Poranek...
Jednak calkowicie inny niz owczesne. Tegorana, pogoda byla identyczna
jak wczorajszego wieczoru. Grube burzowe chmury,nadal utrzymywaly sie
nad wioska ukryta w lisciach. A deszcze nadal nieprzestawal zacinac
po oknach. Na ulicach nie bylo widac nikogo, jedynie cojakis czas
przechodzil jakis ninja, widocznie kierujac sie do siedzieby
Piatej.Byla dopiero po osmej, gdy stukanie krysztalowych kropel o
szybe zbudzilo spiacarozowo wlosa z blogiego snu.
Delikatniezaczela otwierac swoje powieki. Przez chwile wpatrywala sie
w sniezno bialysufit nad soba, jednak po chwili jej wzrok spoczol na
oknie, gdzie nie byly zaslonietezaslony...
-
Pogoda, po prostu swietna... – westchnela zirytowanymtonem glosu,
po czym nie chetnie wygramolila sie z cieplego lozka, wziela doreki
turkusowy szlafrok, ktory po chwili na siebie narzuciala, a
nastepnieopuscila pokoj. Schodzac po schodach do pustej kuchni. Gdzie
w zlewie bylopelno nie pozwmywanyh naczyn, ktore az sie prosily o to
aby ktos jejwyczyscil...
-
Taaa cos czuje ze musze tu posprzatac. – powiedzialasama do siebie
leniwy tonem, widzac nie tylko przepelniony zlew, ale rowniezcala
reszte pomieszczenia. Jednak nie miala wyboru jesli chciala zjesc
jakiesdobre sniadanie, byla zmuszona cos z tym zrobic, wiec od razu
wziela sie doroboty. Wpierw zebrala reszte brudnych naczyn i ulozyla
je kolo zlewu w kolejcedo mycia. A nastepnie zebrala dlonia wszystkie
okruszki z ciemno brazowegoblatu i je wyrzucila do kosza. Po czym
mokra sciereczka przetarla ow drewnianapowierzchnie, ktora po chwili
lsnila, niczym nowa. Gdy blat byl juzposprzatany, do stanu idealnego,
postanowila zrobic sobie cos na sniadanie. Pochwili zdecydowala sie
na ciepla i pyszna jajecznice. A nastepnie wrocila dosprzatania
reszty kuchnii jak i calego domu. W koncu w taka pogoda, nie ma cosie
dziwic. Nagle zegar na scianie zaczal wybijajac pelna godzina...
godzinedziesiata. Wyczerpana opadla na sofe, wpatrujac sie swoim
zielonym wzrokiem wposprzatane na blysk mieszkanie. Byla troche
zmeczona, chociaz ostatnio doscczesto sie meczyla, jednak jakos ja to
teraz nie interesowalo. Po chwiliuslyszala dzwiek dzwonka, ktory
rozszedl sie po calym domu. Niestety nie mialanawet sily aby podniesc
sie, wiec jedynie co zorbila to krzyknela „Otwarte!”,nagle w
drzwiach prowadzacych do jej salonu, stanela Hyuga. Ktora jakby
wyczulaco Sakura chce powiedziec, lecz nie czekala az to powie tylko
sama zaczelarozmowe...
-
Spokojnie, nie przyszlam cie meczyc. Jedynie co toprzynioslam ci
troche owocow, w koncu troche was nie bylo w domu. –
powiedzialaHinata z usmiechem na twarzy i wskazujac na reklamowke
ktora trzymala w lewej dloni,widocznie nawet nie przeszkadzalo jej ze
stala przemoknieta do suchej nitki.
-
Chcialo ci sie w ten deszcz? – spytala i o dziwo takzeobdarzyla
przyjaciolke usmiechem
-
Lepsze to niz siedzenie w domu i nic nie robienie. –odpowiedziala –
Wlasnie co do siedzenia w domu, to co zamierzasz dzis robic?
–zapytala, jednak nie weszla dalej do pokoju, aby nie zamoczyc
calej podlogi wsalonie zielono okiej, chociaz i tak na okolo jej
osoby bylo pelno wody.
-
Dopiero co skonczylam sprzatac, sniadanie juz zjadlam ichyba zaraz
wybiore sie do Tsunade-sama bo wczoraj zaoferowala mi aby pomogla
wszpitalu. – powiedziala wstajac wreszcie z kanapy i podeszla do
granatowowlosej – Ale wpierw chodz do kuchni, zjemy te owoce. –
dodala z kolejnymusmiechem i obie skierowaly sie do kuchni, gdzie
usiadly sobie przy stole i pokolei zaczynaly wybierac owoce z
reklamowki.
-
Oooo mango. – powiedziala biorac do reki owoc,nastepnie wstala i
wziela noz i dwie lyzeczki z szuflady, po czym ponownieusiadla przy
stole
-
Od kiedy ty jesz mango? – zapytala zdziwiona widzac jakrozowo wlosa
zajada sie owocem, za ktorym nie za bardzo przepadala. Sakuraslyszac
to pytanie jedynie spojrzala to na mango to na twarzy Hinaty
-
Chyba od dzisiaj... nie wiem czmu ale jakos teraz mismakuje. –
odpowiedziala z takim samym zdziwieniem jak ona. Nastala chwilaciszy,
w ktorej obie delektowaly sie slodkim smakiem owocow, jednak
Hinatapostanowila przerwac ta cisze po chwili...
-
Sakura? – spytala dziwnym tonem
-
Tak? – zapytala przelykajac kes mango
-
Nie chce byc natarczywa... ale... ale co bylo w tym...– urwala,
widzac twarz przyjaciolki
-
Chodzi ci o ten cholerny list, prawda? – spytala, na cobialo oka
jedynie przytaknela, skinieniem glowy – Szczerze to raczej nie
jestemwstanie ci go zacytowac teraz i nie wiem czy na to sie odwaze
kiedy kolwiek,jednak wiec ze tam bylo cos co pozwolilo mi go
znienawidzic na reszte swojegozycia. – odpowiedziala powaznym i
stanowczym tonem, Hinata troche posmutniala,bo stwierdzila ze nie
musiala poruszac tego tematu.
-
Hinata co powiesz jeszcze na jakas herbate? – spytalaSakura
diametralnie zmienionym tonem glosu, wstajac od stolu i podchodzac
dokuchennego blatu.
-
Chetnie. – odparla, a rozowo wlosa juz stanela napalcach aby
dosiegnac do gornej polki, w szafce. Bo chwili „dorwala” w
swojedlonie, pudelko z herbata, a nastepnie wstawila czajnik z woda,
aby siezagotowala, po czym przygotowala dwie filizanki. Jednak gdy
czekala az czajniksie wylaczy, cos sie stalo... po raz kolejny
zakrecilo jej sie w glowie, ale tymrazem bylo to nieco bardziej
powazniejsze, omal co nie upadla na podloge.
-
SAKURA! – krzyknela Hinata, zrywajac sie jak oparzona zkrzesla i
lapiac w ostatniej chwili kunoichi przed upadkiem – Co sie stalo?
–zapytala po chwili, gdy rozowo wlosa siedziala juz bezpiecznie na
krzesle
-
Ja... ja nie wiem. Jakos nie dobrze mi jest, to chybaprzez ta
jajecznice, musialam dodac do niej cos co mi zaszkodzilo.
–odpowiedziala, probujac wstac. Jednak Hyuga jej nie pozwolila.
-
O nie, posiedzisz sobie chwile tutaj. – odparla, inagle obie
uslyszaly odglos pukania do drzwi – Spodziewasz sie kogos?
–spytala, ta jednak przeczaco pokiwala glowa, na co granatowo wlosa
skierowalasie drzwi wejsciowych i je otworzyla. Po drugiej stronie
drzwi stal caly mokryNaruto, ktory najwidoczniej byl zdziwiony tym ze
nie Sakura otworzyla mu drzwi,tylko Hinata.
-
Eeee... Hinata... gdzie jest Sakura? – zapytal, gdydziewczyna
wpuscila go do domu
-
W kuchni, ale nie czuje sie najlepiej, chyba bedzietrzeba ja
zaprowadzic do Tsunade. – odpowiedziala – Ale to nie ma nic
wspolnegoz Sasuke, po prostu nie czuje sie najlepiej. – dodala
szybko, widzac jego wyraztwarzy
-
Od paru dni nie czuje sie najlepiej. Gdy bylismy namisji, to nie
czula sie zbyt dobrze. – skomentowal Uzumaki
-
Ale cos mi sie zdaje, ze dzisiaj jest jej jeszczegorzej. Wes
zaprowadz ja do szpitala a ja pojde po Hokage. – dodala bialo oka
,biedny bladynek, nawet nie zdarzyl zareagowac, bo granatowo wlosej
juz nie bylow domu, tylko biegla w strone najwazniejszego budynku w
wiosce. Bezradnieskierowal sie do pomieszczenia w ktorym znajdowala
sie jego przyjaciolka.Zastal ja siedzaca przy stole, jej twarz byla
blada... jednak starala sie tegozbytnio nie okazywac. Nawet nie
zauwazyla jak niebiesko wlosy wszedl do kuchni,bo siedziala tylem do
drzwi.
-
Ohayo Sakura-chan. – przywital sie, na co ta odrazuodwrocila sie w
jego strone
-
Ohayo, a gdzie Hinata? – spytala widzac jedynieprzyjaciela
-
A wlasnie co do Hinaty to idz na gore i sie najpierwubierz, a pozniej
wychodzimy. – powiedzial, widzac ze Sakura jest jeszcze wswojej
pizamie i turkusowym szlafroku. Jednak ta spojrzala na niego jak
naidiote ...
-
Ale leje na dworze, a nawet nie ma jeszcze jedynastej. –odparla
wskazujac na kuchenne okno
-
O tej porze lekarz jest otwarty, a co do deszczu, tochyba z cukry nie
jestes, co Sakura-chan? – zapytal widocznie droczac sie z nia
-
A kto powiedzial ze ide do lekarza? – spytala zpoirytowaniem
-
Eee... Hinata, wiec sie ubieraj. Bo jak sie spoznimy tobabunia nas
zabije. – odpowiedzial
-
Poprawka... ciebie zabije za to ze nazywasz ja „babunia”.–
dodala wystawiajac mu jezyk, po czym wstala z krzesla i skierowala
sie na schody ktore prowadzily na pietro. Narutozostal na dole i
czekal az jego przyjaciolka sie przebierze i wroci na dol. Pojakis
dziesieciu minutach zeszla na dol. Ubrala sie w swoje normalne
ciuchy...czerwona koszulke i krotkie ciemno zielone spodenki, na
ktore miala jeszczezalozona bezowa spodniczke. Gdy miala juz zejsc z
ostatniego schodka, po razkolejny dzisiejszego dnia zakrecilo jej sie
w glowie, jednak Naruto nie zdazylzareagowac w odpowiedniej chwili i
rozowo wlosa kunoichi upadla na drewnianapodloge. Bladyn jak
najszybciej do niej podbiegl, jednak ona byla juznieprzytomna. Jak
najszybciej wzial ja na rece a nastepnie wybiegl razem z niaz domu na
ulewe i zaczal z nia biec w strone szpitala. Nawet nie zastanawialsie
czy zamknal jej drzwi, czy nie... Teraz liczylo sie tylko to aby
jaknajszybciej dostac sie do szpitala i dowiedziec sie co jej
dolega...
~~**~~
Tymczasem
w szpitalu... Hinata wraz z Piata od pieciuminut staly przy recepcji
i czekaly na Naruto ktory mial przyprowadzic ze sobaHaruno.
-
Chyba powiezanie mu zadania aby przyprowadzil Sakure,nie bylo
najlepszym pomyslem. – westhnela Hyuga, zerkajac na zegar na
scianie
-
Zaraz powinni byc, ona rzeczywiscie nie czula sienajlepiej? –
spytala Wielmozna
-
Tak, bylo jej nie dobrze i byla cala blada. Narutopowiedzial ze ma
tak juz od kilku dni. – odpowiedziala, na co blondynka
siezamyslila, jednak nie potrwalo to zbyt dlugo bo nagle do
szpitalnego holu, jakoparzony wbiegl Uzumaki, caly przemoczony, a na
swoich rekach mial nieprzytomnakunoichi ktora takze byla cala mokra.
Tsunade widzac ze jej uczennica jest nieprzytomna, od razu
zareagowala...
-
NARUTO!! Za mna!!! – krzyknela i szybko wbiegla w glabkorytarza a
nastepnie skrecila w pierwsza sale po lewej. Po dosloweni
sekundzieNaruto zjawil sie w sali. A tuz za nim byla bialo oka.
-
Poloz ja na lozku! – powiedziala lekko podniesionymglosem, na co
ten polozyl mokra zielono oka na sniezno biale lozko. Blondynkaodrazu
skumolowala w dloniach swoja zielona chakre, a nastepnie przylozyla
jado ciala dziewczyny. – A teraz Naruto powiedz co jej bylo przez
ostatnie dni. –dodala
-
A wiec tak... zawroty glowy... dwa chyba razy puscilapawia... szybko
sie meczyla, ale to chyba nie doleglosc, po prostu stracilaforme...
i...eee... nia pamietam, to bylo dawno. – zaczal wyliczac na
palcach,po czym zlapal sie za swoja blad czupryne probujac co kolwiek
sobie wiecejprzypomniec.
~
Taaa pare dni temu, to dla niego wiecznosc... Aletakiego go wlasnie
lubie. ~ zasmiala sie w myslach granatowo wlosa, jednak pochwili
ponownie spowazniala i przypatrywala sie Hokage jak probowala
dowiedziecsie co dolega ich przyjaciolce...
Tsunade
badala ja swoja chakra od stup po sam czubekglowy, probujac dostrzec
cos co spowodowalo jej omdlenie, jak i reszte objawow.Delikatnie
podwinela jej czerowona bluzke do gory. I swoja zwykla dlonia,
bezuzywania chakry dotknela go. Jednak nie bylo zadnego stwardnienia
czyzgrubienia na jej zelodku, byl taki jaki byc powinien czyli
miekki. Cos japodkusilo i skumulowala duza ilosc swojej chakry
wlasnie na jej brzuchu, pochwili znieruchomiala...
~
Czy to... ~ zajakala sie w myslach i ponowila badania ~Nie ma
watpliwosci... Oj, Sakura... Sakura... ~ dodala po czym spojrzala
nablada twarz swojej uczennicy...
~~**~~
Grota...
Uchihy nie bylo cala noc w miejscu gdzie sieobudzil. Wkurzona Karin
chodzila w kolku, gdzie juz wydeptala sobie sciezki icaly czas mowila
cos pod nosem.
-
Uspokoj sie. – warknal Juugo do niej, ktory stal opartyo najblizsza
polke skalna
-
Ale gdzie on jest?! – zapytala pol krzykiem, na coniebieskowlosy
zadziornie prychnal
-
Lepiej martw sie o siebie. – dodal Suigetsu
-
O co ci chodzi ? – zapytala z mina niewiniatka
-
O nic... mam tylko jedynie swoje przypuszczenia, zktorymi napewno sie
z toba nimi nie podziele, wiec sobie odpusc i siadaj! –odpowiedzial
podniesionym glosem, zerkajac na nia spod byka
-
ALE GDZIE ON JEST?! – ponowila swoje pytanie, tylko zekrzykiem
-
Odreagowuje... zreszta po tym co uslyszal nie ma sie codziwic. –
odpowiedzial jej brazowo wlosy. Karin juz miala cos powiedziec,
gdyzauwazyla Sasuke ktory wszedl do jaskini caly przemoczony,
dziewczyna od razusie na niego rzucila chcac go przytulic, jednak ten
skutecznie jednym gestemreki uniemozliwil jej to. W ogole sie do niej
nie odezywal czy spojrzal. Odrazu zwrocil sie do Suigestu...
-
Ile stad zajmie podroz do Konohy? – spytal
-
Trzy i pol dnia w jedna strone. – odpowiedzial niebieskowlosy
-
CHCESZ TAM ISC?! – krzyknela kunoichi
-
Zamknij sie. – warknal do niej, patrzac na nia z zadzamordu w
oczach
-
Suigestsu pojdziesz do Konohy i dowiesz sie czy to coona powiedziala
jest prawda. My bedziemy tutaj az do twojego powrotu. Najlepiejjak
wyruszysz od razu. – powiedzial Sasuke, na co ten sie tylko leniwie
zwluklz kamienia na ktorym siedzial po czym wzial swoj wielki miecz i
zniknal...Wyruszyl do Konohy...
No comments:
Post a Comment