53.

Słońce pomału chyliło się ku zachodowi oświetlając sylwetki czterech mężczyzn biegnących po przydrożnych gałęziach. Minęło ponad trzydzieści godzin, od kiedy opuścili swą rodzinną wioskę kierując się prosto ku tymczasowej siedzibie, Akatsuki. Kruczowłosy doskonale znał drogę jednak nie wychylał się za bardzo by nie wzbudzić podejrzeń kompanów. Nie zrobili jeszcze żadnego postoju uważali to jedynie za stratę cennego czasu. Nie zamierzali przerywać swojej misji z takiego błahego powodu. Każdy z nich był wyjątkowo spokojny nawet Naruto, który doskonale znał powagę tej misji. Musi bardzo uważać, gdyż nie ma zamiaru osierocić własnych dzieci jak i opuścić żony. Nagle przez sklepienie niebieskie w niepowtarzalnej szybkości przeleciały dwa jastrzębie. Mężczyźni przystanęli widząc, że jeden z nich jest specjalnym wysłannikiem z Konohy, natomiast drugim nie przejęli się zbytnio gdyż był bez oznakowania. Jastrząb z dużym pudełkiem wylądował tuż przed młodym Narą. Shikamaru bez żadnych ceregieli schylił się ku niemu i odpiął przesyłkę od Hokage. Zwinnymi ruchami otworzył zwój a jego kare tęczówki poczęły wczytywać się w treść jak w nim się znajdowała.  Shinobi westchnął ciężko, po czym zwinął z powrotem zwój.
- Co babunia znowu chciała? -  spytał Uzumaki
- Ehh… misja zostaje przerwana mamy wracać jak najszybciej do Konohy. – odpowiedział swym znużonym tonem. Pozostała trójka zmarszczyła ze zdziwienia brwi nie rozumiejąc, o co może chodzić.
- Shikamaru coś się stało w wiosce? – zapytał Neji, po tych słowach blondynowi zaświtał pewien głupi pomysł dotyczący wiadomości od Wielmożnej.
- Coś z Hinata!? – wyprzedził jego odpowiedź niebieskooki
- Raczej nie, zresztą sam nie wiem, dlaczego mamy wracać. Nie napisali tego, więc prawdopodobnie dowiemy się tego po powrocie. A teraz nie ma czasu do stracenia, trzeba wracać. – powiedział lakonicznie i odwrócił się w drugą stronę wcześniej lustrując sylwetkę Uchihy, który stał niewzruszony, mimo iż w środku był tak samo zdziwiony jak pozostała trójka. Po chwili i reszta wzięła przykład z leniwego ninja. Teraz kierowali się z powrotem ku swej rodzinnej wiosce. Jednak nieoznakowany jastrząb nadal leciał w ślad za nimi czekając na odpowiednią chwilę…
Tymczasem w Konoha kruczowłosy mężczyzna kroczył ku siedzibie Korzeni, do których należał. Nie podobało mu się to, jaką rozmowę miał zaszczyt usłyszeć z ukrycia. Mimo iż podsłuchiwanie nie było czymś, co można byłoby się chwalić to jego i tak to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, co usłyszał z ust jednego członków Taki, który w tej chwili przebywał w domu Yamanaki. W niedługim czasie znalazł się w owym budynku, do którego było mu tak śpieszno.
- Czy to prawda, że Sakura opuściła wioskę? – spytał spokojnie, gdy tylko ujrzał starca.
- Krążą takie pogłoski. – odpowiedział nawet nie spoglądając ku niej
- Ty doskonale wiesz gdzie ona jest! Gadaj! – podniósł nieco swój głos wyżej o jedną tonację
- Bardzo możliwe, ale, po co Ci to wiedzieć? Sądziłeś, że dałeś sobie z nią spokój. – odparł nadal spokojnie jednak tym razem spojrzał na niego
- Mylisz się obchodzi mnie tylko i wyłącznie, jako przyjaciółka. To był jej wybór i ja go uszanuję, ale chcę wiedzieć gdzie ona jest!
- Eh… te sentymenty… Uzumaki za dużo Cię nauczył… A co do Haruno… prawdopodobnie jest teraz w rękach Akatsuki. – kruczowłosemu nie spodobały się słowa starca. Wszystko tylko nie to. Jeśli ona już jest w organizacji brzasku oznacza to, że niedługo wszystko może się zacząć… Z ust niedoszłego męża Sakury nie wypłynęły już żadne słowa, na jego twarzy nie było widać żadnego pozytywnego uczucia. Odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia… Mając tylko jeden cel… odnaleźć przyjaciółkę…
Dochodziła godzina dwudziesta druga. Granatowe sklepienie było usłane tysiącami gwiazd a święcący księżyc rozjaśniał drogę powrotną dla czwórki shinobich. Zgodnie z wyliczeniami Shikamaru w Konoha powinni zjawić się jak będzie świtać. Po kolejnych piętnastu minutach biegu przystanęli. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, co oznaczało, że postanowili zrobić sobie krótką przerwę by zregenerować nieco siły. Gdyż nawet nie wiedzieli, co może ich spotkać po powrocie do Liścia. Uchiha przysiadł na głazie a swe kare tęczówki zwrócił ku niebu. Jego myśli były bardzo chaotyczne… Po chwili jego oczy dostrzegły coś… ten sam jastrząb nadal krążył po ciemnym niebie. Nieoczekiwanie ptak obniżył swój lot i znalazł się tuż obok niego. Sasuke rozejrzał się by sprawdzić czy ktoś ujrzał całe zajście, jednak nie. Ponownie skierował swe tęczówki na jastrzębia, przy jednej z jego nóżek był przyczepiony mały skrawek papieru. Delikatnie go odczepił, po czym rozwinął rulonik. Wiadomość była krótka i zwięzła, dlatego już jedno zerknięcie na jej treść wywołało zdenerwowanie na twarzy Sasuke. Nie był zadowolony z tego, co ujrzały jego hebanowe tęczówki. Skinął głową ku Ino, która po chwili odleciała ku wiosce a sam jeszcze raz spojrzał na wiadomość do Suigetsu…
Sakura + teczka = zniknięcie
Madara + Sakura + teczka = KŁOPOTY
Jastrząb = Ino
Mocno zgiął kartkę i włożył do kieszeni. Uchiha domyślił się już, dlaczego Tsunade kazała im wracać. Prawdopodobnie jest w bliskim kręgu podejrzanych. Jednak w tej chwili to się nie liczyło… Liczyła się Sakura… A sądząc po tym, jaką wiadomość dostał była w niebezpieczeństwie. Nie było czasu do stracenia… Spojrzał ku towarzyszom, po czym zaczął oddalać się w stronę jaskini Madary. Nie minęła chwili a stanął w miejscu nie mogąc się ruszyć…
- A ty gdzie się wybierasz? – spytał Hyuga
- Nie twój interes. – warknął – A teraz puszczaj mnie Shikamaru. – dodał
- Mamy Cię pilnować abyś nie zrobił czegoś głupiego. Wracasz z nami do Konohy to rozkaz Hokage, więc nigdzie wcześniej się nie wybierzesz.  – wtrącił Nara, który był sprawcą chwilowego unieruchomienia kruczowłosego.
- Ej, co tu się dzieje!? – spytał zdezorientowany, Uzumaki, który nie rozumiał nic a nic z zaistniałej sytuacji.
- Sasuke ma kłopoty i jak najszybciej ma się zjawić w wiosce. To z jego powodu mamy wracać nie wykonując misji. – odpowiedział Shikamaru
- Jednak nie znacie szczegółów… tu nie chodzi o mnie… tu chodzi o Sakurę…, Jeśli zaraz mnie nie puścicie to nie wiem czy ją w ogóle znajdziemy. – wtrącił spadkobierca Sharingan
- Ona jest bezpieczna w wiosce. Na pewno nic jej nie jest a ty wymyślasz byle, jaką wymówkę by uciec.  – dodał Neji, który wraz z Shikamaru, jako jedyni myśleli racjonalnie
- Nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie… Ona jest w niebezpieczeństwie.
-, Od kiedy Ci tak na niej zależy? – spytał Nara
- Nie zapominaj, że to moja żona mimo wszystko, a teraz puszczaj mnie! – poniosło go w tej chwili.
- Shikamaru a co jeśli on mówi prawdę! Co jeśli grozi jej niebezpieczeństwo!? Nie możemy przecież jej tak zostawić! – krzyczał Naruto, który stanął murem za przyjacielem z dawnej drużyny
- Nie mamy na to żadnych dowodów. – odpowiedział
- Naruto w mojej prawej kieszeni jest mała kartka wyjmij ją to jest dowód. – wtrącił Sasuke, który nie chciał dłużej zwlekać. Gdyby wcześniej się zorientował, że ta dwójka bacznie się mu przyglądała nie doszłoby do tej sytuacji i już dawno by biegł ku członkowi organizacji brzasku, do której sam należy. Blondyn szybko podszedł do niego i zaczął przeszukiwać daną kieszeń, po chwili wyciągnął z niej kartkę, o której była mowa. Jego lazurowe tęczówki zatopiły się w krótką treść wiadomości.
- Shikamaru on mówi prawdę! Ja jej nie zostawię! – krzyknął w stronę szatyna – Wiesz gdzie ona może być?! – spytał tym samym tonem kruczowłosego
- Domyślam się. – odpowiedział
- Uwolnij go! Musimy jej pomóc!! Nie mam zamiaru jej tak zostawić! – krzyczał. Jeśli chodzi o swoich przyjaciół to był bardzo uparty, nie odpuści dopóki jej nie znajdzie…
- Pokaż tą kartkę. – rozkazał członek klanu Hyuga. Naruto bez wahania uczynił to. Neji bacznie przeanalizował słowa, jakie były tam napisane i Shikamaru również to uczynił.
-, O jaką teczkę chodzi? I kto to jest Madara? – zapytał Nara
- Nie twój interes! Puścisz mnie wreszcie czy nie? – zapytał już nieco podenerwowany

- Idziemy z tobą, będziemy mieć się na oku. Jeśli to jakiś głupi żart to uwierz, że następnym razem już przyjaciel Cię nie uratuje. – odpowiedział Shikamaru dezaktywując swe Jutsu. Sasuke przeklął pod nosem. Nie podobało mu się to, że musiał pokazywać im kartkę i że idą wraz z nim jednak innego wyjścia nie było… Cała czwórka ponownie wyruszyła w drogę jednakże już nie w stronę wioski…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya