24. A jej co się stało?

Leżała w wannie, a spieniona woda, okalała jej nagie ciało. Lubiła takie kąpiele, wtedy mogła się zrelaksować i rozmyślać, nad czym tylko zechce. W swoich myślach, szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania. Jej życie od dwóch miesięcy było istną fikcją… Bo co zrobić jak ma się takiego męża. Nie odzywali się zbyt często do siebie, a gdy już któreś z nich coś powiedziało, to zawsze dochodziło do ostrej kłótni, a także rękoczynów. Szczególnie, jeśli został poruszony temat łańcuszka, którego tajemnicy, Sasuke, jeszcze nie poznał, ale zamierzał to zrobić w niedługim czasie. Nawet wyciągnie, to z niej siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba. W swoim towarzystwie nie spędzali zbyt dużo czasu, oboje mieli siebie dość, jak na tą chwilę. Gdy różowowłosa kładła się spać, jego nie było, tak samo było, gdy się budziła. Nie wiedziała czy w ogóle sypia w ich pokoju, ale nie pytała, cieszyła się, że dal jej spokój i jak na razie nie żąda znowu potomka, mimo iż tych gróźb z jego strony, było już dużo. Naruto już wiedział, że owy siniak na jej twarzy, który już dawno temu zniknął, nie był od zwykłego uderzenia się o szafkę. I wcale nie był zadowolony z tego, co zrobił, Uchiha. Nabrała trochę piany na swoją dłoń, po czym dmuchnęła leciutko, a bąbelki rozleciały się nad ceramiczną wanną. W takim stanie siedziała dobre pół godziny, myśląc o wszystkim po kolei. Przez te dwa miesiące nie mogła pogodzić się z tym, że to przez jej głupotę teczka zaginęła i do tej pory się nie odnalazła. Lecz ona nie odpuszczała, wiedziała, że musi być jakiś powód jej nagłego zniknięcia, dlatego w każdej wolnej chwili szukała, czegokolwiek, co mogłoby być związane z owymi dokumentami. Dzisiejszy dzień nie zaczął się o dziwo dla niej, zbyt dobrze. Gdy się ocknęła przed szóstej, doznała szoku… obok niej leżał kruczowłosy, co się jeszcze nigdy nie zdarzyło. Jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły, a następnie, gdy chciała go zrzucić z łóżka, sama spadła, gdyż nie ujrzała, że spała praktycznie na samej krawędzi. No i oczywiście owy huk, spowodowany jej niemiłym upadkiem, obudził go, co rozpętało kolejną burzliwą kłótnię. A zakończyło się na tym jak trzasnęła drzwiami od łazienki. Woda z każdą chwilą chłodniała. W pewnej chwili, usłyszała pukanie, a raczej dobijanie się do łazienki. Prychnęła pod nosem, gdyż nie miała zamiaru mu otwierać. Przymknęła lekko swoje powieki i zanurzyła się… Lecz on tak szybko nie odpuścił. Gdy wynurzyła się, chcąc nabrać powietrza, usłyszała…
- Sakura! Otwieraj te drzwi! – krzyknął oschle
- To nie jedyna łazienka w tym domu! – odkrzyknęła – A jeśli tak bardzo zależy Ci na tej łazience, to sobie poczekasz, następne pół godziny, gdyż tak prędko to ja z niej nie wyjdę! – dodała z sarkazmem, po czym ponownie zaczęła bawić się gęstą pianą, która znajdowała się na całej powierzchni wody. Spadkobierca, Sharingan, gdy to usłyszał wściekł się nie na żarty. Po prostu wyważył drewniane drzwi, które dzieliły dwa pomieszczenia.
- CO TY WYPRAWIASZ??!! – wydarła się, gdy ujrzała jak drzwi z hukiem lądują na podłodze
- Potrzebuję skorzystać z łazienki! – warknął do niej, próbując powstrzymać nerwy na wodzy
- Ale ja tu jestem!
- No to masz kłopot! – powiedział z sarkazmem i zaczął kierować się w stronę wychodka, który na jej szczęście był odgrodzony specjalną przegrodą. Po chwili, zaczął kierować się w stronę rozwalonych drzwi, kunoichi postanowiła zrobić mu na złość…
- Fuj… ale nasmrodziłeś. – odparła, machając sobie dłonią przed nosem, zignorował jej irytującą wypowiedź, po czym po chwili dodał…
- Nie siedź tak długo w tej wannie, bo się pomarszczysz. – na jego twarzy pojawiła się satysfakcja, a jej gładkiej cerze, było widać nieprzyjemny grymas… - A i drzwi przez jakiś czas do łazienki nie będzie, chyba, że pofatygujesz się i sama je naprawisz! – dodał na dowidzenia, po czym zniknął z jej pola widzenia….
- Pacan… Nadęty buc… - warknęła pod nosem, po czym znowu zanurzyła się. Po jakiś piętnastu minutach, gdy woda była już zimna, wyszła z głębokiej wanny, owijając się puszystym ręcznikiem. Monotonnie wylała, pociągła za mały łańcuszek prowadzący prosto do korka, który po chwili został wyciągnięty, a woda zamieniła się w mały wir, wciągający ciecz do środka… Dzisiaj nigdzie jej się nie śpieszyło, gdyż Tsunade, kazała jej, aby spędziła ten dzień wyłącznie na odpoczynku, regenerując przy tym wszystkie siły, po nieustającej pracy. A o odmowie nawet nie chciała słyszeć, więc zielonooka nie miała wyboru… Musiała jej ulec, zresztą Hokage się nie odmawia… Wolnym krokiem weszła do sypialni, gdzie kruczowłosego już nie było, na co się trochę zdziwiła, gdyż nie słyszała, aby opuszczał pokój. Podeszła do komody, z której wyciągnęła swoją bieliznę, po czym wolnymi ruchami, zaczęła ją na siebie zakładać. Skoro nie musiała, dziś nic robić, ubrała jeszcze luźne krótkie spodenki i trochę za dużą bluzkę, a następnie zeszła na dół, aby coś zjeść. W kuchni była tylko jedna osoba… a mianowicie mowa o rudowłosej małpie. Obie kunoichi posłały sobie piorunujące spojrzenia, mierząc siebie od czubka głowy, aż po koniuszki dolnych palców. Uchiha wyminęła przeciwniczkę, uderzając ją lekko swoim barkiem, gdy podchodziła do lodówki. Karin o dziwo nie odgryzła się jej niczym. Różowowłosa nie zważając na nią, poczęła wyciągać jakieś składniki, na poranną sałatkę, jak to mówią warzywa są zdrowe. Przygotowanie posiłku zajęło jej jakieś dziesięć minut. Wzięła miskę, a także widelec, po czym opuściła pomieszczenie gospodarcze, kierując się w stronę salonu, gdzie postanowiła spożyć swój posiłek w spokoju. W salonie nikogo nie było, usadowiła się wygodnie na kanapie i włączyła telewizor, po czym zaczęła wcinać sałatkę warzywną. Nie minęły nawet dwie minuty, gdy do pomieszczenia wszedł Suigetsu wraz ze swoim towarzyszem z drużyny.
- Widzę, że ktoś tu przeszedł na wegetarianizm. – powiedział wesoło seledynowo włosy
- A czy widzisz coś złego w warzywach? – spytała z sarkazmem
- Skądże. Ja tylko głośno myślę. – odparł
- Nie widziałaś może Sasuke? – spytał Juugo, przerywając ich konwersacje. Zielonooka na imię swojego męża, tylko spojrzała na niego gniewnie, co oznaczało dwie rzeczy… pierwsze to, że nawet niech nie wspomina go przy niej, a drugie, że nie ma pojęcia gdzie jest. Brązowo włosy przewrócił oczami i westchnął…
- Czy wy kiedykolwiek się dogadacie? – powiedział z dziwnym przekąsem w głosie Suigetsu
- Raczej nie. – odpowiedziała jakby gdyby nic, po czym wzięła kolejny pełny widelec swojego siadania do ust i przełknęła. I jak na zawołanie w pokoju gościnnym pojawił się kruczowłosy…
- O wilku mowa. – dodał pod nosem Juugo
- Zbieraj się! – rzucił do żony, a ta spojrzała na niego jak na wariata – Tsunade Cię wzywa! – dodał, widząc, że z jego wcześniejszych słów nic sobie nie zrobiła
- Jakoś wczoraj mówiła, że mam dzisiaj wolne przez cały dzień i że nawet mam się nie zabierać za żadną sprawę. – powiedziała, przerzucając wzrok na telewizor, sądząc, że robi sobie z niej kolejne żarty
- Nagły przypadek, mamy misje! – odparł, przesuwając się trochę w prawo, tak, aby zasłonić jej film, który właśnie oglądała. Różowowłosa podniosła na niego swój wzrok…
- Co masz na myśli, mówiąc „mamy”? – spytała naciskając na ostatnie słowo i modląc się w duchu żeby tylko się przesłyszała, albo on się przejęzyczył
- To, że ty, ja i Naruto jesteśmy wzywani to Hokage, bo ma dla nas jakąś ważną misje. Szczegóły poznamy na miejscu. – odpowiedział unosząc kącik swoich ust do góry. Sakura zerwała się jak oparzona z kanapy, gdyż doskonale wiedziała, do czego jej mentorka jest zdolna, gdy ktoś się spóźnia jak przydziela misje, na dodatek ważną. Miała nadzieję, że będzie miało to coś wspólnego z zaginioną teczką, Itachi’ego. Wzięła tylko jakieś pierwsze lepsze buty z szafki, jaka znajdowała się w przedpokoju, po czym wybiegła z domu, zakładając w pośpiechu buty.

- A jej, co się stało? – zapytał Suigetsu, który dopiero teraz obudził się z oszołomienia, jakie wywołało u niego zachowanie żony, szefa. Kruczowłosy także wyszedł z domu, tylko w nieco spokojniejszy spokój, kierując się w stronę najważniejszego budynku w wiosce…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya