34. Czego chcesz idioto?!?!

Chłodny wieczór. Słońce bardzo wolno zbliżało się ku linii horyzontalnej, a pomarańczowo, fioletowe słoneczne pasma, rozlewały się po kuli ziemskiej. Różowowłosa kunoichi siedziała na werandzie domu, ale czy swojego? Fakt mieszkała w nim od paru miesięcy, a dokładnie od dnia, w którym wyszła za Uchihę. Jednak czy kiedykolwiek ten budynek mogła nazwać swoim domem? Jedynie chyba na papierku. Były to zwykłe cztery ściany, w którym mieszkać musiała… Siedziała skulona na drewnianej huśtawce, która znajdowała się na werandzie. Na swych ramionach miała zarzucony ciepły puchowy koc, który ją ocieplał. Natomiast w dłoniach trzymała kubek z gorącą czekoladą, z którego unosiła się właśnie para.  Jej zielone tęczówki lustrowały zachód słońca, bardzo uważnie, jednak to nie to zjawisko wprowadziło ją w stan zamyślenia, były to wspomnienia dotyczące ostatnich wydarzeń, jakich była świadkiem. Lekki wiaterek muskał jej delikatną twarz i lekko zaróżowione poliki.  Dzisiejszego popołudnia wrócili z misji, która trwała zaledwie kilka dni, jednak i tak dużo się na niej wydarzyło. Począwszy od kłótni z mężem, wypadku na jeziorze, który mógł się źle skończyć, skończywszy na poznaniu kalejdoskopowego sharingan swojego męża. I to ostatnie najbardziej zapadło jej w pamięci. Nie wiedziała, w jaki sposób i kiedy zdobył taką moc, jednak pytać nie będzie, zresztą i tak nic by jej nie powiedział. On jak na razie nie jest skory do jakichkolwiek zwierzeń w jej stronę, ona zrobiła to ten jedyny raz… gdy opowiadała mu większą część historii łańcuszka. Właśnie większość, a nie całość… ale czemu? Może, dlatego że ten drobny szczegół, o którym mu nie wspomniała, mógł dotyczyć właśnie jego… Wtedy w Akatsuki, wyraźnie słyszała jakieś wzmianki na temat klanu Uchiha, jednak nie pamiętała, czego dokładnie one dotyczyły.  Odchyliła głowę lekko do tyłu, opierając ją o drewniane oparcie… Jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły, gdyż napotkały ten zimny wzrok męża, przez chwilę wpatrywała się w czarną głębie jego oczu, aby po chwili powrócić do normalności.
- Długo tu stoisz? – spytała odrywając do niego wzrok i po raz kolejny kierując go ku zachodzącemu słońcu, lecz odpowiedzi na swoje pytanie nie usłyszała, tak jakby ponownie ją zignorował, westchnęła, szczerze mówiąc to przyzwyczaiła się już do tego… - Chciałeś coś? – z jej ust ponownie padło pytanie, jej zachowanie, co do ich „związku” było ponownie identyczne jak przed misją, powód? To, że Sasuke nie pozwolił przebadać swoich oczu, widziała wtedy w Krainie Północy, że cierpi po użyciu amaterasu, lecz nie dopuścił nikogo, kto chciał mu pomoc, ani Kasumi ani Sakury. A jego żona mogła uśmierzyć z łatwością owy ból.
- Nie. – odparł sucho, zerknęła na niego kątem oka, wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, jednak nie wydał się zainteresowany za bardzo tym, co dzieje się wokół, był nieobecny…. Upiła kolejny łyk gorącej czekolady, po czym wstała z huśtawki i skierowała się z powrotem do domu, Sasuke nawet nie raczył obdarzyć jej nawet spojrzeniem, nie ważne czy chłodne czy nie, ale zawsze spojrzenie to spojrzenie, nie zależnie od sytuacji. Przystanęła w progu wejścia do salonu i odwróciła lekko głowę, ujrzała stojącego go w tym samym miejscu, niezważającego na nic, wzruszyła bezradnie ramionami i przekroczyła próg, po czym zamknęła za sobą szczelnie drzwi, aby chłód jesiennego wieczoru, nie dostał się do środka…
Dłonie miał włożone głęboko w swoje kieszenie, mimo iż był obecny ciałem, to jego myśli były zupełnie gdzieś indziej… Były w dalekiej Krainie, z której dzisiaj wrócili… Co go tam jeszcze trzymało? Wspomnienia… I te dobre i te złe… Wiedział, że jego żona nie była za bardzo zadowolona z podjętej przez niego decyzji, dotyczącej jego oczu, zresztą, jeśli będzie używał tak intensywnie jak ostatnio specjalności kalejdoskopowego sharingan, to prędzej czy później i tak straci wzrok… A ona o tym wiedzieć nie musi, przynajmniej takie było jego zdanie, na ten temat. Dowie się w swoim czasie, albo, gdy owa ślepota będzie dawała o sobie znać. Tylko, że teraz można by było prawdopodobnie coś jeszcze z tym zrobić, a czy w przyszłości będzie taka możliwość, to nie wiadomo… Jednak w tej chwili obchodziła go tylko i wyłącznie zemsta na wiosce, w której przebywa, już niedługo a zmiotą ją z powierzchni ziemi. Przysiągł rewanż na wiosce i zamierza to wykonać, mimo wszystko… Przez te kilka miesięcy próbował grać rolę, kogoś, kim nie jest… Powstrzymywał się praktycznie od wszystkiego… Chodząc uliczkami wioski, wyobrażał sobie jak tu będzie za jakiś czas, gdy Akatsuki wraz z Jastrzębiem wkroczą, aby zniszczyć wioskę… Właśnie… drużyna Uchihy nie zna do końca jego planu, według nich, życia mają pozbawić jedynie członków starszyzny, o zlikwidowaniu całej wioski jak na razie nie wiedzą. I oto niedługo wszyscy Konohanie poznają jego nienawiść. Nie zawaha się przed nikim… zabije każdego… nie ważne czy to będzie jakiś znajomy, kobieta czy nawet dziecko… Wszyscy zginą… On już o to wszystko zadba. Zastanawiał się jeszcze nad życiem różowowłosej… Na pewno się w jakiś sposób przyda w przyszłości, jednak wiedział również, że jej wściekłość i gorycz będzie sięgała daleko poza granice wytrzymałości… ale cóż okaże się… Wiedział jedno… już nie zawróci z wybranej przez siebie ścieżki… Pomści brata i cały klan… Wszyscy odpowiedzą za to ludobójstwo!! Mocno zacisnął dłonie, a w oczach ponownie zawitał mangyekou [?] sharingan. Był wściekły, miał ochotę zrobić to teraz w tej chwili, dać znak swojej drużynie jak i Madarze, że eliminację Konohy czas zacząć… Lecz musiał się jeszcze trochę powstrzymać. Skoro wytrzymał już tyle czasu, to dodatkowe parę dni nie zrobią mu większej różnicy, najważniejsze, że ten czas jest już blisko… Dezaktywował swoje kekkei genkai, lecz nie zamierzał wracać jeszcze do środka. Jak na razie tu mu było dobrze, usiadł na miejscu wcześniej zajmowanego przez jego żonę, było jeszcze trochę zagrzane… Po czym ponownie odpłynął wraz ze swoimi myślami gdzieś daleko…
||**||
Pewien blond włosy shinobi właśnie skończył brać gorący prysznic. Gdy wrócił do domu, nie zastał w nim swojej ukochanej żony, za którą tak się stęsknił. Chciał znowu poczuć jej lawendowy zapach, zobaczyć jej białe oczy, zatopić się w jej malinowych ustach. Ale nie tęsknił tylko i wyłącznie za nią, chciał również ponownie ujrzeć swoją mała córkę, która bez wątpliwości odziedziczyła psocenie po nim. Wyszedł z łazienki do sypialni w samym ręczniku, który miał owinięty w pasie. Jednak owy prysznic bardzo dobrze mu zrobił. Podszedł do szafy, po czym wyciągnął czystą bieliznę i ciemny dres. W pewnym momencie usłyszał radosne krzyki córki dochodzące z dołu. Od razu na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech, a w lazurowych tęczówkach pojawiły się radosne ogniki. Wiedział już, że wróciły… Szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi, które następnie otworzył i zaczął kierować się po schodach na dół. Wpierw skierował się w stronę salonu, lecz był pusty, dlatego też jego nogi pokierowały go do innego pomieszczenia, jakim była kuchnia. I nie mylił się, zastał w niej tą dwójkę jego pań. Mała blondynka siedziała na podłodze, bawiąc się różnymi zakupami z reklamówek, które jej mama starała się jakoś powkładać do szafek, za nim jej córka dobierze się do nich do końca. Po chwili jednak mała dziedziczka Byakugan spojrzała niespodziewanie w stronę łuku, prowadzącego z holu… W jej małych oczkach pojawiły się psotne ogniki, a z jej małego, ale donośnego gardełka wydobył się niespodziewany krzyk…
- Tata!!!!! – granatowo włosa automatycznie odwróciła by sprawdzić czy czasami się nie przesłyszała, jednak, gdy jej krystaliczne tęczówki, ujrzały tą charakterystyczną blond czuprynę, nie miała wątpliwości, że to jest właśnie on… Sui wstała z podłogi i podbiegła do swojego twardogłowego ojca, aby przytulić się do niego. Ninja widząc, czego chce jego pierworodna, ukucnął, tak, że wbiegła prosto w jego ramiona, a następnie zaczęła się chichrać, gdyż ojciec zaczął ją gilgotać.
- Dawno wróciłeś? – spytała z serdecznością i szczęściem, że nic mu się nie stało
- Nie. I tak jak mówiłem wróciłem w jednym kawałku. – powiedział i wyszczerzył się, nawet nie zauważył, że jego żona zachowuję się trochę inaczej…
- A jak tam Sakura i Sasuke, przeżyli w swoim towarzystwie? – zapytała, wyobrażając sobie ich ciągłe kłótnie i Naruto, który ciągle próbuje ich powstrzymać…
- Ehh… ledwo, ledwo… - jego ton brzmiał dość poważnie, Hinata zmarszczyła brwi, po czym gestem dłoni pokazała, aby kontynuował. Uzumaki westchnął i zaczął opowiadać cały przebieg misji, w trakcie, gdy jego żona kończyła rozpakowywać zakupy.
- No to misja pełna wrażeń. Muszę jutro wybrać się do Sakury i coś jej powiedzieć.
- Wy i te babskie sprawy… W takim razie może uda się wyciągnąć gdzieś Sasuke, może na ramen… - rozmarzył się, na co od razu dostał w łeb
- Nie za dużo ty tego jesz? Może zjesz coś innego, coś o wiele zdrowszego. Bo jeszcze Sui pójdzie w twoje ślady. – mówiła chcąc wybić mu z głowy jego jutrzejsze plany – A zresztą musimy o czymś porozmawiać, na poważnie. – dodała
- No to mów. – powiedział zachęcając ją do tego, aby zaczęła. Uzumaki, gdy tylko skończyła chować produkty do szafek, oparła się o kuchenny blat i wpatrywała się w jego lazurowe tęczówki, westchnęła ciężko, chcąc mieć już to za sobą, gdyż doskonale pamiętała, że za pierwszym razem jego reakcja nie była typowa, był w nie małym szoku… - Naruto? – spytała, chcąc się upewnić…
- Tak? – spytał prostując się i wyczekując aż wreszcie powie mu, o co chodzi
- Co byś powiedział gdyby nasza rodzina się powiększyła?
- Powiększyła o co? Jakiegoś zwierzaka? To w takim razie muszę pogadać z Kibą, słyszałem, że suka jego siostry niedawno uro…. – nie dokończył, gdyż mu przerwała
- Nie, nie o to mi chodzi…
- A o co?
- O to, co byś powiedział na rodzeństwo dla Sui…
- Hinata, przecież już na ten temat rozmawialiśmy… Ale może jednak by było lepiej gdyby kogoś miała… A po co mi to teraz mówisz? – spytał
- No bo Naruto… ja… ehh… jestem w ciąży… - powiedziała robiąc nieco zmieszaną minę…
- Hi-Hinata…? – tylko tyle zdążył z siebie wydusić zanim zemdlał i padł jak kłoda na ziemię
- Naruto!!! – podbiegła do niego, natomiast ich mała potomkini była rozbawiona całą sytuacją, lecz po chwili podeszła do nieprzytomnego ojca i zaczęła go szturchać, aby się obudził. Granatowo włosa próbowała na wszystkie sposoby go obudzić, wreszcie po półgodzinie jej się udało. Lazurowe tęczówki ponownie wyjrzały na świat. Shinobi jak oparzony podniósł się podłogi i pobiegł do hollu – Naruto? – spytała niepewnie
- Idę do Sakury!! Muszę jej powiedzieć, że będzie znowu ciocią!! Bo znowu mi się od niej dostanie, że zapomniałem jej powiedzieć, tak jak było za pierwszym razem. – oj tak, tak właśnie było, gdy Hinata dowiedziała się o swojej pierwszej ciąży. Był taki zdezorientowany, że zapomniał jej o tym powiedzieć, co skończyło się dla niego małą wizytą na oddziale przyjęć w szpitalu. Mała dziewczynka ze zdziwieniem obserwowała niezdarne poczynania jej ojca, jak próbował ubrać swoje buty, ale po chwili wybiegł jak oszalały na dwór.
- Sui chodź pooglądamy bajki. – powiedziała Hinata do córki, na co ta w podskokach zaczęła kierować się w stronę salonu…
||**||
Szóstka Shinobi, którzy zostali przydzieleni do szpiegowania poszczególnych mieszkańców, codziennie zdawała raport Hokage, o tym jak, gdzie spędzał czas ich „obiekt”. No, ale nie ukrywajmy, że najgorzej miał Shikamaru, który krok w krok, był zmuszony chodzić za rudowłosą, lecz było pewno miejsce, do którego nie wszedł… A mianowicie sklep z damską bielizną. Pozostałej piątce, jakoś się układało. Obserwowanie ma trwać dalej… dopóki wielmożna nie odwoła swojego rozkazu… Lecz jak na razie, żadnemu z obserwowanych nie powinęła się noga i właśnie to irytowało wszystkich…
||**||
Sakura znużona już wszystkim, stwierdziła, że chociaż raz pójdzie spać wcześniej. Aby jutro z samego rana, mogła odwiedzić swoją przełożoną jak i przyjaciółkę. Chciała porozmawiać z nimi obiema na pewne tematy.
Tymczasem na dole, Uchiha już wrócił do domu, jednak nie skierował się do sypialni. Reszta jego drużyny jeszcze nie wróciła, w ogóle ich nie widział, dzisiejszego dnia. Poszedł do kuchni chcąc zrobić sobie jakiś posiłek. Gdy był już w połowie, usłyszał uciążliwe walenie w drzwi. Nie chciało mu się nawet ich otwierać, dlatego postanowił zignorować pukanie. Lecz to walenie stawało się coraz to bardziej uciążliwe, przeklął w myślach tą osobę, ociężale poszedł do przedsionku i otworzył drzwi. Po drugiej stronie, nie stał, kto inny, jak członek jego starej drużyny… drużyny 7…
- Czego?! – warknął – Nie wiesz, która godzina?!
- Ja, do Sakurki, gdzie ona jest? – spytał radośnie, rozglądając się po pomieszczeniu
- A bo ja wiem, pewnie w pokoju u góry. – odparł oschle, na co Uzumaki go wyminął i wprosił się do środka – Ej! – zaczął protestować
- Zawołaj ją, albo idź po nią, mam dla niej niespodziankę! – powiedział podekscytowany, Uchiha cały gotował się w środku, ale jeśli chciał się spławić go, to musiał sprowadzić tu jakoś swoją żonę…
- Sakura!!!!!!!!!! – jego donośny głos rozniósł się po całej posiadłości, lecz zero jakiejkolwiek reakcji, ze strony kunoichi, krzyknął jeszcze z dwa razy…. – Ehh.. jak chcesz to idź sobie do niej. – powiedział obojętnie
- O nie! Nie ma mowy! Nie mam zamiaru wylądować w ścianie, czy po raz kolejny w szpitalu! Ty idź! – błagał
- Czy to naprawdę aż takie ważne? – warknął, na co ten momentalnie zaczął kiwać szybko głową, że tak… Uchiha westchnął i zaczął kierować się w stronę sypialni…
||**||
Słyszała jak ją woła… ale nawet nie ruszyła się z miejsca. Leżała beztrosko na łóżku, a głowę miała wciśniętą w poduszkę, jedyne, czego w tej chwili pragnęła to sen… Aby móc odpłynąć do sennej krainy, gdzie jak zawsze nękają je ciągle te same koszmary, lecz za każdym razem, coraz więcej jej się ukazywało… I miała pewność że niedługo będzie znała już coś konkretniejszego. Po chwili usłyszała jak drzwi do sypialni się otwierają, nawet nie zerknęła w tamtą stronę, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, kogo tam ujrzy. Zamknęła powieki, udając, że śpi, nie chciało jej się słuchać jego kolejnych pretensji czy zaczynać nową kłótnię o byle, co.
- Sakura! – warknął, jednak ona się nie poruszyła nawet
~ Jak nie zejdzie na dół, to będę musiał znosić tego matoła przez całą noc! ~ narzekał w myślach, westchnął… nie miał innego wyjścia jak zaryzykować i użyć brutalnych sposobów… Wolnym krokiem zaczął zbliżać się do ich łóżka. Zanim kunoichi zdążyła zareagować, poczuła jak ląduję na ziemi, w ostatniej chwili zdażyła złapać za poduszkę, którą automatycznie rzuciła w stronę „napastnika”, jej rzut był tak mocny, że pierze wyleciało z poduszki i pozostało na kruczych wlosach…
- Czego chcesz idioto?!?! – wydarła się siadając na kołdrze, która spadła wraz z nią
- Nie wydzieraj się!! Ten matoł chce z tobą rozmawiać!! Mówi, że to ważne!! – tym razem to on krzyknął
- I niby kto tu podnosi głos?! Czego on chce?
- Jakaś niespodzianka! – odparł oschle, próbując ściągnąć ze swojej głowy to pierze… Różowowłosą rozbawiała ta sytuacja, wstała z ziemi, zarzuciła na siebie swój zielony szlafrok i zaczęła kierować się w stronę wyjścia…
- Wiesz, co, pasuje Ci rola kury. – powiedziała chytrze do męża i wyszła z sypialni
Miał już dość chciał ją rozszarpać gołymi rękoma. Zacisnął pięści i ruszył w ślad za nią, mimo wszystko także był ciekawy, czego chciał Uzumaki…
- No Naruto, mam nadzieje, że to naprawdę coś ważnego, bo jak nie, obiecuję, że Hinata mnie nie powstrzymać, przed zamordowaniem Cię. – powiedziała poważnie, tak jakby była zdecydowana w swoich słowach
- No bo… wiesz tym razem wcale o tobie nie zapomniałem, a wręcz przeciwnie wiesz o tym pierwsza, znaczy nie, to ja pierwszy o tym się dowiedziałem, nie czekaj wróć, to Hin… - gubił się w swoich słowach, zielonooka westchnęła
- Dobra mów wreszcie. – poganiała

- No, bo zostanę ojcem! A ty ciocią! – powiedział dumny z siebie i akurat w tej chwili na schodach pojawił się kruczowłosy, gdy tylko usłyszał wypowiedziane przez niego słowa, tak się zdziwił, że aż poślizgnął się na schodach i zjechał po nich na dół…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya