Leżała
w wannie, a spieniona woda, okalała jej nagie ciało. Lubiła takie
kąpiele, wtedy mogła się zrelaksować i rozmyślać, nad czym
tylko zechce. W swoich myślach, szukała odpowiedzi na dręczące ją
pytania. Jej życie od dwóch miesięcy było istną fikcją… Bo co
zrobić jak ma się takiego męża. Nie odzywali się zbyt często do
siebie, a gdy już któreś z nich coś powiedziało, to zawsze
dochodziło do ostrej kłótni, a także rękoczynów. Szczególnie,
jeśli został poruszony temat łańcuszka, którego tajemnicy,
Sasuke, jeszcze nie poznał, ale zamierzał to zrobić w niedługim
czasie. Nawet wyciągnie, to z niej siłą, jeśli zajdzie taka
potrzeba. W swoim towarzystwie nie spędzali zbyt dużo czasu, oboje
mieli siebie dość, jak na tą chwilę. Gdy różowowłosa kładła
się spać, jego nie było, tak samo było, gdy się budziła. Nie
wiedziała czy w ogóle sypia w ich pokoju, ale nie pytała, cieszyła
się, że dal jej spokój i jak na razie nie żąda znowu potomka,
mimo iż tych gróźb z jego strony, było już dużo. Naruto już
wiedział, że owy siniak na jej twarzy, który już dawno temu
zniknął, nie był od zwykłego uderzenia się o szafkę. I wcale
nie był zadowolony z tego, co zrobił, Uchiha. Nabrała trochę
piany na swoją dłoń, po czym dmuchnęła leciutko, a bąbelki
rozleciały się nad ceramiczną wanną. W takim stanie siedziała
dobre pół godziny, myśląc o wszystkim po kolei. Przez te dwa
miesiące nie mogła pogodzić się z tym, że to przez jej głupotę
teczka zaginęła i do tej pory się nie odnalazła. Lecz ona nie
odpuszczała, wiedziała, że musi być jakiś powód jej nagłego
zniknięcia, dlatego w każdej wolnej chwili szukała, czegokolwiek,
co mogłoby być związane z owymi dokumentami. Dzisiejszy dzień nie
zaczął się o dziwo dla niej, zbyt dobrze. Gdy się ocknęła przed
szóstej, doznała szoku… obok niej leżał kruczowłosy, co się
jeszcze nigdy nie zdarzyło. Jej źrenice gwałtownie się
rozszerzyły, a następnie, gdy chciała go zrzucić z łóżka, sama
spadła, gdyż nie ujrzała, że spała praktycznie na samej
krawędzi. No i oczywiście owy huk, spowodowany jej niemiłym
upadkiem, obudził go, co rozpętało kolejną burzliwą kłótnię.
A zakończyło się na tym jak trzasnęła drzwiami od łazienki.
Woda z każdą chwilą chłodniała. W pewnej chwili, usłyszała
pukanie, a raczej dobijanie się do łazienki. Prychnęła pod nosem,
gdyż nie miała zamiaru mu otwierać. Przymknęła lekko swoje
powieki i zanurzyła się… Lecz on tak szybko nie odpuścił. Gdy
wynurzyła się, chcąc nabrać powietrza, usłyszała…
-
Sakura! Otwieraj te drzwi! – krzyknął oschle
-
To nie jedyna łazienka w tym domu! – odkrzyknęła – A jeśli
tak bardzo zależy Ci na tej łazience, to sobie poczekasz, następne
pół godziny, gdyż tak prędko to ja z niej nie wyjdę! – dodała
z sarkazmem, po czym ponownie zaczęła bawić się gęstą pianą,
która znajdowała się na całej powierzchni wody. Spadkobierca,
Sharingan, gdy to usłyszał wściekł się nie na żarty. Po prostu
wyważył drewniane drzwi, które dzieliły dwa pomieszczenia.
-
CO TY WYPRAWIASZ??!! – wydarła się, gdy ujrzała jak drzwi z
hukiem lądują na podłodze
-
Potrzebuję skorzystać z łazienki! – warknął do niej, próbując
powstrzymać nerwy na wodzy
-
Ale ja tu jestem!
-
No to masz kłopot! – powiedział z sarkazmem i zaczął kierować
się w stronę wychodka, który na jej szczęście był odgrodzony
specjalną przegrodą. Po chwili, zaczął kierować się w stronę
rozwalonych drzwi, kunoichi postanowiła zrobić mu na złość…
-
Fuj… ale nasmrodziłeś. – odparła, machając sobie dłonią
przed nosem, zignorował jej irytującą wypowiedź, po czym po
chwili dodał…
-
Nie siedź tak długo w tej wannie, bo się pomarszczysz. – na jego
twarzy pojawiła się satysfakcja, a jej gładkiej cerze, było widać
nieprzyjemny grymas… - A i drzwi przez jakiś czas do łazienki nie
będzie, chyba, że pofatygujesz się i sama je naprawisz! – dodał
na dowidzenia, po czym zniknął z jej pola widzenia….
-
Pacan… Nadęty buc… - warknęła pod nosem, po czym znowu
zanurzyła się. Po jakiś piętnastu minutach, gdy woda była już
zimna, wyszła z głębokiej wanny, owijając się puszystym
ręcznikiem. Monotonnie wylała, pociągła za mały łańcuszek
prowadzący prosto do korka, który po chwili został wyciągnięty,
a woda zamieniła się w mały wir, wciągający ciecz do środka…
Dzisiaj nigdzie jej się nie śpieszyło, gdyż Tsunade, kazała jej,
aby spędziła ten dzień wyłącznie na odpoczynku, regenerując
przy tym wszystkie siły, po nieustającej pracy. A o odmowie nawet
nie chciała słyszeć, więc zielonooka nie miała wyboru… Musiała
jej ulec, zresztą Hokage się nie odmawia… Wolnym krokiem weszła
do sypialni, gdzie kruczowłosego już nie było, na co się trochę
zdziwiła, gdyż nie słyszała, aby opuszczał pokój. Podeszła do
komody, z której wyciągnęła swoją bieliznę, po czym wolnymi
ruchami, zaczęła ją na siebie zakładać. Skoro nie musiała, dziś
nic robić, ubrała jeszcze luźne krótkie spodenki i trochę za
dużą bluzkę, a następnie zeszła na dół, aby coś zjeść. W
kuchni była tylko jedna osoba… a mianowicie mowa o rudowłosej
małpie. Obie kunoichi posłały sobie piorunujące spojrzenia,
mierząc siebie od czubka głowy, aż po koniuszki dolnych palców.
Uchiha wyminęła przeciwniczkę, uderzając ją lekko swoim barkiem,
gdy podchodziła do lodówki. Karin o dziwo nie odgryzła się jej
niczym. Różowowłosa nie zważając na nią, poczęła wyciągać
jakieś składniki, na poranną sałatkę, jak to mówią warzywa są
zdrowe. Przygotowanie posiłku zajęło jej jakieś dziesięć minut.
Wzięła miskę, a także widelec, po czym opuściła pomieszczenie
gospodarcze, kierując się w stronę salonu, gdzie postanowiła
spożyć swój posiłek w spokoju. W salonie nikogo nie było,
usadowiła się wygodnie na kanapie i włączyła telewizor, po czym
zaczęła wcinać sałatkę warzywną. Nie minęły nawet dwie
minuty, gdy do pomieszczenia wszedł Suigetsu wraz ze swoim
towarzyszem z drużyny.
-
Widzę, że ktoś tu przeszedł na wegetarianizm. – powiedział
wesoło seledynowo włosy
-
A czy widzisz coś złego w warzywach? – spytała z sarkazmem
-
Skądże. Ja tylko głośno myślę. – odparł
-
Nie widziałaś może Sasuke? – spytał Juugo, przerywając ich
konwersacje. Zielonooka na imię swojego męża, tylko spojrzała na
niego gniewnie, co oznaczało dwie rzeczy… pierwsze to, że nawet
niech nie wspomina go przy niej, a drugie, że nie ma pojęcia gdzie
jest. Brązowo włosy przewrócił oczami i westchnął…
-
Czy wy kiedykolwiek się dogadacie? – powiedział z dziwnym
przekąsem w głosie Suigetsu
-
Raczej nie. – odpowiedziała jakby gdyby nic, po czym wzięła
kolejny pełny widelec swojego siadania do ust i przełknęła. I jak
na zawołanie w pokoju gościnnym pojawił się kruczowłosy…
-
O wilku mowa. – dodał pod nosem Juugo
-
Zbieraj się! – rzucił do żony, a ta spojrzała na niego jak na
wariata – Tsunade Cię wzywa! – dodał, widząc, że z jego
wcześniejszych słów nic sobie nie zrobiła
-
Jakoś wczoraj mówiła, że mam dzisiaj wolne przez cały dzień i
że nawet mam się nie zabierać za żadną sprawę. – powiedziała,
przerzucając wzrok na telewizor, sądząc, że robi sobie z niej
kolejne żarty
-
Nagły przypadek, mamy misje! – odparł, przesuwając się trochę
w prawo, tak, aby zasłonić jej film, który właśnie oglądała.
Różowowłosa podniosła na niego swój wzrok…
-
Co masz na myśli, mówiąc „mamy”? – spytała naciskając na
ostatnie słowo i modląc się w duchu żeby tylko się przesłyszała,
albo on się przejęzyczył
-
To, że ty, ja i Naruto jesteśmy wzywani to Hokage, bo ma dla nas
jakąś ważną misje. Szczegóły poznamy na miejscu. –
odpowiedział unosząc kącik swoich ust do góry. Sakura zerwała
się jak oparzona z kanapy, gdyż doskonale wiedziała, do czego jej
mentorka jest zdolna, gdy ktoś się spóźnia jak przydziela misje,
na dodatek ważną. Miała nadzieję, że będzie miało to coś
wspólnego z zaginioną teczką, Itachi’ego. Wzięła tylko jakieś
pierwsze lepsze buty z szafki, jaka znajdowała się w przedpokoju,
po czym wybiegła z domu, zakładając w pośpiechu buty.
-
A jej, co się stało? – zapytał Suigetsu, który dopiero teraz
obudził się z oszołomienia, jakie wywołało u niego zachowanie
żony, szefa. Kruczowłosy także wyszedł z domu, tylko w nieco
spokojniejszy spokój, kierując się w stronę najważniejszego
budynku w wiosce…
No comments:
Post a Comment