Biegła
jak opętana przez całą wioskę, wiedziała, że skoro Hokage,
karze jej do siebie przyjść, gdy jest na przymusowym urlopie, to,
to musi być ważnego. A na dodatek, nie znosi jak ktoś się
spóźnia…, mimo iż nawet nie była umówiona ze swoją mentorką
na spotkanie. Nie zwracała uwagi, na to, że jej mąż wlecze się
za nią, spokojnie, w ogóle nie przejmując się jej pośpiechem.
Jednak, gdy zniknęła mu z widoku, trochę przyśpieszył, aby jej
nie zgubić całkowicie. Dojrzał ją dopiero jak wspinała się po
ogromnej ilości schodach, w drodze do gabinetu wielmożnej. Lecz ona
nawet się za nim nie obejrzała, bardziej ją interesowała owa
misja, niż on sam. Stanęła przed dość dużymi drzwiami, za
którymi znajdował się jej cel. Po chwili zapukała, a w odpowiedzi
usłyszała głośne „wejść” i nie czekając ani chwili dłużej,
nacisnęła na mosiężną klamkę, a następnie weszła do
pomieszczenia. Blondynka od razu, gdy ja ujrzała, poczęła ją
lustrować, a raczej jej dość nie typowy strój, w jakim stała
właśnie przed nią. Prócz ich dwóch w gabinecie, znajdowała się
również trzecia osoba… Także kobieta, jednak na kunoichi nie
wyglądała. Miała szlachetne rysy twarzy. Głowę trzymała bardzo
wysoko, jakby była kimś ważnym, do tego jej brązowe włosy, były
upięte wysoko, w luźny kok. Oczy miała również brązowe. Jej
wyraz twarzy nic nie wyrażał, nawet żadnego uśmiechu, nie dało
się na niej dostrzec. Na sobie miała bogato zdobione kimono, koloru
czerwonego w kwiaty wiśni, które było przepasane grubą czarną
szarfą. Zielonooka kunoichi szybko odwróciła od niej wzrok, gdyż
przyszła tutaj z konkretnej sprawy.
-
Tsunade-sama wzywałaś mnie? – spytała spoglądając prosto w jej
brązowe oczy
-
Tak, mimo iż wczoraj kazałam Ci siedzieć w domu, to dziś
dostaniesz misje, jednak za nim wyjaśnię, na czym ona będzie
polegać, poczekamy na pozostałą dwójkę. – odpowiedziała i jak
na zawołanie do drzwi dobiegło pukanie, po czym zostały one z
hukiem otwarte, a blondyn wręcz wleciał opętany do pokoju,
natomiast kruczowłosy wstał we framudze i najwidoczniej to on
zapukał, a jego przyjaciel z drużyny postanowił nie czekać na
pozwolenie ze strony księżniczki Konohy. Natomiast Sakurze, zaczęła
już żyłka pulsować na czole, tak samo jak jej mentorce.
-
Babuniu! Czyżbyś miała dla nas misje?! – mówił podniesionym i
uradowanym tonem
-
Naruto!! Czy ty kiedykolwiek dorośniesz?! MÓWIŁAM ŻEBYŚ SIĘ TAK
DO MNIE NIE ODZYWAŁ?! – krzyczała, po czym przyłożyła mu tak,
że biedny wbił się w ścianę... – Skoro wasza trójka już się
tu jest, to wytłumaczę, na czym będzie polegać ta nieplanowana
misja. – powiedziała i ponownie wygodnie usadowiła się na swoim
skórzanym krześle. Uchiha na jej słowa, wszedł w głąb
pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Tymczasem Uzumaki począł
strzepywać ze swoich pleców odłamki ściany… Natomiast Sakura,
stała niczym niewzruszona zaistniałą akcją, gdyż od dawna była
przyzwyczajona do bardzo dawna, natomiast dziewczyna, która
siedziała niedaleko, była lekko zdziwiona, tym, co się właśnie
wydarzyło.
-
Jaka to misja? I czy jest aż taka konieczność abyśmy szli we
trójkę? – spytała, naciskając na ostatnie słowo, gdyż miała
nadzieję, że Hokage przydzieli jej jakąś samotną misje, aby
mogła odpocząć od własnego męża, jednak nawet teraz nie będzie
miała takiej okazji
-
Niestety to jest zbyt niebezpieczne, abyś mogła iść sama, dlatego
też postanowiłam, że stara drużyna 7 wyruszy na nią, bez
wyjątków. – odparła – Macie bezpiecznie doprowadzić naszego
gościa, z powrotem do jej wioski. A ze względu na jej status
społeczny, może grozić jej niebezpieczeństwo, zarówno jakże i
wam, dlatego też to będzie misja rangi B. Wyruszacie rano do kraju
północny, więc radzę zabrać ciepłe ubrania. – powiedziała
spoglądając na swoją uczennicę, która stała przed nią w
zaledwie samych spodenkach i troszeczkę za dużym topie, który
łagodnie opadał na jej górnej części ciała, a jedno grube
ramiączko zsunęło się na jej ramię, tak, że teraz było widać
trochę jej czarnego stanika. Gdy jednak uświadomiła sobie o tak
owym zajściu, szybko przywróciła owe ramiączko na jego miejsce.
-
Kim jest osoba którą mamy ochraniać? – spytał Uchiha, kierując
wszystko na prawidłowy tor
-
Ja, córka Lorda Feudalnego, władcy północnej krainy. –
powiedziała owa dziewczyna, który siedziała niedaleko z nich,
jednak, gdy odpowiadała na pytanie kruczowłosego wstała, po czym
zlustrowała każdego członka owej drużyna, która miała ją
eskortować… - Tsunade-sama jesteś pewna, że dadzą radę w razie
niebezpieczeństwa? – swe pytanie tym razem skierowała w stronę
blondynki
-
Nie mam, co do tego wątpliwości. Oni najlepiej nadają się do tej
misji. – powiedziała – Wyruszacie przed szóstą raną,
jutrzejszego dnia, dlatego chcę was tu widzieć punkt piąta, wtedy
też dostaniecie wszelkie informacje dotyczące misji. – zwróciła
się do trójki shinobi, którzy stali naprzeciw niej – A teraz
możecie już odejść, to na tyle. I Naruto, tym razem się nie
spóźnij. – ostatnie zdanie skierowała bezpośrednio do
niebieskookiego
-
Babuniu ja nie jestem Kakashim-sensei. – powiedział szczerząc
przy tym swoje białe ząbki, lecz gdy do niego dotarło, co właśnie
powiedział, jak najszybciej ulotnił się z pomieszczenia, nie chcąc
oberwać po raz drugi… Po chwili także Sakura wraz z Sasuke
opuścili gabinet, nie odzywając się do siebie ani słowem… W
takiej ciszy tkwili połowę drogi, której przeszli z powrotem do
domu, jednak różowowłosa postanowiła ją przerwać, gdyż miała
mu coś ważnego do zakomunikowania…
-
Jak wrócimy masz naprawić drzwi od łazienki, które rozwaliłeś.
– powiedziała z chytrym uśmieszkiem naciskając na słowo „masz”,
ten jedynie zignorował jej zdanie. Gdyż, po co odpowiadać na
zdanie, jeśli i tak nie ma zamiaru wykonać tego, o czym mówiła.
Jednak jej to ignorowanie się już nudziło, a raczej irytowało, że
prawie każde jej słowo, go nie obchodziło. Po prostu wpuszczał
jednym uchem, a wypuszczał drugim. – Przestaniesz wreszcie
lekceważyć wszystko, co powiem?! – spytała z jadem
-
To zacznij mówić coś normalnego. – odpowiedział i wbił wzrok w
chmury, jednak nadal szedł. Lecz ona, gdy to usłyszała,
przystanęła na chwile. On wyczuwając, że jego żona już nie
kroczy obok niego, także przystanął, po czym odwrócił się w jej
stronę… - Co znowu? – spytał swoim oschłym tonem
-
Skoro chciałeś żonę, to ją przynajmniej szanuj, a nie ignoruj na
każdym kroku. – warknęła w jego stronę z grymasem
niezadowolenia na twarzy, a następnie wyminęła go i szła dalej z
skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Uchiha nie czekał zbyt
długo i ją dogonił…
-
To przestań dogryzać na każde wypowiedziane przeze mnie słowo. –
powiedział do niej, nie zmieniając ani o nutę, swojego głosu…
-
Przestanę, jeśli powiesz mi, po co tak naprawdę wróciłeś do
wioski, bo coś w bajeczkę o ślubie trudno mi uwierzyć. –
odparła, niczym się obejrzeli już znajdowali się pod
posiadłością, w której mieszkali…
-
Nie ukrywam niczego przed tobą… - skłamał - …w przeciwieństwie
do ciebie. – dodał, po czym wszedł do domu, różowowłosa
zacisnęła lewą pięść i również weszła do domu. Zastała go w
przed pokoju, gdy ściągał buty...
-
Ze niby ja coś przed tobą ukrywam?! Możliwe, ale i z wzajemnością…
Bo ty również coś ukrywasz, a ja zamierzam dowiedzieć się co to
takiego! – powiedziała podniesionym głosem, tak, że było ją
słychać w całym domu… Co spowodowało że ciekawski seledynowo
włosy zawitał również do pomieszczenia w którym się znajdowali.
Jednak napotkał tylko wściekłe spojrzenie zielonookiej, z którego
aż leciały niebezpieczne iskry, gdy go mijała, wchodząc na górę.
-
Ona wie? – szepnął do kruczowłosego
-
Nie, ale domyśla się pomału. – odpowiedział cichym tonem –
Jutro z rana wyruszam na misje, wraz z nią. Więc macie czas, aby
dokładnie przejrzeć i zbadać teczkę. Jak wrócę chcę wiedzieć,
czego się dowiedzieliście. – dodał, po czym wziął przykład z
żony i poszedł na górę, zostawiając go samego na dole, gdyż
pozostałej dwójki nie było w domu. Ciekowość go zżerała,
wiedział, że ona i tak dopnie swego pewnego dnia. Dlatego
postanowił wybadać, czy wie coś w ogóle, czy jedynie ma domysły
i to bardzo słuszne…
-
O co Ci chodziło tam na dole? – spytał, gdy zamknął drzwi do
sypialni
-
Nie udawaj, że nie wiesz. – odparła nawet na niego nie patrząc i
wyciągnęła jakiś plecak z szafy, po czym zaczęła do niego
wpakowywać parę najpotrzebniejszych ubrań… - Zresztą nie musisz
mi mówić, jak powiedziałam wcześniej sama się dowiem. – dodała
i spojrzała na niego kątem oka, nie przerywając pakowania… Ten
ponownie nic nie odpowiedział, tylko oparł się o zamknięte drzwi
i wpatrywał się w sylwetkę żony…
-
Nadal nie wiem o czym mówisz… - powiedział po chwili, udając że
rzeczywiście nic nie wie, ale to było zwykłe kłamstwo z jego
strony – Jakie masz podstawy aby sądzić że coś przed tobą
ukrywam? – spytał, podnosząc kącik ust do góry
-
Od kiedy wzięło Cię na takie ckliwe teksty? Czyżbyś chciał mi
się zwierzyć? – spytała ironią robiąc szatański uśmieszek,
ponownie cisza z jego strony… czekał aż usłyszy odpowiedź na
zadane przez niego pytanie, a nie na początek kolejnej kłótni…
Różowowłosa widząc że raczej tym razem nie odpuści, westchnęła
cicho, po czym zaprzestała pakowanie i spojrzała prosto w jego
hebanowe oczy, które nie wyrażały żadnego pozytywnego uczucia…
- Po pierwsze… - zaczęła – czemu ja? Mogłeś mieć każda
kunoichi, jaką byś tylko zechciał, nawet miałeś pod ręką
Karin, która z radością był Ci się rzuciła na szyję gdybyś
wziął ją za żonę, ale ty musiałeś pofatygować się aż do
Konohy po żonę i tu pytanie, dlaczego? A przecież mogłeś zostać
w Oto-gakure i być drugim Orochimaru! Po drugie: Akatsuki ucichło,
po trzecie:, po co targałeś ze sobą tą trójkę? – wyliczała
na palcach – To tylko niektóre z moich powodów, aby sądzić, że
coś kombinujesz. Więc daruj sobie wszystkie zaprzeczenia na ten
temat. – dodała, zakładając ręce na biodra…
-
A może tak po prostu chciałem już wrócić do rodzinnej wioski, bo
zabiciu Itachi’ego i ustatkować się? Założyć rodzinę z jakąś
tutejszą kunoichi? Która byłaby dobrą matką? – spytał,
krzyżując ręce na klatce piersiowej, jego mina była bardzo
poważna, zielonooka wpatrywała się bacznie w niego, chcąc
wyczytać coś z jego twarzy
-
Uważaj, bo Ci jeszcze uwierzę. – prychnęła, ignorując go
-
A chcesz się przekonać? – spytał uwodzicielsko, zbliżając się
do niej
-
Czyżby jakaś kolejna twoja gierka? – zapytała sarkastycznie,
jednak zamiast odpowiedzi słownej, poczuła jego wargi na swoich
ustach, nie wiedząc, czemu odwzajemniła pocałunek. Jej usta były
słodkie, nie mógł się nimi nasycić do końca… Czemu ją
pocałował? Tego nie wiedział… Coś go do niej ciągło od
jakiegoś czasu… Jak do magnesu… Czy to było w planie…
Częściowo tak i częściowo nie… Ten pocałunek, wyrażał
zakazane uczucie. Jakby kochankowie, którzy byli ze sobą sprzed
laty, w tej chwili poznali się ponownie. Lecz gdy po chwili doszło,
do różowowłosej, coś się właśnie stało… Że odwzajemnia
każdy jego „czuły” [?] pocałunek, momentalnie przerwała i
odepchnęła go od siebie. Odwróciła się do niego plecami.
-
Radzę Ci się spakować, na jutrzejszą misję. – rzuciła do
niego przez ramię, po czym zaczęła kierować się w stronę drzwi,
jednak zanim wyszła powiedziała do niego coś jeszcze – NAPRAW TE
CHOLERNE DRZWI!!! – dodała podniesionym głosem i opuściła
sypialnie, zostawiając kruczowłosego z chytrym uśmiechem na
twarzy…
||**||
Tymczasem
w innym domu, w zupełnie innej części wioski, do swojego domu
właśnie wrócił blond włosy shinobi. Kroczył po swoim domu, z
istnym „bananem” na ustach i właśnie tak wkroczył do salonu,
gdzie na podłodze jego żona, bawiła się z ich małą córeczką.
Granatowo włosa od razu ujrzała jego uradowaną twarz.
-
A tobie, co się stało, że taki zadowolony jesteś? - spytała
robiąc nieznaczny grymas
-
Jutro wyruszam na misje, z Sakurą i Sasuke. – powiedział
szczerząc zęby, Hinata momentalnie zaprzestała zabawy z córką
-
Wiesz, co myślę, zawsze, gdy wyruszasz na misje. – powiedziała
cicho. Uzumaki wiedział, o co jej chodzi, gdyż za każdym razem,
bała się o niego… bała się, że nie wróci… No ale cóż
poradzić, ona także jest shinobi… taką drogę wybrali i nią
podążać jak na razie muszą… Podszedł do niej, przykucnął i
mocno ją przytulił do siebie
-
Spokojnie nic mi się nie stanie, zresztą to jedynie misja rangi B,
ochrona jakieś snobki, do jej kraju. Zresztą Sasuke i Sakurą,
także idą. – powiedział czule, chcąc ją trochę podnieść na
duchu…
-
Wiem, Naruto, wiem… ale i tak się martwię. – odpowiedziała –
Za to będziesz miał wesoło z tą dwójką, tak samo ta dziewczyna.
– dodała, mając na myśli kłótnie państwa Uchiha, które nie
raz wyglądały przekomicznie…
-
Taaa mam nadzieję, że się nie pozabijają. – powiedział ze
śmiechem
-
O której wyruszacie rano? – spytała
-
O 5 mamy być u Babuni. – odparł niezadowoleniem, gdyż ta wczesna
pora wcale go nie satysfakcjonowała
-
No to zajmij się przez chwilę córką, a ja pójdę Cię spakować.
Tylko powiedz jeszcze gdzie się wybieracie. – powiedziała wstając
z podłogi
-
Do Krainy północy. – odpowiedział, na co jego żona tylko
uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z salonu…
No comments:
Post a Comment