Kruczowłosy
z wielkim impetem zjechał po drewnianych schodach. Huk, jaki
towarzyszył owemu wydarzeniu był niesamowicie głośny. Szmaragdowe
tęczówki spoglądały z niedowierzaniem o tak wielkiej głupocie
swojego męża. Natomiast na twarzy Uzumaki’ego widniał zabójczy
uśmiech, nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Nawet po jego
głowie krążyła myśl o wybiegnięciu z posiadłości Uchiha, aby
wykrzyknąć całej wiosce, co właśnie miało miejsce. Sasuke
ociężale zaczął podnosić się z ziemi, co znaczyło, że nic mu
się nie stało, było to na rękę różowowłosej. Przynajmniej nie
będzie musiała zajmować się połamanym mężem i być na każde
jego skinienie, tylko, dlatego że się połamał, przez swoją
głupotę.
-
Większą gapą, to już nie mogłeś być? – spytała
sarkastycznie, lecz Sasuke zignorował jej wypowiedź i zwrócił się
w stronę…
-
Coś ty przed chwilą powiedział?! – warknął podpierając się
poręczy, gdy wstawał
-
No, bo Hinata jest w ciąży! I skoro, Sakura będzie ciocią, to ty…
- urwał widząc jak o mało, co jego przyjaciółka nie wybuchła
śmiechem
-
Przestań Naruto, on do tej roli w zupełności się nie nadaję.
Nawet, Sui nie umiał się zająć, tylko podrzucał ją swoim
„znajomym”. – wtrąciła – Masz szczęście, że się nie
połamałeś na tych schodach, bo nie miał by, kto się tobą
zajmować. No nie, przepraszam Karin na pewno by się zgodziła,
gdyby tylko rzucono jej jakieś hasło. – dodała zadziornie w
stronę męża. Uchiha już miał się jej jakoś odgryźć, gdy
blondyn się wtrącił…
-
No to jak świętujemy?! – powiedział głośno, chcąc wreszcie
„oblać” dobrą nowinę z przyjaciółmi
-
Niech będzie, tylko ja Cię do domu nie targam! – odpowiedziała,
po czym skierowała się w stronę kuchni, gdzie zaczęła
przygotowywać kieliszki. Po owych wydarzeniach, odechciało jej się
spać. Natomiast shinobi przenieśli się do salonu, gdzie rozsiedli
się na kanapie, czekając aż różowowłosa poda im wszystko pod
nos. Po chwili kunoichi zjawiła się w salonie, w dłoniach
trzymała, to, co było im w tej chwili potrzebne.
-
Naruto, w którym ona jest miesiącu? – spytała zielonooka
przysiadając się i nalewając sobie sake. Lazurowe tęczówki,
lustrowały sylwetkę kobiety, nie wiedząc, o co może jej chodzić,
a swoją dłonią począł drapać się po swojej blond czuprynie…
-
Ehh… Sakura-chan…
-
Czy ty kiedykolwiek coś wiesz?! – spytała z poirytowaniem,
wiedząc już, jaka będzie jego odpowiedź – No nic to ja was
zostawiam i idę do Hinaty. Przynajmniej od niej się czegoś
sensownego dowiem. – dodała, po czym haustem wypiła sake i po
jeszcze jednej dolewce wstała. Kruczowłosy śledził jej każdy
krok, swoimi hebanowymi tęczówkami… Jednak za nim wyszła,
uśmiechnęła się do przyjaciela, po czym pocałowała go w
policzek i powiedziała… - Gratuluję, Naruto. – mimo iż Sakura
była tylko jego przyjaciółką to i tak był w niebo wzięty za
tego małego całusa. W końcu zawsze „dostawał” jedynie jej
pięść w prezencie, no i czasami doznawał jej furii na własnej
skórze. Zwłaszcza, gdy palnął coś idiotycznego. Po tym zdarzeniu
pani Uchiha, opuściła pomieszczenie, zarzucając na swoje nocne
odzienie i turkusowy szlafrok, płaszcz… Dom przyjaciółki wcale
nie był daleko, a na dworze już dawno była noc, więc mogła sobie
pozwolić na takie „nie eleganckie” wyjście… Po chwili panowie
usłyszeli trzask zamykających się drzwi… Wyszła… Nie
zwlekając z niczym więcej, Uzumaki zaczął nalewać sobie jak i
Sasuke, alkoholu, nie szczędząc go wcale…
Różowowłosa
kunoichi od dobrych dwóch godzin siedziała u przyjaciółki i
rozmawiały. W trakcie, gdy mała spała sobie smacznie w swoimi
łóżeczku. I jak to na kobiety przystało plotkowały i rozmawiały
praktycznie o wszystkim przez cały ten czas. Także nie obyło się
rozmów na temat ostatniej misji, byłej drużyny siódmej. Gdyż
nasze panie dobrze wiedzą, że od swoich partnerów ciężko jest
wyciągnąć jakiekolwiek informację. Hinata uważnie przyglądała
się twarzy zielonookiej, gdy opowiadała przebieg ich misji,
oczywiście nie obyło się bez podjadania, co chwilę przeróżnych
słodkości.
-
Więc Cię uratował. Chyba jednak, nie jest taki zły, na jakiego
chce wyglądać. – podsumowała biało oka, nadgryzając kawałek
ciasteczka, jakiego trzymała w dłoni. Sakura przemilczała jej
wypowiedź, lecz w swojej głowie nadal analizowała wszystko…
-
A co z amataresu? – spytała Uchiha
-
Sądzę że sam Ci powie z czasem, a jeśli nie, to i tak wyjdzie na
jaw. – odpowiedziała
-
Ale przecież nie miałam opowiadać o sobie, tylko na odwrót. No
mów, mów. – ponaglała i gdy kunoichi już miała otwierać usta,
gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Uzumaki podniosła się
kanapy i zaczęła kierować się w stronę drzwi. Różowowłosa
siedziała spokojnie w salonie, czekając na jej powrót. W pewnym
momencie usłyszała huki z przedpokoju, chcąc sprawdzić, co jest
epicentrum owego zdarzenia. Gdy przeszła prze łuk, stanęła jak
wmurowana. W drzwiach stał jej mąż, który ledwo, co trzymał
pijanego blondyna i najwidoczniej to on był sprawcą tych dziwnych
dźwięków i huków. Natomiast Hinata chciała jakoś wprowadzić
pijanego męża do domu.
-
Ooo… Saturcia-chan… - zaczął bełkotać gdy ujrzał
przyjaciółkę z drużyny, jednak po chwili powrócił do mówienia
pod nosem, coś o chłopcu i o dziewczynce…
-
Musiałeś go doprowadzać do takiego stanu? – warknęła
zielonooka w stronę męża, podchodząc do przyjaciółki, chcąc
jej pomóc
-
To on pił bez oporu…. Nie moja wina. – powiedział jak gdyby
nigdy nic
-
Ty nigdy nie jesteś niczemu winien. – dodała wściekła
-
Saturcia-chan… ale… t..o… jaa… - wtrącił blondyn, chwiejnie
wskazując na siebie
-
Taaa wiem że to ty… - odpowiedziała sarkastycznie –
Hinata trzeba go gdzieś położyć. – dodała
-
Najlepiej do salonu, bo nie mam zamiaru spać z nim w jednym pokoju.
Poza tym i tak ciężko by było nam go wprowadzić po schodach na
górę. – powiedziała granatowo włosa
-
Ni…eeeeeeeeeeeeee… - zaczął marudzić, usłyszawszy ich krótką
konwersacje. Wyprostował się i ściągnął ze swoich ramion,
dłonie kobiet. Próbował ustać, no i praktycznie mu się udało,
jednak dyndał jak bombka na choince… - Nieeeee… ja… śpać nie
iść… o niee… - zaczął swoje kolejne bełkotanie i swoim
jednym palcem zaczął machać, nie zgadzając się z ich wypowiedzią
- …Saturcia… mogę pójść śpać… ale musimy coś ztobić. –
dodał, odwracając się i kierując się do salonu, jednak o mało,
co nie skończyło się to na zderzeniu z podłogą, jednak
kruczowłosy zareagował w odpowiednim momencie i go powstrzymał od
upadku… - Nieeee Sutek…. zostfać mnie… ja samć…. – Uchihę
wmurowało gdy usłyszał jak go właśnie nazwano, za to obie
kunoichi parsknęły gromkim śmiechem, oj będą co jutro miały
opowiadać… - …Saturcia… no cioć tu… - mówił z
przymrużonymi oczami, gestem dłoni zapraszając różowowłosą
bliżej. Zielonooka westchnęła i uległa mu, wolnym krokiem zaczęła
wchodzić głębiej do pokoju. – Siad. – rozkazał jej, na czole
kunoichi od razu pojawiła się duża żyłka, która zaczęła mocno
pulsować. Oj niech tylko wytrzeźwieje, to już da mu popalić.
Hinata wraz z Sasuke, bacznie obserwowała owe wydarzenie, chcąc się
dowiedzieć, co takiego twardogłowy ninja numer jeden planuje.
Sakura zrezygnowana opadła na kanapę, czekając na jego dalsze
wyczyny. Tymczasem on coś majstrował przy barku. Gdy wreszcie się
odwrócił w ich stronę, w jego dłoniach było widać kolejne
partie alkoholu i kieliszek.
-
Naruto nie! Na dziś już dość wypiłeś! – zaprotestowała od
razu biało oka
-
Hinaćko… aleś… Saturcia musi… pocekaj, pocekaj. – bełkotał
nadal
-
Naruto, za dużo dziś już wypiłeś, koniec z tym. – wtrąciła
różowowłosa
-
Nie… to nie moje… tylkoć twojeś. – dodał kładąc przed nią
butelki sake i kieliszek
-
Moje? – zapytała zdziwiona – Hinata co on kombinuje? – spytała
nie chcąc bawić się w jego gierki
-
Nie mam pojęcia. – westchnęła i usiadła obok przyjaciółki,
natomiast Uchiha stał z tyłu i podpierał ścianę…
-
No to za nas… chlust…. – ponaglił ją, podstawiając jej
praktycznie pod sam nos naczynie wypełnione alkoholem. Westchnęła
cicho, wiedziała że nie lubi gdy mu się odmawia, zwłaszcza gdy
jest wstawiony. Jednak ani razu tak daleko się nie posunął…
Kunoichi chciała jakoś wejść do jego myśli i rozgryźć, co mu
chodzi po głowie. Po chwili w jej dłoni znalazł się kieliszek i
kolejnym haustem wypiła. Gdy sądziła że to już koniec, Naruto po
raz kolejny wypełnił naczynie alkoholem i wymyślił nowe hasło,
za co ma pić… I takim sposobem Uchiha wypiła za niemalże każdego
mieszkańca wioski ukrytej w liściach. Jednak shinobi nie odpuszczał
jej, dobrze wiedział, że ona ma o wiele mocniejszą głowę od
niego. Sasuke znudziło się patrzenie jak przyjaciel upija mu żonę,
po prostu wyszedł na taras, zaczerpnąć świeżego powietrz
-
Naruto, wystarczy już. – skarciła go
-
Hinacia… nieee jeśće jeden… łostatni – zaprotestował
-
Dobra Hinata, jeśli to ostatni to może być. – wtrąciła
różowowłosa, mimo iż granatowo włosa widziała już dużo razy
jak Sakura pije, to i tak nigdy nie widziała jej wstawionej. Nawet
teraz język jej się nie plącze… - No to, za co teraz? –
spytała przyjaciela i nie czekając na jego odpowiedź, wyrwała mu
z dłoni kieliszek i w niemal sekundę później, alkohol już
znajdował się w jej ustach i wszystko byłby świetnie, gdyby nie
słowa blondyna…
-
Za twoje Saturcia i Sutka dziećko… Kiedy ja być wujkiem?-
wypowiedział, gdy do kunoichi doszły te słowa od razu, calusieńka
zawartość alkoholu, jaką miała w ustach, znalazła się na twarzy
blondyna – Niet marnować! – skarcił ją. Zielonooka jak
oparzona podniosła się z kanapy….
-
Nie marnować?!?!?! – krzyknęła, jednak nie chciała zbudzić
śpiącej dziewczynki u góry, więc owy krzyk, nie był tak donośny,
jak zazwyczaj. Nie zwlekając ani minuty dłużej jej pięść wbiła
się w jego twarz – Gomena Hinata, poniosło mnie trochę. –
zwróciła się do przyjaciółki, jednak na jej twarzy ujrzała
uśmiech…
-
Nie szkodzi i wiesz co… trzeba było chyba od razu tak postąpić.
Patrz. – odpowiedziała wskazując na swojego męża, który
właśnie leżał plackiem na podłodze i jak gdyby nigdy nic, spał
sobie w najlepsze. Brew różowowłosej zaczęła skakać do góry…
W tej samej chwili kruczowłosy wrócił do pomieszczenia…
-
Co to był za krzyk? – spytał swoim standardowym oschłym tonem
-
Nic takiego. – odpowiedziała Sakura, beznamiętnie – Hinata, my
będziemy, a przynajmniej ja będę się już zbierać. Jakbyś
potrzebowała jakiejkolwiek pomocy to wołaj, zawsze pomogę. –
powiedziała zwracając się do przyjaciółki – Ale przekaż
Naruto, że jutro żadnego lekarstwa na kaca ode mnie nie dostanie. –
dodała, chcąc jakoś odwdzięczyć się mu za nieskutecznie upicie
jej i bóg wie co jeszcze… - Ej „Sutek” idziesz? – spytała
męża, chcąc go trochę podenerwować
-
Zaraz Ci ten język zwiążę w supełek i nie wypowiesz ani jego
słowa. – odpowiedział – A teraz chodź. – dodał
-
Na razie Hinata, do jutra. – pożegnała się i wyszła wraz z
mężem. W drodze powrotnej nie odzywali się do siebie, atmosfera
była nieco napięta… Jakby coś wisiało w powietrzu. Mimo iż
jedno chciało jakoś dogryźć drugiemu, to jak na tą chwilę
zabrakło im jakichkolwiek pomysłów… Pozostał im stan milczenia…
przynajmniej jak na razie…
Różowowłosa,
jako pierwsza przekroczyła przez próg sypialni, a jej mąż wszedł
tuż za nią, zamykając za sobą drzwi. Zrzuciła swój ciepły
płaszcz z siebie i walnęła go gdzieś w kąt. Zważając na późną
porę w pomieszczeniu panował półmrok. Dłoń spadkobiercy
sharingan powędrował na włącznik od światła i nagle w pokoju
zrobiło się trochę jaśniej. Uchiha ujrzał zielonooką jak
siedziała zamroczona na krańcu łóżka. Najwidoczniej trochę za
dużo wypiła. Jej zielony wzrok powędrował ku umięśnionej
sylwetce kruczowłosego, na jej bladej twarzy pojawił się szatański
uśmiech. Powoli wstała z łóżka i zaczęła podążać ku niemu,
z jej twarzy nie znikała oznaka tryumfu.
-
Ha! Naruto prowadzi! – powiedziała – A z tobą to, co? –
prowokowała go, tylko, po co? Może wreszcie chciała go jakoś
sprowokować do jakiekolwiek działania? Mimo iż była pod wpływem
alkoholu, to i tak kojarzyła wszystko doskonale.
-
Jesteś pijana, idź spać. – warknął przez zaciśnięte zęby,
widocznie owa prowokacja kunoichi zaczyna skutkować. Zaczęła
zbliżać się do niego coraz to bliżej…
-
Nie jestem pijana i odpowiedz na moje pytanie. – droczyła się z
nim
-
Głąbowi się udało...
-
Ale nie po raz pierwszy… - wtrąciła
-
Sakura… - jego głos był przepełniony jadem, w tych kilku słowach
udało się jej go trochę wyprowadzić z równowagi. Zielonooka
odwróciła się na pięcie, lecz po raz kolejny nie mogła się
powstrzymać od nie dodania czegoś. – 2:0 dla Naruto… a może
trzy… kto wie, kto wie… - rzuciła przez ramię, rozbawiona całą
tą sytuacją. Uchiha złapał ją za nadgarstek i pociągnął w
swoją stronę.
-
Do czego zmierzasz? – jego oschły ton przeciął jak ostra brzytwa
atmosferę, Sakura musiała przyznać, że zadał bardzo dobre
pytanie. Jednak odpowiedzi na nie, nie znała… Nie wiedziała, co
się z nią dzieje, dlaczego prowokuję go, do czegoś więcej…
Milczała, a swój szmaragdowy wzrok miała wbity w podłogę.
Shinobi złapał ją za podbródek lewą ręką, i lekko wznosił jej
twarz ku górze. Gdy ich tęczówki spotkały się ze sobą, opuścił
dłoń… - Mów… - wtrącił, lecz kunoichi nadal milczała.
Niepewnie zbliżyła się nieco bliżej do niego. Czyżby jednak
różnorodność trunków, jakie wypiła dzisiejszego wieczoru,
dawała o sobie znać? Nadal zbliżała się powoli… Gdy ich ciała
niemalże stykały się ze sobą, jej malinowe usta musnęły kilka
razy jego. Żadne z nich nie wiedziało czy to może zwykły
bezmyślny sen, który zaraz pryśnie jak bańka mydlana, czy może
rzeczywistość, w której i tak pewnego dnia, będą musieli się
rozejść i zapomnieć o sobie nawzajem. Uchiha nie myślał
racjonalnie w tej chwili, w odpowiedzi na jej zachowanie wpił się w
jej pełne usta, pragnąc jej. I tym razem mu się wcale nie
wydawało, że ona oddaje pocałunki, bo robiła to w owej chwili,
ciesząc się tą chwilą zapomnienia. Kruczowłosy swoimi
pocałunkami obdarzał jej jedwabną szyję. Zaczęła się nieco
cofać do tyłu, aż wreszcie natknęła na drewnianą komodę dość
dużych rozmiarów. Bez problemu podniósł ją lekko do góry,
usadawiając ją wygodnie na owym meblu, zsuwając przy tym wszystkie
rzeczy, jakie się na nim znajdowały, prosto na podłogę, nie
przejęli się hukiem stłuczonego szkła i porcelany, w tej chwili
to się nie liczyło… Liczyli się tylko i wyłącznie oni… nic
więcej… Jej turkusowy szlafrok zsunął się z jej delikatnych
ramion, na drewniany blat. Spadkobierca sharingan, zaczął zjeżdżać
coraz niżej ze swoimi pocałunkami… Wolno dochodząc do jej
ramiona, znacząc mokre ślady na jej rozgrzanym ciele. Jej zielone
oczy były, skryte pod jej powiekami, aby mogła spokojnie degustować
się ową chwilę, by zapamiętać wszystko… Najmniejszy szczegół,
jego dotyk, jego pocałunki, którymi raczył ją obdarowywać cały
czas. Swoje nogi splotła w jego pasie, przysuwając go jeszcze
bliżej, jej delikatnie dłonie powędrowały pod jego koszulę,
gdzie spokojnie gładziły jego plecy. Zapoznając się z każdym
jego mięśniem. A następnie ściągnęła z niego owe odzienie. On
natomiast nie pozostał jej dłużny, jego dłonie powędrowały
również pod jej luźną koszulkę. I po chwili ona także została
ściągnięta. Można powiedzieć, że ich skrywane gdzieś w środku
uczucia, nagle „wybuchły”. A pożądanie do siebie nawzajem
jeszcze bardziej wzrosło. Zatopiła swoje delikatnie dłonie w jego
kruczych włosach, wyczuwając, co zamierza. I wcale się nie
pomyliła, Uchiha podniósł ją trochę do góry, po czym zaczął
kierować się z nią, na nieco wygodniejszy mebel, jakim było
łóżko. Delikatnie położył ją na środku łóżka, a sam usiadł
na niej okrakiem. Przez chwilę wpatrywał się w jej szmaragdowe
tęczówki, o dziwo nie wyczytał w nich żadnego sprzeciwu.
Następnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek, aby po
chwili mógł się przenieść na inne części jej ciała,
zaczynając od szyi, po jej płaski brzuch. Jego dłoń również
znaczyła swoje bezbarwne ślady, powoli przejechał nią od szyi, po
pępek, kreśląc prostą linię. Zjeżdżał coraz to niżej… Aż
natknął się na krótkie spodenki, wolnymi ruchami zaczął je
ściągać, po czym rzucił je gdzieś w kąt. Była już w samej
bieliźnie. I teraz to ona przejęła inicjatywę, jej dłonie
powędrowały na jego pas, po czym zjeżdżały nieco niżej, wraz z
jego spodniami, w chęci ściągnięcia ich. I tak też się stało.
Na chwilę zamarli bez ruchu, różowowłosa podparła się na
ramionach. W szmaragdowych jak i hebanowych oczach pojawiły się
pewne iskierki, tylko, że kunoichi w tej chwili patrzyła na niego
niepewnie… sama nie wiedziała, czemu… Powoli przybliżył swoją
twarz do jej. Chcąc ją zachęcić muskał jej usta. Po pewnej
chwili pocałowała go, na co on pogłębił pocałunek, aby ich
języki mogły złączyć się w namiętnym tańcu, w takcie ich
bijących serc. Oboje wiedzieli, a raczej przypuszczali, czego
chcieli. Pragnęli w tej chwili tylko i wyłącznie siebie,
niezważając na żadne przeciwności, ani na ich kłótnie i
sprzeczki, które mogliby ze sobą toczyć non-stop. Lecz w tej
chwili nie liczyło się dla nich nic, poza sobą nawzajem, wszystkie
sprawy odstawili na boczny tor, nawet zemstę… Zielonooka po raz
kolejny leżała na łóżku, a dłoń jej męża jeździła po jej
rozgrzanym ciele… Jednak w tej chwili jego dłoń, przeniosła się
gdzie indziej… A mianowicie na zapięcie od jej czerwonego stanika,
natomiast odpięcie było nie lada wyczynem dla niego, lecz po chwili
udało mu się. Jej oczy nie wyrażały żadnego sprzeciwu w tym, co
właśnie zrobił. Delikatnie całowała jego kark, przygryzając
nieco skórę. W pewnym momencie jej źrenice się rozszerzyły,
kiedy zobaczyła że jego kark pozbawiony jest przeklętej pieczęci,
która niegdyś została nałożona przez Orochimaru. Otrząsnęła
się po chwili, przypominając sobie, że to nie jest miejsce ani
czas, na analizowanie wszystkiego, co mogłoby tę chwilę popsuć.
Prawa dłoń kruczowłosego poczęła masować jedną z jej pełnych
piersi. Po chwili przyszedł czas na kolejny krok, ściągnięcie
dolnej części bielizny, obu małżonków. Wykonał to podobnie jak
ze spodenkami, delikatnie i powoli zaczął je z niej ściągać. Ona
nie pozostała mu długo dłużna, również z niego zaczęła
ściągać jego bokserki. Przez chwile można było powiedzieć, że
kunoichi jest jednak trochę zawstydzona, lecz szybko jej to
przeszło, gdy po raz kolejny jej mąż zaczął obdarowywać ją
swoimi pocałunkami, w tym samym czasie, jego dłonie robiły, co
innego… Błądziły na oślep po jej ciele. Wszystko to sprawiało
jej niemałą przyjemności, w pewnym momencie z jej ust wydobyło
się jego imię… imię tego jedynego… To był znak dla niego, że
jest gotowa, właśnie na tą chwilę. Wygiął się nieco do tyłu,
po czym wszedł w nią delikatnie, nie chcąc sprawić jej za dużo
bólu. Tym razem krzyknęła krótko, a jej paznokcie wbiły się
mocno w jego plecy, pozostawiając na nich niemałe ślady… jednak
ten ją uspokoił, składając kolejny pocałunek na jej malinowych
wargach. Wszedł w nią nieco głębiej. Po czym zaczął ruszać
biodrami, wprowadzając także i ją w ruch. Wzdychała, co chwilę,
z rozkoszy, czując jego w swoim ciele. Wiedząc, że właśnie
połączyli się w jedną całość. I nie z przymusu… Zgodziła
się… właśnie ta, która mówiła, że nigdy w życiu… Teraz to
się stało, może te uczucia z dzieciństwa się przebudziły i
wyszły na jaw. Ale co z nim? Pragnął jej od czasu, gdy zakosztował
trochę jej ciepła, owego wieczoru, gdy ją „ukarał”. Mimo iż
to było jakiś czas temu, dopiero teraz pokazał jej to… W pewnym
momencie, kolejne krzyki przyszyły całą sypialnię… doszli…
Oboje doszli w tej samej chwili. A owy krzyk, był krzykiem ekstazy.
Poruszał się w niej nieco szybciej jeszcze przez chwilę, lecz
widząc, że zaczyna być nieco zmęczona, wyszedł z niej i ułożył
się obok niej. Ich twarze były zwrócone ku sobie… Nie odzywali
się do siebie. Słowa w tej chwili nie były im potrzebne. Niesforny
kosmyk jej różowych włosów, opadł na jej twarz. Jego dłoń,
natomiast szybko odgarnął go, chowając je za ucho. Nie wiedząc,
czemu, wtuliła się w niego, położyła głowę na jego umięśnionym
torsie. Objął ją ramieniem i nakrył śnieżnobiałą pościelą.
Po chwili oboje odpłynęli do sennej krainy, gdzie przebywali razem…
We dwójkę… Dwa serca, dwie dusze, złączone w jedność…
No comments:
Post a Comment