Słońce
pomału chyliło się ku zachodowi oświetlając sylwetki czterech
mężczyzn biegnących po przydrożnych gałęziach. Minęło ponad
trzydzieści godzin, od kiedy opuścili swą rodzinną wioskę
kierując się prosto ku tymczasowej siedzibie, Akatsuki. Kruczowłosy
doskonale znał drogę jednak nie wychylał się za bardzo by nie
wzbudzić podejrzeń kompanów. Nie zrobili jeszcze żadnego postoju
uważali to jedynie za stratę cennego czasu. Nie zamierzali
przerywać swojej misji z takiego błahego powodu. Każdy z nich był
wyjątkowo spokojny nawet Naruto, który doskonale znał powagę tej
misji. Musi bardzo uważać, gdyż nie ma zamiaru osierocić własnych
dzieci jak i opuścić żony. Nagle przez sklepienie niebieskie w
niepowtarzalnej szybkości przeleciały dwa jastrzębie. Mężczyźni
przystanęli widząc, że jeden z nich jest specjalnym wysłannikiem
z Konohy, natomiast drugim nie przejęli się zbytnio gdyż był bez
oznakowania. Jastrząb z dużym pudełkiem wylądował tuż przed
młodym Narą. Shikamaru bez żadnych ceregieli schylił się ku
niemu i odpiął przesyłkę od Hokage. Zwinnymi ruchami otworzył
zwój a jego kare tęczówki poczęły wczytywać się w treść jak
w nim się znajdowała. Shinobi westchnął ciężko, po czym
zwinął z powrotem zwój.
-
Co babunia znowu chciała? - spytał Uzumaki
-
Ehh… misja zostaje przerwana mamy wracać jak najszybciej do
Konohy. – odpowiedział swym znużonym tonem. Pozostała trójka
zmarszczyła ze zdziwienia brwi nie rozumiejąc, o co może chodzić.
-
Shikamaru coś się stało w wiosce? – zapytał Neji, po tych
słowach blondynowi zaświtał pewien głupi pomysł dotyczący
wiadomości od Wielmożnej.
-
Coś z Hinata!? – wyprzedził jego odpowiedź niebieskooki
-
Raczej nie, zresztą sam nie wiem, dlaczego mamy wracać. Nie
napisali tego, więc prawdopodobnie dowiemy się tego po powrocie. A
teraz nie ma czasu do stracenia, trzeba wracać. – powiedział
lakonicznie i odwrócił się w drugą stronę wcześniej lustrując
sylwetkę Uchihy, który stał niewzruszony, mimo iż w środku był
tak samo zdziwiony jak pozostała trójka. Po chwili i reszta wzięła
przykład z leniwego ninja. Teraz kierowali się z powrotem ku swej
rodzinnej wiosce. Jednak nieoznakowany jastrząb nadal leciał w ślad
za nimi czekając na odpowiednią chwilę…
Tymczasem
w Konoha kruczowłosy mężczyzna kroczył ku siedzibie Korzeni, do
których należał. Nie podobało mu się to, jaką rozmowę miał
zaszczyt usłyszeć z ukrycia. Mimo iż podsłuchiwanie nie było
czymś, co można byłoby się chwalić to jego i tak to nie
obchodziło. Liczyło się tylko to, co usłyszał z ust jednego
członków Taki, który w tej chwili przebywał w domu Yamanaki. W
niedługim czasie znalazł się w owym budynku, do którego było mu
tak śpieszno.
-
Czy to prawda, że Sakura opuściła wioskę? – spytał spokojnie,
gdy tylko ujrzał starca.
-
Krążą takie pogłoski. – odpowiedział nawet nie spoglądając
ku niej
-
Ty doskonale wiesz gdzie ona jest! Gadaj! – podniósł nieco swój
głos wyżej o jedną tonację
-
Bardzo możliwe, ale, po co Ci to wiedzieć? Sądziłeś, że dałeś
sobie z nią spokój. – odparł nadal spokojnie jednak tym razem
spojrzał na niego
-
Mylisz się obchodzi mnie tylko i wyłącznie, jako przyjaciółka.
To był jej wybór i ja go uszanuję, ale chcę wiedzieć gdzie ona
jest!
-
Eh… te sentymenty… Uzumaki za dużo Cię nauczył… A co do
Haruno… prawdopodobnie jest teraz w rękach Akatsuki. –
kruczowłosemu nie spodobały się słowa starca. Wszystko tylko nie
to. Jeśli ona już jest w organizacji brzasku oznacza to, że
niedługo wszystko może się zacząć… Z ust niedoszłego męża
Sakury nie wypłynęły już żadne słowa, na jego twarzy nie było
widać żadnego pozytywnego uczucia. Odwrócił się i wyszedł z
pomieszczenia… Mając tylko jeden cel… odnaleźć przyjaciółkę…
Dochodziła
godzina dwudziesta druga. Granatowe sklepienie było usłane
tysiącami gwiazd a święcący księżyc rozjaśniał drogę
powrotną dla czwórki shinobich. Zgodnie z wyliczeniami Shikamaru w
Konoha powinni zjawić się jak będzie świtać. Po kolejnych
piętnastu minutach biegu przystanęli. Posłali sobie
porozumiewawcze spojrzenia, co oznaczało, że postanowili zrobić
sobie krótką przerwę by zregenerować nieco siły. Gdyż nawet nie
wiedzieli, co może ich spotkać po powrocie do Liścia. Uchiha
przysiadł na głazie a swe kare tęczówki zwrócił ku niebu. Jego
myśli były bardzo chaotyczne… Po chwili jego oczy dostrzegły
coś… ten sam jastrząb nadal krążył po ciemnym niebie.
Nieoczekiwanie ptak obniżył swój lot i znalazł się tuż obok
niego. Sasuke rozejrzał się by sprawdzić czy ktoś ujrzał całe
zajście, jednak nie. Ponownie skierował swe tęczówki na
jastrzębia, przy jednej z jego nóżek był przyczepiony mały
skrawek papieru. Delikatnie go odczepił, po czym rozwinął rulonik.
Wiadomość była krótka i zwięzła, dlatego już jedno zerknięcie
na jej treść wywołało zdenerwowanie na twarzy Sasuke. Nie był
zadowolony z tego, co ujrzały jego hebanowe tęczówki. Skinął
głową ku Ino, która po chwili odleciała ku wiosce a sam jeszcze
raz spojrzał na wiadomość do Suigetsu…
Sakura
+ teczka = zniknięcie
Madara
+ Sakura + teczka = KŁOPOTY
Jastrząb
= Ino
Mocno
zgiął kartkę i włożył do kieszeni. Uchiha domyślił się już,
dlaczego Tsunade kazała im wracać. Prawdopodobnie jest w bliskim
kręgu podejrzanych. Jednak w tej chwili to się nie liczyło…
Liczyła się Sakura… A sądząc po tym, jaką wiadomość dostał
była w niebezpieczeństwie. Nie było czasu do stracenia… Spojrzał
ku towarzyszom, po czym zaczął oddalać się w stronę jaskini
Madary. Nie minęła chwili a stanął w miejscu nie mogąc się
ruszyć…
-
A ty gdzie się wybierasz? – spytał Hyuga
-
Nie twój interes. – warknął – A teraz puszczaj mnie Shikamaru.
– dodał
-
Mamy Cię pilnować abyś nie zrobił czegoś głupiego. Wracasz z
nami do Konohy to rozkaz Hokage, więc nigdzie wcześniej się nie
wybierzesz. – wtrącił Nara, który był sprawcą chwilowego
unieruchomienia kruczowłosego.
-
Ej, co tu się dzieje!? – spytał zdezorientowany, Uzumaki, który
nie rozumiał nic a nic z zaistniałej sytuacji.
-
Sasuke ma kłopoty i jak najszybciej ma się zjawić w wiosce. To z
jego powodu mamy wracać nie wykonując misji. – odpowiedział
Shikamaru
-
Jednak nie znacie szczegółów… tu nie chodzi o mnie… tu chodzi
o Sakurę…, Jeśli zaraz mnie nie puścicie to nie wiem czy ją w
ogóle znajdziemy. – wtrącił spadkobierca Sharingan
-
Ona jest bezpieczna w wiosce. Na pewno nic jej nie jest a ty
wymyślasz byle, jaką wymówkę by uciec. – dodał Neji,
który wraz z Shikamaru, jako jedyni myśleli racjonalnie
-
Nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie… Ona jest w
niebezpieczeństwie.
-,
Od kiedy Ci tak na niej zależy? – spytał Nara
-
Nie zapominaj, że to moja żona mimo wszystko, a teraz puszczaj
mnie! – poniosło go w tej chwili.
-
Shikamaru a co jeśli on mówi prawdę! Co jeśli grozi jej
niebezpieczeństwo!? Nie możemy przecież jej tak zostawić! –
krzyczał Naruto, który stanął murem za przyjacielem z dawnej
drużyny
-
Nie mamy na to żadnych dowodów. – odpowiedział
-
Naruto w mojej prawej kieszeni jest mała kartka wyjmij ją to jest
dowód. – wtrącił Sasuke, który nie chciał dłużej zwlekać.
Gdyby wcześniej się zorientował, że ta dwójka bacznie się mu
przyglądała nie doszłoby do tej sytuacji i już dawno by biegł ku
członkowi organizacji brzasku, do której sam należy. Blondyn
szybko podszedł do niego i zaczął przeszukiwać daną kieszeń, po
chwili wyciągnął z niej kartkę, o której była mowa. Jego
lazurowe tęczówki zatopiły się w krótką treść wiadomości.
-
Shikamaru on mówi prawdę! Ja jej nie zostawię! – krzyknął w
stronę szatyna – Wiesz gdzie ona może być?! – spytał tym
samym tonem kruczowłosego
-
Domyślam się. – odpowiedział
-
Uwolnij go! Musimy jej pomóc!! Nie mam zamiaru jej tak zostawić! –
krzyczał. Jeśli chodzi o swoich przyjaciół to był bardzo uparty,
nie odpuści dopóki jej nie znajdzie…
-
Pokaż tą kartkę. – rozkazał członek klanu Hyuga. Naruto bez
wahania uczynił to. Neji bacznie przeanalizował słowa, jakie były
tam napisane i Shikamaru również to uczynił.
-,
O jaką teczkę chodzi? I kto to jest Madara? – zapytał Nara
-
Nie twój interes! Puścisz mnie wreszcie czy nie? – zapytał już
nieco podenerwowany
-
Idziemy z tobą, będziemy mieć się na oku. Jeśli to jakiś głupi
żart to uwierz, że następnym razem już przyjaciel Cię nie
uratuje. – odpowiedział Shikamaru dezaktywując swe Jutsu. Sasuke
przeklął pod nosem. Nie podobało mu się to, że musiał pokazywać
im kartkę i że idą wraz z nim jednak innego wyjścia nie było…
Cała czwórka ponownie wyruszyła w drogę jednakże już nie w
stronę wioski…
No comments:
Post a Comment