Kolejny
pochmurny poranek… Kruczowlosy siedział naparapecie w swoim
wynajmowanym pokoju i rozmyślał nad tym co usłyszał,wczorajszego
wieczoru od zielono okiej. Te slowa były dla niego bolesne,
niespodziewal się takiej reakcji… chociaz wiedział ze będzie
wsciekla, jednak nieaz tak… Domyslal się ze cos przed nim ukrywa,
wyczytal to z jej oczu, lecz byłazbyt roztrzesiona, aby chcieć mu
co kolwiek powiedziec… Chcial porozmawiac znia także dzisiaj,
chociaz nie wiedział czy ja znajdzie, bo nadal nie wiedziałgdzie
mieszka. Przez cala noc nie zmruzyl oka, siedział na tym
parapecie,wpatrując się w geste chmury, które nadal okalaly cala
wioske. Jednak terazwstal, postanawiając rozprostowac kosci i
przejść się, miejsc nadzieje ze porazkolejny ja spotka…
~~**~~
Tymczasem
w calkiem innej czesci Konohy, mloda kunoichi,wlasnie opuściła swój
dom, kierując się wraz ze swoim piecio letnim synkim wstrone
kwiaciarni Yamanaki. Daisuke nie był tego dnia w najlepszym
humorze,chciał specic dzisiaj dzien ze swoja mama, lecz niestety
musiala pracowac, aleza to obiecala mu ze niedługo zrobi sobie
wolne. Posylajac mu cieply uśmiech.
-
A kiedy to będzie? – pytal nadal
-
Juto mnie nie będzie caly dzien, wiec noc spedzisz uNaruto i Hinaty,
ale za to na nastepne dwa dni wezme sobie taki urlop, zebędziemy
mogli poleniuchowac oboje w domu. – odpowiedziala i wlasnie w
tejchwili weszli do kwiaciarni. Gdzie odrazy dopadla ich mila won
kwiatow.
-
No i kogo ja tu widze. – powiedziala blondynka, widzacswoich gosci
-
Odbiore go po południu, dobrze? – spytala, na codostala pozytywna
odpowiedz, w postaci skiniecia glowa – A jutro nie będzieszmusiala
się z nim meczyc, bo Hinata się nim zajmie, zreszta spedzi dzisiaj
unich noc. Bo z samego rana musze wyruszyc poza Konohe, ale wroce
tego samegodnia. – dodala – No nic to ja będę się zbierac, bo
pacjentow dzisiaj ma byćdosc sporo. – powiedziala i znikla za
drzwiami…
-
No to co Dai, w co chcesz się pobawic? – spytalazniżając się do
jego poziomu
-
Mogę isc na dwor? – niebiesko oka, spojrzala tylkoprzez okno, na
chmury które najwidoczniej nie chcialy jeszcze ustąpić
-
Ale jak tylko zacznie padac to wrocisz do srodka,dobrze? A ja za ten
czas poprzycinam kwiaty. – odpowiedziala, jednak odpowiedzinie
usłyszała, bo kruczo wlosy już wybiegl na podworko przed
kwiaciarnie. Mimoze wyglądało tak jakby zaraz mialo lunac, to wcale
tak nie było. Burzowe chmurywisiały na niebieskim sklepieniu,
jednak ani jedna kropla dzisiejszego dnia znich nie poleciała, tak
jakby czekala na odpowiedni moment. Chlopiec bawil sięna dworze
dobre pol godziny, skacząc od jednej kaluzy do nastepnej,
babrającsię tym samym w blocie i brudząc się caly. Ale w koncu
jest jeszcze dzieckiem,wiec na to zasluguje… zasluguje na zabawe i
milosc rodzicow… jednak w tymprzypadku miał tylko matke, a ojca
nigdy nie poznal… Tak był zajety zabawa, zenie zauważył
mężczyzny kroczącego w jego storne, rozglądającego się po
bokach,lecz nie patrzącego przed siebie… Po chwili poczul jak na
cos wpada, anastepnie usłyszał plusk… Przeniosl swój hebanowy
wzrok w dol, aby zobaczyc naco dokładniej wpadl, a raczej na kogo…
Podjego nogami w czarnej kaluzy leżał maly chlopiec, o
kruczych wlosach i oczach,tego samego koloru. Nikt z przechodniow nie
zatrzymal się, procz sprawcy tegozdarzenia, który wpatrywal się w
chłopca bacznie… Mierzyl go swoim wzrokiem odstup po glowe,
chlopiec wydawal mu się dziwnie znajomy… Tak jakby widział w
nimsamego siebie, sprzed kilkunastu lat… Normalnie by tego nie
zrobil, jednak cosgo tchnęło… wyciągnął reke do chłopca,
pomagając mu tym samym wstac…
-
Nic ci nie jest? – spytal, gdy ten już stal, lecz zjego lokci
ciekla krew, co nie uszlo jego uwadze. Jednak chlopiec
pokiwalprzecząco glowa… - Ktos musi ci opatrzyc te rany, chodz
zaprowadze cie do domu,tylko pokaz mi gdzie mieszkasz. – dodal
-
Mama mnie opatrzy, jak wroci. – odburknął
-
Wygadany jestes jak na swój wiek, ile masz lat? – pytalnadal, nie
wiedział czemu ale cos go ciągło do tego malego chłopca,
jakasdziwna wiez i chec przebywania z nim…
-
Mama zabronila mi rozmawiac z nieznajomymi. –odpowiedział tym
samym tonem
-
I bardzo dobrze zrobila, ale skoro mowisz o swojejmamie, to gdzies tu
musi być twój dom. Zreszta zmykaj do niego, bo zarazzacznie padac.
-
Nie, mama pracuje, zobacze się z nia wieczorem. – nadalnie palal
checia do rozmowy
-
Pokaz te lokcie. – dodal widzac, ze krew nie przestajez nich
leciec i zlapal swoja reka zajego przed ramie… - Nie wyglada to
zaciekawie, może powinienies podejść doszpitala, aby ci to jakas
pielegniarka opatrzyla. A tak właściwie, to skorotwoja mama
pracuje, to gdzie jest twój ojciec, albo kto się toba zajmuje?
–pytal
-
Nie mam taty, a jestem z… - zaczal, jednak nie danebyło mu
skończyć, ponieważ w tej chwili z kwiaciarni wyszla bladynka,
abysprawdzic jak się bawi syn Sakury. Lecz nie spodziewala się
tego, co wlasniezobaczyla, od razu postanowila zaregowac, na
zaistniala sytuacje…
-
DAISUKE!!! – krzyknala, zjawiając się od razu kolochłopca
-
I-Ino? – zdziwil się Uchiha
-
Tak, Sasuke to ja. A teraz wybacz, ale zabieram go. –powiedziala
troche wystraszonym glosem, nie wiedziała o czym rozmawial z Dai,
iwraz z chłopcem zaczęła się kierowac do srodka…
-
To twój syn? – usłyszała
-
Nie. – odpowiedziala
-
Ino, czy to ten o którym mowil ten blad wlosy matol imama, a także
babcia Tsunade? – zapytal kruczo wlosy, pamiętając jak
zareagowalNaruto gdy go poraz pierwszy zobaczyl i to co pozniej
Sakura mu powiedziala…Sasuke bacznie przysłuchiwał się temu co
usłyszał z ust malego chopcla oimieniu Daisuke. Z ust niebiesko
okiej, wydobyla się pozytywna odpowiedz. Wglowie Uchihy, ukladanka
zaczęła się pomalu układać… mówiąc matol miał pewniena
mysli Naruto, co nie było trudne do zrozumienia, ale zagadka było
kim jestjego matka... Dai wraz z blondynka już mieli wchodzic do
budynku, gdy usłyszelijeszcze pytanie Sasuke…
-
Ej maly, kim jest twoja mama? – postanowil ze zapyta, wkonc nic mu
nie zaszkodzi, chłopczyk ju miał odpowiedziec gdy Ino go uprzedzila
-
Dai, wracamy do srodka. – powiedziala i wraz zchłopcem, weszla do
srodka, zostawiając kruczo wlosego mężczyznę na zewnatrz… Gdy
byli w srodku chlopiec miał teraz zamiarkontynuowac swoje pytania,
gdy poraz kolejny blondynka go uprzedzila…
-
Twoja mama nie chciałaby abys na razie z nim rozmawial,przynajmniej
nie dopóki ona sama z nim nie porozmawia powaznie. – dodala, na
coten nie zadal kolejnych pytan…
~~**~~
Mogl
isc za nimi… I sila wydobyc z niej jakiesinformacje, jednak się
powstrzymal, bo w koncu sila nigdy się niczego niezałatwi. Dlatego
odwrocil się i nadal kierowal się uliczkami Konohy i rozglądaćsię
to na lewo, to na prawo… Az doszedł do ulubionej budki Uzumakiego,
adokładniej do Ichiraku, na jego szczescie zastal tam wlasnie
swojego dawnegoprzyjaciela z druzyny. Bez szelestnie przysiadl się
do niego i także zamówiłjedna porcje. Niebiesko oki dobrze
wiedział ze on tu jest.
-
Slyszalem ze rozmawiałeś z Sakura… - zaczal niepewnie
-
Taaa, ale nie chciala za bardzo gadac. – odpowiedziałsmetnie
-
Po tym co zrobiłeś, to jej się wcale nie dziwie. –dodal konczac
pierwszy pol misek
-
Czy wy wszyscy wiecie cos o czym ja nie mam zielonegopojecia? Bo na
to wyglada – powiedział z lekka irytacja w glosie.
Narutozmarszczyl brwi, nie wiedzac o co chodzi… - Powiedz mi to co
wiesz. – dodal
-
Eee… może lepiej powiedz mi co ty wiesz, bo ja ee... nozaczynaj
no! – mowil podnosząc troche glos, bo niechcial wypaplac
czegosniepotrzebnie
-
Ja… wtedy szesc lat temu, w wiosce wodospadu byłem utego samego
informatora co wy. Który powiedział ze wyruszyliście w
drogepowrotna do Konohy, jednak kierowaliście się prosto na tego
frajera Deidere ipol glowka Tobiego. Dlatego ja także postanowiłem
udac się za wami, w miedzyczasie napisałem list do Sakury, który
miałem jej dac, lecz nie było czasu…było tam napisane ze wroce
jak tylko zabije Itachi’ego. A co się pozniej staloto pamiętasz,
jednak ja nie pamiętam co się stalo po wybuchu, ubudzilem siępare
dni pozniej w jaskni wraz ze swoja druzyna. Wtedy się dowiedziałem
zeSakura… ze ona nie zyje… dla pewnościwysłałem Suigetsu
aby sprawdzil w wiosce czy ona tam jest lub co się z niadzieje, gdy
wrócił oznajmil mi ze nie ma jej nigdzie w wiosce, a jej dom
jestwystawiony na sprzedaz i ze jak tylko pytal o nia kogos, to nikt
nie dal mupelnej odpowiedzi, bo unikali tego tematu, wlasnie tak
jakby umarla… Dlategonie wróciłem… - powiedział
-
Ooo no to stary masz jej kupe do wyjaśnienia, jeśli toco
powiedziałeś jest prawda. I jak widzisz ona wcale nie umarla…
lecz wtedy potej eksplozji, znalazłem cie z nia pol żywego, ona cie
uleczyla, jednak pozniejzjawila się ta czerwona eee… jak ona tam
miala… a zreszta nie wazne… No i wtedydala Sakurze jej list,
który był napisany twoim pismem. Mimo ze był
szczelniezapieczętowany to i tak gdy go jej dawala była jak dla
mnie zbyt pewna siebie.I po przeczytaniu tego listu ona się załamała
i wtedy cie znienawidzila, gdywróciliśmy do wioski, po kilku
dniach, zniknęła wraz z Shizune na szesc lat,dopiero wróciła
niedawno, dzieki Tsunade.
-
Jak to zniknęła?! Gdzie była?! – pytal podniesionymglosem
-
To, to ona sama musi ci wyjaśnić. A teraz jedz niemożesz zmarnowac
tak dobrego jedzenia, no chyba ze nie wiesz to ja mogę zjesc.–
dodal szczerzac się
-
Nic z tego, sam zjem. – powiedział już spokojniejszymglosem
~
Karin gdy tylko cie znajde, to przysiegam ze nie reczeza swoje czyny…
Bo wiem ze Suigetsu mnie nie okłamał, za to ty możesz już
sobieszykowac grob. ~ pomyślał wściekły i zaczal jesc swój
ramen, który już zacieply to nie był…
-
Naruto… gdzie ona mieszka? – spytal po zakończonymposiłku
-
Eee… dobra pokaze ci, ale jak cos to, to nie byłem ja.Zreszta i
tak musisz z nia pogadac, tylko ze w tej chwili w domu jej
niezastaniesz. Ale pokazac ci mogę, wiec chodz. – dodal,
odstawiając swój półmisekz powrotem na blat i zszedł z krzesla.
A po tem wraz z Uchiha zaczeli siękierowac w strone gdzie ponoc
mieszkala Haruno. Szli jakies dwadzieścia minut,kruczo wlosy
próbował zapamiętać, dokladna droge do jej domu. Wreszcie
doszli,znajdowali się przed dosc duzym białym budynkiem.
-
No wiec to jest jej dom, ale w tej chwili jej w nim niema, wiec jej
nie zastaniesz, możesz przyjść kiedy indziej, ale pamiętaj to
NIEja pokazałem ci gdzie ona mieszka. – skomentowal blondyn
-
Tak, tak, tak. A teraz idz do swojej zony, bo pewnei naciebie czeka i
się niecierpliw. – dodal i po chwili się pozegnali i obajruszyli
w dwoch roznych kierunkach.. Naruto to swojego domu a Sasuke do pub’u
wktórym wynajmowal pokoj. Gdy już się tam znalazł cos go
podkusilo i przysiadlsię przy barze, zamawiając sake, na
odświeżenie umysłu. Siedzial tak już paredobrych godzin
zamawiając co chwile nowa buteleczke alkoholu. Rozmyslal
nadwszystkim co wydarzylo się dzisiejszego dnia i wczoraj, w glowie
próbował ułożyćta układankę w całość, lecz brakowalo
jednego kawalka, którego nie moglrozgrysc… Caly czas w glowie
pojawial mu się obraz chłopca, na którego wpadldzisiejszego ranka…
Nagle usłyszał jak barmanka plotkuje o kims z jakaskobieta, już
miał odejść od baru i powrocic do swojego pokoju, lecz po
usłyszeniuslowa „ordynator” powstrzymal się i zaczal się
przysłuchiwać ich rozmowie…
„…
-
No mowie co ze zostala ordynatorem, po tym jakpowrocila do wioski.
-
Widac ze Hokage darzy ja wielkim zaufaniem, lecz tenjej syn…
przypomina mi kogos…” Slyszac to Sasuke wmurowalo w krzesełko,
niewytrzymal…
-
Rozmawiacie o Sakurze Haruno? – spytal, na co dwiekobiety
popatrzyly na siebie, a nastepnie na lekko pijanego mężczyznę, po
czympokiwaly glowami na znak ze „tak” – Czy ja dobrze
usłyszałem ze mówiliście zeona ma syna? – pytal coraz bardziej
zniecierpliwiony
-
Oh tak, ponoc to jest jej syn. Ludzie mowia ze todlatego szesc lat
temu zniknęła z wioski, nie mówiąc nic nikomu, nawet
swoimznajomym. Jednak wróciło ostanio na slub Hyugi i Uzumaki’ego
i jak widac to siętu zadomowila na nowo. – odpowiedziala barmanka
-
Daj mi jeszcze jedna sake i wszystko dopisz do mojegorachunku. –
powiedział i tak jak chciał dostal do reki nastepna butelke
iwyszedl z baru kierując się prosto do domu Haruno…
~~**~~
Sakura
wlasnie wziela relaksujaca kąpiel po ciezkim dniupracy w szpitalu, a
także szykując się na jutrzejsza jedno dniowa misje. Wyszlaz wanny
owijając się w recznik, a nastepnie wycierając nim każdy
zakatekswojego pieknego ciala. Przebrala się w swoja zielona koszule
nocna i zarzucilana to dlugi bialy satynowy szlafrok. Jej syna
dzisiaj nie nocowal w domu… Był uHinaty i Naruto, ze względu ze
ona nad ranem musi wyruszyc, a nie chciala gobudzic w srodku nocy.
Miala jeszcze jakies piec godzin do rozpoczęcia misji,zeszla na dol
i zrobila sobie dwie kanapki, a nastepnie rozłożyła się w
saloniepod kocem i zaczęła przerzucac kanaly w telewizji. Nagle
usłyszała ze ktosdobija się do jej drzwi, sadzila ze może Hokage
zapragnęła nieco przyspieszycjej misje, jednak jak bardzo się
zdzwila go podeszla i otworzyla drzwi. O jasnobrazowa framuge drzwi
opieral się Uchiha jedna reka, a w drugiej trzymal pustabutelke
sake, która z hukiem rozbila się o prog, gdy otworzyla drzwi.
-
Czemu mi nie powiedziałaś?! – spytal podniesionymglosem
-
Jestes pijany! – powiedziala wyczuwając od niego duze
ilościalkoholu, jednak on zignorowal to co ona w tej chwili
powiedziala, bardziej gointeresowala odpowiedz na jego pytanie, które
postanowil powtórzyć…
-
Czemu mi nie powiedziałaś ze mam syna?! – pytal tymsamym glosem,
wchodząc do jej domu i zblizajac się do niej. Sakura
zesztywniala…Czula jego nietrzeźwy oddech, nie daleko siebie,
poruszyla się troche, zaczęła robicmale kroczki w tyl…
-
Bo… bo się balam!! – odpowiedziala i poczua ze porazkolejny oczy
jej się zaszklily – A po za tym nie nawidzilam cie, odkiedy
przeczytałamtwój list!! – dodala tym samym glosem, który drzal…
-
Rozmawialem z Naruto, powiedział mi co się stalo wtedypo eksplozji,
powiedział o Karin!!! Ten list był fałszywy!!! Mimo ze
rozpoznałaśw nim moje pismo!! To nie ja to napisałem!!! Ona jest
swietna w podszywaniu sięza kogos innego, a co do podrabiania
cudzego pisma jest bezbledna!!!Potrzebowala tylko probki mojego pisma
i przez przypadek musialem jej goudostpnic!!! Lecz nie wierz w to!!!!
PRZYSIEGAM ZE JAK TYLKO JA SPOTKAM TO JAZABIJE!!! ZABIJE ZA TO ZE
PRZEZ NIA STRACILEM SZESC LAT WSPOLNEGO ZYCIA ZTOBA!!!!!!!!! –
krzyczał po calym domu, jednak był tak pijany ze ledwo trzymal
sięna nogach, co zauważyła rozowo wlosa…
-
Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz!! Jutro!! –odpowiedziala
posniesionym glosem i zlapala go za ramie, wiedziała ze nierozsadnie
było by go wypuszczac teraz na zewnatrz zwłaszcza ze jest
totalniezalany, zaprowadzila go do salonu, gdzie ten rozłożył się
na kanapie i od razu zasnąl…
~
No pieknie… ~ westchnęła wylaczajac telewizor i kierującsię na
gore do swojego pokoju
~~**~~
Sasuke
spędził cala noc w domu Sakury, nie zdając sobienawet z tego
sprawy… O godzinie pierwszej po południu, promienie słoneczne
zaczelygo draznic po twarzy. Zmuszajac go do pobudki. W pewnej chwili
otworzyl oczy,nie wiedział gdzie jest… nie pamiętał.. tak jakby
film mu się urwal… usiadl nakanapie i zaczal się rozglądać po
pomieszczeniu. Przeczesal reka wlosy i podszedłdo kominka, gdzie
dostrzegl kilka zdjęć, gdy na nie spojrzał wszystko do niego
powróciło…zdarzenia z nocy powróciły… Na zdjęciach była
Sakura wraz z synem… z tym samym chłopcemna którego wpadl,
wczorajszego ranka. Czym prędzej zaczal chodzic po domu iszukac
kunoichi, jednak jej nie znalazł, po chwili wybiegl z domu w
kierunkuszpitala, chciał wszystko zakończyć, w tej chwili, gdy ma
szanse… Ale niestetykac dawal o sobie znac, lecz jego to teraz nie
obchodzilo… Gdy był już jakiespiec metrow od szpitalnego budynku
, przed nim nagle pojawil się członek ANBU, któryrozkazal mu
stanac.
-
Hokage cie wzywa do siebie!! – powiedział, jednakwidzac ze Uchiha
postanawia zaprotestowac, dodal – To bardzo wazne!!! – dodal
powaznymtonem, Sasuke wzruszyl ramionami i teraz wraz z członkiem
ANBU pobiegl dogabinetu piatej, gdzie znaleźli się w około dwie
minuty. Kruczo wlosy zapukal,na co dostal komende „wejsc!” i tez
także uczynil. Nacisnal dlonia na klamke i wszedłdo srodka…
-
Wzyw…? – zaczal, lecz blond wlosa kobieta, mu przerwala
-
DAISUKE ZOSTAL PORWANY PRZEZ DANZOU!! - powiedziala
No comments:
Post a Comment