Chłodny
wieczór. Słońce bardzo wolno zbliżało się ku linii
horyzontalnej, a pomarańczowo, fioletowe słoneczne pasma, rozlewały
się po kuli ziemskiej. Różowowłosa kunoichi siedziała na
werandzie domu, ale czy swojego? Fakt mieszkała w nim od paru
miesięcy, a dokładnie od dnia, w którym wyszła za Uchihę. Jednak
czy kiedykolwiek ten budynek mogła nazwać swoim domem? Jedynie
chyba na papierku. Były to zwykłe cztery ściany, w którym
mieszkać musiała… Siedziała skulona na drewnianej huśtawce,
która znajdowała się na werandzie. Na swych ramionach miała
zarzucony ciepły puchowy koc, który ją ocieplał. Natomiast w
dłoniach trzymała kubek z gorącą czekoladą, z którego unosiła
się właśnie para. Jej zielone tęczówki lustrowały zachód
słońca, bardzo uważnie, jednak to nie to zjawisko wprowadziło ją
w stan zamyślenia, były to wspomnienia dotyczące ostatnich
wydarzeń, jakich była świadkiem. Lekki wiaterek muskał jej
delikatną twarz i lekko zaróżowione poliki. Dzisiejszego
popołudnia wrócili z misji, która trwała zaledwie kilka dni,
jednak i tak dużo się na niej wydarzyło. Począwszy od kłótni z
mężem, wypadku na jeziorze, który mógł się źle skończyć,
skończywszy na poznaniu kalejdoskopowego sharingan swojego męża. I
to ostatnie najbardziej zapadło jej w pamięci. Nie wiedziała, w
jaki sposób i kiedy zdobył taką moc, jednak pytać nie będzie,
zresztą i tak nic by jej nie powiedział. On jak na razie nie jest
skory do jakichkolwiek zwierzeń w jej stronę, ona zrobiła to ten
jedyny raz… gdy opowiadała mu większą część historii
łańcuszka. Właśnie większość, a nie całość… ale czemu?
Może, dlatego że ten drobny szczegół, o którym mu nie
wspomniała, mógł dotyczyć właśnie jego… Wtedy w Akatsuki,
wyraźnie słyszała jakieś wzmianki na temat klanu Uchiha, jednak
nie pamiętała, czego dokładnie one dotyczyły. Odchyliła
głowę lekko do tyłu, opierając ją o drewniane oparcie… Jej
źrenice gwałtownie się rozszerzyły, gdyż napotkały ten zimny
wzrok męża, przez chwilę wpatrywała się w czarną głębie jego
oczu, aby po chwili powrócić do normalności.
-
Długo tu stoisz? – spytała odrywając do niego wzrok i po raz
kolejny kierując go ku zachodzącemu słońcu, lecz odpowiedzi na
swoje pytanie nie usłyszała, tak jakby ponownie ją zignorował,
westchnęła, szczerze mówiąc to przyzwyczaiła się już do tego…
- Chciałeś coś? – z jej ust ponownie padło pytanie, jej
zachowanie, co do ich „związku” było ponownie identyczne jak
przed misją, powód? To, że Sasuke nie pozwolił przebadać swoich
oczu, widziała wtedy w Krainie Północy, że cierpi po użyciu
amaterasu, lecz nie dopuścił nikogo, kto chciał mu pomoc, ani
Kasumi ani Sakury. A jego żona mogła uśmierzyć z łatwością owy
ból.
-
Nie. – odparł sucho, zerknęła na niego kątem oka, wpatrywał
się w przestrzeń przed sobą, jednak nie wydał się zainteresowany
za bardzo tym, co dzieje się wokół, był nieobecny…. Upiła
kolejny łyk gorącej czekolady, po czym wstała z huśtawki i
skierowała się z powrotem do domu, Sasuke nawet nie raczył
obdarzyć jej nawet spojrzeniem, nie ważne czy chłodne czy nie, ale
zawsze spojrzenie to spojrzenie, nie zależnie od sytuacji.
Przystanęła w progu wejścia do salonu i odwróciła lekko głowę,
ujrzała stojącego go w tym samym miejscu, niezważającego na nic,
wzruszyła bezradnie ramionami i przekroczyła próg, po czym
zamknęła za sobą szczelnie drzwi, aby chłód jesiennego wieczoru,
nie dostał się do środka…
Dłonie
miał włożone głęboko w swoje kieszenie, mimo iż był obecny
ciałem, to jego myśli były zupełnie gdzieś indziej… Były w
dalekiej Krainie, z której dzisiaj wrócili… Co go tam jeszcze
trzymało? Wspomnienia… I te dobre i te złe… Wiedział, że jego
żona nie była za bardzo zadowolona z podjętej przez niego decyzji,
dotyczącej jego oczu, zresztą, jeśli będzie używał tak
intensywnie jak ostatnio specjalności kalejdoskopowego sharingan, to
prędzej czy później i tak straci wzrok… A ona o tym wiedzieć
nie musi, przynajmniej takie było jego zdanie, na ten temat. Dowie
się w swoim czasie, albo, gdy owa ślepota będzie dawała o sobie
znać. Tylko, że teraz można by było prawdopodobnie coś jeszcze z
tym zrobić, a czy w przyszłości będzie taka możliwość, to nie
wiadomo… Jednak w tej chwili obchodziła go tylko i wyłącznie
zemsta na wiosce, w której przebywa, już niedługo a zmiotą ją z
powierzchni ziemi. Przysiągł rewanż na wiosce i zamierza to
wykonać, mimo wszystko… Przez te kilka miesięcy próbował grać
rolę, kogoś, kim nie jest… Powstrzymywał się praktycznie od
wszystkiego… Chodząc uliczkami wioski, wyobrażał sobie jak tu
będzie za jakiś czas, gdy Akatsuki wraz z Jastrzębiem wkroczą,
aby zniszczyć wioskę… Właśnie… drużyna Uchihy nie zna do
końca jego planu, według nich, życia mają pozbawić jedynie
członków starszyzny, o zlikwidowaniu całej wioski jak na razie nie
wiedzą. I oto niedługo wszyscy Konohanie poznają jego nienawiść.
Nie zawaha się przed nikim… zabije każdego… nie ważne czy to
będzie jakiś znajomy, kobieta czy nawet dziecko… Wszyscy zginą…
On już o to wszystko zadba. Zastanawiał się jeszcze nad życiem
różowowłosej… Na pewno się w jakiś sposób przyda w
przyszłości, jednak wiedział również, że jej wściekłość i
gorycz będzie sięgała daleko poza granice wytrzymałości… ale
cóż okaże się… Wiedział jedno… już nie zawróci z wybranej
przez siebie ścieżki… Pomści brata i cały klan… Wszyscy
odpowiedzą za to ludobójstwo!! Mocno zacisnął dłonie, a w oczach
ponownie zawitał mangyekou [?] sharingan. Był wściekły, miał
ochotę zrobić to teraz w tej chwili, dać znak swojej drużynie jak
i Madarze, że eliminację Konohy czas zacząć… Lecz musiał się
jeszcze trochę powstrzymać. Skoro wytrzymał już tyle czasu, to
dodatkowe parę dni nie zrobią mu większej różnicy,
najważniejsze, że ten czas jest już blisko… Dezaktywował swoje
kekkei genkai, lecz nie zamierzał wracać jeszcze do środka. Jak na
razie tu mu było dobrze, usiadł na miejscu wcześniej zajmowanego
przez jego żonę, było jeszcze trochę zagrzane… Po czym ponownie
odpłynął wraz ze swoimi myślami gdzieś daleko…
||**||
Pewien
blond włosy shinobi właśnie skończył brać gorący prysznic. Gdy
wrócił do domu, nie zastał w nim swojej ukochanej żony, za którą
tak się stęsknił. Chciał znowu poczuć jej lawendowy zapach,
zobaczyć jej białe oczy, zatopić się w jej malinowych ustach. Ale
nie tęsknił tylko i wyłącznie za nią, chciał również ponownie
ujrzeć swoją mała córkę, która bez wątpliwości odziedziczyła
psocenie po nim. Wyszedł z łazienki do sypialni w samym ręczniku,
który miał owinięty w pasie. Jednak owy prysznic bardzo dobrze mu
zrobił. Podszedł do szafy, po czym wyciągnął czystą bieliznę i
ciemny dres. W pewnym momencie usłyszał radosne krzyki córki
dochodzące z dołu. Od razu na jego twarzy pojawił się wesoły
uśmiech, a w lazurowych tęczówkach pojawiły się radosne ogniki.
Wiedział już, że wróciły… Szybkim krokiem skierował się w
stronę drzwi, które następnie otworzył i zaczął kierować się
po schodach na dół. Wpierw skierował się w stronę salonu, lecz
był pusty, dlatego też jego nogi pokierowały go do innego
pomieszczenia, jakim była kuchnia. I nie mylił się, zastał w niej
tą dwójkę jego pań. Mała blondynka siedziała na podłodze,
bawiąc się różnymi zakupami z reklamówek, które jej mama
starała się jakoś powkładać do szafek, za nim jej córka
dobierze się do nich do końca. Po chwili jednak mała dziedziczka
Byakugan spojrzała niespodziewanie w stronę łuku, prowadzącego z
holu… W jej małych oczkach pojawiły się psotne ogniki, a z jej
małego, ale donośnego gardełka wydobył się niespodziewany krzyk…
-
Tata!!!!! – granatowo włosa automatycznie odwróciła by sprawdzić
czy czasami się nie przesłyszała, jednak, gdy jej krystaliczne
tęczówki, ujrzały tą charakterystyczną blond czuprynę, nie
miała wątpliwości, że to jest właśnie on… Sui wstała z
podłogi i podbiegła do swojego twardogłowego ojca, aby przytulić
się do niego. Ninja widząc, czego chce jego pierworodna, ukucnął,
tak, że wbiegła prosto w jego ramiona, a następnie zaczęła się
chichrać, gdyż ojciec zaczął ją gilgotać.
-
Dawno wróciłeś? – spytała z serdecznością i szczęściem, że
nic mu się nie stało
-
Nie. I tak jak mówiłem wróciłem w jednym kawałku. – powiedział
i wyszczerzył się, nawet nie zauważył, że jego żona zachowuję
się trochę inaczej…
-
A jak tam Sakura i Sasuke, przeżyli w swoim towarzystwie? –
zapytała, wyobrażając sobie ich ciągłe kłótnie i Naruto, który
ciągle próbuje ich powstrzymać…
-
Ehh… ledwo, ledwo… - jego ton brzmiał dość poważnie, Hinata
zmarszczyła brwi, po czym gestem dłoni pokazała, aby kontynuował.
Uzumaki westchnął i zaczął opowiadać cały przebieg misji, w
trakcie, gdy jego żona kończyła rozpakowywać zakupy.
-
No to misja pełna wrażeń. Muszę jutro wybrać się do Sakury i
coś jej powiedzieć.
-
Wy i te babskie sprawy… W takim razie może uda się wyciągnąć
gdzieś Sasuke, może na ramen… - rozmarzył się, na co od razu
dostał w łeb
-
Nie za dużo ty tego jesz? Może zjesz coś innego, coś o wiele
zdrowszego. Bo jeszcze Sui pójdzie w twoje ślady. – mówiła
chcąc wybić mu z głowy jego jutrzejsze plany – A zresztą musimy
o czymś porozmawiać, na poważnie. – dodała
-
No to mów. – powiedział zachęcając ją do tego, aby zaczęła.
Uzumaki, gdy tylko skończyła chować produkty do szafek, oparła
się o kuchenny blat i wpatrywała się w jego lazurowe tęczówki,
westchnęła ciężko, chcąc mieć już to za sobą, gdyż doskonale
pamiętała, że za pierwszym razem jego reakcja nie była typowa,
był w nie małym szoku… - Naruto? – spytała, chcąc się
upewnić…
-
Tak? – spytał prostując się i wyczekując aż wreszcie powie mu,
o co chodzi
-
Co byś powiedział gdyby nasza rodzina się powiększyła?
-
Powiększyła o co? Jakiegoś zwierzaka? To w takim razie muszę
pogadać z Kibą, słyszałem, że suka jego siostry niedawno uro….
– nie dokończył, gdyż mu przerwała
-
Nie, nie o to mi chodzi…
-
A o co?
-
O to, co byś powiedział na rodzeństwo dla Sui…
-
Hinata, przecież już na ten temat rozmawialiśmy… Ale może
jednak by było lepiej gdyby kogoś miała… A po co mi to teraz
mówisz? – spytał
-
No bo Naruto… ja… ehh… jestem w ciąży… - powiedziała
robiąc nieco zmieszaną minę…
-
Hi-Hinata…? – tylko tyle zdążył z siebie wydusić zanim
zemdlał i padł jak kłoda na ziemię
-
Naruto!!! – podbiegła do niego, natomiast ich mała potomkini była
rozbawiona całą sytuacją, lecz po chwili podeszła do
nieprzytomnego ojca i zaczęła go szturchać, aby się obudził.
Granatowo włosa próbowała na wszystkie sposoby go obudzić,
wreszcie po półgodzinie jej się udało. Lazurowe tęczówki
ponownie wyjrzały na świat. Shinobi jak oparzony podniósł się
podłogi i pobiegł do hollu – Naruto? – spytała niepewnie
-
Idę do Sakury!! Muszę jej powiedzieć, że będzie znowu ciocią!!
Bo znowu mi się od niej dostanie, że zapomniałem jej powiedzieć,
tak jak było za pierwszym razem. – oj tak, tak właśnie było,
gdy Hinata dowiedziała się o swojej pierwszej ciąży. Był taki
zdezorientowany, że zapomniał jej o tym powiedzieć, co skończyło
się dla niego małą wizytą na oddziale przyjęć w szpitalu. Mała
dziewczynka ze zdziwieniem obserwowała niezdarne poczynania jej
ojca, jak próbował ubrać swoje buty, ale po chwili wybiegł jak
oszalały na dwór.
-
Sui chodź pooglądamy bajki. – powiedziała Hinata do córki, na
co ta w podskokach zaczęła kierować się w stronę salonu…
||**||
Szóstka
Shinobi, którzy zostali przydzieleni do szpiegowania poszczególnych
mieszkańców, codziennie zdawała raport Hokage, o tym jak, gdzie
spędzał czas ich „obiekt”. No, ale nie ukrywajmy, że najgorzej
miał Shikamaru, który krok w krok, był zmuszony chodzić za
rudowłosą, lecz było pewno miejsce, do którego nie wszedł… A
mianowicie sklep z damską bielizną. Pozostałej piątce, jakoś się
układało. Obserwowanie ma trwać dalej… dopóki wielmożna nie
odwoła swojego rozkazu… Lecz jak na razie, żadnemu z
obserwowanych nie powinęła się noga i właśnie to irytowało
wszystkich…
||**||
Sakura
znużona już wszystkim, stwierdziła, że chociaż raz pójdzie spać
wcześniej. Aby jutro z samego rana, mogła odwiedzić swoją
przełożoną jak i przyjaciółkę. Chciała porozmawiać z nimi
obiema na pewne tematy.
Tymczasem
na dole, Uchiha już wrócił do domu, jednak nie skierował się do
sypialni. Reszta jego drużyny jeszcze nie wróciła, w ogóle ich
nie widział, dzisiejszego dnia. Poszedł do kuchni chcąc zrobić
sobie jakiś posiłek. Gdy był już w połowie, usłyszał uciążliwe
walenie w drzwi. Nie chciało mu się nawet ich otwierać, dlatego
postanowił zignorować pukanie. Lecz to walenie stawało się coraz
to bardziej uciążliwe, przeklął w myślach tą osobę, ociężale
poszedł do przedsionku i otworzył drzwi. Po drugiej stronie, nie
stał, kto inny, jak członek jego starej drużyny… drużyny 7…
-
Czego?! – warknął – Nie wiesz, która godzina?!
-
Ja, do Sakurki, gdzie ona jest? – spytał radośnie, rozglądając
się po pomieszczeniu
-
A bo ja wiem, pewnie w pokoju u góry. – odparł oschle, na co
Uzumaki go wyminął i wprosił się do środka – Ej! – zaczął
protestować
-
Zawołaj ją, albo idź po nią, mam dla niej niespodziankę! –
powiedział podekscytowany, Uchiha cały gotował się w środku, ale
jeśli chciał się spławić go, to musiał sprowadzić tu jakoś
swoją żonę…
-
Sakura!!!!!!!!!! – jego donośny głos rozniósł się po całej
posiadłości, lecz zero jakiejkolwiek reakcji, ze strony kunoichi,
krzyknął jeszcze z dwa razy…. – Ehh.. jak chcesz to idź sobie
do niej. – powiedział obojętnie
-
O nie! Nie ma mowy! Nie mam zamiaru wylądować w ścianie, czy po
raz kolejny w szpitalu! Ty idź! – błagał
-
Czy to naprawdę aż takie ważne? – warknął, na co ten
momentalnie zaczął kiwać szybko głową, że tak… Uchiha
westchnął i zaczął kierować się w stronę sypialni…
||**||
Słyszała
jak ją woła… ale nawet nie ruszyła się z miejsca. Leżała
beztrosko na łóżku, a głowę miała wciśniętą w poduszkę,
jedyne, czego w tej chwili pragnęła to sen… Aby móc odpłynąć
do sennej krainy, gdzie jak zawsze nękają je ciągle te same
koszmary, lecz za każdym razem, coraz więcej jej się ukazywało…
I miała pewność że niedługo będzie znała już coś
konkretniejszego. Po chwili usłyszała jak drzwi do sypialni się
otwierają, nawet nie zerknęła w tamtą stronę, gdyż zdawała
sobie sprawę z tego, kogo tam ujrzy. Zamknęła powieki, udając, że
śpi, nie chciało jej się słuchać jego kolejnych pretensji czy
zaczynać nową kłótnię o byle, co.
-
Sakura! – warknął, jednak ona się nie poruszyła nawet
~
Jak nie zejdzie na dół, to będę musiał znosić tego matoła
przez całą noc! ~ narzekał w myślach, westchnął… nie miał
innego wyjścia jak zaryzykować i użyć brutalnych sposobów…
Wolnym krokiem zaczął zbliżać się do ich łóżka. Zanim
kunoichi zdążyła zareagować, poczuła jak ląduję na ziemi, w
ostatniej chwili zdażyła złapać za poduszkę, którą
automatycznie rzuciła w stronę „napastnika”, jej rzut był tak
mocny, że pierze wyleciało z poduszki i pozostało na kruczych
wlosach…
-
Czego chcesz idioto?!?! – wydarła się siadając na kołdrze,
która spadła wraz z nią
-
Nie wydzieraj się!! Ten matoł chce z tobą rozmawiać!! Mówi, że
to ważne!! – tym razem to on krzyknął
-
I niby kto tu podnosi głos?! Czego on chce?
-
Jakaś niespodzianka! – odparł oschle, próbując ściągnąć ze
swojej głowy to pierze… Różowowłosą rozbawiała ta sytuacja,
wstała z ziemi, zarzuciła na siebie swój zielony szlafrok i
zaczęła kierować się w stronę wyjścia…
-
Wiesz, co, pasuje Ci rola kury. – powiedziała chytrze do męża i
wyszła z sypialni
Miał
już dość chciał ją rozszarpać gołymi rękoma. Zacisnął
pięści i ruszył w ślad za nią, mimo wszystko także był
ciekawy, czego chciał Uzumaki…
-
No Naruto, mam nadzieje, że to naprawdę coś ważnego, bo jak nie,
obiecuję, że Hinata mnie nie powstrzymać, przed zamordowaniem Cię.
– powiedziała poważnie, tak jakby była zdecydowana w swoich
słowach
-
No bo… wiesz tym razem wcale o tobie nie zapomniałem, a wręcz
przeciwnie wiesz o tym pierwsza, znaczy nie, to ja pierwszy o tym się
dowiedziałem, nie czekaj wróć, to Hin… - gubił się w swoich
słowach, zielonooka westchnęła
-
Dobra mów wreszcie. – poganiała
-
No, bo zostanę ojcem! A ty ciocią! – powiedział dumny z siebie i
akurat w tej chwili na schodach pojawił się kruczowłosy, gdy tylko
usłyszał wypowiedziane przez niego słowa, tak się zdziwił, że
aż poślizgnął się na schodach i zjechał po nich na dół…
No comments:
Post a Comment