lecz to nie było takie proste. W między czasie, gdy niektórzy z nich próbowali złagodzić jej ból reszta starała się zatrzymać krwawienie. Kłopotem było to, że nie mogli jej uśpić… nie zaraz po wybudzeniu z silnego genjutsu.  Piąta wyszła na korytarz zaraz po tym jak różowowłosa krzyknęła po raz pierwszy, nie mogła tego słuchać… Naruto krążył po całym korytarzu czekając aż wreszcie ktoś wyjdzie z sali i powie czy z ich przyjaciółką wszystko jest w porządku. Cała reszta siedziała na krzesłach równie podenerwowana. Jednak, bez Sai’a ponieważ został wzięty na obserwację do innej Sali gdyż stwierdzono u niego wybity bark.
- Shikamaru, co z Sasuke? – spytał spadkobierca, Byakugan
- Pewnie stchórzył. – wtrąciła wielmożna, którą w tej chwili on najmniej obchodził. -  Shikamaru idź do aresztu i sprawdź, co tam u naszej pozostałej trójki. Później złóż odpowiedni raport w moim gabinecie, albo nie przynieś mi go tutaj. Neji a ty przekaż Hinacie że Naruto wrócił jednak staraj się łagodnie jej powiedzieć o stanie Sakury. – powiedziała zwracając się do, dwóch shinobich siedzących obok niej. Ci pokiwali twierdząco głowami i zniknęli w kłębie gęstego dymu… Bursztynowe tęczówki kobiety rozszerzyły się gwałtownie widząc postać kruczowłosego kroczącego w ich stronę.
- Co ty tu robisz? – zapytała srogo
- Co z nią? – skierował pytanie ku dawnemu przyjacielowi z drużyny ignorując te, które zadała mu Hokage.
- Nic nie wiadomo jeszcze… - odparł Uzumaki nie przerywając swego chodu.
- Uchiha…! – zaczęła podniesionym głosem jednak drzwi do sali, w której przebywała różowowłosa z hukiem się otworzyły
- Tsunade-sama! – krzyknął medyk
- Co się stało?! – nie podobał się jej ton, jakim to lekarz zwrócił się do niej… coś musiało być nie tak…
- Trzeba ją operować doznała poważnego krwotoku wewnętrznego ma liczne obrażenia i… - urwał widząc postać szatyna przed sobą
- I co? – spytał oschle

- Jest w ciąży… prawie trzeci miesiąc… - odpowiedział drżącym głosem. Blondynka odruchowo spojrzała ku spadkobiercy Sharingan. Naruto również zaprzestał swego dreptania i zwrócił swe lazurowe tęczówki ku kruczowłosemu. Sasuke nie wiedział czy dobrze usłyszał… Słowa medyka były dla niego szokiem wpatrywał się w jego twarz swymi zimnymi oczami chcąc usłyszeć to po raz drugi, lecz tak się nie stało. W zamian za to usłyszał kolejny przeraźliwy krzyk żony, który na chwilę sparaliżował wszystkich. Hokage jako pierwsza się obudziła i rozkazała, czym prędzej zabrać ją na salę operacyjną. W tym samym czasie na drugim krańcu wioski pojawiły się zakapturzone postacie w płaszczach organizacji brzasku…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya