Poludnie…
Ladna pogoda wraz z wysoka temperaturapowietrza, nadal się nie
zmieniala… Było duszno i parno, jakby zaraz mialolunac… Gorace
promienie słoneczne wpadaly przez otwarte okno, do saliszpitalnej,
która znajdowala się na ostatnim pietrze, miejscowego
szpitala.Opromieniajac tym samym trzy osoby, które się znajdowaly w
wewnątrz. Kruczowlosy mezczyzna był nieprzytomny i chyba nie predko
się obudzi, natomiastzielono oka kunoichi wylewala swoje wszystkie
lzy w koszule dobregoprzyjaciele. Lkala jak male dziecko, jednak jemu
to nie przeszkadzalo, wiedziałze to jest jej teraz najbardziej
potrzebne… wsparcie ze strony bliskich. W jejumysle roilo się
setki jak nie, tysiące mysli dotyczących nieprzytomnegoUchihy. Bala
się, przez cale te szesc lat, bala się wlasnie tego
momentu…spotkania z byłym kochankiem. Była w proszku, nie
wiedziała co ma dalej zrobic,jej mysli nie układały się w całość,
były strzepkami bolesnych wspomnien. Pojakis dziesięciu minutach
oderwala się od przyjaciela, który podal jej pomocnadlon, gdy tego
potrzebowala. Nie przytomnym wzrokiem spojrzała jeszcze raz
naspadkobierce sharingan, chociaz nie wiedziała dlaczego to zrobila,
nastepniechwiejnym krokiem zaczęła kierowac się w strone białych
drzwi. Uzumakiobserwowal każdy jej ruch, czy najmniejsze posuniecie,
nie chciał aby zrobilacos głupiego. Widzac ze swoja dlonia naciska
na mosiezna klamke, a nastepnieotwiera drzwi, wolnym krokiem ruszyl
za nia. Nie oglądała się, nie interesowaloja nawet to czy jej
przyjaciel idzie za nia, czy zostal w sali. Mimo tego ze onja wolal,
ona tego nie słyszała… W tej chwili odizolowala się psychicznie
odswiata zewnętrznego, nie reagowala jak szla korytarzem i poychajac
przezprzypadek kogos nieznajomego, mówiąc szczerze to była tak
pograzona w swoichmyslach, ze tego w ogole nie czula. Jednak bladyn
caly czas szedł krok w krokza nia. Po chwili dostrzegl ze się
zatrzymala, a raczej wpadla w pewna osobe,która trzymala ja mocno w
swoich ramionach. A był to nie kto inny jak samaHokage, która nie
za bardzo rozumiala zachowania swojej uczennicy. Lecz widzacniebiesko
okiego i jego wyraz twarzy, nie potrzebowala wyjaśnień, sama
sięwszystkiego domyśliła. Spierunowala Naruto swoim morderczym
spojrzeniem, poczym zwróciła się do zielono okiej, której rozowe
kosmyki włosów, spadaly w nieladzie na jej twarz, która nadal nie
różniła się od koloru jakie kolwieksciany, znajdującej się w ow
budynku.
-
Sakura słyszysz mnie? – spytala troskliwym glosem,potrząsając
nia delikatnie, jednak nie uzyskala zadnej odpowiedzi. Zieloneoczy,
które poraz kolejny stracily swój blask i ten radosny plomyczek,
byłwbity w podloge. – Widziala go? – spytala bladyna, widzac
brak jakiej kolwiekreakcji ze strony swojej pod opiecznej.
-
Tak, musialem jej powiedziec, zreszta sama już cos ranopodejrzewala,
gdybym się nie zjawil, to by zaczęła walczyc z tym ANBU cozabronil
jej wejsc do jego sali jak itym lekarzem. – odpowiedział jej
-
No to mnie uprzedziłeś, bo ja wlasnie szlam jej sama otym
powiedziec. – dodala, na co ten zrobil wielkie oczy, gdyby wiedział
o tymnieco wczesniej, to pewnie by poczekal z tym az babunia się tu
zjawi i wszystkojej dokladnie wyjaśni. Lecz nie w taki sam sposób
jaki on uczynil, niewylewając na nia Kubel zimnej wody w jednej
chwili, ona by zrobila to w mniejdrastyczny sposób. – Ona na
dzisiaj skończyła swój dyżur, poradzicie sobiesami? – zwróciła
się z pytaniem w strone pielęgniarki, z która owczesniejrozowo
wlosa miala obchod. Piata kiwnęła glowa, objela zielono oka
ramieniem ikierowala się wraz z nia w strone wyjscia ze szpitala. A
za nimi podaza bladyn,który staral się dorównać im kroku. –
Naruto idz do Ino i powiedz jej, zeSakura nie przyjdzie po syna, po
pracy i jakby mogla to czy mogla by go samaprzyprowadzic, lub jeśli
ty bys mogl to go przyprowadz. – powiedziala po chwilido niego, co
nie trzeba było mu powtarzac drugi raz, od razu odwrocil się
napiecie i szybkim krokiem szedł w strone kwiaciarni Ino, gdzie
powinien byćDaisuke.
~~**~~
Po
okolu dwudziestu minutach Tsunade wraz z Harunodotarly do ich celu,
jakim był dom młodszej kunoichi. Otworzyla drzwi, jednymruchem
dloni, nastepnie przeprowadzila zielono oka przez holl, prosto
salonu,gdzie ta zamiast na kanapie, usiadla na podłodze, upierając
się o nia. Nadalnie reagowala na to co jej nauczycielka do niej
mówiła, była totalnieodizolowana psychicznie od swiata, a wszystko
przez szok wywolany tym ze Uchihaznajduje się w wiosce. Wielmozna
nie wiedziała co teraz ma zrobic, jakprzyworcic ja do poprzedniego
stanu… Probowala pare razy, jednak to wyglądałotak jakby ona w
ogole nie rozumiala co się do niej mowi i tak wlasnie byłonaprawde.
Po około godzinie rozlegl się dzwonek do drzwi, który nawet
niezainteresowal rozowo wlosej. Brazowo oka wstala z kanapy na której
siedziała iskierowala się w strone drzwi wejściowych aby je
otworzyc, gdy już to uczynilato przed nia stala Yamanaka wraz z
niebiesko okim i kruczo wlosym, który bezwahania wszedł do swojego
domu. I rozglądał się po pokojach w poszukiwaniu swojejmamy.
Wielmozna wpuściła ich do domu, po czym skierowala się z powrotem
wstrone salonu, gdzie zastali Dai który podchodzil wolnym krokiem do
swojejmamy, która nadal siedziała na podłodze, wpatrując się
gdzies w nieznane.
-
Mamo? – spytal troskliwym glosem, wyciągając swoja malaraczke,
która po chwili delikatnie dotknęła ramienia rozowo wlosej,
copodziałało na nia od razu… Glos syna i jego dotyk, podziałały
na nia od razu.Przyciagnela go do siebie i mocno przytulila. Ten nie
wiedział o co chodzi, jednakbez zadnego problemu odwzajemnil uscisk.
-
Idz do swojego pokoju i się spakuj. – szepnęła mu doucha,
rozluźniając uscisk. Kruczo wlosy spojrzał się na mame,
zdezorientowany,nie miał pojecia co się dzieje, dopiero przeciez co
się tu wprowadzili, a jużmieli się wyprowadzac. Jednak wstal i
wyszedl z pokoju, kierując siędrewnianymi schodami na gore, a
nastepnie do swojego pokoju. Gdy wyszedl Harunorównież zaczęła
się podnosic z podlogi, która była wylozona bezowa wykladzina.
-
Sakura? – zaczęła niepewnie Ino, której Naruto wyjaśniłwszystko
po drodze, jednak tak aby Daisuke, nic nie wiedział. Tym
razemkunoichi zareagowala, spojrzala swoimi zielonymi oczami w strone
przyjaciol.
-
Tak? – spytala, troche zniekształcona barwa swojegoglosu
-
Wszystko wporzadku? – spytal Naruto, co nie byłonajlepszym
pytaniem z jego strony
-
Nie! – powiedziala szorstko przez zaciśnięte zeby – Nicnie jest
wporzadku! Wyprowadzam się stad! – dodala, na co od razu
zareagowalaHokage
-
I co chcesz uciekac przed nim już zawsze, jak zwyklytchorz? –
prowokowala ja – To i tak nic nie zmieni, chociaz bys chciala
trudnobędzie ci się pozbyc jego osoby. Nie uciekniesz przed nim.
Zawsze tam gdziepojdziesz w twojej glowie będą się roily te
bolesne wspomnienia, które takuporczywie chcesz wymazac ze swojej
glowy. Ale to nie minie, przynajmniejdopóki nie stawisz mu czola! I
nie rozwiążesz spraw z przeszłości! Dai z każdymdniem dorasta, w
koncu przyjdzie czas gdy pozna prawde! I co mu wtedy powieszze
widziałaś go pozniej tylko raz, ale uciekłaś bo się balas? Czy
nie lepiejbyło by powiedziec ze spotkałaś się z nim ale on nawet
nie chciał rozmawiac? Boprzypuszczam ze takie będzie jego
zachowanie gdy przez przypadek natkniesz sięna niego, lub on na
ciebie! – mówiła podniesionym glosem, Sakura niespodziewala się
ze usłyszy kiedy kolwiek takie slowa z jej ust - Wiec pytam
się teraz cozamierasz?! –spytala po chwili ciszy, rozowo wlosa
chwile się zamyśliła
-
To co wedlug was powinnam zrobic? – zapytala przenoszącwzrok z
okna ponownie na nich
-
Zostac i zyc normalnie, nie zadręczać się tympalanetem. –
odpowiedziala Ino
-
Może i macie racje. – dodala i skierowala się dowyjscia z pokoju,
gdzie przystanęła na hollu przy schodach – DAI! Nie musiszsię
pakowac, jak chcesz to zejdz na dol! – krzyknęła
-
Zostane u gory i się pobawie! – odkrzyknął jej, na cozielono oka
wróciła do salonu
-
Naruto a gdzie Hinata? – spytala gdy tylko weszlaponownie do
pomieszczenia, w którym znajdowali się jej przyjaciele.
-
Jest z TenTen, pomaga jej dekorowac pokoj dla dziecka.–
odpowiedział. Rozmawiali tak dluzsza chwile, rozowo wlosa starala
się wymazacz umysłu, wydarzenia dzisiejszego dnia. Jednak zdawala
sobie sprawe z tego zeTsunade-sama na racje jej syn dorasta z każdym
nowym dniem, z czasem nadejdzieczas gdy pozna prawde. Lecz chce aby
to były slowa wypowiedziane przez nia, anie przez jakas obca osobe.
Jednakze codziennie przypominal jej o nim, swoimwygladem a także
nieraz zachowaniem… Pare godzin spedzili na towarzyskichrozmowach,
pogłębiając się w nich coraz bardziej i bardziej… Nawet
padlopytanie „kiedy pojawi się jakis maly Uzumaki?” na co ten
niespodziewanie spalilburaka…
~~**~~
Mijaly
godziny, dni, az wreszcie przeminęły dwa tygodnieod feralnego
spotkania w szpitalu. Pani ordynator nigdy wiecej nie pojawi się
wsali szpitalnej Uchihy, tylko ja mijala. Jej syn, na czas kiedy
pracowala,zostawal pod opieka Ino lub Hinate, lecz także pare razy
się zdarzylo ze samaPiata, się nim zajmowala. Co jeszcze bardziej
utwierdzilo Naruto w przekonaniu,ze można ja nazywac „babcia”.
Oczywiście po tej jego wypowiedzi nie obylo siębez paru powaznych
siniakow na jego ciele. Dzisiejszego dnia postanowilodwiedzic swoja
przyjaciółkę w szpitalu, która niestety z braku czasu nie moglaz
nim rozmawiac, miala za duzo roboty z pacjentami, których dzisiaj
było pelno.Nie wiedział czemu ale cos go ciągło dla drugie pietro
ow budynku, do salikruczo wlosego. Wolnym krokiem zaczal się tam
kierowac, przed jego sala nadalstal jeden z członków ANBU, który
kontrolowal wchodzących i wychodzących z owpomieszczenia. Gdy
zamaskowany ninja zorientowal się kto wlasnie kroczyl pewnymkrokiem
po korytarzu, wiedział do kogo idzie, dlatego tez, od razu otworzyl
mudrzwi do sali. Bladyn nawet nie spojrzał na ninje, tylko wszedł
do srodka,zamykając za soba drzwi. W tej chwili szargaly nim nerwy,
był wściekły naSasuke, za to co zrobil Sakurze, ze zachowal się
tak podle w stosunku do jejosoby. Lecz z drugiej strony to był jego
przyjaciel… wlasnie… czy nadal byłjego przyjacielem, tak jak za
dawnych lat? Tego jak na razie nie wiadomo… Możekiedys się okaze,
ale nie w tej minucie… Usiadl na okrągłym, obrotowym stolkuobok
lozka kruczo Uchihy. I rozmyślał… jednak nawet nie wiedział
kiedy, jegomysli wypłynęły z niego… Zaczal je mowic na glos…
-
Mimo wszystkiego, mógłbyś się budzi, wreszcie docholery… Musisz
z nia porozmawiac i dowiedziec się ze masz syna. Sasuke niedenerwuj
mnie jeszcze bardziej! Ale nie, najpierw porzadnie oberwiesz
odemnie,za to ze ja tak skrzywidziles, a dopiero pozniej będziesz
mogl z niaporozmawiac… Może cos do ciebie dotrze, chociaz…
naprawde w to watpie… Czyprzynajmniej chociaz raz, mógłbyś mnie
nie wkurzac i się wreszcie obudzic?Zajmujesz tylko lozko. – mowil
i w jednym zdaniu miał racje… Sasuke naprawdezajmowal
niepotrzebnie miejsce, jakiejs osobie, która bardziej by
tegopotrzebowala. Jego rany się zagoily, oddychal już normalnie,
nie potrzebowalrespiratora, gdyby nie fakt, ze nie miał się gdzie
podziac, to już dawno by gotu nie było. Naruto przesiedział w tym
pomieszczeniu prawie godzine, jednak zczasem znudzilo mu się to
siedzenie, w ciszy… Wstal z tego malego taborecika naktórym
siedział i podszedł do okna. Na zewnatrz panowala nie zaciekawa
pogoda,jakby zbieralo się na porzadna burze. Jeszcz zacinal po
oknach, a także parekrystalicznych kropel wpadlo przez nie zamkniete
okno, prosto na parapet.Jednak przed napływem nowych kropel do
pokoju, uchronil bladyn, zamykając okno.Nagle jego lazurowe oczeta,
dostrzegly postac rozowo wlosej kunoichi, która byłaordynatorem w
szpitalu i wlasnie po zakończonym dyżurze, kierowala się w
stronekwatery głównej Hokage, aby zabrac swojego syna do domu.
Uzumaki odwrocil sięod okna i już zaczal kierowac się w strone
drzwi, gdy usłyszał kaszlniecie.Nerwowo odwrocil się w strone
lozka, dostrzegając tym samym ze lewa reka„ostatniego” członka
klanu Uchiha, wlasnie się poruszyla. Zaczal się cofac wmiejsce
gdzie przed chwila się znajdowal, aby się upewnic czy to nie sa
jakieszwykle jego halucynacje. Jednak nagle powieki które przez tak
dlugi czas byłyzamknięte, również się niespokojnie poruszyly.
Naruto był zdekoncentrowany, niewiedział co ma zrobic, inteligent
człowiek od razu poszedł by po lekarza lub pojakas pielęgniarkę,
lecz on wolal zostac i poczekac az się obudzi, jeśli wogole to się
stanie… W pewnym momencie jego powieki, rozchylily się, czarne
jakheban oczy poraz kolejny ujrzaly światło. Obraz wydawal mu się
zamazany, jednakpo kilku mrugnięciach, wrócił do normalności,
teraz dopiero ujrzał nad sobabialy sufit z kastaletow. Gdzie była
przyczepiona podlózna lampa. Dopiero pojakims czasie, doszlo do
niego ze nie jest sam, jego oschly i bez uczuciowywzrok spotkal się
z lazurowymi tęczówkami.
-
A wiec wreszcie się obudziłeś. – usłyszał, dobrze pamiętałten
glos
-
Gdzie…? Gdzie ja jestem? – spytal zachrypniętym glosem
-
W Konoha. – odparl – Wiesz ze masz niezle przerabane,jak tylko
wroca ci sily to pozalujesz swoich czynow. Ale i tak ciesze się ze
tujestes. – dodal niebiesko wlosy, a gdy wypowiadal ostatnie
zdanie, nan jegotwarzy zawital mily uśmiech. Szatyn słysząc gdzie
jest, wyrwal sobie kabelki któremiał w zylach i zaczal wstawac z
lozka.
-
A gdzie ty się wybierasz? – spytal zdziwiony jegozachowaniem,
jednak z początku nie usłyszał odpowiedzi. Chcial go
powsttymacjednak to nic nie dalo… Sasuke wstal z lozka, nie
zważając na uwagi Uzumakiego.Miał gdzies co on teraz mowi… Skoro
zabil już brata i jest w swojej rodzinnej wiosce, niepozostaje
mu nic innego jak tylko…
-
Gdzie jest grob Sakury? – zapytal…
No comments:
Post a Comment