27

Z dedykacja dla Leny :*
Dzisiejszy dzien, byl goracy... Powietrze bylo duszne, nie mozna bylo normalnie oddychac... Bylo zbyt goraco, jak na ta pore roku... Nawet ptaki nie spiewaly, bo nie mialy sily... Atmosfera w lesie byla, tak jakby wszystko stanelo w miejscu.. Jakby zegar przestal bic... czas stanal... Dwie postacie w czarnych plaszczach z czerwonymi chmurkami, szli przez ow las do wioski wodospadu, ktora byla ich celem. Jednak po chwili zaczeli dostrzegac cztery osoby naprzeciwko siebie, ktore przystanely na ich widok. To samo uczynili czlonkowie Akatsuki... Niedaleko nich znajdowalo sie jedno z glebszych jezior, ow krainy w ktorej jeszcze sie znajdowali...
- No prosze, prosze, kogoz ja tu widze. - zaczal Deidera - Czyzbyscie nie oddalili sie czasami zbyt daleko od Konohy? - zadrwil po chwili
~ Cholera, musielismy jeszcze na nich trafic... Bedzie trudno... Zwlaszcza gdy Sakura sie nie czuje najlepiej. Wiec pozostaje tylko nasza trojka... ~ analizowal wszystko w glowie Shikamaru
- Oj zaraz pozalujesz swojej bezczelnosci!! - krzyknal Naruto i juz chcial wykonac swoje cieniste klony, gdy poczul jak ktos lapie go za przegub
- Spokojnie, nie daj sie sprowokowac. - powiedzial Sai - Pamietaj ze chca ciebie i Sakure. - skarcil go, na co bladyn tylko spojrzal sie na blada rozowowlosa,
ktora opierala sie o najblizsze drzewo
- Czego chcecie? - spytal Nara
- Szczerze to niespodziewalismy sie was tu spotkac, jednak gdy tak sie stalo, to moze odrazu grzecznie po prosimy Uzumaki'ego i Haruno o pojscie z nami. - odpowiedzial bladyn
- Chyba masz nie rowno pod sufitem, jesli sadzisz ze gdzie kolwiek z wami pojdziemy!!! - krzyknela Sakura, podchodzac blizej przyjaciol i zakladajac na swoje dlonie czarne skorzane rekawiczki
- Nie powinnas. - szepnal do niej Shikamaru, jednak ona to zignorowala i skumulowala swoja czakre w dloni, po czym uderzyla nia mocno w podloze.
Rozlupujac ja na kilka drobnych kawalkow. Przeciwnikom ktorymi byli Deidera i Tobi, udalo sie odskoczyc w ostatniej chwili unikajac tym samym ciosu kunoichi.
- Widze ze przybylo ci troche sily odkad sie widzielismy po raz ostatni. - dodal zironia w glosie bladyn
- Nigdy mnie nie lekcewaz, Deidera! - krzyknela i juz miala wykonac kolejny cios gdy obok niej przebiegli trzej Naruciaqi tworzacy niebieska kule w dloni srodkowego.
- RASENGAN!!!! - wykrzyczal i uderzyl jasno niebieska kula w przeciwnika, jednak w niego nie trafily do konca, bo jeden z czlonkow Akatsuki urzyl swojego eksplodujacego Jutsu. Co w polaczeniu z jutsu czwartego Hokage, wywolalo ogromna eksplozje, odlamki ziemi i tak galezie drzew lecialy w kazdym mozliwym kierunku, uderzajac sie nawzajem... Sakura zaslonila sie rekoma przed ogromnym podmuchem, tracac przy tym czujnosc i widocznosc na to co sie dzieje w okol niej. Po chwili poczula jak cos ja uderza z wielka moca w glowe... stracila przytomnosc i na jej nieszczescie wleciala
do jeziora, ktore bylo tuz za nia...
~~**~~
Czarnowlosy shinobi biegl po galeziach drzew, jak tylko szybko mogl. Caly czas mial aktywowany Sharingan, na wypadek niespodziewanego ataku ze strony Akatsuki. Jednak przede wszystkim chcial znalesc ta druga polowke swojego serca i upewnic sie ze nic jej nie jest... Z nie dalekiej odleglosci uslyszal huk i lekkie swiatelko przed soba. Co spowodowalo ze gwaltownie przyspieszyl. Czul ze z kazda chwila, zbliza sie do miejsca gdzie znajdowali sie jego znajomi z Konohy... Ale zdawal sobie sprawe z tego ze to co przed chwila uslyszal moglo byc dowodem na to ze natkneli sie na orgaznizacje do ktorej nalezy jego brat. Nagle cos mu "przelecialo" przed oczami zobaczyl jak rozowowlosa kunoichi wpada do jeziora i.... nie wyplywa.... Z najblizszego drzewa skoczyl za nia do chlodnej wody. Gdzie momentalnie wytezyl swoj wzrok aby moc dostrzec jej cialo... Nagle je dostrzegl jak bezwladnie opada na dno ow jeziora. Jak najszybciej podplynal do niej i zobaczyl jak czerwona ciecz miesza sie z woda. Podniosl ja z piasku ktorym bylo pokryte dno. A nastepnie zaczal z nia wyplywac na powierzchnie. Gdy wreszcie wyplyneli, lapczywie zachlysnal sie powietrzem i spojrzal na nieprzytomna dziewczyna na jego rekach... nie oddychala... Wyplynal z nia na brzeg i polozyl ja na ziemi, delikatnie zaczal robic masaz serca i sztuczne oddychanie... Po trzydziestu sekundach, wyplula wode z ust... oddychala... Jednak nadal byla nie przytomna...
~ To pewnie przez rozwalona glowa... ~ pomyslal ~ Trzeba ja stad zabrac, nie moze tutaj dluzej zostac... Gdzie jest reszta?? ~ pytal sie w myslach, po czym ponowie wzial ja na rece i kierowal sie w strone epicentrum wybuchu...
~~**~~
To byl ogromny podmuch... Dopiero po chwili gdy kurz zaczynal opadac, dalo sie cos dostrzec, a dokladniej tylko zarysy... Naruto ktory znajdowal sie najblizej  przeciwnika, ktorego przed chwila probowal uderzyc. Wiec jako pierwszy go dostrzegl, nastepnie poraz kolejny zrobil swoje klony, ktorych bylo o wiele wiecej niz wczesniej. I poraz kolejny zaczal z nim walczyc... Tymczasem Shikamaru i Sai, ktorzy stali dalej niz Uzumaki, dopiero teraz zaczeli wszystko po malu dostrzegac.
- Co ten idiota robi? - spytal Nara, gdy zauwazyl ze Naruto doczy walke sam na sam z bladynem
- Lepszym pytaniem jest, gdzie jest Sakura? - zapytal Sai, z powazna mina i rozgladajac sie na okolo siebie. Shikamaru gdy to uslyszal takze zaczal sie bacznie rozgadajac, szukajac jakiego kolwiek sladu kunoichi. Jednak nic nie widzieli... Gdy nagle zauwazyli ze ktos idzie w ich strone... Byl to Uchiha, przybrali pozycje obronna, bo Sai dobrze pamietal co stalo sie gdy sie spotkali poprzednim razem. Jednak gdy zobaczyli ze niesie na swoich rekach Sakure, Nara odrazu wyciagnal kunai, a drugi swoj zwoj i pedzel nasaczony czarnym inkiem. Sasuke zrozumial o co im chodzi, jednak szedl dalej...
- Wescie ja i jak najszybciej wracajcie do Konohy. - powiedzial, gdy przystanal jakis metr od nich, na co ci sie lekko zdziwili
- Czy to kolejny twoj podstep? - spytal Sai, a Nara spojrzal na Naruto, ktory walczyl z Deidera, nieswiadomy tego ze jego dawny przjaciel z Team 7 jest tu takze...
- Nie, gdyby nie ja, to by utonela, wiec wescie ja i jak szybko tylko mozecie wracajcie do wioski. - odpowiedzial, jednak Sai nie odpuszczal, ale Shikamaru dobrze wiedzial ze teraz liczy sie tylko i wylacznie czas, zwazajac na to ze Sakura jest ranna w glowe a zaden z nich na jak bardzo ta rana jest powazna... Wiec po chwili zaczal po malu kroczyc w strone Uchihy, ktory po chwili podal mu Haruno.
- Zajmij sie nia. - dodal, na co ten zmarszyl lekko brwi, gdy uslyszal jego ton... wyraznie dalo sie w nim slyszec troske o nia, jednak nie chcal pytac o to, tylko kiwnal glowa, jednak po chwili dodal
- A co z toba? - jednak z poczatku nie otrzymal odpowiedzi
- Zamierzam skonczyc, to co wy zaczeliscie. Abyscie mogli wrocic do wioski. - powiedzial po chwili
- Jest maly problem. - dodal Shikamaru
- Jaki?
- Naruto. - tu kruczowlosy spojrzal w strone gdzie jego przyjaciel dostawal lomot od czlonka Akatsuki, jednak nie przejmowal sie tym, walczyl dalej...
- To nie bedzie zaden problem. - dodal i zniknal z przed niego, i pojawil sie tuz obok Naruto, ktory o malo co nie dostal zawalu serca, gdy zobaczyl go. Uzumaki przestal na chwile walczyc, jednak jego cieniste klony nie przestaly...
- A TY CO TUTAJ ROBISZ?!?!?!?!? - wydarl sie
- Przymknij sie matole i wracaj z reszta do wioski. - odpowiedzial, tonem z przeszlosci
- Chyba sobie zartujesz, ja tu walcze! - powiedzial i wskazal na swoje klony
- Sakura jest ranna, wracacie a ja to skoncze! Oni chca ciebie i jej! A ona jest nieprzytomna co ulatwia im sprawe!! - powiedzial podniesionym tonem - Wracasz z nimi!! - dodal
- Skoro chcesz to skonczyc, to tylko i wylacznie razem ze mna!! - tu wskazal palcem na siebie
- Matole jest bardziej uparty niz wczesniej. - westchnal
~ A wiec nie mam innego wyboru... ~ przelecialo mu przez mysl, po czym zjawil sie tuz za nieswiadomym niczego Uzumaki'm i go uderzyl, na co ten stracil przytomnosc... Zlapal go aby nie upadl na ziemie i przerzucil przez ramie i kierowal sie w strone Sai'a i Shikamaru. Wraz z uderzeniem Sasuke, klony bladyna zaczely znikac...
~ On jest ciezszy od slonia. Zdecydowanie za duzo Ramen'u... ~ pomyslal, gdy nagle pojawil sie obok znajomych z Konohy i polozyl go na ziemi.
- Juz nie bedzie robic klopotow. - dodal i podal im jeszcze sznur - Na wszelki wypadek zwiazcie go, aby nie zachcialo mu sie wracac. - powiedzial i zniknal w klebie dymu... O dziwo Sai i Shikamaru zwiazali go i szybko zaczeli sie kierowac w strone swojej wioski. Shikamaru niosl ostroznie Sakure na swoich rekach podtrzymujac jej glowe, ktora przestala juz krwawic, jednak nadal wygladala na powazna, natomiast Sai wcale nie byl ostrozny w niesieniu Naruto, moze dlatego ze go w cale nie niosl, tylko ciagal go za soba po ziemi, gdyz stwierdzil ze jest zdecydowanie za ciezki. ^^
Po pietnastu minutach, cos zagluszylo ich spokoj... Do ich uszy doszla potezna eksplozja.... eksplozja ktora nawet oni odczyli, chociaz byli juz dosc daleko,
od miejsca w ktorym zostal Uchiha. Jednak z tego miejsca, dostrzegli ogromna klebe dymu, unoszaca sie w powietrzu... Oni wiedzieli skad ona pochodzi, ale nie wiedzieli co tam sie stalo... Czy Sasuke zginal? A moze jedynie czlonkowie Akatsuki? Tego nie wiedzieli...


No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya