43

Poludnie… Ladna pogoda wraz z wysoka temperaturapowietrza, nadal się nie zmieniala… Było duszno i parno, jakby zaraz mialolunac… Gorace promienie słoneczne wpadaly przez otwarte okno, do saliszpitalnej, która znajdowala się na ostatnim pietrze, miejscowego szpitala.Opromieniajac tym samym trzy osoby, które się znajdowaly w wewnątrz. Kruczowlosy mezczyzna był nieprzytomny i chyba nie predko się obudzi, natomiastzielono oka kunoichi wylewala swoje wszystkie lzy w koszule dobregoprzyjaciele. Lkala jak male dziecko, jednak jemu to nie przeszkadzalo, wiedziałze to jest jej teraz najbardziej potrzebne… wsparcie ze strony bliskich. W jejumysle roilo się setki jak nie, tysiące mysli dotyczących nieprzytomnegoUchihy. Bala się, przez cale te szesc lat, bala się wlasnie tego momentu…spotkania z byłym kochankiem. Była w proszku, nie wiedziała co ma dalej zrobic,jej mysli nie układały się w całość, były strzepkami bolesnych wspomnien. Pojakis dziesięciu minutach oderwala się od przyjaciela, który podal jej pomocnadlon, gdy tego potrzebowala. Nie przytomnym wzrokiem spojrzała jeszcze raz naspadkobierce sharingan, chociaz nie wiedziała dlaczego to zrobila, nastepniechwiejnym krokiem zaczęła kierowac się w strone białych drzwi. Uzumakiobserwowal każdy jej ruch, czy najmniejsze posuniecie, nie chciał aby zrobilacos głupiego. Widzac ze swoja dlonia naciska na mosiezna klamke, a nastepnieotwiera drzwi, wolnym krokiem ruszyl za nia. Nie oglądała się, nie interesowaloja nawet to czy jej przyjaciel idzie za nia, czy zostal w sali. Mimo tego ze onja wolal, ona tego nie słyszała… W tej chwili odizolowala się psychicznie odswiata zewnętrznego, nie reagowala jak szla korytarzem i poychajac przezprzypadek kogos nieznajomego, mówiąc szczerze to była tak pograzona w swoichmyslach, ze tego w ogole nie czula. Jednak bladyn caly czas szedł krok w krokza nia. Po chwili dostrzegl ze się zatrzymala, a raczej wpadla w pewna osobe,która trzymala ja mocno w swoich ramionach. A był to nie kto inny jak samaHokage, która nie za bardzo rozumiala zachowania swojej uczennicy. Lecz widzacniebiesko okiego i jego wyraz twarzy, nie potrzebowala wyjaśnień, sama sięwszystkiego domyśliła. Spierunowala Naruto swoim morderczym spojrzeniem, poczym zwróciła się do zielono okiej, której rozowe kosmyki włosów, spadaly w nieladzie na jej twarz, która nadal nie różniła się od koloru jakie kolwieksciany, znajdującej się w ow budynku.
- Sakura słyszysz mnie? – spytala troskliwym glosem,potrząsając nia delikatnie, jednak nie uzyskala zadnej odpowiedzi. Zieloneoczy, które poraz kolejny stracily swój blask i ten radosny plomyczek, byłwbity w podloge. – Widziala go? – spytala bladyna, widzac brak jakiej kolwiekreakcji ze strony swojej pod opiecznej.
- Tak, musialem jej powiedziec, zreszta sama już cos ranopodejrzewala, gdybym się nie zjawil, to by zaczęła walczyc z tym ANBU cozabronil jej wejsc do jego sali  jak itym lekarzem. – odpowiedział jej
- No to mnie uprzedziłeś, bo ja wlasnie szlam jej sama otym powiedziec. – dodala, na co ten zrobil wielkie oczy, gdyby wiedział o tymnieco wczesniej, to pewnie by poczekal z tym az babunia się tu zjawi i wszystkojej dokladnie wyjaśni. Lecz nie w taki sam sposób jaki on uczynil, niewylewając na nia Kubel zimnej wody w jednej chwili, ona by zrobila to w mniejdrastyczny sposób. – Ona na dzisiaj skończyła swój dyżur, poradzicie sobiesami? – zwróciła się z pytaniem w strone pielęgniarki, z która owczesniejrozowo wlosa miala obchod. Piata kiwnęła glowa, objela zielono oka ramieniem ikierowala się wraz z nia w strone wyjscia ze szpitala. A za nimi podaza bladyn,który staral się dorównać im kroku. – Naruto idz do Ino i powiedz jej, zeSakura nie przyjdzie po syna, po pracy i jakby mogla to czy mogla by go samaprzyprowadzic, lub jeśli ty bys mogl to go przyprowadz. – powiedziala po chwilido niego, co nie trzeba było mu powtarzac drugi raz, od razu odwrocil się napiecie i szybkim krokiem szedł w strone kwiaciarni Ino, gdzie powinien byćDaisuke.
~~**~~
Po okolu dwudziestu minutach Tsunade wraz z Harunodotarly do ich celu, jakim był dom młodszej kunoichi. Otworzyla drzwi, jednymruchem dloni, nastepnie przeprowadzila zielono oka przez holl, prosto salonu,gdzie ta zamiast na kanapie, usiadla na podłodze, upierając się o nia. Nadalnie reagowala na to co jej nauczycielka do niej mówiła, była totalnieodizolowana psychicznie od swiata, a wszystko przez szok wywolany tym ze Uchihaznajduje się w wiosce. Wielmozna nie wiedziała co teraz ma zrobic, jakprzyworcic ja do poprzedniego stanu… Probowala pare razy, jednak to wyglądałotak jakby ona w ogole nie rozumiala co się do niej mowi i tak wlasnie byłonaprawde. Po około godzinie rozlegl się dzwonek do drzwi, który nawet niezainteresowal rozowo wlosej. Brazowo oka wstala z kanapy na której siedziała iskierowala się w strone drzwi wejściowych aby je otworzyc, gdy już to uczynilato przed nia stala Yamanaka wraz z niebiesko okim i kruczo wlosym, który bezwahania wszedł do swojego domu. I rozglądał się po pokojach w poszukiwaniu swojejmamy. Wielmozna wpuściła ich do domu, po czym skierowala się z powrotem wstrone salonu, gdzie zastali Dai który podchodzil wolnym krokiem do swojejmamy, która nadal siedziała na podłodze, wpatrując się gdzies w nieznane.
- Mamo? – spytal troskliwym glosem, wyciągając swoja malaraczke, która po chwili delikatnie dotknęła ramienia rozowo wlosej, copodziałało na nia od razu… Glos syna i jego dotyk, podziałały na nia od razu.Przyciagnela go do siebie i mocno przytulila. Ten nie wiedział o co chodzi, jednakbez zadnego problemu odwzajemnil uscisk.
- Idz do swojego pokoju i się spakuj. – szepnęła mu doucha, rozluźniając uscisk. Kruczo wlosy spojrzał się na mame, zdezorientowany,nie miał pojecia co się dzieje, dopiero przeciez co się tu wprowadzili, a jużmieli się wyprowadzac. Jednak wstal i wyszedl z pokoju, kierując siędrewnianymi schodami na gore, a nastepnie do swojego pokoju. Gdy wyszedl Harunorównież zaczęła się podnosic z podlogi, która była wylozona bezowa wykladzina.
- Sakura? – zaczęła niepewnie Ino, której Naruto wyjaśniłwszystko po drodze, jednak tak aby Daisuke, nic nie wiedział. Tym razemkunoichi zareagowala, spojrzala swoimi zielonymi oczami w strone przyjaciol.
- Tak? – spytala, troche zniekształcona barwa swojegoglosu
- Wszystko wporzadku? – spytal Naruto, co nie byłonajlepszym pytaniem z jego strony
- Nie! – powiedziala szorstko przez zaciśnięte zeby – Nicnie jest wporzadku! Wyprowadzam się stad! – dodala, na co od razu zareagowalaHokage
- I co chcesz uciekac przed nim już zawsze, jak zwyklytchorz? – prowokowala ja – To i tak nic nie zmieni, chociaz bys chciala trudnobędzie ci się pozbyc jego osoby. Nie uciekniesz przed nim. Zawsze tam gdziepojdziesz w twojej glowie będą się roily te bolesne wspomnienia, które takuporczywie chcesz wymazac ze swojej glowy. Ale to nie minie, przynajmniejdopóki nie stawisz mu czola! I nie rozwiążesz spraw z przeszłości! Dai z każdymdniem dorasta, w koncu przyjdzie czas gdy pozna prawde! I co mu wtedy powieszze widziałaś go pozniej tylko raz, ale uciekłaś bo się balas? Czy nie lepiejbyło by powiedziec ze spotkałaś się z nim ale on nawet nie chciał rozmawiac? Boprzypuszczam ze takie będzie jego zachowanie gdy przez przypadek natkniesz sięna niego, lub on na ciebie! – mówiła podniesionym glosem, Sakura niespodziewala się ze usłyszy kiedy kolwiek takie slowa  z jej ust - Wiec pytam się teraz cozamierasz?! –spytala po chwili ciszy, rozowo wlosa chwile się zamyśliła
- To co wedlug was powinnam zrobic? – zapytala przenoszącwzrok z okna ponownie na nich
- Zostac i zyc normalnie, nie zadręczać się tympalanetem. – odpowiedziala Ino
- Może i macie racje. – dodala i skierowala się dowyjscia z pokoju, gdzie przystanęła na hollu przy schodach – DAI! Nie musiszsię pakowac, jak chcesz to zejdz na dol! – krzyknęła
- Zostane u gory i się pobawie! – odkrzyknął jej, na cozielono oka wróciła do salonu
- Naruto a gdzie Hinata? – spytala gdy tylko weszlaponownie do pomieszczenia, w którym znajdowali się jej przyjaciele.
- Jest z TenTen, pomaga jej dekorowac pokoj dla dziecka.– odpowiedział. Rozmawiali tak dluzsza chwile, rozowo wlosa starala się wymazacz umysłu, wydarzenia dzisiejszego dnia. Jednak zdawala sobie sprawe z tego zeTsunade-sama na racje jej syn dorasta z każdym nowym dniem, z czasem nadejdzieczas gdy pozna prawde. Lecz chce aby to były slowa wypowiedziane przez nia, anie przez jakas obca osobe. Jednakze codziennie przypominal jej o nim, swoimwygladem a także nieraz zachowaniem… Pare godzin spedzili na towarzyskichrozmowach, pogłębiając się w nich coraz bardziej i bardziej… Nawet padlopytanie „kiedy pojawi się jakis maly Uzumaki?” na co ten niespodziewanie spalilburaka…
~~**~~
Mijaly godziny, dni, az wreszcie przeminęły dwa tygodnieod feralnego spotkania w szpitalu. Pani ordynator nigdy wiecej nie pojawi się wsali szpitalnej Uchihy, tylko ja mijala. Jej syn, na czas kiedy pracowala,zostawal pod opieka Ino lub Hinate, lecz także pare razy się zdarzylo ze samaPiata, się nim zajmowala. Co jeszcze bardziej utwierdzilo Naruto w przekonaniu,ze można ja nazywac „babcia”. Oczywiście po tej jego wypowiedzi nie obylo siębez paru powaznych siniakow na jego ciele. Dzisiejszego dnia postanowilodwiedzic swoja przyjaciółkę w szpitalu, która niestety z braku czasu nie moglaz nim rozmawiac, miala za duzo roboty z pacjentami, których dzisiaj było pelno.Nie wiedział czemu ale cos go ciągło dla drugie pietro ow budynku, do salikruczo wlosego. Wolnym krokiem zaczal się tam kierowac, przed jego sala nadalstal jeden z członków ANBU, który kontrolowal wchodzących i wychodzących z owpomieszczenia. Gdy zamaskowany ninja zorientowal się kto wlasnie kroczyl pewnymkrokiem po korytarzu, wiedział do kogo idzie, dlatego tez, od razu otworzyl mudrzwi do sali. Bladyn nawet nie spojrzał na ninje, tylko wszedł do srodka,zamykając za soba drzwi. W tej chwili szargaly nim nerwy, był wściekły naSasuke, za to co zrobil Sakurze, ze zachowal się tak podle w stosunku do jejosoby. Lecz z drugiej strony to był jego przyjaciel… wlasnie… czy nadal byłjego przyjacielem, tak jak za dawnych lat? Tego jak na razie nie wiadomo… Możekiedys się okaze, ale nie w tej minucie… Usiadl na okrągłym, obrotowym stolkuobok lozka kruczo Uchihy. I rozmyślał… jednak nawet nie wiedział kiedy, jegomysli wypłynęły z niego… Zaczal je mowic na glos…
- Mimo wszystkiego, mógłbyś się budzi, wreszcie docholery… Musisz z nia porozmawiac i dowiedziec się ze masz syna. Sasuke niedenerwuj mnie jeszcze bardziej! Ale nie, najpierw porzadnie oberwiesz odemnie,za to ze ja tak skrzywidziles, a dopiero pozniej będziesz mogl z niaporozmawiac… Może cos do ciebie dotrze, chociaz… naprawde w to watpie… Czyprzynajmniej chociaz raz, mógłbyś mnie nie wkurzac i się wreszcie obudzic?Zajmujesz tylko lozko. – mowil i w jednym zdaniu miał racje… Sasuke naprawdezajmowal niepotrzebnie miejsce, jakiejs osobie, która bardziej by tegopotrzebowala. Jego rany się zagoily, oddychal już normalnie, nie potrzebowalrespiratora, gdyby nie fakt, ze nie miał się gdzie podziac, to już dawno by gotu nie było. Naruto przesiedział w tym pomieszczeniu prawie godzine, jednak zczasem znudzilo mu się to siedzenie, w ciszy… Wstal z tego malego taborecika naktórym siedział i podszedł do okna. Na zewnatrz panowala nie zaciekawa pogoda,jakby zbieralo się na porzadna burze. Jeszcz zacinal po oknach, a także parekrystalicznych kropel wpadlo przez nie zamkniete okno, prosto na parapet.Jednak przed napływem nowych kropel do pokoju, uchronil bladyn, zamykając okno.Nagle jego lazurowe oczeta, dostrzegly postac rozowo wlosej kunoichi, która byłaordynatorem w szpitalu i wlasnie po zakończonym dyżurze, kierowala się w stronekwatery głównej Hokage, aby zabrac swojego syna do domu. Uzumaki odwrocil sięod okna i już zaczal kierowac się w strone drzwi, gdy usłyszał kaszlniecie.Nerwowo odwrocil się w strone lozka, dostrzegając tym samym ze lewa reka„ostatniego” członka klanu Uchiha, wlasnie się poruszyla. Zaczal się cofac wmiejsce gdzie przed chwila się znajdowal, aby się upewnic czy to nie sa jakieszwykle jego halucynacje. Jednak nagle powieki które przez tak dlugi czas byłyzamknięte, również się niespokojnie poruszyly. Naruto był zdekoncentrowany, niewiedział co ma zrobic, inteligent człowiek od razu poszedł by po lekarza lub pojakas pielęgniarkę, lecz on wolal zostac i poczekac az się obudzi, jeśli wogole to się stanie… W pewnym momencie jego powieki, rozchylily się, czarne jakheban oczy poraz kolejny ujrzaly światło. Obraz wydawal mu się zamazany, jednakpo kilku mrugnięciach, wrócił do normalności, teraz dopiero ujrzał nad sobabialy sufit z kastaletow. Gdzie była przyczepiona podlózna lampa. Dopiero pojakims czasie, doszlo do niego ze nie jest sam, jego oschly i bez uczuciowywzrok spotkal się z lazurowymi tęczówkami.
- A wiec wreszcie się obudziłeś. – usłyszał, dobrze pamiętałten glos
- Gdzie…? Gdzie ja jestem? – spytal zachrypniętym glosem
- W Konoha. – odparl – Wiesz ze masz niezle przerabane,jak tylko wroca ci sily to pozalujesz swoich czynow. Ale i tak ciesze się ze tujestes. – dodal niebiesko wlosy, a gdy wypowiadal ostatnie zdanie, nan jegotwarzy zawital mily uśmiech. Szatyn słysząc gdzie jest, wyrwal sobie kabelki któremiał w zylach i zaczal wstawac z lozka.
- A gdzie ty się wybierasz? – spytal zdziwiony jegozachowaniem, jednak z początku nie usłyszał odpowiedzi. Chcial go powsttymacjednak to nic nie dalo… Sasuke wstal z lozka, nie zważając na uwagi Uzumakiego.Miał gdzies co on teraz mowi… Skoro zabil już  brata i jest w swojej rodzinnej wiosce, niepozostaje mu nic innego jak tylko…
- Gdzie jest grob Sakury? – zapytal…


No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya