Trzy
osoby, trzy mierzące się nawzajem wzroki oraz słowa, które
głęboko zapadły szatynowi w pamięci „Jej mężem”.
-
A więc powiadasz, że to twoja żonka? Jakoś się tym zbytnio nie
chwaliła. – powiedział Hideo, trzymając ostre ostrze kunai przy
jej smukłej szyi. Napawał się również słodkim zapachem jej
włosów. Zielonooka jednak stała niczym niewzruszona. Teraz nie
liczył się Hideo, liczył się Sasuke… Nie sądziła, że wyruszy
za nią. Myślała, że będzie czekał na nią w domu rozmyślając
nad ich kolejną próg ostrą kłótnią, którą by ze sobą
stoczyli jakby od razu przekroczyła posiadłości. Po jego minie
widziała, że jest wściekły. Furia wręcz z niego emanowała.
Czuła jego przenikliwy wzrok na sobie. Wodząc nim po jej ciele.
Hebanowe tęczówki zatrzymały się, widząc jej czerwony polik… i
odcisk dłoni w tym samym miejscu. Od razu zauważyła, że się
zorientował. Widziała również jego ogromne niezadowolenie z tego
odkrycia jak i całej tej sytuacji.
-
Puść ją! – warknął srogo kruczowłosy
-
Właśnie nam przerwałeś bardzo interesujący moment. –
powiedział spokojnie, a jego dłoń zaczęła jeździć po talii
kunoichi. Różowowłosa miała już tego wszystkiego serdecznie
dość. To był o jeden raz za dużo, kiedy odważył się jej
dotknąć. Nie bacząc na to, że może się jej coś stać. Z całej
siły wbiła mu swój obcas w stopę. Po czym z łokcia ugodziła go
w brzuch. Niestety, Hideo lekko zadrasnął jej szyi, co skwitowała
syknięciem. Jednak, kunai wyleciało mu z dłoni, a on sam upadł na
podłogę. Nie wiedząc czy złapać się za stopę czy brzuch. Jej
stopa znalazła się tuż przy jego szyi, wciskając go w podłogę.
-
Mówiłam, że pożałujesz!! A teraz gadaj gdzie jest szmaragd!! –
warknęła, przyciskając go jeszcze mocniej. On natomiast jedynie
uśmiechnął się chytrze do niej.
-
Ładne majteczki. – powiedział niezważając na to, co wcześniej
powiedziała – Takie czerwone. Seksowne. - W Sakurze aż wrzało.
Chciała go już zdeptać jak małą mrówkę, przy czym potraktować,
jako worek treningowy. Gdy nagle jej mąż stanął tuż obok niej. A
swoją katanę skierował ku jego kroczu.
-
Mów gdzie jest kamień! Albo twój mały przyjaciel zginie śmiercią
tragiczną! – powiedział oschle a w jego tonie słychać było, że
nie żartuję. Różowowłosa wiedziała, że prawdopodobnie to
uczyni, jeśli tamten nie będzie chciał gadać. Hideo głośno
przełknął swoją ślinę, czując zimne ostrze katany w swoim
czułym miejscu. Na twarzy zielonookiej pojawił się uśmiech
zadowolenie, lecz gdy tylko ujrzała srogi wyraz twarzy kruczowłosego
spoważniała.
-
Będziesz gadał czy nie?! – poganiał go Sasuke, lekko rozcinając
materiał jego spodni
-
W sejfie!! – krzyknął przerażony
-
Gdzie on jest? – spytała, ściągając swą stopę z jego gardła
-
Za obrazem Moneta w drugim pokoju. – odpowiedział, na co ona
skierowała się w stronę pokoju dziennego. W pewnym momencie dało
się słyszeć mały huk, widocznie nie chciało jej się prosić o
szyfr, więc zrobiła to po swojemu. Po czym po chwili wróciła do
pokoju a w swej dłoni trzymała owy szlachetny kamień. Jej zielone
tęczówki bacznie lustrowały szmaragd. Nie był oszlifowany ani
nic. A i tak miał ogromną wartość i historię. – Idealnie
pasują do twych oczu. – dodał
-
Jeszcze jeden komentarz a przysięgam, że wyrzucę Cię przez okno i
na tym zakończy się twój ohydny żywot. – warknęła w jego
stronę i już chciała dodać jakąś kolejną groźbę, jaka
przyszła jej na myśl, jednak jej mąż ją w tym uprzedził…
-
Jak jeszcze raz mnie ujrzysz to wiec, że to będzie ostatni dzień w
twym życiu. – powiedział a jego katana była niebezpiecznie
blisko jego jąder. Hideo pobladł jeszcze bardziej. Sądził, że on
za kilka sekund pozbawi go jego „przyjaciela”. Jednak ten cofnął
ostrze i schował je za pas. – To było ostrzeżenie a ja nie
rzucam słów na wiatr. – dodał sucho, po czym zwrócił się do
żony – Idziemy, mamy do pogadania!
-
Dokładnie. Co ty tu do cholery robisz?! – spytała pół krzykiem
i zaczęła podchodzić ku kruczowłosemu, lecz w jednej chwili jej
stopa nieco uciekła na bok, co spowodowało złamanie obcasa.
Zaczęła rzucać siarczyste przekleństwa skierowane tylko i
wyłącznie do pary nowo, co zakupionych butów, które już przy
pierwszym użyciu miały czelność się zepsuć. Powrót do hotelu
jak dla niej nie będzie taki prosty. Zdenerwowana ściągła oba
buty i rzuciła je w kąt, postanawiając tym samym wracać na boso.
Po czym posłała Sasuke srogie spojrzenie i wyszła. Uchiha spojrzał
się w stronę Hideo i także wyszedł.
Szła
pierwsza a jej wściekłość nie znała granicy. Nie patrzyła nawet
czy za nią idzie czy nie. Miała go w tej chwili serdecznie dość.
Wpierw rozkazuje jej siedzieć w wiosce i odmawiać jakichkolwiek
misji poza granice Konohy. A gdy ona go „wyrolowała” i poszła
na misję bez jego zgody, której nawet nie potrzebowała. On jak
gdyby nigdy nic wyrusza za nią i przerywa jej zadanie a także
pogarsza jej sytuację, gdy ona prawie ją zakończyła. A on swoim
nagłych wtargnięciem wszystko spartolił. Lekko spojrzała za
siebie, gdyż chciała się czegoś od niego dowiedzieć a sama do
siebie nie chciała za bardzo mówić. Gdy ujrzała, że idzie tuż
za nią, odwróciła się gwałtownie i spoglądała na niego z
przymrużonymi oczami.
-
Powiesz mi wreszcie, co tu robisz?! – warknęła. Na ulicach o tej
porze było dość pusto, jednak nawet, jeśli byłyby to środek
dnia a ulice byłyby pełno to jej i tak by to nie przeszkadzało w
wrzeszczeniu na kruczowłosego.
-
A jak sądzisz, po co mogłem tu przyjść?! Powiedziałem, że przez
jakiś masz nie opuszczać wioski a ty i tak zrobiłaś!! –
powiedział również podniesionym głosem
-
To, że jesteś moim mężem nie daje Ci jeszcze prawa, aby mi
rozkazywać! Mogę robić, co mi się żywnie spodoba a tobie i tak
nic do tego!! – wydarła się, po czym odwróciła się na pięcie
i ruszyła w stronę hotelu gdzie wynajmowała pokój. Nie obyło się
jednak bez siarczystych przekleństw, jakie rzucała pod nosem, gdy
kamyki i różne inne rzeczy wbijały się w jej bose stopy. Nie było
jej za bardzo wygodnie jednak stwierdziła, że przecierpi jeszcze
kilkanaście minut nim dotrze do budynku. Najwyżej później opatrzy
sobie stopy.
-
Jakbyś zapomniała nie rozkazywałem Ci, tylko grzecznie
powiedziałem żebyś przez jakiś czas odpuściła sobie misję poza
wioskę! – powiedział zjawiając się tuż obok niej
-
Właśni, że nie! A zresztą i tak twoje rozkazy nic mi nie dają,
gdyż nie mam zamiaru się stosować do żadnego z nich. Przynajmniej
dopóki nie podasz żadnego konkretnego powodu! – dodała wściekłym
tonem
-
Czemu musisz być taka dociekliwa?! Wszystkowiedząca?!
-
Ponieważ nie lubię jak ktoś coś przede mną ukrywa! Zwłaszcza,
jeśli to ktoś…! – urwała. Nie chciała mu tego mówić. Przez
chwilę dała się ponieść emocją, lecz wiedziała, że nie może
to się już więcej powtórzyć.
-
Ktoś..? Dokończ. – powiedział spokojnie
-
Nie! – warknęła
-
Powiedz! – nalegał jeszcze bardziej, gdy jednak nie usłyszał tym
razem już żadnej odpowiedzi z jej strony, złapał ją za ramię i
odwrócił w swoją stronę – Mów! – jego ton głosu był
bardziej stanowczy i nieustępliwy
-
Jeśli powiedziałam nie to nie! – dodała, wyrywając swe
przedramię z jego uścisku. I ruszyła przodem, lecz po chwili
syknęła, gdyż stanęła na jakiś odłamek, który wbił się w
jej stopę. Przystanęła czując nieustępujący ból w kończynie.
Lekko podniosła zranioną stopę do góry, chcąc zobaczyć ranę.
Jej szmaragdowe tęczówki ujrzały dość głęboką ranę jak i
pełno krwi w około. Zebrała małą ilość chakry w swej dłoni,
po czym delikatnie przyłożyła ją do rany, lecząc ją tym samym.
Po chwili rana była już zagojona. – No, o wiele lepiej. –
powiedziała pod nosem zadowolona i w tej samej poczuła jak
kruczowłosy łapie ją w pasie, po czym wziął ją na ręce – Co
ty do cholery robisz? – wrzasnęła mu prosto do ucha
-
Nie mam zamiaru przystawać, co chwilę i czekać aż łaskawie
wyleczysz swe stopy, gdyż wracasz bez butów! Więc przymknij się
łaskawie! – warknął w odpowiedzi na jej wrzask – I nie
wydzieraj mi się do ucha!! – dodał tym samym tonem. Westchnęła
ciężko. Wiedziała, że jej nie puści, przynajmniej dopóki nie
znajdą się w hotelu. Jednak to jak na razie jej nie przeszkadzało,
przynajmniej nie będzie musiała cierpieć i wyklinać, że musi
chodzić boso po kamieniach i bóg wie czy innym.
-
Nie podwijaj mi sukienki! Nikt nie musi oglądać moich majtek! –
fuknęła do niego
-
Trzeba było się inaczej ubrać!
-
Niestety misja wymagała takiego stroju!
-
Taaa misja… Czyli nawet byś się z nim przespała jeśli to było
by koniecznie! – bardziej stwierdził niż spytał. Teraz to już
się wkurzyła nie na żarty. W środku się gotowała i tylko
czekała, aby nie wybuchnąć.
-
Puść mnie! – warknęła do niego, ten o dziwo dobrowolnie
postawił ją na ziemi. Mierzyła go przez chwilę swoim szmaragdowym
wzrokiem, po czym nie czekając na nic więcej, odwróciła się na
pięcie i szybkim skierowała się w stronę hotelu, który już było
widać. On natomiast ruszył za nią nieco wolniejszym tempem.
Domyślił się, że jego ostatnie słowa wywołały u niej furię,
widział to w jej oczach. Jednak to jeszcze nie koniec wrażeń na
dzisiejszy dzień a raczej już noc…
No comments:
Post a Comment