5. Sakura Haruno

Delikatny wiatr, wlasnie się zruszyl, odświeżając tym samym duszna atmosfere wioski, która panowala tutaj od kilku dni. Slonce wlasnie po malu zachodzilo za dluga horyzontalna linia, która nie była zbyt widoczna pomiedzy budynkami Konohy. Pomaranczowe promienie opromienialy wlasnie waskie uliczki, a wraz z nimi osoby które nia kroczyly. Srodkiem szla rozowo wlosa kunoichi, jej rece były ze soba zlaczone pod biustem, a wzrok wbity w ziemie… Nie patrzyla czy za chwile na kogos wpadnie, czy nie, w tej chwili jej to w ogole nie obchodzilo, miala wieksze problemy, niż przypadkowe wpadniecie na kogos… Do domu szla okrezna droga, która zajmowala jej dwa razy wiecej czasu, niż sciezka, która zazwyczaj wracala usmiechnieta. Lecz tego dnia na jej twarzy nie było widac ani troche uśmiechu, wrecz przeciwnie… był smutek, a oczy miala lekko podczerwione. Wybrala dluzsza droge tylko po to, aby przemyśleć sobie raz jeszcze to co usłyszała od starszyzny, a także po to aby pomyśleć nad tym co powie swojemu narzeczonemu, który czeka na nia w jej domu. Wolnym krokiem przechodzila wlasnie obok jeziora, przystanęła przy nim chwile i wpatrywala się w niezmacona tafle jeziora i na słoneczne refleksy zachodzącego slonca, które się odbijaly w wodzie. Mimo ze widok był przepiekny, jej w tej chwili nie zachwycal… No ale coz począć gdy musi rozstac się ze swoim narzeczonym na zawsze, ze względu na to ze ONI zaaranżowali jej małżeństwo z kims innym… z kims kogo nie zna, a pozna dopiero przed oltarzem w kaplicy Shinto, za dwa tygodnie. Miala zle przeczucie co do tego slubu, ale kto by nie miał, jeśli mialby wychodzic za osobe, która jest zdolna do zniszczenia calej wioski. A na to nie mogla pozwolic, ze względu na to ze kocha Konohe, calym swoim sercem, pomimo ze nie ze wszystkimi ma dobre stosunki. Westchnela cicho i opuściła rece, a po chwili ponownie skierowala się w strone swojego domu. Już miala wszystko poukładane co do rozmowy z Sai’em, chociaz domyślała się ze to nie będzie zbyt pomysla rozmowa. Tym razem już nigdzie się nie zatrzymywala, szla prosto do malego białego domu, gdzie zauważyła palace się swiatla. Widzac ze zbliza się do ow budynku na chwile zwolnila kroku, chcąc odwlec ta chwile, lecz wiedziała ze ten moment musi nadejść, a zwlekac nie należy, dla tego tez podeszla do jasno brazowych drzwi i drzaca dlonia zlapala za klamke, naciskając na nia pomalu. Po niecałych trzydziestu sekundach, znajdowala się już w skromnym przedpokoju. Po calym domu roznosil się przyjemny zapach jakies pysznej potrawy. W tej samej chwili gdy zachwycala się zapachem do pomieszczenia wszedł kruczo wlosy z uśmiechem na twarzy, który oznaczal ze cieszy się z powrotu przyszłej zony.
- No nareszcie, myślałem ze zaginęłaś w drodze powrotnej do domu. – powiedział i dopiero teraz spojrzał w jej oczy, z których zniknęła radosc, a zagościł smutek – Sakura, kochanie, co się stalo? – spytal podchodząc do niej, ta się cofnęła pol kroku do tylu…
- Musi powaznie porozmawiac. – odpowiedziala z nie za bardzo pozytywnym wyrazem twarzy
- Dobrze, ale o co chodzi? – spytal, był lekko zszokowany jej tonem, jakim odpowiedziala. Nigdy nie słyszał aby mówiła tak oschle… bez uczuciowo… Haruno nie chciala już odwlekac, nie obchodzilo jej nawet to ze rozmawiaja w przed pokoju, chciala mieć to już za soba
- O nas… - odpowiedziala, po czym wziela gleboki wdech i dodala - …przykro mi Sai, lecz nie mogę za ciebie wyjsc. – te slowa były jak slowa kata dla konającego, kruczo wlosy poczul nie mile uklucie w swoim sercu…
- Co? Sakura o czym ty mowisz? – spytal lekko zdezorientowany, gleboko modlil się aby tylko się przesłyszał, lub aby to był zwykly sen…
- Nasz slub zostaje odwolany, a teraz najlepiej by było jakbys spakowal swoje rzeczy i się wyprowadzil… od razu. – odpowiedziala, a oczy jej się zaszklily.
- To jakis zart? Powiedz ze zartujesz! – mowil głośniej
- Gomenasai Sai, jednak ja wcale nie zartuje. A teraz proszę cie zrob to o co cie prosilam i się wyprowadz. – z jej soczystych zielonych oczu, zaczely spływać male lzy, które pomalu toczyly się po jej bladych policzkach, a nastepnie roztrzaskując się na drewnianej podłodze…
- Ale dlaczego?! – spytal podnosząc ton, był zdezorientowany, nie wiedzial co pchnęło rozowo wlosa do tej jakze drastycznej decyzji… w koncu kazde rozstania, na zawsze sa trudne… Ona nie chciala klamac, jednak nie wiedziała jak zareaguje na wiadomość…
- Bo… zostalam powierzona innemu, aby uchronic Konohe, przed całkowitym zniszczeniem. Wychodze za niego za dwa tygodnie… wyprzedzając twoje kolejne pytania, nie mialam innego wyjscia i tak to będzie w ten sam dzien, co my mielismy się pobrac. – jego dlon na te slowa zacisnęła się, po czym uderzyl nia w sciane obok, zostawiając wgniecenie po sobie…
- Co Hokage sobie wyobraza?!?! Rujnuje tylko nam zycie!!!!!!!!
- Tsunade-sama nie miala z tym nic wspolnego, wrecz przeciwnie ponoc nie chciala abym się godzila. – odparla prawie ze szeptem
- Sakura, pakuj się!!!! Uciekniemy stad!!! I będzie zyc z daleko od Konohy i Kraju Ognia!!!!! – krzyczał, lapiaac ja mocno za nadgarstek i szarpiac w swoja strone, jednak ona się wyrwala
- NIE!!!!!! – wrzasnęła – Nie chce aby cos się stalo wiosce w której sie wychowalam! Nie chce mieć wszystkich na sumieniu! Wole już zyc z jakis bez mozgowym palantem, niż widziec jak inni cierpia, przeze mnie!!! Nie pozwole na to!!! – krzyczala, a po jej policzkach spływały gorzkie lzy, jednak nie były to lzy z powodu rozlaki z nim, bo w koncu nic do niego nie czula, lecz były to lzy z powodu jego cierpienia, wiedziała ze on teraz cierpi i to bardzo – Blagam cie zabierz swoje rzeczy i wyprowadz się!!! – krzyczala nadal, wymachując przy tym jeszcze rekami – Zrob to i nie pogarszaj jeszcze bardziej sprawy!!!!!! – krzyczala, a krystaliczne lzy, spływały potokiem po jej polikach, chciał jej dotkac, jednak ona robila za każdym razem, dwa kroki do tylu, a na twarzy miala wymalowany smutek i wewnętrzne cierpienie. -  BLAGAM CIE!!!!!!!! – krzyknęła i odwróciła twarz w druga strony, nie mogla teraz patrzec w jego oczy, o nie… to by było już za duzo, usłyszała ze Sai wchodzi po schodach na pierwsze pietro… poszedł się pakowac… bezradnie sciagla swoje buty i skierowala się w strone salonu, gdzie usiadla na kanapie, w skulonej pozycji, a twarz oparla o kolana, nie chciala już go widziec czy rozmawiac, bo zdawala sobie sprawe z tego ze wlasnie wyrzadzila mu okropna krzywde… Po dziesiu minut, do jej uszy poszlo skrzypienie ze schodow… schodzil na dol… Mijal wlasnie salon, spojrzał smutnym wzorkiem, w którym także kryly się wyzuty do niej, za decyzje jaka podjęła… Po czym rzucil podniesionym glosem…
- Zabije tego który zrujnowal nam zycie! – i wyszedl, zostawiając ja sama. Lecz jej samotność nie trwala dlugo, jakies trzy minuty pozniej, ktos wszedł bez pukania do jej domu, była to Hokage, a na jej twarzy nie było wymalowanego spokoju, tylko wściekłość, która az z niej kipiała…
- Sakura! Dlaczego się zgodziłaś?! – spytala podniesionym glosem, wchodząc do pomieszczenia gdzie na sofie siedziała skulona zielono oka. Ona jednak nic nie odpowiedziala, myślała nad tym jak teraz będzie wyglądać jej zycie, a dokładniej mówiąc, zycie które rozpocznie się za dwa tygodnie, szczerze mówiąc, to nawet nie zauważyła ze ktos jest poza nia w domu… była zdekoncentrowana – Sakura… - usłyszała, jakby przez gruba sciane, w tej samej chwili podniosla glowe i zaplakanymi oczami spojrzala na blad wlosa kobiete…
- Tsunade-sama… - powiedziala
- Dlaczego im uleglas? Nie sadzisz ze mogliśmy uniknąć tego! – dodala widzac ze rozowo wlosa, już kontaktuje…
- Uklad był prosty, zycie najlepszej kunoichi i medic-ninja, w zamian za zycie mieszkańców Konohy… Nie chciałam aby przeze mnie oni cierpieli, nie chciałam patrzyc jak gina… Dlatego się zgodzilam, ale przeciez nie chciałaś abym wychodzila za Sai’a, wiec teraz gdy za niego nie wyjde, powinnas być zadowolona.
- Nie chciałam, abys poślubiała kogos bez miłości? A tego slubu jestem bardziej przeciwna, niż tego z Sai’em. Nawet nie wiadomo za kogo wychodzisz! Sakura czemu wpierw nie porozmawiałaś ze mna!? Wtedy mogłybyśmy cos wspolnie wymyslec, ratując twoja przyszłość! – mówiła podniesionym glosem
- Jednak teraz wycofac się już nie mogę, decyzja zapadla… Czas przygotowac kimono weselne, bo za dwa tygodnie wychodze za maz za jakies palanta, którego nawet nie znam… - mówiła zniżając z każdym slowem ton swojego glosu
- Wiem. – dodala rownie cicho wielmozna i usiadla kolo niej na kanapie. Rozowo wlosa nie wytrzymala, wtulila się w ramie swojej nauczycielki i zaczęla plakac… wyplakywala swoje wszystkie smutki i obawy…
~~**~~
W tym samym czasie, niedaleko zewnętrznej czesci bramy wiodącej do wioski ukrytej w lisciach, piatka wędrowców przystanęła. Slonce zaszlo już całkowicie, w okolu była zwykla monotonna szarość, która ich okalala. Piec postaci w czarnych plaszczach i z kapturami zaciągniętymi na glowy, staly przy jednym z drzew i rozmawialy…
- Tu się rozdzielamy. – powiedział jeden z nich nie odsłaniając swojej twarzy – Wiecie co robic… Będę czekal na co tygodniowe sprawozdania, aby je moc przekazac dalej. Tymczasem w wiosce już was oczekuja, wiec nie ma na co wzlekac, idzcie. - dodal, na co trojka z nich poruszyla się z zamiarem ruszenia w dalsza droge do Konohy, lecz jeden z nich nadal stal…
- Czekajcie! – rzucil suchym tonem w ich strone – Kim ona jest? – spytal mężczyzny, który przed chwila mowil.

- Sakura Haruno... – odpowiedział bez wahania. Zerkajac tym samym na towarzysza, aby moc dojrzec jego reakcje. Jednak z pod kaptura, dalo się tylko widziec chytry uśmiech, i czarne jak noc oczy, które wpierw były nieco zdziwione, lecz po chwili wróciły do swojej normalnej obojętności…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya