Z
dedykacja dla Leny :*
Dzisiejszy
dzien, byl goracy... Powietrze bylo duszne, nie mozna bylo normalnie
oddychac... Bylo zbyt goraco, jak na ta pore roku... Nawet ptaki nie
spiewaly, bo nie mialy sily... Atmosfera w lesie byla, tak jakby
wszystko stanelo w miejscu.. Jakby zegar przestal bic... czas
stanal... Dwie postacie w czarnych plaszczach z czerwonymi chmurkami,
szli przez ow las do wioski wodospadu, ktora byla ich celem. Jednak
po chwili zaczeli dostrzegac cztery osoby naprzeciwko siebie, ktore
przystanely na ich widok. To samo uczynili czlonkowie Akatsuki...
Niedaleko nich znajdowalo sie jedno z glebszych jezior, ow krainy w
ktorej jeszcze sie znajdowali...
-
No prosze, prosze, kogoz ja tu widze. - zaczal Deidera - Czyzbyscie
nie oddalili sie czasami zbyt daleko od Konohy? - zadrwil po chwili
~
Cholera, musielismy jeszcze na nich trafic... Bedzie trudno...
Zwlaszcza gdy Sakura sie nie czuje najlepiej. Wiec pozostaje tylko
nasza trojka... ~ analizowal wszystko w glowie Shikamaru
-
Oj zaraz pozalujesz swojej bezczelnosci!! - krzyknal Naruto i juz
chcial wykonac swoje cieniste klony, gdy poczul jak ktos lapie go za
przegub
-
Spokojnie, nie daj sie sprowokowac. - powiedzial Sai - Pamietaj ze
chca ciebie i Sakure. - skarcil go, na co bladyn tylko spojrzal sie
na blada rozowowlosa,
ktora
opierala sie o najblizsze drzewo
-
Czego chcecie? - spytal Nara
-
Szczerze to niespodziewalismy sie was tu spotkac, jednak gdy tak sie
stalo, to moze odrazu grzecznie po prosimy Uzumaki'ego i Haruno o
pojscie z nami. - odpowiedzial bladyn
-
Chyba masz nie rowno pod sufitem, jesli sadzisz ze gdzie kolwiek z
wami pojdziemy!!! - krzyknela Sakura, podchodzac blizej przyjaciol i
zakladajac na swoje dlonie czarne skorzane rekawiczki
-
Nie powinnas. - szepnal do niej Shikamaru, jednak ona to zignorowala
i skumulowala swoja czakre w dloni, po czym uderzyla nia mocno w
podloze.
Rozlupujac
ja na kilka drobnych kawalkow. Przeciwnikom ktorymi byli Deidera i
Tobi, udalo sie odskoczyc w ostatniej chwili unikajac tym samym ciosu
kunoichi.
-
Widze ze przybylo ci troche sily odkad sie widzielismy po raz
ostatni. - dodal zironia w glosie bladyn
-
Nigdy mnie nie lekcewaz, Deidera! - krzyknela i juz miala wykonac
kolejny cios gdy obok niej przebiegli trzej Naruciaqi tworzacy
niebieska kule w dloni srodkowego.
-
RASENGAN!!!! - wykrzyczal i uderzyl jasno niebieska kula w
przeciwnika, jednak w niego nie trafily do konca, bo jeden z czlonkow
Akatsuki urzyl swojego eksplodujacego Jutsu. Co w polaczeniu z jutsu
czwartego Hokage, wywolalo ogromna eksplozje, odlamki ziemi i tak
galezie drzew lecialy w kazdym mozliwym kierunku, uderzajac sie
nawzajem... Sakura zaslonila sie rekoma przed ogromnym podmuchem,
tracac przy tym czujnosc i widocznosc na to co sie dzieje w okol
niej. Po chwili poczula jak cos ja uderza z wielka moca w glowe...
stracila przytomnosc i na jej nieszczescie wleciala
do
jeziora, ktore bylo tuz za nia...
~~**~~
Czarnowlosy
shinobi biegl po galeziach drzew, jak tylko szybko mogl. Caly czas
mial aktywowany Sharingan, na wypadek niespodziewanego ataku ze
strony Akatsuki. Jednak przede wszystkim chcial znalesc ta druga
polowke swojego serca i upewnic sie ze nic jej nie jest... Z nie
dalekiej odleglosci uslyszal huk i lekkie swiatelko przed soba. Co
spowodowalo ze gwaltownie przyspieszyl. Czul ze z kazda chwila,
zbliza sie do miejsca gdzie znajdowali sie jego znajomi z Konohy...
Ale zdawal sobie sprawe z tego ze to co przed chwila uslyszal moglo
byc dowodem na to ze natkneli sie na orgaznizacje do ktorej nalezy
jego brat. Nagle cos mu "przelecialo" przed oczami zobaczyl
jak rozowowlosa kunoichi wpada do jeziora i.... nie wyplywa.... Z
najblizszego drzewa skoczyl za nia do chlodnej wody. Gdzie
momentalnie wytezyl swoj wzrok aby moc dostrzec jej cialo... Nagle je
dostrzegl jak bezwladnie opada na dno ow jeziora. Jak najszybciej
podplynal do niej i zobaczyl jak czerwona ciecz miesza sie z woda.
Podniosl ja z piasku ktorym bylo pokryte dno. A nastepnie zaczal z
nia wyplywac na powierzchnie. Gdy wreszcie wyplyneli, lapczywie
zachlysnal sie powietrzem i spojrzal na nieprzytomna dziewczyna na
jego rekach... nie oddychala... Wyplynal z nia na brzeg i polozyl ja
na ziemi, delikatnie zaczal robic masaz serca i sztuczne
oddychanie... Po trzydziestu sekundach, wyplula wode z ust...
oddychala... Jednak nadal byla nie przytomna...
~
To pewnie przez rozwalona glowa... ~ pomyslal ~ Trzeba ja stad
zabrac, nie moze tutaj dluzej zostac... Gdzie jest reszta?? ~ pytal
sie w myslach, po czym ponowie wzial ja na rece i kierowal sie w
strone epicentrum wybuchu...
~~**~~
To
byl ogromny podmuch... Dopiero po chwili gdy kurz zaczynal opadac,
dalo sie cos dostrzec, a dokladniej tylko zarysy... Naruto ktory
znajdowal sie najblizej przeciwnika, ktorego przed chwila
probowal uderzyc. Wiec jako pierwszy go dostrzegl, nastepnie poraz
kolejny zrobil swoje klony, ktorych bylo o wiele wiecej niz
wczesniej. I poraz kolejny zaczal z nim walczyc... Tymczasem
Shikamaru i Sai, ktorzy stali dalej niz Uzumaki, dopiero teraz
zaczeli wszystko po malu dostrzegac.
-
Co ten idiota robi? - spytal Nara, gdy zauwazyl ze Naruto doczy walke
sam na sam z bladynem
-
Lepszym pytaniem jest, gdzie jest Sakura? - zapytal Sai, z powazna
mina i rozgladajac sie na okolo siebie. Shikamaru gdy to uslyszal
takze zaczal sie bacznie rozgadajac, szukajac jakiego kolwiek sladu
kunoichi. Jednak nic nie widzieli... Gdy nagle zauwazyli ze ktos
idzie w ich strone... Byl to Uchiha, przybrali pozycje obronna, bo
Sai dobrze pamietal co stalo sie gdy sie spotkali poprzednim razem.
Jednak gdy zobaczyli ze niesie na swoich rekach Sakure, Nara odrazu
wyciagnal kunai, a drugi swoj zwoj i pedzel nasaczony czarnym inkiem.
Sasuke zrozumial o co im chodzi, jednak szedl dalej...
-
Wescie ja i jak najszybciej wracajcie do Konohy. - powiedzial, gdy
przystanal jakis metr od nich, na co ci sie lekko zdziwili
-
Czy to kolejny twoj podstep? - spytal Sai, a Nara spojrzal na Naruto,
ktory walczyl z Deidera, nieswiadomy tego ze jego dawny przjaciel z
Team 7 jest tu takze...
-
Nie, gdyby nie ja, to by utonela, wiec wescie ja i jak szybko tylko
mozecie wracajcie do wioski. - odpowiedzial, jednak Sai nie
odpuszczal, ale Shikamaru dobrze wiedzial ze teraz liczy sie tylko i
wylacznie czas, zwazajac na to ze Sakura jest ranna w glowe a zaden z
nich na jak bardzo ta rana jest powazna... Wiec po chwili zaczal po
malu kroczyc w strone Uchihy, ktory po chwili podal mu Haruno.
-
Zajmij sie nia. - dodal, na co ten zmarszyl lekko brwi, gdy uslyszal
jego ton... wyraznie dalo sie w nim slyszec troske o nia, jednak nie
chcal pytac o to, tylko kiwnal glowa, jednak po chwili dodal
-
A co z toba? - jednak z poczatku nie otrzymal odpowiedzi
-
Zamierzam skonczyc, to co wy zaczeliscie. Abyscie mogli wrocic do
wioski. - powiedzial po chwili
-
Jest maly problem. - dodal Shikamaru
-
Jaki?
-
Naruto. - tu kruczowlosy spojrzal w strone gdzie jego przyjaciel
dostawal lomot od czlonka Akatsuki, jednak nie przejmowal sie tym,
walczyl dalej...
-
To nie bedzie zaden problem. - dodal i zniknal z przed niego, i
pojawil sie tuz obok Naruto, ktory o malo co nie dostal zawalu serca,
gdy zobaczyl go. Uzumaki przestal na chwile walczyc, jednak jego
cieniste klony nie przestaly...
-
A TY CO TUTAJ ROBISZ?!?!?!?!? - wydarl sie
-
Przymknij sie matole i wracaj z reszta do wioski. - odpowiedzial,
tonem z przeszlosci
-
Chyba sobie zartujesz, ja tu walcze! - powiedzial i wskazal na swoje
klony
-
Sakura jest ranna, wracacie a ja to skoncze! Oni chca ciebie i jej! A
ona jest nieprzytomna co ulatwia im sprawe!! - powiedzial
podniesionym tonem - Wracasz z nimi!! - dodal
-
Skoro chcesz to skonczyc, to tylko i wylacznie razem ze mna!! - tu
wskazal palcem na siebie
-
Matole jest bardziej uparty niz wczesniej. - westchnal
~
A wiec nie mam innego wyboru... ~ przelecialo mu przez mysl, po czym
zjawil sie tuz za nieswiadomym niczego Uzumaki'm i go uderzyl, na co
ten stracil przytomnosc... Zlapal go aby nie upadl na ziemie i
przerzucil przez ramie i kierowal sie w strone Sai'a i Shikamaru.
Wraz z uderzeniem Sasuke, klony bladyna zaczely znikac...
~
On jest ciezszy od slonia. Zdecydowanie za duzo Ramen'u... ~
pomyslal, gdy nagle pojawil sie obok znajomych z Konohy i polozyl go
na ziemi.
-
Juz nie bedzie robic klopotow. - dodal i podal im jeszcze sznur - Na
wszelki wypadek zwiazcie go, aby nie zachcialo mu sie wracac. -
powiedzial i zniknal w klebie dymu... O dziwo Sai i Shikamaru
zwiazali go i szybko zaczeli sie kierowac w strone swojej wioski.
Shikamaru niosl ostroznie Sakure na swoich rekach podtrzymujac jej
glowe, ktora przestala juz krwawic, jednak nadal wygladala na
powazna, natomiast Sai wcale nie byl ostrozny w niesieniu Naruto,
moze dlatego ze go w cale nie niosl, tylko ciagal go za soba po
ziemi, gdyz stwierdzil ze jest zdecydowanie za ciezki. ^^
Po
pietnastu minutach, cos zagluszylo ich spokoj... Do ich uszy doszla
potezna eksplozja.... eksplozja ktora nawet oni odczyli, chociaz byli
juz dosc daleko,
od
miejsca w ktorym zostal Uchiha. Jednak z tego miejsca, dostrzegli
ogromna klebe dymu, unoszaca sie w powietrzu... Oni wiedzieli skad
ona pochodzi, ale nie wiedzieli co tam sie stalo... Czy Sasuke
zginal? A moze jedynie czlonkowie Akatsuki? Tego nie wiedzieli...
No comments:
Post a Comment