32. No to czas zacząć zabawę

Pełnia… Księżyc był umieszczony na ciemnym sklepieniu, a jego blask oświetlał nie, które domy jak i uliczki były poprzykrywane grubą warstwą śniegu. Przez nie zasłonięte zasłony hotelowego pokoju wpadało jego jasne światło. Pomieszczenie było pogrążone w półmroku. Żadna lampka, która mogłabym ten mrok obrócić w nicość się nie paliła. Lecz jej to nie przeszkadzało. Siedziała na łóżku, opierając się o jego poręcz. Była opatulona ciepłym kocem, a nogi miała schowane pod grubą kołdrą, jednak tym razem w dłoniach nie trzymała już dużego kupka z gorącą herbatą, gdyż przed chwilą odstawiła go na ciemną szafeczkę nocną, która znajdowała się na prawo od łóżka. A w jej dłoniach teraz znajdowało się coś innego… coś, co skrywało pewną tajemnicę, nawet przed nią samą, był to owy łańcuszek, którego Sasuke nie znał pochodzenia. W pokoju znajdowało się tylko jedne miejsce do spania, czy tym razem znowu wywiąże się kolejna kłótnia, do tego, kto ma gdzie spać? To się okaże… Po chwili usłyszał szczęk otwieranego zamka, spojrzała w kierunku obydwóch drzwi, które znajdowały się niedaleko siebie. Z łazienki wyszedł on, jednak tym razem był już ubrany… Gdy spojrzał w jej stronę, ich spojrzenia się spotkały, lecz kunoichi szybko powróciła do swego zamyślenia i wpatrywania się w owy przedmiot, spoczywający w jej dłoniach.
- Jeszcze nie śpisz? – zapytał ze zdziwieniem, sądził, że jak wyjdzie z łazienki, zastanie ją oddaną w objęcia Morfeusza, jednak się pomylił… Ona tymczasem bawiła się owym łańcuszkiem, nie odpowiadając na jego pytanie. Zmarszczył brwi, domyślił się, że nad czymś myśli, lecz nawet nie chciał pytać, bo prawdopodobnie kolejna kłótnia byłaby murowana. I nagle powiedziała coś, czego by się nie spodziewał… A raczej nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy owe słowa wychodzące z jej strony…
- Chciałeś znać prawdę łańcuszka, to ją poznasz… - powiedziała, nie miał pojęcia, czemu jej to mówi, dlaczego w tej chwili? Gdy już otwierał usta, by coś powiedzieć, czy spytać, ponownie usłyszał jej głos… - To było dawno… na długo przed twoim powrotem, wraz z rodzicami zostałam wysłana na misję rangi S. Mieliśmy dowiedzieć się ważnych informacji na temat Akatsuki – na tą nazwę, zmarszczył brwi, nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, znał tą organizuję bardzo dobrze, zresztą w tej chwili sam do niej należał, na szczęście ona tego nie wiedziała – Jednak coś poszło nie tak, gdy dotarliśmy do miejsca gdzie mieli się spotkać, coś poszło nie tak… tylko tyle pamiętam, później tak jakby ktoś wymazał mi kawałek pamięci… obudziłam się w szpitalu, w ręce trzymałam właśnie ten łańcuszek, jednak ani do mnie ani do mojej matki nie należał. Jestem pewna, że osoba, do której on należy, na pewno jest wplątana w śmierć moich rodziców. – powiedział, lecz czy to było wszystko? Nie… było jeszcze coś, o czym nie wspomniała… Ale stwierdziła że tyle mu jak na początek wystarczy… Jak na razie wiedziała o tym ona, Tsunade i państwo Uzuamku… zresztą po co rozpowiadać że od tamtej pory dręczą ją koszmary senne, które od czasu jej hipotermii się nieco pogorszyły, a w jej głowie pomału układa się z tego pewna układanka, której rozwiązania nawet nie mogła znaleźć. Lecz on nadal stał jak oniemiały, tym, że w ogóle powiedziała mu to, bez przymusu czy nacisku po prostu od tak…
- Po co mi to mówisz? – spytał, ten sam zimny, co zawsze, jakby w ogóle nie obchodziło go to przed chwilą usłyszał, jednak o dziwo w środku, czuł ogromne zdziwienie… a po głowie chodziło pytanie czy naprawdę zaczyna się przed nim otwierać, czy to tylko jednorazowa sytuacja?
- Powiedzmy, że to podzięka za uratowanie mi życia, gdyż zwykłe „arigato” Ci nie wystarczyło, z tego, co widziałam. – odpowiedziała, podnosząc swój szmaragdowy wzrok na męża, jej piękne oczy były bardzo wyraźne w tym półmroku, co jeszcze bardziej podkreślało jej urodę…
- Powtórzę po raz kolejny, jak i ostatni… nic nie zrobiłem. – nadal upierał się przy swoim, widocznie nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą, że rzeczywiście ją uratował.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć, zresztą Naruto by mnie nie okłamał. – przeklął w myślach długi język przyjaciela…
- Czyżbyś twierdziła, że Cię okłamuje? – nie wiedział, czemu o to spytał, coś go kusiło i skusiło
- Raczej nie chcesz przyznać się do własnego czynu. – stwierdziła i miała w stu procentach racje, uderzyła w samo sedno sprawy
- Już Ci powiedziałem, że nic takiego nie zrobiłem.
- Upieraj się przy tym, jeśli chcesz, ale ja i tak wiem swoje. – dodała krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Czy nie jesteś za słaba, aby się kłócić? – warknął przez zaciśnięte zęby, nie chcąc wybuchnąć
- Od kiedy obchodzi Cię mój los, skoro twierdzisz że mnie nie uratowałeś? – spytała prowokacyjnie… Nie wiedziała, czemu, ale lubiła się z nim droczyć, to ją nakręcało do dalszego działania… Na czole kruczowłosego pojawiła się mała żyłka, która lekko zaczyna pulsować, gdy spojrzał na jej chytry uśmieszek na twarzy i tą głęboką zieleń w oczach. Pomrugał kilka razy powiekami, chcąc powrócić do normalnego toku myślenia, które nie opierało się tylko i jedynie na różowowłosej. Odwrócił swój hebanowy wzrok od niej i zaczął kierować się w stronę drzwi, po czym nacisnął na mosiężna klamkę, chcąc ją otworzyć. Kunoichi bacznie śledziła jego każdy ruch, chcąc dowiedzieć się, co zamierza. W pewnym momencie odwrócił lekko głowę przez ramię w jej kierunku…
- Idź spać, bo z samego rana wyruszamy. – powiedział i zniknął za dębowymi drzwiami, które prowadziły na hotelowy korytarz i nieco dalej… Przez chwilę zastanawiała się czy to był rozkaz, czy prośba… Westchnęła ciężko, po czym osunęła się bardziej pod kołdrę, pozwalając zająć się sobą piaskowemu dziadku…
||**||
Następnego ranka, jasne promienie słoneczne zaczęły wpadać przez nie zasłonięte okna, prosto do pokoju państwa Uchiha. Delikatne dzieci słońca od jakiegoś czasu drażniły śpiącą kunoichi w oczy. Natomiast jej mąż siedział jak gdyby nigdy nic na fotelu, spoglądając na zegar ścienny, który wisiał niedaleko łóżka, na którym ona spokojnie spała. Gdy czarne wskazówki wybiły godzinę siódmą rano, ociężale wstał z miejsca, na którym siedział i wolnym krokiem zaczął pomału podchodzić do dużego łóżka… Swoją dłoń położył na jej ramie i lekko zaczął nią szturchać, aby ją zbudzić. Odwróciła się w jego stronę, po czym pomału zaczęła podnosić swoje powieki, aby jej szmaragdowe oczy, po raz kolejny mogły ujrzeć blask porannego słońca… i… twarz kruczowłosego. Nieprzytomnie spojrzała na niego, nie wiedząc, o co mu chodzi…
- Ubieraj się, za pół godziny wyruszamy. Śniadanie zaraz powinni przywieść. – powiedział wyprostowując się, usiadła na łóżku i przetarła oczy…
- O której wróciłeś? – spytała gdy już doszła mniej więcej do siebie i wyszła z łóżka
- Pośpiesz się, bo musimy być u ojca Kasumi po południu. – ponaglił, nie chcąc odpowiadać na jej pytanie, ta westchnęła, dokładnie wiedząc, że nic więcej z niego nie wyciągnie…. I poszła do łazienki z zamiarem przebrania się w coś, w czym będzie jej wygodnie jak i ciepło podróżować dalej… Gdy opuściła łazienkę, spadkobiercy Sharingan już w nim nie było, ale za to było wspomniane wcześniej przez niego śniadanie. Bez zbędnych ceregieli zabrała się za ciepły posiłek, jakim była jajecznica wraz z grzankami, jak i kawa, aby nieco pobudzić jej organizm na dalszą drogę. Po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi, przełknęła trochę posiłku, który miała w buzi i krzyknęła „wejść” w stronę drzwi. I jak na komendę do pokoju weszła brązowowłosa.
- Sasuke się pyta czy jesteś już gotowa? – spytała
- Jest u was? – zapytała ze zdziwieniem, lecz szybko odpowiedziała na zadane przez nią pytanie – Tak, właśnie skończyłam jeść. – odparła
- Jest. – odpowiedziała - A jak się czujesz? Napady zimna już Ci nie dokuczają? – spytała, chcąc się upewnić, że wczorajszego dnia wszystko poszło według planu. Różowowłosa przytaknęła, po czym wstała z fotela, na którym siedziała i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swojego plecaka, lecz jej wzrok nie mógł go dostrzec. – Jeśli szukasz swoich rzeczy, to Sasuke je ma. – zdziwiona Sakura wzruszyła ramionami i wraz z dziewczyną opuściły pokój, aby później zejść na dół do holu, gdzie czekali na nich shinobi. Kunoichi odebrała swój plecak od męża, po czym wyruszyli, aby kontynuować swoją podróż, a byli już bardzo blisko celu…
||**||
Owa trójka shinobi, która była odpowiedzialna za całą tą wczorajszą śnieżną burzę, spoczywała na skalanym sklepieniu, przyglądając się wiosce i swoim ofiarą. Właśnie obserwowali pewien budynek, w których była ich ofiara, wraz ze swoją eskortą, którą próbowali nieco zmniejszyć. Jednak widząc całą i zdrową, kunoichi i mężczyznę, który towarzyszył jej wczoraj, wiedzieli, że ich plan się nie powiódł. Nie kryli zdziwienia, gdyż mało, kto wychodzi z ich „specjalności” żywo…

- No to czas zacząć zabawę… - powiedział jeden z nich i ruszyli w ślad za swoją zdobyczą…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya