Kolejny
spokojny dzień w Krainie Ognia… I jak zawsze o tej porannej porze
siedziała w swoim gabinecie, za wielkim drewnianym biurkiem, koło
którego walało się pełno stert papierów, teczek i ksiąg,
którymi powinna się właśnie zajmować, lecz tak nie było… Ona
jak, to miała w swoim zwyczaju spała sobie smacznie, jakby gdyby
nigdy nic, na raporcie rozwoju wioski. Ale co poradzić, rola Hokage
jest ciężka i męcząca, przynajmniej jak dla niej… Jednak
postanowiła kilka lat temu, że będzie ryzykować własnym życiem,
aby uchronić swoją rodzinną wioskę, przed jakimkolwiek
niebezpieczeństwem, z zewnątrz. Nawet nie zdawała sobie sprawy z
tego, że za jakiś czas, będzie musiała postawić swoje życie na
szali, jeśli chce, aby wioska przetrwała, kolejne starcie z
wrogiem. Lecz coś, a raczej ktoś postanowił zakłócić jej błogi
sen, w którym była pogrążona od paru godzin. Do jej osobistego
gabinetu, bez zaproszenia, a nawet bez zapukania weszła właśnie
trójka starszych osób, którzy w ostatnim czasie zbyt często i
nachalnie wtrącali się w sprawy wioski, próbując namówić ich
władczynie do jakiegoś konkretnego ruchu. A owymi osobami byli
Danzou, Utatane Koharu i Mitokado Homura. Jednak blond włosa kobieta
nadal spała na blacie swojego biurka, nie zwracając uwagi nawet na
to, że ktoś wszedł do jej gabinetu. Może i by się obudziła,
gdyby, chociaż raczyli zapukać, lecz tak się nie stało… Jedyna
kobieta, która znajdowała się w gronie starszyzny, podeszła do
biurka, po czym zaczęła szturchać wielmożną, aby ją sprowadzić
na „ziemię”. Brązowo oka, nie była za bardzo zachwycona
faktem, że ktoś ośmielił się budzić, dlatego też na upartego
nie dawała za wygraną i próbowała nadal spać. Ale czy na pewno
jej owa nieustępliwość była powodem niewyspania, czy papierkowej
roboty, a może jednak powód był zupełnie inny… Możliwe, że
zbyt duża ilość wczorajszego sake, tak na nią teraz działała,
bo w końcu ileż to można pić? Utatane była jednak zacięta w
swojej decyzji, obudzenia Piątej… i postanowiła użyć nieco
drastyczniejszych środków…
-
TSUNADE!!! Wstawaj, bo obiecuję, że rozkażę pozamykać każdy bar
serwujący Sake!!!! – powiedziała staruszka podniesionym głosem,
na te słowa blondynka ociężale podniosła się na swój fotel, po
czym poczęła lustrować swoim bursztynowym wzrokiem trójkę
przybyłych gości…
-
Co was do mnie sprowadza…? – spytała, jednak coś ją podkusiło,
aby zerknąć na zegarek -… o tak wczesnej porze? – dodała, nie
odrywając od nich ani na chwilę wzroku, gdyż ostatnio próbowała
jakoś ich ustawić do pionu, aby nie mieli za wielu przywileju w
wiosce, widać, że poskutkowało, skoro sami się do niej
pofatygowali, ostatnio gdy przyszli sami okazało się że jej
uczennica musi wyjść za mąż, teraz była ciekawa, co tym razem
ich do niej przyniosło…
-
Żądamy abyś wysłała kilku członków, ANBU, którzy mają
przeszukać całą wioskę. – powiedział srogo Danzou, Tsunade
oparła się wygodnie o oparcie swojego skórzanego fotela, a na jej
twarzy pojawił się mały uśmiech tryumfu… Widać, że ostatnie
podcięcie im skrzydeł im się udało… zwłaszcza, że rozwiązała
Korzenie.
-
A niby, czemu miałabym to zrobić? – zapytała przebiegle –
Podajcie jakikolwiek powód. – dodała
-
Ktoś się włamał do naszych prywatnych pomieszczeń i je
przetrząsnął do góry nogami, chcemy wiedzieć, kto to zrobił, a
także, jakie miał w tym zyski. – odpowiedział Homura
-
Coś wam zginęło? – ten jej spokojny i jakże arogancki ton,
zaczynał wyprowadzać ich pomału z równowagi, ale nie zamierzali
dać po sobie tego poznać…
-
Nie. – odparła jak gdyby nigdy nic, jednak wielmożna wiedziała,
że bez powodu tak naprawdę by do niej się nie pofatygowali, ktoś
musiał coś im ukraść, jednak nie chcieli za bardzo mówić, o co
tak naprawdę chodzi…
-
A więc, o co tyle krzyku? – spytała chcąc się z nimi trochę
podroczyć, a może nawet zmusić, aby z ich ust padło coś
niestosownego, co by mogło nieco zdradzić ich tajemnice, ale to
było dość mało prawdopodobne, jednak spróbować nie zaszkodzi…
-
Jako Hokage powinnaś coś z tym zrobić, skoro do naszych gabinetów
się dobrano, równie dobrze mogą włamać się do zakazanych
pomieszczeń i z nich coś wynieść cennego. – powiedział Danzou
-
Wiem o tym doskonale, dlatego wykonam, co tylko w mojej mocy, aby
zapobiec, ale jakie poczynię ruchy w tym kierunku to już moja
osobista sprawa, więc z łaski swojej możecie już odejść i nie
uprzykrzać mi dalej tego pięknego dnia. – dodała na odchodne,
chcąc tym samym „grzecznie” wyprosić nieproszonych gości, Ci
natomiast robiąc niezadowolone miny opuścili jej gabinet… Nie
minęły nawet dwie minuty jak weszła jej asystentka jak i dobra
przyjaciółka w jednym…
-
Natychmiast sprowadź do mnie Hyugę, Rock’a Lee, Shikamaru,
TenTen, Kibe, Shino!!!!! – krzyknęła na „dzień dobry” do
niej, po czym ta jak petarda wystrzeliła w drugą stronę, chcąc
jak najszybciej znaleźć wypowiedziane przez Piątą osoby… Hokage
chcąc nacieszyć się jeszcze trochę chwilą spokoju, odprężyła
się i zamknęła oczy na chwilę, chcąc przeanalizować całą
zaistniałą sytuację. Nie wiedziała, czemu, ale martwiła się o
swoją protegowaną, miała złe przeczucia, co do misji, na którą
wyruszyła… Ale Kasumi potrzebowała najlepszej ochrony i taką
dostała w potrzebie…. Po kilkunastu minutach, do jej gabinetu
rozległo się głośne pukanie do drzwi, westchnęła cicho, po czym
powiedziała swoje standardowe „wejść” i jak na komendę do
pomieszczenia weszła owa szóstka shinobi.
-
Wzywałaś? – spytał Nara, na co blondynka zza biurka pokiwała
twierdząco głową
-
Mam dla was misje, jednak nikt nie może się o niej dowiedzieć,
nikt! – powiedziała srogo, na co Ci zmarszczyli bacznie brwi i
wpatrywali się twarz kobiety, czekając na jej rozkazy, co do owej
misji… - Każdy z osobna, dostanie dane osoby, której będzie
bacznie obserwować, aż do odwołania. Tu macie napisane, kto kogo
ma śledzić. – dodała wyciągając przed siebie rękę, z kartką
formatu A4 gdzie wszyscy mieli swój przydział, spadkobierca
Byakugan wziął ją od wielmożnej, po czym przyjrzał się bacznie
jej treści, a następnie podał reszcie…
-
Ehh… to będzie kłopotliwe. – marudził Shikamaru, widząc, do
kogo przydzieliła go Tsunade, która zignorowała jego niestosowną
wypowiedź…
||**||
Jej
powieki zaczęły pomału drgać, aby po chwili szmaragdowe tęczówki
mogły ujrzeć świat, który ją otaczał… Było ciemno, zasłony
były mocno zasłonięte, tak, aby nie przepuszczały światła
dziennego do środka. Nie wiedziała gdzie się znajduje, jej oczy
zaczęły bacznie lustrować całe pomieszczenie… Obok łóżka, na
którym się znajdowała było pełno jakiejś aparatury medycznej,
pod które było podłączone jej ciało, by można było monitorować
każdą zmianą w jej organizmie. Na twarzy miała założoną maskę,
która wspomagała jej oddychanie. Nie wiedziała, co się dzieje…
Zupełnie nic nie pamiętała, jakby ktoś wyczyścił jej pamięć.
Pamiętała jedynie kilka wydarzeń, ale nie tych, które wydarzyły
się niedawno. Jeszcze chwilę jej zielone oczy, które jakby
straciły blask, lustrowały pokój szpitalny. Dopiero po jakiś
dziesięciu minutach do niej dotarł gdzie się znajduje... A
przecież tyle razy już tutaj była, ale nie, jako pacjentka, lecz
jako lekarz, jednak dopiero teraz uświadomiła sobie, że znajduje
się w szpitalu swojej rodzinnej wioski… Wszędzie panowała cisza
i spokój. Jej dłoń w pewnym momencie powędrowała na maskę
tlenową, aby po chwili ją ściągnąć. Z początku było jej
ciężko oddychać, ale w końcu jej oddech stawał się coraz
bardziej zrównoważony i spokojny. Swój wzrok tym razem skupiła na
swoim dłoniach, które były pokryte licznymi bandażami, ale w
pewnym miejscach zaczęły już przesiąkać szkarłatną cieczą.
Zdziwiła się widząc to, jednak po chwili do głowy przyszła jej
myśl, że robiąc coś głupiego, mogła znaleźć się tutaj z
takimi opatrunkami… ale co?... Lecz szybko odgoniła tą myśl od
siebie, przecież mimo wszystkiego, co ją spotkało, nie było
powodu, który pozwoliłby na umyślne podcięcie żył… Jednak nie
miała pewności… przynajmniej dopóki nie ujrzy owych ran gołym
okiem. Chaotycznie zaczęła odczepiać, wszelkie kabelki i małe,
wąskie rureczki, tylko po to, aby móc znaleźć odpowiedź na
gnębiące ją pytanie. Zakrwawiony bandaż padał jak węża skóra
na śnieżnobiałą pościel, pozostawiając tym samym na nim ślady
krwi. Odetchnęła z ulga, gdy ujrzała, że rany nie są wykonane
cięciami, jakie przeważają w takim samobójstwie. Chciała usiąść
na łóżku, aby móc po chwili z niego się wyślizgnąć i zapalić
światło, żeby mogła przyjrzeć się swoim ranom bliżej, lecz gdy
zamierzała to zrobić, przerażający ból przeszył całe jej
plecy, po czym przeniósł się na jej klatkę piersiową i dolne
kończyny…. Bezsilnie opadła z powrotem na łóżko, ciężko przy
tym dysząc. Tym razem już zupełnie nie wiedziała, co o tym
sądzić, czy nawet myśleć. Mocno zacisnęła swe powieki, gdyż
ból nadal jej dokuczał i nie chciał odstąpić ani na krok…
Zaczęła krzyczeć… lecz nikt nie przyszedł… nikt się nie
odezwał… po prostu cisza…. To wszystko zaczęło już ją
przerażać… gdy miała ponownie krzyknąć, usłyszała zza okna
przeraźliwe wrzaski i odgłosy toczącej się walki… Nie zważając
na ból wstała z łóżka, jakby ktoś wylał na nią wrzątek,
jednak się zachwiała… Podpierając się poręczy łóżka, wolnym
krokiem zaczęła podchodzić do zasłoniętego okna. Gdy tylko tam
dotarła, bez najmniejszego zawahania, odsłoniła mocno zaciśnięte
zasłony, pozostawiając na nich również ślady własnej krwi…
Stanęła jak wryta… shinobi wioski ukrytej w Liściach, walczyli z
najeźdźcami, którzy zaatakowali… w ich szeregach było także
kilka osób należących do organizacji Brzasku… Wszędzie by
rozpoznała te płaszcze. Teraz powróciły do niej obrazy z
koszmarów, które nękały ją na długo jeszcze przed ślubem z
Uchihą…. Wszystko było niemalże identyczne, tylko jej brakowało
na polu walki. Zacisnęła kurczowo dłonie na zasłonach, chciała
tam biec i walczyć u boku swoich ninja, jednak ledwo, co stała na
nogach… Jednak ten widok kusił ją… aż wreszcie uległa… nie
bacząc na swoje liczne rany, zaczęła kierować się w stronę
wyjścia z pokoju, mimo iż przychodziło jej to z wielkim trudem to
i tak nie odpuszczała… Nie interesowało ją nawet, co było
powodem jej bólu pleców, które promieniowało na każdą część
jej wątłego ciała, lecz to był błąd… na tyle bluzki, którą
miała na sobie, widniała jedna wielka szkarłatna plama krwi...
||**||
Uzumaki’ego
nudziło już to ciągłe siedzenie w miejscu i czekanie na powrót
przyjaciół. Zdenerwowany wstał w fotela, na którym o dziwo
przesiedział dość dużo czasu i zaczął kierować się w stronę
okna, mając nadzieję, że ujrzy tam osłabiająca się śnieżyce,
wraz z sylwetkami państwa Uchiha. Jednak nadzieje i pragnienia nie
zawsze się spełniają… Za oknem było biało jak na biegunie
północnym, a zresztą stąd do owego miejsca, nie daleko (św.
Mikołaj xD xD dop.)… Jej bursztynowe oczy ciągle lustrowały
każdy jego ruch, gdyby w tej chwili ktoś by ich zaatakował, tylko
on mógłby ją obronić, pozostała dwójka gdzieś zniknęła bez
słowa… Naruto natomiast przeniósł swoje lazurowe tęczówki w
stronę drzwi, po czym zwrócił się do dziewczyny…
-
Idę na dół się rozejrzeć, z tobą zostanie mój klon. Gdyby ktoś
chciał wejść to wiesz co robić… - powiedział, wykonując
specjalny znak, i w tej samej chwili koło niego z chmurki dymu
wydobyła się jego kopia. Lecz prawdziwy zaczął iść w stronę
drzwi, gdy już otworzył klamkę i miał przejść przez próg,
odwrócił się do niej - …ale tym razem upewnij się, że to nie
jestem ja. – wyszczerzył się, na co ona przytaknęła jedynie
głową i wyszedł… Szedł hotelowym korytarzem, nie wiedząc
nawet, kiedy znalazł się na parterze… Westchnął i podszedł do
recepcji, chciał być pierwszym, który ich zobaczy, a także
pierwszym, który ich porządnie opieprzy, łagodnie mówiąc…
Stanął przy szklanych drzwiach, spoglądając na opustoszałe
uliczki, na których było pełno śniegu…
~
Gdzie jesteście?!?! ~ warknął w myślach nie odrywając wzroku od
widoku, nie zauważył nawet, kiedy recepcjonista wyszedł zza
zaplecza i podszedł do niego…
-
Czy coś się stało? – spytał
-
Nie. – rzucił krótko, unikając pełnej odpowiedzi
-
Ehh… ta pogoda jest coraz bardziej uciążliwa. Nie radzę
wychodzić, przynajmniej przez parę dni. – odparł na
odchodne, widząc, że blondyn nie jest za bardzo rozmowny dzisiaj…
-
Taaa jakbym nie wiedział. – powiedział pod nosem wściekły i
nagle jego lazurowe tęczówki rozszerzyły się, jakby chciały być
pewne tego, co widzą… I z każdą nową sekundą, jego
potwierdzenia stawały się rzeczywistością… Bo w końcu mało
osób ma tak charakterystyczną posturę, jak i kruczoczarne oczy…
ale było coś jeszcze charakterystycznego… a tym czymś było jego
kekei genkai… Nie czekając dłużej, wybiegł z ciepłego budynku,
wprost do przyjaciela, dopiero gdy był już tuż przy nim, dostrzegł
że trzyma coś mocno opatulonego jego własnym płaszczem…
-
Gdzie jest Sakura?! – krzyknął zdenerwowany
-
Trzeba ją jak najszybciej ogrzać i ocucić!! – odpowiedział tym
samym tonem, co Uzumaki i wyminął go jak najszybciej kierując się
do środka... Naruto zrozumiał, że Sasuke trzymał na rękach
właśnie różowowłosą kunoichi, nie czekając na nic więcej
ruszył za przyjacielem, wyprzedził przyjaciela i otworzył drzwi,
aby mogli przejść…. W hollu recepcjonisty nie było i jak na tą
sytuację to dobrze się składało… Czym prędzej ruszyli ku
pierwszemu piętru, gdzie mieli swoje pokoju. Lazurowo oki wparował
do pokoju jak torpeda i od razu krzyknął….
-
TO JA!!! NIE BIJ!!! – gdyż nie chciał po raz kolejny dostać
jakimś przedmiotem w głowę, dziewczyna słysząc i widząc, że to
on, odłożyła lampę na stolik nocny. I w tej samej chwili do
pokoju wszedł cały przemarznięty Uchiha wraz z zielonooką na
rękach.
-
Co jej się stało? – spytała przerażona, podbiegając do niego
-
Wpadła do jeziora. – powiedział kładąc ja na łóżku
Kasumi
również podeszła do łóżka i sprawdziła jej puls, patrząc na
zegarek.
-
Naruto przynieś jej plecak! Na pewno ma tam coś, co się nam
przyda!! – powiedziała podniesionym głosem, mężczyźni byli
nieco zdekoncentrowani jej postawą, była taka pewna siebie… jak
nigdy wcześniej… z początku wydawała się być osobą, która
nigdy nic nie robiła i o niczym nie ma najmniejszego pojęcia.
Blondyn ponownie wybiegł z pomieszczenia, tym razem do sypialni
przyjaciół… - A ty idź się przebrać, z tym przemarzniętych
ciuchów, bo nie pomożesz! – zwróciła się do kruczowłosego,
jednak ten wahał się…
-
A co z nią? – zapytał, ten sam zimny ton, ale jednak to pytanie
nie pasowało do niego…
-
Jeśli w jej torbie będzie to czego potrzebuję, to powinna wylizać
się z tego. – odpowiedziała – Ale idź już! – ponagliła go,
lecz to go nie przekonało, wolał zostać i czekać aż jej stan się
poprawi…
-
Zostanę… - odparł opanowanym tonem, który nie znosi sprzeciwu….
No comments:
Post a Comment