Pełnia…
Księżyc był umieszczony na ciemnym sklepieniu, a jego blask
oświetlał nie, które domy jak i uliczki były poprzykrywane grubą
warstwą śniegu. Przez nie zasłonięte zasłony hotelowego pokoju
wpadało jego jasne światło. Pomieszczenie było pogrążone w
półmroku. Żadna lampka, która mogłabym ten mrok obrócić w
nicość się nie paliła. Lecz jej to nie przeszkadzało. Siedziała
na łóżku, opierając się o jego poręcz. Była opatulona ciepłym
kocem, a nogi miała schowane pod grubą kołdrą, jednak tym razem w
dłoniach nie trzymała już dużego kupka z gorącą herbatą, gdyż
przed chwilą odstawiła go na ciemną szafeczkę nocną, która
znajdowała się na prawo od łóżka. A w jej dłoniach teraz
znajdowało się coś innego… coś, co skrywało pewną tajemnicę,
nawet przed nią samą, był to owy łańcuszek, którego Sasuke nie
znał pochodzenia. W pokoju znajdowało się tylko jedne miejsce do
spania, czy tym razem znowu wywiąże się kolejna kłótnia, do
tego, kto ma gdzie spać? To się okaże… Po chwili usłyszał
szczęk otwieranego zamka, spojrzała w kierunku obydwóch drzwi,
które znajdowały się niedaleko siebie. Z łazienki wyszedł on,
jednak tym razem był już ubrany… Gdy spojrzał w jej stronę, ich
spojrzenia się spotkały, lecz kunoichi szybko powróciła do swego
zamyślenia i wpatrywania się w owy przedmiot, spoczywający w jej
dłoniach.
-
Jeszcze nie śpisz? – zapytał ze zdziwieniem, sądził, że jak
wyjdzie z łazienki, zastanie ją oddaną w objęcia Morfeusza,
jednak się pomylił… Ona tymczasem bawiła się owym łańcuszkiem,
nie odpowiadając na jego pytanie. Zmarszczył brwi, domyślił się,
że nad czymś myśli, lecz nawet nie chciał pytać, bo
prawdopodobnie kolejna kłótnia byłaby murowana. I nagle
powiedziała coś, czego by się nie spodziewał… A raczej nie
sądził, że kiedykolwiek usłyszy owe słowa wychodzące z jej
strony…
-
Chciałeś znać prawdę łańcuszka, to ją poznasz… -
powiedziała, nie miał pojęcia, czemu jej to mówi, dlaczego w tej
chwili? Gdy już otwierał usta, by coś powiedzieć, czy spytać,
ponownie usłyszał jej głos… - To było dawno… na długo przed
twoim powrotem, wraz z rodzicami zostałam wysłana na misję rangi
S. Mieliśmy dowiedzieć się ważnych informacji na temat Akatsuki –
na tą nazwę, zmarszczył brwi, nie spodziewał się takiego obrotu
sytuacji, znał tą organizuję bardzo dobrze, zresztą w tej chwili
sam do niej należał, na szczęście ona tego nie wiedziała –
Jednak coś poszło nie tak, gdy dotarliśmy do miejsca gdzie mieli
się spotkać, coś poszło nie tak… tylko tyle pamiętam, później
tak jakby ktoś wymazał mi kawałek pamięci… obudziłam się w
szpitalu, w ręce trzymałam właśnie ten łańcuszek, jednak ani do
mnie ani do mojej matki nie należał. Jestem pewna, że osoba, do
której on należy, na pewno jest wplątana w śmierć moich
rodziców. – powiedział, lecz czy to było wszystko? Nie… było
jeszcze coś, o czym nie wspomniała… Ale stwierdziła że tyle mu
jak na początek wystarczy… Jak na razie wiedziała o tym ona,
Tsunade i państwo Uzuamku… zresztą po co rozpowiadać że od
tamtej pory dręczą ją koszmary senne, które od czasu jej
hipotermii się nieco pogorszyły, a w jej głowie pomału układa
się z tego pewna układanka, której rozwiązania nawet nie mogła
znaleźć. Lecz on nadal stał jak oniemiały, tym, że w ogóle
powiedziała mu to, bez przymusu czy nacisku po prostu od tak…
-
Po co mi to mówisz? – spytał, ten sam zimny, co zawsze, jakby w
ogóle nie obchodziło go to przed chwilą usłyszał, jednak o dziwo
w środku, czuł ogromne zdziwienie… a po głowie chodziło pytanie
czy naprawdę zaczyna się przed nim otwierać, czy to tylko
jednorazowa sytuacja?
-
Powiedzmy, że to podzięka za uratowanie mi życia, gdyż zwykłe
„arigato” Ci nie wystarczyło, z tego, co widziałam. –
odpowiedziała, podnosząc swój szmaragdowy wzrok na męża, jej
piękne oczy były bardzo wyraźne w tym półmroku, co jeszcze
bardziej podkreślało jej urodę…
-
Powtórzę po raz kolejny, jak i ostatni… nic nie zrobiłem. –
nadal upierał się przy swoim, widocznie nie chciał się przyznać
nawet przed samym sobą, że rzeczywiście ją uratował.
-
Jakoś trudno mi w to uwierzyć, zresztą Naruto by mnie nie okłamał.
– przeklął w myślach długi język przyjaciela…
-
Czyżbyś twierdziła, że Cię okłamuje? – nie wiedział, czemu o
to spytał, coś go kusiło i skusiło
-
Raczej nie chcesz przyznać się do własnego czynu. – stwierdziła
i miała w stu procentach racje, uderzyła w samo sedno sprawy
-
Już Ci powiedziałem, że nic takiego nie zrobiłem.
-
Upieraj się przy tym, jeśli chcesz, ale ja i tak wiem swoje. –
dodała krzyżując ręce na klatce piersiowej
-
Czy nie jesteś za słaba, aby się kłócić? – warknął przez
zaciśnięte zęby, nie chcąc wybuchnąć
-
Od kiedy obchodzi Cię mój los, skoro twierdzisz że mnie nie
uratowałeś? – spytała prowokacyjnie… Nie wiedziała, czemu,
ale lubiła się z nim droczyć, to ją nakręcało do dalszego
działania… Na czole kruczowłosego pojawiła się mała żyłka,
która lekko zaczyna pulsować, gdy spojrzał na jej chytry uśmieszek
na twarzy i tą głęboką zieleń w oczach. Pomrugał kilka razy
powiekami, chcąc powrócić do normalnego toku myślenia, które nie
opierało się tylko i jedynie na różowowłosej. Odwrócił swój
hebanowy wzrok od niej i zaczął kierować się w stronę drzwi, po
czym nacisnął na mosiężna klamkę, chcąc ją otworzyć. Kunoichi
bacznie śledziła jego każdy ruch, chcąc dowiedzieć się, co
zamierza. W pewnym momencie odwrócił lekko głowę przez ramię w
jej kierunku…
-
Idź spać, bo z samego rana wyruszamy. – powiedział i zniknął
za dębowymi drzwiami, które prowadziły na hotelowy korytarz i
nieco dalej… Przez chwilę zastanawiała się czy to był rozkaz,
czy prośba… Westchnęła ciężko, po czym osunęła się bardziej
pod kołdrę, pozwalając zająć się sobą piaskowemu dziadku…
||**||
Następnego
ranka, jasne promienie słoneczne zaczęły wpadać przez nie
zasłonięte okna, prosto do pokoju państwa Uchiha. Delikatne dzieci
słońca od jakiegoś czasu drażniły śpiącą kunoichi w oczy.
Natomiast jej mąż siedział jak gdyby nigdy nic na fotelu,
spoglądając na zegar ścienny, który wisiał niedaleko łóżka,
na którym ona spokojnie spała. Gdy czarne wskazówki wybiły
godzinę siódmą rano, ociężale wstał z miejsca, na którym
siedział i wolnym krokiem zaczął pomału podchodzić do dużego
łóżka… Swoją dłoń położył na jej ramie i lekko zaczął
nią szturchać, aby ją zbudzić. Odwróciła się w jego stronę,
po czym pomału zaczęła podnosić swoje powieki, aby jej
szmaragdowe oczy, po raz kolejny mogły ujrzeć blask porannego
słońca… i… twarz kruczowłosego. Nieprzytomnie spojrzała na
niego, nie wiedząc, o co mu chodzi…
-
Ubieraj się, za pół godziny wyruszamy. Śniadanie zaraz powinni
przywieść. – powiedział wyprostowując się, usiadła na łóżku
i przetarła oczy…
-
O której wróciłeś? – spytała gdy już doszła mniej więcej do
siebie i wyszła z łóżka
-
Pośpiesz się, bo musimy być u ojca Kasumi po południu. –
ponaglił, nie chcąc odpowiadać na jej pytanie, ta westchnęła,
dokładnie wiedząc, że nic więcej z niego nie wyciągnie…. I
poszła do łazienki z zamiarem przebrania się w coś, w czym będzie
jej wygodnie jak i ciepło podróżować dalej… Gdy opuściła
łazienkę, spadkobiercy Sharingan już w nim nie było, ale za to
było wspomniane wcześniej przez niego śniadanie. Bez zbędnych
ceregieli zabrała się za ciepły posiłek, jakim była jajecznica
wraz z grzankami, jak i kawa, aby nieco pobudzić jej organizm na
dalszą drogę. Po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi,
przełknęła trochę posiłku, który miała w buzi i krzyknęła
„wejść” w stronę drzwi. I jak na komendę do pokoju weszła
brązowowłosa.
-
Sasuke się pyta czy jesteś już gotowa? – spytała
-
Jest u was? – zapytała ze zdziwieniem, lecz szybko odpowiedziała
na zadane przez nią pytanie – Tak, właśnie skończyłam jeść.
– odparła
-
Jest. – odpowiedziała - A jak się czujesz? Napady zimna już Ci
nie dokuczają? – spytała, chcąc się upewnić, że wczorajszego
dnia wszystko poszło według planu. Różowowłosa przytaknęła, po
czym wstała z fotela, na którym siedziała i zaczęła rozglądać
się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swojego plecaka, lecz jej wzrok
nie mógł go dostrzec. – Jeśli szukasz swoich rzeczy, to Sasuke
je ma. – zdziwiona Sakura wzruszyła ramionami i wraz z dziewczyną
opuściły pokój, aby później zejść na dół do holu, gdzie
czekali na nich shinobi. Kunoichi odebrała swój plecak od męża,
po czym wyruszyli, aby kontynuować swoją podróż, a byli już
bardzo blisko celu…
||**||
Owa
trójka shinobi, która była odpowiedzialna za całą tą wczorajszą
śnieżną burzę, spoczywała na skalanym sklepieniu, przyglądając
się wiosce i swoim ofiarą. Właśnie obserwowali pewien budynek, w
których była ich ofiara, wraz ze swoją eskortą, którą próbowali
nieco zmniejszyć. Jednak widząc całą i zdrową, kunoichi i
mężczyznę, który towarzyszył jej wczoraj, wiedzieli, że ich
plan się nie powiódł. Nie kryli zdziwienia, gdyż mało, kto
wychodzi z ich „specjalności” żywo…
-
No to czas zacząć zabawę… - powiedział jeden z nich i ruszyli w
ślad za swoją zdobyczą…
No comments:
Post a Comment