Jego
lodowaty ton głosu, przeciął ciepłe powietrze jak brzytwa.
Blondynka odwróciła się za siebie, skąd wydobyły się usłyszane
przez wszystkich zdanie. Teraz… widząc go na własne oczy, miała
już stu procentową pewność, że Sai mówił prawdę, co do
małżonka Sakury. Postanowiła nie przegapić takiej pięknej
sytuacji, aby dopiec swojej rywalce, jeszcze bardziej. Różowo
włosa, słysząc głos swojego męża i widząc jego muskularną
sylwetkę, przewróciła teatralnie oczami. W ogóle się go tu nie
spodziewała, powinien teraz siedzieć w domu i zajmować się, Sui,
a nie włóczyć się po wiosce. No właśnie… Ale jeszcze bardziej
rozwścieczyło to co powiedział… Przecież nie on będzie
decydował, o tym jakie nazwisko nosi… W końcu, może swoje
również nosić, a nie tylko jego…
-
A kto powiedział, że mam nosić tylko twoje nazwisko? – warknęła
z jadem w głosie – Co tu robisz i gdzie jest Sui? – spytała z
tym samym tonem
-
Ja! A tą małą, zajmuje się Karin i Suigetsu też powinien już
wrócić. A ja przyszedłem po Ciebie. – odpowiedział, nawet na
nią nie patrząc, kunoichi prychnęła z pogardą pod nosem
-
Nie potrzebuję niańki! – powiedziała z równą pogardą
-
No i co ja widzę, mimo iż marzenie małej dziewczynki się
spełniło, to nadal jesteś niezadowolona, nie ładnie Sakura, nie
ładnie. – wtrąciła się tym razem Yamanaka
-
Czy ktoś w ogóle prosił Cię o zdanie, w tej kwestii?! Nie!! Więc
łaskawie, stul dziób! I nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!!! –
dodała pół krzykiem, zielono oka, widać było, że nerwy już jej
pomału puszczają – A teraz mów, czego chciałaś, bo nie mam
całego dnia, aby łaskawie, czekać na to, co powiesz! –
powiedziała, już trochę ciszej
-
Skoro twój mąż, tu jest, to niech on Ci wszystko wytłumaczy. –
odpowiedziała jakby od niechcenia, spoglądając na kruczowłosego,
który teraz nie za bardzo wiedział, o co chodzi. Szczerze mówiąc,
to nie spodziewał się spotkać takiej Ino. Lekko porywczy
temperament jej pozostał, jednak nie rzuciła mu się z piskiem na
szyje, jak za ich czasów dzieciństwa. Na jego twarzy, pojawił się
grymas niewiedzy i zaskoczenia.
-
O czym ty mówisz? – spytał chcąc jak najszybciej zakończyć ten
teatr uliczny, aby później móc wrócić do domu, pozbyć się
małego bachorka i rozprawić się ze swoją żoną.
-
Oh drogi Sasuke-kun, czyżbyś już stracił pamięć, czyżbyś
rzeczywiście nie wiedział, z kim się ostatnio biłeś?! Albo
raczej, kogo pobiłeś! – powiedziała, tym samym udzielając
odpowiedzi na swoje własne pytanie. Teraz mu dopiero zaświtało w
głowie, o co może jej chodzić…
~
Ehh…. Ten koleś sprowadza same kłopoty. ~ przeleciało mu przez
myśl, wspominając mężczyznę, który go zaatakował wczorajszego
wieczoru. Tym razem to różowo włosa nie miała pojęcia, o co
chodzi… ale nie tylko ona, również Hinata i Naruto, lecz oni nie
wtrącali się, przynajmniej jak na razie, w tą konwersacje.
-
Możesz mówić jaśniej? – spytała z poirytowaniem Uchiha-Haruno
-
Czyżby twój ukochany nie powiedział Ci, co zaszło wczoraj? –
powiedziała jakby tak od niechcenia, chcąc tym zdenerwować jeszcze
bardziej drugą kunoichi
-
Jakoś nie za specjalnie zwierzamy się sobie. I nie nadużywaj
terminu „ukochany” przy mnie, bo tak nie jest. – mówiła,
wykonując teatralny gest lewą ręką
-
A zresztą nie za bardzo, obchodzi mnie twoje życie prywatne, lecz
uświadomię Cię, że wczorajszego wieczoru, twój „ukochany”
mąż, pobił bogu winnemu Sai’a. – tego się nie spodziewała…
słysząc ostatnie wypowiedziane przez nią słowa, zatkało ją.
Spojrzała na kruczowłosego z niebezpiecznymi ognikami w swoich
soczystych zielonych oczach,
-
Koniec tego przedstawienia! Sakura wracamy do domu! – powiedział z
lekką nutką złości, gdyż nie chciał robić przedstawienia na
ulicy, a i tak ciekawscy ludzie, gdy tylko przechodzili obok nich, to
zerkali w ich stronę, chcąc wywęszyć jakieś nowe plotki, aby
później móc je rozpowiadać na prawo i lewo. W tym samym czasie,
gdy to powiedział, złapał ją mocno za nadgarstek i pociągnął w
swoją stronę.
-
Puszczaj! I lepiej mów czy to, co ona przed chwilą powiedziała
jest prawdą?! – warknęła do niego, chcąc się wyrwać, lecz
trzymał bardzo mocno i szczelnie
-
Porozmawiamy w domu, nie rób scen… - powiedział tym samym tonem,
co ona, dopiero teraz spojrzał jej w oczy, nie mogła wyczytać, co
w nich tkwi, jednak wiedziała, że nic dobrego. Uzumaki przypatrywał
się bacznie temu ostatniemu zajściu, i teraz wiedział jedno…
wcale mu się to nie podoba… zwłaszcza wzrok jego przyjaciela.
-
Zmieniając temat, przyznajesz się do winy! A teraz puszczaj chcę
wrócić do domu! – dodała, o dziwo ją puścił, na co ta od razu
spiorunowała go wzrokiem i ruszyła w stronę posiadłości Uchiha,
Naruto wraz, z Hinatą poszli z nią.
-
Sakura… wszystko w porządku? – spytała granatowo włosa
-
Mam ochotę go zabić! I to uczynię jak tylko wróci do domu, i jak
Sui nie będzie.
-
Przynajmniej dziecko nie będzie musiało oglądać tej masakry. –
dodał blond włosy, co nie obyło się bez morderczego wzroku jego
żony. Tymczasem za nimi szedł również Uchiha. I takim oto
sposobem blondynka, w której kipiało aż ze złości, została
sama, nawet żadno się za nią nie obejrzało. Droga powrotna do
domu, obyła się bez żadnych zbędnych rozmów. W głowie różowo
włosej, rodziły się nowe pomysły, jak uprzykrzyć życie Sasuke,
jeszcze bardziej niż teraz. Natomiast on, szedł niczym
niewzruszony, z dłońmi w kieszeniach, spoglądając jedynie w
ziemie. Do domu doszli po jakiś dziesięciu minutach, lecz gdy
Sakura miała już otwierać drzwi. Usłyszeli krzyki dochodzące ze
środka, zielonooka uśmiechnęła się chytrze, przypominając
sobie, że kruczowłosy, zostawił córkę Uzumakich, pod opieką
rudo włosej. Delikatnie nacisnęła na klamkę, a następnie
popchnęła drzwi do środka, tym samym otwierając je. W przed
pokoju, nikogo nie było, jednak krzyki były coraz, to coraz
głośniejsze, i najwidoczniej dochodziły z kuchni, która
znajdowała się po prawej stronie. Jej przyjaciele spojrzeli po
sobie, z takim samym chytrym uśmiechem jak różowo włosa, lecz na
twarzy Hinaty, można było dostrzec również nutkę niepokoju o
córkę. Po chwili cała trójka weszła do wspomnianego wcześniej
pomieszczenia. Gdzie ujrzeli, dość nietypowy widok. Sui, która
właśnie, była cała upaćkana w czekoladzie i przeróżnych
słodyczach, siedziała na Karin i widocznie, ta druga robiła za jej
własnego „konika”. Sakura widząc to o mało, co, nie wybuchła
gromkim śmiechem, lecz Naruto się nie powstrzymał i gdyby nie jego
żona, to już dawno by leżał na ziemi, tarzając się ze śmiechu.
Na szczęście Hinata, w porę się opanowała i wzięła córkę z
pleców, czerwono włosej. W tej samej chwili do domu wrócił
również Uchiha, który szedł wolnym krokiem za nimi.
-
Sakura na górę! – powiedział do niej na wstępie, lodowatym
tonem, gdy wszedł do kuchni, w ogóle nie przejmując się w ogóle,
zaistniałą sytuacją
-
Jak będzie mi się chciało to przyjdę! – warknęła z
jadem
-
To zaraz Ci się zechce! - dodał, granatowo włosa wyczuła
napięcie wiszące w powietrzu, które za chwilę mogło wybuchnąć
ze zdwojoną siłą
-
To my sobie już pójdziemy. – powiedziała spadkobierczyni
Byakugan, chcąc uniknąć uczestniczenia w ich kłótni. – Naruto,
wstawaj już. Idziemy do domu. Będziesz wreszcie mógł zjeść
obiad. – blond włosy mężczyzna, słysząc ostatnie zdanie,
wypowiedziane przez jego żonę, podniósł się jak oparzony z
podłogi
-
Dobry pomysł. – powiedział kruczowłosy, na co zielonooka od
razu, zareagowała
-
O nie! Nie będziesz wypraszał moich znajomych, kiedy tylko Ci się
podoba! – wtrąciła podniesiony tonem
-
Spokojnie Sakura i tak nie zamierzaliśmy, tu długo zabić. Zresztą
Sui, wygląda na śpiącą, więc lepiej będzie jak położę ją w
domu spać, niż żeby zasnęła tutaj. – dodała Uzumaki swoim
stoickim głosem, chcąc złagodzić trochę sytuacje. Różowo włosa
westchnęła ciężko, widząc jej wzrok, który mówił żeby na
chwilę przystopowała
-
W porządku, trzymajcie się. – powiedziała, gdy przytulała się
przyjaźnie z biało oką, na pożegnanie. Po dwóch minutach,
państwo Uzumaki, wraz ze swoją córką, opuścili posiadłość
Uchiha.
-
Ta mała to jakiś potwór! – powiedziała pod nosem Karin
-
Twój problem, bo skoro tu mieszkam, to będziesz ją widywać o
wiele częściej. – dodała z szatańskim uśmiechem Uchiha
-
Sakura…! – warknął Sasuke
-
Powiedziałam już! Jeśli będę chciała to sama pójdę! A nie jak
będziesz mi kazał! – odparła krzyżując ręce na piersi, a
także robiąc grymas na twarzy
-
Jednak teraz pójdziesz! – powiedział lekko rozwścieczony, po
czym podszedł do niej i nie bacząc na jej sprzeciw złapał ją w
pasie i przerzucił przez ramie
-
Teraz to już przegiąłeś!!! PUSZCZAJ MNIE!!!! – krzyczała
-
Wpierw sobie porozmawiamy na osobności! – odparł, spoglądając
na okularnice, która dopiero teraz, podnosiła się z podłogi, po
tym jak mała blondyneczka, zrobiła z niej konika. Kruczowłosy nie
bacząc na to że jego żona, probowała się za każdym razem
wyrwać, zaczął kierować się na pierwsze piętro, jednak zanim
jeszcze wszedł do sypialni, krzyknął…
-
NIKT MA NAM NIE PRZESZKADZAĆ!!!!!!!! – jego zimny ton, było
słychać w całej posiadłości…
No comments:
Post a Comment