45.

Słońce leniwie wznosiło się znad linii horyzontalnej. A jego pomarańczowo złote promienie opromieniały rozrywkową wioskę w dolinie. Tanzaku Gai pomału budziło się do życie. Mieszkańcy zaczynali wychodzić ze swoich domostw, aby rozpocząć pracę czy czerpać korzyści z kolejnego jesiennego już dnia. Jasne promienie delikatnie muskały twarz kobiety, która jeszcze spała wygodnie na hotelowym łóżku. Jednak owe promienie były najwidoczniej bardzo uparte gdyż nie odpuszczały kunoichi ani na chwilę. Lecz nie tylko one uparcie chciały obudzić kobietę gdyż w tej chwili także pewien shinobi zaczął ją niepewnie szturchać. Leniwie podniosła powieki do góry, aby jej lazurowe tęczówki mogły ujrzeć światło dzienne jak i natarczywego gościa.
- Która godzina? – spytała siadając na łóżku i przeczesując dłonią włosy
- Po dziesiątej. Zaspaliśmy. – odpowiedział Suigetsu siadając na kanapie. Yamanaka słysząc jego słowa zdziwiła się i to bardzo. Sądziła, że Sakura ją obudzi po szóstej z resztą taki był ich początkowy plan. Miały jak najszybciej oddać szmaragd a następnie wracać do wioski nie zwlekając ani chwili dłużej.
- Ehh… znowu będzie się czepiać. – powiedziała pod nosem – Idź do nich i dowiedz się, kiedy wyruszamy. – dodała w stronę seledynowowłosego, który jak tylko to usłyszał to zmarszczył brwi…
- A co to ja pies na posyłki? – spytał wytężając wzrok w jej stronę – Sama sobie idź. – powiedział zakładając ręce na piersi i opierając się wygodnie o kanapę.
- Wnioskuję, że mieszkasz z nimi to macie o wiele lepsze stosunki niż ja z nimi, więc to twoja działka żeby do nich iść. Z resztą ty już jesteś ubrany a mi to by zajęło trochę. – odparła spokojnie
- Taaa, ale chcę sobie jeszcze pożyć. – mruknął niezadowolony – I tak nigdzie nie idę. – powiedział widząc, że Ino chciała już coś dodać.
- Aleś ty uparty! – warknęła niezadowolona wychodząc z łóżka
- Gdybym był uparty to tą noc bym spędził na łóżku a nie na kanapie. I teraz żałuję przynajmniej bym nie nabawił się bólu pleców. – powiedział jak gdyby nigdy nic kładąc nogi na stół. Co nie za bardzo przypadło do gustu blondynce gdyż na jej twarzy pojawił się grymas znacznego niezadowolenia. Jednak nie skomentowała tego tylko poszła do łazienki… Natomiast Suigetsu mógł się zadowolić chwilą spokoju a przy okazji zrelaksować się przed kolejnym spotkaniem z blondynką, którą o dziwo lubił drażnić…
Tymczasem w sąsiednim pokoju dwójka kochanków leżała w łóżku wtulona w siebie. Nie spali już od paru godzina. Nie obchodziło ich, która jest już godzina, mimo iż doskonale wiedzieli, że z samego rana mieli wyruszyć jednak tak się nie stało. O dziwo nie przejmowali się tym zbytnio. Nie to było teraz ważne. Leżała wtulona w jego ramię a swą głowę miała oparty o jego umięśniony tors. Bawił się jej włosami, co chwile je przeczesując. Od momentu, w którym się obudzili nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Leżeli tak spoglądając na śnieżnobiały sufit. Oboje zagłębili się w swych myślach odpływając tym samym od rzeczywistości. Tej nocy znowu miała ten sam koszmar, który nawiedzał ją dość często. Upadek Konohy… Wojna, jaka toczyła się na uliczkach jej rodzinnej wioski. Jednak nie wspomniała jeszcze nikomu o tym. Jednak tej nocy jej sen był bardziej wyrazisty niż zwykle, ujrzała o wiele więcej niż zazwyczaj. I tym razem pamiętała każdy najmniejszy szczegół. Coś jej jednak najbardziej zapadło w pamięci… Była to katana przebijająca ciało niewinnego dziecka chciała przeszkodzić jednak jej się to nie udało. To była ta sama broń, którą dzierżył jej mąż. Identyczna katana. Lecz nie dostrzegła osoby, która wymierzyła ostatni a zarazem śmiertelny cios dziecku. W tym właśnie momencie się przebudziła i w tedy ujrzała, że on także już nie śpi. Pogrążeni w ciszy wtulili się w siebie nawzajem. Po chwili jednak odsunęła się od niego i podtrzymując krawędź kołdry na swych piersiach odwróciła się w jego stronę spoglądając w hebanowe tęczówki. Wiedziała, że może rozpętać właśnie kolejną kłótnię o wiele gorszą niż poprzednie jednak nie obchodziło ją to teraz. Chciała znać prawdę… Pragnęła tego…
- Porozmawiajmy… - zaczęła. Sasuke na owe słowo ściągnął brwi i bacznie lustrował jej sylwetkę - …na poważnie. – dokończyła naciskając na te ostatnie słowa. Czekała na jego reakcję. Nic nie odpowiadał, ale podparł się na ramieniu spoglądając na nią chcąc wyczytać, o co jej dokładnie chodzi. Ton głosu, jakim przed chwilą oznajmiła mu, że chce z nim porozmawiać nie był taki jak zazwyczaj, był inny… poważny i aż nad to.
- O czym chcesz rozmawiać? – spytał. Lecz nie arogancko jak to miał w swoim zwyczaju, jego ton również się zmienił. Czyżby owa pasja miała coś z tym wspólnego? Pierwszy raz od bardzo dawna rozmawiają z sobą spokojnie, bez ignorowania siebie nawzajem czy dopiekania tej drugiej osobie. Wzięła głęboki oddech…
- O tobie… o mnie… o nas… o wszystkim… - powiedziała spokojnie i dość wyraźnie. Te słowa zadziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Od razu usiadł na łóżku naprzeciwko niej.
- Co masz dokładnie na myśli?
- Wiem, że coś przede mną ukrywasz. I nie przerywaj mi! – dodała szybko widząc jak już otwiera usta, aby zaprzeczyć. O dziwo zadziałało. Nie odezwał się, tylko pozwolił jej na kontynuowanie. Z drugiej strony był bardzo ciekawy tego, co miała mu do powiedzenia. – Mimo iż będziesz zaprzeczał ja i tak Ci nie uwierzę. Tego nie ukryjesz przede mną. Jednak póki nie jest to coś, co może stwarzać zagrożenie komukolwiek z wioski, kto jest mi bliski rób, co chcesz, lecz niech nie będzie to coś nierozsądnego lub głupiego. Wiec, że jeśli jednak planujesz coś, co mi się podoba powstrzymam Cię jak tylko będę mogła. Nawet, jeśli miałoby to oznaczać moją śmierć niech tak będzie, ale zrobię wszystko, aby chronić wioskę. Bo tam jest mój dom, tam, co ukochane i nie pozwolę, aby cokolwiek złego się tam wydarzyło. – nie zastanawiała się nad tym, co mówi, mówiła z głębi serca. Do czego najprawdopodobniej natchnął ją kolejny koszmar. Wsłuchiwał się w jej wypowiedź bardzo uważnie. Nie wiedząc czy w jakiś sposób domyśliła się jego planów czy może to jej przeczucia i jakże słuszne. Mimo iż w tej właśnie chwili chciał jej powiedzieć cokolwiek dotyczącego ataku Akatsuki na Konohę, coś mu nie pozwalało. Czyżby strach? W końcu gdyby się dowiedziała, że współpracuje z organizacją brzasku jej reakcja na pewno nie byłaby pozytywna i na wgnieceniu w ścianie pewnie by się skończyło. Westchnął ciężko, nie wiedział zupełnie, co ma powiedzieć. Sama powiedziała, że jeśli zaprzeczy to ona i tak mu nie uwierzy, więc, po co udawać?
- Sakura… ja… - zaczął nie wiedząc jak poskładać zdanie w całość - …ja… nie zrobię nic, co mogłoby tobie zagrozić. – powiedział, czyżby się o nią martwił? Raczej tak… Jednak pokazał już Tobi’emu, że tak jest. Lecz ona przy tym nie była nie widziała jak zareagował na słowa Madary. W ogóle nie zdawała sobie sprawy, że ten człowiek żyję. Słyszała o nim jedynie parę razy z ust Hokage. Jednak nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że on żyje i jest ogromnym zagrożeniem nie tylko dla wioski ukrytej w liściach, ale i dla całego świata.
- Jeśli to kolejne twoje puste słowa to możesz sobie darować. I nie chodzi tu o mnie, ale o Konohę. – wtrąciła ostro. Miała rację tu chodzi o wioskę i to w większym tego słowa znaczeniu.
- To wcale nie są puste słowa. Po prostu pamiętaj o tym. – powiedział łapiąc ją za nadgarstek, gdy chciała wstać – Chciałaś porozmawiać na poważne to nie uciekaj w połowie. – powiedział zmuszając ją, aby ponownie usiadła na łóżku. Westchnęła i przysiadła na krawędzi – Może Ci się tak wydawać, ale tak nie jest. – dodał
- Powiedz szczerze…, po co wróciłeś? Po co chciałeś żony? – spytała takim samym poważnym tonem jak wcześniej. Zamyślił się, nie chciał kolejnej kłótni już z samego rana a na pewno taka by powstała gdyby odmówił udzielenia odpowiedzi. Po raz kolejny nie mógł powiedzieć jej prawdy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Ehh… nie mogę Ci teraz tego powiedzieć, jeszcze nie teraz. Jednak przyjdzie czas, gdy się dowiesz, po co wróciłem. A jeśli chodzi o żonę czyż nie każdy ma prawo się ustatkować? Zacząć wszystko od nowa? Nie zważając na wydarzenia z przeszłości. Każdy jest człowiekiem, wszyscy są równi i mają takie sama prawa. – sam nie wierzył we własne słowa. Jednak wypowiedział je. Sam nie wiedział skąd wzięło się mu na te ckliwe teksty. Czy to przebywanie z tą właśnie kunoichi zmusza go do takiego zachowania? Gdzie się podział ten okrutny Sasuke Uchiha, który potrafił zabić bez zawahania a dla swych podwładnych był ostrzejszy niż katana, jaką nosił. Zmarszczyła brwi a jej szmaragdowe tęczówki bacznie lustrowały jego poważny wyraz twarzy. Przez chwilę nie udzielała żadnej odpowiedzi jedynie wbiła na chwilę wzrok za okno, lecz niecałą minutę później jej tęczówki znowu były zwrócone ku shinobi.
- Niech Ci będzie. – westchnęła ciężko, po czym poprawiła materiał kołdry, który miała owinięty nad biustem i wstała z miejsca, na którym siedziała, ciągnąc za sobą owy kawałek materiału.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytał, gdy widział jej oddalającą się sylwetkę
- Ubrać się. Trzeba oddać szmaragd a później wracać do wioskę. – odpowiedziała znikając za drzwiami łazienki gdzie jeszcze unosił się słodki zapach kochanków. Na samo to wspomnienie na jej twarzy zagościł uśmiech. Kruczowłosy westchnął, po czym także wygramolił się z łóżka. Podszedł do swojego plecaka i zaczął go przeszukiwać w poszukiwaniu jakiś świeżych ubrań. Nie musiał szukać długo już po chwili miał ciuchy w ręku i zaczął się w nie przebierać. Słyszał szum wody dochodzący z sąsiedniego pomieszczenia jednak tym razem nie zamierzał przeszkadzać żonie w prysznicu. Usiadł na jednym z foteli i wpatrywał się w martwy punkt. Rozmyślał nad słowami, jakimi obdarzył Sakurę. Nie mógł uwierzyć w to, że ona mimo wszystko uległa. Jednak coś mu się zdaje, że mimo wszystko i tak będzie chciała dowiedzieć się wszystkiego zanim on będzie w stanie jej wszystko wyjaśnić. Właśnie… Czy on w ogóle zamierza ją wtajemniczyć w swoje plany? Raczej nie. A więc jednak różowowłosa dobrze podsumowała jego wypowiedź… To były tylko kolejne puste słowa. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Domyślił się, kogo za nimi zastanie. Niechętnie zwlekł się z fotela i podszedł do dębowych drzwi. Mimowolnie je otworzył. I tak jak przewidywał po drugiej stronie progu zastał seledynowowłosego.
- Ta baba mnie zaraz wykończy. Powiedz, że zaraz wyruszamy w dalszą drogę, bo nie wytrzymam z nią w jednym pokoju. – marudził już na dzień dobry widząc postać swego szefa stojącego przed nim. Uchiha ściągnął brwi.
- Zaraz idziemy oddać kamień później prawdopodobnie wracamy do wioski. – powiedział nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedział Suigetsu. W tej samej chwili różowowłosa kunoichi wyszła z łazienki opatulona jedynie w puszysty biały ręcznik. Jasno zielone tęczówki shinobi rozszerzyły się na ten widok. Gdy chciał już zrobić krok do przodu by wejść do środka drzwi przed nim zatrzasnęły się z hukiem tuż przed jego nosem.
- Ej! Sasuke! Chcę pogadać! – powiedział dobijając się do drzwi
- Czyżby jednak nie udało Ci się z nim porozmawiać? – zadrwiła blondynka zjawiając się niespodziewanie we framudze sąsiednich drzwi.

- Za chwilę wyruszamy! – warknął w jej stronę, po czym wyminął ja i wszedł do pokoju. Jednak w pewnej chwili przystanął i odwrócił się lekko do tyłu. – Wygrałem zakład. Było gorąco u nich. – dodał z szatańskim uśmieszkiem…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya