46.

Z hukiem zatrzasnął drzwi do pokoju hotelowego. Czyżby miał dość seledynowowłosego? Czy może to jego pożądliwy wzrok tak na niego zadział? Tego nawet nie wiedział kruczowłosy, dla którego to był zwykły odruch. Niespodziewanie odwrócił się w stronę różowowłosej. Swymi hebanowymi tęczówkami błądził po jej ciele, na którym znajdował się tylko i wyłącznie biały puszysty ręcznik. Prawdopodobnie ten sam, który miała na sobie tamtejszej namiętnej nocy. W pewnym momencie jego kare tęczówki dostrzegły coś w oddali. Powoli zaczął się do niej zbliżać, po czym delikatnie jego dłonie oplotły ją w talii. Oparł swój podbródek o jej prawe ramię. Wdychając tym samym słodki wiśniowy zapach jej włosów.
- Powiedziałeś mu, że zaraz wyruszamy? – szepnęła
- Yhym. – przytaknął
- Puść mnie. Trzeba się zbierać. – powiedziała chcąc ściągnąć jego dłonie, które szczelnie oplatały ją w talii. – Sasuke… - dodała spokojnie z nutką prośby. Jednak on nawet nie drgnął a z jego ust nie wydobyły się żadne słowa. – Muszę się ubrać. Cały dzień nie mam zamiaru paradować w ręczniku. – powiedziała, lecz nawet i to nie podziałało – Jeśli mnie zaraz nie puścisz przysięgam że będziesz miał spotkanie trzeciego stopnia z moją pięścią. – tym razem jej ton już nie był spokojny ani łagodny, wręcz przeciwnie bił od niego gniew.
- Myślę. – powiedział a jego wzrok miał skierowany gdzieś w daleki widok za oknem jakby czegoś szukał. Miał uaktywniony, sharingan, czego Sakura niestety w tej chwili nie dostrzegała. ~ Co on tu robi?! ~ warknął wściekle w myślach. Nie wiedząc, co zmusiło Madarę do pofatygowania się aż tutaj. A na pewno nie była to żadna błahostka. Nie podobało mu się to, że najstarszy członek klanu Uchiha przebywa w Tanzaku zwłaszcza, gdy przypomniał sobie przebieg ich ostatniej nieco drastycznej rozmowy. Z tych rozmyśleń wyrwał go już nieco łagodniejszy głos różowowłosej.
- Możesz również to robić, gdy ja będę się ubierać. – wtrąciła i o dziwo owe słowa zadziałały gdyż jego uścisk zelżał, po czym ją puścił. Jednak prawda była nieco inna… Madara niespodziewanie zniknął mu z widoku. Kunoichi zmarszczyła lekko brwi. Sasuke wolnym krokiem podszedł bliżej okna i bacznie lustrował okolicę, jaka znajdowała się za oknem. Jego kekei genkai nigdzie nie mógł dostrzec sylwetki członka brzasku jakby się rozpłynął. Po chwili poczuł zimną dłoń żony na swym ramieniu.
- Nad czym myślisz? – spytała wiedząc, że coś go trapi
- Już nad niczym. – odpowiedział szybko dezaktywując swój „dar”, aby ona go nie zauważyła. Wtedy by zaczęła jeszcze bardziej dociekać, co przed nią ukrywa. A wtedy wszystko jeszcze bardziej by się skomplikowało.
- W takim razie, nad czym myślałaś? – nie odpuszczała. Chciała wiedzieć, co w tej chwili zaprząta jego myśli. Spojrzał na nią przez ramię. Dostrzegł jej szmaragdowe tęczówki, w których o dziwo można było dostrzec coś o wiele więcej.
- Nie ważne. – odparł jak za dawnych czasów sucho i bez jakiegokolwiek pozytywnego uczucia. Słysząc jego ton gwałtownie cofnęła swą dłoń z jego ramienia.
- W takim razie następnym razem myśl beze mnie! – warknęła, po czym wzięła swoje czyste ubrania i weszła skierowała się w stronę łazienki gdzie na koniec zatrzasnęła głośno drzwi. Nie zareagował tylko nadal błądził na oślep szukając jakiegokolwiek śladu Madary. Lecz nic nie dostrzegł. Mocno zacisnął swe pięści i przysiadł na niezaścielonym łóżku w oczekiwaniu aż Sakura wyjdzie z łazienki i by mogli oddać szmaragd a później bez zbędnych przeszkód wracać do swojej rodzinnej wioski. I wtedy jego kare tęczówki zauważyły mały przedmiot na stoliku. Ściągnął lekko brwi i ociężale wstał z mebla podchodząc tym samym do drobnego stolika, który znajdował się niedaleko fotela, na którym wcześniej siedział. Aż sam się zdziwił, że wcześniej tego nie zauważył. Wziął do ręki złotą obrączkę i skrupulatnie zaczął ją przerzucać między palcami. Po raz kolejny usadowił się w fotelu, w którym sam mógł stwierdzić, że dużo razy przesiadywał. I także jak wcześniej oczekiwał na swą małżonkę… Po jakiś piętnastu minutach wyszła z łazienki tym razem już ubrana w odzienie codzienne, które nie będzie jej zawadzało w drodze powrotnej do Konohy. Jej zielone tęczówki nawet nie zaszczyciły Uchihy. Pomału zaczęła pakować kilka swoich rzeczy z powrotem do plecaka. Gdy już była gotowa do dalszej drogi usłyszała po raz kolejny jego jakże zimny i przenikliwy ton głosu.
- Czy czasami czegoś nie zapomniałaś? – spytał. Zdziwiła się nieco słysząc jego pytanie, była pewna, że niczego nie zapomniała. Odwróciła się do niego zapinając do końca swój plecak, po czym zlustrowała sylwetkę kruczowłosego. Jej źrenicę rozszerzyły się, gdy dostrzegła, jaki przedmiot trzyma w dłoni. Odruchowo spojrzała na swoją prawą dłoń. Obrączki nie było. Teraz sobie przypomniała, że wczoraj specjalnie ją ściągła, nawet miała z tym małe problem jednak jakoś dała radę. Jednak udała niewzruszoną…
- Na co się tak patrzysz? – zapytała z ironią krzyżując ręce pod biustem. Nie odpowiedział tylko jeszcze wyraźnie pokazał jej pierścionek. – Obrączka. – odparła bez interesownie
- Czy nie za bardzo wczułaś się w swa role? – zapytał srogo i rzucił w jej stronę złotą obrączkę, która była dowodem ich małżeństwa. Kunoichi zręcznie złapała drobny przedmiot, po czym założyła go na serdeczny palec swej prawej dłoni.
- Nie sadze. – rzuciła w jego stronę zakładając plecak na plecy i bez żadnego słowa wyminęła go, opuszczając sypialnię. Kruczowłosy wziął przykład ze swojej zony i także zabrał swój plecak, po czym opuścił pokój hotelowy, w którym w najbliższej przyszłości nie spędzą już żadnej nocy.
Seledynowowłosy czekał wraz z Yamanaką przed hotelem na państwo Uchiha już od jakiś dziesięciu minut. O dziwo kłócili się od momentu zakończenia rozmowy Suigetsu z kruczowłosym a powodem ich dość burzliwej konwersacji był zakład, którego powodem było zachowanie małżonków z wczorajszej nocy. Jednak tak naprawdę blondynka założyła się tylko po to, aby to członek Taki pofatygował się do sąsiedniego pokoju. Mimo wszystko nie spodziewała się przegrać jednak tak się stało. Lecz i tu jest zarzucony mały haczyk. Nie ma pewności, że przegrała gdyż nie widziała tego na własne oczy, aby móc wywnioskować, że coś zaszło, między Sakurą a jej mężem w nocy a słowa Suigetsu jej nie wystarczały. Facet powiedziałby wszystko, aby tylko wygrać owy zakład zwłaszcza, że w grę wchodzi randka z nią.
- Nie ma mowy! Mam gdzieś twoje słowa! Jak zobaczę na własne oczy to uwierzę! Wtedy dopiero wygrasz! – krzyczała Yamanaka
- Chyba kpisz! Nie było mowy o tym, że ty także masz widzieć! Więc wygrałem! – odpowiedział jej tym samym tonem, co ona go zaszczyciła
- Powiedziałam już, że nie! Jeszcze jest droga powrotna jak coś się wydarzy pomiędzy nimi to uwierzę! – mówiła, mimo iż sama nie wierzyła w wypowiedziane przez siebie słowa gdyż gdyby się tak stało to, to nie byłoby życie… to byłaby zwykła bajka…
- Nie! Bo wtedy przegram na pewno oni nigdy się nie przyznają zwłaszcza publicznie, mimo iż mieli już jedną wpadkę a mianowicie weszliśmy w nie odpowiednim momencie do kuchni arę dni temu i zastaliśmy ich w dość niezręcznej sytuacji!
- Pfff… nie widziałam to nie wierzę! – argumentowała zresztą nie ma innych dowodów by mu wierzyć gdyż ma tylko jego słowa. Jak dla niej to nie jest żadny dowód. Gdy Seledynowowłosy miał już się jej jakoś odgryźć w wejściu do hotelu pojawiło się owe małżeństwo, o którym tak głośno dyskutowali. Od razu umilkli a w ich głowach roiły się pytania dotyczące tego czy owa dwójka usłyszała cokolwiek z ich rozmowy. Suigetsu widząc srogi wzrok kruczowłosego głośno przełknął ślinę czekając na jakieś ostre słowa z jego strony. Jednak zamiast tego usłyszał jakże srogi głos jego małżonki.
- Wyruszamy! – rzuciła w ich stronę schodząc po kilku betonowych schodach. Ino wraz z seledynowłosym odetchnęli z ulgą domyślając się, że na ich szczęście państwo Uchiha nic nie zdołali usłyszeć. – Wpierw idziemy oddać szmaragd później wracamy prosto do wioski. – dodała oddalając się od nich. Oni nie mając wyboru ruszyli za nią…
Tymczasem w głębi lasu najstarszy z członków potężnego klanu, Uchiha wrócił do groty, w której od jakiegoś czasu mieszka. Sprawdzając poczynania Sasuke i śledząc każdy jego najmniejszy krok. Nie zważając na to czy on o tym wie czy nie to nie było istotne według niego. Liczyło się tylko i wyłącznie zdobycie ostatniego demona jak i odzyskanie pewnego klucza, który przez przypadek wpadł w niepowołane ręce. Gdy wszedł w głąb jaskini ujrzał, że ma niespodziewanych gości.
- No wreszcie się pojawiłeś. – powiedziała jakby od niechcenia niebieskowłosa, lecz widząc wzrok spadkobiercy Rinnegan nie dodała już nic więcej.
- Gdzie byłeś? – spytał Pein
- W Tanzaku musiałem coś sprawdzić. – odparł opierając się o jedną ze ścian
- Jak idzie Sasuke? – kolejne pytanie ze strony przywódcy organizacji brzasku
- Sądzę, że mogą być niespodziewane komplikacje. Jednak jak na razie nie mam pewności, ale zbieram dowody. – odpowiedział – Wątpię żebyśmy zdążyli tak jak planowaliśmy na początku.
- Czyżby podczas waszej ostatniej rozmowy także zbierałeś dowody?
- Dokładnie. To, co teraz? Atakujemy? – zapytał Tobi poważnym tonem. Lustrując swym jednym okiem kunoichi jak i wszystkie ciała Pein’a wraz z tym prawdziwym. Rudowłosy shinobi zamyślił się na jakiś czas chcąc wszystko dokładnie przeanalizować.
- Nie… - zaczął - …poczekamy jeszcze półtora miesiąca. Jeśli do tego czasu nie zrobi żadnego ruchu wtedy wszystko weźmiemy w swoje ręce i zaatakujemy. A wtedy i on stanie się naszym celem. – dokończył a każde jego wypowiedziane słowo było wypowiedziane rozważnie i z wielkim przemyśleniem. W tej chwili ich plan się zmienił i to drastycznie.
- A co z kolejnym silnym potomkiem mojego klanu? – spytał
- Jeśli Haruno zajdzie do tego czasu wtedy przetrzymamy ją do czasu porodu a później ją zabijemy. Natomiast, jeśli tak nie będzie zginie od razu tak samo jak cała Konoha. – odpowiedział nadal spokojnym tonem. – W momencie ataku na wioskę liścia wszyscy zginą a my odzyskamy klucz jak i w nasze ręce dostanie się ostatni z ogoniastych demonów. A wtedy koniec tego pełnego bólu świata będzie blisko. – dodał z nutką goryczy
- Gdyby ktoś nie oddał w ręce wroga klucza teraz nie musielibyśmy go odzyskiwać. – powiedział Madara spoglądając wymownie w stronę Konan
- Trzeba było lepiej ją pilnować wtedy do niczego by nie doszło. – odpowiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem na swojej bladej twarzy. Gdy Uchiha miał już ruszyć w jej stronę przed sobą ujrzał jedno z ciał Pein’a.
- Koniec tego. To była wasza wspólna wina, że klucz wpadł w jej ręce, co do tego jestem więcej niż pewien. Więc jak jeszcze raz usłyszę na ten temat, chociaż jedno słowo to przysięgam, że oboje tego gorzko pożałujecie… - warknął w ich stronę, po czym bez słowa ruszył w stronę wyjścia z jaskini…
- A ty nie idziesz? – zapytał z sarkazmem spadkobierca sharingan

- Nie. Zostajemy tutaj już do końca. Jakby to powiedzieć… ciebie także chcemy mieć na oku. – odpowiedziała nie zwracając uwagi na jego ton głosu…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya