27. Wyszła!

Zbliżało się po południe… Słońce od paru dobrych godzin, znajdowało się wysoko na niebie. Ogrzewając swoimi promieniami wszystko, co tylko dane było mu spotkać. Trójka shinobi, wraz ze swoją towarzyszką, którą mieli ochraniać i bezpiecznie doprowadzić do jej rodzimej wioski. Jak na razie nic niepokojącego nie działo się, lecz wiedzieli, że to wszystko może zmienić się, gdy tylko wejdą na teren północnej krainy. Tymczasowe zawieszenie broni przez państwa Uchiha, powodziło się… Nie odzywali się do siebie praktycznie od ostatniej sprzeczki, którą skutecznie zakończył Naruto. W czasie swojej podróży mieli również kilka krótkich postoi, ze względu na Kasumi, której organizm nie był przystosowany do takich długich podróży pieszych. Według wyliczonego wcześniej czasu przez Kunoichi niedługo powinni dojść do miasta portowego, gdzie znajdował się sławny most, Uzumaki’ego, przez który mieli dostać się prosto do Krainy Fal. Jak stwierdził Naruto spędzą tam noc, aby nabrać sił na dalszą drogę. Jego przyjaciele jakoś znieśli tą wiadomość, lecz mieli dwa inne zdania na ten temat… jednak nie chcąc się kłócić znowu, „zabili” się nawzajem wzrokiem, ale nic nie powiedzieli do siebie. I tak jak przewidziała Sakura, po około pół godzinie, dotarli do miasta. Jak to o tej porze bywa, było pełno ludzi, którzy próbowali wykorzystać swój wolny czas jak najlepiej się tylko dało. Gdy przechodzili przez miasto nie zatrzymali się ani na chwilę przy żadnym stoisku, czy nawet wystawie sklepowej ich celem był port i most na który właśnie tam się kierowali. Przedarcie się przez niemalże całe miasto zajęło im o dziwo, dość dużo czasu, lecz to przez ten natłok ludzi na ulicach. Widać było, że natrafili na szczyt dnia. Gdy z czasem poszczególne osoby zaczęły wracać do swoich domostw, mogli nieco przyśpieszyć. Wreszcie dotarli do portu, gdzie znajdowało się kilkanaście łodzi, rybackich jak i do przewozu osób. Takiej właśnie łodzi szukali, lecz dopiero na następny dzień. Ale, po co czekać do jutra z jej załatwieniem, skoro nie wiadomo czy jeszcze jakieś będą wolne, a wtedy dotarcie do Północnej Krainy by im się nieco skomplikowała. Kruczowłosy nie mówiąc nic swoim towarzyszom, począł kierować się w stronę jednego właściciela dość dużej łodzi.
- Ej a ty gdzie?! – protestował Naruto gdyż chciał wreszcie ujrzeć most, o który walczyli tak dawno temu i który nosi jego imię i nazwisko… Owy most znajdował się tuż za małym wzniesieniem, wystarczyło tylko wyjrzeć zza zakręt, aby go ujrzeć…
- To ty jesteś właścicielem łodzi? – spytał sucho spadkobierca Sharingan, mężczyzny w podeszłym już wieku. Ten tylko pokiwał twierdząco swoją głową, po czym dodał…
- Czego chcecie? – zapytał, jego głos był zachrypiały i mówił dość wolno
- Potrzebujemy transportu do Krainy Północy. – wtrąciła się zielonooka, która również chciała mieć udział w załatwieniu łodzi, znalazła się obok niewiadomo skąd, przecież jeszcze chwilę temu znajdowała się kilkanaście metrów dalej z Naruto i Kasumi… Sasuke spojrzał na nią kątem oka…
- Cóż o tej porze roku to raczej jest niemożliwe… W tamtejszych stronach panuje teraz zima, z tego, co ostatnio słyszałem ostatnio było dość duże śnieżyce i zamiecie, a morze jest coraz to bardziej wzburzone. – odpowiedział, po czym zabrał się za wiązanie lin
- My musimy się tam dostać! – warknął Uchiha, próbując trzymać nerwy na wodzy, różowowłosa uśmiechnęła się z satysfakcją, gdyż wyczuła gniew w jego tonie… Zbyt szybko traci cierpliwość, w przeciwieństwie do niej… No dobra nie przesadzajmy… Ona również potrafi szybko stracić panowanie nad sobą, ale nie w tak błahej sprawie…
- Proszę pana… - zwróciła się w stronę mężczyzny, starszy człowiek słysząc jej łagodny ton przerwał swoje chwilowe zajęcie i odwrócił się w jej stronę, natomiast kruczowłosy, przyglądał się poczynaniom swojej żony. Sakura widząc, że owy mężczyzna utkwił w niej swoje przymrużone oczy, kontynuowała - …naprawdę musimy się tam dostać. To jest bardzo ważna sprawa, która nie może czekać do wiosny, czy lata w tamtejszym rejonie, musimy tam wyruszyć z samego rana. – powiedział, lecz mężczyzna zrobił zrezygnowaną minę…
- Przykro mi panienko, ale nie jestem w stanie was przewieść do tej Krainy, to samo powiedzą wam inni gdyż woda u wybrzeża jest tak zamarznięta, że nawet lodołamacz go nie złamie. Droga do portu jest praktycznie niedostępna. – odpowiedział
- Lodołamacz może nie, ale moja chakra wraz z porządnym uderzeniem przełamią wszystko, nawet grubo zamarznięty lód. – nie ustępowała ani na moment, musieli się tam udać, dla dobra misji jak i wioski – Nie musisz nas zawozić do samego portu… Wystarczy, że dostaniemy się na tamten brzeg, dalej sobie poradzimy. Jest jeszcze coś… słono zapłacimy, jeśli się zgodzisz. – uderzyła w czuły punkt mężczyzny, nie wszystkim dobrze się żyło tutaj, a zwłaszcza nie marynarzom i rybakom… Każdy by zrobił coś nawet za jedną monetę… I tak było za każdym razem, gdy w Krainie Północy, panowała sroga i bardzo nieprzyjemna zima…, Mimo iż taka nie zdarza się często, ale się zdarza… i to akurat teraz… Starszy mężczyzna głęboko się zamyślił nad propozycją dziewczyny, w głowie studiował mapy owego wybrzeża, aby móc mniej więcej wiedzieć, gdzie lód może być najcięższy a także gdzie można by ich wysadzić bez kłopotu…
- Ilu was jest? – spytał po chwili
- Czwórka. – odparł kruczowłosy, wtrącając się do ich konwersacji, co nie za bardzo spodobało się mężczyźnie, gdyż nie przypadł mu zbytnio do gustu, zwłaszcza po tym jak na niego naskoczył… Co innego kunoichi, ona wydawała się być sympatyczna… Nawet nie przeszło mu przez myśl, że ta dwójka od ponad dwóch miesięcy jest związana więzłem małżeńskim…
- Odpływamy punktualnie o ósmej rano, nie spóźnijcie się. – powiedział
- Arigato. – na twarzy, różowowłosej pojawił się serdeczny uśmiech, świadczącej o jej wdzięczności – Zapłatę otrzymasz rano, przed odpłynięciem. – dodała, po czym odwróciła się i wróciła do przyjaciela jak i Kasumi, Sasuke podążył za nią…
- Ehh… gdzie wy poleźliście?! Nie wiecie, że wpierw powiadamia się przywódcę, jeśli chce się oddalić się gdzieś?! – denerwował się blondyn
- Mamy załatwiony transport do naszego celu na ósmą rano, następnego dnia. – odpowiedziała zadowolona z siebie, Sakura, której uśmiech nie schodził z twarzy. W pewnym momencie spojrzała, na shinobi który szedł za nią – Czyżbyś nie umiał wynegocjować zwykłego rejsu? – spytała chytrze
- A tobie o dziwo dobrze poszło, ciekawe czy również by się zgodził, gdybyś nie zaproponowała mu pieniędzy? – zapytał z sarkazmem
- Jakoś ty o nich nawet nie pomyślałeś, mam rację? Ale i tak to mi udało się załatwić jakąś łódź a nie tobie. – odparła
- Przestańcie się kłócić, przynajmniej dopóki nie zakończy się ta misja! – powiedział podniesionym głosem Uzumaki, który jak na tą chwilę miał dość ich ciągłych kłótni i sprzeczek, mimo iż zawsze śmiać mu się z nich chciało… Ci natomiast spojrzeli na niego z niemałym wyrzutem, gdyż właśnie odebrał im przyjemność kłócenia się ze sobą i wytykania błędów nawzajem… - No, więc się zrozumieliśmy, a teraz idziemy zobaczyć MÓJ most. – dodał podekscytowany i zaczął ciągnąć Sakura i Kasumi za rękę…
- Dobra, ale nie musisz mnie tam ciągnąć siłą, nie baw się w swojego przyjaciela, który wszystko robi na siłę. – powiedziała z przekąsem, dając wyraźny nacisk na słowo „wszystko”, kruczowłosy spojrzał na nią spod byka, piorunując ją swoim hebanowym spojrzeniem. Lecz nie odpowiedział na jej zaczepki, po raz kolejny, tak zwyczajnie ją zignorował jak gdyby nigdy nic… Zaczęli kierować się w stronę miejsca, gdzie powinien znajdować się most, łączący Krainę Fal ze stałym lądem... Gdy minęli owe wzniesienie, pierwsze, co im się rzuciło w oczy to duży most, o stabilnym korpusie. Na moście był duży napis, kanji świadczący o tym, że rzeczywiście owy most nosi imię twardogłowego ninja z Konohy….
- Ha! Tazuma się postarał! – mówił uradowany z tego, że po mimo tylu lat most jest praktycznie nienaruszony
- Koniec tych krzyków, Naruto! – skarciła go różowo włosa – Czas odnaleźć Tazume i Inari’ego. – dodała, po czym to ona zaczęła ciągnąć przyjaciela przez most… Sasuke wraz z Kasumi szli tuż za nimi, nie odzywali się do siebie, nawet się nie znali… Jednak cała czwórka wiedziała, że jeśli są coraz bliżej celu, tym niebezpieczeństwo się zwiększa… A gdy wkroczą na teren Północnej Krainy, mogą to być igraszki ze śmiercią… Most ciągnął im się bardzo… Naruto nie mógł uwierzyć, że to tu sprzed dziesięciu laty odbyła się walka między drużyną siódmą wraz z Kakashim i Zabuzie, któremu towarzyszył Haku… Tamta bitwa dała wszystkim do myślenia, wynieśli z niej morał, że nigdy nie powinno się oceniać człowieka powierzchownie… Po piętnasto minutowej wędrówce przez most, wreszcie dotarli do jej krańca. Całą ta drogę towarzyszyła im przyjemna, lecz nieco mroźna bryza znad morza… Teraz ich oczom ukazała się wioska średnich rozmiarów. Twarz Sakury nieco rozpromieniła się na ten widok, gdyż nie było tu takiej biedy i ubóstwa jak ostatnim razem. Teraz ludzie chodzili z uśmiechami na twarzy, nie musieli już odkłamać małego grosika, aby starczyło im na chleb, w tej chwili zarabiali tyle, że nie musieli martwić się o chleb, czy inny rodzaj jedzenia lub picia. Mimo iż nie było tego zbyt wiele to w tej chwili cieszyli się, że dzięki mostowi wyprowadzili wioskę z ruiny i ubóstwa, w jakie zapadła.
- Pamiętacie gdzie oni mieszkali? – spytał Uchiha sucho i bez jakiegokolwiek przejęcia
- No pewnie! Takich rzeczy się nie zapomina! – mówił nadal z dobrym humorem niebieskooki i żwawym krokiem począł kierować się w stronę małego domku, w którym spędzili kilka dni, sprzed kilku lat… Dwójka shinobi i brązowowłosa zaczęła iść za nim… Jednak Kasumi nie, co przyśpieszyła, aby zrównać się kroku z zielonooką…
- Sakura… - zaczęła, ta zwróciła swój szmaragdowy wzrok ku niej - …jesteście pewni, że można zaufać tym ludziom, do których właśnie zmierzamy? – zapytała niepewnie, ta pokiwała twierdząco głową…
- Widzisz kiedyś im pomogliśmy, nawet więcej niż by Ci się wydawało, Oni także nam pomogli… ale to bardzo długa historia. – dodała – Nie martw się spędzimy u nich tylko tą jedyną noc, a z samego rana wyruszymy. – powiedziała po chwili i na tym zakończyła się ich krótka rozmowa… Spokojnym krokiem cała czwórka kierowała się w stronę domu, w którym mieszkał Tazume, wraz ze swoją córką i wnukiem. Po jakiś dziesięciu minutach wreszcie dotarli na miejsce… Było to mały domek, a z małego wzniesienia było widać zatokę morską. Na twarzy Naruto, zagościł miły uśmiech, gdyż już niedługo spotka się z starymi znajomymi. Nieco przyśpieszył, aby być pierwszym przy drzwiach i tak, że było, gdy był już przy nich, bez wahania głośno zapukał. Zza drzwi dało się słyszeć wolne kroki, gdy tylko, Sasuke, Sakura i Kasumi podeszli do blondyna, drewniane drzwi się otworzyły szeroko, a w nich stanął wysoki chłopiec na około osiemnaście lat.
- Tak? – spytał nie poznając w ogóle Uzumaki’ego, ale i z wzajemnością…
- Ehhh… - zaciął się - …jest może Tazuma lub Inari? – spytał
- A kto pyta? – zapytał ciekawsko
- Jak to, kto? Naruto Uzumaki oczywiście. – odpowiedział dumnie
- Na… Naruto? – w jego tonie dało się słyszeć ogromne zdziwienie, nie mógł uwierzyć, że to rzeczywiście on – Wchodźcie. – powiedział po chwili, cała czwórka zrobiło to, o co ich poproszono
- No, więc gdzie jest Tazuma, lub Inari? I kim ty w ogóle jesteś? – niecierpliwił się blondyn
- Naruto to ja jestem Inari, nie poznajesz mnie? – spytał owy chłopak, lazurowe tęczówki wytężyły się i lustrowały każdy skrawek jego ciała… Po chwili stwierdził, że to jednak jest on, rzucił się na dawnego przyjaciela i go przytulił…
- Jak dobrze Cię znowu widzieć. A gdzie jest Tazuma? – spytał szczerząc swoje ząbki, Sasuke odchrząknął chcąc przypomnieć mu, że nie jest tu sam i że nie przyszli tu bez powodu…
- Ehh… dziadek zmarł ponad rok temu. – odpowiedział szatyn, twarz Naruto posmutniała na tą wieść – Ale umarł w spokoju, zresztą miał już swoje lata. – dodał chcąc dodać mu otuchy – A tak właściwie to, co was tu do mnie sprowadza? – spytał już się całej czwórki
- Jesteśmy na misji… I tak się złożyło, że potrzebujemy noclegu gdzieś, przy okazji chcieliśmy was odwiedzić. – odpowiedziała różowowłosa
- No to świetnie się składa, bo mam parę wolnych pokoi. Więc nie będzie kłopotu z pomieszczeniem się. – odparł
- A gdzie twoja matka? – odezwał się tym razem Uchiha
- Wyszła na zakupy, ale jak wróci powinna ucieszyć się z waszego przyjazdu, zresztą dawno nie mieliśmy gości. – powiedział. Na tym powitanie się skończyło, tak jak przewidział Inari, gdy jego matka wróciła do domu, ucieszyła się z niezapowiedzianych gości. Sakura pomogła jej w przygotowaniu jakiejś kolacji, którą wszyscy spędzili przy jednym stole. Jak zwykle nie obyło się przy tym bez rozmów pomiędzy państwem Uchiha, ale cóż…  Wreszcie nadszedł czas na spoczynek, matka chłopca pokazała im parę pokoi które mieli do wyboru. Różowowłosa stwierdziła, że tą noc spędzi na wszelki wypadek w pokoju wraz z Kasumi, jednak to był raczej pretekst, aby nie spać z mężem. Natomiast pozostała dwójka także spała w jednym pokoju. Po jakieś godzinie wszyscy odpłynęli do krainy sennych marzeń… Noc minęła im równie spokojnie, jak poprzedni dzień. Rano po odświeżeniu się i zjedzeniu śniadania, przygotowanego przez panią domu, wyruszyli w stronę portu gdzie mieli już załatwiony rejs na drugi brzeg morza. Inari postanowił towarzyszyć im do portu. Starszy mężczyzna, z którym Sakura dobiła targu wczorajszego dnia, już na nich czekał z przygotowaną łodzią do podróży. Tak jak mu powiedziała, tuż przed podróżą dostał sakiewkę umówionych pieniędzy. Czwórka podróżnych weszła na pokład, żegnając się wcześniej z przyjacielem. Ich dalsza podróż w tej chwili się ponownie rozpoczęła…
- Ile czasu będzie płynąć? – spytał przywódca grupy kapitana
- Jakieś pół dnia, jeśli nie będzie żadnych kłopotów. – odparł
Gdy zapuszczali się w dalsze części morza, tym bardziej robiło się zimno. Widać plotki świadczące o tamtejszej zimnie były prawdziwe. Zielonooka wyciągnęła ze swojego plecaka ciepły płaszcz i zarzuciła go na siebie, to samo zrobiła jej towarzyszka. Natomiast chłopcy jeszcze trochę zwlekali z tą decyzją, jednak po godzinie, widocznie i im dawały się we znaki mroźne powiewy wiatru i wzięli przykład z kobiet. Z czasem na twarzy starszego mężczyzny, pojawiał się nieznaczny grymas, co wcale nie spodobało się kunoichi. Postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi… Podeszła na górny pokład, skąd kierował łodzią…
- Coś nie tak? – spytała łagodnie
- Pomału dopływamy do wybrzeża, a na tafli morza nie pojawiła się ani jedna lodowa kra. – odpowiedział, Sakura zaczęła rozglądać się… miał racje to bardzo dziwne… przecież owe tereny miały być zlodowaciałe, ale takie nie były…
- Ile czasu zajmie nam dostanie się do portu, a ile do jakiegoś klifu, czy miejsca gdzie byśmy mogli spokojnie wysiąść i kierować się do jakiegoś miasta? – spytała po chwili
- Do portu jeszcze jakieś pół godziny, przy owej prędkości, natomiast miejsce, w którym zamierzałem was wysadzić, przy tym zlodowaceniu jest o wiele bliżej, również małe miasteczko znajduje się koło niego, więc nie musielibyście iść zbyt długo. – powiedział po głębszym obliczeniu wszystkiego
- W takim razie nie zmieniamy planu, podpłyń do owego miejsca i tam zakończymy swój rejs. – odparła, po czym wróciła do reszty towarzyszy…
- Wiedzą, że się zbliżamy…. – powiedziała, do Naruto jak i reszty
- Skąd to wiesz? – zapytała nieco zaspokojona tą wieścią brązowowłosa
- Tą krainę spowiła sroga zima, i jeszcze wczoraj tu gdzie jesteśmy były ogromne kry jak i góry lodowe, które uniemożliwiały dostanie się do portu. W tej chwili takich zjawisk przyrodniczych tu nie ma… Coś mam przeczucie, że ta zima to była sprawka jakiegoś ninja. – odpowiedziała, a mężczyźni kiwnęli głowami, nawet jej mąż przyznał jej racje… Zresztą, jeśli by się teraz z nią zaczął kłócić wyszedł by na głupka, bo miała świętą rację, co do zaistniałej sytuacji. Po dziesięciu minutach starszy mężczyzna dał im znak że są na miejscu… Znajdowali się niedaleko brzegu, dzieliło ich tylko jeszcze jakieś 50 metrów wody, ale co to dla ninja…
- Kto ją bierze na ręce? – spytała, Sakura przyjaciela jak i męża, Ci w odpowiedzi zagrali sobie w marynarzyka… wygrał Naruto, więc ot on ją poniesie do brzegu… Różowowłosa przeskoczyła przez burtę, kumulując chakrę w swoich stopach, aby móc utrzymać się na tafli wody. To samo zrobiła reszta. Podziękowali jeszcze mężczyźnie za transport, po czym zaczęli biec w stronę brzegu… Nie zajęło im to długo. Gdy już się tam znaleźli zaczęli kierować się w stronę miasteczka, które wskazał im kapitan, Kasumi podążała już o własnych siłach. Nie było to zbyt duże miasto, kilkanaście domów, sklepów i z dwa hotele dla podróżnych. Wolnym krokiem zaczęli iść w stronę jednego z nich… Wnętrze nie było zbyt zachęcające, ale cóż poradzić…
- Poprosimy dwa pokoju dwuosobowe. – powiedział Uzumaki, przy ladzie, za którą stał recepcjonista. Ten spojrzał się na czwórkę swoich nowych gości hotelowych i zaczął coś sprawdzać w swojej księdze….
- Na jak długo? – spytał, jego ton był dość piskliwy jak na mężczyznę
- Jedną. – wtrącił sucho Uchiha
- W takim razie potrzebuję jeszcze wpis do księgi gości i możecie państwo iść już do swoich pokoi. – dodał, Sakura szybko złapała za długopis i poczęła wpisywać imiona i nazwiska… tylko był jeden problem… jak zapisać Kasumi… po chwili wpadła na pewien pomysł, miała nadzieję, że jej przyjaciółka nie pogniewa się za zapożyczenie jej danych osobowych… W książce widniały następujące imiona…
Naruto Uzumaki, Hinata Uzumaki, Sasuke Uchiha i Sakura Haruno Uchiha”
Owe skreślenie przy nazwisku różowowłosej, było spowodowane tym, że kruczowłosy posłał jej karcące spojrzenie. Następnie odebrali dwa klucze i skierowali się na górę. Stali właśnie przed pokojami, które były obok siebie…
- Wpisałam Cię, jako żona Naruto, aby nikt nie wiedział, że przebywamy tym hotelu. Dlatego też to on będzie pilnował twojego bezpieczeństwa tej nocy. – odpowiedziała, co równoznacznie oznaczało, że ona po raz kolejny była zmuszona dzielić pokój z kruczowłosym… Brązowo oka skinęła łagodnie głową, po czym wzięła klucz od kunoichi weszła do pokoju obok, tak samo jak Naruto. Natomiast ona wraz z mężem weszli do swojego pokoju… I jak to oni, po chwili spokoju, wywiązała się kolejna kłótnia i po raz kolejny o błahostkę, ale oni już tacy byli… Kłócili się, o co tylko popadnie i raczej w ten tylko sposób się ze sobą komunikowali, gdyż do normalnej rozmowy pomiędzy nimi rzadko dochodziło… Lecz tym razem zakończyło się trochę inaczej niż wcześniej… Sakura wkurzona opuściła pokój, trzaskając mocno drzwiami, tak że o mało co nie wypadły z zawiasów. Owe trzaśnięcie dało się słyszeć w całym budynku, przestraszony Uzumaki, że ktoś ich zaatakował jak oparzony wyszedł, a raczej wyleciał ze swojego pokoju do sąsiedniego pomieszczenia…
- Co się dzieje?! – spytał trochę przerażony
- Nic! – warknął w jego stronę kruczowłosy, który właśnie siedział na łóżku
- A gdzie Sakura? – spytał rozglądając się po pokoju

- Wyszła! – odparł tym samym tonem co wcześniej, jednak tym razem wstał z łóżka i wyminął przyjaciela, po czym również on opuścił pomieszczenie….

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya