31

Poranek... Jednak calkowicie inny niz owczesne. Tegorana, pogoda byla identyczna jak wczorajszego wieczoru. Grube burzowe chmury,nadal utrzymywaly sie nad wioska ukryta w lisciach. A deszcze nadal nieprzestawal zacinac po oknach. Na ulicach nie bylo widac nikogo, jedynie cojakis czas przechodzil jakis ninja, widocznie kierujac sie do siedzieby Piatej.Byla dopiero po osmej, gdy stukanie krysztalowych kropel o szybe zbudzilo spiacarozowo wlosa  z blogiego snu. Delikatniezaczela otwierac swoje powieki. Przez chwile wpatrywala sie w sniezno bialysufit nad soba, jednak po chwili jej wzrok spoczol na oknie, gdzie nie byly zaslonietezaslony...
- Pogoda, po prostu swietna... – westchnela zirytowanymtonem glosu, po czym nie chetnie wygramolila sie z cieplego lozka, wziela doreki turkusowy szlafrok, ktory po chwili na siebie narzuciala, a nastepnieopuscila pokoj. Schodzac po schodach do pustej kuchni. Gdzie w zlewie bylopelno nie pozwmywanyh naczyn, ktore az sie prosily o to aby ktos jejwyczyscil...
- Taaa cos czuje ze musze tu posprzatac. – powiedzialasama do siebie leniwy tonem, widzac nie tylko przepelniony zlew, ale rowniezcala reszte pomieszczenia. Jednak nie miala wyboru jesli chciala zjesc jakiesdobre sniadanie, byla zmuszona cos z tym zrobic, wiec od razu wziela sie doroboty. Wpierw zebrala reszte brudnych naczyn i ulozyla je kolo zlewu w kolejcedo mycia. A nastepnie zebrala dlonia wszystkie okruszki z ciemno brazowegoblatu i je wyrzucila do kosza. Po czym mokra sciereczka przetarla ow drewnianapowierzchnie, ktora po chwili lsnila, niczym nowa. Gdy blat byl juzposprzatany, do stanu idealnego, postanowila zrobic sobie cos na sniadanie. Pochwili zdecydowala sie na ciepla i pyszna jajecznice. A nastepnie wrocila dosprzatania reszty kuchnii jak i calego domu. W koncu w taka pogoda, nie ma cosie dziwic. Nagle zegar na scianie zaczal wybijajac pelna godzina... godzinedziesiata. Wyczerpana opadla na sofe, wpatrujac sie swoim zielonym wzrokiem wposprzatane na blysk mieszkanie. Byla troche zmeczona, chociaz ostatnio doscczesto sie meczyla, jednak jakos ja to teraz nie interesowalo. Po chwiliuslyszala dzwiek dzwonka, ktory rozszedl sie po calym domu. Niestety nie mialanawet sily aby podniesc sie, wiec jedynie co zorbila to krzyknela „Otwarte!”,nagle w drzwiach prowadzacych do jej salonu, stanela Hyuga. Ktora jakby wyczulaco Sakura chce powiedziec, lecz nie czekala az to powie tylko sama zaczelarozmowe...
- Spokojnie, nie przyszlam cie meczyc. Jedynie co toprzynioslam ci troche owocow, w koncu troche was nie bylo w domu. – powiedzialaHinata z usmiechem na twarzy i wskazujac na reklamowke ktora trzymala w lewej dloni,widocznie nawet nie przeszkadzalo jej ze stala przemoknieta do suchej nitki.
- Chcialo ci sie w ten deszcz? – spytala i o dziwo takzeobdarzyla przyjaciolke usmiechem
- Lepsze to niz siedzenie w domu i nic nie robienie. –odpowiedziala – Wlasnie co do siedzenia w domu, to co zamierzasz dzis robic? –zapytala, jednak nie weszla dalej do pokoju, aby nie zamoczyc calej podlogi wsalonie zielono okiej, chociaz i tak na okolo jej osoby bylo pelno wody.
- Dopiero co skonczylam sprzatac, sniadanie juz zjadlam ichyba zaraz wybiore sie do Tsunade-sama bo wczoraj zaoferowala mi aby pomogla wszpitalu. – powiedziala wstajac wreszcie z kanapy i podeszla do granatowowlosej – Ale wpierw chodz do kuchni, zjemy te owoce. – dodala z kolejnymusmiechem i obie skierowaly sie do kuchni, gdzie usiadly sobie przy stole i pokolei zaczynaly wybierac owoce z reklamowki.
- Oooo mango. – powiedziala biorac do reki owoc,nastepnie wstala i wziela noz i dwie lyzeczki z szuflady, po czym ponownieusiadla przy stole
- Od kiedy ty jesz mango? – zapytala zdziwiona widzac jakrozowo wlosa zajada sie owocem, za ktorym nie za bardzo przepadala. Sakuraslyszac to pytanie jedynie spojrzala to na mango to na twarzy Hinaty
- Chyba od dzisiaj... nie wiem czmu ale jakos teraz mismakuje. – odpowiedziala z takim samym zdziwieniem jak ona. Nastala chwilaciszy, w ktorej obie delektowaly sie slodkim smakiem owocow, jednak Hinatapostanowila przerwac ta cisze po chwili...
- Sakura? – spytala dziwnym tonem
- Tak? – zapytala przelykajac kes mango
- Nie chce byc natarczywa... ale... ale co bylo w tym...– urwala, widzac twarz przyjaciolki
- Chodzi ci o ten cholerny list, prawda? – spytala, na cobialo oka jedynie przytaknela, skinieniem glowy – Szczerze to raczej nie jestemwstanie ci go zacytowac teraz i nie wiem czy na to sie odwaze kiedy kolwiek,jednak wiec ze tam bylo cos co pozwolilo mi go znienawidzic na reszte swojegozycia. – odpowiedziala powaznym i stanowczym tonem, Hinata troche posmutniala,bo stwierdzila ze nie musiala poruszac tego tematu.
- Hinata co powiesz jeszcze na jakas herbate? – spytalaSakura diametralnie zmienionym tonem glosu, wstajac od stolu i podchodzac dokuchennego blatu.
- Chetnie. – odparla, a rozowo wlosa juz stanela napalcach aby dosiegnac do gornej polki, w szafce. Bo chwili „dorwala” w swojedlonie, pudelko z herbata, a nastepnie wstawila czajnik z woda, aby siezagotowala, po czym przygotowala dwie filizanki. Jednak gdy czekala az czajniksie wylaczy, cos sie stalo... po raz kolejny zakrecilo jej sie w glowie, ale tymrazem bylo to nieco bardziej powazniejsze, omal co nie upadla na podloge.
- SAKURA! – krzyknela Hinata, zrywajac sie jak oparzona zkrzesla i lapiac w ostatniej chwili kunoichi przed upadkiem – Co sie stalo? –zapytala po chwili, gdy rozowo wlosa siedziala juz bezpiecznie na krzesle
- Ja... ja nie wiem. Jakos nie dobrze mi jest, to chybaprzez ta jajecznice, musialam dodac do niej cos co mi zaszkodzilo. –odpowiedziala, probujac wstac. Jednak Hyuga jej nie pozwolila.
- O nie, posiedzisz sobie chwile tutaj. – odparla, inagle obie uslyszaly odglos pukania do drzwi – Spodziewasz sie kogos? –spytala, ta jednak przeczaco pokiwala glowa, na co granatowo wlosa skierowalasie drzwi wejsciowych i je otworzyla. Po drugiej stronie drzwi stal caly mokryNaruto, ktory najwidoczniej byl zdziwiony tym ze nie Sakura otworzyla mu drzwi,tylko Hinata.
- Eeee... Hinata... gdzie jest Sakura? – zapytal, gdydziewczyna wpuscila go do domu
- W kuchni, ale nie czuje sie najlepiej, chyba bedzietrzeba ja zaprowadzic do Tsunade. – odpowiedziala – Ale to nie ma nic wspolnegoz Sasuke, po prostu nie czuje sie najlepiej. – dodala szybko, widzac jego wyraztwarzy
- Od paru dni nie czuje sie najlepiej. Gdy bylismy namisji, to nie czula sie zbyt dobrze. – skomentowal Uzumaki
- Ale cos mi sie zdaje, ze dzisiaj jest jej jeszczegorzej. Wes zaprowadz ja do szpitala a ja pojde po Hokage. – dodala bialo oka ,biedny bladynek, nawet nie zdarzyl zareagowac, bo granatowo wlosej juz nie bylow domu, tylko biegla w strone najwazniejszego budynku w wiosce. Bezradnieskierowal sie do pomieszczenia w ktorym znajdowala sie jego przyjaciolka.Zastal ja siedzaca przy stole, jej twarz byla blada... jednak starala sie tegozbytnio nie okazywac. Nawet nie zauwazyla jak niebiesko wlosy wszedl do kuchni,bo siedziala tylem do drzwi.
- Ohayo Sakura-chan. – przywital sie, na co ta odrazuodwrocila sie w jego strone
- Ohayo, a gdzie Hinata? – spytala widzac jedynieprzyjaciela
- A wlasnie co do Hinaty to idz na gore i sie najpierwubierz, a pozniej wychodzimy. – powiedzial, widzac ze Sakura jest jeszcze wswojej pizamie i turkusowym szlafroku. Jednak ta spojrzala na niego jak naidiote ...
- Ale leje na dworze, a nawet nie ma jeszcze jedynastej. –odparla wskazujac na kuchenne okno
- O tej porze lekarz jest otwarty, a co do deszczu, tochyba z cukry nie jestes, co Sakura-chan? – zapytal widocznie droczac sie z nia
- A kto powiedzial ze ide do lekarza? – spytala zpoirytowaniem
- Eee... Hinata, wiec sie ubieraj. Bo jak sie spoznimy tobabunia nas zabije. – odpowiedzial
- Poprawka... ciebie zabije za to ze nazywasz ja „babunia”.– dodala wystawiajac mu jezyk, po czym wstala z krzesla i skierowala sie na schody ktore prowadzily na pietro. Narutozostal na dole i czekal az jego przyjaciolka sie przebierze i wroci na dol. Pojakis dziesieciu minutach zeszla na dol. Ubrala sie w swoje normalne ciuchy...czerwona koszulke i krotkie ciemno zielone spodenki, na ktore miala jeszczezalozona bezowa spodniczke. Gdy miala juz zejsc z ostatniego schodka, po razkolejny dzisiejszego dnia zakrecilo jej sie w glowie, jednak Naruto nie zdazylzareagowac w odpowiedniej chwili i rozowo wlosa kunoichi upadla na drewnianapodloge. Bladyn jak najszybciej do niej podbiegl, jednak ona byla juznieprzytomna. Jak najszybciej wzial ja na rece a nastepnie wybiegl razem z niaz domu na ulewe i zaczal z nia biec w strone szpitala. Nawet nie zastanawialsie czy zamknal jej drzwi, czy nie... Teraz liczylo sie tylko to aby jaknajszybciej dostac sie do szpitala i dowiedziec sie co jej dolega...
~~**~~
Tymczasem w szpitalu... Hinata wraz z Piata od pieciuminut staly przy recepcji i czekaly na Naruto ktory mial przyprowadzic ze sobaHaruno.
- Chyba powiezanie mu zadania aby przyprowadzil Sakure,nie bylo najlepszym pomyslem. – westhnela Hyuga, zerkajac na zegar na scianie
- Zaraz powinni byc, ona rzeczywiscie nie czula sienajlepiej? – spytala Wielmozna
- Tak, bylo jej nie dobrze i byla cala blada. Narutopowiedzial ze ma tak juz od kilku dni. – odpowiedziala, na co blondynka siezamyslila, jednak nie potrwalo to zbyt dlugo bo nagle do szpitalnego holu, jakoparzony wbiegl Uzumaki, caly przemoczony, a na swoich rekach mial nieprzytomnakunoichi ktora takze byla cala mokra. Tsunade widzac ze jej uczennica jest nieprzytomna, od razu zareagowala...
- NARUTO!! Za mna!!! – krzyknela i szybko wbiegla w glabkorytarza a nastepnie skrecila w pierwsza sale po lewej. Po dosloweni sekundzieNaruto zjawil sie w sali. A tuz za nim byla bialo oka.
- Poloz ja na lozku! – powiedziala lekko podniesionymglosem, na co ten polozyl mokra zielono oka na sniezno biale lozko. Blondynkaodrazu skumolowala w dloniach swoja zielona chakre, a nastepnie przylozyla jado ciala dziewczyny. – A teraz Naruto powiedz co jej bylo przez ostatnie dni. –dodala
- A wiec tak... zawroty glowy... dwa chyba razy puscilapawia... szybko sie meczyla, ale to chyba nie doleglosc, po prostu stracilaforme... i...eee... nia pamietam, to bylo dawno. – zaczal wyliczac na palcach,po czym zlapal sie za swoja blad czupryne probujac co kolwiek sobie wiecejprzypomniec.
~ Taaa pare dni temu, to dla niego wiecznosc... Aletakiego go wlasnie lubie. ~ zasmiala sie w myslach granatowo wlosa, jednak pochwili ponownie spowazniala i przypatrywala sie Hokage jak probowala dowiedziecsie co dolega ich przyjaciolce...
Tsunade badala ja swoja chakra od stup po sam czubekglowy, probujac dostrzec cos co spowodowalo jej omdlenie, jak i reszte objawow.Delikatnie podwinela jej czerowona bluzke do gory. I swoja zwykla dlonia, bezuzywania chakry dotknela go. Jednak nie bylo zadnego stwardnienia czyzgrubienia na jej zelodku, byl taki jaki byc powinien czyli miekki. Cos japodkusilo i skumulowala duza ilosc swojej chakry wlasnie na jej brzuchu, pochwili znieruchomiala...
~ Czy to... ~ zajakala sie w myslach i ponowila badania ~Nie ma watpliwosci... Oj, Sakura... Sakura... ~ dodala po czym spojrzala nablada twarz swojej uczennicy...
~~**~~
Grota... Uchihy nie bylo cala noc w miejscu gdzie sieobudzil. Wkurzona Karin chodzila w kolku, gdzie juz wydeptala sobie sciezki icaly czas mowila cos pod nosem.
- Uspokoj sie. – warknal Juugo do niej, ktory stal opartyo najblizsza polke skalna
- Ale gdzie on jest?! – zapytala pol krzykiem, na coniebieskowlosy zadziornie prychnal
- Lepiej martw sie o siebie. – dodal Suigetsu
- O co ci chodzi ? – zapytala z mina niewiniatka
- O nic... mam tylko jedynie swoje przypuszczenia, zktorymi napewno sie z toba nimi nie podziele, wiec sobie odpusc i siadaj! –odpowiedzial podniesionym glosem, zerkajac na nia spod byka
- ALE GDZIE ON JEST?! – ponowila swoje pytanie, tylko zekrzykiem
- Odreagowuje... zreszta po tym co uslyszal nie ma sie codziwic. – odpowiedzial jej brazowo wlosy. Karin juz miala cos powiedziec, gdyzauwazyla Sasuke ktory wszedl do jaskini caly przemoczony, dziewczyna od razusie na niego rzucila chcac go przytulic, jednak ten skutecznie jednym gestemreki uniemozliwil jej to. W ogole sie do niej nie odezywal czy spojrzal. Odrazu zwrocil sie do Suigestu...
- Ile stad zajmie podroz do Konohy? – spytal
- Trzy i pol dnia w jedna strone. – odpowiedzial niebieskowlosy
- CHCESZ TAM ISC?! – krzyknela kunoichi
- Zamknij sie. – warknal do niej, patrzac na nia z zadzamordu w oczach

- Suigestsu pojdziesz do Konohy i dowiesz sie czy to coona powiedziala jest prawda. My bedziemy tutaj az do twojego powrotu. Najlepiejjak wyruszysz od razu. – powiedzial Sasuke, na co ten sie tylko leniwie zwluklz kamienia na ktorym siedzial po czym wzial swoj wielki miecz i zniknal...Wyruszyl do Konohy...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya