Słońce
leniwie wznosiło się znad linii horyzontalnej. A jego pomarańczowo
złote promienie opromieniały rozrywkową wioskę w dolinie. Tanzaku
Gai pomału budziło się do życie. Mieszkańcy zaczynali wychodzić
ze swoich domostw, aby rozpocząć pracę czy czerpać korzyści z
kolejnego jesiennego już dnia. Jasne promienie delikatnie muskały
twarz kobiety, która jeszcze spała wygodnie na hotelowym łóżku.
Jednak owe promienie były najwidoczniej bardzo uparte gdyż nie
odpuszczały kunoichi ani na chwilę. Lecz nie tylko one uparcie
chciały obudzić kobietę gdyż w tej chwili także pewien shinobi
zaczął ją niepewnie szturchać. Leniwie podniosła powieki do
góry, aby jej lazurowe tęczówki mogły ujrzeć światło dzienne
jak i natarczywego gościa.
-
Która godzina? – spytała siadając na łóżku i przeczesując
dłonią włosy
-
Po dziesiątej. Zaspaliśmy. – odpowiedział Suigetsu siadając na
kanapie. Yamanaka słysząc jego słowa zdziwiła się i to bardzo.
Sądziła, że Sakura ją obudzi po szóstej z resztą taki był ich
początkowy plan. Miały jak najszybciej oddać szmaragd a następnie
wracać do wioski nie zwlekając ani chwili dłużej.
-
Ehh… znowu będzie się czepiać. – powiedziała pod nosem –
Idź do nich i dowiedz się, kiedy wyruszamy. – dodała w stronę
seledynowowłosego, który jak tylko to usłyszał to zmarszczył
brwi…
-
A co to ja pies na posyłki? – spytał wytężając wzrok w jej
stronę – Sama sobie idź. – powiedział zakładając ręce na
piersi i opierając się wygodnie o kanapę.
-
Wnioskuję, że mieszkasz z nimi to macie o wiele lepsze stosunki niż
ja z nimi, więc to twoja działka żeby do nich iść. Z resztą ty
już jesteś ubrany a mi to by zajęło trochę. – odparła
spokojnie
-
Taaa, ale chcę sobie jeszcze pożyć. – mruknął niezadowolony –
I tak nigdzie nie idę. – powiedział widząc, że Ino chciała już
coś dodać.
-
Aleś ty uparty! – warknęła niezadowolona wychodząc z łóżka
-
Gdybym był uparty to tą noc bym spędził na łóżku a nie na
kanapie. I teraz żałuję przynajmniej bym nie nabawił się bólu
pleców. – powiedział jak gdyby nigdy nic kładąc nogi na stół.
Co nie za bardzo przypadło do gustu blondynce gdyż na jej twarzy
pojawił się grymas znacznego niezadowolenia. Jednak nie
skomentowała tego tylko poszła do łazienki… Natomiast Suigetsu
mógł się zadowolić chwilą spokoju a przy okazji zrelaksować się
przed kolejnym spotkaniem z blondynką, którą o dziwo lubił
drażnić…
Tymczasem
w sąsiednim pokoju dwójka kochanków leżała w łóżku wtulona w
siebie. Nie spali już od paru godzina. Nie obchodziło ich, która
jest już godzina, mimo iż doskonale wiedzieli, że z samego rana
mieli wyruszyć jednak tak się nie stało. O dziwo nie przejmowali
się tym zbytnio. Nie to było teraz ważne. Leżała wtulona w jego
ramię a swą głowę miała oparty o jego umięśniony tors. Bawił
się jej włosami, co chwile je przeczesując. Od momentu, w którym
się obudzili nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Leżeli tak
spoglądając na śnieżnobiały sufit. Oboje zagłębili się w
swych myślach odpływając tym samym od rzeczywistości. Tej nocy
znowu miała ten sam koszmar, który nawiedzał ją dość często.
Upadek Konohy… Wojna, jaka toczyła się na uliczkach jej rodzinnej
wioski. Jednak nie wspomniała jeszcze nikomu o tym. Jednak tej nocy
jej sen był bardziej wyrazisty niż zwykle, ujrzała o wiele więcej
niż zazwyczaj. I tym razem pamiętała każdy najmniejszy szczegół.
Coś jej jednak najbardziej zapadło w pamięci… Była to katana
przebijająca ciało niewinnego dziecka chciała przeszkodzić jednak
jej się to nie udało. To była ta sama broń, którą dzierżył
jej mąż. Identyczna katana. Lecz nie dostrzegła osoby, która
wymierzyła ostatni a zarazem śmiertelny cios dziecku. W tym właśnie
momencie się przebudziła i w tedy ujrzała, że on także już nie
śpi. Pogrążeni w ciszy wtulili się w siebie nawzajem. Po chwili
jednak odsunęła się od niego i podtrzymując krawędź kołdry na
swych piersiach odwróciła się w jego stronę spoglądając w
hebanowe tęczówki. Wiedziała, że może rozpętać właśnie
kolejną kłótnię o wiele gorszą niż poprzednie jednak nie
obchodziło ją to teraz. Chciała znać prawdę… Pragnęła tego…
-
Porozmawiajmy… - zaczęła. Sasuke na owe słowo ściągnął brwi
i bacznie lustrował jej sylwetkę - …na poważnie. – dokończyła
naciskając na te ostatnie słowa. Czekała na jego reakcję. Nic nie
odpowiadał, ale podparł się na ramieniu spoglądając na nią
chcąc wyczytać, o co jej dokładnie chodzi. Ton głosu, jakim przed
chwilą oznajmiła mu, że chce z nim porozmawiać nie był taki jak
zazwyczaj, był inny… poważny i aż nad to.
-
O czym chcesz rozmawiać? – spytał. Lecz nie arogancko jak to miał
w swoim zwyczaju, jego ton również się zmienił. Czyżby owa pasja
miała coś z tym wspólnego? Pierwszy raz od bardzo dawna rozmawiają
z sobą spokojnie, bez ignorowania siebie nawzajem czy dopiekania tej
drugiej osobie. Wzięła głęboki oddech…
-
O tobie… o mnie… o nas… o wszystkim… - powiedziała spokojnie
i dość wyraźnie. Te słowa zadziałały na niego jak kubeł zimnej
wody. Od razu usiadł na łóżku naprzeciwko niej.
-
Co masz dokładnie na myśli?
-
Wiem, że coś przede mną ukrywasz. I nie przerywaj mi! – dodała
szybko widząc jak już otwiera usta, aby zaprzeczyć. O dziwo
zadziałało. Nie odezwał się, tylko pozwolił jej na
kontynuowanie. Z drugiej strony był bardzo ciekawy tego, co miała
mu do powiedzenia. – Mimo iż będziesz zaprzeczał ja i tak Ci nie
uwierzę. Tego nie ukryjesz przede mną. Jednak póki nie jest to
coś, co może stwarzać zagrożenie komukolwiek z wioski, kto jest
mi bliski rób, co chcesz, lecz niech nie będzie to coś
nierozsądnego lub głupiego. Wiec, że jeśli jednak planujesz coś,
co mi się podoba powstrzymam Cię jak tylko będę mogła. Nawet,
jeśli miałoby to oznaczać moją śmierć niech tak będzie, ale
zrobię wszystko, aby chronić wioskę. Bo tam jest mój dom, tam, co
ukochane i nie pozwolę, aby cokolwiek złego się tam wydarzyło. –
nie zastanawiała się nad tym, co mówi, mówiła z głębi serca.
Do czego najprawdopodobniej natchnął ją kolejny koszmar.
Wsłuchiwał się w jej wypowiedź bardzo uważnie. Nie wiedząc czy
w jakiś sposób domyśliła się jego planów czy może to jej
przeczucia i jakże słuszne. Mimo iż w tej właśnie chwili chciał
jej powiedzieć cokolwiek dotyczącego ataku Akatsuki na Konohę, coś
mu nie pozwalało. Czyżby strach? W końcu gdyby się dowiedziała,
że współpracuje z organizacją brzasku jej reakcja na pewno nie
byłaby pozytywna i na wgnieceniu w ścianie pewnie by się
skończyło. Westchnął ciężko, nie wiedział zupełnie, co ma
powiedzieć. Sama powiedziała, że jeśli zaprzeczy to ona i tak mu
nie uwierzy, więc, po co udawać?
-
Sakura… ja… - zaczął nie wiedząc jak poskładać zdanie w
całość - …ja… nie zrobię nic, co mogłoby tobie zagrozić. –
powiedział, czyżby się o nią martwił? Raczej tak… Jednak
pokazał już Tobi’emu, że tak jest. Lecz ona przy tym nie była
nie widziała jak zareagował na słowa Madary. W ogóle nie zdawała
sobie sprawy, że ten człowiek żyję. Słyszała o nim jedynie parę
razy z ust Hokage. Jednak nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że on
żyje i jest ogromnym zagrożeniem nie tylko dla wioski ukrytej w
liściach, ale i dla całego świata.
-
Jeśli to kolejne twoje puste słowa to możesz sobie darować. I nie
chodzi tu o mnie, ale o Konohę. – wtrąciła ostro. Miała rację
tu chodzi o wioskę i to w większym tego słowa znaczeniu.
-
To wcale nie są puste słowa. Po prostu pamiętaj o tym. –
powiedział łapiąc ją za nadgarstek, gdy chciała wstać –
Chciałaś porozmawiać na poważne to nie uciekaj w połowie. –
powiedział zmuszając ją, aby ponownie usiadła na łóżku.
Westchnęła i przysiadła na krawędzi – Może Ci się tak
wydawać, ale tak nie jest. – dodał
-
Powiedz szczerze…, po co wróciłeś? Po co chciałeś żony? –
spytała takim samym poważnym tonem jak wcześniej. Zamyślił się,
nie chciał kolejnej kłótni już z samego rana a na pewno taka by
powstała gdyby odmówił udzielenia odpowiedzi. Po raz kolejny nie
mógł powiedzieć jej prawdy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
-
Ehh… nie mogę Ci teraz tego powiedzieć, jeszcze nie teraz. Jednak
przyjdzie czas, gdy się dowiesz, po co wróciłem. A jeśli chodzi o
żonę czyż nie każdy ma prawo się ustatkować? Zacząć wszystko
od nowa? Nie zważając na wydarzenia z przeszłości. Każdy jest
człowiekiem, wszyscy są równi i mają takie sama prawa. – sam
nie wierzył we własne słowa. Jednak wypowiedział je. Sam nie
wiedział skąd wzięło się mu na te ckliwe teksty. Czy to
przebywanie z tą właśnie kunoichi zmusza go do takiego zachowania?
Gdzie się podział ten okrutny Sasuke Uchiha, który potrafił zabić
bez zawahania a dla swych podwładnych był ostrzejszy niż katana,
jaką nosił. Zmarszczyła brwi a jej szmaragdowe tęczówki bacznie
lustrowały jego poważny wyraz twarzy. Przez chwilę nie udzielała
żadnej odpowiedzi jedynie wbiła na chwilę wzrok za okno, lecz
niecałą minutę później jej tęczówki znowu były zwrócone ku
shinobi.
-
Niech Ci będzie. – westchnęła ciężko, po czym poprawiła
materiał kołdry, który miała owinięty nad biustem i wstała z
miejsca, na którym siedziała, ciągnąc za sobą owy kawałek
materiału.
-
A ty gdzie się wybierasz? – zapytał, gdy widział jej oddalającą
się sylwetkę
-
Ubrać się. Trzeba oddać szmaragd a później wracać do wioskę. –
odpowiedziała znikając za drzwiami łazienki gdzie jeszcze unosił
się słodki zapach kochanków. Na samo to wspomnienie na jej twarzy
zagościł uśmiech. Kruczowłosy westchnął, po czym także
wygramolił się z łóżka. Podszedł do swojego plecaka i zaczął
go przeszukiwać w poszukiwaniu jakiś świeżych ubrań. Nie musiał
szukać długo już po chwili miał ciuchy w ręku i zaczął się w
nie przebierać. Słyszał szum wody dochodzący z sąsiedniego
pomieszczenia jednak tym razem nie zamierzał przeszkadzać żonie w
prysznicu. Usiadł na jednym z foteli i wpatrywał się w martwy
punkt. Rozmyślał nad słowami, jakimi obdarzył Sakurę. Nie mógł
uwierzyć w to, że ona mimo wszystko uległa. Jednak coś mu się
zdaje, że mimo wszystko i tak będzie chciała dowiedzieć się
wszystkiego zanim on będzie w stanie jej wszystko wyjaśnić.
Właśnie… Czy on w ogóle zamierza ją wtajemniczyć w swoje
plany? Raczej nie. A więc jednak różowowłosa dobrze podsumowała
jego wypowiedź… To były tylko kolejne puste słowa. Nagle
usłyszał pukanie do drzwi. Domyślił się, kogo za nimi zastanie.
Niechętnie zwlekł się z fotela i podszedł do dębowych drzwi.
Mimowolnie je otworzył. I tak jak przewidywał po drugiej stronie
progu zastał seledynowowłosego.
-
Ta baba mnie zaraz wykończy. Powiedz, że zaraz wyruszamy w dalszą
drogę, bo nie wytrzymam z nią w jednym pokoju. – marudził już
na dzień dobry widząc postać swego szefa stojącego przed nim.
Uchiha ściągnął brwi.
-
Zaraz idziemy oddać kamień później prawdopodobnie wracamy do
wioski. – powiedział nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą
powiedział Suigetsu. W tej samej chwili różowowłosa kunoichi
wyszła z łazienki opatulona jedynie w puszysty biały ręcznik.
Jasno zielone tęczówki shinobi rozszerzyły się na ten widok. Gdy
chciał już zrobić krok do przodu by wejść do środka drzwi przed
nim zatrzasnęły się z hukiem tuż przed jego nosem.
-
Ej! Sasuke! Chcę pogadać! – powiedział dobijając się do drzwi
-
Czyżby jednak nie udało Ci się z nim porozmawiać? – zadrwiła
blondynka zjawiając się niespodziewanie we framudze sąsiednich
drzwi.
-
Za chwilę wyruszamy! – warknął w jej stronę, po czym wyminął
ja i wszedł do pokoju. Jednak w pewnej chwili przystanął i
odwrócił się lekko do tyłu. – Wygrałem zakład. Było gorąco
u nich. – dodał z szatańskim uśmieszkiem…
No comments:
Post a Comment