37. Daj mi misję!!

Chłodny wiatr jesiennego popołudnia, okalał leśną polanę. Na skałach, siedziała dwójka mężczyzn ubrana w czarne płaszcze z wyszywanymi czerwonymi chmurkami należącymi do organizacji „Brzasku”.  Postać, której twarz zakrywała pomarańczowa maska, zaciekle rozmawiał z jednym z ciał, należących do spadkobiercy Rinnegan. Niedawna wizyta trzech członków Taki, nieco ich wzburza. Ich cierpliwość była na granicach wytrzymałości. Powinni już zaatakować, lecz żadnego znaku od Uchihy, jak nie było, tak nie ma.
- Trzeba zmienić plany i to jak najszybciej.  – warknął Madara w stronę Demonicznego Ciała Pein’a, ten nic nie odpowiedział. Kiwnął głową zgadzając się z jego stwierdzeniem….
Kunoichi nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie chciał jeszcze z nią rozmawiać. Wydawał się być opanowany. Nie tak jak przy ich ostatnim spotkaniu, które nie było za ciekawe. W jej głowie kłębiły się dwa pytania… Zgodzić się i porozmawiać z nim, czy może jednak odmówić? Nie chciała powtarzać przebiegu ostatniej ich rozmowy. Nie chciała, aby znowu przez nią cierpiał.
- Sai… ja… nie chcę wyrządzać Ci już więcej żadnej krzywdy… - zaczęła a gdy jej malinowe usta otwierały się ponownie, aby kolejne słowa mogły wydobyć się z jej krtani, usłyszała jego głos…
- Chcę tylko porozmawiać… Nie będę wpływać na twoje decyzje i nie będę Cię do niczego zmuszał, lecz pozwól mi z sobą porozmawiać. – nalegał, różowowłosa westchnęła, wiedziała, że może żałować swojej decyzji… Nie zmienią już swojej przeszłości, lecz można próbować naprawić poszczególne wydarzenia. Niepewnie kiwnęła głową. Shinobi wskazał dłonią ławkę obok, na której przysiedli. Sakura wpatrywała się w sklepienie nad sobą, jego głos po raz kolejny, wyrwał ją z zamyślenia.
- Przepraszam Sakura… - nie spodziewała się, owych słów z jego strony, wszystko tylko nie to - …zachowywałem się jak kompletny idiota. Chciałem Cię zmusić abyś do mnie mimo wszystko wróciła. Pragnąłem byś była tylko i wyłącznie ze mną, abyś była jak najdalej od… od… niego. – nie potrafił wypowiedzieć imienia Uchihy na głos, nie po tym jak rozdzielił go z ukochaną. Zielonooka w duszy chciała coś powiedzieć, jednak widziała, że on jeszcze nie skończył, postanowiła mu nie przerywać… wypowie się jak skończy – Wiem, że postępowałem głupio przez te parę miesięcy, jednak to były impulsy… Widząc Cię, nie mogłem się powstrzymać. Cały czas wracam do tego wieczoru, w którym powiedziałaś mi, że nie możesz za mnie wyjść. Nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło. Jednak dopiero kilka dni temu, dotarło do mnie, co zrobiłem. Jaką krzywdę wyrządzałem Ci moim podłym zachowaniem. Wiec, że nie będę już Cię nękał i zmuszał do czegokolwiek. Zostaniemy przyjaciółmi? – zakończył, wpatrywała się w niego, jakby nie wierzyła, że był w stanie przyznać się do swojej winy, co do niektórych sytuacji. Lecz nigdy nie sądziła, że odważy się cokolwiek takiego jej powiedzieć. Głęboko zastanawiała się nad jego słowami.
- Sai… nie masz mnie, za co przepraszać. To ja powinnam Cię przepraszać, do końca życia, bo to ja zerwałam zaręczyny, dwa tygodnie przed ślubem, żeniąc się w ten sam dzień z Sasuke. Jednak teraz jestem mężatką, a na przyjaźń z tobą się zgadzam. – odpowiedziała, swoją dłoń położyła na niego, jej ton głosu, tak samo jak i gest, który wykonała przed chwilą, świadczyły o tym, że chce podnieść go jakoś na duchu. Aby nie chodził cały czas ze spuszczoną głową i pogrążony w smutku.  
- Powiedz mi jedno… - dodał, Uchiha zmarszczyła brwi, gdyż jego ton, był bardziej poważniejszy niż wcześniej, jeśli jest to w ogóle możliwe. Gestem dłoni poprosiła, aby kontynuował swoją wypowiedź i tak też się stało - …żałujesz podjętej przez siebie decyzji? Jest Ci z nim dobrze? – dwa pytania wydobyły się jego ust, to ostatnie było nieprzewidziane, taki mały impuls, przed którym nie był w stanie się powstrzymać. Różowowłosa zamarła w bezruchu, jej źrenice się zwężyły, co miała odpowiedzieć? Że owej nocy, spędziła ze swoim mężem owocną noc, zapominając tym samym, o wszystkim innym? Milczała nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Czy… uderzył Cię jeszcze raz? – kolejne pytanie, lecz to było z troski o nią nie chciał, on również nie chciał, aby cierpiała. Gdy miała już coś powiedzieć, ktoś ją uprzedził. Chcąc tym samym zakończyć tą rozmowę.
- Sakura. – powiedział oschle kruczowłosy, zerkając lodowatym wzrokiem w stronę mężczyzny, różowowłosa słysząc glos męża, automatycznie odwróciła się w jego stronę. Ta sytuacja wcale się jej nie podobała. Jego hebanowy wzrok przeniósł się na dłoń kunoichi, która spoczywała na ręce Sai’a.
- Sasuke, co…? – chciała spokojnie spytać, co ty robi, jednak ten jej gwałtownie przerwał
- Wstawaj. Idziemy do domu, musimy porozmawiać! – warknął. Jego zachowanie, co do swojej żony, zmieniło się drastycznie, gdy ujrzał ją ze swoim niedoszłym małżonkiem. Kobieta drgnęła, słysząc jego ton. Spojrzała mu w oczy, których nie było już tych iskierek z wczoraj i z dzisiaj. Po raz kolejny, zawitała w nich ta obojętność i lodowatość. Domyśliła się, że to przez zaistniałe spotkanie, a także fakt, że jej dłoń znajduję się w innym miejscu, niż powinna. Po chwili zabrała ją z ręki kruczowłosego. Lecz mimo wszystko, nie pozwoli, aby ktokolwiek jej rozkazywał, poza Tsunade, a także jakiegokolwiek innego sensei’a z wioski.
- Właśnie szłam do Hokage. – odpowiedziała ze stanowczością, nie zamierzając zmieniać owego zdania.
- Właśnie widzę jak do niej idziesz. – po raz kolejny warknął, na twarzy kunoichi pojawił się zadziorny uśmieszek… był zazdrosny… widziała to, miał to „wymalowane” na twarzy… i ta jego reakcja. Westchnęła cicho. Zastanawiała się tylko, czy jeszcze trochę się z nim podroczyć, czy może odpuścić sobie, i wysłuchać, co ma takiego ważnego jej dopowiedzenia.
- Jeśli nie chcę z tobą iść, to jej nie zmuszaj. – wtrącił się Sai – Jest dorosła, może robić, co chce. Nie musi wykonywać każdego twojego błahego rozkazu. – dodał ostro spoglądając nieprzychylnie w stronę Uchihy
- Nie zapominaj, że także, jest moją żoną. A jeśli chcę z nią porozmawiać na pewien temat, to tobie nic do tego! – odpowiedział srogo, spoglądając na niego nieprzyjemnie.
- Żony się nie pomiata, i nie traktuje tak jak ty to robisz! – odwarknął członek Korzeni. Sakura czując napięcie, wstała z ławki, zatapiając się w czarnych jak noc tęczówkach swojego męża. Po chwili odwróciła głowę przez ramię i powiedziała „Arigato” w jego stronę, po czym ponownie spojrzała w stronę tego jedynego…
- Chodźmy. – powiedziała cicho, chcąc mieć tą rozmowę już za sobą. Nie była pewna tylko czy to jest zwykły pretekst, aby odciągnąć ją, od Sai’a, czy rzeczywiście chce z nią o czymś porozmawiać. No, ale cóż rozmowę ze swoją mentorką można przełożyć o kilka minut, zwłaszcza, kiedy blondynka się jej nie spodziewa. Przytaknął, lecz nie był za bardzo zadowolony, że przerwała im tą „przyjacielską” konwersację. Chciał mu już wygarnąć parę rzeczy, jednak ona się wtrąciła. Zmieniając tym samym tor ich rozmowy. Kruczowłosy przyciągnął ją do siebie, po czym położył swoją dłoń w jej talii i zaczęli się oddalać w stronę swojej posiadłości.
- Czego chciał? – warknął po chwili Sasuke, przerywając tym samym niezręczną ciszę, jaka panowała pomiędzy nimi
- Porozmawiać. – odpowiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Przystanął i spojrzał w jej szmaragdowe tęczówki.
- To nie wyglądało jak rozmowa. – powiedział, ruszając dalej
- Czyżbyś był nieco zazdrosny? – spytała prosto z mostu. Wyczuwała, że trochę jest, zresztą, kto by nie był zazdrosny, patrząc jak twoja żona, rozmawia ze swoim niedoszłym mężem, a jej dłonie spoczywają na jego… Westchnął i pozostawił to pytanie bez odpowiedzi, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w swoich domysłach. Szli w stronę domu, dość spokojnym tempem, nigdzie się nie śpiesząc. Gdy po kilkunastu minutach do niego dotarli, z krtani Uchihy, po raz kolejny wydobyły się słowa…
- Musimy porozmawiać. – powtórzył jej jeszcze raz
- Dobrze, chodź na górę. – odpowiedziała i zaczęła wspinać się po schodach na pierwsze piętro. Kruczowłosy podążył tuż za nim, wiedząc, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Zwłaszcza po tym jak jej coś zakomunikuje. Otworzyła drzwi do ich sypialni, po czym przekroczyła próg pomieszczenia, tak samo jak jej mąż. Gdy zamknął drzwi, tym razem to ona się odezwała… - O czym chciałeś porozmawiać? – zapytała spokojnie, spoglądając na widok za oknem. Zastanawiał się jak ma to jej powiedzieć… Owijanie w bawełnę, raczej nic nie da, bo i tak nic to nie zmieni. A jej odpowiedź na pewno nie będzie pozytywna. Jego brak milczenia nieco ją zdziwił, w końcu tak śpieszno mu było do tej rozmowy, a teraz jak gdyby nigdy nic stoi koło niej i milczy. Gdy oderwała swój wzrok, od przechodniów za oknem, posłała mu ponaglające spojrzenie. Które on zignorował. Prychnęła pod nosem, sądząc jednak, że to był pretekst, aby sprowadzić ją do domu, gdy zaczęła kierować się w stronę łazienki, usłyszała jak wreszcie słowa zaczynają wypływać z jego ust.
- Zrezygnujesz na jakiś czas z misji, po za wioskę. – powiedział a jego ton głosu był bardzo poważny. Odwróciła się do niego. On chyba żartuje! Ona miałaby zrezygnować misji!? Przecież to jej całe życie! Lubiła to! A teraz on każe jej zrezygnować, nie podając nawet najmniejszego powodu. Prychnęła głośno, pokazując swoją niezgodność z tym, co właśnie powiedział.
- Nie ma mowy!!! – krzyknęła na cały pokój. To, że jest jej mężem, nie pozwoli mu, aby jej dyktował, co ma robić. To jest niedorzeczne. Temperatura w jej ciele zaczęła się znacznie podnosić, chcąc zaraz wybuchnąć. – Niby, czemu miałabym zrezygnować?! – kolejny krzyk z jej strony, już na wstępie była wściekła, a co będzie dalej, tego nawet ona sama nie wie…
- Bo JA tak mówię. Na jakiś czas zrezygnuj. I nie wrzeszcz! – odpowiedział, a jego ton głosu, był nadzwyczaj spokojny
- Będę darła się, kiedy mi się podoba!!! Co ty kombinujesz, Uchiha?!?!?!?!? – dobre pytanie, tylko, że odpowiedzi jak na razie nie dostanie… może kiedyś w przyszłości, lecz nie teraz.
- Nie pytaj, tylko rób, o co Cię proszę.
- Prosisz?! – zdziwiła się – Ty nie prosisz! Ty rozkazujesz! Jednak ja nie zamierzam tobie ulegać! Będę robić, co mi się podoba! A ty na to masz najmniejszy wpływ w tej chwili! – gdy skończyła, zaczęła kierować się w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej opuścić ten pokój, w którym było jeszcze pełno wspomnień z nocy. Lecz on jej to uniemożliwił zjawiając się tuż przed nią.
- Zrób to ten jeden raz. – dodał, spoglądając w jej zielone oczy, w których były niebezpieczne iskierki, które jeszcze chwila, a by poczuł je na swoim ciele. Zignorowała jego słowa i wyminęła go, po czym dłonią, zaczęła otwierać drzwi, gdy już miała ponownie przekroczyć próg, jakaś wewnętrzna siła ją przed tym powstrzymała… Chciała mu coś powiedzieć, aby trafiło w jego serce, pokryte lodem, aby zraniło…
- A sądziłam, że się zmieniłeś, jednak najwidoczniej myliłam się. – dodała spokojnym już głosem, spoglądając na niego przez ramię. Nie drgnął. Jej stopa a także reszta ciała przekroczyły próg, po czym głośno trzasnęła drzwiami… Domyślał się że taka będzie jej reakcja. Nawet był jej w stu procentach pewien. W końcu, ona nie jest tym typem kobiety, której można rozkazywać i wydawać polecenia, bez jakiegokolwiek sprzeciwu z jej strony. Westchnął ciężko, a gdy podszedł do łóżka, rozłożył się na nim. Ręce założył za szyję i zaczął rozmyślać, nad jej ostatnimi słowami, jak i ich wspólnie spędzoną nocą…
Tymczasem na dole trójka członków Taki, siedziała w salonie, nasłuchując krzyków dochodzących z pierwszego piętra. Domyślili się, że młode małżeństwo, znowu zaczęło się ze sobą kłócić. Co najwidoczniej podobało się czerwono włosej kunoichi, gdyż na jej twarzy widniał uśmiech, niemalże w kształcie dorodnego banana. Co niemożna było powiedzieć o dwóch pozostałych osobach znajdujących się w owym pomieszczeniu.
- Ehh… a było tak pięknie… - marudził Suigetsu, niezadowolony. Gdyż prawdopodobnie później, to na nich ich przywódca się wyżyje. – Juugo, coś ty mu nagadał? – spytał
- Prawdę. – odburknął, nie mając zamiaru nawet z nim ciągnąc dłuższej rozmowy
- „Prawdę”. – powtórzył po nim, próbując go naśladować
- Dzieciarnia… - burknęła pod nosem okularnica, co nie za bardzo spodobało się seledynowo włosemu, który postanowił od razu zareagować, na jej zaczepkę…
- Już nie wspomnę, kto tu zachowuje się jak dziecko. Zwłaszcza flirtując z żonatym mężczyzną, który nawet Cię nie chce. A i szkoda, że dziś rano nie zobaczyłaś się w lustrze, gdy ujrzałaś ich jak się całowali w kuchni. – dogryzł jej. Karin się wściekła, jeszcze trochę a para, by jej uszami wylatywała. Zdenerwowana zerwała się z fotela, jakby ktoś wylał na nią garnek z gorącą wodą i zaczęła kierować się w stronę wyjścia z salonu. Gdy już miała przechodzić przez próg, wpadła na różowowłosą kunoichi, która posłała jej mordercze spojrzenie. I wymijając ją wyszła z domu, w nie najlepszym humorze. Czerwono włosa spojrzała w kierunku schodów… musieli się pożreć o coś ważnego, skoro Sasuke, nawet nie raczył za nią iść…
W innej posiadłości, pewien blond włosy shinobi właśnie męczył się z odwiecznym wrogiem człowieka, po każdej imprezie, a mianowicie kacem. W ruch, co chwilę szły butelki z wodą, które po kilku minutach, zostawały opróżnione, po czym rzucane w kąt. Leżał ledwo, co żywy, na kanapie w salonie, w najwygodniejszej dla niego pozycji. Natomiast jego pierworodna odbywała na drugiej kanapie, swoją popołudniową drzemkę. Naruto nieskutecznie pozbywał się swojego kaca. A wszystko musiał robić tak, aby nie obudzić tym swojej córki. Po chwili przez łuk, weszła granatowo włosa, a w dłoniach trzymała półmisek z ciepłym wywarem. Wolnym krokiem, zaczęła podążać w stronę męża, aby po chwili móc usiąść koło niego, stawiając naczynie, na stolik obok.
- Wypij to. – powiedziała czule w jego stronę
- Co to? – spytał zachrypniętym tonem, spoglądając w jej oczy
- Wywar na kaca, przyrządzony według receptury, Sakury, który przyniosła mi parę minut temu. – odpowiedziała podstawiając mu półmisek, aby wreszcie wypił…
- Sakury? A jak dopisała do receptury jakąś szkodliwą truciznę?! – zaczął panikować, gdyż jeszcze doskonale pamiętał, jakie słowa jego żona mu przekazała
- Ehh…. Gdy przed chwilą przyszła, nie miałam za wesołej miny, a wręcz była wściekła. Jednak raczej nie na ciebie. Więc wątpię żeby dodała czegoś do składników. Więc pij już, to powinno Ci za jakąś godzinę przejść. – ponagliła go, blond włosy niepewnie wziął od niej półmisek, po czym jej krawędź skierował ku swoich ust i lekko przechylając, zaczął z niej pić…
- To jest zimne…. – marudził
- Takie ma być, zresztą mówiłam, że dopiero, co była i od razu zabrałam się za przyrządzanie tego anty-kaca. Więc ciepłe na pewno by nie było. – sprostowała, jego wypowiedź, shinobi westchnął cicho…
- Arigato Hinata. – powiedział po chwili z uśmiechem na twarzy, w tej samej chwili ich córka, przekręciła się z jednego boku, na drugi i cichutko zamlaskała… - Nie długo, będziemy mieć takie drugie. – dodał, kładąc dłoń na jej brzuchu
- Tak, Naruto. Jeszcze siedem miesięcy, a Sui, będzie mieć rodzeństwo. – odpowiedziała i obdarzyła go pocałunkiem…
Szła przez wioskę, a w środku niej, wrzało. Była podenerwowana ostatnią rozmową, przeprowadzoną ze swoim mężem. Znowu zaczął jej rozkazywać i po raz kolejny mu się nie dała. I nie zamierza tego robić. Jeszcze mu pokaże, że on władzy nad nią nie ma. Jej dłonie były mocno zaciśnięte w pięści, mając ochotę rozwalić coś… cokolwiek… Ledwo się powstrzymywała… Ale postanowiła że wpierw pójdzie do swojej mentorki i ją o coś „grzecznie” poprosi. Wiedziała już jak dopiec Sasuke i mimo wszystko nie zamierzała odpuścić. Pomału zbliżała się do najważniejszego budynku w mieście… Do budynku, w którym urzędowała Hokage. Szybkim krokiem, poczęła przemierzać dużą ilość schodów, aby móc znaleźć się na piętrze, które ją interesowało najbardziej. Gdy już tam była, szerokim korytarzem kierowała się do gabinetu Piątej. Po chwili już tam była, stała właśnie przed drzwiami, a jej dłoń skierowała się ku górze, aby zapukać i tak też zrobiła. Ze środka dobiegł ją znudzony głos blondynki. Już po jej tonie, różowowłosa dokładnie wiedziała, co jej mentorka w tej chwili robi. A mianowicie siedzi za stertą papierów, raportów i teczek, dokładnie je analizując. Gdy otworzyła drzwi, jej szmaragdowe tęczówki ujrzały, że się nie myliła…
- Sakura, dostałam wiadomość od Daimyo Północnej Krainy. Jest wam bardzo wdzięczny. – powiedziała wychylając się zza sterty papierów, na twarzy kunoichi pojawił się uśmiech, w ciągu paru godzin, polubiła władzę tamtejszej krainy, jak i jego córkę, z którą spędzili nieco więcej czasu.
- Arigato Tsunade-sama, jednak przyszłam do ciebie z pewną prośbą. – powiedziała, podchodząc bliżej jej biurka. Blondynka na jej słowa, wygodnie rozsiadła się w swoim fotelu, chcąc wysłuchać, o co dokładniej jej chodzi – Chcę iść na misję. Nawet byle, jaką. Jednak poza granice wioski. – dodała zdecydowanym tonem. Brwi wielmożnej zmarszczyły się nieco, taką pewną siebie, widziała ją jedynie parę razy, domyśliła się, że coś się wydarzyło… lecz pytać jak na razie nie będzie…
- Dopiero, co wróciłaś, powinnaś odpocząć. Może za jakiś tydzień. – odpowiedziała, wracając do papierów, a gestem dłoni wskazała, że może już odejść, jeśli to wszystko, co ma do powiedzenia.

Tsunade-sama!! Proszę daj mi misję!! – nie mogła się powstrzymać, krzyknęła… Pierwszy raz krzyknęła do swojej nauczycielki, legendarnej, Sanninki. Kobieta podniosła swoją głowę do góry, wpatrując się swoimi orzechowymi oczami w twarz Uchihy, na której było widać zaciętość…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya