51.

Powoli i niemrawo zaczynała podnosić swe powieki. Promienie słoneczne, które świeciły na zewnątrz nie raziły jej, nie widziała ich… Jedyne, co dostrzegały jej szmaragdowe tęczówki było ciemne pomieszczenie, gdzie nie było żadnego światła. Wyglądało to jakby jakaś jaskinia, gdyż ściany były istną kutą skałą z tym wyjątkiem, że w jednej z nich znajdowały się drzwi, które wyglądały na dość solidne. Nie pamiętała gdzie jest, nie poznawała tego miejsca. Wiedziała, że jeszcze nigdy wcześniej tutaj nie była. Poczuła przenikliwy ból w obu nadgarstkach, swoje oczy skierowała ku jednemu z nich, jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły, gdy ujrzała, że owy ból jest spowodowany przez kajdany, które skrupulatnie były zakleszczone na jej szczupłych dłoniach. Na dodatek również blokowały przepływ chakry w jej ciele jednakże, aby to uczynić wcześniej jej napastnik musiał wstrzyknąć jej pewną substancję prosto pod kręgosłup. W myślach wracała do wydarzeń sprzed kilku godzin chcąc sobie cokolwiek przypomnieć. Nie pamiętała, aby toczyła z kimś walkę lub by ktoś ją zaatakował. Jedyne, co pamiętała to, sharingan lecz z tego, co było jej wiadome to Sasuke był ostatnim członkiem swego klanu. Nagle przypomniała sobie coś. Jej zielone tęczówki jak oszalałe krążyły po pomieszczeniu w poszukiwaniu teczki Itachi’ego. Nigdzie nie mogła jej znaleźć. Ten ktoś, który ją tu sprowadzić i przykuł musiał zabrać teczkę. Nie wiedziała tylko czy znajduje się tu z powodu owego przedmiotu czy może czegoś innego. Gardło jej pomału zasychało z braku jakiekolwiek płynu a jej żołądek także nie dawał o sobie zapomnieć gdyż zanim odkryła intrygę męża zdołała zjeść jedno małe jabłko. Mimo szarpania się z kajdanami i próbowania wydobyć chodź odrobinkę swej chakry nic nie pomagało a wręcz odwrotnie. W miejscu gdzie metalowe obręcze stykały się z jej dłońmi powstały bolesne obtarcia, które po nie długiej chwili zaczęły także krwawić. Nie wiedziała ile czasu tu jest, jak długo przebywa poza Konohą nawet nie zastanawiała się nad tym. Chciała się stąd wydostać i znaleźć męża tylko po to, aby rozpocząć kolejną awanturę, która tym razem na pewno źle się skończy. Nie oczekiwanie po pewnym czasie usłyszała głuche kroki po drugiej stronie drzwi. Wiedziała, że zaraz spotka się oko w oko ze swym oprawcą i nie myliła się. Solidne drzwi po kilkunastu sekundach pomału się otworzyły wydając przy tym nieprzyjemne dźwięki dla membran. Ujrzała wysokiego mężczyznę o kruczoczarnych włosach, jego twarz natomiast była przykrytą pod pomarańczową maską. Na jego barkach był zarzucony czarny płaszcz w czerwone chmurki należący do Akatsuki. Nie miała żadnych wątpliwości, że spotkała go kiedyś. Wtedy, gdy szukali Sasuke, który toczył walkę na śmierć i życie ze swym bratem. To wtedy Naruto nazwał Zetsu Aloe Verą. Nawet, Shino ze swoimi insektami miał małe problemy z pokonaniem go. Ten człowiek był wtedy zagadką i jest nadal. Tylko, czego on chce od niej teraz? Dlaczego znowu organizacja brzasku ją porwała?
- Ty… - wysyczała przez zaciśnięte zęby, szarpiąc za łańcuchy – Czego chcesz? – warknęła wściekle, nie mogąc powstrzymać negatywnych emocji
- Bez nerwów, nie ładnie traktować tak członka własnej rodziny. – zakpił zamykając za sobą drzwi. Zmarszczyła niebezpiecznie brwi nie rozumiejąc znaczenia jego słów.
- Nie kpij ze mnie i wypuść mnie!! – miała dość jego osoby już po minucie rozmowy z nim. Coś go w niej odrzucało, miała bardzo złe przeczucia, co do niego.
- Nie gorączkuj się tak. Powiedz mi moja droga skąd to? – spytał wyciągając zza pazuchy teczkę, którą niedawno znalazła w pokoju seledynowowłosego. Jednak jego słowa podniosły jej temperaturę automatycznie, jak on śmie mówić do niej tak spokojnym tonem, jakby odbywali przyjacielską rozmowę przy herbatce z ciastkami.
- Wal się! Nie twój interes!! – nie zamierzała zmieniać swojego tonu głosu, nie w tej chwili – Puść mnie!!! – dodała
- Opanuj swój temperament. – skarcił ją – Odbędziemy taką rodzinną pogawędkę. – powiedział przysiadając na krześle, które stało niedaleko
- Jeszcze raz powiesz coś o rodzinie to przysięgam nie ręczę za siebie!!! Nawet nie jesteśmy spokrewnieni, więc łaskawie zaprzestań używania tego słowa w mojej obecności!!!
- Z jednej strony zgadzam się z tobą gdyż żadne więzy krwi nas ze sobą nie łączą jednak odkąd ożeniłaś się z Sasuke nosisz nazwisko mego klanu, więc mam prawo, aby tak Cię nazywać. – odpowiedział na jej słowa. Kunoichi skamieniała usłyszawszy jego słowa. Itachi? Nie przecież to nie możliwe… Nie logiczne nawet, więc kto?
- Kim ty do cholery jasnej jesteś?!?!?! – wydarła się, chcąc poznać prawdę na temat jego osoby. Z tego wszystkiego coraz mniej rozumiała. Jej szmaragdowy wzrok nie wyrażał nic innego poza wściekłością.
- Widzę, że nie zamierzasz zmienić swego tonu a szkoda… Myślałem, że jesteś bardziej rozsądna. – westchnął, po czym wstał z krzesła i zaczął podchodzić w jej stronę. Uklęknął obok niej a jego dłoń skierowała się w stronę jej jedwabnych różowych włosów. Złapał je mocno i lekko podciągnął do góry tak by patrzyła prosto na niego i nie wierciła się już tak jak przed chwilą. Kunoichi jednak nie przejęła się zaistniałą sytuacją to nie pierwszy raz, gdy to się tak potoczyło, jednak wtedy mogła się uwolnić obcinając sobie je a niestety w tej chwili to nie było możliwe. – Uchiha Madara. – powiedział. Znała to imię… Tsunade kiedyś opowiadała jej o założeniu wioski przez jej dziadka także o tym, że odbył walkę z jednym członkiem klanu Uchiha w Dolinie Końca, to właśnie z nim walczył…, Ale… ale… czy on nie powinien być już starcem, który ledwo, co trzyma się na nogach? To o nim również były wzmianki w aktach Itachi’ego dotyczących tej feralnej nocy. Za dużo pytań… za mało odpowiedzi. – Niech Cię nie zmyli mój wygląd. A teraz gadaj skąd masz tą teczkę. – ponaglał ją
- Z wioski! Nie twoje to nie ruszaj! – krzyknęła mu prosto w twarz
- Twoje także nie. – odparł lakonicznie - W zamian za informacje z twojej strony oszczędzę twych przyjaciół nie spotka ich ten sam los, co do twych rodziców. – jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły. A więc to on pozbawił życia jej pierworodnych. Tych, którzy tchnęli w nią życie a później wychowali.
- Zabiję Cię!!! – krzyknęła próbując się wyrwać nie zwracała nawet uwagi na ból spowodowany tym, że mężczyzna mocniej szarpie za jej włosy. W tej chwili chciała wyrwać ze ściany pięćdziesięcio centymetrowe łańcuchy i udusić go nimi za to, co zrobił jej rodzicom.
- Uspokój się!! – tym razem to i jemu zaczęły nerwy puszczać, lecz widząc jej furie zacisnął lewą dłoń mocno w pięść i uderzył prosto w jej brzuch. Dziewczyna automatycznie wypluła na ziemię dużą ilość szkarłatnej cieczy. Zabolało… - Nikt nie wie, że tu jesteś, nikt nie będzie Cię szukał… Nawet swego męża nic nie obchodzisz. W tej chwili pewnie dokładnie analizuje plan ataku na Konohę nie zważając na to, co się z tobą stanie. Jedyną twoją rolą w tym wszystkim było urodzenie nowego silnego potomka jednak zawiodłaś, ale w końcu nie ty pierwsza. – gdyby nie ta pokręcona maska ujrzała by szyderczy uśmiech na jego twarzy.
- Nic nie wiesz o moim małżeństwie, więc stul dziób!! – starała się jakoś zachować racjonalne myślenie jednak słabo jej to wychodziło. Sądziła, że doszła do jakiegoś porozumienia z Sasuke… że coś zaczyna grać… że mimo wszystkiego on nie pozwoli aby coś jej się stało… Oj jak bardzo się myliła… Czyż miłość nie jest ślepa?
- Wiem więcej niż Ci się wydaje. – oparł a ona spojrzała na niego pytająco, zaśmiał się cicho pod nosem a następnie puścił jej włosy i spoglądał na nią z góry – Obserwowałem was od samego początku… Każdą sekundę, minutę, godzinę… Widziałem każdą waszą czułą scenkę, najmniejszy pocałunek jak i nieustanne kłótnie, które toczyliście między sobie. I to nie wszystko… widziałem również to jak Cię pieprzył nie jednej nocy. Przyznam nawet, że całkiem niezły widok miałem. A właśnie… miałem się spytać czy wygodnie Ci było wtedy w Tanzaku w łazience na tej szafce? – zadrwił, emocje wzięły nad nią górę. W tej chwili czuła się jak zwykła dziwka, która daje się cały czas wykorzystywać i to nie tylko fizycznie. Miała ochotę zabić go na miejscu, po czym rozpłakać się jak małe dziecko za własną głupotę. Jednak w tej chwili nie da mu tej satysfakcji… Nie pozwoli żeby przez niego i jego słowa jej psychika runęła w gruzach o nie… Jeszcze przyjdzie na to czas a tymczasem niech gra jak aktorka w teatrze. Spojrzała na niego przenikliwym wzrok a prawy kącik swych ust podniosła lekko ku górze.
- Oto zapytaj się jego. – odpowiedziała jakby to nie było nic ważnego jednak w środku chciała wrzeszczeć i bóg wie, co jeszcze.
- Mimo wszystko muszę przyznać, że jesteś silna, ale w końcu wiedziałem, kogo wybieram na panią Uchihę. – a więc to on wybrał ją na żonę dla Sasuke… nie on sam… Teraz wreszcie wszystko do niej dotarło. Znała powód, dlaczego wrócił do wioski i ożenił się z nią na dodatek jeszcze atak, o którym wspomniał niedawno Madara. Wszystko idealnie pasowało do jej wcześniejszych przypuszczeń, które niestety nie były wtedy jeszcze poparte żadnymi dowodami. – Jednak zobaczymy na jak długo… - dodał, po czym zaczął ściągać swój płaszcz. Nie podobało jej się to. Czyżby zamierzał się do niej dobrać? Uchiha spojrzał na nią mimowolnie, dostrzegł małą obawę. – Spokojnie nie mam zamiaru Cię zgwałcić ani nic podobnego, zresztą, po co się pchać tam gdzie już jeden Uchiha był? – zapytał retorycznie – To będzie coś dużo gorszego… - dodał. Ku jej zdziwieniu nad miejscem gdzie były przykute kajdany znajdowało się jeszcze kilka innych uchwytów, do których mogłaby zostać przykuta. I to właśnie zamierzał uczynić Madary. Uważając na to, aby mu nie uciekła przykuł ją do innych metalowych uchwytów, tym razem już nie siedziała na zimnej posadzce tylko stała a jej twarzy była skierowała ku ścianie tak, że nie mogła się nawet odwrócić by dowiedzieć się, co takiego kruczowłosy kombinuje. Po chwili jednak niecierpliwości coś ostrego przecięło jej skórę na plecach a krew trysnęła z otwartej rany niczym wodospad. Z jej krtani wydobył się przeraźliwy krzyk bólu. – Teraz łaskawie powiedz skąd masz tą teczkę i czy ktoś prócz tobą ją kiedykolwiek widział? A także wszystko, co wiesz? – spytał. Wiedziała, że coś nie gra, nie pytałby się oto gdyby sam rozkazał Sasuke ją zdobyć, ale co jeśli tak nie było? Czyżby jej mąż zaczął działać na własną rękę? Tego nie była pewna gdyż nic jej nie mówił a raczej nie chciał powiedzieć. Zresztą ona zrobiłaby wszystko by nie dopuścić do tego by jego plany się zrealizowały sama mu to powiedziała. Kolejne uderzenie, kolejny przeraźliwy krzyk… Na ziemi znajdowało się pełno szkarłatnej cieczy należącej właśnie do niej. Po dziesiątym uderzeniu przestała liczyć… Za każdym razem zaciskała mocno powieki a paznokcie wbijała mocno w środek dłoni doprowadzając tym samym do kolejnego krwawienia. Nie miała siły już stać, nogi uginały jej się pod własnym ciężarem. Jedyne, co utrzymywało ją w pozycji stojącej były dłonie przykute do ściany, ale i one długo już nie wytrzymają były całe siny a na około miejsca gdzie kajdany stykały się z nadgarstkami nie było widać już skóry… Nie czuła już przeszywającego bólu, jedynie lekkie ukłucia. Powieki same jej się już zamykały jednak po chwili poczuła mdłości nie mogąc się powstrzymać zwymiotowała na ścianę a wymiociny spływały po niej powoli by po chwili mogły się zmieszać z krwią kunoichi. To był kres jej wytrzymałości… zemdlała jednak wcześniej jej usta wypowiedziały jedno jedyne słowo a raczej imię… Sasuke… Czy to było wołanie na pomoc? Czy może odpowiedź na pytanie Madary, na które tak bardzo chciał poznać odpowiedź? Nawet ona tego nie wiedziała… po prostu takich odruch…
Tymczasem w Konoha cała Taka była zdenerwowana jak jeszcze nigdy. Nie wiedzieli, co mają robić, nie było ich przywódcy wraz z nim i nie mieli pojęcia, co zrobiła różowowłosa z tym fantem. Jeśli poszła do Tsunade będą mieli kłopoty powinni jak najszybciej uciekać jednak, co jeśli tego nie zrobiła? Karin używając swych zdolności próbowała sprawdzić jej położenie, lecz nie mogła jej znaleźć na terenie wioski. Nigdzie… Jakby się rozpłynęła…
- Nie ma jej w wiosce. – powiedziała po chwili – Co jeśli wyruszyła za Sasuke? – spytała
- Jest taka możliwość i chyba wtedy nie powinniśmy się przejmować gdyż on powinien dać sobie radę jakoś z nią. – odpowiedział Juugo, na którego o dziwo ta sytuacja też niepokoiła
- Co jeśli chce zrobić coś innego? Widziała zawartość teczki w to nie wątpię. Musimy dowiedzieć się gdzie ona jest i to jak najszybciej. – powiedział seledynowłosy po dłuższej ciszy
- A niby jak geniuszu planujesz to zrobić? Przecież w razie gdyby dotarła do Sasuke to my byśmy byli mu tu potrzebni na miejscu, więc opuszczenie wioski odpada już na pierwszym miejscu. – mimo jej wstrętnego charakteru panowie musieli przyznać jej rację i to nie małą. Cała trójka ponownie się zamyśliła chcąc wymyśleć jakieś racjonalne wyjście z tej sprawy. Po kilkunastu minutach w głowie Suigetsu pojawił się pewien plan. Wstał z zajmowanego przez siebie krzesła i ruszył ku wyjściu z kuchni.
- A ty gdzie? – spytała z sarkazmem czerwonowłosa
- Mam plan zaraz wrócę. – odparł jej mimochodem i opuścił posiadłość Uchiha kierując się w dobrze znanym kierunku. Wiedział, że będzie musiał się nieźle namęczyć, aby ONA się zgodziła na jego propozycję, ale innego wyjścia nie widział a już dawno słyszał o jej zdolnościach. Jego tempo, jakim kroczył było dość szybkie zresztą nie miał czasu na powolne przechadzki, gdy ich plan a raczej Sasuke może w niedługim czasie legnąć w gruzach. Po pięciu minutach dostrzegł budynek, ku któremu kroczył. Gdy znalazł się tuż przy mahoniowych drzwiach nie zwlekając ani chwili dłużej zapukał w nie. Nie musiał czekać długo na to by mu ktoś otworzył, gdy już po chwili w drzwiach stał o dziwo kruczowłosy mężczyzna z nic nieznaczącym spojrzeniem.
- Jest Ino? – spytał najmilej jak tylko potrafił, ale tak samo jak Sasuke nie cierpiał Sai’a. I jak na jego zawołanie tuż obok shinobi pojawiła się postać niebieskookiej blondynki. Gdy ujrzała, kim jest gość westchnęła ciężko. - Musimy porozmawiać to pilne. – powiedział szybko wyprzedzając tym samym jej pytanie. Kunoichi zmarszczyła niepewnie brwi gdzie ten jego luzacki ton głosu? Nie była za bardzo przekonana, co do tej rozmowy jednak widząc jego spojrzenie pokiwała niepewni głową, po czym wpuściła go do środka. – Tylko chciałbym porozmawiać z tobą na osobności. – dodał widząc, że Sai zamierza im towarzyszyć a doskonale pamiętał słowa szefa dotyczące właśnie tego shinobi i nie zamierzał ryzykować.
- W takim razie pójdę już. – odparł członek Korzenia, po czym pożegnał się z blondynką i opuścił jej dom.

- A więc… o czym chciałeś porozmawiać? – spytała zasiadając na kanapie bacznie lustrując swymi tęczówkami członka Taki.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya