Grzmot…
I blysk błyskawicy która wlasnie przeciela na wskrosgranatowe
niebie, które w tej chwili okalalo cala Konohe. Naruto stal
wpatrzonyw swojego dawnego przyjaciela z druzyny, nie wiedzac czy to
co wlasnie usłyszałbyło prawda… czy mu sie to tylko
przesłyszało… Był zdezorientowany, zmarszylpytająco swoje brwi
i zrobil nie wyrazna mine…
-
Możesz powtórzyć? – spytal
-
Gdzie znajduje się grob Sakury? – powiedział, jego glosbył
oschly i pozbawiony jakiego kolwiek uczucia, czy barwy. Nagle uderzyl
kolejnypiorun, bladyn wiedział już ze się nie przesłyszał, ale
nie miał zielonegopojecia dlaczego Uchiha wlasnie zadal takie
pytanie… To było dla niego zagadka,która od razu postanowil
rozwiązać.
-
Sasuke… czemu się o to pytasz? – zapytal lekko
przestraszonymglosem, nie wiedzac zupełnie o co mu chodzilo. Kruczo
wlosy tym pytaniem zostalzbity z tropu, wiedział od sześciu lat, ze
ta która darzyl jakim kolwiekuczuciem nie zyje i to wlasnie przez
niego.
-
Ogluchles czy co matole, pytalem się gdzie jest jejgrob… -
powtórzył z nieco ostrzejszym tonem
-
Nie ogłuchłem, ale nie mam zielonego pojecia po co siępytasz o to,
jeśli ona ZYJE!!!! – powiedział wykrzykując ostatnie
slowo,ogromna blyskawica poraz kolejnyprzeciela niebo, wraz z
towarzyszącym piorunem, który musial uderzyc gdzies niedaleko, bo
spowodowal ogromny huk a światło w szpitalu najpierw zamrugalo,
apozniej zgaslo. W sali panowaly istne egipskie ciemności. Sasuke
nie mogluwierzyc w to co teraz usłyszał, jego wyraz twarzy był nie
do rozpoznania,przez brak jakiekolwiek swiatla w pomieszczeniu. Ale
za to dalo się wyczuc jegojakze nie male zdziwienie. Slowa niebiesko
okiego wprowadzily go w oniemienie.
-
Sasuke… - zaczal Naruto, aby upewnic się ze go usłyszałi ze
nadal jest w sali. Jednak nie dostal zadnej odpowiedzi, nagle
światłopojawilo się ponownie, mrugając z początku, lecz po
chwili się uspokoilo iponownie oświetlało pomieszczenie, w którym
przed chwila kruczo wlosy sięocknął. Bladyn dopiero teraz ujrzał
ze Uchiha nadal stoi w tym samym miejscu coprzed zgaśnięciem
swiatla. Pierwszy raz w zyciu wyczytal z jego twarzy
zdziwienie,strach i jakze wielka niepewność.
-
Jestes pewien? – spytal oschle nawet nie patrzac naniego
-
No pewnie ze jestem tego pewien! Przed chwila widziałemja za oknem!
A duchem to ona na pewno nie była! – odpowiedział
niemalżekrzyczac. Slyszac to kruczo wlosy nie czakajac na wiecej,
odwrocil się napiecie w strone drzwi i je otworzyl, lecz na jego
nieszczęście za drzwiami stalANBU, który troche się
zdezorientowal widzac przytomnego członka klanu Uchiha,jednak w
odpowiedniej chwili zareagowal, blokując mu dalsze posuniecia.
-
Dalej nie pojdziesz. – powiedział. Spadkobiercasharingan już miał
potraktowac go swoim jutsu, lecz w odpowiedniej chwiliusłyszał
slowa skierowane do niego.
-
Sasuke Uchiha… - powiedziala Tsunade, widzac go iprzeczowajac jego
intencje – Radze się uspokoic, zwłaszcza ze jestes w
miejscupublicznym. – dodala rzucając mu mordercze spojrzenie, ale
ten nie był jejdłużny i odpłacił jej tym samym. Gestem dloni
wskazala aby shinobi wszedłpowrotem do Sali, co ten uczynil to z
wielka niechęcią. Bladynka weszla za nim,posyłając wczesniej
spojrzenie zamaskowanemu ninja. W Sali zostali takżeUzumaki’ego
który zrobil wielkie oczy widzac wchodzaca wielmozna
dopomieszczenia.
-
Ooo Babuniu a co ty tu robisz? – spytal, lecz poniespelnej minucie
żałował swoich slow, a dokładniej mówiąc jednego z nich,
bowyleciał z hukiem na korytarz rozwalając kolejne drzwi.
-
JESZCZE RAZ NAZWIESZ MNIE BABUNIA, TO HINATA ZOSTANIEWDOWA KILKA
TYGODNI PO SLUBIE!!!!!!!!!!!!! – wydarla się na niego.
-
No ale czy nie jestes tak jakby babciu dla Dai… -zaczal wchodząc
do sali jednak urwal w polowie imienie chłopca, zdawajac sobiesprawe
kto także przebywa w pokoju.
-
Tobie już podziękujemy!!! – dodala wielmozna wywalającgo poraz
kolejny za drzwi, jednak tym razem nie mogl już wejsc, bo kazala
ANBUgo nie wpuszczac, stwierdzając ze chce odbyc sobie porzadna
rozmowe z Uchiha.Co nie za bardzo spodobalo się Uzumaki’emu.
-
A wiec już się obudziłeś, minelo troche czasu, odkadrozmawialiśmy
poraz ostatni, nieprawdaz? – spytala
-
Prawda. – przytaknął swoim oschłym glosem – Jednak mamcos do
załatwienia, co nie może czekac. – dodal
-
Lecz nie możesz stad wyjsc dopóki ze mna nie porozmawiasz,pamiętaj
ze jestes zdrajca wioski, jednym z zaginionych ninja, którzy
figurujaw Ksiedze Bingo. A jedyna osoba która może usunąć jaka
kolwiek osobe stamtądjestem ja. Wiec raczej nic ci się nie stanie
jak spedzisz ze mna kilkadodatkowym minut… minut które zadecyduja
o twoim zywocie… - powiedzialawprowadzając maly dreszczyk w
atmosfere,co doskonale pasowalo do pogody która panowala na
zewnatrz. – Co chcesz zrobic?– zadala pytanie
-
Co masz na mysli? – spytal z irytacja
-
Po tym jak znalazłeś się powrotem w rodzinnej wiosce,uciekniesz
ponownie? – to było bardzo dobre pytanie, na które nie
znalodpowiedzi. Pewnie tak by zrobil, gdyby Sakura nie zyla i zniknął
by zaraz poodwiedzeniu jej grobu, który nie istnieje, lecz pare
minut temu usłyszał ze taz która chciał spędzić reszte zycia,
wcale nie umarla i nadal mieszka w wiosceliscia. Wiec nadzieja
powróciła do niego na nowo.
-
Nie… chce cos zrobic, a raczej musze cos zrobic… -odpowiedział
ściszając swój ton glosu, co ja nieco zdziwilo…
-
Co chcesz przez to powiedziec? - pytala nadal chcąc się
dowiedziec niecowiecej o jego zamiarach
-
Sprawy prywatne… - rzucil, unikając odpowiedniejodpowiedzi
-
Wiesz ze mówiąc po pare slow nie naklonisz mnie do tegoaby
pozowolila ci chodzic wolno po wiosce, prawda? Wiec oczekuje czegos
wiecej,zrozumiano?
-
Musze z kims porozmawiac, wystarczy? – spytal, a wswojej wypowiedzi
dal szczególny nacisk na slowo „kims”
-
Masz namysli Sakure, prawda? I wiesz co ci powiem, toona zadecyduje o
tym czy pozwole ci zostac w wiosce, masz pare dni na zmianejej
decyzji. – powiedziala uśmiechając się do niego. Sasuke nie
wiedział zabardzo o co jej chodz, domyślał się ze Sakura jest na
niego wsciekla, za to zenie wrócił… ze ja zostawil bez slowa…
jednak był przekonany przez te szesc latze ona nie zyje! Chociaz
moglo to brzmiec smiesznie, lecz taka była prawda… Nicna to nie
poradzi, zycie czasami bywa okrutne…
-
Mogę już isc, musze ja znalesc... – powiedział, na cota pokiwala
tylko glowa i w przeciągu sekundy już go nie było w pomieszczeniu.
Tsunadetakże wyszla z sali, mówiąc ANBU ze już nie musi pilnowac
wejsc do Sali, atakże uprzedzila lekarzy ze lozko w Sali 413 w
której leżał Uchiha, jest wolne…
~~**~~
Tymczasem
na zewnatrz, pośród miliona kryształowychkropli które rozbijaly
się z niemal nie słyszalnym hukiem o ziemie, bieglkruczo wlosy…
Kierujac się w kierunku gdzie niegdyś mieszkala Sakura,
miejacnadzieje ze ja tam zastanie. Mimo ze było dopiero przed
osiemnasta, to wydawalosię jakby był srodek nocy, a wszystko przez
wielkie chmury burzowe którenawiedzily wioske w srodku lata. Biegl
ile tylko sily miał w nogach… Jednak niewiedział jednego… nie
wiedział ze dom w którym mieszka teraz rozowo wlosa, jestw zupełnie
innej czesci wioski. Gdy po jakis pieciu minutach znalazł się
przedupragnionym budynkiem, zauważył palace się światło na
pierwszym pietrze, bezwahania zapukal. Czekal około dwoch minut az
ktos otworzy, az w koncu zaczelysię otwierac. Lecz gdy otworzyly się
do konca, nie ujrzał w nich osoby którachciał zobaczyc, tylko
jakas starza kobiete z laska w rece i trzepku na glowie.
-
Eee… jest może Sakura? – spytal
-
Oj wybacz, ale tu nikt taki nie mieszka. –odpowiedziala, te slowa
były dla niego, jak kubel zimnej wody, który ktos naniego wylal
-
Ale ona tu mieszkala... – mowil na dal nie wierzac wslowa które
usłyszał
-
Może i mieszkala, lecz od szesciu lat ja tu mieszkam.Podobno
mieszkala tu przedemna jakas samotna dziewczyna, jednak nie wiem
gdziesię wyprowadziala. Może znalazla sobie kogos i z nim mieszka,
bo słyszałam zebyła bardzo ladno. Jednak jej nie znalam.
-
Ehh… przepraszam za to najscie. – dodal odwracającsię do
niej plecami
-
Widze ze ci na niej zalezy, gdybym cos wiedziała to bymci użyczyła
informacji. Mam nadzieje ze znajdziesz ta której szukasz.
–powiedziala w jego strone, ten odwrocil się do niej przez ramie i
dodal…
-
Dziekuje pani. – poczym odszedł, szukając jakiejkolwiek poszlaki
dotyczącej kunoichi, jednak nic nie mogl znalesc ani siędowiedziec.
Biegal tak i bladzil dobre kilka godzin… Wreszcie bieg zamienil
sięw chod, a jego dlonie ponownie znalazly się w jego kieszeniach,
tak jak zadanych lat. Chodzac tak i rozglądając się po okolicy
stwierdzil ze Konoha maloco się zmienila. Dopiero po jakims czasie
uświadomił sobie ze nie ma gdzie siępodziac dzisiejszej nocy, a
domyślił się ze Naruto po swoim slubie nie mieszkajuż w swoim
mieszkaniu, w koncu wątpił, aby się tam pomieścili. Jednak
byłopewne miejsce… miejsce w którym mogl spędzić noc jak i
reszte swojego zycia,lecz czy przyszedł już czas na ponowne
wkroczenie do posiadłości klanu Uchihy…Zreszta czy można klanem
nazwac jedna osobe? Wlasnie ze nie… Klan jest toskupisko jednej
rodziny z wieloma pokrewieństwami. Fakt mogl dazyc doodbudowania
klanu, jednak wpierw musial ja znalesc… musial znalesc
Sakure!Porzucil mysl o powrocie do rodzinnego domu i skierowal się w
strone jakiegosmotelu gdzie moglby się przespac. Po jakis dziesięciu
minutach znalazł nitomiejsce noclegowe nito pub. Wszedl do srodka,
przez drewniane drzwi… od razuzrozumial ze luksusow to nie będzie,
ale coz. Podszedl do baru aby siędowiedziec o jakies miejsce do
spania. Gdzie stala jakas kobieta wycierającbiala szmatka szklanki…
-
Macie może jakis wolny pokoj? – spytal swoim oschłymtonem, na co
dostal pozytywna odpowiedz. Dobil targu z kobieta co do płatnościza
swój pokoj i ruszyl waskimi schodami na pierwsze pietro, gdzie
znajdowalysię pokoju…
~~**~~
Nastepne
dni były zupełnie inne, jak tamtego wiczoru,było słonecznie i
cieplo… minelo piec dni od kiedy się obudzil i nadal nie mogljej
znalesc, bo ona skutecznie go unikala, z czego on nawet nie zdawal
sobiesprawy. Natomiast ona dowiedziała się o jego powrocie do
zdrowia nastepnegodnia od Naruto. W tej chwili Sasuke wlasnie
wychodzil z baru, gdzie wynajmowal pokoji wyruszyl na kolejne
poszukiwania dziewczyny. Szedl tak pare minut bacznierozglądając
się po okolicy. Gdy nagle w pewnym momencie jego oczy rozszerzylysię
gwałtownie na widok rozowo wlosej wychodzącej z kwiaciarni Ino.
Jego sercena jej widok momentalnie zaczęło gwałtowniej bic. Od
razu przyspieszyl kroku,jednak nie chcial isc i z nia rozmawiac,
wpierw chciał wybadac na czym stoi idowiedziec się czegos o niej
wiecej. Szedl za nia jakies piętnaście minut, azdoszli do budynku w
którym ostatnio spędził tak duzo czasu… a mianowicie doszpitala…
Lecz nie zdziwil się tym, bo w koncu mogla isc do kogos w
odwiedzinylub cos w tym stylu. Jednak słysząc slowa jakies kobiety
skierowane do zielonookiej, doznal szoku… Nie zdawal sobie sprawy z
tego ze ona zostala ordynatoremszpitala, ze zaszla tak daleko… Nie
wchodzil za nia do szpitala, bo wiedział zeod razu zostal by
rozpoznany. A rozmowe z nia chciał odbyc na spokojnie, a niew
zamieszaniu, jakie zazwyczaj panuje w szpitalu. Usiadl sobie za
filerem któryznajdowal się zaraz przy bramie i czekal… czekal az
ona opuści szpital i abymogli porozmawiac. Mijala godzina za
godzina, az wybila godzina trzecia popołudniu. Kruczo wlosy prazyl
się w słońcu, jednak nie chciał stad odchodzic,chciał moc
wreszcie odbyc ta rozmowe. Do której nigdy by nie doszlo, gdyby
nieto ze uwierzyl Karin, z która miał się rozprawic, jak tylko
powyjaśnia sprawy wwiosce. Wreszcie przed oczami przeszla mu rozowo
wlosa, która poraz kolejny gonie zauważyła. Wstal szybko z ziemi
na której siedział i ruszyl za nia…. Niewytrzymal dłużej,
musial zobaczyc ponownie te jej soczyście zielone oczy, iusmiech.
-
SAKURA!!! – krzyknął w jej strone. Dziewczyna słyszącswoje imie
gwałtownie przystanęła, jednak nie odwracala się…
doskonalepamiętała ta barwe glosu. Spoglada na niego przez ramie…
nic się nie zmienil…ten sam zimny wzrok… ten sam glos… Nie
mogla na niego dłużej patrzec, odwróciłasię i ponownie zaczęła
isc w swoja strone. Lecz ten nie odpuszczal szedł za niacaly czas,
wołając ja po imieniu. Gdy był już dosc blisko niej zlapal ja
zanadgarstek i odwrocil w swoja strone. Jej zielone oczy były wbite
w ziemie, niechciala na niego spoglądać, nie po tym co jej zrobil.
Zaczyna się szarpac iwyrywa swój nadgarstek z jego dloni. Po raz
kolejny chce się odwrocic i odejśćjak najdalej z tego miejsca,
lecz nie jest jej to teraz dane… poczula jak lapieja za ramiona i
nie zamierza puszczac. Nagle jedna dlon znika z jej ramienia iladuje
na jej podbrudnku podnosząc go delikatnie do gory, tak aby
ichspojrzenia się wreszcie spotkaly… W tych zielonych oczach co
tak uwielbial się zatapiac,teraz dostrzegl jedynie strach a także
nienawiść… do niego… Natomiast onadostrzegla w czarnych
tęczówkach to co widziala tylko raz, podczas tamtej pamiętnejnocy…
Ona szybko odwróciła od niego wzrok, aby nie dostrzegl czegos czego
niepowinien…
-
Przepraszam… - powiedział i w tej samej chwili pogodasprzed pieciu
dni powróciła jak grom z jasnego nieba, deszcz ponownie
zaczalpadac… Jednak Sakura to slowo nie wytrzymala, nerwy wzięły
nad nia kontrole…
-
PRZEPRASZASZ MNIE?! – kpila mu prosto w twarz – WPIERWTWOJE CZYNY
MOWIL ZE CI NA MNIE ZALEZY, A NASTEPIE OD TAK SOBIE PISZESZ MI LISTW
KTÓRYM TWIERDZIESZ ZE BYLAM TYLKO I WYLACZNIE TWOJA
ZABAWKA!!!!!!!!!!!!! WYKORZYSTALESMNIE UCHIHA!!! A TERAZ TO JA CIE
NIENAWIDZE CALA SOBA!!!! NIE BYWACZE CI TEGONIGDY!!!!!!!! WLASCIWIE
TO PO CO TU PRZYSZEDLES?!?!?!?!?! PO CO ZE
MNAROZMAWIASZ?!?!?!?!!??!?! – jej wypowiedzi towarzyszyly gorzkie
lzy, których niedalo już się rozróżnić od kropel deszczu.
Sasuke nie do konca rozumiał jejwypowiedzi, nie wiedział o co jej
chodzi. Fakt napisal list, jednak nie z taka treścią…Pisal ze
wroci niedługo, jednak nie wrócił i teraz przepraszal. Jednak
widział zektos jej zrobil pranie mozgu, bo po jej wyrazie twarzy
dostrzegl ze tego nie wymyśliła.
-
O czym ty w ogole mowisz?! – spytal podniesionymglosem, wyczul ze
cala się trzesie
-
NIE UDAWAJ GLUPKA!!!!! TO BYŁO TWOJE PISMO!!!!DOSKONALE JEJ
PAMIETAM!!!! WIEC PRZESTAN GRAC TAK JAKBY NIC SIĘ NIE STALO!!!!BO TO
I TAK NIC NIE DA!!! – krzyczala dalej, jednak nie patrzac w jego
oczy
-
Sakura! Ja naprawde nie wiem o co ci chodzi! Napisalemci list, jednak
pisalem ze wroce niedługo, słyszysz ze wroce!!! – krzyczał ion,
jednak nieco ciszej niż ona
-
SKORO NAWET NAPISALES TO CO POWIEDZIALES TERAZ TODLACZEGO NIE
WROCILES?!?!??!?!
-
Bo powiedziano mi ze nie zyjesz!!! Ze wybuchspowodowany ładunkiem
Deidery cie zabil!
-
NIE WIERZE!!! BYLAM W EPICENTRUM WYBUCHU, ZARAZ PO TYMJAK
EKSPLODOWAL!!! TO JA CI URATOWALAM!!! A TERAZ TEGO ZALUJE!!! MOGLAM
TEGONIE ROBIC!!! A TERAZ NIE MIALABYM ZADNEGO PROBLEMU!!!!!!! –
mówiła przez lzy, którenie ustepywaly… Był zszokowany jej
wypowiedzia – I DAM DOSTALAM OD NIEJ LIST!!!Z TWOIM PISMEM!!! MAM
DOSC!!! MAM SERDECZNIE DOSC!!! – dodala, co od razu przywróciłago
do racjonalnego myslenia
~Karin…
~ przelecialo mu gniewnie przez mysl
-
TO CO ONA CI DALA BYŁO NIE PRAWDA!!!!!! NIGDY BYM TAK CI NIE
POWIEDZIAL!!!! NIE PO TYM JAKODDALAS MI CALA SIEBIE!!!!! – teraz to
jego ton glosu dorównywał jej. Trzymajacja za ramiona wyczul ze
jest cala roztrzesiona, ze ma już dosc jak nadzisiejszy dzien…
Puscil ja… I w tej samej chwili ona pierwszy raz spojrzala sięw
jego oczy z wlasnej woli… Dostrzegl ze cos jest nie tak… Czegos
brakuje w tejukładance…
-
Co ukrywasz? – spytal niepewnie, na co ta się wzdrygnęła
-
Nic. – odpowiedziala kłamstwem zciszajac swój glos
-
Widze ze cos ukrywasz przedemna! – dodal podniesionymglosem
-
NAWET JESTLI TO TOBIE NIC DO TEGO!!! A TERAZ BLAGAMCIE, ZOSTAW MI W
SPOKOJU!!! DLACZEGO ZNISZCZYLES MÓJ SPOKOJ?! ZJAWIAJAC SIĘ
TUTAJ?!DLACZEGO?!?!??!?! – pytala się, opadając a ziemie i
uderzajac kolanami wkaluze, chciał pomoc jej wstac, jednak ona nie
chciala jego pomocy, chcialateraz aby sobie odszedł i zapomniał o
niej… Aby do tego spotkania nigdy niedoszlo…
No comments:
Post a Comment