Konoha…,
Mimo iż owa wioska była znana ze swojej spokojności i ciszy, jaka
panowała, na co dzień. W tej chwili było inaczej. Wściekły krzyk
księżniczki przeszył atmosferę nad wioską. Nie była zadowolona
z tego, co przed chwilą usłyszała od swego podwładnego. Wszystkie
pary oczu, były właśnie skierowane ku budynkowi Hokage. Po chwili
ujrzeli jak jej ulubione skórzany fotel biurowy, wypada z wielkim
hukiem przez okno, tłukąc przy okazji szybę. Wielkie krzesło
staczało się z dachu, aby po kilku sekundach rozbić się na ziemi.
Mieszkańcy wioski wiedzieli już, że dostała nie najlepszą
wiadomość. Współczuli shinobi, który był u niej, a także
innym, którzy dzisiejszego dnia przewiną się przez jej gabinet.
Gdy w ciągu następnych kilku minut już nic nie wyleciało z owego
nieszczęsnego okna, mieszkańcy wioski zaczynali pomału wracać do
zajęć, od których się oderwali. Tymczasem blondynka chodziła
rozjuszona po swoim gabinecie, rzucając siarczyste przekleństwa
skierowane ku całej starszyźnie. Hyuga natomiast stał jak tyczka
na środku pokoju bojąc się o własne życie. Dobrze wiedział, że
nie warto zadzierać z Tsunade, gdy jest w takim stanie.
-
Przyprowadź mi tu natychmiast Shikamaru!!! Ale już!!!! –
wrzasnęła w stronę szatyna, który szybko pokiwał głową i
używając jutsu zniknął w kłębie szarego dymu. Ciężko jej było
się uspokoić po tym, co usłyszała. Miała ochotę iść do
siedziby Danzou i go rozgromić tak samo, jako pozostałą dwójkę.
Chodziła po całym gabinecie, wydeptując sobie przy tym przeróżne
ścieżki. A na jej twarzy nadal znajdowała się sroga maska, której
przez najbliższy czas nie zamierzała ściągać. Czekała….
Czekała i czekała, aż wreszcie Neji przyprowadzi do niego Narę.
Musiała z nim porozmawiać, w końcu jest najlepszym strategiem w
całej wiosce. Wreszcie po piętnastu minutach obaj shinobi się
zjawili w owym pokoju. Natychmiast przeniosła na nich swój
bursztynowy wzrok…
-
Co tak długo?!?!?!?!?! – z jej krtani po raz kolejny wydobył się
przeraźliwy krzyk. Co wywołało u nich nagły skurcz żołądka…
- Przekazałeś mu wszystko po drodze, co potrzeba?!? – warknęła
w stronę Hyugi, co kolejny raz skitował dość szybkim kiwnięciem
swojej głowy…
-
Jak sam widzisz Shikamaru, mamy problem z kolejną serią zagadek.
Więc oczekuję od ciebie ostrej współpracy w tej sprawie. –
powiedziała do niego, nieco spokojniejszym głosem. Mimo iż to
mogło zabrzmieć, jako prośba, to tak nie było. Gdyż to ona jest
najważniejszą osobą w wiosce i to jej rozkazów mają się wszyscy
słuchać. Co nie za bardzo podobało się Shikamaru, gdyż wolał
ten czas spędzić sobie na trawce w parku spoglądając na chmurki…
Dwie
kunoichi w zaskakująco szybkim tempie przemierzały gęstą i
niebezpieczną, leśną puszczę. Od momentu, w którym opuściły
granicę swojej rodzinnej wioski nie odezwały się do siebie ani
słowem. Jedynie od czasu posyłały sobie zawistne jak i nie
przychylne spojrzenia. Wiadome było, że nie za bardzo za sobą
przepadały od jakiegoś czasu. Inne poglądy i miłość skłóciły
niegdyś obie kobiety. Również nie zrobiły żadnego postoju. Ich
organizm był już tak przystosowany, że nawet nie czuły zmęczenia.
Jednak, aby dobiec tam tego samego dnia musiałyby wcześnie rano
wyruszyć, a one zaczęły swoją misję po południem, a teraz już
słońce powoli zaczynało zniżać się ku horyzontowi. A do miasta
pozostały im jeszcze jakieś pięć godzin drogi. Nie zdążą przed
zmierzchem, to było już pewne. Różowowłosa, która biegła z
przodu, zaczęła nieco zwalniać kroku i rozglądać się po
okolicy. Po chwili przystanęła na jednej z grubszych gałęzi.
Natomiast Yamanaka zatrzymała się jeden metr przed nią.
-
Nocujemy tutaj. – powiedziała od niechcenia, wyraźnie naśladując
ton głosu swego męża. Może nie umyślnie, jednak to zrobiła…
Po czym zgrabnie zeskoczyła z gałęzi na ściółkę leśną
-
Nie ma mowy. W ciągu kilku następnych godzin dotrzemy, do Tanzaku
Gai, więc nie widzę potrzeby, aby robić jakikolwiek odpoczynek. –
dodała z jadem w głosie
-
Nie mam zamiaru nastawiać w środku nocy twojej złamanej nogi, lub
innej części ciała, tylko i wyłącznie, dlatego że w ciemności
nie widziałaś gdzie stąpasz. Dlatego też nocujemy tutaj i nie
obchodzi mnie czy Ci się to podoba czy nie. To ja tu jestem wyżej
stopniem, więc radzę baczyć na swoje słowa i słuchać wydawanych
przeze mnie rozkazów. – warknęła spoglądając na nią przez
ramię z wściekłością wymalowaną w oczach….
-
Tak jest pani kapitan. – odpowiedziała sarkastycznie i z jadem, na
co tamta skitowała wszystko zadziornym uśmieszkiem. Uchiha ze
swojego plecak wyciągła ciepły koc, który zarzuciła na ramiona.
Po czym przysiadła na drewnianej kłodzie i zaczęła wyciągać
prowiant, który Hinata pomogła jej przygotować. Obie panie nie
raczyły się już więcej do siebie odezwać, przynajmniej na razie
nie. Żadna nawet nie rozpaliła ogniska, gdyż czekała aż to ta
druga uczyni to za nią. Jednak nic takiego nie miało miejsca. W
pewnym momencie znużona tym wszystkim blondynka wstała i nie
zważając na groźny wzrok różowowłosej, zaczęła oddalać się
w głąb głuszy. Nie mogła uwierzyć, że Hokage zmusiła ją do
misji, właśnie z Sakurą?! Przecież to najgorsza rzecz, jaka ją
mogła spotkać w przeciągu ostatniego miesiąca. Jednak to była
Hokage, a jak jej się ktoś sprzeciwi, to wyląduje na OIOM’ie z
ciężkimi obrażeniami wewnętrznymi. Więc większego wyboru to nie
miała… Zdenerwowana zaczęła walić z wściekłością w pierwsze
lepsze drzewo, które znajdowało się tuż obok niej. Była tak
zdenerwowana i rozkojarzona, że nawet nie zorientowała się, że
ktoś ją obserwuje z ukrycia. Uderzała z pełno zażartością i
wyobrażaniu sobie, że zamiast niewinnego drzewu bije w zielonooką.
Bo chwili jednak poczuła na swojej szczupłej szyi zimne ostrze
kunai. Była pewna, że to Uchiha się wygłupia, chcąc ją jedynie
nastraszyć. Czuła również czyjś ciepły oddech na swojej szyi.
Lecz gdy usłyszał męski głos tuż przy swoim uchu, odgoniła
myśli, że to Sakura…
-
Czyżbyś się zgubiła? – zadrwił. A jego tęczówki zaczęły
błądzić po okolicy, jakby szukając kogoś innego.
-
Shinobi wioski liścia znają każdy kąt w swoim kraju. Więc jak
niby miałabym się zgubić? – prychnęła pod nosem – Lepiej
mów, czego chcesz? – dodała spoglądając na niego przez ramie,
jednak od razu poczuła jak ostrze wbija się lekko w jej skórę,
dlatego też jej swój wzrok ponownie skierowała przed siebie
-
Gdzie jest twoja przyjaciółeczka? – warknął
-
Nie wiem, o kim mówisz. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Gdyż
mimo iż doskonale wiedziała że chodzi mu o kunoichi która jest
niedaleko nich, to ona i tak nie jest jej przyjaciółką. Jedynie, z
TenTen się nieco zaprzyjaźniła, lecz ona jest, w Konoha.
-
Powiem inaczej… - zaczął - …gdzie jest Uchiha?
-
Tutaj! – powiedziała ostro różowowłosa wyłaniając się z
głębi lasu – Czego chcesz? – warknęła
-
Jedynie chcę przekazać Ci pewno ostrzeżenie. – odpowiedział.
Jednak nadal przykładał do szyi Yamanaki swe kunai. Sakura
doskonale widziała jego sylwetkę. Duża muskularna postać. A na
jego twarzy było pełno dziwnych kolczyków. Natomiast na sobie
nosił ten charakterystyczny się tak płaszcz…
~
Akatsuki…. ~ przeleciało jej przez myśl. Była bardzo ciekawa, co
to za ostrzeżenie. I co ona ma wspólnego z ową organizacją?!
-
Będziesz tak nadal stał, czy może wreszcie powiesz, czego chcesz?!
– poganiała go, chcąc się jak najszybciej dowiedzieć, treści
owego ostrzeżenia…
-
Uważaj, komu ufasz. Nie rób nic nie rozsądnego. Bo tego pożałujesz
wraz… z całą wioską. A zginiesz z rąk zaufanej osoby. –
odpowiedział spokojnie, bo czym zniknął w kłębie dymu.
-
To miało być ostrzeżenie czy groźba. – warknęła pod nosem
wściekle. Miała dość tych wszystkich nierozwiązanych zagadek.
Jej szmaragdowy wzrok zwrócił się ku dawnej przyjaciółce. –
Nie mów nikomu o tym, co tu zaszło. – powiedziała. Jednak o
dziwo jej głos nie był taki sam, jak jeszcze pół godziny temu.
Był inny… z nutką prośby… Nie czekając na jej odpowiedź,
skierowała swoje kroki z powrotem skąd przyszła, do miejsca ich
tymczasowego obozowiska….
Jego
wściekłość nadal nie znała granic. Miał ochotę przeprowadzić
bardzo poważną rozmowę ze swoją żoną. Co oczywiście zacznie
się i skończy kolejną kłótnią z katastrofalnym zakończeniem.
Lecz on sądził, a raczej był pewny, że to tylko i wyłącznie jej
wina będzie, gdyż jej zachciało się wymknąć z wioski, wbrew
jego woli. Jednak czy do ich owej rozmowy dojdzie to się okaże jak
tylko ją znajdzie. Aczkolwiek korzystając z okazji, że jest poza
wioską ze swoim podwładnym, zamierzał wstąpić w pewne miejsce.
Także na poważną rozmowę. Suigetsu wiedział już gdzie idą.
Jednak nadal starał się trzymać z dala, od rozwścieczanego szefa,
z obawą o własne życie. W końcu nigdy nie wiadomo, co
kruczowłosemu przyjdzie do głowy. Właśnie byli już prawie u
swego celu. Zaczęli pomału zwalniać swoje tempo. Gdy już się
zatrzymali, Uchiha jak opętany wszedł w głąb jaskini, nie
czekając nawet na seledynowo włosego. Jego kroki były mocne i
zdecydowane. Po chwili jego kare tęczówki ujrzały tego, którego
chciały ujrzeć. Z poważną miną zaczął podchodzić bliżej.
Madara nie spodziewał się ujrzeć go w tej chwili, lecz mimo
wszystko był zadowolony z tego że to on sam się pofatygował do
niego. Silna dłoń młodszego spadkobiercy Sharingan, szczelnie
zakleszczyła się na szyi shinobi. Przybierając również jego
sylwetkę do ściany, jaka znajdowała się tuż za nim…
-
Co ty kombinujesz Madara? – warknął wściekły. A w jego oczach
zawitało kekei genkai.
-
Ja? – zapytał zdziwiony – Nic. – odparł tym samym tonem.
Natomiast pod jego pomarańczową maską, krył się nikły uśmiech
tryumfu. – Skąd przypuszczenia, że mógłbym coś knuć przeciwko
tobie? – spytał
-
Nie pogrywaj sobie ze mną! Wiem, co ostatnio mówiłeś mojej
drużynie i nie podoba mi się to! – mówił podniesionym głosem,
a ta spokojność u Madary wprowadzała go w jeszcze większy obłęd
-
Nie zapominaj, że jesteśmy po tej samej stronie. Jesteśmy rodziną,
dwójką ostatnich z wielkiego klanu Uchiha. Mimo przeszłości nie
był bym już w stanie nic więcej złego zrobić przeciwko naszej
rodzinie. – odpowiedział, broniąc się – A może to, twoja
drużyna przekazała Ci fałszywe informacje? Może nie podoba się
im to, że wstąpiłeś do Akatsuki? – podpowiedział mu, jakby
chciał, aby Sasuke właśnie tak myślał. Suigetsu słysząc to o
mało, co nie wybuchnął ze wściekłości. Sasuke uratował mu
życie, nie mógłby spiskować za jego plecami, zresztą tak samo
jak reszta ich drużyny.
-
Ja ci zaraz po…!! – zaczął głośno akcentując słowa, lecz
gdy ujrzał wściekły wzrok lidera od razu zamilkł.
-
Taka działa wraz, z Akatsuki. I nigdy by nie wykonali niczego, o
czym bym nie wiedział! Więc przestań pieprzyć! – krzyknął.
Jednak on stał niewzruszony, najwidoczniej podobało mu się takie
zachowanie młodszego Uchihy. – Zmiana planów natomiast nie podoba
się mi! I nie waż się niczego robić bez mojej wiedzy!
Powiedziałem, że dam odpowiedni znak do ataku i tak się stanie!
Nie waż się wcześniej nawet kiwnąć palcem, chcąc kogokolwiek
zabić!
-
A co z twoją żoną? Też ją zabijesz? Bo jeśli masz taki plan, co
do niej. To w zamian możesz oddać ją mi lub reszcie panom z naszej
organizacji, na pewno się przyda. – zrobił to specjalnie.
Sprowokował go, chcąc tylko i wyłącznie ujrzeć jego reakcje…
Sasuke po tych słowach ścisnął jeszcze mocniej jego szyję, a w
jego oczach prócz Sharingan można było dostrzec furie. Gdy miał
ścisnąć jeszcze mocniej, na swoim nadgarstku poczuł obcą,
chłodną dłoń. To jedno z ciał Pein’a właśnie powróciło.
-
Zostaw go… - rzucił. Sasuke mimowolnie puścił i bez
jakiegokolwiek więcej słowa zaczął kierować się w stronę
wyjścia. Suigetsu był nieco przerażony tym zajściem. Po tym jak
Sakura poszła sobie na misję bez jego zgody, nie może być jeszcze
bardziej wściekły, lecz mylił się. Gdyby to był jakiś dobry
film w telewizji, pewnie siedziałby przed ekranem z popcornem w
ręku, czekając na ciąg dalszy. Jednak to była ich rzeczywistość…
Gdy seledynowo włosy miał zrobić już ostatni krok, aby wyjść z
groty, spojrzał ostatni raz w stronę owej dwójki. W jednym oku
Madary dostrzegł dziwny błysk zadowolenia… Nie podobał mu się
ten facet.
Następny
dzień… Słońce właśnie wznosiło się wysoko ku niebu. A dwójka
kobiet właśnie dotarła do swojego celu, do Tanzaku Gai. Gdzie
miały wykonać swoją misję…
Ehh…
dziś pytań nie będzie xP Bo Mikuś ma lenia ^^ I idzie teraz
nadrabiać blogi…. xP xD Co do nowej notki… hmm…. Może jutro
^^ xP
No comments:
Post a Comment