Zbliżało
się po południe… Słońce od paru dobrych godzin, znajdowało się
wysoko na niebie. Ogrzewając swoimi promieniami wszystko, co tylko
dane było mu spotkać. Trójka shinobi, wraz ze swoją towarzyszką,
którą mieli ochraniać i bezpiecznie doprowadzić do jej rodzimej
wioski. Jak na razie nic niepokojącego nie działo się, lecz
wiedzieli, że to wszystko może zmienić się, gdy tylko wejdą na
teren północnej krainy. Tymczasowe zawieszenie broni przez państwa
Uchiha, powodziło się… Nie odzywali się do siebie praktycznie od
ostatniej sprzeczki, którą skutecznie zakończył Naruto. W czasie
swojej podróży mieli również kilka krótkich postoi, ze względu
na Kasumi, której organizm nie był przystosowany do takich długich
podróży pieszych. Według wyliczonego wcześniej czasu przez
Kunoichi niedługo powinni dojść do miasta portowego, gdzie
znajdował się sławny most, Uzumaki’ego, przez który mieli
dostać się prosto do Krainy Fal. Jak stwierdził Naruto spędzą
tam noc, aby nabrać sił na dalszą drogę. Jego przyjaciele jakoś
znieśli tą wiadomość, lecz mieli dwa inne zdania na ten temat…
jednak nie chcąc się kłócić znowu, „zabili” się nawzajem
wzrokiem, ale nic nie powiedzieli do siebie. I tak jak przewidziała
Sakura, po około pół godzinie, dotarli do miasta. Jak to o tej
porze bywa, było pełno ludzi, którzy próbowali wykorzystać swój
wolny czas jak najlepiej się tylko dało. Gdy przechodzili przez
miasto nie zatrzymali się ani na chwilę przy żadnym stoisku, czy
nawet wystawie sklepowej ich celem był port i most na który właśnie
tam się kierowali. Przedarcie się przez niemalże całe miasto
zajęło im o dziwo, dość dużo czasu, lecz to przez ten natłok
ludzi na ulicach. Widać było, że natrafili na szczyt dnia. Gdy z
czasem poszczególne osoby zaczęły wracać do swoich domostw, mogli
nieco przyśpieszyć. Wreszcie dotarli do portu, gdzie znajdowało
się kilkanaście łodzi, rybackich jak i do przewozu osób. Takiej
właśnie łodzi szukali, lecz dopiero na następny dzień. Ale, po
co czekać do jutra z jej załatwieniem, skoro nie wiadomo czy
jeszcze jakieś będą wolne, a wtedy dotarcie do Północnej Krainy
by im się nieco skomplikowała. Kruczowłosy nie mówiąc nic swoim
towarzyszom, począł kierować się w stronę jednego właściciela
dość dużej łodzi.
-
Ej a ty gdzie?! – protestował Naruto gdyż chciał wreszcie ujrzeć
most, o który walczyli tak dawno temu i który nosi jego imię i
nazwisko… Owy most znajdował się tuż za małym wzniesieniem,
wystarczyło tylko wyjrzeć zza zakręt, aby go ujrzeć…
-
To ty jesteś właścicielem łodzi? – spytał sucho spadkobierca
Sharingan, mężczyzny w podeszłym już wieku. Ten tylko pokiwał
twierdząco swoją głową, po czym dodał…
-
Czego chcecie? – zapytał, jego głos był zachrypiały i mówił
dość wolno
-
Potrzebujemy transportu do Krainy Północy. – wtrąciła się
zielonooka, która również chciała mieć udział w załatwieniu
łodzi, znalazła się obok niewiadomo skąd, przecież jeszcze
chwilę temu znajdowała się kilkanaście metrów dalej z Naruto i
Kasumi… Sasuke spojrzał na nią kątem oka…
-
Cóż o tej porze roku to raczej jest niemożliwe… W tamtejszych
stronach panuje teraz zima, z tego, co ostatnio słyszałem ostatnio
było dość duże śnieżyce i zamiecie, a morze jest coraz to
bardziej wzburzone. – odpowiedział, po czym zabrał się za
wiązanie lin
-
My musimy się tam dostać! – warknął Uchiha, próbując trzymać
nerwy na wodzy, różowowłosa uśmiechnęła się z satysfakcją,
gdyż wyczuła gniew w jego tonie… Zbyt szybko traci cierpliwość,
w przeciwieństwie do niej… No dobra nie przesadzajmy… Ona
również potrafi szybko stracić panowanie nad sobą, ale nie w tak
błahej sprawie…
-
Proszę pana… - zwróciła się w stronę mężczyzny, starszy
człowiek słysząc jej łagodny ton przerwał swoje chwilowe zajęcie
i odwrócił się w jej stronę, natomiast kruczowłosy, przyglądał
się poczynaniom swojej żony. Sakura widząc, że owy mężczyzna
utkwił w niej swoje przymrużone oczy, kontynuowała - …naprawdę
musimy się tam dostać. To jest bardzo ważna sprawa, która nie
może czekać do wiosny, czy lata w tamtejszym rejonie, musimy tam
wyruszyć z samego rana. – powiedział, lecz mężczyzna zrobił
zrezygnowaną minę…
-
Przykro mi panienko, ale nie jestem w stanie was przewieść do tej
Krainy, to samo powiedzą wam inni gdyż woda u wybrzeża jest tak
zamarznięta, że nawet lodołamacz go nie złamie. Droga do portu
jest praktycznie niedostępna. – odpowiedział
-
Lodołamacz może nie, ale moja chakra wraz z porządnym uderzeniem
przełamią wszystko, nawet grubo zamarznięty lód. – nie
ustępowała ani na moment, musieli się tam udać, dla dobra misji
jak i wioski – Nie musisz nas zawozić do samego portu…
Wystarczy, że dostaniemy się na tamten brzeg, dalej sobie
poradzimy. Jest jeszcze coś… słono zapłacimy, jeśli się
zgodzisz. – uderzyła w czuły punkt mężczyzny, nie wszystkim
dobrze się żyło tutaj, a zwłaszcza nie marynarzom i rybakom…
Każdy by zrobił coś nawet za jedną monetę… I tak było za
każdym razem, gdy w Krainie Północy, panowała sroga i bardzo
nieprzyjemna zima…, Mimo iż taka nie zdarza się często, ale się
zdarza… i to akurat teraz… Starszy mężczyzna głęboko się
zamyślił nad propozycją dziewczyny, w głowie studiował mapy
owego wybrzeża, aby móc mniej więcej wiedzieć, gdzie lód może
być najcięższy a także gdzie można by ich wysadzić bez kłopotu…
-
Ilu was jest? – spytał po chwili
-
Czwórka. – odparł kruczowłosy, wtrącając się do ich
konwersacji, co nie za bardzo spodobało się mężczyźnie, gdyż
nie przypadł mu zbytnio do gustu, zwłaszcza po tym jak na niego
naskoczył… Co innego kunoichi, ona wydawała się być
sympatyczna… Nawet nie przeszło mu przez myśl, że ta dwójka od
ponad dwóch miesięcy jest związana więzłem małżeńskim…
-
Odpływamy punktualnie o ósmej rano, nie spóźnijcie się. –
powiedział
-
Arigato. – na twarzy, różowowłosej pojawił się serdeczny
uśmiech, świadczącej o jej wdzięczności – Zapłatę otrzymasz
rano, przed odpłynięciem. – dodała, po czym odwróciła się i
wróciła do przyjaciela jak i Kasumi, Sasuke podążył za nią…
-
Ehh… gdzie wy poleźliście?! Nie wiecie, że wpierw powiadamia się
przywódcę, jeśli chce się oddalić się gdzieś?! – denerwował
się blondyn
-
Mamy załatwiony transport do naszego celu na ósmą rano, następnego
dnia. – odpowiedziała zadowolona z siebie, Sakura, której uśmiech
nie schodził z twarzy. W pewnym momencie spojrzała, na shinobi
który szedł za nią – Czyżbyś nie umiał wynegocjować zwykłego
rejsu? – spytała chytrze
-
A tobie o dziwo dobrze poszło, ciekawe czy również by się
zgodził, gdybyś nie zaproponowała mu pieniędzy? – zapytał z
sarkazmem
-
Jakoś ty o nich nawet nie pomyślałeś, mam rację? Ale i tak to mi
udało się załatwić jakąś łódź a nie tobie. – odparła
-
Przestańcie się kłócić, przynajmniej dopóki nie zakończy się
ta misja! – powiedział podniesionym głosem Uzumaki, który jak na
tą chwilę miał dość ich ciągłych kłótni i sprzeczek, mimo iż
zawsze śmiać mu się z nich chciało… Ci natomiast spojrzeli na
niego z niemałym wyrzutem, gdyż właśnie odebrał im przyjemność
kłócenia się ze sobą i wytykania błędów nawzajem… - No, więc
się zrozumieliśmy, a teraz idziemy zobaczyć MÓJ most. – dodał
podekscytowany i zaczął ciągnąć Sakura i Kasumi za rękę…
-
Dobra, ale nie musisz mnie tam ciągnąć siłą, nie baw się w
swojego przyjaciela, który wszystko robi na siłę. – powiedziała
z przekąsem, dając wyraźny nacisk na słowo „wszystko”,
kruczowłosy spojrzał na nią spod byka, piorunując ją swoim
hebanowym spojrzeniem. Lecz nie odpowiedział na jej zaczepki, po raz
kolejny, tak zwyczajnie ją zignorował jak gdyby nigdy nic…
Zaczęli kierować się w stronę miejsca, gdzie powinien znajdować
się most, łączący Krainę Fal ze stałym lądem... Gdy minęli
owe wzniesienie, pierwsze, co im się rzuciło w oczy to duży most,
o stabilnym korpusie. Na moście był duży napis, kanji świadczący
o tym, że rzeczywiście owy most nosi imię twardogłowego ninja z
Konohy….
-
Ha! Tazuma się postarał! – mówił uradowany z tego, że po mimo
tylu lat most jest praktycznie nienaruszony
-
Koniec tych krzyków, Naruto! – skarciła go różowo włosa –
Czas odnaleźć Tazume i Inari’ego. – dodała, po czym to ona
zaczęła ciągnąć przyjaciela przez most… Sasuke wraz z Kasumi
szli tuż za nimi, nie odzywali się do siebie, nawet się nie znali…
Jednak cała czwórka wiedziała, że jeśli są coraz bliżej celu,
tym niebezpieczeństwo się zwiększa… A gdy wkroczą na teren
Północnej Krainy, mogą to być igraszki ze śmiercią… Most
ciągnął im się bardzo… Naruto nie mógł uwierzyć, że to tu
sprzed dziesięciu laty odbyła się walka między drużyną siódmą
wraz z Kakashim i Zabuzie, któremu towarzyszył Haku… Tamta bitwa
dała wszystkim do myślenia, wynieśli z niej morał, że nigdy nie
powinno się oceniać człowieka powierzchownie… Po piętnasto
minutowej wędrówce przez most, wreszcie dotarli do jej krańca.
Całą ta drogę towarzyszyła im przyjemna, lecz nieco mroźna bryza
znad morza… Teraz ich oczom ukazała się wioska średnich
rozmiarów. Twarz Sakury nieco rozpromieniła się na ten widok, gdyż
nie było tu takiej biedy i ubóstwa jak ostatnim razem. Teraz ludzie
chodzili z uśmiechami na twarzy, nie musieli już odkłamać małego
grosika, aby starczyło im na chleb, w tej chwili zarabiali tyle, że
nie musieli martwić się o chleb, czy inny rodzaj jedzenia lub
picia. Mimo iż nie było tego zbyt wiele to w tej chwili cieszyli
się, że dzięki mostowi wyprowadzili wioskę z ruiny i ubóstwa, w
jakie zapadła.
-
Pamiętacie gdzie oni mieszkali? – spytał Uchiha sucho i bez
jakiegokolwiek przejęcia
-
No pewnie! Takich rzeczy się nie zapomina! – mówił nadal z
dobrym humorem niebieskooki i żwawym krokiem począł kierować się
w stronę małego domku, w którym spędzili kilka dni, sprzed kilku
lat… Dwójka shinobi i brązowowłosa zaczęła iść za nim…
Jednak Kasumi nie, co przyśpieszyła, aby zrównać się kroku z
zielonooką…
-
Sakura… - zaczęła, ta zwróciła swój szmaragdowy wzrok ku niej
- …jesteście pewni, że można zaufać tym ludziom, do których
właśnie zmierzamy? – zapytała niepewnie, ta pokiwała twierdząco
głową…
-
Widzisz kiedyś im pomogliśmy, nawet więcej niż by Ci się
wydawało, Oni także nam pomogli… ale to bardzo długa historia. –
dodała – Nie martw się spędzimy u nich tylko tą jedyną noc, a
z samego rana wyruszymy. – powiedziała po chwili i na tym
zakończyła się ich krótka rozmowa… Spokojnym krokiem cała
czwórka kierowała się w stronę domu, w którym mieszkał Tazume,
wraz ze swoją córką i wnukiem. Po jakiś dziesięciu minutach
wreszcie dotarli na miejsce… Było to mały domek, a z małego
wzniesienia było widać zatokę morską. Na twarzy Naruto, zagościł
miły uśmiech, gdyż już niedługo spotka się z starymi znajomymi.
Nieco przyśpieszył, aby być pierwszym przy drzwiach i tak, że
było, gdy był już przy nich, bez wahania głośno zapukał. Zza
drzwi dało się słyszeć wolne kroki, gdy tylko, Sasuke, Sakura i
Kasumi podeszli do blondyna, drewniane drzwi się otworzyły szeroko,
a w nich stanął wysoki chłopiec na około osiemnaście lat.
-
Tak? – spytał nie poznając w ogóle Uzumaki’ego, ale i z
wzajemnością…
-
Ehhh… - zaciął się - …jest może Tazuma lub Inari? – spytał
-
A kto pyta? – zapytał ciekawsko
-
Jak to, kto? Naruto Uzumaki oczywiście. – odpowiedział dumnie
-
Na… Naruto? – w jego tonie dało się słyszeć ogromne
zdziwienie, nie mógł uwierzyć, że to rzeczywiście on –
Wchodźcie. – powiedział po chwili, cała czwórka zrobiło to, o
co ich poproszono
-
No, więc gdzie jest Tazuma, lub Inari? I kim ty w ogóle jesteś? –
niecierpliwił się blondyn
-
Naruto to ja jestem Inari, nie poznajesz mnie? – spytał owy
chłopak, lazurowe tęczówki wytężyły się i lustrowały każdy
skrawek jego ciała… Po chwili stwierdził, że to jednak jest on,
rzucił się na dawnego przyjaciela i go przytulił…
-
Jak dobrze Cię znowu widzieć. A gdzie jest Tazuma? – spytał
szczerząc swoje ząbki, Sasuke odchrząknął chcąc przypomnieć
mu, że nie jest tu sam i że nie przyszli tu bez powodu…
-
Ehh… dziadek zmarł ponad rok temu. – odpowiedział szatyn, twarz
Naruto posmutniała na tą wieść – Ale umarł w spokoju, zresztą
miał już swoje lata. – dodał chcąc dodać mu otuchy – A tak
właściwie to, co was tu do mnie sprowadza? – spytał już się
całej czwórki
-
Jesteśmy na misji… I tak się złożyło, że potrzebujemy noclegu
gdzieś, przy okazji chcieliśmy was odwiedzić. – odpowiedziała
różowowłosa
-
No to świetnie się składa, bo mam parę wolnych pokoi. Więc nie
będzie kłopotu z pomieszczeniem się. – odparł
-
A gdzie twoja matka? – odezwał się tym razem Uchiha
-
Wyszła na zakupy, ale jak wróci powinna ucieszyć się z waszego
przyjazdu, zresztą dawno nie mieliśmy gości. – powiedział. Na
tym powitanie się skończyło, tak jak przewidział Inari, gdy jego
matka wróciła do domu, ucieszyła się z niezapowiedzianych gości.
Sakura pomogła jej w przygotowaniu jakiejś kolacji, którą wszyscy
spędzili przy jednym stole. Jak zwykle nie obyło się przy tym bez
rozmów pomiędzy państwem Uchiha, ale cóż… Wreszcie
nadszedł czas na spoczynek, matka chłopca pokazała im parę pokoi
które mieli do wyboru. Różowowłosa stwierdziła, że tą noc
spędzi na wszelki wypadek w pokoju wraz z Kasumi, jednak to był
raczej pretekst, aby nie spać z mężem. Natomiast pozostała dwójka
także spała w jednym pokoju. Po jakieś godzinie wszyscy odpłynęli
do krainy sennych marzeń… Noc minęła im równie spokojnie, jak
poprzedni dzień. Rano po odświeżeniu się i zjedzeniu śniadania,
przygotowanego przez panią domu, wyruszyli w stronę portu gdzie
mieli już załatwiony rejs na drugi brzeg morza. Inari postanowił
towarzyszyć im do portu. Starszy mężczyzna, z którym Sakura
dobiła targu wczorajszego dnia, już na nich czekał z przygotowaną
łodzią do podróży. Tak jak mu powiedziała, tuż przed podróżą
dostał sakiewkę umówionych pieniędzy. Czwórka podróżnych
weszła na pokład, żegnając się wcześniej z przyjacielem. Ich
dalsza podróż w tej chwili się ponownie rozpoczęła…
-
Ile czasu będzie płynąć? – spytał przywódca grupy kapitana
-
Jakieś pół dnia, jeśli nie będzie żadnych kłopotów. –
odparł
Gdy
zapuszczali się w dalsze części morza, tym bardziej robiło się
zimno. Widać plotki świadczące o tamtejszej zimnie były
prawdziwe. Zielonooka wyciągnęła ze swojego plecaka ciepły
płaszcz i zarzuciła go na siebie, to samo zrobiła jej towarzyszka.
Natomiast chłopcy jeszcze trochę zwlekali z tą decyzją, jednak po
godzinie, widocznie i im dawały się we znaki mroźne powiewy wiatru
i wzięli przykład z kobiet. Z czasem na twarzy starszego mężczyzny,
pojawiał się nieznaczny grymas, co wcale nie spodobało się
kunoichi. Postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi… Podeszła na
górny pokład, skąd kierował łodzią…
-
Coś nie tak? – spytała łagodnie
-
Pomału dopływamy do wybrzeża, a na tafli morza nie pojawiła się
ani jedna lodowa kra. – odpowiedział, Sakura zaczęła rozglądać
się… miał racje to bardzo dziwne… przecież owe tereny miały
być zlodowaciałe, ale takie nie były…
-
Ile czasu zajmie nam dostanie się do portu, a ile do jakiegoś
klifu, czy miejsca gdzie byśmy mogli spokojnie wysiąść i kierować
się do jakiegoś miasta? – spytała po chwili
-
Do portu jeszcze jakieś pół godziny, przy owej prędkości,
natomiast miejsce, w którym zamierzałem was wysadzić, przy tym
zlodowaceniu jest o wiele bliżej, również małe miasteczko
znajduje się koło niego, więc nie musielibyście iść zbyt długo.
– powiedział po głębszym obliczeniu wszystkiego
-
W takim razie nie zmieniamy planu, podpłyń do owego miejsca i tam
zakończymy swój rejs. – odparła, po czym wróciła do reszty
towarzyszy…
-
Wiedzą, że się zbliżamy…. – powiedziała, do Naruto jak i
reszty
-
Skąd to wiesz? – zapytała nieco zaspokojona tą wieścią
brązowowłosa
-
Tą krainę spowiła sroga zima, i jeszcze wczoraj tu gdzie jesteśmy
były ogromne kry jak i góry lodowe, które uniemożliwiały
dostanie się do portu. W tej chwili takich zjawisk przyrodniczych tu
nie ma… Coś mam przeczucie, że ta zima to była sprawka jakiegoś
ninja. – odpowiedziała, a mężczyźni kiwnęli głowami, nawet
jej mąż przyznał jej racje… Zresztą, jeśli by się teraz z nią
zaczął kłócić wyszedł by na głupka, bo miała świętą rację,
co do zaistniałej sytuacji. Po dziesięciu minutach starszy
mężczyzna dał im znak że są na miejscu… Znajdowali się
niedaleko brzegu, dzieliło ich tylko jeszcze jakieś 50 metrów
wody, ale co to dla ninja…
-
Kto ją bierze na ręce? – spytała, Sakura przyjaciela jak i męża,
Ci w odpowiedzi zagrali sobie w marynarzyka… wygrał Naruto, więc
ot on ją poniesie do brzegu… Różowowłosa przeskoczyła przez
burtę, kumulując chakrę w swoich stopach, aby móc utrzymać się
na tafli wody. To samo zrobiła reszta. Podziękowali jeszcze
mężczyźnie za transport, po czym zaczęli biec w stronę brzegu…
Nie zajęło im to długo. Gdy już się tam znaleźli zaczęli
kierować się w stronę miasteczka, które wskazał im kapitan,
Kasumi podążała już o własnych siłach. Nie było to zbyt duże
miasto, kilkanaście domów, sklepów i z dwa hotele dla podróżnych.
Wolnym krokiem zaczęli iść w stronę jednego z nich… Wnętrze
nie było zbyt zachęcające, ale cóż poradzić…
-
Poprosimy dwa pokoju dwuosobowe. – powiedział Uzumaki, przy
ladzie, za którą stał recepcjonista. Ten spojrzał się na czwórkę
swoich nowych gości hotelowych i zaczął coś sprawdzać w swojej
księdze….
-
Na jak długo? – spytał, jego ton był dość piskliwy jak na
mężczyznę
-
Jedną. – wtrącił sucho Uchiha
-
W takim razie potrzebuję jeszcze wpis do księgi gości i możecie
państwo iść już do swoich pokoi. – dodał, Sakura szybko
złapała za długopis i poczęła wpisywać imiona i nazwiska…
tylko był jeden problem… jak zapisać Kasumi… po chwili wpadła
na pewien pomysł, miała nadzieję, że jej przyjaciółka nie
pogniewa się za zapożyczenie jej danych osobowych… W książce
widniały następujące imiona…
„Naruto
Uzumaki, Hinata Uzumaki, Sasuke Uchiha i Sakura Haruno Uchiha”
Owe
skreślenie przy nazwisku różowowłosej, było spowodowane tym, że
kruczowłosy posłał jej karcące spojrzenie. Następnie odebrali
dwa klucze i skierowali się na górę. Stali właśnie przed
pokojami, które były obok siebie…
-
Wpisałam Cię, jako żona Naruto, aby nikt nie wiedział, że
przebywamy tym hotelu. Dlatego też to on będzie pilnował twojego
bezpieczeństwa tej nocy. – odpowiedziała, co równoznacznie
oznaczało, że ona po raz kolejny była zmuszona dzielić pokój z
kruczowłosym… Brązowo oka skinęła łagodnie głową, po czym
wzięła klucz od kunoichi weszła do pokoju obok, tak samo jak
Naruto. Natomiast ona wraz z mężem weszli do swojego pokoju… I
jak to oni, po chwili spokoju, wywiązała się kolejna kłótnia i
po raz kolejny o błahostkę, ale oni już tacy byli… Kłócili
się, o co tylko popadnie i raczej w ten tylko sposób się ze sobą
komunikowali, gdyż do normalnej rozmowy pomiędzy nimi rzadko
dochodziło… Lecz tym razem zakończyło się trochę inaczej niż
wcześniej… Sakura wkurzona opuściła pokój, trzaskając mocno
drzwiami, tak że o mało co nie wypadły z zawiasów. Owe
trzaśnięcie dało się słyszeć w całym budynku, przestraszony
Uzumaki, że ktoś ich zaatakował jak oparzony wyszedł, a raczej
wyleciał ze swojego pokoju do sąsiedniego pomieszczenia…
-
Co się dzieje?! – spytał trochę przerażony
-
Nic! – warknął w jego stronę kruczowłosy, który właśnie
siedział na łóżku
-
A gdzie Sakura? – spytał rozglądając się po pokoju
-
Wyszła! – odparł tym samym tonem co wcześniej, jednak tym razem
wstał z łóżka i wyminął przyjaciela, po czym również on
opuścił pomieszczenie….
No comments:
Post a Comment