30. Zostanę

Kolejny spokojny dzień w Krainie Ognia… I jak zawsze o tej porannej porze siedziała w swoim gabinecie, za wielkim drewnianym biurkiem, koło którego walało się pełno stert papierów, teczek i ksiąg, którymi powinna się właśnie zajmować, lecz tak nie było… Ona jak, to miała w swoim zwyczaju spała sobie smacznie, jakby gdyby nigdy nic, na raporcie rozwoju wioski. Ale co poradzić, rola Hokage jest ciężka i męcząca, przynajmniej jak dla niej… Jednak postanowiła kilka lat temu, że będzie ryzykować własnym życiem, aby uchronić swoją rodzinną wioskę, przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, z zewnątrz. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że za jakiś czas, będzie musiała postawić swoje życie na szali, jeśli chce, aby wioska przetrwała, kolejne starcie z wrogiem. Lecz coś, a raczej ktoś postanowił zakłócić jej błogi sen, w którym była pogrążona od paru godzin. Do jej osobistego gabinetu, bez zaproszenia, a nawet bez zapukania weszła właśnie trójka starszych osób, którzy w ostatnim czasie zbyt często i nachalnie wtrącali się w sprawy wioski, próbując namówić ich władczynie do jakiegoś konkretnego ruchu. A owymi osobami byli Danzou, Utatane Koharu i Mitokado Homura. Jednak blond włosa kobieta nadal spała na blacie swojego biurka, nie zwracając uwagi nawet na to, że ktoś wszedł do jej gabinetu. Może i by się obudziła, gdyby, chociaż raczyli zapukać, lecz tak się nie stało… Jedyna kobieta, która znajdowała się w gronie starszyzny, podeszła do biurka, po czym zaczęła szturchać wielmożną, aby ją sprowadzić na „ziemię”. Brązowo oka, nie była za bardzo zachwycona faktem, że ktoś ośmielił się budzić, dlatego też na upartego nie dawała za wygraną i próbowała nadal spać. Ale czy na pewno jej owa nieustępliwość była powodem niewyspania, czy papierkowej roboty, a może jednak powód był zupełnie inny… Możliwe, że zbyt duża ilość wczorajszego sake, tak na nią teraz działała, bo w końcu ileż to można pić? Utatane była jednak zacięta w swojej decyzji, obudzenia Piątej… i postanowiła użyć nieco drastyczniejszych środków…
- TSUNADE!!! Wstawaj, bo obiecuję, że rozkażę pozamykać każdy bar serwujący Sake!!!! – powiedziała staruszka podniesionym głosem, na te słowa blondynka ociężale podniosła się na swój fotel, po czym poczęła lustrować swoim bursztynowym wzrokiem trójkę przybyłych gości…
- Co was do mnie sprowadza…? – spytała, jednak coś ją podkusiło, aby zerknąć na zegarek -… o tak wczesnej porze? – dodała, nie odrywając od nich ani na chwilę wzroku, gdyż ostatnio próbowała jakoś ich ustawić do pionu, aby nie mieli za wielu przywileju w wiosce, widać, że poskutkowało, skoro sami się do niej pofatygowali, ostatnio gdy przyszli sami okazało się że jej uczennica musi wyjść za mąż, teraz była ciekawa, co tym razem ich do niej przyniosło…  
- Żądamy abyś wysłała kilku członków, ANBU, którzy mają przeszukać całą wioskę. – powiedział srogo Danzou, Tsunade oparła się wygodnie o oparcie swojego skórzanego fotela, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech tryumfu… Widać, że ostatnie podcięcie im skrzydeł im się udało… zwłaszcza, że rozwiązała Korzenie.
- A niby, czemu miałabym to zrobić? – zapytała przebiegle – Podajcie jakikolwiek powód. – dodała
- Ktoś się włamał do naszych prywatnych pomieszczeń i je przetrząsnął do góry nogami, chcemy wiedzieć, kto to zrobił, a także, jakie miał w tym zyski. – odpowiedział Homura
- Coś wam zginęło? – ten jej spokojny i jakże arogancki ton, zaczynał wyprowadzać ich pomału z równowagi, ale nie zamierzali dać po sobie tego poznać…
- Nie. – odparła jak gdyby nigdy nic, jednak wielmożna wiedziała, że bez powodu tak naprawdę by do niej się nie pofatygowali, ktoś musiał coś im ukraść, jednak nie chcieli za bardzo mówić, o co tak naprawdę chodzi…
- A więc, o co tyle krzyku? – spytała chcąc się z nimi trochę podroczyć, a może nawet zmusić, aby z ich ust padło coś niestosownego, co by mogło nieco zdradzić ich tajemnice, ale to było dość mało prawdopodobne, jednak spróbować nie zaszkodzi…
- Jako Hokage powinnaś coś z tym zrobić, skoro do naszych gabinetów się dobrano, równie dobrze mogą włamać się do zakazanych pomieszczeń i z nich coś wynieść cennego. – powiedział Danzou
- Wiem o tym doskonale, dlatego wykonam, co tylko w mojej mocy, aby zapobiec, ale jakie poczynię ruchy w tym kierunku to już moja osobista sprawa, więc z łaski swojej możecie już odejść i nie uprzykrzać mi dalej tego pięknego dnia. – dodała na odchodne, chcąc tym samym „grzecznie” wyprosić nieproszonych gości, Ci natomiast robiąc niezadowolone miny opuścili jej gabinet… Nie minęły nawet dwie minuty jak weszła jej asystentka jak i dobra przyjaciółka w jednym…
- Natychmiast sprowadź do mnie Hyugę, Rock’a Lee, Shikamaru, TenTen, Kibe, Shino!!!!! – krzyknęła na „dzień dobry” do niej, po czym ta jak petarda wystrzeliła w drugą stronę, chcąc jak najszybciej znaleźć wypowiedziane przez Piątą osoby… Hokage chcąc nacieszyć się jeszcze trochę chwilą spokoju, odprężyła się i zamknęła oczy na chwilę, chcąc przeanalizować całą zaistniałą sytuację. Nie wiedziała, czemu, ale martwiła się o swoją protegowaną, miała złe przeczucia, co do misji, na którą wyruszyła… Ale Kasumi potrzebowała najlepszej ochrony i taką dostała w potrzebie…. Po kilkunastu minutach, do jej gabinetu rozległo się głośne pukanie do drzwi, westchnęła cicho, po czym powiedziała swoje standardowe „wejść” i jak na komendę do pomieszczenia weszła owa szóstka shinobi.
- Wzywałaś? – spytał Nara, na co blondynka zza biurka pokiwała twierdząco głową
- Mam dla was misje, jednak nikt nie może się o niej dowiedzieć, nikt! – powiedziała srogo, na co Ci zmarszczyli bacznie brwi i wpatrywali się twarz kobiety, czekając na jej rozkazy, co do owej misji… - Każdy z osobna, dostanie dane osoby, której będzie bacznie obserwować, aż do odwołania. Tu macie napisane, kto kogo ma śledzić. – dodała wyciągając przed siebie rękę, z kartką formatu A4 gdzie wszyscy mieli swój przydział, spadkobierca Byakugan wziął ją od wielmożnej, po czym przyjrzał się bacznie jej treści, a następnie podał reszcie…
- Ehh… to będzie kłopotliwe. – marudził Shikamaru, widząc, do kogo przydzieliła go Tsunade, która zignorowała jego niestosowną wypowiedź…
||**||
Jej powieki zaczęły pomału drgać, aby po chwili szmaragdowe tęczówki mogły ujrzeć świat, który ją otaczał… Było ciemno, zasłony były mocno zasłonięte, tak, aby nie przepuszczały światła dziennego do środka. Nie wiedziała gdzie się znajduje, jej oczy zaczęły bacznie lustrować całe pomieszczenie… Obok łóżka, na którym się znajdowała było pełno jakiejś aparatury medycznej, pod które było podłączone jej ciało, by można było monitorować każdą zmianą w jej organizmie. Na twarzy miała założoną maskę, która wspomagała jej oddychanie. Nie wiedziała, co się dzieje… Zupełnie nic nie pamiętała, jakby ktoś wyczyścił jej pamięć. Pamiętała jedynie kilka wydarzeń, ale nie tych, które wydarzyły się niedawno. Jeszcze chwilę jej zielone oczy, które jakby straciły blask, lustrowały pokój szpitalny. Dopiero po jakiś dziesięciu minutach do niej dotarł gdzie się znajduje... A przecież tyle razy już tutaj była, ale nie, jako pacjentka, lecz jako lekarz, jednak dopiero teraz uświadomiła sobie, że znajduje się w szpitalu swojej rodzinnej wioski… Wszędzie panowała cisza i spokój. Jej dłoń w pewnym momencie powędrowała na maskę tlenową, aby po chwili ją ściągnąć. Z początku było jej ciężko oddychać, ale w końcu jej oddech stawał się coraz bardziej zrównoważony i spokojny. Swój wzrok tym razem skupiła na swoim dłoniach, które były pokryte licznymi bandażami, ale w pewnym miejscach zaczęły już przesiąkać szkarłatną cieczą. Zdziwiła się widząc to, jednak po chwili do głowy przyszła jej myśl, że robiąc coś głupiego, mogła znaleźć się tutaj z takimi opatrunkami… ale co?... Lecz szybko odgoniła tą myśl od siebie, przecież mimo wszystkiego, co ją spotkało, nie było powodu, który pozwoliłby na umyślne podcięcie żył… Jednak nie miała pewności… przynajmniej dopóki nie ujrzy owych ran gołym okiem. Chaotycznie zaczęła odczepiać, wszelkie kabelki i małe, wąskie rureczki, tylko po to, aby móc znaleźć odpowiedź na gnębiące ją pytanie. Zakrwawiony bandaż padał jak węża skóra na śnieżnobiałą pościel, pozostawiając tym samym na nim ślady krwi. Odetchnęła z ulga, gdy ujrzała, że rany nie są wykonane cięciami, jakie przeważają w takim samobójstwie. Chciała usiąść na łóżku, aby móc po chwili z niego się wyślizgnąć i zapalić światło, żeby mogła przyjrzeć się swoim ranom bliżej, lecz gdy zamierzała to zrobić, przerażający ból przeszył całe jej plecy, po czym przeniósł się na jej klatkę piersiową i dolne kończyny…. Bezsilnie opadła z powrotem na łóżko, ciężko przy tym dysząc. Tym razem już zupełnie nie wiedziała, co o tym sądzić, czy nawet myśleć. Mocno zacisnęła swe powieki, gdyż ból nadal jej dokuczał i nie chciał odstąpić ani na krok… Zaczęła krzyczeć… lecz nikt nie przyszedł… nikt się nie odezwał… po prostu cisza…. To wszystko zaczęło już ją przerażać… gdy miała ponownie krzyknąć, usłyszała zza okna przeraźliwe wrzaski i odgłosy toczącej się walki… Nie zważając na ból wstała z łóżka, jakby ktoś wylał na nią wrzątek, jednak się zachwiała… Podpierając się poręczy łóżka, wolnym krokiem zaczęła podchodzić do zasłoniętego okna. Gdy tylko tam dotarła, bez najmniejszego zawahania, odsłoniła mocno zaciśnięte zasłony, pozostawiając na nich również ślady własnej krwi… Stanęła jak wryta… shinobi wioski ukrytej w Liściach, walczyli z najeźdźcami, którzy zaatakowali… w ich szeregach było także kilka osób należących do organizacji Brzasku… Wszędzie by rozpoznała te płaszcze. Teraz powróciły do niej obrazy z koszmarów, które nękały ją na długo jeszcze przed ślubem z Uchihą…. Wszystko było niemalże identyczne, tylko jej brakowało na polu walki. Zacisnęła kurczowo dłonie na zasłonach, chciała tam biec i walczyć u boku swoich ninja, jednak ledwo, co stała na nogach… Jednak ten widok kusił ją… aż wreszcie uległa… nie bacząc na swoje liczne rany, zaczęła kierować się w stronę wyjścia z pokoju, mimo iż przychodziło jej to z wielkim trudem to i tak nie odpuszczała… Nie interesowało ją nawet, co było powodem jej bólu pleców, które promieniowało na każdą część jej wątłego ciała, lecz to był błąd… na tyle bluzki, którą miała na sobie, widniała jedna wielka szkarłatna plama krwi...
||**||
Uzumaki’ego nudziło już to ciągłe siedzenie w miejscu i czekanie na powrót przyjaciół. Zdenerwowany wstał w fotela, na którym o dziwo przesiedział dość dużo czasu i zaczął kierować się w stronę okna, mając nadzieję, że ujrzy tam osłabiająca się śnieżyce, wraz z sylwetkami państwa Uchiha. Jednak nadzieje i pragnienia nie zawsze się spełniają… Za oknem było biało jak na biegunie północnym, a zresztą stąd do owego miejsca, nie daleko (św. Mikołaj xD xD dop.)… Jej bursztynowe oczy ciągle lustrowały każdy jego ruch, gdyby w tej chwili ktoś by ich zaatakował, tylko on mógłby ją obronić, pozostała dwójka gdzieś zniknęła bez słowa… Naruto natomiast przeniósł swoje lazurowe tęczówki w stronę drzwi, po czym zwrócił się do dziewczyny…
- Idę na dół się rozejrzeć, z tobą zostanie mój klon. Gdyby ktoś chciał wejść to wiesz co robić… - powiedział, wykonując specjalny znak, i w tej samej chwili koło niego z chmurki dymu wydobyła się jego kopia. Lecz prawdziwy zaczął iść w stronę drzwi, gdy już otworzył klamkę i miał przejść przez próg, odwrócił się do niej - …ale tym razem upewnij się, że to nie jestem ja. – wyszczerzył się, na co ona przytaknęła jedynie głową i wyszedł… Szedł hotelowym korytarzem, nie wiedząc nawet, kiedy znalazł się na parterze… Westchnął i podszedł do recepcji, chciał być pierwszym, który ich zobaczy, a także pierwszym, który ich porządnie opieprzy, łagodnie mówiąc… Stanął przy szklanych drzwiach, spoglądając na opustoszałe uliczki, na których było pełno śniegu…
~ Gdzie jesteście?!?! ~ warknął w myślach nie odrywając wzroku od widoku, nie zauważył nawet, kiedy recepcjonista wyszedł zza zaplecza i podszedł do niego…
- Czy coś się stało? – spytał
- Nie. – rzucił krótko, unikając pełnej odpowiedzi
- Ehh… ta pogoda jest coraz bardziej uciążliwa. Nie radzę wychodzić, przynajmniej przez parę dni.  – odparł na odchodne, widząc, że blondyn nie jest za bardzo rozmowny dzisiaj…
- Taaa jakbym nie wiedział. – powiedział pod nosem wściekły i nagle jego lazurowe tęczówki rozszerzyły się, jakby chciały być pewne tego, co widzą… I z każdą nową sekundą, jego potwierdzenia stawały się rzeczywistością… Bo w końcu mało osób ma tak charakterystyczną posturę, jak i kruczoczarne oczy… ale było coś jeszcze charakterystycznego… a tym czymś było jego kekei genkai… Nie czekając dłużej, wybiegł z ciepłego budynku, wprost do przyjaciela, dopiero gdy był już tuż przy nim, dostrzegł że trzyma coś mocno opatulonego jego własnym płaszczem…
- Gdzie jest Sakura?! – krzyknął zdenerwowany
- Trzeba ją jak najszybciej ogrzać i ocucić!! – odpowiedział tym samym tonem, co Uzumaki i wyminął go jak najszybciej kierując się do środka... Naruto zrozumiał, że Sasuke trzymał na rękach właśnie różowowłosą kunoichi, nie czekając na nic więcej ruszył za przyjacielem, wyprzedził przyjaciela i otworzył drzwi, aby mogli przejść…. W hollu recepcjonisty nie było i jak na tą sytuację to dobrze się składało… Czym prędzej ruszyli ku pierwszemu piętru, gdzie mieli swoje pokoju. Lazurowo oki wparował do pokoju jak torpeda i od razu krzyknął….
- TO JA!!! NIE BIJ!!! – gdyż nie chciał po raz kolejny dostać jakimś przedmiotem w głowę, dziewczyna słysząc i widząc, że to on, odłożyła lampę na stolik nocny. I w tej samej chwili do pokoju wszedł cały przemarznięty Uchiha wraz z zielonooką na rękach.
- Co jej się stało? – spytała przerażona, podbiegając do niego
- Wpadła do jeziora. – powiedział kładąc ja na łóżku
Kasumi również podeszła do łóżka i sprawdziła jej puls, patrząc na zegarek.
- Naruto przynieś jej plecak! Na pewno ma tam coś, co się nam przyda!! – powiedziała podniesionym głosem, mężczyźni byli nieco zdekoncentrowani jej postawą, była taka pewna siebie… jak nigdy wcześniej… z początku wydawała się być osobą, która nigdy nic nie robiła i o niczym nie ma najmniejszego pojęcia. Blondyn ponownie wybiegł z pomieszczenia, tym razem do sypialni przyjaciół… - A ty idź się przebrać, z tym przemarzniętych ciuchów, bo nie pomożesz! – zwróciła się do kruczowłosego, jednak ten wahał się…
- A co z nią? – zapytał, ten sam zimny ton, ale jednak to pytanie nie pasowało do niego…
- Jeśli w jej torbie będzie to czego potrzebuję, to powinna wylizać się z tego. – odpowiedziała – Ale idź już! – ponagliła go, lecz to go nie przekonało, wolał zostać i czekać aż jej stan się poprawi…

- Zostanę… - odparł opanowanym tonem, który nie znosi sprzeciwu….

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya