43.

Trzy osoby, trzy mierzące się nawzajem wzroki oraz słowa, które głęboko zapadły szatynowi w pamięci „Jej mężem”.
- A więc powiadasz, że to twoja żonka? Jakoś się tym zbytnio nie chwaliła. – powiedział Hideo, trzymając ostre ostrze kunai przy jej smukłej szyi. Napawał się również słodkim zapachem jej włosów. Zielonooka jednak stała niczym niewzruszona. Teraz nie liczył się Hideo, liczył się Sasuke… Nie sądziła, że wyruszy za nią. Myślała, że będzie czekał na nią w domu rozmyślając nad ich kolejną próg ostrą kłótnią, którą by ze sobą stoczyli jakby od razu przekroczyła posiadłości. Po jego minie widziała, że jest wściekły. Furia wręcz z niego emanowała. Czuła jego przenikliwy wzrok na sobie. Wodząc nim po jej ciele. Hebanowe tęczówki zatrzymały się, widząc jej czerwony polik… i odcisk dłoni w tym samym miejscu. Od razu zauważyła, że się zorientował. Widziała również jego ogromne niezadowolenie z tego odkrycia jak i całej tej sytuacji.
- Puść ją! – warknął srogo kruczowłosy
- Właśnie nam przerwałeś bardzo interesujący moment. – powiedział spokojnie, a jego dłoń zaczęła jeździć po talii kunoichi. Różowowłosa miała już tego wszystkiego serdecznie dość. To był o jeden raz za dużo, kiedy odważył się jej dotknąć. Nie bacząc na to, że może się jej coś stać. Z całej siły wbiła mu swój obcas w stopę. Po czym z łokcia ugodziła go w brzuch. Niestety, Hideo lekko zadrasnął jej szyi, co skwitowała syknięciem. Jednak, kunai wyleciało mu z dłoni, a on sam upadł na podłogę. Nie wiedząc czy złapać się za stopę czy brzuch. Jej stopa znalazła się tuż przy jego szyi, wciskając go w podłogę.
- Mówiłam, że pożałujesz!! A teraz gadaj gdzie jest szmaragd!! – warknęła, przyciskając go jeszcze mocniej. On natomiast jedynie uśmiechnął się chytrze do niej.
- Ładne majteczki. – powiedział niezważając na to, co wcześniej powiedziała – Takie czerwone. Seksowne. - W Sakurze aż wrzało. Chciała go już zdeptać jak małą mrówkę, przy czym potraktować, jako worek treningowy. Gdy nagle jej mąż stanął tuż obok niej. A swoją katanę skierował ku jego kroczu.
- Mów gdzie jest kamień! Albo twój mały przyjaciel zginie śmiercią tragiczną! – powiedział oschle a w jego tonie słychać było, że nie żartuję. Różowowłosa wiedziała, że prawdopodobnie to uczyni, jeśli tamten nie będzie chciał gadać. Hideo głośno przełknął swoją ślinę, czując zimne ostrze katany w swoim czułym miejscu. Na twarzy zielonookiej pojawił się uśmiech zadowolenie, lecz gdy tylko ujrzała srogi wyraz twarzy kruczowłosego spoważniała.
- Będziesz gadał czy nie?! – poganiał go Sasuke, lekko rozcinając materiał jego spodni
- W sejfie!! – krzyknął przerażony
- Gdzie on jest? – spytała, ściągając swą stopę z jego gardła
- Za obrazem Moneta w drugim pokoju. – odpowiedział, na co ona skierowała się w stronę pokoju dziennego. W pewnym momencie dało się słyszeć mały huk, widocznie nie chciało jej się prosić o szyfr, więc zrobiła to po swojemu. Po czym po chwili wróciła do pokoju a w swej dłoni trzymała owy szlachetny kamień. Jej zielone tęczówki bacznie lustrowały szmaragd. Nie był oszlifowany ani nic. A i tak miał ogromną wartość i historię. – Idealnie pasują do twych oczu. – dodał
- Jeszcze jeden komentarz a przysięgam, że wyrzucę Cię przez okno i na tym zakończy się twój ohydny żywot. – warknęła w jego stronę i już chciała dodać jakąś kolejną groźbę, jaka przyszła jej na myśl, jednak jej mąż ją w tym uprzedził…
- Jak jeszcze raz mnie ujrzysz to wiec, że to będzie ostatni dzień w twym życiu. – powiedział a jego katana była niebezpiecznie blisko jego jąder. Hideo pobladł jeszcze bardziej. Sądził, że on za kilka sekund pozbawi go jego „przyjaciela”. Jednak ten cofnął ostrze i schował je za pas. – To było ostrzeżenie a ja nie rzucam słów na wiatr. – dodał sucho, po czym zwrócił się do żony – Idziemy, mamy do pogadania!
- Dokładnie. Co ty tu do cholery robisz?! – spytała pół krzykiem i zaczęła podchodzić ku kruczowłosemu, lecz w jednej chwili jej stopa nieco uciekła na bok, co spowodowało złamanie obcasa. Zaczęła rzucać siarczyste przekleństwa skierowane tylko i wyłącznie do pary nowo, co zakupionych butów, które już przy pierwszym użyciu miały czelność się zepsuć. Powrót do hotelu jak dla niej nie będzie taki prosty. Zdenerwowana ściągła oba buty i rzuciła je w kąt, postanawiając tym samym wracać na boso. Po czym posłała Sasuke srogie spojrzenie i wyszła. Uchiha spojrzał się w stronę Hideo i także wyszedł.
Szła pierwsza a jej wściekłość nie znała granicy. Nie patrzyła nawet czy za nią idzie czy nie. Miała go w tej chwili serdecznie dość. Wpierw rozkazuje jej siedzieć w wiosce i odmawiać jakichkolwiek misji poza granice Konohy. A gdy ona go „wyrolowała” i poszła na misję bez jego zgody, której nawet nie potrzebowała. On jak gdyby nigdy nic wyrusza za nią i przerywa jej zadanie a także pogarsza jej sytuację, gdy ona prawie ją zakończyła. A on swoim nagłych wtargnięciem wszystko spartolił. Lekko spojrzała za siebie, gdyż chciała się czegoś od niego dowiedzieć a sama do siebie nie chciała za bardzo mówić. Gdy ujrzała, że idzie tuż za nią, odwróciła się gwałtownie i spoglądała na niego z przymrużonymi oczami.
- Powiesz mi wreszcie, co tu robisz?! – warknęła. Na ulicach o tej porze było dość pusto, jednak nawet, jeśli byłyby to środek dnia a ulice byłyby pełno to jej i tak by to nie przeszkadzało w wrzeszczeniu na kruczowłosego.
- A jak sądzisz, po co mogłem tu przyjść?! Powiedziałem, że przez jakiś masz nie opuszczać wioski a ty i tak zrobiłaś!! – powiedział również podniesionym głosem
- To, że jesteś moim mężem nie daje Ci jeszcze prawa, aby mi rozkazywać! Mogę robić, co mi się żywnie spodoba a tobie i tak nic do tego!! – wydarła się, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę hotelu gdzie wynajmowała pokój. Nie obyło się jednak bez siarczystych przekleństw, jakie rzucała pod nosem, gdy kamyki i różne inne rzeczy wbijały się w jej bose stopy. Nie było jej za bardzo wygodnie jednak stwierdziła, że przecierpi jeszcze kilkanaście minut nim dotrze do budynku. Najwyżej później opatrzy sobie stopy.
- Jakbyś zapomniała nie rozkazywałem Ci, tylko grzecznie powiedziałem żebyś przez jakiś czas odpuściła sobie misję poza wioskę! – powiedział zjawiając się tuż obok niej
- Właśni, że nie! A zresztą i tak twoje rozkazy nic mi nie dają, gdyż nie mam zamiaru się stosować do żadnego z nich. Przynajmniej dopóki nie podasz żadnego konkretnego powodu! – dodała wściekłym tonem
- Czemu musisz być taka dociekliwa?! Wszystkowiedząca?!
- Ponieważ nie lubię jak ktoś coś przede mną ukrywa! Zwłaszcza, jeśli to ktoś…! – urwała. Nie chciała mu tego mówić. Przez chwilę dała się ponieść emocją, lecz wiedziała, że nie może to się już więcej powtórzyć.
- Ktoś..? Dokończ. – powiedział spokojnie
- Nie! – warknęła
- Powiedz! – nalegał jeszcze bardziej, gdy jednak nie usłyszał tym razem już żadnej odpowiedzi z jej strony, złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę – Mów! – jego ton głosu był bardziej stanowczy i nieustępliwy
- Jeśli powiedziałam nie to nie! – dodała, wyrywając swe przedramię z jego uścisku. I ruszyła przodem, lecz po chwili syknęła, gdyż stanęła na jakiś odłamek, który wbił się w jej stopę. Przystanęła czując nieustępujący ból w kończynie. Lekko podniosła zranioną stopę do góry, chcąc zobaczyć ranę. Jej szmaragdowe tęczówki ujrzały dość głęboką ranę jak i pełno krwi w około. Zebrała małą ilość chakry w swej dłoni, po czym delikatnie przyłożyła ją do rany, lecząc ją tym samym. Po chwili rana była już zagojona. – No, o wiele lepiej. – powiedziała pod nosem zadowolona i w tej samej poczuła jak kruczowłosy łapie ją w pasie, po czym wziął ją na ręce – Co ty do cholery robisz? – wrzasnęła mu prosto do ucha
- Nie mam zamiaru przystawać, co chwilę i czekać aż łaskawie wyleczysz swe stopy, gdyż wracasz bez butów! Więc przymknij się łaskawie! – warknął w odpowiedzi na jej wrzask – I nie wydzieraj mi się do ucha!! – dodał tym samym tonem. Westchnęła ciężko. Wiedziała, że jej nie puści, przynajmniej dopóki nie znajdą się w hotelu. Jednak to jak na razie jej nie przeszkadzało, przynajmniej nie będzie musiała cierpieć i wyklinać, że musi chodzić boso po kamieniach i bóg wie czy innym.
- Nie podwijaj mi sukienki! Nikt nie musi oglądać moich majtek! – fuknęła do niego
- Trzeba było się inaczej ubrać!
- Niestety misja wymagała takiego stroju!
- Taaa misja… Czyli nawet byś się z nim przespała jeśli to było by koniecznie! – bardziej stwierdził niż spytał. Teraz to już się wkurzyła nie na żarty. W środku się gotowała i tylko czekała, aby nie wybuchnąć.

- Puść mnie! – warknęła do niego, ten o dziwo dobrowolnie postawił ją na ziemi. Mierzyła go przez chwilę swoim szmaragdowym wzrokiem, po czym nie czekając na nic więcej, odwróciła się na pięcie i szybkim skierowała się w stronę hotelu, który już było widać. On natomiast ruszył za nią nieco wolniejszym tempem. Domyślił się, że jego ostatnie słowa wywołały u niej furię, widział to w jej oczach. Jednak to jeszcze nie koniec wrażeń na dzisiejszy dzień a raczej już noc…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya