Byli
już niedaleko jaskini, do której prowadził ich Uchiha. Blond włosy
mężczyzna biegł tuż obok niego narzucając wszystkim dość
szybkie tempo. Nie obchodziło go gdzie w tej chwili są i w jakim
dokładnie kierunku biegną chciał znaleźć swą przyjaciółkę,
której wiele zawdzięcza. Gdyby nie ona to pewnie nigdy by się nie
dowiedział o uczuciach Hinaty i nie wiadomo czy w ogóle by się jej
oświadczył. Jednakże Shikamaru wraz z Hyugą mieli ich obu na oku.
Nie mogli pozwolić na to, aby Sasuke ich zwiódł i uciekł w
nieznane. Zgodzili się na tą małą wycieczkę tylko, dlatego że
było zbyt dużo dowodów za i przeciw a by dowiedzieć się prawdy
musieli iść pod przywództwem kruczowłosego. Uchiha wiedział, że
jeszcze chwila a znajdą się przed wejściem do groty. Tylko, co
zrobią, gdy dojdzie do spotkania z najstarszym członkiem jego
klanu? Co wtedy? Czy wywiąże się walka? Po czyjej stronie stanie?
Nie wie… trudno określić w tej chwili jego zdanie na ten temat.
Jednak wiedział, w jakim celu tam idzie. Chce się upewnić, że
Sakurze nic nie grozi. Czyżby małżeńskie sentymenty? Musiał
przyznać, że przez te pół roku nieco przyzwyczaił się do jej
osoby. Do ich wspólnych nocy jak i poranków. A na samo wspomnienie
o ich kłótniach kącik jego ust unosił się ku górze. Coś w niej
było takiego, że chciał mieć ją cały czas przy sobie…, Mimo
iż jej tego nie okazywał. Oj te męskie żądze, to pożądanie,
które nawet w tej chwili nie chciało ustąpić. Nikt nie ma prawa
jej tknąć, skrzywdzić, uderzyć czy nawet spojrzeć z pogardą…
ona jest jego i tylko jego. Lecz co ona na to? Nie wiedząc, czemu
pozwala mu tak myśleć… Jednak, po co? By wreszcie zrozumiał, co
ma? Czy co straci przez swoją głupotę, gdy uczyni coś
nietaktownego? Straceni kochankowie, którzy jeszcze wiele muszą
odkryć wpierw przed sobą samym a następnie przed tą drugą
połówką, co wcale nie będzie takim prostym zadaniem. Jego kare
tęczówki dostrzegły wejście do groty. Cała czwórka gwałtownie
przyśpieszyła chcąc wreszcie dowiedzieć się czy kruczowłosy
mógł mówić prawdę czy też nie. Nie minęła nawet minuta a
shinobi weszli do jaskini. Każdy z nich bacznie i ostrożnie zaczął
się po niej rozglądać jakby chcąc coś dostrzec. Jednak nic…
nic prócz ugaszonego ogniska tu nie było… Uchiha mocno zacisnął
swą pięść i uderzył nią o ścianę. Naruto również nie był
zadowolony z tego, że jej tu nie ma.
-
Sasuke! Gdzie ona może być?! – krzyknął zdenerwowany blondyn
-
Jakbym wiedział to nie bylibyśmy tu tylko tam gdzie jest. –
odparł oschle jak jeszcze nigdy dotąd.
-
Skoro jej tu nie ma wracamy prosto do Konohy. – wtrącił Shikamaru
gdyż wyczuł, że kroi się grubsza awantura pomiędzy przyjaciółmi
z dawnej drużyny. – I żadnego, ale Naruto. Nie sadzisz, że
właśnie w tej sprawie Tsunade kazała nam wcześniej zakończyć
misję? – spytał retorycznie jednak zrozumiale dla blondyna. Ten
bez słowa wraz z kruczowłosym wyszli niezadowoleni z groty a tuż
za nimi kroczyła pozostała dwójka shinobich z Konohy… W ich
głowach krążyło cały czas jedno pytanie „Gdzie ona jest?”…
Cała czwórka w jak najszybszym tempie skierowała się ku rodzinnej
wiosce. Nara wraz z Hyugą pomału zaczynali wierzyć w słowa Sasuke
jednak potrzebowali czasu…
Biegł
przez gęsty las najszybciej jak tylko potrafił. Kilkanaście minut
temu zdecydował się na samowolne opuszczenie wioski nie bacząc na
żadne nieprzyjemności, jakie mogą go spotkać po powrocie do
Liścia. W tej chwili liczyło się życie jego przyjaciółki…
kobiety, która miała być niegdyś jego żoną jednak tak się nie
stało. Nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się kryjówka
członka organizacji brzasku, z którym Danzou zawarł pewien mały
układ jedynie znał kierunek, w jakim powinien się udać a także
to, że powinien szukać starej zapuszczonej chaty w głębi głuszy.
Lecz nadziei nie tracił… Wiedział, że musi ją znaleźć gdyż
Hokage nie wysłała jak na razie jeszcze nikogo na ratunek kunoichi
a gdy już to zrobi dla Uchihy może być już za późno. Na jego
ciele powstawały, co chwilę nowe zadrapania po zetknięciu się z
ostrymi gałęziami, które drażniły jego bladą skórę. Po dwóch
godzinach nieustającego biegu jego kare tęczówki dostrzegły zarys
dość starej drewnianej budowli, która była pokryta gęstym
bluszczem. Jego tempo momentalnie przyśpieszyło… Był już tak
blisko… Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że ją tam znajdzie…
Godzinę
wcześniej… Niebieskowłosa kunoichi właśnie powróciła z misji,
którą dał jej, Pein. Znalazła Carmen i przekazała jej
odpowiednie informacje. Nie dało się ukryć, że żadna z nich nie
była zadowolona z awaryjnego planu przywódcy Akatsuki. Jednak nie
zamierzały podważać jego decyzji gdyż dla obydwóch by to się
źle skończyło. Na szczęście w obecnej chwili nie musiały
tolerować swego towarzystwa gdyż czerwonowłosa została w swej
kryjówce dopóki nie dostanie znaku świadczącego o tym, że ma
wkroczyć w ich grę. Odważnym krokiem weszła do starego budynku o
dziwo nikogo nie zastała. Izba była pusta. Bacznie rozejrzała się
po całym pomieszczeniu. Madara miał tu na nią czekać, później
razem mieli udać się do Peina, który przygotowuje się w tej
chwili do walki. Zaczęła krążyć po pomieszczeniu sądząc, że
kruczowłosy zjawi się w niedługim czasie i będą mogli opuścić
to miejsce. Jednak z każdą nowo przybyłą minutą była coraz
bardziej wściekła za nieobecność Uchihy. Już miała opuścić
starą chatę, gdy przeraźliwy kobiecy głos rozniósł się po
całym budynku. Kunoichi wzdrygnęła się mogłaby przysiąc, że
owy krzyk dochodził gdzieś niedaleko miejsca, w którym stała. Jej
niebieskie tęczówki ponownie zlustrowały całe pomieszczenie i
przystanęły na dywanie, który nieco wyróżniał się nieco niż
pozostała cześć podłogi. Nie był aż tak bardzo zakurzony jak
cała reszta. Wolnym krokiem podeszła do niego i nogą odsunęła go
w prawą stronę by móc sprawdzić czy coś znajduje się pod
spodem. Niespodziewanie ujrzała klapę w podłodze. Jej blada dłoń
powędrowała ku okrągłej metalowej kołatce. Bez zastanowienia
pociągła ją w swoją stronę a klapa podniosła się ku górze.
Przed sobą ujrzała drewniane schody prowadzące do piwnicy. Bez
zastanowienia puściła klapę, która z hukiem opadła na drewnianą
podłogę a kurz, jaki tam się znajdował uniósł się w powietrze.
Nie czekając na nic więcej skierowała swe kroki na zakurzone
schodki i zaczęła schodzić po nich na niższą kondygnacje
budynku. Było ciemno, jej tęczówki nie dostrzegały nigdzie
żadnego okna tylko zagracone pomieszczenie i jedną parę drzwi.
Przeszła przez całą długość pokoju, po czym przystanęła przy
drzwiach. Wyraźnie wyczuła, że po drugiej stronie znajduje się
jakąś osoba. Swój wzrok skierowała na klamkę, która o dziwo nie
było zabezpieczona żadną kłódką czy łańcuchem. Ściągła
lekko brwi i bez wahania położyła swą dłoń na mosiężnej
klamce, po czym popchnęła drzwi do środka. Nie obyło się bez
okropnego skrzypnięcia zawiasów. Gdy drewniane ościeżnice
otworzyły się jej niebieskie tęczówki rozszerzyły się
gwałtownie, gdy tylko ujrzały, kto był sprawcą tego krzyku.
-
Przeklęty. – warknęła przez zaciśnięte zęby i szybkim krokiem
podeszła, do różowowłosej kobiety leżącej w kałuży swojej
własnej krwi. Przykucnęła tuż obok niej a swe dwa palce położyła
na jej szyi chcąc sprawdzić puls. – Srogo zapłacisz za swoją
bezmyślność Madaro. – po raz kolejny powiedziała sama do siebie
jednak nie mogła inaczej w tej chwili. Wyczuła puls Sakury jednak
był nieco słaby. Odchyliła kosmyki z jej twarzy by móc spojrzeć
na jej oczy. Było tak jak się spodziewała… Jej szmaragdowe
tęczówki były jakby za mgłą pozbawione swego naturalnego uroku i
ciepła również były przymrużone, co oznaczało, że jest pod
wpływem genjutsu kruczowłosego. Nie wiedziała do końca, co zrobić
to wszystko było inaczej zaplanowane a ona nie powinna tu być.
Miała przebywać w wiosce aż do zakończenia oblężenia na Liściu
i wtedy miało się rozstrzygnąć czy zostawią ją przy życiu czy
może nie. Jednak jak widać najstarszy żyjący członek klanu
Uchiha postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przeklęła pod
nosem siarczyście. Niespodziewanie usłyszała czyjeś kroki na
parterze. Zwróciła wzrok ku drzwiom nasłuchując, co zamierza owa
osoba tak jak się spodziewała gość zaczął schodzić ku
pomieszczeniu, w którym znajdowała się wraz z nieprzytomną
Sakurą. Wyprostowała się, po czym jej ciało zaczęło się
zamieniać w drobne kartki papieru, które po nie długiej chwili
leżały porozrzucane po pokoju jednakże z dala od kałuż krwi. Po
około dwóch minutach w pomieszczeniu pojawił się kruczowłosy
mężczyzna. Konan jeszcze nigdy wcześniej go nie spotkała. Jak dla
niej był nieznajomym, shinobi pochodzącym z wioski ukrytej w
liściach, który pojawił się z nikąd w ich tymczasowej kryjówce.
Bacznie obserwowała każdy jego ruch… Tą złość i zaskoczenie,
gdy ujrzał kunoichi skąpaną w kałuży własnej krwi, która nadal
płynęła z licznych otwartych ran, jakie znajdowały się na jej
ciele. Stwierdziła, że nie będzie interweniować wtedy może ich
plan nie ulegnie tak bardzo zmianie przez to, co zrobił Madara.
Wziął ją delikatnie na ręce nie chcąc zadać jej jeszcze
większego bólu. Nie spodziewał się zastać ją w tak poważnym
stanie… teraz liczyła się każda sekunda by uratować jej życie…
Nie bacząc na kilkaset papierowych kartek porozrzucanych po całym
pomieszczeniu wyszedł wraz z Uchihą na rękach prosząc o to by
nikogo niepotrzebnego nie spotkali na swej drodze…
Blond
włosa kobieta stała od godziny przy wejściu do wioski Liścia
czekając na powrót pewnej czwórki, którą kilka dni temu była
zmuszona wysłać na misję. Chodziła swoim pewnym krokiem od jednej
ogromnej ościeżnicy ku drugiej, co chwilę zerkając na krajobraz,
jaki znajdował się poza obrzeżami wioski. Jej bursztynowe tęczówki
już pragnęły ich ujrzeć tylko po to, aby jednego z nich
prawdopodobnie mocno poturbować jak i również wyciągnąć z niego
informacje dotyczące różowowłosej. Kotetsu i Izumo bacznie jej
się cały czas przyglądali, aby wiedzieć, kiedy mają się usunąć
jej z drogi by czasami i któryś z nich przez przypadek nie oberwał.
Wiadomo, że gdy ich Hokage ma zły dzień to potrafi się na każdym
wyżyć za wsze czasy. Po kolejnych minutach wreszcie dostrzegła
zarys czterech sylwetek w oddali. Jej prawa pięść mocno się
zacisnęła a chakra zaczęła się w niej kumulować. Jeszcze
chwila… 10 metrów… 5…
-
Babuniu gdzie jest, Sakura?!?! – krzyknął z oddali Uzumaki, gdy
tylko ujrzał blondynkę czekającą na nich. Kobieta puściła mimo
chodem to, że nazwał ją babcią gdyż nie było czasu na żarty.
-
Oto zapytaj Uchihę! – odpowiedziała podniesionym głosem a jej
bursztynowe tęczówki zaczęły mierzyć postać kruczowłosego.
-
Ja nie mam z tym nic wspólnego lepiej mów, co wiesz. – wtrącił
Sasuke zuchwale
-
Nie tym tonem! Wiem, że masz coś z tym wspólnego i nie wykręcisz
się, więc nie zgrywaj niewiniątka! – jej ton nie zmieniał się,
była zbyt zdenerwowana by móc powiedzieć coś na spokojnie. Zbyt
bardzo zależało jej na swojej uczennicy, przed którą jest jeszcze
całe życie i nie pozwoli żebym przez niego jej przyszłość
została zrujnowana.
-
Gdybym był w to zamieszany to czy stałbym tu czy raczej bym
zaatakował Cię i wioskę?! – jemu także zaczęły puszczać
nerwy jednak nadal w jego głosie dało się słyszeć to oschłość
i bezuczuciowość. Jego kare tęczówki dostrzegły jej zaciśniętą
pięść pełną chakry, która tylko czeka na spotkanie trzeciego
stopnia z jakąś częścią jego ciała. I pewnie jeszcze chwila a
tak też się stanie…
-
Nie mam pojęcia, co dzieje się w twojej głowie i jakie masz plany
a szkoda… Jednak Ibiki jak i Yamanaka szybko mogą rozwiązać ten
problem. – odpowiedziała a jej ton głosu, jakim się w tej chwili
posługiwała bym bardziej opanowany. Jej dłoń natomiast nieco się
rozluźniła a chakra zaczęła zanikać. Kruczowłosy już miał coś
jej dopowiedzieć nie lubił być posądzany o coś, czego nie zrobił
jednak głos Kotetsu mu w tym przeszkodził. Cała piątka spojrzała
wpierw w stronę shinobi, który ich zawołał. Następnie każda
para oczu powędrowała za jego ręką, która wskazywała coś na
horyzoncie. Każdy z nich wyostrzył swe tęczówki by móc szybciej
dostrzec, kogo to niesie do wioski ukrytej w liściach.
-
Sakurka-chan…. – wyszeptał jak najciszej tylko się dało
niebieskooki, gdy tylko dostrzegł różowe kosmyki powiewające na
wietrze, po czym ruszył pędem w stronę Sai’a i przyjaciółki.
Reszta również to uczyniła. Tsunade, czym prędzej podbiegła do
nich pierwsza, aby sprawdzić stan zdrowia swej uczennicy.
-
Do szpitala z nią szybko!! – krzyknęła na cały głos blondynka.
Uchiha przejechał swą dłonią po jej posklejanych krwią kosmykach
włosów. Gdy ją ujrzał na rękach szatyna całą zakrwawioną w
licznych ranach i nieprzytomną poczuł dziwne ukłucie w sercu.
Jakby ktoś mu je igłą przeszywał. Spojrzał w kare tęczówki
shinobi ze srogością jednak gdzieś tam tliła również się
podzięka do niego, że ją sprowadził, bo oni mogliby już nie
zdążyć. Lecz nie wziął jej od niego. Sai jak i reszta biegli w
stronę szpitala a on jak ten ciołek stał nadal w miejscu zamiast
biec za nimi. Stoi właśnie między młotem a kowadłem... Ma do
wyboru dwa ryzykowne wyjścia i żadne z nich nie jest optymistyczne
na najbliższą przyszłość. Chwila wahania… i już po chwili
zerwał się do biegu…
Cały
szpital został postawiony na równe nogi. Każdy medyk, który był
wstanie pomóc w jakiś sposób Sakurze od razu stawił się w
odpowiedniej sali by jak najszybciej rozpocząć leczenie. Nie
wiedzieli, jakie dokładnie genjutsu zostało na niej zastosowane i
jakie grozi jej zagrożenie. Z drugiej strony, gdy jest w takim
stanie mogą bez przeszkód uleczyć jej wszystkie poważne rany.
Mieli trudny orzech do zgryzienia jednak zdecydowali wpierw wybudzić
ją z tej agonii gdyż ona była ich największą niewiadomą. Hokage
podjęła się tego zadania. Lecz w leczeniu jej pozostałych obrażeń
nie będzie mogła brać udziału zważywszy na to, że poziom jej
chakry. Swą dłoń położyła nad jej czołem i po chwili zielona
chakry ponownie wypłynęła z jej ręki. Przymknęła lekko swe
powieki by móc się skupić na swoim zadaniu. Genjutsu Madary było
niewiarygodnie mocne i ciężkie do zneutralizowania. Jednak po
półgodzinie ciężkiej pracy udało się. Lecz nikt się nie
cieszył zostało dużo jeszcze do zrobienia. Niespodziewanie okropny
krzyk bólu wydarł się z gardła kunoichi leżącej na łóżku.
Całe jej ciało przeszywał przerażający ból. Czuła jak z każdej
najmniejszej rany wylewa się krew. Nie miała siły by nawet
otworzyć oczy. Nie wiedziała gdzie się znajduje? Czemu nie umarła?
Jedynym, czego chciała w tej chwili, aby ten ból ustąpił…
Kolejna fala bólu. Odruchowo złapała się za epicentrum bólu.
Przygryzła swe wargi mocno tak, że po chwili je przegryzła
doprowadzając do kolejnego krwawienia jednak tym razem nieco
mniejszego. Lekarze robili, co tylko było w ich mocy by tylko
uśmierzyć jej ból, lecz to nie było takie proste. W między
czasie, gdy niektórzy z nich próbowali złagodzić jej ból reszta
starała się zatrzymać krwawienie. Kłopotem było to, że nie
mogli jej uśpić… nie zaraz po wybudzeniu z silnego genjutsu.
Piąta wyszła na korytarz zaraz po tym jak różowowłosa
krzyknęła po raz pierwszy, nie mogła tego słuchać… Naruto
krążył po całym korytarzu czekając aż wreszcie ktoś wyjdzie z
sali i powie czy z ich przyjaciółką wszystko jest w porządku.
Cała reszta siedziała na krzesłach równie podenerwowana. Jednak,
bez Sai’a ponieważ został wzięty na obserwację do innej Sali
gdyż stwierdzono u niego wybity bark.
-
Shikamaru, co z Sasuke? – spytał spadkobierca, Byakugan
-
Pewnie stchórzył. – wtrąciła wielmożna, którą w tej chwili
on najmniej obchodził. - Shikamaru idź do aresztu i sprawdź,
co tam u naszej pozostałej trójki. Później złóż odpowiedni
raport w moim gabinecie, albo nie przynieś mi go tutaj. Neji a ty
przekaż Hinacie że Naruto wrócił jednak staraj się łagodnie jej
powiedzieć o stanie Sakury. – powiedziała zwracając się do,
dwóch shinobich siedzących obok niej. Ci pokiwali twierdząco
głowami i zniknęli w kłębie gęstego dymu… Bursztynowe tęczówki
kobiety rozszerzyły się gwałtownie widząc postać kruczowłosego
kroczącego w ich stronę.
-
Co ty tu robisz? – zapytała srogo
-
Co z nią? – skierował pytanie ku dawnemu przyjacielowi z drużyny
ignorując te, które zadała mu Hokage.
-
Nic nie wiadomo jeszcze… - odparł Uzumaki nie przerywając swego
chodu.
-
Uchiha…! – zaczęła podniesionym głosem jednak drzwi do sali, w
której przebywała różowowłosa z hukiem się otworzyły
-
Tsunade-sama! – krzyknął medyk
-
Co się stało?! – nie podobał się jej ton, jakim to lekarz
zwrócił się do niej… coś musiało być nie tak…
-
Trzeba ją operować doznała poważnego krwotoku wewnętrznego ma
liczne obrażenia i… - urwał widząc postać szatyna przed sobą
-
I co? – spytał oschle
-
Jest w ciąży… prawie trzeci miesiąc… - odpowiedział drżącym
głosem. Blondynka odruchowo spojrzała ku spadkobiercy Sharingan.
Naruto również zaprzestał swego dreptania i zwrócił swe lazurowe
tęczówki ku kruczowłosemu. Sasuke nie wiedział czy dobrze
usłyszał… Słowa medyka były dla niego szokiem wpatrywał się w
jego twarz swymi zimnymi oczami chcąc usłyszeć to po raz drugi,
lecz tak się nie stało. W zamian za to usłyszał kolejny
przeraźliwy krzyk żony, który na chwilę sparaliżował
wszystkich. Hokage jako pierwsza się obudziła i rozkazała, czym
prędzej zabrać ją na salę operacyjną. W tym samym czasie na
drugim krańcu wioski pojawiły się zakapturzone postacie w
płaszczach organizacji brzasku…
No comments:
Post a Comment