44

Grzmot… I blysk błyskawicy która wlasnie przeciela na wskrosgranatowe niebie, które w tej chwili okalalo cala Konohe. Naruto stal wpatrzonyw swojego dawnego przyjaciela z druzyny, nie wiedzac czy to co wlasnie usłyszałbyło prawda… czy mu sie to tylko przesłyszało… Był zdezorientowany, zmarszylpytająco swoje brwi i zrobil nie wyrazna mine…
- Możesz powtórzyć? – spytal
- Gdzie znajduje się grob Sakury? – powiedział, jego glosbył oschly i pozbawiony jakiego kolwiek uczucia, czy barwy. Nagle uderzyl kolejnypiorun, bladyn wiedział już ze się nie przesłyszał, ale nie miał zielonegopojecia dlaczego Uchiha wlasnie zadal takie pytanie… To było dla niego zagadka,która od razu postanowil rozwiązać.
- Sasuke… czemu się o to pytasz? – zapytal lekko przestraszonymglosem, nie wiedzac zupełnie o co mu chodzilo. Kruczo wlosy tym pytaniem zostalzbity z tropu, wiedział od sześciu lat, ze ta która darzyl jakim kolwiekuczuciem nie zyje i to wlasnie przez niego.
- Ogluchles czy co matole, pytalem się gdzie jest jejgrob… - powtórzył z nieco ostrzejszym tonem
- Nie ogłuchłem, ale nie mam zielonego pojecia po co siępytasz o to, jeśli ona ZYJE!!!! – powiedział wykrzykując ostatnie slowo,ogromna blyskawica poraz  kolejnyprzeciela niebo, wraz z towarzyszącym piorunem, który musial uderzyc gdzies niedaleko, bo spowodowal ogromny huk a światło w szpitalu najpierw zamrugalo, apozniej zgaslo. W sali panowaly istne egipskie ciemności. Sasuke nie mogluwierzyc w to co teraz usłyszał, jego wyraz twarzy był nie do rozpoznania,przez brak jakiekolwiek swiatla w pomieszczeniu. Ale za to dalo się wyczuc jegojakze nie male zdziwienie. Slowa niebiesko okiego wprowadzily go w oniemienie.
- Sasuke… - zaczal Naruto, aby upewnic się ze go usłyszałi ze nadal jest w sali. Jednak nie dostal zadnej odpowiedzi, nagle światłopojawilo się ponownie, mrugając z początku, lecz po chwili się uspokoilo iponownie oświetlało pomieszczenie, w którym przed chwila kruczo wlosy sięocknął. Bladyn dopiero teraz ujrzał ze Uchiha nadal stoi w tym samym miejscu coprzed zgaśnięciem swiatla. Pierwszy raz w zyciu wyczytal z jego twarzy zdziwienie,strach i jakze wielka niepewność.
- Jestes pewien? – spytal oschle nawet nie patrzac naniego
- No pewnie ze jestem tego pewien! Przed chwila widziałemja za oknem! A duchem to ona na pewno nie była! – odpowiedział niemalżekrzyczac. Slyszac to kruczo wlosy nie czakajac na wiecej, odwrocil się napiecie w strone drzwi i je otworzyl, lecz na jego nieszczęście za drzwiami stalANBU, który troche się zdezorientowal widzac przytomnego członka klanu Uchiha,jednak w odpowiedniej chwili zareagowal, blokując mu dalsze posuniecia.
- Dalej nie pojdziesz. – powiedział. Spadkobiercasharingan już miał potraktowac go swoim jutsu, lecz w odpowiedniej chwiliusłyszał slowa skierowane do niego.
- Sasuke Uchiha… - powiedziala Tsunade, widzac go iprzeczowajac jego intencje – Radze się uspokoic, zwłaszcza ze jestes w miejscupublicznym. – dodala rzucając mu mordercze spojrzenie, ale ten nie był jejdłużny i odpłacił jej tym samym. Gestem dloni wskazala aby shinobi wszedłpowrotem do Sali, co ten uczynil to z wielka niechęcią. Bladynka weszla za nim,posyłając wczesniej spojrzenie zamaskowanemu ninja. W Sali zostali takżeUzumaki’ego który zrobil wielkie oczy widzac wchodzaca wielmozna dopomieszczenia.
- Ooo Babuniu a co ty tu robisz? – spytal, lecz poniespelnej minucie żałował swoich slow, a dokładniej mówiąc jednego z nich, bowyleciał z hukiem na korytarz rozwalając kolejne drzwi.
- JESZCZE RAZ NAZWIESZ MNIE BABUNIA, TO HINATA ZOSTANIEWDOWA KILKA TYGODNI PO SLUBIE!!!!!!!!!!!!! – wydarla się na niego.
- No ale czy nie jestes tak jakby babciu dla Dai… -zaczal wchodząc do sali jednak urwal w polowie imienie chłopca, zdawajac sobiesprawe kto także przebywa w pokoju.
- Tobie już podziękujemy!!! – dodala wielmozna wywalającgo poraz kolejny za drzwi, jednak tym razem nie mogl już wejsc, bo kazala ANBUgo nie wpuszczac, stwierdzając ze chce odbyc sobie porzadna rozmowe z Uchiha.Co nie za bardzo spodobalo się Uzumaki’emu.
- A wiec już się obudziłeś, minelo troche czasu, odkadrozmawialiśmy poraz ostatni, nieprawdaz? – spytala
- Prawda. – przytaknął swoim oschłym glosem – Jednak mamcos do załatwienia, co nie może czekac. – dodal
- Lecz nie możesz stad wyjsc dopóki ze mna nie porozmawiasz,pamiętaj ze jestes zdrajca wioski, jednym z zaginionych ninja, którzy figurujaw Ksiedze Bingo. A jedyna osoba która może usunąć jaka kolwiek osobe stamtądjestem ja. Wiec raczej nic ci się nie stanie jak spedzisz ze mna kilkadodatkowym minut… minut które zadecyduja o twoim zywocie… - powiedzialawprowadzając maly dreszczyk  w atmosfere,co doskonale pasowalo do pogody która panowala na zewnatrz. – Co chcesz zrobic?– zadala pytanie
- Co masz na mysli? – spytal z irytacja
- Po tym jak znalazłeś się powrotem w rodzinnej wiosce,uciekniesz ponownie? – to było bardzo dobre pytanie, na które nie znalodpowiedzi. Pewnie tak by zrobil, gdyby Sakura nie zyla i zniknął by zaraz poodwiedzeniu jej grobu, który nie istnieje, lecz pare minut temu usłyszał ze taz która chciał spędzić reszte zycia, wcale nie umarla i nadal mieszka w wiosceliscia. Wiec nadzieja powróciła do niego na nowo.
- Nie… chce cos zrobic, a raczej musze cos zrobic… -odpowiedział ściszając swój ton glosu, co ja nieco zdziwilo…
- Co chcesz przez to powiedziec? -  pytala nadal chcąc się dowiedziec niecowiecej o jego zamiarach
- Sprawy prywatne… - rzucil, unikając odpowiedniejodpowiedzi
- Wiesz ze mówiąc po pare slow nie naklonisz mnie do tegoaby pozowolila ci chodzic wolno po wiosce, prawda? Wiec oczekuje czegos wiecej,zrozumiano?
- Musze z kims porozmawiac, wystarczy? – spytal, a wswojej wypowiedzi dal szczególny nacisk na slowo „kims”
- Masz namysli Sakure, prawda? I wiesz co ci powiem, toona zadecyduje o tym czy pozwole ci zostac w wiosce, masz pare dni na zmianejej decyzji. – powiedziala uśmiechając się do niego. Sasuke nie wiedział zabardzo o co jej chodz, domyślał się ze Sakura jest na niego wsciekla, za to zenie wrócił… ze ja zostawil bez slowa… jednak był przekonany przez te szesc latze ona nie zyje! Chociaz moglo to brzmiec smiesznie, lecz taka była prawda… Nicna to nie poradzi, zycie czasami bywa okrutne…
- Mogę już isc, musze ja znalesc... – powiedział, na cota pokiwala tylko glowa i w przeciągu sekundy już go nie było w pomieszczeniu. Tsunadetakże wyszla z sali, mówiąc ANBU ze już nie musi pilnowac wejsc do Sali, atakże uprzedzila lekarzy ze lozko w Sali 413 w której leżał Uchiha, jest wolne…
~~**~~
Tymczasem na zewnatrz, pośród miliona kryształowychkropli które rozbijaly się z niemal nie słyszalnym hukiem o ziemie, bieglkruczo wlosy… Kierujac się w kierunku gdzie niegdyś mieszkala Sakura, miejacnadzieje ze ja tam zastanie. Mimo ze było dopiero przed osiemnasta, to wydawalosię jakby był srodek nocy, a wszystko przez wielkie chmury burzowe którenawiedzily wioske w srodku lata. Biegl ile tylko sily miał w nogach… Jednak niewiedział jednego… nie wiedział ze dom w którym mieszka teraz rozowo wlosa, jestw zupełnie innej czesci wioski. Gdy po jakis pieciu minutach znalazł się przedupragnionym budynkiem, zauważył palace się światło na pierwszym pietrze, bezwahania zapukal. Czekal około dwoch minut az ktos otworzy, az w koncu zaczelysię otwierac. Lecz gdy otworzyly się do konca, nie ujrzał w nich osoby którachciał zobaczyc, tylko jakas starza kobiete z laska w rece i trzepku na glowie.
- Eee… jest może Sakura? – spytal
- Oj wybacz, ale tu nikt taki nie mieszka. –odpowiedziala, te slowa były dla niego, jak kubel zimnej wody, który ktos naniego wylal
- Ale ona tu mieszkala... – mowil na dal nie wierzac wslowa które usłyszał
- Może i mieszkala, lecz od szesciu lat ja tu mieszkam.Podobno mieszkala tu przedemna jakas samotna dziewczyna, jednak nie wiem gdziesię wyprowadziala. Może znalazla sobie kogos i z nim mieszka, bo słyszałam zebyła bardzo ladno. Jednak jej nie znalam.
- Ehh… przepraszam za to najscie. – dodal odwracającsię  do niej plecami
- Widze ze ci na niej zalezy, gdybym cos wiedziała to bymci użyczyła informacji. Mam nadzieje ze znajdziesz ta której szukasz. –powiedziala w jego strone, ten odwrocil się do niej przez ramie i dodal…
- Dziekuje pani. – poczym odszedł, szukając jakiejkolwiek poszlaki dotyczącej kunoichi, jednak nic nie mogl znalesc ani siędowiedziec. Biegal tak i bladzil dobre kilka godzin… Wreszcie bieg zamienil sięw chod, a jego dlonie ponownie znalazly się w jego kieszeniach, tak jak zadanych lat. Chodzac tak i rozglądając się po okolicy stwierdzil ze Konoha maloco się zmienila. Dopiero po jakims czasie uświadomił sobie ze nie ma gdzie siępodziac dzisiejszej nocy, a domyślił się ze Naruto po swoim slubie nie mieszkajuż w swoim mieszkaniu, w koncu wątpił, aby się tam pomieścili. Jednak byłopewne miejsce… miejsce w którym mogl spędzić noc jak i reszte swojego zycia,lecz czy przyszedł już czas na ponowne wkroczenie do posiadłości klanu Uchihy…Zreszta czy można klanem nazwac jedna osobe? Wlasnie ze nie… Klan jest toskupisko jednej rodziny z wieloma pokrewieństwami. Fakt mogl dazyc doodbudowania klanu, jednak wpierw musial ja znalesc… musial znalesc Sakure!Porzucil mysl o powrocie do rodzinnego domu i skierowal się w strone jakiegosmotelu gdzie moglby się przespac. Po jakis dziesięciu minutach znalazł nitomiejsce noclegowe nito pub. Wszedl do srodka, przez drewniane drzwi… od razuzrozumial ze luksusow to nie będzie, ale coz. Podszedl do baru aby siędowiedziec o jakies miejsce do spania. Gdzie stala jakas kobieta wycierającbiala szmatka szklanki…
- Macie może jakis wolny pokoj? – spytal swoim oschłymtonem, na co dostal pozytywna odpowiedz. Dobil targu z kobieta co do płatnościza swój pokoj i ruszyl waskimi schodami na pierwsze pietro, gdzie znajdowalysię pokoju…
~~**~~
Nastepne dni były zupełnie inne, jak tamtego wiczoru,było słonecznie i cieplo… minelo piec dni od kiedy się obudzil i nadal nie mogljej znalesc, bo ona skutecznie go unikala, z czego on nawet nie zdawal sobiesprawy. Natomiast ona dowiedziała się o jego powrocie do zdrowia nastepnegodnia od Naruto. W tej chwili Sasuke wlasnie wychodzil z baru, gdzie wynajmowal pokoji wyruszyl na kolejne poszukiwania dziewczyny. Szedl tak pare minut bacznierozglądając się po okolicy. Gdy nagle w pewnym momencie jego oczy rozszerzylysię gwałtownie na widok rozowo wlosej wychodzącej z kwiaciarni Ino. Jego sercena jej widok momentalnie zaczęło gwałtowniej bic. Od razu przyspieszyl kroku,jednak nie chcial isc i z nia rozmawiac, wpierw chciał wybadac na czym stoi idowiedziec się czegos o niej wiecej. Szedl za nia jakies piętnaście minut, azdoszli do budynku w którym ostatnio spędził tak duzo czasu… a mianowicie doszpitala… Lecz nie zdziwil się tym, bo w koncu mogla isc do kogos w odwiedzinylub cos w tym stylu. Jednak słysząc slowa jakies kobiety skierowane do zielonookiej, doznal szoku… Nie zdawal sobie sprawy z tego ze ona zostala ordynatoremszpitala, ze zaszla tak daleko… Nie wchodzil za nia do szpitala, bo wiedział zeod razu zostal by rozpoznany. A rozmowe z nia chciał odbyc na spokojnie, a niew zamieszaniu, jakie zazwyczaj panuje w szpitalu. Usiadl sobie za filerem któryznajdowal się zaraz przy bramie i czekal… czekal az ona opuści szpital i abymogli porozmawiac. Mijala godzina za godzina, az wybila godzina trzecia popołudniu. Kruczo wlosy prazyl się w słońcu, jednak nie chciał stad odchodzic,chciał moc wreszcie odbyc ta rozmowe. Do której nigdy by nie doszlo, gdyby nieto ze uwierzyl Karin, z która miał się rozprawic, jak tylko powyjaśnia sprawy wwiosce. Wreszcie przed oczami przeszla mu rozowo wlosa, która poraz kolejny gonie zauważyła. Wstal szybko z ziemi na której siedział i ruszyl za nia…. Niewytrzymal dłużej, musial zobaczyc ponownie te jej soczyście zielone oczy, iusmiech.
- SAKURA!!! – krzyknął w jej strone. Dziewczyna słyszącswoje imie gwałtownie przystanęła, jednak nie odwracala się… doskonalepamiętała ta barwe glosu. Spoglada na niego przez ramie… nic się nie zmienil…ten sam zimny wzrok… ten sam glos… Nie mogla na niego dłużej patrzec, odwróciłasię i ponownie zaczęła isc w swoja strone. Lecz ten nie odpuszczal szedł za niacaly czas, wołając ja po imieniu. Gdy był już dosc blisko niej zlapal ja zanadgarstek i odwrocil w swoja strone. Jej zielone oczy były wbite w ziemie, niechciala na niego spoglądać, nie po tym co jej zrobil. Zaczyna się szarpac iwyrywa swój nadgarstek z jego dloni. Po raz kolejny chce się odwrocic i odejśćjak najdalej z tego miejsca, lecz nie jest jej to teraz dane… poczula jak lapieja za ramiona i nie zamierza puszczac. Nagle jedna dlon znika z jej ramienia iladuje na jej podbrudnku podnosząc go delikatnie do gory, tak aby ichspojrzenia się wreszcie spotkaly… W tych zielonych oczach co tak uwielbial się zatapiac,teraz dostrzegl jedynie strach a także nienawiść… do niego… Natomiast onadostrzegla w czarnych tęczówkach to co widziala tylko raz, podczas tamtej pamiętnejnocy… Ona szybko odwróciła od niego wzrok, aby nie dostrzegl czegos czego niepowinien…
- Przepraszam… - powiedział i w tej samej chwili pogodasprzed pieciu dni powróciła jak grom z jasnego nieba, deszcz ponownie zaczalpadac… Jednak Sakura to slowo nie wytrzymala, nerwy wzięły nad nia kontrole…
- PRZEPRASZASZ MNIE?! – kpila mu prosto w twarz – WPIERWTWOJE CZYNY MOWIL ZE CI NA MNIE ZALEZY, A NASTEPIE OD TAK SOBIE PISZESZ MI LISTW KTÓRYM TWIERDZIESZ ZE BYLAM TYLKO I WYLACZNIE TWOJA ZABAWKA!!!!!!!!!!!!! WYKORZYSTALESMNIE UCHIHA!!! A TERAZ TO JA CIE NIENAWIDZE CALA SOBA!!!! NIE BYWACZE CI TEGONIGDY!!!!!!!! WLASCIWIE TO PO CO TU PRZYSZEDLES?!?!?!?!?! PO CO ZE MNAROZMAWIASZ?!?!?!?!!??!?! – jej wypowiedzi towarzyszyly gorzkie lzy, których niedalo już się rozróżnić od kropel deszczu. Sasuke nie do konca rozumiał jejwypowiedzi, nie wiedział o co jej chodzi. Fakt napisal list, jednak nie z taka treścią…Pisal ze wroci niedługo, jednak nie wrócił i teraz przepraszal. Jednak widział zektos jej zrobil pranie mozgu, bo po jej wyrazie twarzy dostrzegl ze tego nie wymyśliła.
- O czym ty w ogole mowisz?! – spytal podniesionymglosem, wyczul ze cala się trzesie
- NIE UDAWAJ GLUPKA!!!!! TO BYŁO TWOJE PISMO!!!!DOSKONALE JEJ PAMIETAM!!!! WIEC PRZESTAN GRAC TAK JAKBY NIC SIĘ NIE STALO!!!!BO TO I TAK NIC NIE DA!!! – krzyczala dalej, jednak nie patrzac w jego oczy
- Sakura! Ja naprawde nie wiem o co ci chodzi! Napisalemci list, jednak pisalem ze wroce niedługo, słyszysz ze wroce!!! – krzyczał ion, jednak nieco ciszej niż ona
- SKORO NAWET NAPISALES TO CO POWIEDZIALES TERAZ TODLACZEGO NIE WROCILES?!?!??!?!
- Bo powiedziano mi ze nie zyjesz!!! Ze wybuchspowodowany ładunkiem Deidery cie zabil!
- NIE WIERZE!!! BYLAM W EPICENTRUM WYBUCHU, ZARAZ PO TYMJAK EKSPLODOWAL!!! TO JA CI URATOWALAM!!! A TERAZ TEGO ZALUJE!!! MOGLAM TEGONIE ROBIC!!! A TERAZ NIE MIALABYM ZADNEGO PROBLEMU!!!!!!! – mówiła przez lzy, którenie ustepywaly… Był zszokowany jej wypowiedzia – I DAM DOSTALAM OD NIEJ LIST!!!Z TWOIM PISMEM!!! MAM DOSC!!! MAM SERDECZNIE DOSC!!! – dodala, co od razu przywróciłago do racjonalnego myslenia
~Karin… ~ przelecialo mu gniewnie przez mysl
- TO CO ONA CI DALA BYŁO NIE PRAWDA!!!!!! NIGDY BYM TAK CI NIE POWIEDZIAL!!!! NIE PO TYM JAKODDALAS MI CALA SIEBIE!!!!! – teraz to jego ton glosu dorównywał jej. Trzymajacja za ramiona wyczul ze jest cala roztrzesiona, ze ma już dosc jak nadzisiejszy dzien… Puscil ja… I w tej samej chwili ona pierwszy raz spojrzala sięw jego oczy z wlasnej woli… Dostrzegl ze cos jest nie tak… Czegos brakuje w tejukładance…
- Co ukrywasz? – spytal niepewnie, na co ta się wzdrygnęła
- Nic. – odpowiedziala kłamstwem zciszajac swój glos
- Widze ze cos ukrywasz przedemna! – dodal podniesionymglosem
- NAWET JESTLI TO TOBIE NIC DO TEGO!!! A TERAZ BLAGAMCIE, ZOSTAW MI W SPOKOJU!!! DLACZEGO ZNISZCZYLES MÓJ SPOKOJ?! ZJAWIAJAC SIĘ TUTAJ?!DLACZEGO?!?!??!?! – pytala się, opadając a ziemie i uderzajac kolanami wkaluze, chciał pomoc jej wstac, jednak ona nie chciala jego pomocy, chcialateraz aby sobie odszedł i zapomniał o niej… Aby do tego spotkania nigdy niedoszlo…


No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya