No
i tak jak powiedzialam, notka dzisiaj... ale nieco pozno;/ Za co
przepraszam, ale chcialam sie postarac przy tej notce, ktora i tak
musialam rozdzielic w polowie, bo by wyszla gigantyczna;/ No i teraz
mam wiadomosc jak to powiedziala Moniczka "karastrofalna" a
mianowicie nowa notka dopiero w piatek... W powodem jest to ze
praktycznie caly tydzien siedze po szkole godzine lub nawet dluzej...
Jak ja wam zazdroszne wy chodzicie juz ostatni tydzien do szkoly.,. a
ja?!!?!?!? nawet nie mowie, bo sie zalamiecie... No nic do piatku ;)
chyba ze ktos chce popisac na gg to zapraszam ^^ BUZIAKI :*:*:*:*
ps.
Gomena za bledy, obiecuje ze w nastpnej notce, juz zaden sie nie
pojawi i rowniez gomena za spoiler....
Kruczowlosy
widzial jak jego byli "przyjaciele" z wioski ukrytej w
Lisciach, znikaja za drzewami, gdy mial juz pewnosc ze odeszli na
odpowiednia odleglosc, sam skierowal sie do miejsca, w ktorym powinni
byc czlonkowie Akatsuki. Gdy tam zaszedl to nie byl juz kawalek lasu,
tylko jedynie polana, widocznie poprzednia eksplozja byla tak silna
ze powyrywala drzewa na okolo. Jednak on wiedzial, ze oni gdzies tu
sa... bo napewno tak latwo nie odpuscili. Stal tak jeszcze chwile,
rozgladajac sie, po chwili, wreszcie uslyszal szelest w krzakach za
soba. Nie czekal az ktorys go zaatakuje, tylko na wstepie
powiedzial...
-
Wychodz.... - oznajimil swoim chlodnym tonem. Uchiha odwrocil sie w
strone przeciwnika. Zobaczyl to co w pewnym sensie chcial zobaczyc, a
mianowicie osobe w plaszczu z czerwonymi chmurkami... osobe a nie
dwie...
-
A wiec to ty jestes Sasuke... Wygladasz zupelnie jak Itachi. -
powiedzial Tobi i zaczal podchodzic blizej niego, jednak gdy
wspomnial o jego bracie, to nie
za
bardzo sie to spodobalo kruczowlosemu, zmarszczyl lekko brwi, co
spowodowalo dosc grozna mine na jego twarzy - Cholera, naprawde
jestes straszny! - powiedzial lekko podniesionym glosem, chowajac sie
takze za najblizsze drzewo... Gdy Uchiha chcial juz cos powiedziec, a
dokladniej gdy chcial spytac sie o brata, uslyszal dziwny swist nad
soba, lekko podniosl glowe do gory, wpatrujac sie w niebieskie
sklepienie. Zobaczyl jak dwie wielkie biale ptaki lataja na niebie, a
na grzbiecie jednego z nich jest pasazer... Deidera zlozyl pieczecie,
a nastepnie poprowadzil drugie sztucznego ptaka prosto na swojego
przeciwnika. Wytezyl swoj wzrok, sprawdzajac czy dokonal to co
zamierzal... Jednak narazie widzial niewielka klebe dymu przed soba,
ze skoczyl z grzbietu ptaka na ziemie. Czekal chwilke aby pyl opadl i
by mogl zobaczyc czy jego plan sie powiodl... Jednak nie... Sasuke
nic sie nie stalo... Wytworzyl sie lekki krater w ziemi na okolo
pietnascie centymetrow. A w nim stal Uchiha, a na okolo niego pelzal
wielki waz, jednak po chwili zniknal...
-
Wyglada na to ze ma jakies umiejetnosci. Ale nadal nie moge uwierzyc
ze Orochimaru zostal pokonany przez takiego bachora jak ty... -
zaczal, na co
Sasuke
aktywowal swoj sharingan, w ktorym dalo sie dostrzec trzy czarne
lezki, bo wiedzial ze to jest wstep do walki - Oh, co za wielka
napastliwosc, lubie jego oczy, Tobi! - dodal do swojego "kolegi"
z druzyny ironicznym smiechem...
-
Bede musial przeprosic Itachi-san po wszystkim... - odpowiedzial -
Powodem dlaczego byl zdolny do zobicia takiej osoby jak Orochimaru,
byla jego krew klanu Uchiha... ahh to sharingan... nie ma watpliwosci
ze to jest brat Itachi'ego. - dodal
-
Zalosny frajer. Bledna dar dziedzicznosci dla jego wlasnej mocy. -
powiedzial z sarkazmem bladyn, jednak Sasuke slyszac to "troche"
sie zdenerwowal szybkim tempem podbiegl do ich, trzymajac dlon na
katanie, nie widzieli nawet kiedy zniknal z tamtego miejsca...
~
Szybki jest! ~ pomyslal glosno Deidera rozszerzajac swoje oczy i
wpatrujac sie w nimi w oczy przeciwnika. Sasuke zamachnal sie i
wykonal ciecie swoim mieczem... Tobi poczul jak ktos odbil sie od
jego ramienie noga... i mial racje... to Deidera naskoczyl na niego i
skutecznie odbil sie od jego ramienia aby moc uniknac ciosu Uchihy...
Jednak drugi czlonek Akatsuki, oberwal...
-
Jeden lezy... - zaczal - Widze ze lubisz duzo gadac, a wiec zadam ci
pare pytan o Itachim. - powiedzial kruczowlosy, w tej samej chwili z
ziemi zaczal sie podnosic, ten ktory przed chwila zakosztowal zimnej
stali miecza.
~
Co to... ~ przelecialo przez mysl Sasuke gdy spojrzal na niego przez
ramie
-
Co z toba Tobi!! - krzyknal w jego strone bladyn - Moze jest
dzieckiem, jednak nigdy nie opuszczaj gardy. - zwrocil sie do czlonka
klanu Uchiha. Deidera wlozyl dwie rece do dwoch pochw ktore mial
przyczepione do swojego paska...
~
Pierw ocenie jego zdolnosc poruszania sie z moim poziomem chahry C1.
~ pomyslal. Sasuke stal i czekal az wykona kolejny ruch, po chwili
bladyn wyciagnal swoje dlonie i rozlozyl je przed soba, na nich byly
jakies drobne biale kuleczki.
-
TOBI! ODSUN SIE!! - krzyknal w jego strone, po czym zrzucil to co
mial na rekach prosto na spadkobierce Sharingan, wykonujac tym samym
po chwili pieczecie, na co ow biale kulki, zaczely reagowac...
zmieniajac sie w male biale pajaczki. Sasuke juz mial przygotowana w
swojej dloni chakre, gotowa do ataku. Jednak na to co przygotowal
czlonek Akatsuki, zwykla czakra nie podziala... Ow pajaczki zaczely
wypluc drobnymi igielkami. Deidera stal skupiony i w taki sam sposob
wykonywal swoje ataki. Jednak pare stworzonek zblizylo sie na
niebezpieczna odleglosc do jego kompana z druzyny...
-
Eeee przerwa!!!! Nie wysadzaj ich teraz!! - krzyknal Tobi, na
co bladyn sie na niego spojrzal, dekoncentrujac sie na walce, co
skutecznie wykorzystal kruczowlosy...
-
Za toba!!! Za toba!!! - krzyczal w strony Deidery, jednak na
nieszczescie Uchihy blisko nich znajdowal sie jeden pajaczek ktorego
nie zauwazyl, co tym razem wykorzystal bladyn na swoja korzysc...
-
Katsu... - powiedzial cicho po czym nastapila kolejna eksplozja
-
NIEEEE!!! - krzyknal lezacy na ziemi Tobi, po chwili zakryl rekawem
twarz i zaczal w niego szlochac - Byl ostry... ale takze i dobry...
Nigdy cie nie zapomne Deidera... - beczal, jednak nie widzial co sie
dalej dzialo...
-
Cicho badz, debilu! - powiedzial do neigo bladyn, ktory zjawil sie
przed nim
-
Oh! Ty zyjesz! - krzyknal rozradowany
~
Jakos zdazylem uciec ze srodka wybuchu... mialem szczescie ze
urzywalem jedynie C1. ~ pomyslal, i spojrzal kilka metrow przed
siebie, gdzie stal wlasnie kruczwlosy
~
Jest zdecydowanie za szybki, a wiec czas urzyc C2. ~ przelecialo mu
przez mysl i zlaczyl swoje dlonie tak jakby chcial klaskac, kolo
niego zjawil sie Tobi
-
To jest... - zaczal czlonek Akatsuki w masce, jednak nie dokonczyl.
Sasuke wytezyl wzrok i czekal na dalszy bieg wydarzen. Nagle za jego
przeciwnikami pojawilo sie cos olbrzymiego... a mianowicie byl to
przeogromny smok, z takiego samego wybuchowego tworzywa co owczesne
pajaczki.
-
A wiec zaczynamy! Jedna z najlepszych sztuk Deidery-sempai! Smok C2!
- powiedzial podekscytowany Tobi, na co ten wskoczyl na glowe swojego
smoka
~
A wiec jest zdolny do wytwarzania eksplozujacych zwierzakow, za
pomoca swoich rak. ~ zanalizowal Sasuke
-
Wiesz dobrze Tobi co robic!! - krzyknal z gory Deidera do niego
-
Tak! Kryc sie! Czas na "to"! - odkrzyknal
-
Tobi, przygotuj sie! - krzyknal bladyn, na co Sasuke zmarszyl brwi i
przygladal sie uwaznie, zauwazyl ze ogon smoka zaczyna sie kurczyc a
z jego paszczy po chwili wylecialo pelno mniejszych bialych kulek.
-
Idz i zabierz je! - powiedzial tym samym tonem w strone kompana z
druzyny
-
Tak jest. - odpowiedzial
~
Czy to cos to jedna wielka bomba? Czy chce ich urzydzic jako atak z
powietrza? ~ pytal sie w myslach
-
Co za bol. - westchnal lapiac za swoj miecz i zaczal biec w strone
swoich przeciwnikow
-
Nadchodzi!! - krzyknal Tobi - Pokaz mu moc swojego pop-art!
-
Pop jest marty!!! - odkrzyknal uradowany Deidera po czym z paszczy
smoka wylecial nieco mniejszy smoczek, gdy byl juz dosc blisko
Sasuke, bladyn po raz kolejny wykonal gest rekoma i powiedzial
"Katsu". Kolejna eksplozja... poraz kolejny pelno pylu w
kolo...
~
Ten byl zupelnie innych od poprzednich bomb... Tak jakbyl byl
nakierowany ~ przelecialo przez mysl kruczowlosemu. Gdy pyl opadl, na
jego twarzy malowala sie mina zdziwienia...
~
Gdzie jest ten drugi?! ~ pytal sam siebie, nie wiedzac nigdzie
wczesniejszego smoka, po chwili jednak jego twarz powrocila do
poprzedniego wyrazu
~
W takim razie, musze go dorwac pierwszy. ~ pomyslal i
skumulowal czakre w swojej dloni, gdy chmury sie lekko rozstapily
wystrzelil elektromagnetyczny pocisk, prosto na stworzenie z jezdzcem
na grzbiecie.
-
To byl atack Kakashi'ego! Dam ci rade uzyj manipulacji krztaltow zeby
rozciagnac i wyrzucic. To jest bardzo kreatywne! - krzyknal Deidera
do niego
~
Byl zdolny tylko do rozciagniecie tego na piec metrow... ~
przelecialo mu przez mysl... Tym czasem na dole Sasuke nie oszczedzal
sobie takze myslenia. Jednak niespodziewanie przerwalo mu to kolejne
posuniecie ze strony czlonka Akatsuki, taki sam jak poprzedni... no
moze troche mocniejszy... Ale i tym razem udalo sie kruczowlosemu
uskoczyc...
~
Cholera... jest szybki... ~ przelecialo mu przez mysl ~ Ale i tak juz
jestes moj... ~ dodal w myslach i kierowal sie prosto na
kruczowlosego... Nastepny atak... I przez kolejna chwile ponownie nie
bylo nic widac przez dym...
-
Dostal? - spytal cicho Deidera, jednak gdy kolejny pyl opadl, doznal
szoku... Uchiha wrecz przeciwnie nie dostal, stal nadal... jednak nie
wygladal juz tak jak wczesniej, teraz mial skrzydla... jego kolor
skory takze sie zmienil... W rece trzymal jednak nadal swoj miecz...
~
Klatwa Orochimaru... eh... ma nawet skrzydla... Musial zalapac juz
jak sie lata... ~ przelecialo przez mysl bladynowi, jednak po chwili
dalo sie slyszec z oddali glos Tobi'ego
-
Skonczylem! Miny sa juz rozlozone! Wszystko jest na swoim miejscu! -
krzyknal
-
Niezla robota!! A teraz uciekaj stad!! - odkrzyknal do niego bladyn
~
Naprowadzajace bomby z gory a miny ladowe w ziemi... nie dobrze... ~
pomyslal kruczowlosy
-
Moje C2 moze ciebie zapuszkowac i zamknac. Ta piekna combinacja jest
czyms co planowalismy od jakiegos czasu! Teraz mamy ciebie
otoczonego, jeden zly ruch, a rozpadniesz sie na miliony drobnych
kawaleczkow! - powiedzial podniesionym glosem w strone Uchihy
~
A wiec tylko upewnial sie, czy jego bomby sa zdolne mnie trafic... i
teraz lata tuz przed zasiegiem mojego strzalu... ~ analizowal w
glowie Sasuke, jednak przerwal mu to glos Deidery
-
Myslisz czy mozesz uciec hmmm...?? - spytal z ironia, po czym oddal
kolejny atak, nastepny smoczek wylecial z paszczy wielkiego, jednak
ten byl nieco wiekszy niz poprzednie dwa. Sasuke odbil sie od ziemi i
wbil sie w niebo, kierujac sie prosto na bombe... To byl zaplanowany
atak z jego strony... Jednak kosztowal go bardzo a to bardzo duzo...
Jego miecz lezal wbity w ziemi, a on sam lezal nie opodal niego,
niednak w tej chwili byl pozbawiony jednego skrzydla...
-
CZAS TO SKONCZYC!!!!! - wydarl sie Deidera i juz sie
przygotowywal do kolejnego ataku, gdy naagle z drugiej strony zaczely
leciec w niego dwa duze shurikeny. Ledwo je ominal, ale ominal...
-
Uciekasz sie do zalosnych atackow jak to?! Obrazasz mnie!! - krzyknal
w strone Uchihy, ktory znajdowal sie na bocznej czesci polany
~
Bokiem? ~ zadrwil w myslach ~ Nie masz gdzie stanac, dzieciaku! Tam
sa miny! Ale poraz kolejny... miny sa wszedzie!~ dodal widzac ze
kruczowlosy chce stanac na ziemie, jednak po chwili mina mu
calkowicie zrzedla... Sasuke stanal na swoim mieczu, ktory byl dosc
gleboko wbity w ziemie. Nagle zlapal za rekojesc swojej katany,
wyciagnal ja z ziemi, a nastepnie z cala swoja sily, rzucil nia w
strone smoka na ktorym latal bladyn. Zimne ostrze bylo tak ostre, ze
z latwoscia odcielo smokowi jedno ze skrzydel.
-
Nie moze sie zbalansowac!!!!!! - krzyknal z przerazeniem w glosie
Tobi, nawet Deidera go uslyszal... Po chwili jednak w strone bladyna
polecialy te same dwa shurikeny, co kilka chwil wczesniej, jednak on
ich nie zauwazyl... co bylo jego bledem... oba ogromne shurkieny
wbily sie w jego ramiona do smoka, co uniemozliwialo mu jakikolwiek
ruch. Zaczeli pikowac w dol.
~
Cholera! Tam sa miny! ~ przelecialo mu przez mysl... jednak juz bylo
zapozno, na jakiekolwiek myslenie... z hukiem wlecial prosto na miny,
co spowodowalo kolejny wybuch... Sasuke zlozyl kilka pieczeci, po
czym kilka wezy wylecialo z jego reka, przebijajac sie przez klebe
pyly i owijajac sie na drzewie. Aby Uchiha takze nie wyladowal przez
przypadek na minach. Gdy juz stal bezpiecznie na drzewie, klatwa wraz
z wezami zaczela znikac, jednak po chwili do jego uszu, doszedl krzyk
drugiego czlonka Akatsuki...
-
Zawsze wiedzialem ze to w koncu sie stanie, wybuch!! Deidera ty
idioto, jak mogles umrzec tutaj!!!! - krzyczal Tobi, i juz mial dalej
sie zaczac wydzierac gdy jednak do jego uszu, doszedl krzyk jego
"niby" martwego kompana...
-
ZAMKNIJ SIE WRESZCIE DO DIABLA!!! - krzknal pojawiajac sie na owiele
mniejszym ptaku niz wczesniejszy smok
-
Oh! Ty dalej zyjesz... - powiedzial z przejeciem w glosie
-
On sie nigdy nie poddaje... - westchnal Sasuke i wpatrywal sie w
Deidere z aktywowanym Sharinganem
~
Te oczy... ~ przelecialo mu przez mysl, takze przelecialy mu
wszysteki wspomnienia zwiazena z Itachi'm ich pierwszym spotkaniem,
wtedy to poraz pierwszy zobaczyl Sharinagan, a takze po raz pierwszy
zobaczyl jak to jest byc zlapanym w jego genjutsu...
-
O nie, nie przegram z toba... - powiedzial do Sasuke, po czym
odlecial na pewna odleglosc, a nastepnie zaczal jest materialy
wybuchowe, ktore zawsze nosil w torbach, ktore mial przypiete do
paska, jednak zawsze to jego usta, ktore znajdowaly sie na jego
dloniach, je jadly, ale w tej chwili bylo inaczej... jadl je swoimi
wlasnymi ustami...
-
Tobi!! Uciekaj stad!!! - wydarl sie po czym wzial gleboki wdech
-
AAAAAAAAAAA!!!!!!!! Jest zle!!!! - wydarl z siebie przerazony krzyk,
po czym zaczal uciekac jak najdalej sie tylko da ~ C4... nie myslalem
ze tego uzyje... ~ pomyslal
Z
ust Deidery nagle wylecialo cos, czego wczesniej Sasuke nie widzial,
jednak w tej chwili takze nie bylo mu to dane dostrzec, bo wlecialo
to prosto pod ziemie...
~
A wiec... to jutsu mialo ktoregos dnia zabic Itachi'ego... ~ pomyslal
ocierajac usta z mazi
~
Nawet to jest bomba? Czy wiec... ~ pytal sie myslach kruczowlosy...
Nagle spod ziemie, zaczelo sie cos wydobywac... po chwili okazalo sie
ze to byla gigantyczna kopia samego Deidery...
~
Jest ogromne!!!!!!! Jesli wybuchnie, to bedzie bardzo.... bardzo
zle... ~ przyznal sie w myslach
-
No nie moge, nei mozesz tak uciec!!! Myslisz ze przed nim
uciekniesz?! Nie ma mowy!!!- krzyczal bladyn, a jego kopia zaczela
podazac za Uchiha, nagle zaczal sie robic coraz to bardziej obszerny,
az przypominal przeogromny balon... Ktory po chwili peknal!!!!
Kruczowlosy byl pewny ze wybuchnie, jednak nie... po prostu tak jakby
strzepki rozwalonego balonu, zaczely opadac na ziemie.
~
NIE MA EGSPLOZJI?!?!?! Nie, to nie jest prawda... To jest... ~
goraczkowo rozmyslal, a zrenice w ktorych bylo kakei genkai
rozszerzyly sie jeszcze bardziej...
-
Zwyciestwo jest moje!!!!!!!! - wydarl sie bladyn, jak jakis prawidzy
psychopata, Uchiha juz zdawal sobie sprawe do czego dojdzie, wiec jak
najszybciej zaczal sie oddalac... W tym samym momencie Deidera
wymowil jego magiczne slowo "Katsu" i wszystkie jego
zabawki odziwo nie eksplodowaly tylko wpierw rozlecialy sie na
kawaleczki, a pozniej dopiero zniknely... jednak wypowiedzial jeszcze
jedno slowo a mianowicie "Znikaj"... co spowodowalo
znikniecie ich, jednak nei tylko ich... Sasuke dostrzegl ze jego
cialo takze zaczyna sie rozsypywac...
-
Jak to sie moglo wydarzyc?! Czy to mozliwe aby to bylo...?!- spytal
lekko podniesionym glosem, jednak nie dokonczyl, bo zniknal
calkowicie
-
JESTEM GENIALNY!!!!!!!! - wydarl Deidera z siebie krzyk zachwytu
-
Male mikroskopijne bomby, ktore powstaly z rozpadu jego wielkiego
klona, osiadly na kazdym zyjacym gatunku, a nastepnie za jego pomoca
zdetonowaly sie... Niezle... - powiedzial Tobi sam do siebie, ktory
obserwowal wszystko w duzej odleglosci
-
HA WYGRALEM!!!!!!! - darl sie nadal bladyn, jednak nie nadlugo sie
tym nacieszyl, bo z tylu nagle ktos sie pojawil... Byl to Uchiha w
swojej osobie, pod postacia klatwy... Jednak zamiast tego jednego
oderwanego skrzydla mial co innego... mianowicie kilkanascie wezy...
Skumulowal w dloni Chidori po czym skutecznie uderzyl nim w
przeciwnika... Czego skutkiem bylo to ze jego reka, przebila sie
przez jego klatke piersiowa...
-
Wyglada na to, ze wykorzystales ostatnie ilosci chakry, do tego
ataku... teraz nawet twoje ruchy wydaja sie wolne. - zadrwil
kruczowlosy
-
Te oczy... - zaczal, jednak spadkobierca sharingan, mu przerwal...
-
Bomby sa nie widoczne golym okiem, jednak moje sharingan, rozroznia
kolory chakry. Po tym jak twoj gigantyczny klon sie rozpadl,
widzialem jak jego mikroskopijne czasteczki pokrywaja wszystko co
tylko mozliwe.
-
A wiec to co widzialem wtedy.. jak sie rozpadasz... - powiedzial
bladyn, ale po raz kolejny mu przerwano
-
Tak, to bylo genjutsu.
-
Wiec to tak... - westchnal Deidera
-
Nie uderzylem w twoje serce jedynie z jednego powodu... Powiedz mi
teraz gdzie jest Itachi! - powiedzial Sasuke, podniesionym tonem
-
Tak jak powiedzialem wczesniej... Musze podziekowac Itachi'emu za
to... - zaczal, jednak Uchiha nie za bardzo wiedzial o co chodzi,
wiec zmarszyl brwi po chwili jednak cialo w ktorym tkwila jego reka,
zaczelo sie rozpadac
~
Klon?! ~
-
Nigdy wiecej nie wpadne dwa razy w to samo!! Odkad zakosztowalem
smaku sharingan po raz pierwszy, staralem sie trenowac jak skutecznie
zlamac
genjutsu.
Teraz przyszedl czas na twoja kleske!!!!! Jedz moje C4!!!!!! - wydarl
sie do niego, wynurzajac sie spod niego.... I kolejny klon, ktory
zamienil sie w balon, jednak teraz Sasuke nie mogl sie ruszyc, bo
jego reka tkwila w klonie, nastepnie jednak caly balon go
pochlonal....
-
Wyglada na to ze to ty masz slaby poziom Chakry! - zadrwil Deidera
-
A wiec mialem racje. - powiedzial sam do siebie Uchiha, zerkajac na
swoja reke przez aktywowany sharingan, widzial w niej te same
mikroskopijne bomby, co wczesniej... Jednak skumulowal resztki chakry
i przywalil w jedna strone balonu, rozrywajac go w tym miejscu, po
czym udalo mu sie uciec z niego...
-
Co teraz?! - wydarl sie bladyn i zaczal atakowac kruczowlosego, i
oboje zaczeli leciec w dol... Jednak w ostatniej chwili Deidera
wypowiedzial "Katsu"a Sasuke zaczal sie rozpadac, na
miliony drobnych kawaleczkow...
-
To koniec!! Wygralem!! Teraz tylko trzeba dogonic tych z Konohy i po
sprawie!! - powiedzial i zaczal sie smiac, ale czegos nie zauwazyl...
nie zauwazyl bardzo istotnej rzeczy... a mianowicie kolejnego
genjutsu... Nagle tuz za nim pojawil sie rozwscieczony Sasuke i
gotowa piescia do boju, po czym przywalil nia bladynowi z lewego
sierpowego, na co ten przekoziolkowal kilka metrow dalej...
~
Co?! Kolejna iluzja?! Jak on przezyl C4?! ? ~ pytal sie w myslach,
lezac na ziemi
-
Ty... nie mogles... Rozgryzles to? - spytal lekko sie podnoszac
-
Taaa... niedawno. - odpowiedzial i zaczal mu wszystko wyjasniac, na
co ten coraz bardziej wybaluszal oczy, gdy skonczyl... zaczal zblizac
sie do niego...
-
Gdzie jest Itachi?! - spytal, jednak ten jako odpowiedz wyslal,
swoich dwoch podopiecznych, ktore Sasuke skutecznie unieszkodliwil,
pozniej Uchiha powtorzyl swoje pytanie - Gdzie jest Itachi?! - jednak
tym razem jego przeciwnik zachowal sie nieco inaczej, a mianowicie
zdarl z siebie koszule, na jego klatce piersiowej bylo widac pelno
szwow... Rozdarl jeden z nich... ten najwiekszy... po chwili jego
klatka piersiowa zmienila sie w kolejne usta... Na jego calym ciele
zaczynaly sie pojawiac zylki... po chwili krzyknal...
-
SAMO DESTRUKCJA!!!
~
Oszalal... ~ przelecialo kruczowlosemu przez mysl
-
Ty zginiesz tu razem ze mna!!! Obszar wybuchu, bedzie siegal do 10
kilometrow... nie ma szans zebys stad uciekl!! A teraz pokaz mi swoj
strach!!! - krzyczal bladyn - KATSU!!!!!!!!!!!!!! - to byly jego
ostatnie slowo... slowo ktore spowodowalo wielka eksplozje...
~
Mam nadzieje, ze sa juz ponad 10 kilometrow stad... ~ pomyslal
Sasuke, jeszcze przed wybuchem...
No comments:
Post a Comment