Z
hukiem zatrzasnął drzwi do pokoju hotelowego. Czyżby miał dość
seledynowowłosego? Czy może to jego pożądliwy wzrok tak na niego
zadział? Tego nawet nie wiedział kruczowłosy, dla którego to był
zwykły odruch. Niespodziewanie odwrócił się w stronę
różowowłosej. Swymi hebanowymi tęczówkami błądził po jej
ciele, na którym znajdował się tylko i wyłącznie biały puszysty
ręcznik. Prawdopodobnie ten sam, który miała na sobie tamtejszej
namiętnej nocy. W pewnym momencie jego kare tęczówki dostrzegły
coś w oddali. Powoli zaczął się do niej zbliżać, po czym
delikatnie jego dłonie oplotły ją w talii. Oparł swój podbródek
o jej prawe ramię. Wdychając tym samym słodki wiśniowy zapach jej
włosów.
-
Powiedziałeś mu, że zaraz wyruszamy? – szepnęła
-
Yhym. – przytaknął
-
Puść mnie. Trzeba się zbierać. – powiedziała chcąc ściągnąć
jego dłonie, które szczelnie oplatały ją w talii. – Sasuke… -
dodała spokojnie z nutką prośby. Jednak on nawet nie drgnął a z
jego ust nie wydobyły się żadne słowa. – Muszę się ubrać.
Cały dzień nie mam zamiaru paradować w ręczniku. – powiedziała,
lecz nawet i to nie podziałało – Jeśli mnie zaraz nie puścisz
przysięgam że będziesz miał spotkanie trzeciego stopnia z moją
pięścią. – tym razem jej ton już nie był spokojny ani łagodny,
wręcz przeciwnie bił od niego gniew.
-
Myślę. – powiedział a jego wzrok miał skierowany gdzieś w
daleki widok za oknem jakby czegoś szukał. Miał uaktywniony,
sharingan, czego Sakura niestety w tej chwili nie dostrzegała. ~ Co
on tu robi?! ~ warknął
wściekle w myślach. Nie wiedząc, co zmusiło Madarę do
pofatygowania się aż tutaj. A na pewno nie była to żadna
błahostka. Nie podobało mu się to, że najstarszy członek klanu
Uchiha przebywa w Tanzaku zwłaszcza, gdy przypomniał sobie przebieg
ich ostatniej nieco drastycznej rozmowy. Z tych rozmyśleń wyrwał
go już nieco łagodniejszy głos różowowłosej.
-
Możesz również to robić, gdy ja będę się ubierać. –
wtrąciła i o dziwo owe słowa zadziałały gdyż jego uścisk
zelżał, po czym ją puścił. Jednak prawda była nieco inna…
Madara niespodziewanie zniknął mu z widoku. Kunoichi zmarszczyła
lekko brwi. Sasuke wolnym krokiem podszedł bliżej okna i bacznie
lustrował okolicę, jaka znajdowała się za oknem. Jego kekei
genkai nigdzie nie mógł dostrzec sylwetki członka brzasku jakby
się rozpłynął. Po chwili poczuł zimną dłoń żony na swym
ramieniu.
-
Nad czym myślisz? – spytała wiedząc, że coś go trapi
-
Już nad niczym. – odpowiedział szybko dezaktywując swój „dar”,
aby ona go nie zauważyła. Wtedy by zaczęła jeszcze bardziej
dociekać, co przed nią ukrywa. A wtedy wszystko jeszcze bardziej by
się skomplikowało.
-
W takim razie, nad czym myślałaś? – nie odpuszczała. Chciała
wiedzieć, co w tej chwili zaprząta jego myśli. Spojrzał na nią
przez ramię. Dostrzegł jej szmaragdowe tęczówki, w których o
dziwo można było dostrzec coś o wiele więcej.
-
Nie ważne. – odparł jak za dawnych czasów sucho i bez
jakiegokolwiek pozytywnego uczucia. Słysząc jego ton gwałtownie
cofnęła swą dłoń z jego ramienia.
-
W takim razie następnym razem myśl beze mnie! – warknęła, po
czym wzięła swoje czyste ubrania i weszła skierowała się w
stronę łazienki gdzie na koniec zatrzasnęła głośno drzwi. Nie
zareagował tylko nadal błądził na oślep szukając jakiegokolwiek
śladu Madary. Lecz nic nie dostrzegł. Mocno zacisnął swe pięści
i przysiadł na niezaścielonym łóżku w oczekiwaniu aż Sakura
wyjdzie z łazienki i by mogli oddać szmaragd a później bez
zbędnych przeszkód wracać do swojej rodzinnej wioski. I wtedy jego
kare tęczówki zauważyły mały przedmiot na stoliku. Ściągnął
lekko brwi i ociężale wstał z mebla podchodząc tym samym do
drobnego stolika, który znajdował się niedaleko fotela, na którym
wcześniej siedział. Aż sam się zdziwił, że wcześniej tego nie
zauważył. Wziął do ręki złotą obrączkę i skrupulatnie zaczął
ją przerzucać między palcami. Po raz kolejny usadowił się w
fotelu, w którym sam mógł stwierdzić, że dużo razy
przesiadywał. I także jak wcześniej oczekiwał na swą małżonkę…
Po jakiś piętnastu minutach wyszła z łazienki tym razem już
ubrana w odzienie codzienne, które nie będzie jej zawadzało w
drodze powrotnej do Konohy. Jej zielone tęczówki nawet nie
zaszczyciły Uchihy. Pomału zaczęła pakować kilka swoich rzeczy z
powrotem do plecaka. Gdy już była gotowa do dalszej drogi usłyszała
po raz kolejny jego jakże zimny i przenikliwy ton głosu.
-
Czy czasami czegoś nie zapomniałaś? – spytał. Zdziwiła się
nieco słysząc jego pytanie, była pewna, że niczego nie
zapomniała. Odwróciła się do niego zapinając do końca swój
plecak, po czym zlustrowała sylwetkę kruczowłosego. Jej źrenicę
rozszerzyły się, gdy dostrzegła, jaki przedmiot trzyma w dłoni.
Odruchowo spojrzała na swoją prawą dłoń. Obrączki nie było.
Teraz sobie przypomniała, że wczoraj specjalnie ją ściągła,
nawet miała z tym małe problem jednak jakoś dała radę. Jednak
udała niewzruszoną…
-
Na co się tak patrzysz? – zapytała z ironią krzyżując ręce
pod biustem. Nie odpowiedział tylko jeszcze wyraźnie pokazał jej
pierścionek. – Obrączka. – odparła bez interesownie
-
Czy nie za bardzo wczułaś się w swa role? – zapytał srogo i
rzucił w jej stronę złotą obrączkę, która była dowodem ich
małżeństwa. Kunoichi zręcznie złapała drobny przedmiot, po czym
założyła go na serdeczny palec swej prawej dłoni.
-
Nie sadze. – rzuciła w jego stronę zakładając plecak na plecy i
bez żadnego słowa wyminęła go, opuszczając sypialnię.
Kruczowłosy wziął przykład ze swojej zony i także zabrał swój
plecak, po czym opuścił pokój hotelowy, w którym w najbliższej
przyszłości nie spędzą już żadnej nocy.
Seledynowowłosy
czekał wraz z Yamanaką przed hotelem na państwo Uchiha już od
jakiś dziesięciu minut. O dziwo kłócili się od momentu
zakończenia rozmowy Suigetsu z kruczowłosym a powodem ich dość
burzliwej konwersacji był zakład, którego powodem było zachowanie
małżonków z wczorajszej nocy. Jednak tak naprawdę blondynka
założyła się tylko po to, aby to członek Taki pofatygował się
do sąsiedniego pokoju. Mimo wszystko nie spodziewała się przegrać
jednak tak się stało. Lecz i tu jest zarzucony mały haczyk. Nie ma
pewności, że przegrała gdyż nie widziała tego na własne oczy,
aby móc wywnioskować, że coś zaszło, między Sakurą a jej mężem
w nocy a słowa Suigetsu jej nie wystarczały. Facet powiedziałby
wszystko, aby tylko wygrać owy zakład zwłaszcza, że w grę
wchodzi randka z nią.
-
Nie ma mowy! Mam gdzieś twoje słowa! Jak zobaczę na własne oczy
to uwierzę! Wtedy dopiero wygrasz! – krzyczała Yamanaka
-
Chyba kpisz! Nie było mowy o tym, że ty także masz widzieć! Więc
wygrałem! – odpowiedział jej tym samym tonem, co ona go
zaszczyciła
-
Powiedziałam już, że nie! Jeszcze jest droga powrotna jak coś się
wydarzy pomiędzy nimi to uwierzę! – mówiła, mimo iż sama nie
wierzyła w wypowiedziane przez siebie słowa gdyż gdyby się tak
stało to, to nie byłoby życie… to byłaby zwykła bajka…
-
Nie! Bo wtedy przegram na pewno oni nigdy się nie przyznają
zwłaszcza publicznie, mimo iż mieli już jedną wpadkę a
mianowicie weszliśmy w nie odpowiednim momencie do kuchni arę dni
temu i zastaliśmy ich w dość niezręcznej sytuacji!
-
Pfff… nie widziałam to nie wierzę! – argumentowała zresztą
nie ma innych dowodów by mu wierzyć gdyż ma tylko jego słowa. Jak
dla niej to nie jest żadny dowód. Gdy Seledynowowłosy miał już
się jej jakoś odgryźć w wejściu do hotelu pojawiło się owe
małżeństwo, o którym tak głośno dyskutowali. Od razu umilkli a
w ich głowach roiły się pytania dotyczące tego czy owa dwójka
usłyszała cokolwiek z ich rozmowy. Suigetsu widząc srogi wzrok
kruczowłosego głośno przełknął ślinę czekając na jakieś
ostre słowa z jego strony. Jednak zamiast tego usłyszał jakże
srogi głos jego małżonki.
-
Wyruszamy! – rzuciła w ich stronę schodząc po kilku betonowych
schodach. Ino wraz z seledynowłosym odetchnęli z ulgą domyślając
się, że na ich szczęście państwo Uchiha nic nie zdołali
usłyszeć. – Wpierw idziemy oddać szmaragd później wracamy
prosto do wioski. – dodała oddalając się od nich. Oni nie mając
wyboru ruszyli za nią…
Tymczasem
w głębi lasu najstarszy z członków potężnego klanu, Uchiha
wrócił do groty, w której od jakiegoś czasu mieszka. Sprawdzając
poczynania Sasuke i śledząc każdy jego najmniejszy krok. Nie
zważając na to czy on o tym wie czy nie to nie było istotne według
niego. Liczyło się tylko i wyłącznie zdobycie ostatniego demona
jak i odzyskanie pewnego klucza, który przez przypadek wpadł w
niepowołane ręce. Gdy wszedł w głąb jaskini ujrzał, że ma
niespodziewanych gości.
-
No wreszcie się pojawiłeś. – powiedziała jakby od niechcenia
niebieskowłosa, lecz widząc wzrok spadkobiercy Rinnegan nie dodała
już nic więcej.
-
Gdzie byłeś? – spytał Pein
-
W Tanzaku musiałem coś sprawdzić. – odparł opierając się o
jedną ze ścian
-
Jak idzie Sasuke? – kolejne pytanie ze strony przywódcy
organizacji brzasku
-
Sądzę, że mogą być niespodziewane komplikacje. Jednak jak na
razie nie mam pewności, ale zbieram dowody. – odpowiedział –
Wątpię żebyśmy zdążyli tak jak planowaliśmy na początku.
-
Czyżby podczas waszej ostatniej rozmowy także zbierałeś dowody?
-
Dokładnie. To, co teraz? Atakujemy? – zapytał Tobi poważnym
tonem. Lustrując swym jednym okiem kunoichi jak i wszystkie ciała
Pein’a wraz z tym prawdziwym. Rudowłosy shinobi zamyślił się na
jakiś czas chcąc wszystko dokładnie przeanalizować.
-
Nie… - zaczął - …poczekamy jeszcze półtora miesiąca. Jeśli
do tego czasu nie zrobi żadnego ruchu wtedy wszystko weźmiemy w
swoje ręce i zaatakujemy. A wtedy i on stanie się naszym celem. –
dokończył a każde jego wypowiedziane słowo było wypowiedziane
rozważnie i z wielkim przemyśleniem. W tej chwili ich plan się
zmienił i to drastycznie.
-
A co z kolejnym silnym potomkiem mojego klanu? – spytał
-
Jeśli Haruno zajdzie do tego czasu wtedy przetrzymamy ją do czasu
porodu a później ją zabijemy. Natomiast, jeśli tak nie będzie
zginie od razu tak samo jak cała Konoha. – odpowiedział nadal
spokojnym tonem. – W momencie ataku na wioskę liścia wszyscy
zginą a my odzyskamy klucz jak i w nasze ręce dostanie się ostatni
z ogoniastych demonów. A wtedy koniec tego pełnego bólu świata
będzie blisko. – dodał z nutką goryczy
-
Gdyby ktoś nie oddał w ręce wroga klucza teraz nie musielibyśmy
go odzyskiwać. – powiedział Madara spoglądając wymownie w
stronę Konan
-
Trzeba było lepiej ją pilnować wtedy do niczego by nie doszło. –
odpowiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem na swojej bladej twarzy.
Gdy Uchiha miał już ruszyć w jej stronę przed sobą ujrzał jedno
z ciał Pein’a.
-
Koniec tego. To była wasza wspólna wina, że klucz wpadł w jej
ręce, co do tego jestem więcej niż pewien. Więc jak jeszcze raz
usłyszę na ten temat, chociaż jedno słowo to przysięgam, że
oboje tego gorzko pożałujecie… - warknął w ich stronę, po czym
bez słowa ruszył w stronę wyjścia z jaskini…
-
A ty nie idziesz? – zapytał z sarkazmem spadkobierca sharingan
-
Nie. Zostajemy tutaj już do końca. Jakby to powiedzieć… ciebie
także chcemy mieć na oku. – odpowiedziała nie zwracając uwagi
na jego ton głosu…
No comments:
Post a Comment