Nowy
dom panstwa Uzumakich, w pare godzin był jużuporządkowany. Wiec
jeszcze tego samego dnia, mogli w nim zamieszkac, bezzadnych zbędnych
przeszkod czy problemow. Po jakis dwoch godzinach Sakura wrazz synem
wróciła do swojego domu, ze względu na to ze jutro musiala
wstacwczesniej niż zwykle i zaprowadzic rano syna do Ino, która
zgodzila się nimzaopiekowac tego dnia. Jednak jeszcze jest
niedziela… Naruto siedział wlasnie wsalonie z miska wypelniona po
brzegi ramen’em i przerzucając pilotem kanaly wtelewizji. Nagle do
pomieszczenia w którym się znajdowal, weszla jego zona iprzysiadla
się do niego. A ten ja obial ramieniem, odkładając wpierw pilot
nastol. Mimo ze jego wzrok był wbity w szklany ekran przed nim, to
wrzeczywistości nie zwracal uwagi na to co w nim leci, tylko był
pogrążony wmyslach. Co doskonale zauważyła granatowo wlosa. Z
początku nie wypytywala, bosadzila ze jej maz sam jej o tym powie,
lecz z kazda minuta, coraz bardziej sięniepokoila o niego. W pewnej
chwili nie wytrzymala już tej niewiedzy,postanowila się wreszcie
odezwac…
-
Powiesz mi wreszcie co cie gryzie? – spytala, jednaknie uzyskala
zadnej odpowiedzi jegostrony, wiec potrzaska nim lekko, tak ze ten o
malo co nie wylal caly ramen nasiebie.
-
Hinata? – spytal zdziwiony glosem, jakby dopiero terazsię
zorientowal ze ona siebie tuz obok niego – Czy cos się stalo? –
zapytal pochwil, tym samym tonem
-
Tak! Powiesz mi co się dzieje? – zapytala prosto zmostu
-
O co ci chodzi?
-
O twoje zachowanie dzisiejszego popołudnia. Odkadwróciłeś od
Tsunade-sama z kluczam, dziwnie się zachowujesz… dziwniej
niżzwykle… A szczególnie w stosunku do Daisuke i Sakury. Czemu
dzisiaj ichunikałeś jak tu byli? – spytala lekko poirytowanym ale
również dociekliwymtonem glosu. Naruto zamyślił się, nie miał
pojecia ze to tak wyglądało zzewnatrz.
-
Nie chciałem powiedziec czegos, czego bym pozniej moglżałować. –
odpowiedział po jakis pieciu minutach
-
Czego mialbys żałować? – pytala nadal, nie chciała muodpuścić
dopóki nie pozna calej prawdy, która wlasnie staral się przed
niaukryc.
-
Tego ze powiem im ze… - urwal, nie wiedział czypowinien powiedziec
swojej zonie o tym, zwłaszcza ze ona by darzyla do tego,aby jej
przyjaciolka poznala prawde. Jednak z drugiej strony nie chciał
jejokłamywać, w koncu to była jego zona, przed która nie powinien
mieć zadnychsekretow.
-
Ze co? – niecierpliwila się coraz bardziej, widzac jakbladn zwleka
z odpowiedzia. Zmarszczyla delikatnie brwi, wyczekując, zewreszcie
powie jej o co mu chodzilo
-
Sasuke jest w wiosce. – powiedział wreszcie.
SpadkobierczyniaByakugan gwałtownie rozszerzyla swoje, jakze
drogocenne oczy, które w tejchwili wyrażały zdziwienie i strach o
to co teraz może się wydarzyc.
-
Sakura musi wiedziec! Czemu jej nie powiedziałeś! Cobędzie jak go
spotka!? – mówiła wstając z kanapy
-
Spokojnie Hinata, na razie go nie spotka. On jest wszpitalu w bardzo
ciezkim stanie, nie wiadomo nawet czy przezyje.
-
W szpitalu powiadasz… Ale czyżbyś zapomniał ze ona majutro
zaczyna tam swoja prace jako ordynator? Czyli ma wstep do każdego
pomieszczenia!– panikowala dalej
-
Nie do sali w której on przebywa, Tsunade wystawilaANBU przed jego
sala, do której ma tylko wstep jeden lekarz i pielegniarka,
onirównież maja zakaz mowienia komukolwiek kto przebywa w tym
pomieszczeniu. –powiedział spokojnie na co granatowo wlosa nic nie
odpowiedziala, tylkopodeszla do okna wypatrując co dzieje się na
zewnatrz i myśląc nad tym cowlasnie usłyszała. Siedzieli tak
przez jakies pol godziny, gdy wreszcie onaprzemówiła…
-
Nic z tegodobrego nie wyniknie, ona i tak się dowie, prędzej czy
pozniej. Lecz wedlugmnie powinna dowiedziedziec się od razu, ze
względu na Daisuke. – powiedziala
-
Wiem o tym doskonale, ale Tsunade nie chce jej niepokoic, skoro może
tego nie przezyc.
-
Mimo wszystko powinna wiedziec. – upierala się nadalprzy swoim, po
chwili poczula jak cieple ramiona jej meza oplataja ja w pasie.
-
Nie gniewaj się na mnie, ze ci wczesniej niepowiedziałem. –
szepnął jej do ucha
-
Ale ona się zalamie jak się dowie! Ona musi towiedziec! Wyobrazasz
sobie jej reakcje? Bo ja nie! – powiedziala lekkopodniesionym
glosem
-
Spokojnie dowie się. Obiecuje ci… - dodal, po czymzaczal ja
delikatnie calowowac po szyji, schodząc to coraz nizej i nizej…
~~**~~
Nastepny
poranek, nie różnił się praktycznie niczym odpoprzednich, może z
mala roznica temperatur, bo dzis temperatura powietrzaprzekraczala
wszelkie normy. Pewna rozowo wlosa kobieta spala by dłużej,
gdybynie dźwięk dzwonka, który zadzwonil rowno za kwadrans siodma.
Jej dlon na slepopowędrowała w kierunku natretliwego budzika, po
czym go wyłączyła. Naglezaczela pomalu otwierac swoje soczyście
zielone oczy, które po chwili zaczelyrozglądać się po pokoju. Gdy
w pewnym momencie doszlo do niej ze pora jużwstawac i zbierac się
do pracy, usiadla na lozku a nastepnie z niego zeszla,podchodząc do
okna i jednym ruchem reki odsłaniając grube zaslony, wpuszczająctym
samym do jej sypialni duza ilość porannego swiatla. I otworzyla
okno, abytroche świeżego powietrza również dostalo się do
srodka. Czujac przyjemnypowiew lekkiego wiatru na swojej twarzy
przeciągnęła się leniwie, a nastepnieskierowala się do swojej
lazienki gdzie odbyla poranna toalete, gdy jużskończyła poszla do
pokoju syna, aby go także obudzic. Usiadła na krawędzi jegoloczka
po czym zaczęła delikatnie go budzic, nagle ujrzala jak jego
bladepowieki pomału podnosza się ku gorze, dajac ujrzec jej te
hebanowe oczy.
-
Pora wstawac. – powiedziala do niego swoim wesołymglosem –
Ubierz się, ja będę czekac na dole na ciebie ze sniadaniem,
dobrze? – dodala,na co Dai jedynie pokiwal glowa. Haruno wstala z
jego lozka i wyszla z pokojusyna, kierując się drewnianymi schodami
do hollu a następie do kuchni, gdziezaczęła przygotowywac dla
siebie i syna sniadanie. Akurat gdy kładła talerz zkanapkami na
stol, kruczowłosy wszedł do kuchni. Gdzie w ciszy zasiadl przystole
i zaczal jesc jedna z przeygotowanych przez jego mame, kanapek.
Pozjedzonym posiłku ubrali buty i wyszli, kierując się wpierw do
kwiaciarni„Yamanaka” gdzie miala zostawic syna podpieka dawnej
przyjaciółki, nadzisiejszy dzien. Miala go odebrac, od razu gdy
wyjdzie ze szpitala…
~~**~~
W
szpitalu była dokladnie za kwadrans osma, przywitala sięz
pielęgniarkami i lekarzami z którymi od dzisiaj miala pracowac, a
dokładniej onabyła ich „szefowa”. Gdy wskazowki zegarka
wskazaly już godzine o ktorej mialazaczac swoja prace, przebrala się
w pokoju lekarskim w bialy fartuch iprzerzucila stetoskop przez
szyje. Po czym opuściła pokoj i zabrala się zaobchod, wraz z jedna
z pielęgniarek, która miala przedstawic jej wszystkichpacjentow w
szpitalu. Zaczely od parteru, gdzie znajdowaly sie osoby
znajmniejszymi obrażeniami. Szczerze to rozowo wlosa nawet się nie
zorientowalakiedy czas jej zlecial i kiedy znalazla się na drugim,
ostatnim pietrzeszpitala, gdzie znajdowaly się osoby w stanie
krytycznym, które sa na granicy zycia… Szly wlasnie
białymkorytarzem, gdzie Sakura jeszcze na dodatek przeglądała
karty ostatnichpacjentow. Po jakis piętnastu minutach wyszly z
ostatniej sali i już mialy się kierowacw strone schodow, aby zejsc
na dol, jednak zielone oczy ujrzaly pewien pokoj, któregowczesniej
nie zauważyła, bo za bardzo było pograzona w czytaniu i
przegladaniukart pacjentow.
-
Jeszcze jedna sala nam zostala. – powiedziala doniebiesko okiej
pielęgniarki
-
Eeee… tam niestety wstepu nie mamy, to rozkaz Hokage.
–odpowiedziala
-
Co?! Przeciez to ja jestem ordynatorem szpitala i to mipodlegaja
wszyscy pacjenci, wiec musze tam wejsc. – dodala stanowczym tonem i
jużkierowala się do ow drzwi, gdy nagle tuz przed nia pojawil się
członek ANBU
-
Przykro mi, pani ordynator, lecz nie może pani tamwejsc. –
powiedział spokojnie mezczyzna
-
JEDNAK MAM DO TEGO PRAWO!!! To ja tu rzadze!!! –wydarla się tak ze
pielegniarka która stala obok, az podskoczyla z przerażenia
-
Naprawde chciałbym pania tam wpuścić, jednak srogo mitego
zabronili. – mowil nadal swoim spokojnym glosem
-
Co tu się dzieje? – spytal jakis lekarz, który pochwili pojawil
się obok nich
-
Pani Ordynator chce wejsc do sali. – wyjasniel ninja,na co lekarz
spojrzał się tylko zakłopotanym wzrokiem na swoja przelozona, boto
akurat on wiedział kto przebywa w strzezonej sali.
-
ANBU ma racje, nie może pani tam wejsc. Taki rozkazwydala Wielmozna.
– odpowiedział
-
Tsunade tutaj nie ma, wiec nic mi nie przeszkodzi tamwejsc! –
dodala pol krzykiem, pomimo ze przebywali w szpitalu. Sakura już
zbliżałasię w strone drzwi, jednak ANBU nadal nie ustepywal jej z
drogi. Nagle z oddalidalo się zauważyć blad wlosa czupryne,
Uzumakiego, który zbliżał się szybkimkrokiem do szpitala.
Wiedzial ze jeśli jego przyjaciolka zacznie tutajpracowac, to zrobi
wszystko aby wejsc do sali w której przebywa Uchiha. Od
razuzorientowal się co się dzieje, nie chciał stawac po stronie
ANBU i lekarza, bo wiedziałze zle by wtedy zrobil. Dobrze pamiętał
slowa swojej zony, które powiedziała doniego gdy wychodzi z domu…
„ Blagam niech się dowie teraz. Ukrywanie prawdy nicnie da. I tak
się dowie, jednak gdy będziecie zbyt zwlekac, wszystkopogorszycie.”
-
Wpuscie ja tam! – powiedział stanowczym tonem niebieskooki,
którego dopiero teraz wszyscy zauważyli – A najlepiej nas obojga!
Byłem tutajwczoraj z Babunia, wiec chyba nie powinno być zadnego
problemu z moja osoba,prawda? – spytal
-
Prawda, ale Hokage powiedziala ze pani ordynator… -zaczal ale nie
dane było mu skończyć, bo bladyn mu przerwal w polowie zdania
-
Biore to na swoja odpowiedzialność. – wtrącił. Sakura byław
tej chwili zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieje, caly czas
myślała otym kto lezy w tej sali, do której ona ma zakaz wstepu.
Nie miala pojecia o co w tym wszystkimchodzi, jednak wiedziała
ze zaraz się dowie prawdy, a wszystko dzieki temu zejej przyjaciel
się tutaj pojawil. ANBU niechętnie położył dlon na klamce
oddrzwi i je otworzyl, tak żeby mogli wejsc. Rozowo wlosa wraz z
niebiesko okim,weszli do ciemnej Sali, gdzie nie było nic
praktycznie z początku widac. Jednakpo chwili Naruto podszedł do
okna i odsłonił grube zaslony, które wczesniej nieprzepuszczaly
promieni słonecznych do srodka. Sakura stala wlasnie tylem do
loczka, na którym ktos leżał. Gdy pokoj sięjuż rozjaśnił, od
napływu cieplych letnich promieni, odwróciła się… Widzacosobe
która lezy nieprzytomna na lozku i jest podloczona do
respiratora,zamarla… Nie wiedziała co powiedziec, ani co ma
zrobic… Stala tak jakby ktosskutecznie ja wmurowal w ziemie, lub
uzyl na niej jutsu paralizy… Lecz to nie byłojutsu, to był
wewnątrz strach, który wlasnie się ujawnil, nie umiala się
poruszyc,jej twarz gwałtownie pobladla, już nie było widac jej
brzoskwiniowych polikow…Natomiast jej soczyste zielone oczy
pomniejszyly się… To czego najbardziej się obawialawydarzylo się…
Stoi przed niegdyś swoim ukochanym, do którego w tej chwili
dazyjedynie nienawiśc, mimo ze jest nieprzytomny, to nie zmienia
faktu, ze jest wwiosce!
-
Co… c-o… o-n…. t-u… ro-bi…? – wyjąkała po jakis
dziesięciuminutach wpatrywania się w niego z istnym przerażeniem w
oczach, jednakodpowiedzi nie usłyszała – CO ON TU ROBI?! –
krzyknęła, teraz to wściekłość wzielanad nia gore
-
ANBU znalazlo go i Itachi’ego w stanie krytycznym. Jegobrat nie
zyje, zmarl na stole operacyjnym, natomiast on… sama widzisz… -
odpowiedziałnieprzytomnym wzrokiem
-
CZEMU TUTAJ?! CZEMU TERAZ?! – krzyczala nadal, w tym samym
momenciejej oczy się zaszklily, a diamentowe lzy zaczely plynac bo
jej bladychpolikach. Bladyn widział ze ona jest już w rozsypce,
podszedł do niej i japrzytulil po przyjacielsku. Ta przylgnęła do
jego koszulki, wylewając swoje lzyw jego koszulke. W jednej chwili
spokoj jaki budowala przez szesc lat, runal…Rozplysnal się jak
banka mydlana… Pomyslec ze to wszystko zepsulo się wraz zjego
powrotem… Chociaz jeszcze pewne nie jest czy przezyje…
No comments:
Post a Comment