Cieply
poranek... Jasne promienie slonca wschodzily zzalini horyzontalnej,
rozpromieniajac tym samym las. I sylwetke kobiety ktorawchodzila po
drewnianych schodkach na taras domu, ktory znajdowal sie w owlesie.
Po chwili rozleglo sie pukanie do drzwi. To kobieta zapukala do
drzwi.Nagle drzwi lekko sie uchyli, aby osoba ze srodka mogla
zobaczyc kto o takwczesnej porannej porze, dobija sie do drzwi.
Kobieta ktora znajdowala sie podrugiej stronie drzwi, gwaltownie
rozszerzyla swoje oczy, widzac twarz PiatejHokage, wioski ukrytej w
lisciach. Od razu drzwi sie szerzej otworzyl, aby bladwlosa kobieta
mogla wejsc do srodka.
-
Tsunade-sama... na naprawde ty? – spytala zdziwionymglosem brazowo
wlosa
-
Tak, Shizune to ja. – odpowiedziala z usmiechem natwarzy
-
Ale przeciez jestes Hokage! Co tutaj robisz?! – spytaladelikatnie
podniesionym glosem
-
Spokojnie nie zostawilam wioski bez opieki. Moj klonsie zajmie
wszystkimi sprawi dopoki nie wroce. – powiedziala jakgdyby
nigdynic, na co brazowo oka, spojrzala sie na nia zlowrogo, jednak ta
tozlekcewazyla – Oni jeszcze spia? – spytala, na co jej stara
asystenka jedyniepokiwala twierdzaco glowa
-
Ale jak chcesz to moge obudzic Sakure. – dodala pochwili, gdy
Tsunade usiadla na krzesle przy stole kuchennym
-
Nie trzeba, niech jeszcze pospi. Bedziemy miec jeszczetroche czasu na
rozmowe. – odpowiedziala, na co ta zmarszyla brwi, jednak
niedociekala, co blad wlosa kobieta miala na mysli. Bylo dopiero po
godzinieszostej, jednak im to nie przeszkadzalo, siedzialy w kuchni
przy duzym stole irozmawiali o tym co je ominelo przez te szesc lat.
Oczywiscie nie moglo sieobyc bez kubkow z goraca kawa, na pobudzenie
komurek. Hokage powiedziala swojejdawnej podopiecznej, co wydarzylo
sie w Konoha, jednak nic nie wspomniala ozblizajacym sie dniu slubu
Hinaty i Naruto. Rozmawialy tak prawie dwiegodziny... gdy nagle
uslyszaly delikatne skrzypniecie podlogi, ktory dochodziloze schodow,
widocznie ktos sie juz obudzil i wlasnie w tej chwili schodzil nadol.
Po chwili w wejsciu do kuchni stanela pewna osobka... byl to
chlopczyk ogestych kruczoczarnych wlosach z oczami jak wegiel, wyglad
zupelnie jak swojrodzony ojciec, ktorego nigdy nie znal. Chociaz
nie... bylo cos co calkowiciego roznilo od Uchihy... byl to usmiech
jaki odziedziczyl po swojej matce...czuly radosny usmiech malego
chlopczyka, bez zadnych zmartwien czy problemow. Swojczarny jak smola
wzrok utkwil w nieznanej sobie kobiecie, ktora byla Wielmozna.Nie
widywal w domu nikogo kogo by nie znal, przewaznie byl tylko ze swoja
mamai Shizune. Nie raz z wioski przychodzil miejscowy dostawca z
jedzeniem, alewidywal go tylko przelotnie. Faktem bylo ze
interesowalo go kim ona jest,jednak nie dociekal, dopoki sama sie nie
przedstawi, tak go uczyla mama jeslichodzi o starszych od niego
ludzi. Gdy tylko Tsunade go ujrzala, na jej twarzypojawilo sie
zdziwienie, wiedziala ze Sakura urodzila synka, jednak
nieprzypuszczala ze on bedzie wygladal w 99,9% jak Sasuke... Tego sie
niespodziewala w ogole.
-
Usiadz Daisuke (O.o za duzo DNAngel xD gomena, ale totakie kawaii
imie^^). Zaraz srobie ci cos do jedzenia. – powiedziala
Shizunezwracajac sie do chlopca , na co on kiwnal lekko glowa i
usiadl obok Hokageprzy stole. Przyjzal sie jej z bliska, nie zauwazyl
nic niepokojacego, a tobyla kolejna rzecz, ktora Haruno mu wpajaja
„zawsze umiej rozpoznac wroga odprzyjaciela”.
-
Mama jeszcze spi? – spytala wielmozna, jednak tenpokiwal przeczaco
glowa po czym spojrzal wyczekujaco na brazowo wlosa, ktorakrzatala
sie przy blacie, robiac sniadanie. Wyczula ze chlopiec sie na
niapatrzy, nie odwrocila sie do niego, bo doskonale zdawala sobie
sprawe o cochodzi, jedynie co zrobila to powiedziala...
-
Daisuke ona jest przyjacielem. Ktorego twoja mamabardzo ceni, mozesz
mowic swobodnie.
-
Dobrze. – odpowiedzial, jego ton glos byl przyjemny, anie oschly
tak jak u jego starszej kopii. – Prze pani. – powiedzial
zwracajacsie do blad wlosej
-
Tak? – spytala zdziwiona tym ze chlopiec sie do niejodezwal, ale po
chwili wszystko zrozumiala... to wszystko bylo z ostroznosci,aby
Sasuke nigdy nie dowiedzial sie ze ma syna.
-
Mama nie spi juz, bierze prysznic za chwile powinnazejsc na dol. –
odpowiedzial, na co na twarzy kobiety zawital usmiech. Pochwili
Shiuzne polozyla przed nim na stole talerz z kanapki, ktore nie
tylkobyly dla niego, ale takze i dla innych, w koncu ani oni ani
Tsunade nie jadlysniadania, a Sakura jak przyjdzie to takze bedzie
glodna. I to bylo prawda, poniecalych pieciu minutach do kuchni
weszla rozowo wlosa, jednak jej pieknewlosy byly ukryte pod puszystym
bialym recznikiem. Jej zielone niczym trawa wlecie oczy, rozszerzyly
sie gwaltownie widzac kto siedzi przy stole w kuchni.Przystanela i
wpatrywala sie w osobe ktora byla odworocona do niej plecami,wszedzie
pozna ta sylwetke i te wlosy... Zupelnie nie wiedziala w tej chwili
coma powiedziec, czy nawet jak zareagowac ma... Jednak emocje po
chwili wzielynad nia gore...
-
Tsunade-sama!!!!!!!!!!!!! – krzyknela, a lzy szczesciazaczely
splywac po jej lekko rozowych policzkach, a nastepnie rzucila sie
naswoja mentorke sprzed szesciu lat. Wnuczka pierwsszego Hokage
przytulila jaczule.
-
Sakura ja tez sie ciesze ze cie widze. – powiedziala doniej, po
chwili zielono oka „odkleila” sie od niej
-
Ale Tsunade co ty tutaj robiesz? Przeciez jestesHokage. Nie powinnas
byc w wiosce? -spytala, gdy juz doszla do siebie, po szoku
jakiego doznala na widok, swojejdawnej nauczycielki.
-
Eh... nastepna... – westchnela cicho, biorac do rekikanapke
naszykowana przez Shizune – Spokojnie, nic sie nie stanie wiosce
jakmnie nie bedzie jeden czy dwa dni. Zreszta moj klon sie wszystkim
zajmie. –odpowiedziala po czym wziela kes kanapki – Ale musimy
porozmawiac. – dodala gdyprzelknela, na co Sakura skine glowa
sciagajac z niej lekko przemoczonyrecznik, aby mokre rozowe wlosy
mogly wysuszyc sie naturalnie. Usmiechnela sieczule do swojego synka
ktorego kochala nad zycie, nigdy nie darowalaby sobiegdyby cos mu sie
stalo... To bylby dla niej juz katastrofalny koniec.Usmiechnela sie
do nie czule, jednak po chwili cos sobie przypomniala... cosczego
zapomniala zrobic.
-
Dai (to skot od Daisuke) to jest Tsunade-sama, Hokagewioski ukrytej w
lisciach i moja nauczycielka, a przede wszystkim moj zlotyaniol. –
powiedziala po chwili do syna ktory teraz spogladal to raz na
swojamame, to na przedstawiona mu kobiete. Na obu twarzach mogl
dostrzec szczeryusmiech. – Shizune poszlabys z nim na spacer?
Chcialabym porozmawiac zTsunade-sama. – spytala, brazowo wlosa,
zdawala sobie sprawe ze zadko kiedySakura prosila ja o co kolwiek,
zazwyczaj nie chciala sie jej narzucac, chcialawszystko robic sama,
jednak gdy po prosila nigdy nie uslyszala od niejprzeczacej
odpowiedzi i tym razem bylo tak samo, poczekala az czarno
wlosychlopiec dokonczy swoja kanapke, po czym wraz z nim opuscila
dom, udajac sie namaly spacer... Dwie kobiety przeniosly sie z kuchni
do salonu, ktory znajdowalsie po przeciwleglej stronie domu.
-
A wiec o czym chcialas porozmawiac? – spytala Sakura,stawiajac na
stole wczesniej zrobiona herbate i siadajac na jasnej kanapie,ktora
byla za nia. Tsunade zrobila to samo, usiadla, po czym dopiero
zaczelamowic...
-
Nie sadzisz ze przyszedl juz czas na twoj... znaczywasz powrot do
Konohy? – zapytala, czego skutkiem bylo to ze gdy rozowo wlosa
touslyszala niechcay wylala herbate na stol, gdyy chciala ja
poslodzic,naszczescie nie poparzyla sie, ani nie wylalo sie na
podloge...
-
Spokojnie Sakura, pozniej sie posprzata, a terazporozmawiajmy. –
powiedziala lapiac jajza dlon, gdy widziala jak kunoichi chce wstac i
posprzatac to co rozlala przedchwila
-
Dobrze. – odpowiedziala i zrezygnowala z zamiaruzrobienia tego co
jeszcze dziesiec sekund temu chciala zrobic – Nie wiem czy tojest
odpowiedni moment. Boje sie o Daisuke. – powiedziala po chwili
ciszy
-
Wiem ze to dla ciebie trudna decyzja... Jednak pomyslczy to nie
bylaby dobra decyzja wlasnie ze wzgledu na niego. W wiosce
moglbybawic sie z rozwiesnikami i razem z nimi uczyc sie jak i
dorastac. A tutaj jestzdany tylko i wylaczanie na ciebie i Shizune...
– powiedziala a nastepnieczekala na reakcje kunoichi, jednak ta nic
nie powiedziala wiedziala ze Hokagena tym nie zakonczyla swojej
wypowiedzi - ...Wiem czego sie dokladniejobawiasz... Boisz sie
Sasuke... – dodala, gdy zielono oka uslyszala imiechlopaka odrazu
podniosla na nia swoj wzrok i czekala co dalej powie – Jednakwiec
ze jesli to byla prawda w tym liscie to on nigdy nie wroci do
Konohy...nigdy... – dokonczyla
-
Jest jeszcze cos. – powiedziala Sakura, na co bladwlosa zmarszczyla
lekko brwi i gestem reki pokazala aby kontynuowala –
Ludziegadaja... Co bedzie jak dowiedza sie ze on jest synem Uchihy?
Jak za pare lat,zobacza ze on ma sharingan w oczach? – mowila lekko
roztrzesionym glosem
-
Nie wiesz jak nie sprobujesz... Pamietaj ze ludzietakze potrafia
milczec jak grob. Sasuke rownie dobrze nie musi sie dowiedziecze ma
syna. W ogole nie interesuje go to co dzieje sie w wiosce. – dodala
pochwili, Sakura wstala z kanapy i podeszla do okna. Przez firanke i
szybewidziala jak jej syn bawi sie z Shizune na dworze, usmiechnela
sie... chcialaaby byl szczesliwy...
-
Chcialabym ci jeszcze cos przekazac. – powiedziala Hokage
-
Co takiego? – spytala nie odwracajac sie w jej strone
-
Ktos bardzo chcial abys przyjechala na ich slub... –zaczela,
zielono oka odrazu odwrocila sie w jej strone z pytajacym wzrokiem
–Naruto i Hinata sie zenia... Prosili mnie aby ci to w jakis sposob
przekazala.Bo sami sie domyslili ze ja doskonale wiem gdzie jestes,
jednak watpie abyreszta cos wiedziala na ten temat. – dokonczyla
~
Naruto? ~ spytala sie ze zdziwieniem w myslach. Nigdyby nie
przypuszczala ze sie komus oswiadczyla... a zwlaszcza Hinacie...
tejktora mdlala na jego widok prawie caly czas, lub robila sie
czerw0na jakdojrzaly burak czy pomidor. Ta wiadomosc ja zaskoczyla...
milo... nawet bardzo.Usmiechnela sie w duchu na ta wiesc. Cieszylo ja
to, ze chociaz on sobie ulozyz kims zycie. Chwile sie zastanawiala
nas tym co zrobic... Bila sie w myslachprzez dluzszy czas.
-
Dobrze wroce... jednak moj dom sprzedany wiec nie mamysie gdzie
podziac, pracy takze nie mam, a na misje nie chce chodzic ze
wzgleduna Daisuke. – powiedziala po kilku minutach
-
Spokojnie moj klon wlasnie zajmuje sie szukaniem czegosodpowiedniego
dla was, a po tym co rano uslyszalam od Shizune jestem pewna zemam
juz dla ciebie odpowiednia prace. 0 powiedziala dosc tajemniczo jak
na nia,Sakura wiedziala ze nie ma co nalegac i drazyc to co miala na
mysli, bodoskonale sobie zdawala sprawe z tego ze nic z niej nie
wyciagnie, wiec niepozostaje jej nic innego jak tylko czekac az ona
sama jej wszystko powie. – Niechcialabym cie pospieszac, ale chyba
bedziemy musialy wyruszyc jeszcze dzisiaja dokladniej zaraz, aby
zdazyc przed zmierzchem. – dodala, Haruno pokiwalatwierdzaco glowa
po czym zapukala w szybe okna, aby Daisuke wraz z bylaasystentka
Hokage wrocili juz do domu. Nie minely nawet trzy minut, gdy oni
juzwrocili.
-
Co sie stalo? – spytala brazowo wlosa
-
Daisuke idz do swojego pokoju i naszykuj pare rzeczyktore chcesz
wziasc ze soba, jedziemy do Konohy. – Sakura zwrocila sie do
syna,tym samym odpowiadajac na pytanie kunoichi. Chlopczyk bez
zbednego slowa poszedlna gore i zaczal robic to o co mama go
poprosila. Nie minela nawet godzina gdySakura spakowala pare swoich
ciuchow i synka, a Shizune swoje. Ze wzgledu naDaisuke, przygotowano
jakis maly prowiat dla niego. A nastepnie trzy kunoichi wrazz nim
wyruszyly w droge powrotna do Wioski Ukrytej w Lisciach... Wioski
ktoraopuscily, szukajac schronienia... Jednak przyszedl czas na
powrot...
No comments:
Post a Comment