Chłodny
wiatr jesiennego popołudnia, okalał leśną polanę. Na skałach,
siedziała dwójka mężczyzn ubrana w czarne płaszcze z wyszywanymi
czerwonymi chmurkami należącymi do organizacji „Brzasku”.
Postać, której twarz zakrywała pomarańczowa maska, zaciekle
rozmawiał z jednym z ciał, należących do spadkobiercy Rinnegan.
Niedawna wizyta trzech członków Taki, nieco ich wzburza. Ich
cierpliwość była na granicach wytrzymałości. Powinni już
zaatakować, lecz żadnego znaku od Uchihy, jak nie było, tak nie
ma.
-
Trzeba zmienić plany i to jak najszybciej. – warknął
Madara w stronę Demonicznego Ciała Pein’a, ten nic nie
odpowiedział. Kiwnął głową zgadzając się z jego
stwierdzeniem….
Kunoichi
nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie chciał jeszcze z nią
rozmawiać. Wydawał się być opanowany. Nie tak jak przy ich
ostatnim spotkaniu, które nie było za ciekawe. W jej głowie
kłębiły się dwa pytania… Zgodzić się i porozmawiać z nim,
czy może jednak odmówić? Nie chciała powtarzać przebiegu
ostatniej ich rozmowy. Nie chciała, aby znowu przez nią cierpiał.
-
Sai… ja… nie chcę wyrządzać Ci już więcej żadnej krzywdy…
- zaczęła a gdy jej malinowe usta otwierały się ponownie, aby
kolejne słowa mogły wydobyć się z jej krtani, usłyszała jego
głos…
-
Chcę tylko porozmawiać… Nie będę wpływać na twoje decyzje i
nie będę Cię do niczego zmuszał, lecz pozwól mi z sobą
porozmawiać. – nalegał, różowowłosa westchnęła, wiedziała,
że może żałować swojej decyzji… Nie zmienią już swojej
przeszłości, lecz można próbować naprawić poszczególne
wydarzenia. Niepewnie kiwnęła głową. Shinobi wskazał dłonią
ławkę obok, na której przysiedli. Sakura wpatrywała się w
sklepienie nad sobą, jego głos po raz kolejny, wyrwał ją z
zamyślenia.
-
Przepraszam Sakura… - nie spodziewała się, owych słów z jego
strony, wszystko tylko nie to - …zachowywałem się jak kompletny
idiota. Chciałem Cię zmusić abyś do mnie mimo wszystko wróciła.
Pragnąłem byś była tylko i wyłącznie ze mną, abyś była jak
najdalej od… od… niego. – nie potrafił wypowiedzieć imienia
Uchihy na głos, nie po tym jak rozdzielił go z ukochaną.
Zielonooka w duszy chciała coś powiedzieć, jednak widziała, że
on jeszcze nie skończył, postanowiła mu nie przerywać… wypowie
się jak skończy – Wiem, że postępowałem głupio przez te parę
miesięcy, jednak to były impulsy… Widząc Cię, nie mogłem się
powstrzymać. Cały czas wracam do tego wieczoru, w którym
powiedziałaś mi, że nie możesz za mnie wyjść. Nie wiem, co
wtedy we mnie wstąpiło. Jednak dopiero kilka dni temu, dotarło do
mnie, co zrobiłem. Jaką krzywdę wyrządzałem Ci moim podłym
zachowaniem. Wiec, że nie będę już Cię nękał i zmuszał do
czegokolwiek. Zostaniemy przyjaciółmi? – zakończył, wpatrywała
się w niego, jakby nie wierzyła, że był w stanie przyznać się
do swojej winy, co do niektórych sytuacji. Lecz nigdy nie sądziła,
że odważy się cokolwiek takiego jej powiedzieć. Głęboko
zastanawiała się nad jego słowami.
-
Sai… nie masz mnie, za co przepraszać. To ja powinnam Cię
przepraszać, do końca życia, bo to ja zerwałam zaręczyny, dwa
tygodnie przed ślubem, żeniąc się w ten sam dzień z Sasuke.
Jednak teraz jestem mężatką, a na przyjaźń z tobą się zgadzam.
– odpowiedziała, swoją dłoń położyła na niego, jej ton
głosu, tak samo jak i gest, który wykonała przed chwilą,
świadczyły o tym, że chce podnieść go jakoś na duchu. Aby nie
chodził cały czas ze spuszczoną głową i pogrążony w smutku.
-
Powiedz mi jedno… - dodał, Uchiha zmarszczyła brwi, gdyż jego
ton, był bardziej poważniejszy niż wcześniej, jeśli jest to w
ogóle możliwe. Gestem dłoni poprosiła, aby kontynuował swoją
wypowiedź i tak też się stało - …żałujesz podjętej przez
siebie decyzji? Jest Ci z nim dobrze? – dwa pytania wydobyły się
jego ust, to ostatnie było nieprzewidziane, taki mały impuls, przed
którym nie był w stanie się powstrzymać. Różowowłosa zamarła
w bezruchu, jej źrenice się zwężyły, co miała odpowiedzieć? Że
owej nocy, spędziła ze swoim mężem owocną noc, zapominając tym
samym, o wszystkim innym? Milczała nie wiedząc, co odpowiedzieć. –
Czy… uderzył Cię jeszcze raz? – kolejne pytanie, lecz to było
z troski o nią nie chciał, on również nie chciał, aby cierpiała.
Gdy miała już coś powiedzieć, ktoś ją uprzedził. Chcąc tym
samym zakończyć tą rozmowę.
-
Sakura. – powiedział oschle kruczowłosy, zerkając lodowatym
wzrokiem w stronę mężczyzny, różowowłosa słysząc glos męża,
automatycznie odwróciła się w jego stronę. Ta sytuacja wcale się
jej nie podobała. Jego hebanowy wzrok przeniósł się na dłoń
kunoichi, która spoczywała na ręce Sai’a.
-
Sasuke, co…? – chciała spokojnie spytać, co ty robi, jednak ten
jej gwałtownie przerwał
-
Wstawaj. Idziemy do domu, musimy porozmawiać! – warknął. Jego
zachowanie, co do swojej żony, zmieniło się drastycznie, gdy
ujrzał ją ze swoim niedoszłym małżonkiem. Kobieta drgnęła,
słysząc jego ton. Spojrzała mu w oczy, których nie było już
tych iskierek z wczoraj i z dzisiaj. Po raz kolejny, zawitała w nich
ta obojętność i lodowatość. Domyśliła się, że to przez
zaistniałe spotkanie, a także fakt, że jej dłoń znajduję się w
innym miejscu, niż powinna. Po chwili zabrała ją z ręki
kruczowłosego. Lecz mimo wszystko, nie pozwoli, aby ktokolwiek jej
rozkazywał, poza Tsunade, a także jakiegokolwiek innego sensei’a
z wioski.
-
Właśnie szłam do Hokage. – odpowiedziała ze stanowczością,
nie zamierzając zmieniać owego zdania.
-
Właśnie widzę jak do niej idziesz. – po raz kolejny warknął,
na twarzy kunoichi pojawił się zadziorny uśmieszek… był
zazdrosny… widziała to, miał to „wymalowane” na twarzy… i
ta jego reakcja. Westchnęła cicho. Zastanawiała się tylko, czy
jeszcze trochę się z nim podroczyć, czy może odpuścić sobie, i
wysłuchać, co ma takiego ważnego jej dopowiedzenia.
-
Jeśli nie chcę z tobą iść, to jej nie zmuszaj. – wtrącił się
Sai – Jest dorosła, może robić, co chce. Nie musi wykonywać
każdego twojego błahego rozkazu. – dodał ostro spoglądając
nieprzychylnie w stronę Uchihy
-
Nie zapominaj, że także, jest moją żoną. A jeśli chcę z nią
porozmawiać na pewien temat, to tobie nic do tego! – odpowiedział
srogo, spoglądając na niego nieprzyjemnie.
-
Żony się nie pomiata, i nie traktuje tak jak ty to robisz! –
odwarknął członek Korzeni. Sakura czując napięcie, wstała z
ławki, zatapiając się w czarnych jak noc tęczówkach swojego
męża. Po chwili odwróciła głowę przez ramię i powiedziała
„Arigato” w jego stronę, po czym ponownie spojrzała w stronę
tego jedynego…
-
Chodźmy. – powiedziała cicho, chcąc mieć tą rozmowę już za
sobą. Nie była pewna tylko czy to jest zwykły pretekst, aby
odciągnąć ją, od Sai’a, czy rzeczywiście chce z nią o czymś
porozmawiać. No, ale cóż rozmowę ze swoją mentorką można
przełożyć o kilka minut, zwłaszcza, kiedy blondynka się jej nie
spodziewa. Przytaknął, lecz nie był za bardzo zadowolony, że
przerwała im tą „przyjacielską” konwersację. Chciał mu już
wygarnąć parę rzeczy, jednak ona się wtrąciła. Zmieniając tym
samym tor ich rozmowy. Kruczowłosy przyciągnął ją do siebie, po
czym położył swoją dłoń w jej talii i zaczęli się oddalać w
stronę swojej posiadłości.
-
Czego chciał? – warknął po chwili Sasuke, przerywając tym samym
niezręczną ciszę, jaka panowała pomiędzy nimi
-
Porozmawiać. – odpowiedziała, wzruszając przy tym ramionami.
Przystanął i spojrzał w jej szmaragdowe tęczówki.
-
To nie wyglądało jak rozmowa. – powiedział, ruszając dalej
-
Czyżbyś był nieco zazdrosny? – spytała prosto z mostu.
Wyczuwała, że trochę jest, zresztą, kto by nie był zazdrosny,
patrząc jak twoja żona, rozmawia ze swoim niedoszłym mężem, a
jej dłonie spoczywają na jego… Westchnął i pozostawił to
pytanie bez odpowiedzi, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w swoich
domysłach. Szli w stronę domu, dość spokojnym tempem, nigdzie się
nie śpiesząc. Gdy po kilkunastu minutach do niego dotarli, z krtani
Uchihy, po raz kolejny wydobyły się słowa…
-
Musimy porozmawiać. – powtórzył jej jeszcze raz
-
Dobrze, chodź na górę. – odpowiedziała i zaczęła wspinać się
po schodach na pierwsze piętro. Kruczowłosy podążył tuż za nim,
wiedząc, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Zwłaszcza po tym jak
jej coś zakomunikuje. Otworzyła drzwi do ich sypialni, po czym
przekroczyła próg pomieszczenia, tak samo jak jej mąż. Gdy
zamknął drzwi, tym razem to ona się odezwała… - O czym chciałeś
porozmawiać? – zapytała spokojnie, spoglądając na widok za
oknem. Zastanawiał się jak ma to jej powiedzieć… Owijanie w
bawełnę, raczej nic nie da, bo i tak nic to nie zmieni. A jej
odpowiedź na pewno nie będzie pozytywna. Jego brak milczenia nieco
ją zdziwił, w końcu tak śpieszno mu było do tej rozmowy, a teraz
jak gdyby nigdy nic stoi koło niej i milczy. Gdy oderwała swój
wzrok, od przechodniów za oknem, posłała mu ponaglające
spojrzenie. Które on zignorował. Prychnęła pod nosem, sądząc
jednak, że to był pretekst, aby sprowadzić ją do domu, gdy
zaczęła kierować się w stronę łazienki, usłyszała jak
wreszcie słowa zaczynają wypływać z jego ust.
-
Zrezygnujesz na jakiś czas z misji, po za wioskę. – powiedział a
jego ton głosu był bardzo poważny. Odwróciła się do niego. On
chyba żartuje! Ona miałaby zrezygnować misji!? Przecież to jej
całe życie! Lubiła to! A teraz on każe jej zrezygnować, nie
podając nawet najmniejszego powodu. Prychnęła głośno, pokazując
swoją niezgodność z tym, co właśnie powiedział.
-
Nie ma mowy!!! – krzyknęła na cały pokój. To, że jest jej
mężem, nie pozwoli mu, aby jej dyktował, co ma robić. To jest
niedorzeczne. Temperatura w jej ciele zaczęła się znacznie
podnosić, chcąc zaraz wybuchnąć. – Niby, czemu miałabym
zrezygnować?! – kolejny krzyk z jej strony, już na wstępie była
wściekła, a co będzie dalej, tego nawet ona sama nie wie…
-
Bo JA tak mówię. Na jakiś czas zrezygnuj. I nie wrzeszcz! –
odpowiedział, a jego ton głosu, był nadzwyczaj spokojny
-
Będę darła się, kiedy mi się podoba!!! Co ty kombinujesz,
Uchiha?!?!?!?!? – dobre pytanie, tylko, że odpowiedzi jak na razie
nie dostanie… może kiedyś w przyszłości, lecz nie teraz.
-
Nie pytaj, tylko rób, o co Cię proszę.
-
Prosisz?! – zdziwiła się – Ty nie prosisz! Ty rozkazujesz!
Jednak ja nie zamierzam tobie ulegać! Będę robić, co mi się
podoba! A ty na to masz najmniejszy wpływ w tej chwili! – gdy
skończyła, zaczęła kierować się w stronę drzwi, chcąc jak
najszybciej opuścić ten pokój, w którym było jeszcze pełno
wspomnień z nocy. Lecz on jej to uniemożliwił zjawiając się tuż
przed nią.
-
Zrób to ten jeden raz. – dodał, spoglądając w jej zielone oczy,
w których były niebezpieczne iskierki, które jeszcze chwila, a by
poczuł je na swoim ciele. Zignorowała jego słowa i wyminęła go,
po czym dłonią, zaczęła otwierać drzwi, gdy już miała ponownie
przekroczyć próg, jakaś wewnętrzna siła ją przed tym
powstrzymała… Chciała mu coś powiedzieć, aby trafiło w jego
serce, pokryte lodem, aby zraniło…
-
A sądziłam, że się zmieniłeś, jednak najwidoczniej myliłam
się. – dodała spokojnym już głosem, spoglądając na niego
przez ramię. Nie drgnął. Jej stopa a także reszta ciała
przekroczyły próg, po czym głośno trzasnęła drzwiami…
Domyślał się że taka będzie jej reakcja. Nawet był jej w stu
procentach pewien. W końcu, ona nie jest tym typem kobiety, której
można rozkazywać i wydawać polecenia, bez jakiegokolwiek sprzeciwu
z jej strony. Westchnął ciężko, a gdy podszedł do łóżka,
rozłożył się na nim. Ręce założył za szyję i zaczął
rozmyślać, nad jej ostatnimi słowami, jak i ich wspólnie spędzoną
nocą…
Tymczasem
na dole trójka członków Taki, siedziała w salonie, nasłuchując
krzyków dochodzących z pierwszego piętra. Domyślili się, że
młode małżeństwo, znowu zaczęło się ze sobą kłócić. Co
najwidoczniej podobało się czerwono włosej kunoichi, gdyż na jej
twarzy widniał uśmiech, niemalże w kształcie dorodnego banana. Co
niemożna było powiedzieć o dwóch pozostałych osobach
znajdujących się w owym pomieszczeniu.
-
Ehh… a było tak pięknie… - marudził Suigetsu, niezadowolony.
Gdyż prawdopodobnie później, to na nich ich przywódca się
wyżyje. – Juugo, coś ty mu nagadał? – spytał
-
Prawdę. – odburknął, nie mając zamiaru nawet z nim ciągnąc
dłuższej rozmowy
-
„Prawdę”. – powtórzył po nim, próbując go naśladować
-
Dzieciarnia… - burknęła pod nosem okularnica, co nie za bardzo
spodobało się seledynowo włosemu, który postanowił od razu
zareagować, na jej zaczepkę…
-
Już nie wspomnę, kto tu zachowuje się jak dziecko. Zwłaszcza
flirtując z żonatym mężczyzną, który nawet Cię nie chce. A i
szkoda, że dziś rano nie zobaczyłaś się w lustrze, gdy ujrzałaś
ich jak się całowali w kuchni. – dogryzł jej. Karin się
wściekła, jeszcze trochę a para, by jej uszami wylatywała.
Zdenerwowana zerwała się z fotela, jakby ktoś wylał na nią
garnek z gorącą wodą i zaczęła kierować się w stronę wyjścia
z salonu. Gdy już miała przechodzić przez próg, wpadła na
różowowłosą kunoichi, która posłała jej mordercze spojrzenie.
I wymijając ją wyszła z domu, w nie najlepszym humorze. Czerwono
włosa spojrzała w kierunku schodów… musieli się pożreć o coś
ważnego, skoro Sasuke, nawet nie raczył za nią iść…
W
innej posiadłości, pewien blond włosy shinobi właśnie męczył
się z odwiecznym wrogiem człowieka, po każdej imprezie, a
mianowicie kacem. W ruch, co chwilę szły butelki z wodą, które po
kilku minutach, zostawały opróżnione, po czym rzucane w kąt.
Leżał ledwo, co żywy, na kanapie w salonie, w najwygodniejszej dla
niego pozycji. Natomiast jego pierworodna odbywała na drugiej
kanapie, swoją popołudniową drzemkę. Naruto nieskutecznie
pozbywał się swojego kaca. A wszystko musiał robić tak, aby nie
obudzić tym swojej córki. Po chwili przez łuk, weszła granatowo
włosa, a w dłoniach trzymała półmisek z ciepłym wywarem. Wolnym
krokiem, zaczęła podążać w stronę męża, aby po chwili móc
usiąść koło niego, stawiając naczynie, na stolik obok.
-
Wypij to. – powiedziała czule w jego stronę
-
Co to? – spytał zachrypniętym tonem, spoglądając w jej oczy
-
Wywar na kaca, przyrządzony według receptury, Sakury, który
przyniosła mi parę minut temu. – odpowiedziała podstawiając mu
półmisek, aby wreszcie wypił…
-
Sakury? A jak dopisała do receptury jakąś szkodliwą truciznę?! –
zaczął panikować, gdyż jeszcze doskonale pamiętał, jakie słowa
jego żona mu przekazała
-
Ehh…. Gdy przed chwilą przyszła, nie miałam za wesołej miny, a
wręcz była wściekła. Jednak raczej nie na ciebie. Więc wątpię
żeby dodała czegoś do składników. Więc pij już, to powinno Ci
za jakąś godzinę przejść. – ponagliła go, blond włosy
niepewnie wziął od niej półmisek, po czym jej krawędź skierował
ku swoich ust i lekko przechylając, zaczął z niej pić…
-
To jest zimne…. – marudził
-
Takie ma być, zresztą mówiłam, że dopiero, co była i od razu
zabrałam się za przyrządzanie tego anty-kaca. Więc ciepłe na
pewno by nie było. – sprostowała, jego wypowiedź, shinobi
westchnął cicho…
-
Arigato Hinata. – powiedział po chwili z uśmiechem na twarzy, w
tej samej chwili ich córka, przekręciła się z jednego boku, na
drugi i cichutko zamlaskała… - Nie długo, będziemy mieć takie
drugie. – dodał, kładąc dłoń na jej brzuchu
-
Tak, Naruto. Jeszcze siedem miesięcy, a Sui, będzie mieć
rodzeństwo. – odpowiedziała i obdarzyła go pocałunkiem…
Szła
przez wioskę, a w środku niej, wrzało. Była podenerwowana
ostatnią rozmową, przeprowadzoną ze swoim mężem. Znowu zaczął
jej rozkazywać i po raz kolejny mu się nie dała. I nie zamierza
tego robić. Jeszcze mu pokaże, że on władzy nad nią nie ma. Jej
dłonie były mocno zaciśnięte w pięści, mając ochotę rozwalić
coś… cokolwiek… Ledwo się powstrzymywała… Ale postanowiła
że wpierw pójdzie do swojej mentorki i ją o coś „grzecznie”
poprosi. Wiedziała już jak dopiec Sasuke i mimo wszystko nie
zamierzała odpuścić. Pomału zbliżała się do najważniejszego
budynku w mieście… Do budynku, w którym urzędowała Hokage.
Szybkim krokiem, poczęła przemierzać dużą ilość schodów, aby
móc znaleźć się na piętrze, które ją interesowało
najbardziej. Gdy już tam była, szerokim korytarzem kierowała się
do gabinetu Piątej. Po chwili już tam była, stała właśnie przed
drzwiami, a jej dłoń skierowała się ku górze, aby zapukać i tak
też zrobiła. Ze środka dobiegł ją znudzony głos blondynki. Już
po jej tonie, różowowłosa dokładnie wiedziała, co jej mentorka w
tej chwili robi. A mianowicie siedzi za stertą papierów, raportów
i teczek, dokładnie je analizując. Gdy otworzyła drzwi, jej
szmaragdowe tęczówki ujrzały, że się nie myliła…
-
Sakura, dostałam wiadomość od Daimyo Północnej Krainy. Jest wam
bardzo wdzięczny. – powiedziała wychylając się zza sterty
papierów, na twarzy kunoichi pojawił się uśmiech, w ciągu paru
godzin, polubiła władzę tamtejszej krainy, jak i jego córkę, z
którą spędzili nieco więcej czasu.
-
Arigato Tsunade-sama, jednak przyszłam do ciebie z pewną prośbą.
– powiedziała, podchodząc bliżej jej biurka. Blondynka na jej
słowa, wygodnie rozsiadła się w swoim fotelu, chcąc wysłuchać,
o co dokładniej jej chodzi – Chcę iść na misję. Nawet byle,
jaką. Jednak poza granice wioski. – dodała zdecydowanym tonem.
Brwi wielmożnej zmarszczyły się nieco, taką pewną siebie,
widziała ją jedynie parę razy, domyśliła się, że coś się
wydarzyło… lecz pytać jak na razie nie będzie…
-
Dopiero, co wróciłaś, powinnaś odpocząć. Może za jakiś
tydzień. – odpowiedziała, wracając do papierów, a gestem dłoni
wskazała, że może już odejść, jeśli to wszystko, co ma do
powiedzenia.
–
Tsunade-sama!!
Proszę daj mi misję!! – nie mogła się powstrzymać, krzyknęła…
Pierwszy raz krzyknęła do swojej nauczycielki, legendarnej,
Sanninki. Kobieta podniosła swoją głowę do góry, wpatrując się
swoimi orzechowymi oczami w twarz Uchihy, na której było widać
zaciętość…
No comments:
Post a Comment