Nadszedł
ranek… słońce leniwie podnosiło się zza linii horyzontalnej.
Rosa znajdowała się na praktycznie każdym źdźble trawy. A
poranna mgła, jeszcze nie opuszczała wioski. Atmosfera mogła
wydawać się z początku nieco mroczna, lecz z każdym nowym
promieniem słonecznym, ta ponurość znikała w zapomnienie.
Większość mieszkańców o tak wczesnej porze, spała smacznie, w
swoich ciepłych łóżkach, jednak nie wszyscy… Trójka shinobi
stała właśnie przed obliczem, Hokage, która w tej chwili
informowała ich o szczegółach misji, a trochę tego było. Okazało
się, że jednak nie będzie to tak prosta misja, na jaką wygląda…
Ową dziewczynę, ścigali pewni ninja, którzy byli wynajęci przez
wroga jej ojca. Dziewczynie groziło nie małe niebezpieczeństwo,
gdyż nie chcieli jej porwać, dla okupu, a zabić na miejscu. Misja
nie miała ograniczenia czasowego, mogli spędzić na niej ile tylko
chcieli, jednak ze względu na Hinate, chcieli to załatwić jak
najszybciej. Co do przywódcy owej grupy, dwójka shinobi nie była
za bardzo zadowolona z decyzji Hokage… Gdy dostali
najpotrzebniejsze informacje, nie czekali na nic więcej…
Wyruszyli… Mieli przygotowany specjalny szyk, jeśli będą
zmuszeni biegnąć po drzewach… Sakura na przedzie, za nią Naruto,
następnie Kasumi; gdyż takie było jej imię; na końcu natomiast
miał być Sasuke. Poranne promienie słoneczne, które co chwile
wznosiły się coraz to wyżej na nieboskłon, rozświetlały cztery
biegnące postacie, rzucając im duże cienie, pod nogi… Jednak w
wiosce, była jeszcze jedna osoba, która nie spała… Granatowo
włosa stała przy oknie swojej sypialni, spoglądając na wschód
słońca, mimo iż to nie była pierwsza misja jej męża, to i tak
się o niego obawiała, ale tak było za każdym razem… również,
gdy ona wyruszała na misje, zostawiając go z ich córką. W pewnej
chwili ujrzała ich, jak biegli po dachach domostw, w kierunku
północnej bramy… Lekko zacisnęła rękę, na zasłonie… Jednak
po chwili, odeszła od dużego balkonowego okna, kierując się z
powrotem ku swojemu łóżku, w którym spędzi kilka kolejnych nocy
samotnie… Nie zasnęła już, leżała pod ciepłą kołdrą,
wpatrując się w biały sufit, nad sobą…
Tymczasem
dla państwa Uchiha, jak i Naruto, misja się zaczęła. Gdy
przekroczyli bramę wioski, przestali biec, gdyż mieli podróżować
incognito… Bez masek ANBU, aby nie zwracać na siebie za dużej
uwagi, a także, aby nie narażać Kasumi, na niepotrzebne
niebezpieczeństwo… Jedyne, co mieli, to swoje opaski ninja…
Wszyscy mieli po jednym plecaku, gdzie trzymali ciepłe odzienie,
które było specjalnie przygotowane na drastyczną zmianą
klimatyczną, gdy zaczną zbliżać się do krainy północy. Szli
spokojnie, tak jakby nigdzie im się nie śpieszyło.
-
Sakura-chan, za chwilę zrobimy sobie przerwę na śniadanie. –
zakomunikował blondyn, na co ta spojrzała na niego gniewnie i
zacisnęła mocno dłoń, po czym powiedziała…
-
A niby, dlaczego mamy zrobić przerwę, skoro dopiero idziemy niecałą
godzinę?! – spytała, próbując trzymać nerwy na wodzy
-
Bo jestem głodny, śniadania nie jadłem. Kasumi pewnie także nic
nie jadła. – powiedział jak gdyby nic, nie zważając na brązowo
oką i jej przenikliwe spojrzenie - A zresztą czyżbyś zapomniała,
Sakura-chan, że to Babunia mnie mianowała przywódcą grupy? –
zapytał przysuwając się do niej
-
Nawet mi nie przypominaj… - mruknęła pod nosem wściekle, to, że
idzie z nim na misje, to mogła jeszcze przeżyć, lecz gdy
dowiedziała się, że to on będzie przewodził całej grupie,
wiedziała, że będzie to bardzo dłuuuuggggaaaa i ciężka misja…
-
No to jak postój?! – wykrzyknął uradowany
-
Nie! – wtrąciła się dziewczyna, jej ton był uniosły, jakby
chciała dać im do zrozumienia, że nie obchodzą ją ich decyzje –
Jeśli tak bardzo chce Ci się jeść, jesteś zmuszony poczekać, aż
dojdziemy do jakiegoś miasta! – jej głos wcale nie stawał się
cichszy… wręcz przeciwnie z każdym nowym słowem, mówiła coraz
to głośniej…
-
Niestety miast będziemy unikać, chyba, że przyjdzie taka potrzeba.
– tym razem wtrącił się kruczowłosy, gdyż nie podobał mu się
jej ton i w jaki sposób mówi
-
Ja nie mam zamiaru spać pod gołym niebem! I chcę dotrzeć do
swojego kraju, jak szybko tylko jest to możliwe. – powiedziała
ostro
-
Są jeszcze namioty. – dogryzła jej różowowłosa, a brązowowłosa
spojrzała się na nią mimo wolnie, z udawanym uśmiechem, gdyby
tylko mogła to chyba by się na nią rzuciła z pięściami. Ale jak
wiadomo, szans by nie miała z nią, gdyż ona jest świetną
kunoichi, wyszkoloną przez samą Legendarną.
-
Dobra, możemy coś tu zjeść. JEDNAK śpimy w mieście. –
powiedziała przez zamknięte drzwi, robiąc silny nacisk na słowo
„jednak”. Uzumaki słysząc pierwsze jej zdanie, od razu usiadł
sobie na poboczu drogi, pod drzewem. Ściągnął plecak z własnych
pleców, po czym zaczął go odpinać i szperać w środku, w
poszukiwaniu czegoś dobrego, co przygotowała mu żona, dzisiejszego
ranka. W końcu znalazł dużą wyżerkę, jednak musiał stwierdzić,
że jego zapasy żywnościowe, są nieco ograniczone, dlatego też
wyciągnął jedynie pięć kanapek, którymi po chwili zaczął się
objadać. W jego ślady poszła także dwójka innych shinobi, jak i
Kasumi, lecz ich jeszcze głód nie zmorzył, więc nawet się za
jedzenie nie brali. Tylko siedzieli w cieniu, czekając na wznowienie
misji.
-
Głąbie, jaki jest plan misji? – spytał Uchiha, o dziwo poruszył
bardzo dobry temat, gdyż mieli do wyboru dwie drogi, którymi mogli
podążyć na północ. Uzumaki słysząc pytanie, o mało, co, nie
udławił się własną kanapką, no pewnie by tak było gdyby Sakura
nie przywaliła mu mocno w plecy, lecz była jedna wada…
niebieskooki przekoziołkował parę metrów do przodu. Po chwili
usiadł zdezorientowany na ziemi…
-
Ari… ga… to… Saku..ra-ch… an… - wydukał, po czym opadł
bezwładnie nie ziemie, widać, że uderzenie zadziałało na niego
wewnętrznie…
-
I widzisz, co zrobiłaś!? – warknął kruczowłosy w stronę żony
-
A więc to moja wina, tak?! – spytała z sarkazmem – Jakbyś
zapomniał, że to przez twoje pytanie, o mało, co się nie udławił!
– dodała piorunując go morderczym spojrzeniem, po czym wstała i
próbowała się oddalić trochę od gruby, lecz nie za bardzo jej
się to udało, gdyż w ślad za nią, poszedł również
kruczowłosy…
-
Nie dość, że to twoja wina, to jeszcze zwalasz winę na mnie! –
warknął, oj nie, Sakura miała już dość, w swoim zapasie miała
jeszcze pełno docinków, skierowanych w jego stronę i w tej chwili
zamierzała się nie powstrzymywać, jak to zazwyczaj robiła. W taki
o to sposób wywiązała się kolejna kłótnia, między małżonkami.
Nawet nie zauważyli jak Naruto zaczął dochodzić do siebie, po
czym wstał bez żadnego kłopotu z ziemi i przysiadł się do
Kasumi, która spoglądała z zdziwieniem na ich konwersację.
-
Ehh… no i się znowu zaczęło… - powiedział pod nosem z
uśmiechem niebieskooki
-
Masz na myśli, że oni tak zawsze? – spytała, jej ton teraz był
dość spokojny, zupełnie inny niż kilkanaście minut temu, tak
jakby rozmawiał z dwiema innymi osobami…
-
Taaaa… odkąd się spotkali pod latach i odkąd stali się
małżeństwem? – odpowiedział zakładając ręce na kark i kładąc
się pod drzewem, obok niej…
-
Małżeństwem?! Oni są razem?! – spojrzała z ogromnym
zdziwieniem na niego, lecz ten tylko przytaknął skinieniem głowy,
po czym jej wzrok ponownie skierował się na kłócącą się parę
– Jak tak dalej pójdzie, to albo się pozabijają, lub w
najlepszym razie rozejdą. – dodała, Uzumaki westchnął, na jej
słowa…
-
Żeby to było tylko takie proste. – powiedział
-
A nie jest? – spytała
-
Powiem Ci jedno… małżeństwo z przymusu. – odparł, jej
zdziwienie nie miało już granic, nie sądziła, że jeszcze
ktokolwiek robi coś takiego… aranżowanie małżeństw, według
niej, to jedna z najgorszym rzeczy, jaka mogłaby się komukolwiek
przydarzyć…
-
Naruto, kiedy wznowimy podróż? – spytała po kilku minutach,
blondyn leniwie podniósł swoje powieki do góry, spoglądając na
niebo. Jednak po chwili podniósł się z trawy i otrzepał spodnie,
jeszcze z poprzedniego upadku, który zafundowała mu Sakura. Swój
plecak założył na plecy, po czym podał rękę dziewczynie, aby
także wstała z ziemi. Bursztynowo oka złapała się jego ręki i
dzięki jego małej pomocy, wstała. Lazurowe tęczówki, natomiast
zaczęły lustrować małżeństwo, które nawet na chwilę, nie
przestawało się kłócić…
-
Wyruszamy!! – krzyknął do nich, o dziwo to podziałało… jednak
owa dwójka nie wiedziała jakim sposobem ich przyjaciel, stoi już
przygotowany do dalszej drogi, jak jeszcze „chwile” temu leżał
plackiem na ziemi…
-
I widzisz, nic mu nie jest!! – warknęła jadowicie różowowłosa
w stronę męża
-
Może i teraz nie, ale przed chwilą sama widziałaś, co zrobiłaś!!
– mówił oschle
-
KONIEC!!! – wydarł się Uzumaki, widząc, że kłótnia zaczyna
się od nowa wywiązywać między nimi – Idziemy do Krainy Fal, tam
wynajmiemy łódź i popłyniemy nią prosto do Krainy Północy. –
powiedział, jednak w jego głosie dało się słyszeć dziwną nutę,
tak jakby był zdziwiony tym, że sam coś takiego wymyślił –
Może po drodze zajrzymy do Tazumy i tego małego szczyla. – dodał
pod nosem, jednak nikt go nie słyszał… Państwo Uchiha,
tymczasowo zawiesili broń, która i tak pewnie potrwa jedynie do
następnego postoju, chociaż możliwe, że zaczną się ponownie
kłócić w trakcie drogi…
No comments:
Post a Comment