Srodek
nocy... Mimo ze wiekszosc mieszkancow Konohy,bawilo sie wlasnie na
przyjeciu weselnym panstwa Uzumakich, to niestety w tejchwili Hokage
byla zmuszona opuscic przyjecie, ze wzgledow sluzbowych, ktorychmiala
juz serdecznie dosc. Szybkim krokiem kierowala sie w strone
glownegoszpitala, gdzie zostala wezwana w naglym przypadku. Co ja
bardzo zdziwilo, zewzgledu na to ze juz od bardzo dawna nie dostala
tak powaznego wezwania. Alecoz poradzic... To jest jej obowiazki,
jako Hokage i rowniez jako glownegomedyka w wiosce liscia, co mialo
sie niedlugo zmienic, bo to Sakura Harunomiala za dwa dni przejac jej
obowiazki w szpitalu, odciazajac tym samym ja, boi tak miala
wystarczajaco duzo problemow i obowiazkow jako najwazniejsza osobaw
wiosce. Nie minelo nawet dziesiac minut od kiedy opuscila posiadlosc
Hyuga, ajuz stala przed wejsciem do szpitala, ktore takim samym
szybkim krokiemprzekroczyla prog.
-
Tsunade-sama szybko na drugie pietro! – krzyknela jednaz
pielegniarek w jej glosie dalo sie slyszec strach ktory ogarnal juz
cala nia –Mamy dwie powaznie ranne osoby, jedna jest juz na
krawedzi zycia! – dodala,bladynka nic nie odpowiedziala tylko
pobiegla za pielegniarka prosto na drugiepietro. Obie biegly przez
bialy korytarz, na ktorym palily sie jasne zarowki,mijaly pelno sal w
ktorych pacjenci smacznie spali, nie zdajac sobie sprawy cowlasnie
sie dzieje.
-
To tutaj. – powiedziala pielegniarka wskazujac na drzwipo prawej.
Wielmozna szybkim gestem dloni otworzyla biale drzwi i weszla do
saliszpitalnej. Lozka z jakas osobaznajdowalo sie na srodku
pokoju, a w okol niego znajdowalo sie pelno medykow,ktorzy probowali
ocalic mezczyzne. Nie obylo sie takze bez paru ANBU ktorzystali z
boku i bacznie przypatrywali sie calemu zajsciu. Gdy podeszla
blizej,szykujac juz swoja zielona czakre do uzycia, zaniemowiala...
Na lozku, ktorywczesniej bylo biale, a teraz od zbyt duzej ilosci
tryskajocej krwi, byloczerwone, lezal chlopak z dlugich kruczych
wlosach, zwiazanych w kitke do tylu.W konckikach jego ust, bylo widac
takze slady po sciekajacej krwi. Jegoczerowne oczy byly zakryte przez
powieki.
-
Jego normy zyciowe slabna! – powiedzial lekkopodniesionym glosem
jeden z lekarzy, co odrazu przebudzilo Hokage z lekkiegoletargu, w
jaki wpadla widzac starszego Uchihe.
-
Co on tu robi? – spytala ANBU, kladac swoje dlonie najego klatce
piersiowej i wysylajac w nie zielony strumien chakry
-
Znalezlismy go w takim stanie na misji, wraz z jegobratem.
Najprawdopodobniej stoczyli ze soba walke. – odpowiedzial jeden,
tawiadomosc jeszcze bardziej wstrzasnela piata
-
Chyba niechcecie powiedziec, ze Sasuke takze tu jest. –powiedziala
lekko zdenerwowanym tonem na zaistniala sytuacje, lekarze
aniczlonkowie oddzialu specjlanego nic nie odpowiedzieli jedynie
pokiwalitwierdzaco glowami.
~
Sakura... ~ przelecialo jej przez mysl. Starali siewprowadzic
Itachi’ego w stan, ktory by nie zagrazal jego zyciu, aby pozniej
mocgo przesluchac a nastepnie osadzic za wykonane przez niego czyny,
jednak sienie udalo... Po godzienie probowania ocalenia go nastapil
jego zgon...
-
Nie przezyl... Mial za duzo powaznych ran wewnetrznych.– oznajmila,
odrywajac swoje dlonie od nieporuszajacej sie juz klatkipiersiowej
kruczo wlosego – Gdzie jest drugi Uchiha? – spytala po
chwili,ucierajac sobie reka kropelki potu, ktore znajdowaly sie na
jej czole
-
W sali naprzeciwko, inny zespol probuje go takzeocalic. –
powiedzial jakis medyk
-
Przeniescie go do kostnicy i niech tam zajma sie jegocialem. Ja ide
zapoznac sie ze stanem drugiego. – dodala i wyszla z
salipozostawiajac w niej martwo cialo niezyjacego chlopaka, jak i
lekarzy i ANBU. Gdystanela przed drugimi drzwiami zawachala sie...
Ale po chwili weszla dopomieszczenia. Sytuacja byla podoba do tej
sprzed godziny, lozko z ledwozyjacym Sasuke znajdowalo sie na srodku,
a w okol neigo biegali lekarze,probujac cos zrobic. Takze przy nim
byli ANBU. Tym razem blad wlosazdecydowanym krokiem podeszla do
lozka, aby sie upewnic czy to rzeczywiscie jest on... tak to byl
on... Jednakwygladalo ze jego stan jest o wiele lepszy niz jego
brata, lecz nadal jego zyciuzagrazalo niebezpieczenstwo. W
tymprzypadku Tsunade nie musiala interweniowac, bo widziala ze
szpitalni medycyswietnie sobnie daja rade, ona natomiast myslala jak
powiedziec Sakurze, zeojciec jej dziecka przebywa wlasnie w szpitalu,
zdawala sobie sprawe z tego zeto bedzie szok dla mlodej kunoichi.
-
Jego zyciu nie zagraza juz niebezpieczenstwo. – powiedzialpo
kilkunastu minutach jeden z medykow, ktory leczyl Sasuke
-
Swietnie sie spisaliscie, powiadamiajcie mnie co piecgodzin o jego
stanie zdrowia. Jednak gdy jego stan sie pogorszy, lub obudzisie,
chce wiedziec to odrazu. – odpowiedziala – A wy bedziecie
pilnowac, abynikt nie zblizal sie do tej sali, po za medykami i
pielegniarkami.Odpowiedzialnymi za niego. Nikt wiecej wstepu tu nie
ma. A zwlaszcza SakuraHaruno. – dodala zwracajac sie do odzialu
specjalnego
-
Tak jest! – powiedziali i zasalutowali jej
-
A co z Itachim? – spytal jeden z zamaskowanych ninja
-
Nie zyje. – odpowiedziala i zniknela za drzwiami...
~~**~~
Tymczasem
w posiadlosci klanu Hyuga, gdzie przyjecieweselne trwalo w najlepsze,
nikt nie zdawal sobie sprawy z tego co wlasnie siewydarzylo z
miejskim szpitalu. Wszyscy tanczyli i cieszyli ze szczescia
panstwamlodych. Oczywiscie Naruto nie odstepywal swojej zony, ani na
krok. Rozowowlosa kunoichi wlasnie siedziala przy stoliku wraz ze
swoim synem, ktroryprawie juz spal...
-
Dai, widziales Tsunade? – spytala - Chcialam sie z niapozegnac,
zanim wrocimy do domu. – dodala
-
Mowila cos o szpitalu i ze niedlugo wroci. –odpowiedzial zaspanym
glosem, kladac swoja krucza glowka na stole
-
Ah... o tej porze wezwanie do szpitala? Dziwne... azreszta dowiem sie
o co chodzilo, jak tam pojde jutro. – powiedziala sama dosiebie –
A teraz wstawaj moj panie idziemy do domu. – dodala do syna
-
Ale mamo... –zaczal marudzic, zielono oka juz miala cos
powiedziec, gdy kolo niej pojawilsie bladwlosy przyjaciel wraz z
bialo oka.
-
A wy gdzie sie wybieracie? – spytal niebiesko oki
-
Mialam zamiara wracac juz do domu, bo on zaraz tutaj mi zasnie.
–odpowiedziala, wskazujac na syna – Jednak cos nie jest skory do
powrotu. –westchnela
-
Przeciez mozesz go polozyc w pokoju goscinnym, ktorychjest tu pelno.
– dodala Hinata
-
Ale nie chce robic wam zadnego klopotu, w koncu maciepelno gosci
ktorzy nie sa tylko z Konohy, wiec im sie przyda ten pokoj
bardziejniz mi i jemu. – podala nowe argumenty
-
Jak mowilam pokoi jest duzo w posiadlosci, wiecspokojnie wszyscy sie
pomieszcza. – odpowiedziala stanowczym tonem, gdy Sakuramiala cos
wiecej powiedziec, to zauwazyla ze jej syn juz jest trzymany
przezUzumakiego na rekach
-
Idzisz? – spytal, ta tylko kiwnela glowa i poszla zaswoim
przyjacielem w glab posiadlosci Hyuga, gdzie po chwili znalezli sie
przedbrazowymi drzwiami, ktore pochwili zostaly otworzone. Po czym
rozow wlosa wrazz bladynem weszli do pokoju, gdzie pan mlody polozyl
malca na lozko, gdzieodrazu wtulony w poduszke zasnal.
-
Sakura... gomena... – powiedzial po chwili Naruto
-
Za co mnie przepraszasz? – spytala lekkozdezorientowana
-
No bo wtedy w gabinecie babuni... – zaczal, jednak ona mu
szybko przerwala
-
Nie szkodzi, w koncu o niczym nie wiedziales. To japowinnam cie
przeprosic za to ze tak na ciebie wtedy naskoczylam,niespodziewanie.
A teraz wracaj do Hinaty, bo co sobie pomysla goscia. –dodala,
usmiechajac sie
-
Dobrze, ale obiecaj ze zaraz wrocisz, w koncu zabawasie jeszcze nie
skonczyla. – powiedzial szczerzac swoje zabki
-
Nie ma sprawy, napewno wroce, tylko chwile jeszczezostane z Daisuke.
– odpowiedziala i po chwili Naruto zniknal za drzwiami...
~~**~~
Gdy
Sakura po pol godzinie wrocila na przyjecie,zauwazyla ze wielmozna
takze juz wrocila. Jednak nie miala jak spytac po co bylawezwana o
tak poznej porze do szpitala, poniewaz Tsunade w najlepsze
tanczylasobie na parkiecie z nikim innym jak z Jiraya. Widzac to
Haruno, lekko sieusmiechnela.
-
Z czego sie smiejesz? – spytal chlodny glos, zielonooka gwaltownie
sie odwrocila do tylu, widzac kto stoi za nia lekko sieusmiechnela
-
A to ty Gaara, troche mnie przestraszyles. -powiedziala – A smieje
sie z wszystkiego, glownie z dzisiejszego dnia... nigdybym nie
pomyslala ze Naruto kiedy kolwiek sie ozeni a zwlaszcza z Hinata,
ktorabyla tak niesmiala, ze za kazdym razem gdy go widziala to robila
sie czerwonajak burak. Lub ze dwojka legandarnych Sanninow, bedzie
tanczyc razem. –odpowiedziala, po czym zapadla dziwna niezreczna
cisza miedzy nimi, gdzie w tlebylo slychac muzyke...
-
To dziecko co bylo z toba to...? – spytal
-
Moj syn. A kim jest ojciec to powinienes sie domyslec. –odpowiedziala
-
A co Sasuke na to? – kontynuowal nadal swoje pytania
-
Nie ma o niczym pojecia. Ale on mnie nie obchodzi,nawet nie chce
wiedziec gdzie teraz jest i co robi, bo juz dawno wymazalam goze
swojej pamieci i wspomnien. – to bylo ostatnie pytanie jakie zadal,
bo kolonich pojawil sie po chwili ponownie Naruto proszac grzecznie
swoja przyjaciolkedo tanca... Na co ona sie usmiechnela do niego i
zaczela z nim tanczyc... Calauroczystosc trwalo jeszcze bardzo,
bardzo dlugo...
No comments:
Post a Comment