35

Cieply poranek... Jasne promienie slonca wschodzily zzalini horyzontalnej, rozpromieniajac tym samym las. I sylwetke kobiety ktorawchodzila po drewnianych schodkach na taras domu, ktory znajdowal sie w owlesie. Po chwili rozleglo sie pukanie do drzwi. To kobieta zapukala do drzwi.Nagle drzwi lekko sie uchyli, aby osoba ze srodka mogla zobaczyc kto o takwczesnej porannej porze, dobija sie do drzwi. Kobieta ktora znajdowala sie podrugiej stronie drzwi, gwaltownie rozszerzyla swoje oczy, widzac twarz PiatejHokage, wioski ukrytej w lisciach. Od razu drzwi sie szerzej otworzyl, aby bladwlosa kobieta mogla wejsc do srodka.
- Tsunade-sama... na naprawde ty? – spytala zdziwionymglosem  brazowo wlosa
- Tak, Shizune to ja. – odpowiedziala z usmiechem natwarzy
- Ale przeciez jestes Hokage! Co tutaj robisz?! – spytaladelikatnie podniesionym glosem
- Spokojnie nie zostawilam wioski bez opieki. Moj klonsie zajmie wszystkimi sprawi dopoki nie wroce. – powiedziala jakgdyby nigdynic, na co brazowo oka, spojrzala sie na nia zlowrogo, jednak ta tozlekcewazyla – Oni jeszcze spia? – spytala, na co jej stara asystenka jedyniepokiwala twierdzaco glowa
- Ale jak chcesz to moge obudzic Sakure. – dodala pochwili, gdy Tsunade usiadla na krzesle przy stole kuchennym
- Nie trzeba, niech jeszcze pospi. Bedziemy miec jeszczetroche czasu na rozmowe. – odpowiedziala, na co ta zmarszyla brwi, jednak niedociekala, co blad wlosa kobieta miala na mysli. Bylo dopiero po godzinieszostej, jednak im to nie przeszkadzalo, siedzialy w kuchni przy duzym stole irozmawiali o tym co je ominelo przez te szesc lat. Oczywiscie nie moglo sieobyc bez kubkow z goraca kawa, na pobudzenie komurek. Hokage powiedziala swojejdawnej podopiecznej, co wydarzylo sie w Konoha, jednak nic nie wspomniala ozblizajacym sie dniu slubu Hinaty i Naruto. Rozmawialy tak prawie dwiegodziny... gdy nagle uslyszaly delikatne skrzypniecie podlogi, ktory dochodziloze schodow, widocznie ktos sie juz obudzil i wlasnie w tej chwili schodzil nadol. Po chwili w wejsciu do kuchni stanela pewna osobka... byl to chlopczyk ogestych kruczoczarnych wlosach z oczami jak wegiel, wyglad zupelnie jak swojrodzony ojciec, ktorego nigdy nie znal. Chociaz nie... bylo cos co calkowiciego roznilo od Uchihy... byl to usmiech jaki odziedziczyl po swojej matce...czuly radosny usmiech malego chlopczyka, bez zadnych zmartwien czy problemow. Swojczarny jak smola wzrok utkwil w nieznanej sobie kobiecie, ktora byla Wielmozna.Nie widywal w domu nikogo kogo by nie znal, przewaznie byl tylko ze swoja mamai Shizune. Nie raz z wioski przychodzil miejscowy dostawca z jedzeniem, alewidywal go tylko przelotnie. Faktem bylo ze interesowalo go kim ona jest,jednak nie dociekal, dopoki sama sie nie przedstawi, tak go uczyla mama jeslichodzi o starszych od niego ludzi. Gdy tylko Tsunade go ujrzala, na jej twarzypojawilo sie zdziwienie, wiedziala ze Sakura urodzila synka, jednak nieprzypuszczala ze on bedzie wygladal w 99,9% jak Sasuke... Tego sie niespodziewala w ogole.
- Usiadz Daisuke (O.o za duzo DNAngel xD gomena, ale totakie kawaii imie^^). Zaraz srobie ci cos do jedzenia. – powiedziala Shizunezwracajac sie do chlopca , na co on kiwnal lekko glowa i usiadl obok Hokageprzy stole. Przyjzal sie jej z bliska, nie zauwazyl nic niepokojacego, a tobyla kolejna rzecz, ktora Haruno mu wpajaja „zawsze umiej rozpoznac wroga odprzyjaciela”.
- Mama jeszcze spi? – spytala wielmozna, jednak tenpokiwal przeczaco glowa po czym spojrzal wyczekujaco na brazowo wlosa, ktorakrzatala sie przy blacie, robiac sniadanie. Wyczula ze chlopiec sie na niapatrzy, nie odwrocila sie do niego, bo doskonale zdawala sobie sprawe o cochodzi, jedynie co zrobila to powiedziala...
- Daisuke ona jest przyjacielem. Ktorego twoja mamabardzo ceni, mozesz mowic swobodnie.
- Dobrze. – odpowiedzial, jego ton glos byl przyjemny, anie oschly tak jak u jego starszej kopii. – Prze pani. – powiedzial zwracajacsie do blad wlosej
- Tak? – spytala zdziwiona tym ze chlopiec sie do niejodezwal, ale po chwili wszystko zrozumiala... to wszystko bylo z ostroznosci,aby Sasuke nigdy nie dowiedzial sie ze ma syna.
- Mama nie spi juz, bierze prysznic za chwile powinnazejsc na dol. – odpowiedzial, na co na twarzy kobiety zawital usmiech. Pochwili Shiuzne polozyla przed nim na stole talerz z kanapki, ktore nie tylkobyly dla niego, ale takze i dla innych, w koncu ani oni ani Tsunade nie jadlysniadania, a Sakura jak przyjdzie to takze bedzie glodna. I to bylo prawda, poniecalych pieciu minutach do kuchni weszla rozowo wlosa, jednak jej pieknewlosy byly ukryte pod puszystym bialym recznikiem. Jej zielone niczym trawa wlecie oczy, rozszerzyly sie gwaltownie widzac kto siedzi przy stole w kuchni.Przystanela i wpatrywala sie w osobe ktora byla odworocona do niej plecami,wszedzie pozna ta sylwetke i te wlosy... Zupelnie nie wiedziala w tej chwili coma powiedziec, czy nawet jak zareagowac ma... Jednak emocje po chwili wzielynad nia gore...
- Tsunade-sama!!!!!!!!!!!!! – krzyknela, a lzy szczesciazaczely splywac po jej lekko rozowych policzkach, a nastepnie rzucila sie naswoja mentorke sprzed szesciu lat. Wnuczka pierwsszego Hokage przytulila jaczule.
- Sakura ja tez sie ciesze ze cie widze. – powiedziala doniej, po chwili zielono oka „odkleila” sie od niej
- Ale Tsunade co ty tutaj robiesz? Przeciez jestesHokage. Nie powinnas byc w wiosce?  -spytala, gdy juz doszla do siebie, po szoku jakiego doznala na widok, swojejdawnej nauczycielki.
- Eh... nastepna... – westchnela cicho, biorac do rekikanapke naszykowana przez Shizune – Spokojnie, nic sie nie stanie wiosce jakmnie nie bedzie jeden czy dwa dni. Zreszta moj klon sie wszystkim zajmie. –odpowiedziala po czym wziela kes kanapki – Ale musimy porozmawiac. – dodala gdyprzelknela, na co Sakura skine glowa sciagajac z niej lekko przemoczonyrecznik, aby mokre rozowe wlosy mogly wysuszyc sie naturalnie. Usmiechnela sieczule do swojego synka ktorego kochala nad zycie, nigdy nie darowalaby sobiegdyby cos mu sie stalo... To bylby dla niej juz katastrofalny koniec.Usmiechnela sie do nie czule, jednak po chwili cos sobie przypomniala... cosczego zapomniala zrobic.
- Dai (to skot od Daisuke) to jest Tsunade-sama, Hokagewioski ukrytej w lisciach i moja nauczycielka, a przede wszystkim moj zlotyaniol. – powiedziala po chwili do syna ktory teraz spogladal to raz na swojamame, to na przedstawiona mu kobiete. Na obu twarzach mogl dostrzec szczeryusmiech. – Shizune poszlabys z nim na spacer? Chcialabym porozmawiac zTsunade-sama. – spytala, brazowo wlosa, zdawala sobie sprawe ze zadko kiedySakura prosila ja o co kolwiek, zazwyczaj nie chciala sie jej narzucac, chcialawszystko robic sama, jednak gdy po prosila nigdy nie uslyszala od niejprzeczacej odpowiedzi i tym razem bylo tak samo, poczekala az czarno wlosychlopiec dokonczy swoja kanapke, po czym wraz z nim opuscila dom, udajac sie namaly spacer... Dwie kobiety przeniosly sie z kuchni do salonu, ktory znajdowalsie po przeciwleglej stronie domu.
- A wiec o czym chcialas porozmawiac? – spytala Sakura,stawiajac na stole wczesniej zrobiona herbate i siadajac na jasnej kanapie,ktora byla za nia. Tsunade zrobila to samo, usiadla, po czym dopiero zaczelamowic...
- Nie sadzisz ze przyszedl juz czas na twoj... znaczywasz powrot do Konohy? – zapytala, czego skutkiem bylo to ze gdy rozowo wlosa touslyszala niechcay wylala herbate na stol, gdyy chciala ja poslodzic,naszczescie nie poparzyla sie, ani nie wylalo sie na podloge...
- Spokojnie Sakura, pozniej sie posprzata, a terazporozmawiajmy.  – powiedziala lapiac jajza dlon, gdy widziala jak kunoichi chce wstac i posprzatac to co rozlala przedchwila
- Dobrze. – odpowiedziala i zrezygnowala z zamiaruzrobienia tego co jeszcze dziesiec sekund temu chciala zrobic – Nie wiem czy tojest odpowiedni moment. Boje sie o Daisuke. – powiedziala po chwili ciszy
- Wiem ze to dla ciebie trudna decyzja... Jednak pomyslczy to nie bylaby dobra decyzja wlasnie ze wzgledu na niego. W wiosce moglbybawic sie z rozwiesnikami i razem z nimi uczyc sie jak i dorastac. A tutaj jestzdany tylko i wylaczanie na ciebie i Shizune... – powiedziala a nastepnieczekala na reakcje kunoichi, jednak ta nic nie powiedziala wiedziala ze Hokagena tym nie zakonczyla swojej wypowiedzi - ...Wiem czego sie dokladniejobawiasz... Boisz sie Sasuke... – dodala, gdy zielono oka uslyszala imiechlopaka odrazu podniosla na nia swoj wzrok i czekala co dalej powie – Jednakwiec ze jesli to byla prawda w tym liscie to on nigdy nie wroci do Konohy...nigdy... – dokonczyla
- Jest jeszcze cos. – powiedziala Sakura, na co bladwlosa zmarszczyla lekko brwi i gestem reki pokazala aby kontynuowala – Ludziegadaja... Co bedzie jak dowiedza sie ze on jest synem Uchihy? Jak za pare lat,zobacza ze on ma sharingan w oczach? – mowila lekko roztrzesionym glosem
- Nie wiesz jak nie sprobujesz... Pamietaj ze ludzietakze potrafia milczec jak grob. Sasuke rownie dobrze nie musi sie dowiedziecze ma syna. W ogole nie interesuje go to co dzieje sie w wiosce. – dodala pochwili, Sakura wstala z kanapy i podeszla do okna. Przez firanke i szybewidziala jak jej syn bawi sie z Shizune na dworze, usmiechnela sie... chcialaaby byl szczesliwy...
- Chcialabym ci jeszcze cos przekazac. – powiedziala Hokage
- Co takiego? – spytala nie odwracajac sie w jej strone
- Ktos bardzo chcial abys przyjechala na ich slub... –zaczela, zielono oka odrazu odwrocila sie w jej strone z pytajacym wzrokiem –Naruto i Hinata sie zenia... Prosili mnie aby ci to w jakis sposob przekazala.Bo sami sie domyslili ze ja doskonale wiem gdzie jestes, jednak watpie abyreszta cos wiedziala na ten temat. – dokonczyla
~ Naruto? ~ spytala sie ze zdziwieniem w myslach. Nigdyby nie przypuszczala ze sie komus oswiadczyla... a zwlaszcza Hinacie... tejktora mdlala na jego widok prawie caly czas, lub robila sie czerw0na jakdojrzaly burak czy pomidor. Ta wiadomosc ja zaskoczyla... milo... nawet bardzo.Usmiechnela sie w duchu na ta wiesc. Cieszylo ja to, ze chociaz on sobie ulozyz kims zycie. Chwile sie zastanawiala nas tym co zrobic... Bila sie w myslachprzez dluzszy czas.
- Dobrze wroce... jednak moj dom sprzedany wiec nie mamysie gdzie podziac, pracy takze nie mam, a na misje nie chce chodzic ze wzgleduna Daisuke. – powiedziala po kilku minutach
- Spokojnie moj klon wlasnie zajmuje sie szukaniem czegosodpowiedniego dla was, a po tym co rano uslyszalam od Shizune jestem pewna zemam juz dla ciebie odpowiednia prace. 0 powiedziala dosc tajemniczo jak na nia,Sakura wiedziala ze nie ma co nalegac i drazyc to co miala na mysli, bodoskonale sobie zdawala sprawe z tego ze nic z niej nie wyciagnie, wiec niepozostaje jej nic innego jak tylko czekac az ona sama jej wszystko powie. – Niechcialabym cie pospieszac, ale chyba bedziemy musialy wyruszyc jeszcze dzisiaja dokladniej zaraz, aby zdazyc przed zmierzchem. – dodala, Haruno pokiwalatwierdzaco glowa po czym zapukala w szybe okna, aby Daisuke wraz z bylaasystentka Hokage wrocili juz do domu. Nie minely nawet trzy minut, gdy oni juzwrocili.
- Co sie stalo? – spytala brazowo wlosa

- Daisuke idz do swojego pokoju i naszykuj pare rzeczyktore chcesz wziasc ze soba, jedziemy do Konohy. – Sakura zwrocila sie do syna,tym samym odpowiadajac na pytanie kunoichi. Chlopczyk bez zbednego slowa poszedlna gore i zaczal robic to o co mama go poprosila. Nie minela nawet godzina gdySakura spakowala pare swoich ciuchow i synka, a Shizune swoje. Ze wzgledu naDaisuke, przygotowano jakis maly prowiat dla niego. A nastepnie trzy kunoichi wrazz nim wyruszyly w droge powrotna do Wioski Ukrytej w Lisciach... Wioski ktoraopuscily, szukajac schronienia... Jednak przyszedl czas na powrot...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya