Podroz
powrotna byla dosc ciezka dla malego chlopca,ktory nie byl
przyzwyczajony do takiego trybu zycia. Dlatego to robionozdecydowanie
czestsze postoje wlasnie ze wzgledu na niego. Czasami biegl owlasnych
silach... jednak przewaznie byl niesiony przez ktoras z kobiet, bo
nieza bardzo nadazal za nimi. A bylo im spieszno i to bardzo, nie
chcieli nocowacw lesie, nawet nie mieli odpowiedniego sprzetu do
tego. Mimo tego wszystkiego,podroz minela spokojnie, bez
najmniejszego problemu. Z kazda sekunda czy minutazblizali sie coraz
bardziej do wioski ukrytej w lisciach. Po kolejnej godziniebiegu,
czetery pary oczy, dostrzegly duza brame oddalona od nich o
kilkanasciemetrow. Zwolnily... A nastepnie przystanely... Chlopiec
ktorego wlasnie nioslaTsunade na plecach, postawila go na ziemi.
~
A wiec dotarlismy. ~ powiedziala sama do siebie wmyslach rozowo wlosa
po czym czule spojrzala sie na swojego synka, ktorypodszedl do niej
-
To tutaj? – spytal
-
Tak, jestesmy juz praktycznie na miejscu. –odpowiedziala i zlapala
go zaraczke, po czym cala czworka zaczela sie kierowacw strone ow
wielkiej bramy, ktora byla jedynym wejsciem a zaraz wyjsciem zKonohy.
Z kazda kolejna sekunda, Sakura miala watpliwosci z ktorymi
probowalawalczyc... nie byla pewna czy to jest dobry wybor, wrocic do
swojej rodzinnejwioski po tylu latach... Jednak bylo juz za pozno na
zmiene decyzje, bo wlasniew tej chwili staneli w otwartej bramie.
Zaraz przy samym wejsciu po lewejstronie stala budka, w ktorej mieli
rejestrowac sie wszyscy nieznajomi cowchodza i opuszcza wioske, a
tego wszystkiego mial pilnowac Izumo wraz zKotetsu, ktorzy w tej
chwili jakby nigdy nic, grali sobie w karty, a dokladniejw pokera.
Jednak widzac cztery osoby stojace na progu Konohy, przestali
nachwile i wpatrywali sie w ow osoby.Odrazu rzucily sie im w
oczy rozowe kosmyki wlosow, ktore wiatr delikatnierozwiewal, mimo
tego ze tak dawno jej nie widzieli, odrazu ja poznali. Ta
ktorawszyscy pamietali i wyczekiwali na dzien jej powrotu... Dzien
ktory wlasnieteraz nadszedl.
-
Sakura-chan? – spytal zdziwiony Kotetsu przyjaciela, pochwili
zaczeli isc w ich strone
-
Yhym. – przytaknal drugi – Lecz nie tylko ona. – dodal
wskazujacna brazowo wlosa, Hokage i malego chlopca, ktory wydawal im
sie dziwnie znajomy...gdy go ujrzeli spojrzeli po sobie pytajaco,
jednak nic nie odpowiedzieli. Harunomijajac ich poslala im swoj
cieply usmiech, oni odpowiedzieli jej tym samym.
-
Tsunade-sama... – powiedzial Izumo, gdy blad wlosakobieta spojrzala
sie na niego, ci tylko przeniesli swoj wzrok z niej nanieznajomego
chlopca, wygladajacego dokladnie jak kopia zdrajcy wioski.
Piatazrozumiala o co im chodzi, tak samo jak i Sakura.
-
To jest... – zaczela, jednk zielono oka jej przerwala
-
Daisuke Haruno... moj syn. – dokonczyla jednak w jejglosie nie bylo
niecheci do tej odpowiedzi, dobrze wiedziala ze ten moment, gdybedzie
musiala przedstawic swojego syna, nadejdzie... Shinobi spojrzeli
posobie poraz kolejny, a nastepnie jeden z nich wyszedl z budki, w
ktorejprzesiadywal i podszedl do chlopca i przykucnal przy nim.
-
A wiec witamy mlodzienca w naszej wiosce. – powiedzial iwyciagnal z
kieszeni lizaka, ktorego po chwili podarowal kruczo wlosemu,
tenwidzac wzrok swojej mamy przyjal prezent.
-
Dziekuje. – odpowiedzial
-
Dai, to jest Kotetsu a ten drugi to Izumo. –powiedziala Shizune, a
ci sie tylko usmiechneli. Po chwili trzy kobiety wraz zmalym Haruno
ruszyli uliczkami Konohy w strone siedziby Hokage, gdzie Sakuramiala
odebrac klucze do swojego nowego domu. Bylo pozne po poludnie,
ludziejeszcze krzatali sie po ulicach, spieszac sie do domu na
kolacje, czy wieczornyprogram w telewizji. Niektorzy ogladali sie za
zielono oka i za chlopcem ktoratrzymala za reke, nie mogli uwierzyc
ze ona naprawde powrocila... Dlaniektorych to bylo tylko
przywidzenie, a dla innych rzeczywistosc. Usmiechalisie w duszy
widzac ja, jednak w ich glowach pojawialo sie ciagle to samepytanie
„Kim jest chlopiec?”. Niedlugo poznaja prawde... ktora bedzie dla
nichzaskoczeniem... jak i szokiem... Ona nie zwracala narazie uwagi
na to ze calyczas na nia spogladaja... chociaz doskonale czula ich
wzrok na sobie... Popietnastu minutach wchodzili juz po wysokich
schodach na pietro gdzie znajdowalsie gabinet wielmoznej. Nastepnie
przeszli do korytarz, gdzie w polowie polewej stronie byly duze
debowe drzwi. Z srodka dochodzily krzyki... widocznieklon Hokage
klocil sie z jakas osoba. Wielmozna domyslila sie z kim sie jejdrugie
„ja” kloci... Bez zadnego wahania nacisnela na mosiezna klamke
iotworzyla drzwi... Gdzie tak jak myslila jej klon siedzial za
biurkiem, a przednia stala granatowo wlosa krzyczac cos do niej.
Rozowo wlosa nie spodziewalasie jej, a raczej nie spodziewala sie
tego ze ona tak sie zmieni... zezdobedzie odwage na to aby sie klocic
z sama Piata. Nagle klon zniknal,pozostawiajac po sobie jedynie klebe
bialego dymu przez chwile, lecz po chwilitakze i on rozplynal sie w
powietrzu. Hyuga zmarszyla brwi i odwrocila sie dotylu, gdzie ujrzala
prawdziwa ‘Kage.
-
Tsunade-sama jak moglas podlozyc swojego klon?! I gdziebylas?! –
spytala lekko podniesionym glosem
-
Spokojnie Hinata, nic sie przeciez nie stalo... A bylamna malym
spacerze po za wioska. – odpowiedziala spokojnym glosem, jakby nic
sienie stalo po czym skierowala sie do swojego zielonego fotela i sie
w nimwygodnie rozsiadla
-
Poza wioska?!?!?! Wiesz jakie to bylo nie bezpieczne!!!–
kontynuowala dalej swoje kazanie, jednak po chwili blad wlosa jej
przerwala,wtracajac sie w slowo
-
Ja tylko staralam sie spelnic twoja i Naruto prosbe... –na te slowa
bialo oka, zamilkla...
-
Hinata... – uslyszala, gwaltownie odwrocila sie zasiebie skad
dochodzilo wolanie, jej oczy zaszklily sie ze szczescia widzacdawna
przyjaciolke. Rzucila sie jej na szyja, przytulajac sie do niej.
Sakuraodwzajemnila uscisk.
-
Nawet nie wiesz jak sie ciesze. – powiedziala granatowowlosa
odrywajac sie od niej
-
Ja tez sie ciesze. Musze ci kogos przedstawic. – dodalai w tej
samej chwili do gabinetu wszedl maly piecio letni chlopiec, o
hebanowych oczach i wlosach tego samegokoloru. – To jest Daisuke.
Dai to jest Hinata, moja przyjaciolka z czasow gdytu mieszkalam. –
powiedziala do obu, wraz z chlopiec do pomieszczenia weszla Shizune,
ktora jak narazie nic sie nieodzywala.
-
Masz ladnego synka Sakura. – powiedziala, jednak widzacze zielono
oka chce zadac jej pytanie, wyprzedzila ja – Juz dawno temu
siedomyslilam. – dodala, co wszystkich zadziwilo a zwlaszcza Piata.
Haruno juz nicnie odpowiedziala tylko sie do niej przyjacielsko
usmiechnela.
-
Hinata gratulacje z okazji slubu. A gdzie sie podziewapan mlody?
Chcialabym sie z nim przywitac. – powiedziala
-Naruto
poszedl na misje wraz z Shino i Ino wroca przedsamym slubym. Juz
sobie wyobrazam jego mine, jak cie ujrzy. – odpowiedziala
przyszlapani Uzumaki, po czym zaczela sie smiac, a reszta wraz z nia,
procz malegochlopczyka ktory zbytnio nie wiedzial o co chodzi a takze
byl zmeczony podroza,co nie uszlo wzroku Tsunade.
-
Sakura masz tu klucze i adres. – podala jej klucze ikarteke, ktore
chwile temu wyciagna z dolnej szuflady swojego biurka
-
Arigatou Tsunade-sama, za wszystko. – powiedziala gdywziela klucze,
brazowo oka usmiechnela sie w odpowiedzi i po chwili rozowowlosa wraz
z synem i Hinata opuscily gabinet, zostawiajac ja sama z Shizune...
~~**~~
Gdy
wyszli z najwazniejszego budynku w wiosce, bylo juzciemno. Sakura
widzac zmeczenie syna skierowala sie pod adres jaki dala jejPiata. Do
jej nowego domu. Hyuga powiedziala ze ja podprowadzi a w drodze
bedamogly porozmawiac troche. Po kilku minutach, staneli przed bialym
domem,sredniej wielkosci na obrzezach wioski. Bylo juz zbyt ciemno
zeby zielono okamogla sie dobrze przyjzec budynkowi, wiec jedynie
podeszla do drzwi, wyciagnelaz kieszeni klucze i otworzyla nimi
drzwi, ktore wydawaly sie jej byc w jasnymkolorze. Tu sie pozegnala
wraz z Hinata, lecz juz sie umowily na jutro. Pannamloda ma przyjsc
do niej rano i pomoc w nowym domu, natomiast Haruno miala jejpomoc w
sprawach organizacyjnych, dotyczacych slubu i wesela. Gdy weszla
dodomu, byla zbyt zmeczona aby ogladac nowy dom, zreszta jej syn
takze... Jedyneto co zrobili to weszli na pierwsze pietro, weszli do
pierwszego pokoju poprawej, gdzie znajdowala sie sypialnia dosc duzej
wielkosci. Czula ze zarazpiaskowy dziadek zaraz odda ja w objecia
morfeusza, wiec wraz z synkiempolozyla sie spac do duzego miekkiego
lozka. Kruczowlosy wtulil sie w swojamame i odrazu zasnal, nie mial
sily nawet aby poszukac swojego pokoju... Jednakwiedzial jedno...
poszuka go jutro... Sakura nawet nie wiedziala kiedy aletakze
zasnela, z wtulonym synem w siebie....
No comments:
Post a Comment