36. Możemy porozmawiać?

W wiosce ukrytej w liściach, słońce było niemalże było u swojego szczytu. Pozwalając cieszyć się mieszkańcom, kolejnym pięknym jesiennym dniem. O tej porze dnia ludzie zamieszkujący ową wioskę, wychodzi ze swoich domów, z różnych powód. Jedni z przymusu, natomiast inni ze zwykłej chęci. W końcu siedzenie cały dzień w zatęchłym domu, nie jest przyjemne, a życia przed zimą trzeba używać. W jednym z wioskowych domów, grube zasłony były jeszcze zaciągnięte na karniszach, nie wpuszczając najmniejszego promyka słonecznego. Jednak był ku temu pewien powód… Pewien blond włosy shinobi spał w dość dziwnej pozycji w salonie, swojego domu.  Jego nogi znajdowały się na kanapie, natomiast reszta jego ciała była na podłodze. A z jego szeroko otwartych ust, dobiegała woń alkoholu. W innej części domu, Hinata krzątała się po kuchni, przygotowując dla córki śniadanie, gdyż zdawała sobie sprawę, że o tej porze jej męża można obudzić jedynie siłą, a na to dziś nie miała siły. Nie czuła się za dobrze. Widocznie pierwszy trymestr ciąży daje jej w kość. Cały czas mdliło ją i już parę razy musiała biec do łazienki. I właśnie w tej chwili również tam pobiegła, co jej córka wykorzystała, wyślizgując się z kuchni i podążając w stronę jedynego pomieszczenia, w jakim jeszcze dziś nie była… salonu… Delikatnie popchnęła drzwi, gdy tylko jej małe stópki przekroczyły, próg pokoju, do jej noska, dotarła woń, która drażniła jej skromne nozdrza. I gdyby nie postać leżącego ojca, to pewnie by opuściła salonu, kierując się gdzie indziej, lecz tak się nie stało… Zaczęła wchodzić głębiej. Na małym stoliku do kawy, ujrzała przeróżne ciasteczka i czekoladki, które jej mama naszykowała wczorajszego wieczoru, dla siebie i przyjaciółki. Jednak nie skończyły ich jeść, przez przedwczesne przybycie ich mężów. Dziewczynka na owy widok w radosnych podskokach szła w stronę owego stolika, gdzie znajdowały się jej smakołyki. W jej drobniutkich rączkach w mgnieniu oka, znalazły się przeróżne czekoladki. Gdyby nie chrapniecie jej ojca, to pewnie już by jej tu nie było, lecz jak to przystało na córkę Naruto, tak się nie stało… za to, swoimi stópkami zaczęła iść w stronę ojca. Po czym wygodnie usadowiła się na jego brzuchu, o dziwo on nawet na to nie zareagował. Tylko spał dalej. Jednak jego córce, zaczął przeszkadzać ostry aromat sake, jaki otaczał blondyna. Na jej twarzyczce pojawił się grymas niezadowolenia jak i lekkiego znudzenia. Swoje białe oczka skierowała na dłonie, w których trzymała czekoladki. Lecz owy grymas po chwili przerodził się w mały szatański pomysł. Słodycze zaczęła wrzucać po kolei, do epicentrum nie przyjemnego zapachu, jakim były usta, jej ojca. Każdą najmniejszą czekoladkę, po kolei, nigdzie się nie spiesząc. Twarz Naruto diametralnie zaczęła zmieniać swój kolor. Jednak to nie przeszkadzało dziewczynce, zaprzestać swoich jakże brutalnych działań. Po chwili poczęła podskakiwać, na miejscu, gdzie znajdował się żołądek, Uzumaki’ego. Tym razem jego powieki pod wpływem podskoków jego córki, jak i małych problemów z oddychaniem gwałtownie otworzył swoje powieki, po czym przekręcił się cały, aby twarz skierować w stronę podłogi, by móc spokojnie wypluć, zawartość swojej buzi. Jednak nie było się bez pewnego kłopotu, gdy wykonywał ową czynność, przez przypadek blondynka zsunęła się z jego brzucha, prosto na podłogę. Mimo iż nie było to nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób ją zaboleć fizycznie, to uczyniło to, ale psychicznie. Bo w końcu jak ten, który zawsze pozwala jej się najdłużej bawić i gdy jest w jego towarzystwie praktycznie na wszystko jej pozwala, teraz bez najmniejszego uprzedzenia pozbawił jej możliwości jakiejkolwiek zabawy. W jej białych oczętach zebrały się małe łezki, które z każdą nową chwilą, zaczęły przeradzać się w kaskady łez i krzyk. Naruto był w tej chwili kompletnie zdezorientowany, nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje, czemu Sui płacze, co wydarzyło się w nocy…. I jeszcze ten okropny ból głowy jak i żołądka. A krzyk i płacz jego córki, pogarszał ten stan… Odruchowo złapał się za głowę, chcąc nieco stłumić wszelkie dźwięki. Nawet odgłosy bijącego jego serca, doprowadzały go o nie mały ból głowy. I jak na alarm, to pokoju również weszła granatowo włosa kobieta. Którą sprowadziły krzyki jej córki. Dziewczynka widząc swoją mamę, podniosła się z podłogi i zapłakana podbiegła do niej, tuląc się do jej nogi. Hinata zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, aby się dowiedzieć, co się dokładnie stało, lecz jedyne, co jej białe oczy wypatrzyły, był jej mąż jak i „zrzute” czekoladki, walające się na podłodze koło niego. Swoją dłonią pogłaskała blond włosą czuprynę córeczki.
- Sui co się stało? – spytała spokojnie, chcąc uspokoić ją. Dziewczynka podniosła główkę do góry, i spojrzała swoimi zaszklonymi od łez tęczówkami, na mamę.
- Tato…. Tato… - mówiła przecierając oczka
- Tato, co? – zapytała spoglądając to na swoją pierworodną, to na męża, który ponownie wyłożył się na podłodze i pomału zaczął zasypiać.
- Wy… wypluł… moje… czee…koladki… - wydukała i po raz kolejny wybuchła gromkim płaczem
- Sui, mówiłam żebyś tu nie wchodziła… Weź zabawki i idź się pobawić, ja zaraz przyjdę. – powiedziała do córki, obdarowując ją ciepłym uśmiechem. Sui odkleiła się od nogi mamy i przetarła raz jeszcze rękawem swoje małe białe oczka. I zrobiła to, o co ją poproszono… Tymczasem pani Uzumaki, zaczęła kierować się w stronę ledwo żyjącego męża. Wiedziała, że będzie to trudne, jednak czas go obudzić… Za dużo tego dobrego… Uklękła przy nim i zaczęła go szturchać…
- Naruto… obudź się… - mówiła spokojnie, prosząc, aby chociaż raz owe słowa zadziałały… jednak tak się nie stało. Westchnęła, a jej szturchnięcia, były coraz to mocniejsze. Ten jednak przekręcił się w drugą stronę. – Wstawaj! Ramen!! – dodała, lekko podniesionym głosem, w którym dało się również słychać nutkę dezaprobaty. I tak jak się spodziewała owe słowa, zadziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Jego oczy automatycznie otworzyły się szeroko. I jak oparzony usiadł na podłodze, spoglądając z nadzieją na swoją żonę….
- Ramen… gdzie ramen!? – krzyknął z ekscytacją
- Nie ma ramen! Masz szlaban! Wstawaj i idź się wykąp. – powiedziała ostro, wstając z podłogi… Co nie za bardzo mu się spodobało… Zwłaszcza gdy wypowiedziała że ma szlaban, na swoje ulubione danie. Jednak ostry ból głowy, po raz kolejny dał o sobie znać. I jak kłoda ponownie wyłożył się na podłodze… A z jego ust wydobyło się tylko jedno słowo…
- Wody… - powiedział ledwo coś słyszalnie, błagalnym tonem…
- Trzeba było tyle nie pić. – dodała
- Hinatka… błagam… wody… albo… Sakury… - wydukał
- Sakura to Ci na pewno nie pomoże, zwłaszcza po tym, z jakim tekstem, wczoraj do niej wyjechałeś. – odpowiedziała i podeszła do okien, by po chwili odsłonić grube zasłony, które blokowały dostęp światła do salonu. Naruto zdziwiły się na jej słowa, zresztą, co mu się zdziwić, skoro w ogóle nie pamięta, co się stało w nocy. Zdecydowanie za dużo wypił… i on sam bardzo dobrze o tym wiedział. A teraz miał kaca giganta, który nie dawał o sobie zapomnieć, nawet na chwilę.
- Błagam o wodę…….. – nadal marudził, kunoichi westchnęła ciężko, po czym wzięła butelkę stojącą obok niego i rzuciła w jego stronę… - Arigato. – powiedział szybko i zaczął pić jak szybko tylko się da…. Jednak jedna butelka, to było dla niego zdecydowanie za mało… - A co takiego jej powiedziałem? – spytał, gdy tylko opróżnił butelkę i zaczął kierować się w stronę kuchni, po nową butelkę wody…
- Spytałeś się jej, kiedy zostaniesz wujkiem jej i Sasuke dziecka. – odpowiedziała, on na te słowa przystanął i spojrzał na żonę załamany… zdawał sobie sprawę, że jak tylko spotka się z różowowłosą, to nie wiadomo czy ujdzie z życiem… Przełknął głośno ślinę i wyszedł z salonu. Gdy tylko wszedł do kuchni, rzucił się na butelki z wodą, a po chwili zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiś środków przeciw bólowych… Jego lazurowe tęczówki, zatrzymały się na zegarze kuchennym, który wisiał nad stołem. Jego czarne wskazówki, wskazywały godzinę za pięć dwunasta…
Tymczasem w innej posiadłości, także w Konoha, pewna różowowłosa zaczęła się pomału budzić. Jej powieki, drgały, co jakiś czas, a po chwili jej szmaragdowe oczy ujrzały światło dzienne. Leżała w swoim łóżku, wpatrując się w białą ścianę. Jakby wyczekując na coś. Zaspana usiadła na łóżku, swoją dłonią przeczesała włosy. Wspomnienia z nocy, zaczęły powracać do niej, czym grom z jasnego nieba. Jej tęczówki zaczęły błądzić po całej sypialni. Zobaczyła swoje porozrzucane ubrania, po dosłownie całej sypialni. Jak i odłamki szkła, znajdujące się tuż obok komody, które były dowodem rzeczowym, ich nocnej przygody. Wyostrzyła słuch, chcąc sprawdzić czy w łazience ktoś jest… Jednak z pomieszczenia, nie dochodziły żadne odgłosy… Była sama w sypialni… może, to i lepiej. Nie była pewna jakby zareagowała budząc się w jego ramionach. Dłonią przejechała po miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu, spał także i on, było zimne, czyli już od dawna go tu nie było. Siedziała zamyślona, przygryzając swojego paznokcia od kciuka, jak to zazwyczaj robiła jej mentorka. Ich spotkanie dzisiejszego dnia jest nie uniknione. Zresztą zabawa w kotka i myszka już nie przystoiła. Musiała pogodzić się z tym, że w nocy, otworzyła przed nim te od tak dawna skrywane do niego uczucia, lecz jej duma i upartość, nie pozwoliły wyjść im na jaw wcześniej. Westchnęła… będzie ciężko… ale jakoś da radę… Jednak zastanawiało ją czy od tego wydarzenia, coś się zmieni? Czy jednak wszystko będzie tak jak było wcześniej? Westchnęła, ta było jej dobrze z tą niewiedzą… Obwinęła się kołdrą, po czym wstała i leniwie zaczęła kierować się w stronę łazienki, gdzie odświeżyła się, biorąc orzeźwiający prysznic. Wychodząc z kabiny, owinęła się tym razem puchatym ręcznikiem. Ciepłe krople spływały po jej ciele. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze… nie poznawała się… nie była już tą samą osoba, czyżby przez niego się zmieniła? Wzięła do ręki, kołdrę, którą wcześniej rzuciła na podłogę i wyszła z łazienki. Przydałoby się ten cały bałagan po ekscytującej nocy posprzątać, lecz wpierw musi się ubrać. Gdy była już ubrana, pozbierała swoje ubrania z podłogi i wrzuciła do specjalnego kosza, przeznaczonego na brudną bieliznę. Pozostało jeszcze pozbierać szkło i zejść na dół. Nie wiedziała jeszcze, która jest godzina, jednak sądząc po tym jak wysoko znajdowało się słońce na niebie, była już późna godzina poranna. Podnosząc jeden z rozbitych odłamków, przecięła sobie wewnętrzną część dłoni. Przeklęła siarczyście na swoją nieuwagę, jednak nie przejęła się tym za bardzo. Dźwignęła się z podłogi, teraz pozostało najtrudniejsze… zejść na dół… Otworzyła drzwi i wolnym krokiem, zaczęła kierować się w stronę schodów, a później na parter. O dziwo stwierdziła, że nikogo nie ma… Istna pustka… Wzruszyła jedynie ramionami, szklane odłamki wyrzuciła i zaczęła przyrządzać sobie śniadanie. Stwierdziła, że później pójdzie do Hokage, może będzie miała dla niej jakieś zajęcie na dziś. Gdy kończyła robić sobie kanapki, poczuła JEGO ręce, w swoim pasie. Oparł brodę na jej ramieniu, po czym jedną ręką, odgarnął jej mokre włosy na bok, by móc bez zbędnych przeszkód po raz kolejny, obdarowywać ją pocałunkami. Nie spodziewała się takiego zachowania z jego strony. Obróciła się w jego stronę, nóż, jaki trzymała w dłoni, odstawiła na blat. Stykali się niemalże czubkami nosów. Swe dłonie nadal trzymał w jej talii, jakby nigdy miał jej nie puścić. Tej nocy narodziła się pewna więź między nimi… wieź nazywa potocznie pasją. Przyłożył swoje czoło do jej, wpatrując się bacznie w jej zielone niczym szmaragdy oczy. Pożądanie z zeszłej nocy, jeszcze nie minęło. Nadal ich myśli kierowane były tym samym torem… Im nie potrzebne były słowa… Wystarczyły gesty i czyny… Wyswobodziła się z jego uścisku i usiadła na blacie… Wydawało się, że owa sytuacja zaczyna przypominać ową z nocy. Przysunęła go nieco bliżej siebie, poczym zaczęła go namiętnie całować. Oddawał jej pocałunki, z jeszcze większą zachłannością. I wszystko mogłoby być tak idealnie, gdyby ktoś im przeszkodził… W kuchni, bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia, znaleźli się członkowie Taki. Całą trójkę zszokowało to, co, właśnie widzą. Nie przypuszczali, że jak wrócą do domu, ich oczy ujrzą taki obrazek. Przynajmniej nic tego wcześniej nie zapowiadało. Czerwono włosa o mało, co zawału serca nie dostała, a gdyby nie jej okulary, to pewnie by straciła swoje oczy.  Gdy Juugo chciał wyjść z kuchni, ciągnąc za sobą ową dwójkę, pech chciał, że kunoichi potknęła się o własne nogi i z hukiem runęła na ziemie. Kochankowie zmuszeni byli przerwać swoje czułości. Kruczowłosy oderwał się od swojej żony, a jego głowa powędrowała w stronę epicentrum huku, to samo uczyniła zielonooka. Na twarzy Uchihy, nie było za wesołej miny, widząc, kto mu przerwał. Natomiast Sakura przygryzła nieco swoją dolną wargę, nie wiedząc jak się zachować.
- Gdzie byliście? – warknął w ich stronę, trafił w samo sedno… nie widział ich odkąd wyruszyli do Krainy Północy. Jednak czy dobrze, zrobił zadając owe pytanie przy różowowłosej. A jego drużyna, wiedząc dobrze, że jej nic nie umknie, prawdy nie mogli powiedzieć.
- Ehh… poszliśmy się rozerwać gdzieś. Przecież cały dzień siedzieć nie można. – skłamał Juugo, który jako jedyny był w stanie racjonalnie myśleć. Kruczowłosy wyczuł, że nie mówią prawdy, bo nigdy we trojkę razem nie chodzili, no chyba, że on im kazał. Sakura zeszła z kuchennego blatu, wzięła swoje dwie kanapki, po czym bez słowa wyszła z pomieszczenia, zerkając ostatni raz w stronę męża. A Karin posłała jej zawistne spojrzenie. Uchiha westchnął ciężko i przysunął do siebie krzesło, na którym usiadł. Każdego z nich lustrował wściekłym spojrzeniem. Jednak chciał wiedzieć wszystko… gdzie byli… czego się dowiedzieli… czy coś się wydarzyło… Jego hebanowy wzrok przystanął na muskularnej sylwetce brązowowłosego, bo tylko on był w stanie odpowiedzieć na jego pytania.
- Juugo, chodź ze mną. – powiedział chłodno wstając z krzesła i wychodząc z kuchni, a później także z domu, a członek jego drużyny, zrobił to samo… Poszli do ogrodu, który mieścił się z tyłu posiadłości. Przysiedli na drewnianej ławce. – Mów. – rzucił ostro, czekając na jego wypowiedź. Brązowowłosy nie wiedział, od czego zbytnio zacząć, gdyż dużo się działo, podczas jego nieobecności. Wziął głęboki wdech, przygotowując się do odpowiedzi…
- Mamy ostatnie strony, teczki twojego brata. – zaczął, na co ten przytaknął, był zadowolony z owej decyzji, jednak to nie było wszystko, co jego podwładny, miał mu do powiedzenia… - Odkąd wyruszyliście, śledzono nas… Każdy najmniejszy ruch. Jednak dwa dni temu, zaprzestali swoich działań. Ale nie traciliśmy czujności, idąc do Madary, utworzyliśmy nasze klony, które całą noc gdzieś chodziły po wiosce, na wszelki wypadek gdyby owy szpiedzy wznowili nasze śledzenie. – powiedział
- Jeden na jednego było? – spytał, na co ten kiwnął twierdząco głową – Sprawdzali nas, zwłaszcza, że ukradliście te karty. – dodał – Co mówił Madara?
- Nie był sam, wraz z nim, było jedno z ciał Pein’a, coś mi się zdaję, że się niecierpliwią. Mówili coś, że jeśli tak dalej pójdzie to będą musieli zmienić pewną część planu. Nie wiem do końca, o czym mówili. Ale mam dziwne przeczucia, że chcą w to wplątać, Sakurę, jeszcze bardziej niż jest teraz, lub jeszcze gorzej. – dokończył, twarz Uchihy, nie wyrażała nic dobrego, wiedział, że będzie musiał sam się rozmówić z nimi, tylko tak, aby jego żona nie nabrała żadnych podejrzeń. A jak na tą chwilę, zmuszony jest podjąć, pewne środki… które nie za bardzo spodobają się różowowłosej… Kruczowłosy wstał bez słowa i zaczął kierować się w stronę domu, co oznaczało że ich rozmowa jest zakończona. Chciał iść od razu do żony, aby załatwić tą sprawę, jednak przy schodach spotkał seledynowo włosego.
- Kazała Ci przekazać, że poszła do Hokage. – powiedział, Sasuke spojrzał się na niego… miał nadzieję, że jednak nigdzie nie poszła… Jednak jej wizyty u wielmożnej, przeważnie kończyły się, zawaleniem jakąś robotą, lub misją… Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu, a w drzwiach minął się z tym, z którym dopiero, co odbył rozmowę…
- A jemu gdzie tak śpieszno? – spytał zdziwiony, nie sądząc, że usłyszy jakąś odpowiedź, gdyż nie dojrzał Suigetsu stojącego niedaleko, który właśnie zamierzał odpowiedzieć na jego pytanie…
- Do Sakury….
Uchiha kroczyła wolnym krokiem w stronę, najważniejszego budynku w mieście. Dawno nie rozmawiała ze swoją mentorką. Jej różowe włosy, powiewały spokojnie na leciutkim wietrze. A na jej twarzy, widniał uśmiech, którego już od dość dawna, nikt nie widział. Mijała ludzi cała rozpromieniona. Z każdą chwilą zbliżała się coraz bliżej do swojego celu. Nie chciała żadnej misji od Piątej, gdyż dopiero, co z jednej wróciła. Ale jakaś drobna robota w wiosce, by jej się przydała. Jej szmaragdowe oczy już dostrzegły schody, po których miała zaraz wchodzić. Lecz nie wiedząc, czemu… wszyscy musieli jej tego dnia w czymś przeszkadzać… nie wiedząc skąd, przed nią znalazł się szatyn. Przystanął na jej widok. Nie widzieli się tak dawno, a ta sytuacja, była nie zręczna dla nich obydwóch. Sądziła, że zaraz wyminie, ją nie odzywając się do niej ani słowem. Jednak stało się coś innego niż przypuszczała. Sai otworzył swoje usta, z których wydobyło się kilka słów…

- Możemy porozmawiać? – spytał…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya