18.

Mimo iż bardzo się starał, to i tak nie wyciągnął od niej, co dokładnie, Sakura jej powiedziała. Jednak, co tu się dziwić w końcu, mała Sui ma dopiero dwa i pół roku, a dziecko w takim wieku, jeszcze nie jest w stanie powiedzieć dokładnie, co inna osoba jej wcześniej powiedziała, chyba żeby się tego nauczyła na pamięć, co raczej w tej sytuacji odpada. Gdyby była trochę starsza to, co innego, lecz w tej chwili jego wysiłki są na marne. Jednak wiedział jedno… jego żona powiedziała coś blondynce, co mogło mieć wpływ na jej teraźniejsze zachowanie. I o dziwo ta myśl go wcale nie zaskoczyła. Westchnął znużony całą tą sytuacją, stwierdził, że skoro ona tak gra, to dziś wieczorem to on da jej popalić, aby przestała już być taką pewną siebie osobą, która ciągle zadziera nosa. Przypomni jej, kto tu rządzi… kto jest panem tego domu… Znudzony cała tą sytuacją usiadł na skórzanym krześle, który znajdował się niedaleko dużego łóżka. Jego czarne tęczówki podążały za ciałem małej blond włosej, która nadal skakała jak na sprężynce, po materacu, kotłując tym samym, satynową pościel.
- Przestaniesz wreszcie?! – warknął poirytowany w jej stronę, lecz zamiast słownej odpowiedzi, ujrzał tylko jak wystawia mu język, jednak po chwili jakby zmieniła zdanie i powiedziała…
- Ja chcę czekoladkę. – powiedziała, gdy podskoczyła ostatni raz, a później usiadła na swoimi miejscu zbrodni, robiąc minę aniołka i machając krótkimi nóżkami, które obijały się o łóżko, co jakiś czas. Lecz Uchiha, nie zareagował na jej słowa, tylko wpatrywał się w nią, czekając aż coś powie więcej, lub co znowu wywinie… Ta zauważywszy, że on ją wręcz olał, zeskoczyła z łóżka, po czym zaczęła kierować się w jego stronę, gdy była już przed nim, usiadła na podłodze i założyła ręce na krzyż, na klatce piersiowej. Kruczowłosy nadal się nie odzywał, był ciekawy, co znowu przyszło jej do głowy…
- JA CHCĘ CZEKOLADKĘ!!! – krzyknęła
~ Eh… dosłownie jak Naruto… ~ westchnął nieco zirytowany w myślach
- Wiesz, że twoje „chcę” mnie w ogóle nie obchodzi. – powiedział tym swoim lodowatym tonem, nachylając się w jej stronę, ona ponownie zrobiła naburmuszoną minę, po czym, powtórzyła wydarzenie, do którego doszło kilka minut wcześniej w kuchni… z jej małego, ale jakże potężnego gardła, po raz kolejny tego dnia wydarł się przeraźliwy pisk. W tej chwili Uchiha, miał już jej serdecznie dość, wstał z fotela, podniósł ją z podłogi, niosąc ją pod ramię i zaczął kierować się w stronę drzwi, jednak, gdy był już nie daleko nich, pochylił się jeszcze, aby pozbierać nieszczęsne kawałki porcelany, gdyż nie chciał w nie wejść po raz drugi… Następnie, nie przejmując się krzykami córki Naruto, zaczął z nią schodzić po prostych drewnianych schodach na parter. Wszedł do kuchni, z nadzieją, że jego żona już wróciła i dłużej nie będzie musiał się zajmować tym rozkapryszonym bachorem. Jednak jej jeszcze nie było… Zastał tylko Suigetsu, który popijał jak gdyby nic herbatę, i Karin, która próbowała uporządkować swoje włosy, po tym jak ten mały bandzior dobrał się do jej czerwonych kudeł. Seledynowo włosy, od razu, gdy usłyszał krzyk blondynki, ponownie zatkał sobie uszy, natomiast lusterko kunoichi w którym się przeglądała pękło.
- Suigetsu daj jej coś słodkiego! Może wtedy się przymknie! – powiedział z nutką złości, na co ten jak oparzony wstał z krzesła i zaczął przeszukiwać każdą szafkę, aby znaleźć, chociaż jednego cukierka. Lecz nigdzie nic nie mógł znaleźć.
- Nie ma. – przyznał szczerze, gdy skończył swoje żmudne poszukiwania
- Jak to nie ma?! Przecież byłeś w sklepie! – mówił ze złością
- Nie moja wina, że na liście twojej żony, nie było o tym żadnej wzmianki. – odpowiedział z oburzeniem
- Ehh… Karin zajmij się nią, my idziemy. – powiedział, nie zmieniając swojego tonu i kładąc Sui na stole, tuż przed nią
- Ale Sasuke-kun… gdzie idziecie? I czemu ja? – pytała jakby dopiero, co zerwała się z żurnala
- Nie twój interes, a ty, bo ja tak mówię, jak coś Juugo zostaje w domu. – odpowiedział i wraz ze swoim towarzyszem z „Jastrzębia” opuścił dom.
- Idź do jakiegoś sklepu i kup tej małej coś słodkiego, żeby, chociaż na pięć minut był spokój w domu. A ja idę znaleźć Sakurę lub Naruto, aby zabrali tego dzieciaka. – powiedział, gdy tylko znaleźli się na głównej ulicy wioski. Suigetsu przytaknął i ruszył w stronę sklepu, w którym rano robił zakupy, natomiast kruczowłosy włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie, mając nadzieję, że nie znajdzie ich zbyt szybko, gdyż chwila spokoju by mu się przydała…
||**||
Tymczasem w innej części wioski, po głównej drodze wioski, kroczyła blond włosa kobieta. W prawej ręce miała brązową torbę z zakupami. Jej niebieskie oczy emanowały pewnością siebie i nieugiętością. Parę dni temu wróciła do Konohy, z misji, jaką jej powierzono, szczerze to nie było to nic za specjalnego ani interesującego. Jednak misja to misja, nigdy nie wolno, na niej się zdekoncentrować, zwłaszcza, gdy jest ono rangi B, lub wyżej. Gdy wróciła dowiedziała się od Kurenai, o decyzji i poczynaniach zielonookiej kunoichi. Na ślub nie poszła, bo, po co… w końcu to była ceremonia tylko dla bliskich, a ona taką osobą nie była. Mówiąc szczerze to ich relacje jeszcze bardziej się pogorszyły, niż wcześniej. I z nowy poszło im o faceta… jednak tym razem nie chodziło o Sasuke, gdyż obie panie dały sobie już z nim spokój, poszło o nie, kogo innego jak Sai’a. Yamanaka była wzburzona tym, że on wybrał właśnie ją, zamiast niej samej. Wiadomość o ich ślubie, nieźle ją zdenerwowała. Lecz słysząc przed wczoraj, że ich ceremonia się nie odbędzie, w głębi duszy się ucieszyła. Mimo wszystko chciała dogadać swojej rywalce za to, że wystawiła uczucia Sai’a na próbę, a następnie porzuciła z wiadomością, że wychodzi za innego. Na samą myśl o tym zacisnęła mocno swoją lewą pięść. Dochodziła już do swojego domu, który znajdował się zaraz obok jej rodzinnej kwiaciarni. Właśnie miała otwierać drzwi, gdy ujrzała jego… Nie wyglądał za dobrze, miał podkrążone i spuchnięte oczy, w kąciku jego ust było widać zaschnięta krew. Ubranie miał trochę potargane, tak jakby ktoś mu nieźle przyłożył niedawno. Lecz on wydawał nie zawracać sobie tym sprawy. Bez żadnego zastanowienia, upuściła zakupy na ziemie i natychmiast podbiegła w jego stronę.
- Sai! Co się stało? – spytała z przejęciem
- Nic. – odparł, unikając jej wzroku
- No przecież widzę, że coś się stało. Chodź, opatrzę Cię u mnie. – dodała łapiąc go za nadgarstek. Mimo wszystko nie przeciwstawił się jej, bo wiedział, że ona tak prędko mu nie odpuści. Przechodzący ludzie, nie zwracali uwagi, ani na niego, ani na nią, raczej byli bardziej zajęci własnymi sprawami. Pociągnęła go za dłoń, w stronę drzwi swojego domu, gdy była już z nim przy progu, podniosła jeszcze z ziemi rozsypane zakupy, po czym weszła wraz z kruczowłosym do swojego domu, gdzie mieszkała sama, gdyż przed trzema laty jej ojciec zmarł na misji, wraz ze swoją żoną. Hebanowe oczy bacznie lustrowały całe pomieszczenie, od czasu, gdy był tu po raz ostatni dużo się nie zmieniło.
- Chodź. – powiedziała do niego, wyrywając tym samym go z myśli. Nie odzywając się poszedł za nią, do kuchni. Gdzie jedynie wskazała mu gestem ręki, aby usiadł na drewnianym krześle, co ponownie wykonał, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. W ciszy podeszła do szafki, z której wyciągnęła apteczkę, wzięła z niej parę wacików i gazy, a także wodę utlenioną, po czym znalazła się tuż przy poszkodowanym i zaczęła przecierać jego rany.
- Powiesz mi wreszcie, co się stało? – ten nic nie odpowiedział, co ona odebrała, jako odpowiedź przeczącą – Albo, kto Cię tak urządził? – nie chciała ustąpić, musiała wiedzieć, co się wydarzyło i kto mu to zrobił… I tym razem również, nie uzyskała od niego żadnej odpowiedzi, westchnęła cicho – Chcę Ci pomóc… - dodała po chwili, gdy ścierała z kącika jego ust, tą zaschniętą krew.
- I właśnie to robisz… opatrujesz moje rany… - powiedział po chwili zastanowienia – Po co Ci wiedzieć więcej? – tym razem to on spytał, spoglądając swoimi hebanowymi tęczówkami na nią
- Aby wiedzieć, kto Cię zaatakował. Przecież nie możemy tego tak zostawić! – mówiła podnosząc stopniowo ton swojego jedwabistego głosu  
- A czy to ważne… Zresztą, kogo to w ogóle intere… - nie dokończył, gdyż ona mu przerwała
- Mnie! Przestań mówić tak, jakbyś nikogo nic nie obchodził! To, że ona Cię wykorzystała i porzuciła, nie oznacza, że na wszystkich musisz się wyżywać i nimi gardzić! – wtrąciła – Więc z łaski swojej, powiedz z kim się biłeś! – nalegała jeszcze bardziej niż wcześniej, on tymczasem ponownie wbił swój hebanowy wzrok w podłogę. Nastała niezręczna cisza, Yamanaka czekała na jakieś jego słowo, chociaż małe… po jakieś pięciu minutach wreszcie się odezwał… widocznie potrzebował kilka minut na przemyślenia…
- Biłem się z nim… - blondynka zmarszczyła lekko brwi - …z… jej mężem… z Uchihą. – powiedział
~ Z Sasuke?!?!?! On wrócił?!?! … Sakura a więc dopięłaś swego! Masz swojego Sasuke! Ale tym razem przesadziłaś napuszczając go na Sai’a! ~ krzyczała w myślach, tym razem miała ochotę przyłożyć jej więcej, niż jeden raz… Blondynka usiadła na krześle tuż obok niego i zabrała się za kończenie tego, co zaczęła przed chwilą, inaczej mówiąc zaczęła kończyć opatrywać jego rany. Nie zostało już tego dużo.
- Skończone. – powiedziała, gdy tylko przykleiła ostatni plaster na jego skroń. Na te słowo kruczowłosy od razu wstał z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia, gdy był już w drzwiach, rzucił jeszcze w jej stronę krótkie „Dzięki”, po czym opuścił jej mieszkanie. Yamanaka westchnęła cicho pod nosem, po czym powiedziała sama do siebie…
- Jak długo Sakura, on będzie przez Ciebie tak cierpiał?! Jak długo?! Nie zostawię tego tak… na pewno nie. – wstała z krzesła, wyrzuciła do kosza, gazy poplamione krwią, a wodę utlenioną schowała do szafki, gdzie jest jej miejsce. Po czym również i ona opuściła mieszkanie, jednak kierując się w zupełnie inną stronę, niż kruczowłosy…
||**||
Z dala od Kraju Ognia, w wiosce deszczu, gdzie przeważnie można było spotkać lidera organizacji, której członkami byli przestępcy klasy S. Mowa tu oczywiście, o Akatsuki. W skromnym budynku, z którego było widać, niemalże całą wioskę, siedział posiadacz Rinegan, wraz ze swoją niebiesko włosą towarzyszką.
- Jak im idzie? – spytał swoim naturalnym zimnym tonem
- Ponoć, ta dziewczyna, którą wybraliśmy jest nieco nieposkromiona. – odpowiedziała papierowa kobieta
- A czego się spodziewałaś po uczennicy piątej Hokage? – zapytał pytaniem retorycznym – Sasuke, doskonale wie, jakie ma zadanie, nie zepsuje tego. A nią raczej nie powinnaś się przejmować, to tylko zabawką w naszych rękach, zresztą po wszystkim pozbędziemy się jej. Lecz wszystko w swoim czasie. A poza Haruno, co idzie zresztą planu?
- Madara, powiedział, że Hokage, połknęła haczyk. – odparła, na co na twarzy rudowłosego, pojawił się przebiegły uśmieszek
- Doskonale…
||**||
Sakura właśnie odbywała sobie pogawędkę z Hinatą, w trakcie, gdy Naruto, zmywał brudne naczynia po obiedzie, którego nawet nie miał zaszczytu zjeść. No, ale jakoś musiał się przypodobać swojej żonie, aby mu wreszcie pozwoliła coś w ogóle zjeść dzisiejszego dnia.
- No to jak idziemy już po Sui? Czy jeszcze chcesz się po wyżywać trochę na swoim mężu? – spytała granatowo włosa, zielonooka spojrzała na zegarek. Musiała przyznać, że zostawiła go samego z córką Uzumakich, więcej niż godzinę.
- Na dzisiaj chyba mu wystarczy wrażeń. – powiedziała wstając z kanapy – Ale jeszcze poczekamy, na twojego męża, ponabija się trochę z niego. – jakby na zawołanie, w pokoju zjawił się blondyn, który wycierał sobie ręce ścierką.
- Czyżbyś mówiły coś o mnie?  - spytał, szczerząc te swoje białe ząbki
- Właśnie czekałyśmy jak skończysz, idziemy po Sui, też idziesz? – zapytała różowo włosa
- Ty jeszcze się pytasz?! No pewnie, że idę! – powiedział z podekscytowaniem w głosie i zaczął popędzać swoja żonę jak i przyjaciółkę, aby się pośpieszyły. Gdyż już nie mógł doczekać się, aby zobaczyć jak Sasuke, dał sobie radę z jego córką. Po chwili cała trójka wyszła z domu i zaczęła kierować się w stronę posiadłości Uchiha. Oczywiście nie obyło się bez okrzyków Naruto, aby kunoichi przyśpieszyły trochę. Lecz te go zupełnie ignorowały, pogrążając się w rozmowie, którą nie dokończyły wcześniej, jednak tym razem też im nie było dane dokończyć, gdyż…
-  Ej, Wielko czoła! – usłyszeli, na co Sakura od razu się odwróciła do tyłu, bo doskonale wiedziała, że tylko jedna osoba tak zwraca się do niej…
- Ooo świnia Ino, jak NIE miło Cię widzieć. – powiedziała z jadem, Hinata wraz z mężem, również odwrócili się w stronę blondynki – Chcesz coś konkretnego, czy to jakaś kolejna błahostka, którą niepotrzebnie będziesz mi zawracać głowę? – spytała z ironią
- Jak zawsze wkurzająca! Ale przejdźmy do rzeczy… nie wystarczyło Ci, że go wykorzystałaś jak jakąś zabawkę, to jeszcze to…!!! – mówiła z podniesionym głosem, zielono oka zmarszczyła nieznacznie brwi, gdyż kompletnie nie wiedziała, o co jej chodzi z tymi trzema ostatnimi słowami. Natomiast dwójka jej przyjaciół, bacznie obserwowała całe to zajście…
- Wybacz, ale nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, a jeszcze bardziej, do czego zmierzasz. – dodała, nie zmieniając tonu
- Może Cię oświecę, jednak i tak wiem, że w tej chwili jedynie udajesz. – powiedziała, siląc się na uśmiech niezadowolenia – Chodzi o to Haruno że… !! – zaczęła, jednak nie dane było jej dokończyć, gdyż ktoś jej przerwał. Mogła to być i różowo włosa, która już w trakcie wypowiedzi Ino, otwierała usta, aby coś powiedzieć, lecz to nie była ona… Był to nie, kto inny, jak sam Sasuke Uchiha, we własnej osobie.

- Ona już nie jest Haruno. – powiedział, wtrącając się tym samym, w ich „przyjacielską” rozmowę

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya