40

Srodek nocy... Mimo ze wiekszosc mieszkancow Konohy,bawilo sie wlasnie na przyjeciu weselnym panstwa Uzumakich, to niestety w tejchwili Hokage byla zmuszona opuscic przyjecie, ze wzgledow sluzbowych, ktorychmiala juz serdecznie dosc. Szybkim krokiem kierowala sie w strone glownegoszpitala, gdzie zostala wezwana w naglym przypadku. Co ja bardzo zdziwilo, zewzgledu na to ze juz od bardzo dawna nie dostala tak powaznego wezwania. Alecoz poradzic... To jest jej obowiazki, jako Hokage i rowniez jako glownegomedyka w wiosce liscia, co mialo sie niedlugo zmienic, bo to Sakura Harunomiala za dwa dni przejac jej obowiazki w szpitalu, odciazajac tym samym ja, boi tak miala wystarczajaco duzo problemow i obowiazkow jako najwazniejsza osobaw wiosce. Nie minelo nawet dziesiac minut od kiedy opuscila posiadlosc Hyuga, ajuz stala przed wejsciem do szpitala, ktore takim samym szybkim krokiemprzekroczyla prog.  
- Tsunade-sama szybko na drugie pietro! – krzyknela jednaz pielegniarek w jej glosie dalo sie slyszec strach ktory ogarnal juz cala nia –Mamy dwie powaznie ranne osoby, jedna jest juz na krawedzi zycia! – dodala,bladynka nic nie odpowiedziala tylko pobiegla za pielegniarka prosto na drugiepietro. Obie biegly przez bialy korytarz, na ktorym palily sie jasne zarowki,mijaly pelno sal w ktorych pacjenci smacznie spali, nie zdajac sobie sprawy cowlasnie sie dzieje.
- To tutaj. – powiedziala pielegniarka wskazujac na drzwipo prawej. Wielmozna szybkim gestem dloni otworzyla biale drzwi i weszla do saliszpitalnej.  Lozka z jakas osobaznajdowalo sie na srodku pokoju, a w okol niego znajdowalo sie pelno medykow,ktorzy probowali ocalic mezczyzne. Nie obylo sie takze bez paru ANBU ktorzystali z boku i bacznie przypatrywali sie calemu zajsciu. Gdy podeszla blizej,szykujac juz swoja zielona czakre do uzycia, zaniemowiala... Na lozku, ktorywczesniej bylo biale, a teraz od zbyt duzej ilosci tryskajocej krwi, byloczerwone, lezal chlopak z dlugich kruczych wlosach, zwiazanych w kitke do tylu.W konckikach jego ust, bylo widac takze slady po sciekajacej krwi. Jegoczerowne oczy byly zakryte przez powieki.
- Jego normy zyciowe slabna! – powiedzial lekkopodniesionym glosem jeden z lekarzy, co odrazu przebudzilo Hokage z lekkiegoletargu, w jaki wpadla widzac starszego Uchihe.
- Co on tu robi? – spytala ANBU, kladac swoje dlonie najego klatce piersiowej i wysylajac w nie zielony strumien chakry
- Znalezlismy go w takim stanie na misji, wraz z jegobratem. Najprawdopodobniej stoczyli ze soba walke. – odpowiedzial jeden, tawiadomosc jeszcze bardziej wstrzasnela piata
- Chyba niechcecie powiedziec, ze Sasuke takze tu jest. –powiedziala lekko zdenerwowanym tonem na zaistniala sytuacje, lekarze aniczlonkowie oddzialu specjlanego nic nie odpowiedzieli jedynie pokiwalitwierdzaco glowami.
~ Sakura... ~ przelecialo jej przez mysl. Starali siewprowadzic Itachi’ego w stan, ktory by nie zagrazal jego zyciu, aby pozniej mocgo przesluchac a nastepnie osadzic za wykonane przez niego czyny, jednak sienie udalo... Po godzienie probowania ocalenia go nastapil jego zgon...
- Nie przezyl... Mial za duzo powaznych ran wewnetrznych.– oznajmila, odrywajac swoje dlonie od nieporuszajacej sie juz klatkipiersiowej kruczo wlosego – Gdzie jest drugi Uchiha? – spytala po chwili,ucierajac sobie reka kropelki potu, ktore znajdowaly sie na jej czole
- W sali naprzeciwko, inny zespol probuje go takzeocalic. – powiedzial jakis medyk
- Przeniescie go do kostnicy i niech tam zajma sie jegocialem. Ja ide zapoznac sie ze stanem drugiego. – dodala i wyszla z salipozostawiajac w niej martwo cialo niezyjacego chlopaka, jak i lekarzy i ANBU. Gdystanela przed drugimi drzwiami zawachala sie... Ale po chwili weszla dopomieszczenia. Sytuacja byla podoba do tej sprzed godziny, lozko z ledwozyjacym Sasuke znajdowalo sie na srodku, a w okol neigo biegali lekarze,probujac cos zrobic. Takze przy nim byli ANBU. Tym razem blad wlosazdecydowanym krokiem podeszla do lozka, aby sie upewnic czy to rzeczywiscie jest on... tak to byl on... Jednakwygladalo ze jego stan jest o wiele lepszy niz jego brata, lecz nadal jego zyciuzagrazalo niebezpieczenstwo.  W tymprzypadku Tsunade nie musiala interweniowac, bo widziala ze szpitalni medycyswietnie sobnie daja rade, ona natomiast myslala jak powiedziec Sakurze, zeojciec jej dziecka przebywa wlasnie w szpitalu, zdawala sobie sprawe z tego zeto bedzie szok dla mlodej kunoichi.
- Jego zyciu nie zagraza juz niebezpieczenstwo. – powiedzialpo kilkunastu minutach jeden z medykow, ktory leczyl Sasuke
- Swietnie sie spisaliscie, powiadamiajcie mnie co piecgodzin o jego stanie zdrowia. Jednak gdy jego stan sie pogorszy, lub obudzisie, chce wiedziec to odrazu. – odpowiedziala – A wy bedziecie pilnowac, abynikt nie zblizal sie do tej sali, po za medykami i pielegniarkami.Odpowiedzialnymi za niego. Nikt wiecej wstepu tu nie ma. A zwlaszcza SakuraHaruno. – dodala zwracajac sie do odzialu specjalnego
- Tak jest! – powiedziali i zasalutowali jej
- A co z Itachim? – spytal jeden z zamaskowanych ninja
- Nie zyje. – odpowiedziala i zniknela za drzwiami...
~~**~~
Tymczasem w posiadlosci klanu Hyuga, gdzie przyjecieweselne trwalo w najlepsze, nikt nie zdawal sobie sprawy z tego co wlasnie siewydarzylo z miejskim szpitalu. Wszyscy tanczyli i cieszyli ze szczescia panstwamlodych. Oczywiscie Naruto nie odstepywal swojej zony, ani na krok. Rozowowlosa kunoichi wlasnie siedziala przy stoliku wraz ze swoim synem, ktroryprawie juz spal...
- Dai, widziales Tsunade? – spytala - Chcialam sie z niapozegnac, zanim wrocimy do domu. – dodala
- Mowila cos o szpitalu i ze niedlugo wroci. –odpowiedzial zaspanym glosem, kladac swoja krucza glowka na stole
- Ah... o tej porze wezwanie do szpitala? Dziwne... azreszta dowiem sie o co chodzilo, jak tam pojde jutro. – powiedziala sama dosiebie – A teraz wstawaj moj panie idziemy do domu. – dodala do syna
- Ale mamo...  –zaczal marudzic, zielono oka juz miala cos powiedziec, gdy kolo niej pojawilsie bladwlosy przyjaciel wraz z bialo oka.
- A wy gdzie sie wybieracie? – spytal niebiesko oki
- Mialam zamiara wracac juz do  domu, bo on zaraz tutaj mi zasnie. –odpowiedziala, wskazujac na syna – Jednak cos nie jest skory do powrotu. –westchnela
- Przeciez mozesz go polozyc w pokoju goscinnym, ktorychjest tu pelno. – dodala Hinata
- Ale nie chce robic wam zadnego klopotu, w koncu maciepelno gosci ktorzy nie sa tylko z Konohy, wiec im sie przyda ten pokoj bardziejniz mi i jemu. – podala nowe argumenty
- Jak mowilam pokoi jest duzo w posiadlosci, wiecspokojnie wszyscy sie pomieszcza. – odpowiedziala stanowczym tonem, gdy Sakuramiala cos wiecej powiedziec, to zauwazyla ze jej syn juz jest trzymany przezUzumakiego na rekach
- Idzisz? – spytal, ta tylko kiwnela glowa i poszla zaswoim przyjacielem w glab posiadlosci Hyuga, gdzie po chwili znalezli sie przedbrazowymi drzwiami, ktore pochwili zostaly otworzone. Po czym rozow wlosa wrazz bladynem weszli do pokoju, gdzie pan mlody polozyl malca na lozko, gdzieodrazu wtulony w poduszke zasnal.
- Sakura... gomena... – powiedzial po chwili Naruto
- Za co mnie przepraszasz? – spytala lekkozdezorientowana
- No bo wtedy w gabinecie babuni...  – zaczal, jednak ona mu szybko przerwala
- Nie szkodzi, w koncu o niczym nie wiedziales. To japowinnam cie przeprosic za to ze tak na ciebie wtedy naskoczylam,niespodziewanie. A teraz wracaj do Hinaty, bo co sobie pomysla goscia. –dodala, usmiechajac sie
- Dobrze, ale obiecaj ze zaraz wrocisz, w koncu zabawasie jeszcze nie skonczyla. – powiedzial szczerzac swoje zabki
- Nie ma sprawy, napewno wroce, tylko chwile jeszczezostane z Daisuke. – odpowiedziala i po chwili Naruto zniknal za drzwiami...
~~**~~
Gdy Sakura po pol godzinie wrocila na przyjecie,zauwazyla ze wielmozna takze juz wrocila. Jednak nie miala jak spytac po co bylawezwana o tak poznej porze do szpitala, poniewaz Tsunade w najlepsze tanczylasobie na parkiecie z nikim innym jak z Jiraya. Widzac to Haruno, lekko sieusmiechnela.
- Z czego sie smiejesz? – spytal chlodny glos, zielonooka gwaltownie sie odwrocila do tylu, widzac kto stoi za nia lekko sieusmiechnela
- A to ty Gaara, troche mnie przestraszyles. -powiedziala – A smieje sie z wszystkiego, glownie z dzisiejszego dnia... nigdybym nie pomyslala ze Naruto kiedy kolwiek sie ozeni a zwlaszcza z Hinata, ktorabyla tak niesmiala, ze za kazdym razem gdy go widziala to robila sie czerwonajak burak. Lub ze dwojka legandarnych Sanninow, bedzie tanczyc razem. –odpowiedziala, po czym zapadla dziwna niezreczna cisza miedzy nimi, gdzie w tlebylo slychac muzyke...
- To dziecko co bylo z toba to...? – spytal
- Moj syn. A kim jest ojciec to powinienes sie domyslec. –odpowiedziala
- A co Sasuke na to? – kontynuowal nadal swoje pytania
- Nie ma o niczym pojecia. Ale on mnie nie obchodzi,nawet nie chce wiedziec gdzie teraz jest i co robi, bo juz dawno wymazalam goze swojej pamieci i wspomnien. – to bylo ostatnie pytanie jakie zadal, bo kolonich pojawil sie po chwili ponownie Naruto proszac grzecznie swoja przyjaciolkedo tanca... Na co ona sie usmiechnela do niego i zaczela z nim tanczyc... Calauroczystosc trwalo jeszcze bardzo, bardzo dlugo...


No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya