Tanzaku
Gai… Miasto gdzie hazard jest jedynym zajęciem mieszkańców. Nic
tylko jakieś drobne kasyna na każdym rogu. Bary, drogie
restauracje, kluby nocne. Gejsze, które zadowalały swych panów i
kusiły innych, którzy nie mogli skosztować ich ciepła, pocałunków
i pieszczot. Wszystko tutaj jest na porządku dziennym. W tym samym
czasie obie Kunoichi właśnie poznały wszystkie szczegóły
dotyczące skradzionego szmaragdu. Nawet te najmniejsze, które na
pierwszy rzut oka mogły wydawać się błahe i bezwartościowe.
Zapoznały się niemalże ze wszystkim, co miało lub mogło mieć
jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie. I najwidoczniej osoba, która
zleciła ową kradzież nie za bardzo się z tym kryła, gdyż w
przeciągu kilku godzin wiedziały już, kim on jest. Bo co mogą
zrobić zwykli ludzie, przeciwko paru typkom, którzy próbują bawić
się w mafię? Przebywały właśnie w jednym z wielu pokoi
hotelowych, rozmyślając. Jednak nie dzieliły się swoimi domysłami
czy spostrzeżeniami. Wolały to zostawić dla siebie. W
ostateczności mogły coś sobie nawzajem wyjawić, lecz nie
wszystko. W pewnym momencie różowowłosa wstała i podeszła do
okna. Najwidoczniej poza tą misją coś ją jeszcze trapiło. To
ostrzeżenie, jakie dostała w lesie od jednego z członków
Akatsuki. Wydawał się być inny od pozostałych, których spotkała.
I te jego słowa… To brzmiało jak jakaś groźba kierowana do
niej. Jednak zastanawiało ją, co owa organizacja ma do jej osoby?
Dość szybko odgoniła owe pytanie ze swojej głowy skupiając się
tylko i wyłącznie na misji, którą o dziwo chciała już mieć za
sobą. Naszedł ją pewien pomysł. Kilka dłuższych minut go bardzo
dokładnie analizowała nie chcąc popełnić najmniejszego chociażby
błędu. Na jej twarzy zawitał podły uśmieszek… A więc misję
zakończy jeszcze tego samego dnia, a raczej wieczoru. Później może
zrobi sobie kilka dni urlopu przed powrotem do Konohy. Podeszła do
komody, z której wzięła klucz od pokoju. Do wykonania swojego
planu potrzebowała odpowiedniego stroju, którego niestety nie
miała. Postanowiła, więc wybrać się na małe zakupy.
-
Wychodzę, ty możesz wrócić do swojego pokoju. – rzuciła mimo
chodem w stronę blondynki
-
Wolę wrócić do siebie. – odpowiedziała tym samym tonem. I jakby
była wielce obrażona na cały świat, wstała z kozetki, na której
siedziała i wyszła z pokoju różowowłosej. Sakura prychnęła pod
nosem, po czym także wyszła z pomieszczenia, przekręcając srebrny
kluczyk w zamku. A następnie wsadziła go sobie do małej torebki,
którą miała przy sobie. Owe zakupy nie zajęły jej dużo czasu.
Wiedziała, czego miała szukać i co będzie jej potrzebne, nie
rozglądała się za niczym innym. Może po misji skusi się jeszcze
na małe zakupy, zresztą jak to kobieta. Jednak to będzie zależało
od jej humoru. Gdy już zakupiła potrzebne rzeczy, spokojnym tempem
wróciła do swojego pokoju. Trzy papierowe torby, które były
różnej wielkości położyła na łóżku. Usiadła po turecku obok
toreb i zaczęła wyciągać z nich zakupione rzeczy. W największej,
znajdowało się duże pudełko, które otworzyła po chwili, a z
jego wnętrzna wyciągła czerwoną koktajlową sukienkę. Po czym
delikatnie rozłożyła ją na satynowej pościeli. Przyszła pora na
pudełko średniej wielkości, w którym znajdowały się szykowne
buty, które idealnie pasowały do sukienki. Natomiast w najmniejszej
znajdowała się koronkowa bielizna także koloru czerwonego.
Westchnęła cicho, a jej szmaragdowy wzrok skierował się w stronę
starego zegara, który wisiał na ścianie. Było już po szóstej
wieczorem, pora się przygotować. Wstała z łóżka. Gdy wzięła
sukienkę wraz z bielizną poszła do łazienki, aby się przebrać.
Po jakiś dwudziestu minutach opuściła pomieszczenia… Sukienka
idealnie pasowała do jej figury. Nie była za bardzo opięta, ani za
luźna była w sam raz. Jej kolor był delikatny. Idealny, jeśli
chciało się kogoś uwieść. Tylko był malusieńki szczegół.
Sakura za swoją podwiązką schowała jedno jedyne kunai. A jej to w
zupełności wystarczyło, aby móc obezwładnić napastnika, a przy
okazji dowiedzieć się gdzie ukrył skradziony szmaragd. Po raz
kolejny spojrzała na zegar… Dochodziła siódma… podeszła do
komody, gdzie nieco siłowała się z własną obrączką, chcąc ją
ściągnąć. Lecz ta jak na złość nie chciała zejść.
-
No złaś wreszcie! – warknęła zła sama do siebie, a raczej do
złotego pierścionka, którego miała na serdecznym palcu. Jednak
ten ani drgnął. – Zabije go, jeśli kazał kupić mniejszy. –
jej złość z każdą nową sekundą powiększał się nie
uchronnie. I w tej samej chwili usłyszała głośne pukane.
Przeklęła ową osobę. – Kto tam?! – powiedziała podniesionym
głosem, nadal siłując się z pierścionkiem.
-
Ino. – usłyszała, leniwie przekręciła oczami, po czym kolejnym
warknięciem pozwoliła jej wejść. Yamanaka ujrzawszy byłą
przyjaciółkę w dość eleganckim stroju, zrobiła zdziwioną minę.
– Jesteśmy na misji czy wybierasz się na jakieś przyjęcie? –
zadrwiła
-
To i to. Zamierzam jeszcze dziś odzyskać szmaragd. Więc lepiej nie
wchodź mi w paradę. – powiedziała w ogóle nie spoglądając w
jej stronę. Natomiast na jej twarz pojawił się mały grymas
zadowolenia, gdyż pierścionek zaczął się, co nieco poruszać.
-
Czy to czasami nie ma być wspólna misją? Zawsze chcesz wszystko
sama robić? Nie powiadamiając wcześniej nikogo o swoich
zamiarach?! – jej ton z każdym nowym słowem był coraz bardziej
głośniejszy
-
Ja chciałam misję, ty tylko się nawinęłaś. Więc załatwię to
sama, bez twojej pomocy! I nie widzę najmniejszego powodu, aby mówić
Ci o swoich zamiarach! – mówiła także podnosząc głos do góry
– A tak właściwie, po co przyszłaś?! – spytała, lecz jej ton
nie uległ zmianie. A na jej twarzy zawitał chytry uśmieszek
zadowolenia, gdyż wreszcie po żmudnych staraniach udało jej się
ściągnąć obrączkę.
-
Porozmawiać o misji. Ale jak widzę ty już wszystko dokładnie
zaplanowałaś, więc nie pozostaje mi nic innego jak wysłuchać
twojego genialnego planu. – odpowiedziała z niepohamowaną ironią
w głosie
-
Nie musisz wiedzieć wszystkiego, po prostu owinę go wokół palca i
odzyskam szmaragd nie wysilając się pryz tym za bardzo. –
powiedziała odkładając delikatnie pierścionek na szklany stół,
który stał pod oknem zaraz obok kanapy. Widząc ten gest
niebieskooka, zmarszczyła brwi. A w jej głowie nagle pojawiło się
wyjaśnienie, co chce zrobić Uchiha…
-
Ty chyba nie… - zaczęła spokojnie
-
A nawet, jeśli? To, co? Zabronisz mi? Moje życie, moja misja, więc
będę robić, co mi się podoba, a ty mi w tym nie przeszkodzisz! I
nawet nie waż się mnie powstrzymywać! – warknęła srogo, po
czym podała jej klucz od swego pokoju, gdyż nie miała za bardzo
gdzie go schować. – Nie wiem, o której wrócę. Jednak, jeśli
nie zjawię się u ciebie do jutra po klucz, coś musiało pójść
nie po mojej myśli. A idę do hotelu gdzie nasz cel przebywa i
uwielbia się zabawiać. To tak na wszelki wypadek. – powiedziała,
po czym założyła swoje nowe buty na obcasie. Podeszła
jeszcze do dużego lustra i za pomocą wsuwek zaczęła lekko upinać
włosy, odkrywając jej twarz. Po czym nałożyła delikatny makijaż.
Gdy już zaczęła kierować się w stronę drzwi, aby po chwili
przekroczyć próg pokoju, tym samym zaczynając swą misję,
usłyszała pytanie wydobywające się z piersi blondynki…
-
Robisz to dla misji czy aby dogryźć, Sasuke? – spytała z czystej
ciekowości. Kunoichi spojrzała się na nią przez ramię i
spiorunowała ją spojrzeniem, który mówił, aby pilnowała swojego
nosa i nie interesowała się jej życiem prywatnym. Po czym opuściła
swój pokój.
Kilka
minut później, dwóch shinobi właśnie dotarło do Tanzaku Gai.
Stali w bramie i lustrowali całą wioskę. Kruczowłosy wiedział,
że znalezienie żony w tym mieście nie będzie łatwym zadaniem.
Lecz jego wściekłość nawet nie dopuszczała do niego myśli żeby
sobie odpuścił. O nie… Nie da jej tej satysfakcji i nawet siłą
ją sprowadzi do domu.
-
Ehh… mam nadzieję, że wiesz mniej więcej gdzie ona jest. –
powiedział Suigetsu, który z niedowierzaniem spoglądał na
rozmiary miasta.
-
Nie, ale będziemy szukać i pytać ludzi… Ona się wyróżnia. –
dodał, po czym wraz z towarzyszem ruszył w głąb wioski. Mając
nadzieję, że znajdzie ją szybko…
Siedziała
samotnie przy barze, popijając białe Martini z oliwką w środku.
Wiedziała, że jej cel siedzi kilka stolików za nią, wraz ze
swoimi znajomymi, którzy byli tej samej płci, co on. I tylko
kwestią czasu było, aby się do niej przysiadł. Po kilku godzinach
obserwacji jego czynów i tego, czego się dowiedziała od osób
postronnych, znała jego opis psychologiczny na wylot. Nie odpuści
żadnej pięknej i kuszącej kobiecie. Czuła na sobie pożądanie
innych mężczyzn, jakie mieli w oczach. Mimo tego nie odwracała
się. Założyła nogę na nogę, a dzięki rozcięciu z boku jej
sukienki, w tej chwili panowie mogli podziwiać jej długie i jakże
piękne nogi. Czekała cierpliwie. W końcu cierpliwość jest
zbawieniem człowieka. Po kolejnych dziesięciu minutach po czuła,
że ktoś się do niej zbliżą. Jej przeczucia, co do „celu”
były słuszne, gdyż owy mężczyzna, który zlecił kradzież jakże
szlachetnego kamienia właśnie się do niej przysiadł. Miał na
sobie szykowny garnitur a krawat właśnie poluzował trochę.
-
Co taka piękna kobieta robi samotnie w barze? – spytał a ona
posłała mu zalotne spojrzenie
-
Jak to mówią najlepiej jest utopić swe smutki w alkoholu, który
jest najlepszym lekarstwem na problemy. – odpowiedziała
uwodzicielsko. A palcami zaczęła bawić się wykałaczką, do
której była przeczepiona oliwka, która jeszcze chwilę temu
znajdowała się w alkoholu.
-
A jakie to problemy może mieć taka kobieta jak ty? – kunoichi
wiedziała, do czego on zmierza i postanowiła grać dalej swą rolę
-
Każdy ma jakieś problemy, a osobą z ubogiej prowincji ma ich aż
za dużo. U mnie każdy musi pracować nie zważając na płeć czy
piękno człowieka. – powiedziała i oparła swoją brodę na
wewnętrznej części dłoni, udając zamyślenie. Po chwila poczuła
jego dłoń odgarniającą jej włosy.
-
Ciężka praca nie jest dla ciebie, wybacz jednak nie nadajesz się
do niej. Powinnaś robić coś innego. Bawić się życiem i mieć z
niego przyjemność. – zaczął a swoją dłonią zaczął błądzić
po jej lewym policzku, zjeżdżając coraz to niżej… - Jeszcze
nigdy nie widziałem kogoś takiego jak ty. Piękna w całej swej
okazałości, a te oczy niczym szmaragdy jak nie piękniejsze.
Ostatnio nawet jeden taki szlachetny kamień znalazł się w mym
posiadaniu. Mógłbym Ci go pokazać. Tak samo jak zaoferować
porządną pracę, w której nie musiałabyś harować, a miałabyś
bardziej sowite wynagrodzenie. – powiedział
~
I w takie oto właśnie sposób głupie dziewuchy takie jak Ino
wpadają w takie towarzystwo. ~ przeleciało jej przez myśl
-
Ależ nawet nie znam twojego imienia, a już mi proponujesz pracę?
Nawet nie wiem, co miałabym robić. – powiedziała siląc się na
szczęśliwy ton, a w jej oczach pojawiły się płomyczki nadziei
-
Hideo a jakie jest twoje imię? Mniemam, że równie piękne jak jej
właścicielka. – zwodził ją każdym swym słowem
-
Maiko. – odparła bez zastanowienia. Wybrała pierwsze imię z
brzegu, jakie jej tylko wpadło do głowy, przecież swojego imienia
nie będzie używać, aż taka głupia to nie jest. – A co do
pracy, jaką mi zaoferowałeś chętnie bym się nad nią
zastanowiła, gdybyś tylko zapoznał mnie ze szczegółami. –
dodała
-
Twoja uroda i wdzięk idealnie pasują do Gejszy. A co do szczegółów
to mogę Cię z nimi zapoznać w moim pokoju. – powiedział kładąc
swą dłoń na jej odsłonięte kolano i delikatnie zaczął po nim
jeździć, masując je. Sakura była przekonana, że gdyby to nie
była misja facet leżałby już głęboko w grobie. Kunoichi po raz
kolejny udała zamyślenie, po czym pokiwała twierdząco głową
zgadzając się na jego propozycję.
-
Świetnie! – powiedział zadowolony, lekko zaciskając swą dłoń
na jej kolanie – Barman butelka Martini i dwa kieliszki! –
krzyknął w stronę mężczyzny, który stał za ladą. Barman
wiedząc, kim jest mężczyzna szybko przygotował zamówienie, po
czym podał je Hideo. – Moja droga weźmiesz kieliszki? Trzeba
będzie oblać twą nową pracę. – zwrócił się do różowowłosej.
Uchiha od razu wzięła owe naczynia i zeszła z krzesła. Szatyn
natomiast wziął do lewej butelki alkohol, natomiast jego druga dłoń
powędrowała na pas dziewczyny. Aby po chwili zjeżdżać coraz
niżej… Sakura powtarzała sobie w myśli, że jak tylko dostanie
szmaragd w swe ręce, rozprawi się z nim tak jak świat tego nie
widział. Nawet dla Naruto nie była aż tak okrutna jak będzie dla
Hideo…
No comments:
Post a Comment