42

Nowy dom panstwa Uzumakich, w pare godzin był jużuporządkowany. Wiec jeszcze tego samego dnia, mogli w nim zamieszkac, bezzadnych zbędnych przeszkod czy problemow. Po jakis dwoch godzinach Sakura wrazz synem wróciła do swojego domu, ze względu na to ze jutro musiala wstacwczesniej niż zwykle i zaprowadzic rano syna do Ino, która zgodzila się nimzaopiekowac tego dnia. Jednak jeszcze jest niedziela… Naruto siedział wlasnie wsalonie z miska wypelniona po brzegi ramen’em i przerzucając pilotem kanaly wtelewizji. Nagle do pomieszczenia w którym się znajdowal, weszla jego zona iprzysiadla się do niego. A ten ja obial ramieniem, odkładając wpierw pilot nastol. Mimo ze jego wzrok był wbity w szklany ekran przed nim, to wrzeczywistości nie zwracal uwagi na to co w nim leci, tylko był pogrążony wmyslach. Co doskonale zauważyła granatowo wlosa. Z początku nie wypytywala, bosadzila ze jej maz sam jej o tym powie, lecz z kazda minuta, coraz bardziej sięniepokoila o niego. W pewnej chwili nie wytrzymala już tej niewiedzy,postanowila się wreszcie odezwac…
- Powiesz mi wreszcie co cie gryzie? – spytala, jednaknie uzyskala zadnej odpowiedzi jegostrony, wiec potrzaska nim lekko, tak ze ten o malo co nie wylal caly ramen nasiebie.
- Hinata? – spytal zdziwiony glosem, jakby dopiero terazsię zorientowal ze ona siebie tuz obok niego – Czy cos się stalo? – zapytal pochwil, tym samym tonem
- Tak! Powiesz mi co się dzieje? – zapytala prosto zmostu
- O co ci chodzi?
- O twoje zachowanie dzisiejszego popołudnia. Odkadwróciłeś od Tsunade-sama z kluczam, dziwnie się zachowujesz… dziwniej niżzwykle… A szczególnie w stosunku do Daisuke i Sakury. Czemu dzisiaj ichunikałeś jak tu byli? – spytala lekko poirytowanym ale również dociekliwymtonem glosu. Naruto zamyślił się, nie miał pojecia ze to tak wyglądało zzewnatrz.
- Nie chciałem powiedziec czegos, czego bym pozniej moglżałować. – odpowiedział po jakis pieciu minutach
- Czego mialbys żałować? – pytala nadal, nie chciała muodpuścić dopóki nie pozna calej prawdy, która wlasnie staral się przed niaukryc.
- Tego ze powiem im ze… - urwal, nie wiedział czypowinien powiedziec swojej zonie o tym, zwłaszcza ze ona by darzyla do tego,aby jej przyjaciolka poznala prawde. Jednak z drugiej strony nie chciał jejokłamywać, w koncu to była jego zona, przed która nie powinien mieć zadnychsekretow.
- Ze co? – niecierpliwila się coraz bardziej, widzac jakbladn zwleka z odpowiedzia. Zmarszczyla delikatnie brwi, wyczekując, zewreszcie powie jej o co mu chodzilo
- Sasuke jest w wiosce. – powiedział wreszcie. SpadkobierczyniaByakugan gwałtownie rozszerzyla swoje, jakze drogocenne oczy, które w tejchwili wyrażały zdziwienie i strach o to co teraz może się wydarzyc.
- Sakura musi wiedziec! Czemu jej nie powiedziałeś! Cobędzie jak go spotka!? – mówiła wstając z kanapy
- Spokojnie Hinata, na razie go nie spotka. On jest wszpitalu w bardzo ciezkim stanie, nie wiadomo nawet czy przezyje.
- W szpitalu powiadasz… Ale czyżbyś zapomniał ze ona majutro zaczyna tam swoja prace jako ordynator? Czyli ma wstep do każdego pomieszczenia!– panikowala dalej
- Nie do sali w której on przebywa, Tsunade wystawilaANBU przed jego sala, do której ma tylko wstep jeden lekarz i pielegniarka, onirównież maja zakaz mowienia komukolwiek kto przebywa w tym pomieszczeniu. –powiedział spokojnie na co granatowo wlosa nic nie odpowiedziala, tylkopodeszla do okna wypatrując co dzieje się na zewnatrz i myśląc nad tym cowlasnie usłyszała. Siedzieli tak przez jakies pol godziny, gdy wreszcie onaprzemówiła…
- Nic z tegodobrego nie wyniknie, ona i tak się dowie, prędzej czy pozniej. Lecz wedlugmnie powinna dowiedziedziec się od razu, ze względu na Daisuke. – powiedziala
- Wiem o tym doskonale, ale Tsunade nie chce jej niepokoic, skoro może tego nie przezyc.
- Mimo wszystko powinna wiedziec. – upierala się nadalprzy swoim, po chwili poczula jak cieple ramiona jej meza oplataja ja w pasie.
- Nie gniewaj się na mnie, ze ci wczesniej niepowiedziałem. – szepnął jej do ucha
- Ale ona się zalamie jak się dowie! Ona musi towiedziec! Wyobrazasz sobie jej reakcje? Bo ja nie! – powiedziala lekkopodniesionym glosem
- Spokojnie dowie się. Obiecuje ci… - dodal, po czymzaczal ja delikatnie calowowac po szyji, schodząc to coraz nizej i nizej…
~~**~~
Nastepny poranek, nie różnił się praktycznie niczym odpoprzednich, może z mala roznica temperatur, bo dzis temperatura powietrzaprzekraczala wszelkie normy. Pewna rozowo wlosa kobieta spala by dłużej, gdybynie dźwięk dzwonka, który zadzwonil rowno za kwadrans siodma. Jej dlon na slepopowędrowała w kierunku natretliwego budzika, po czym go wyłączyła. Naglezaczela pomalu otwierac swoje soczyście zielone oczy, które po chwili zaczelyrozglądać się po pokoju. Gdy w pewnym momencie doszlo do niej ze pora jużwstawac i zbierac się do pracy, usiadla na lozku a nastepnie z niego zeszla,podchodząc do okna i jednym ruchem reki odsłaniając grube zaslony, wpuszczająctym samym do jej sypialni duza ilość porannego swiatla. I otworzyla okno, abytroche świeżego powietrza również dostalo się do srodka. Czujac przyjemnypowiew lekkiego wiatru na swojej twarzy przeciągnęła się leniwie, a nastepnieskierowala się do swojej lazienki gdzie odbyla poranna toalete, gdy jużskończyła poszla do pokoju syna, aby go także obudzic. Usiadła na krawędzi jegoloczka po czym zaczęła delikatnie go budzic, nagle ujrzala jak jego bladepowieki pomału podnosza się ku gorze, dajac ujrzec jej te hebanowe oczy.
- Pora wstawac. – powiedziala do niego swoim wesołymglosem – Ubierz się, ja będę czekac na dole na ciebie ze sniadaniem, dobrze? – dodala,na co Dai jedynie pokiwal glowa. Haruno wstala z jego lozka i wyszla z pokojusyna, kierując się drewnianymi schodami do hollu a następie do kuchni, gdziezaczęła przygotowywac dla siebie i syna sniadanie. Akurat gdy kładła talerz zkanapkami na stol, kruczowłosy wszedł do kuchni. Gdzie w ciszy zasiadl przystole i zaczal jesc jedna z przeygotowanych przez jego mame, kanapek. Pozjedzonym posiłku ubrali buty i wyszli, kierując się wpierw do kwiaciarni„Yamanaka” gdzie miala zostawic syna podpieka dawnej przyjaciółki, nadzisiejszy dzien. Miala go odebrac, od razu gdy wyjdzie ze szpitala…
~~**~~
W szpitalu była dokladnie za kwadrans osma, przywitala sięz pielęgniarkami i lekarzami z którymi od dzisiaj miala pracowac, a dokładniej onabyła ich „szefowa”. Gdy wskazowki zegarka wskazaly już godzine o ktorej mialazaczac swoja prace, przebrala się w pokoju lekarskim w bialy fartuch iprzerzucila stetoskop przez szyje. Po czym opuściła pokoj i zabrala się zaobchod, wraz z jedna z pielęgniarek, która miala przedstawic jej wszystkichpacjentow w szpitalu. Zaczely od parteru, gdzie znajdowaly sie osoby znajmniejszymi obrażeniami. Szczerze to rozowo wlosa nawet się nie zorientowalakiedy czas jej zlecial i kiedy znalazla się na drugim, ostatnim pietrzeszpitala, gdzie znajdowaly się osoby w stanie krytycznym,  które sa na granicy zycia… Szly wlasnie białymkorytarzem, gdzie Sakura jeszcze na dodatek przeglądała karty ostatnichpacjentow. Po jakis piętnastu minutach wyszly z ostatniej sali i już mialy się kierowacw strone schodow, aby zejsc na dol, jednak zielone oczy ujrzaly pewien pokoj, któregowczesniej nie zauważyła, bo za bardzo było pograzona w czytaniu i przegladaniukart pacjentow.
- Jeszcze jedna sala nam zostala. – powiedziala doniebiesko okiej pielęgniarki
- Eeee… tam niestety wstepu nie mamy, to rozkaz Hokage. –odpowiedziala
- Co?! Przeciez to ja jestem ordynatorem szpitala i to mipodlegaja wszyscy pacjenci, wiec musze tam wejsc. – dodala stanowczym tonem i jużkierowala się do ow drzwi, gdy nagle tuz przed nia pojawil się członek ANBU
- Przykro mi, pani ordynator, lecz nie może pani tamwejsc. – powiedział spokojnie mezczyzna
- JEDNAK MAM DO TEGO PRAWO!!! To ja tu rzadze!!! –wydarla się tak ze pielegniarka która stala obok, az podskoczyla z przerażenia
- Naprawde chciałbym pania tam wpuścić, jednak srogo mitego zabronili. – mowil nadal swoim spokojnym glosem
- Co tu się dzieje? – spytal jakis lekarz, który pochwili pojawil się obok nich
- Pani Ordynator chce wejsc do sali. – wyjasniel ninja,na co lekarz spojrzał się tylko zakłopotanym wzrokiem na swoja przelozona, boto akurat on wiedział kto przebywa w strzezonej sali.
- ANBU ma racje, nie może pani tam wejsc. Taki rozkazwydala Wielmozna. – odpowiedział
- Tsunade tutaj nie ma, wiec nic mi nie przeszkodzi tamwejsc! – dodala pol krzykiem, pomimo ze przebywali w szpitalu. Sakura już zbliżałasię w strone drzwi, jednak ANBU nadal nie ustepywal jej z drogi. Nagle z oddalidalo się zauważyć blad wlosa czupryne, Uzumakiego, który zbliżał się szybkimkrokiem do szpitala. Wiedzial ze jeśli jego przyjaciolka zacznie tutajpracowac, to zrobi wszystko aby wejsc do sali w której przebywa Uchiha. Od razuzorientowal się co się dzieje, nie chciał stawac po stronie ANBU i lekarza, bo wiedziałze zle by wtedy zrobil. Dobrze pamiętał slowa swojej zony, które powiedziała doniego gdy wychodzi z domu… „ Blagam niech się dowie teraz. Ukrywanie prawdy nicnie da. I tak się dowie, jednak gdy będziecie zbyt zwlekac, wszystkopogorszycie.”
- Wpuscie ja tam! – powiedział stanowczym tonem niebieskooki, którego dopiero teraz wszyscy zauważyli – A najlepiej nas obojga! Byłem tutajwczoraj z Babunia, wiec chyba nie powinno być zadnego problemu z moja osoba,prawda? – spytal
- Prawda, ale Hokage powiedziala ze pani ordynator… -zaczal ale nie dane było mu skończyć, bo bladyn mu przerwal w polowie zdania
- Biore to na swoja odpowiedzialność. – wtrącił. Sakura byław tej chwili zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieje, caly czas myślała otym kto lezy w tej sali, do której ona ma zakaz wstepu.  Nie miala pojecia o co w tym wszystkimchodzi, jednak wiedziała ze zaraz się dowie prawdy, a wszystko dzieki temu zejej przyjaciel się tutaj pojawil. ANBU niechętnie położył dlon na klamce oddrzwi i je otworzyl, tak żeby mogli wejsc. Rozowo wlosa wraz z niebiesko okim,weszli do ciemnej Sali, gdzie nie było nic praktycznie z początku widac. Jednakpo chwili Naruto podszedł do okna i odsłonił grube zaslony, które wczesniej nieprzepuszczaly promieni słonecznych do srodka. Sakura stala wlasnie tylem do loczka, na którym ktos leżał. Gdy pokoj sięjuż rozjaśnił, od napływu cieplych letnich promieni, odwróciła się… Widzacosobe która lezy nieprzytomna na lozku i jest podloczona do respiratora,zamarla… Nie wiedziała co powiedziec, ani co ma zrobic… Stala tak jakby ktosskutecznie ja wmurowal w ziemie, lub uzyl na niej jutsu paralizy… Lecz to nie byłojutsu, to był wewnątrz strach, który wlasnie się ujawnil, nie umiala się poruszyc,jej twarz gwałtownie pobladla, już nie było widac jej brzoskwiniowych polikow…Natomiast jej soczyste zielone oczy pomniejszyly się… To czego najbardziej się obawialawydarzylo się… Stoi przed niegdyś swoim ukochanym, do którego w tej chwili dazyjedynie nienawiśc, mimo ze jest nieprzytomny, to nie zmienia faktu, ze jest wwiosce!
- Co… c-o… o-n…. t-u… ro-bi…? – wyjąkała po jakis dziesięciuminutach wpatrywania się w niego z istnym przerażeniem w oczach, jednakodpowiedzi nie usłyszała – CO ON TU ROBI?! – krzyknęła, teraz to wściekłość wzielanad nia gore
- ANBU znalazlo go i Itachi’ego w stanie krytycznym. Jegobrat nie zyje, zmarl na stole operacyjnym, natomiast on… sama widzisz… - odpowiedziałnieprzytomnym wzrokiem
- CZEMU TUTAJ?! CZEMU TERAZ?! – krzyczala nadal, w tym samym momenciejej oczy się zaszklily, a diamentowe lzy zaczely plynac bo jej bladychpolikach. Bladyn widział ze ona jest już w rozsypce, podszedł do niej i japrzytulil po przyjacielsku. Ta przylgnęła do jego koszulki, wylewając swoje lzyw jego koszulke. W jednej chwili spokoj jaki budowala przez szesc lat, runal…Rozplysnal się jak banka mydlana… Pomyslec ze to wszystko zepsulo się wraz zjego powrotem… Chociaz jeszcze pewne nie jest czy przezyje…


No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya