Mimo
iż bardzo się starał, to i tak nie wyciągnął od niej, co
dokładnie, Sakura jej powiedziała. Jednak, co tu się dziwić w
końcu, mała Sui ma dopiero dwa i pół roku, a dziecko w takim
wieku, jeszcze nie jest w stanie powiedzieć dokładnie, co inna
osoba jej wcześniej powiedziała, chyba żeby się tego nauczyła na
pamięć, co raczej w tej sytuacji odpada. Gdyby była trochę
starsza to, co innego, lecz w tej chwili jego wysiłki są na marne.
Jednak wiedział jedno… jego żona powiedziała coś blondynce, co
mogło mieć wpływ na jej teraźniejsze zachowanie. I o dziwo ta
myśl go wcale nie zaskoczyła. Westchnął znużony całą tą
sytuacją, stwierdził, że skoro ona tak gra, to dziś wieczorem to
on da jej popalić, aby przestała już być taką pewną siebie
osobą, która ciągle zadziera nosa. Przypomni jej, kto tu rządzi…
kto jest panem tego domu… Znudzony cała tą sytuacją usiadł na
skórzanym krześle, który znajdował się niedaleko dużego łóżka.
Jego czarne tęczówki podążały za ciałem małej blond włosej,
która nadal skakała jak na sprężynce, po materacu, kotłując tym
samym, satynową pościel.
-
Przestaniesz wreszcie?! – warknął poirytowany w jej stronę, lecz
zamiast słownej odpowiedzi, ujrzał tylko jak wystawia mu język,
jednak po chwili jakby zmieniła zdanie i powiedziała…
-
Ja chcę czekoladkę. – powiedziała, gdy podskoczyła ostatni raz,
a później usiadła na swoimi miejscu zbrodni, robiąc minę aniołka
i machając krótkimi nóżkami, które obijały się o łóżko, co
jakiś czas. Lecz Uchiha, nie zareagował na jej słowa, tylko
wpatrywał się w nią, czekając aż coś powie więcej, lub co
znowu wywinie… Ta zauważywszy, że on ją wręcz olał, zeskoczyła
z łóżka, po czym zaczęła kierować się w jego stronę, gdy była
już przed nim, usiadła na podłodze i założyła ręce na krzyż,
na klatce piersiowej. Kruczowłosy nadal się nie odzywał, był
ciekawy, co znowu przyszło jej do głowy…
-
JA CHCĘ CZEKOLADKĘ!!! – krzyknęła
~
Eh… dosłownie jak Naruto… ~ westchnął nieco zirytowany w
myślach
-
Wiesz, że twoje „chcę” mnie w ogóle nie obchodzi. –
powiedział tym swoim lodowatym tonem, nachylając się w jej stronę,
ona ponownie zrobiła naburmuszoną minę, po czym, powtórzyła
wydarzenie, do którego doszło kilka minut wcześniej w kuchni… z
jej małego, ale jakże potężnego gardła, po raz kolejny tego dnia
wydarł się przeraźliwy pisk. W tej chwili Uchiha, miał już jej
serdecznie dość, wstał z fotela, podniósł ją z podłogi, niosąc
ją pod ramię i zaczął kierować się w stronę drzwi, jednak, gdy
był już nie daleko nich, pochylił się jeszcze, aby pozbierać
nieszczęsne kawałki porcelany, gdyż nie chciał w nie wejść po
raz drugi… Następnie, nie przejmując się krzykami córki Naruto,
zaczął z nią schodzić po prostych drewnianych schodach na parter.
Wszedł do kuchni, z nadzieją, że jego żona już wróciła i
dłużej nie będzie musiał się zajmować tym rozkapryszonym
bachorem. Jednak jej jeszcze nie było… Zastał tylko Suigetsu,
który popijał jak gdyby nic herbatę, i Karin, która próbowała
uporządkować swoje włosy, po tym jak ten mały bandzior dobrał
się do jej czerwonych kudeł. Seledynowo włosy, od razu, gdy
usłyszał krzyk blondynki, ponownie zatkał sobie uszy, natomiast
lusterko kunoichi w którym się przeglądała pękło.
-
Suigetsu daj jej coś słodkiego! Może wtedy się przymknie! –
powiedział z nutką złości, na co ten jak oparzony wstał z
krzesła i zaczął przeszukiwać każdą szafkę, aby znaleźć,
chociaż jednego cukierka. Lecz nigdzie nic nie mógł znaleźć.
-
Nie ma. – przyznał szczerze, gdy skończył swoje żmudne
poszukiwania
-
Jak to nie ma?! Przecież byłeś w sklepie! – mówił ze złością
-
Nie moja wina, że na liście twojej żony, nie było o tym żadnej
wzmianki. – odpowiedział z oburzeniem
-
Ehh… Karin zajmij się nią, my idziemy. – powiedział, nie
zmieniając swojego tonu i kładąc Sui na stole, tuż przed nią
-
Ale Sasuke-kun… gdzie idziecie? I czemu ja? – pytała jakby
dopiero, co zerwała się z żurnala
-
Nie twój interes, a ty, bo ja tak mówię, jak coś Juugo zostaje w
domu. – odpowiedział i wraz ze swoim towarzyszem z „Jastrzębia”
opuścił dom.
-
Idź do jakiegoś sklepu i kup tej małej coś słodkiego, żeby,
chociaż na pięć minut był spokój w domu. A ja idę znaleźć
Sakurę lub Naruto, aby zabrali tego dzieciaka. – powiedział, gdy
tylko znaleźli się na głównej ulicy wioski. Suigetsu przytaknął
i ruszył w stronę sklepu, w którym rano robił zakupy, natomiast
kruczowłosy włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie,
mając nadzieję, że nie znajdzie ich zbyt szybko, gdyż chwila
spokoju by mu się przydała…
||**||
Tymczasem
w innej części wioski, po głównej drodze wioski, kroczyła blond
włosa kobieta. W prawej ręce miała brązową torbę z zakupami.
Jej niebieskie oczy emanowały pewnością siebie i nieugiętością.
Parę dni temu wróciła do Konohy, z misji, jaką jej powierzono,
szczerze to nie było to nic za specjalnego ani interesującego.
Jednak misja to misja, nigdy nie wolno, na niej się zdekoncentrować,
zwłaszcza, gdy jest ono rangi B, lub wyżej. Gdy wróciła
dowiedziała się od Kurenai, o decyzji i poczynaniach zielonookiej
kunoichi. Na ślub nie poszła, bo, po co… w końcu to była
ceremonia tylko dla bliskich, a ona taką osobą nie była. Mówiąc
szczerze to ich relacje jeszcze bardziej się pogorszyły, niż
wcześniej. I z nowy poszło im o faceta… jednak tym razem nie
chodziło o Sasuke, gdyż obie panie dały sobie już z nim spokój,
poszło o nie, kogo innego jak Sai’a. Yamanaka była wzburzona tym,
że on wybrał właśnie ją, zamiast niej samej. Wiadomość o ich
ślubie, nieźle ją zdenerwowała. Lecz słysząc przed wczoraj, że
ich ceremonia się nie odbędzie, w głębi duszy się ucieszyła.
Mimo wszystko chciała dogadać swojej rywalce za to, że wystawiła
uczucia Sai’a na próbę, a następnie porzuciła z wiadomością,
że wychodzi za innego. Na samą myśl o tym zacisnęła mocno swoją
lewą pięść. Dochodziła już do swojego domu, który znajdował
się zaraz obok jej rodzinnej kwiaciarni. Właśnie miała otwierać
drzwi, gdy ujrzała jego… Nie wyglądał za dobrze, miał
podkrążone i spuchnięte oczy, w kąciku jego ust było widać
zaschnięta krew. Ubranie miał trochę potargane, tak jakby ktoś mu
nieźle przyłożył niedawno. Lecz on wydawał nie zawracać sobie
tym sprawy. Bez żadnego zastanowienia, upuściła zakupy na ziemie i
natychmiast podbiegła w jego stronę.
-
Sai! Co się stało? – spytała z przejęciem
-
Nic. – odparł, unikając jej wzroku
-
No przecież widzę, że coś się stało. Chodź, opatrzę Cię u
mnie. – dodała łapiąc go za nadgarstek. Mimo wszystko nie
przeciwstawił się jej, bo wiedział, że ona tak prędko mu nie
odpuści. Przechodzący ludzie, nie zwracali uwagi, ani na niego, ani
na nią, raczej byli bardziej zajęci własnymi sprawami. Pociągnęła
go za dłoń, w stronę drzwi swojego domu, gdy była już z nim przy
progu, podniosła jeszcze z ziemi rozsypane zakupy, po czym weszła
wraz z kruczowłosym do swojego domu, gdzie mieszkała sama, gdyż
przed trzema laty jej ojciec zmarł na misji, wraz ze swoją żoną.
Hebanowe oczy bacznie lustrowały całe pomieszczenie, od czasu, gdy
był tu po raz ostatni dużo się nie zmieniło.
-
Chodź. – powiedziała do niego, wyrywając tym samym go z myśli.
Nie odzywając się poszedł za nią, do kuchni. Gdzie jedynie
wskazała mu gestem ręki, aby usiadł na drewnianym krześle, co
ponownie wykonał, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. W ciszy
podeszła do szafki, z której wyciągnęła apteczkę, wzięła z
niej parę wacików i gazy, a także wodę utlenioną, po czym
znalazła się tuż przy poszkodowanym i zaczęła przecierać jego
rany.
-
Powiesz mi wreszcie, co się stało? – ten nic nie odpowiedział,
co ona odebrała, jako odpowiedź przeczącą – Albo, kto Cię tak
urządził? – nie chciała ustąpić, musiała wiedzieć, co się
wydarzyło i kto mu to zrobił… I tym razem również, nie uzyskała
od niego żadnej odpowiedzi, westchnęła cicho – Chcę Ci pomóc…
- dodała po chwili, gdy ścierała z kącika jego ust, tą
zaschniętą krew.
-
I właśnie to robisz… opatrujesz moje rany… - powiedział po
chwili zastanowienia – Po co Ci wiedzieć więcej? – tym razem to
on spytał, spoglądając swoimi hebanowymi tęczówkami na nią
-
Aby wiedzieć, kto Cię zaatakował. Przecież nie możemy tego tak
zostawić! – mówiła podnosząc stopniowo ton swojego jedwabistego
głosu
-
A czy to ważne… Zresztą, kogo to w ogóle intere… - nie
dokończył, gdyż ona mu przerwała
-
Mnie! Przestań mówić tak, jakbyś nikogo nic nie obchodził! To,
że ona Cię wykorzystała i porzuciła, nie oznacza, że na
wszystkich musisz się wyżywać i nimi gardzić! – wtrąciła –
Więc z łaski swojej, powiedz z kim się biłeś! – nalegała
jeszcze bardziej niż wcześniej, on tymczasem ponownie wbił swój
hebanowy wzrok w podłogę. Nastała niezręczna cisza, Yamanaka
czekała na jakieś jego słowo, chociaż małe… po jakieś pięciu
minutach wreszcie się odezwał… widocznie potrzebował kilka minut
na przemyślenia…
-
Biłem się z nim… - blondynka zmarszczyła lekko brwi - …z…
jej mężem… z Uchihą. – powiedział
~
Z Sasuke?!?!?! On wrócił?!?! … Sakura a więc dopięłaś swego!
Masz swojego Sasuke! Ale tym razem przesadziłaś napuszczając go na
Sai’a! ~ krzyczała w myślach, tym razem miała ochotę przyłożyć
jej więcej, niż jeden raz… Blondynka usiadła na krześle tuż
obok niego i zabrała się za kończenie tego, co zaczęła przed
chwilą, inaczej mówiąc zaczęła kończyć opatrywać jego rany.
Nie zostało już tego dużo.
-
Skończone. – powiedziała, gdy tylko przykleiła ostatni plaster
na jego skroń. Na te słowo kruczowłosy od razu wstał z krzesła i
ruszył w kierunku wyjścia, gdy był już w drzwiach, rzucił
jeszcze w jej stronę krótkie „Dzięki”, po czym opuścił jej
mieszkanie. Yamanaka westchnęła cicho pod nosem, po czym
powiedziała sama do siebie…
-
Jak długo Sakura, on będzie przez Ciebie tak cierpiał?! Jak
długo?! Nie zostawię tego tak… na pewno nie. – wstała z
krzesła, wyrzuciła do kosza, gazy poplamione krwią, a wodę
utlenioną schowała do szafki, gdzie jest jej miejsce. Po czym
również i ona opuściła mieszkanie, jednak kierując się w
zupełnie inną stronę, niż kruczowłosy…
||**||
Z
dala od Kraju Ognia, w wiosce deszczu, gdzie przeważnie można było
spotkać lidera organizacji, której członkami byli przestępcy
klasy S. Mowa tu oczywiście, o Akatsuki. W skromnym budynku, z
którego było widać, niemalże całą wioskę, siedział posiadacz
Rinegan, wraz ze swoją niebiesko włosą towarzyszką.
-
Jak im idzie? – spytał swoim naturalnym zimnym tonem
-
Ponoć, ta dziewczyna, którą wybraliśmy jest nieco nieposkromiona.
– odpowiedziała papierowa kobieta
-
A czego się spodziewałaś po uczennicy piątej Hokage? – zapytał
pytaniem retorycznym – Sasuke, doskonale wie, jakie ma zadanie, nie
zepsuje tego. A nią raczej nie powinnaś się przejmować, to tylko
zabawką w naszych rękach, zresztą po wszystkim pozbędziemy się
jej. Lecz wszystko w swoim czasie. A poza Haruno, co idzie zresztą
planu?
-
Madara, powiedział, że Hokage, połknęła haczyk. – odparła, na
co na twarzy rudowłosego, pojawił się przebiegły uśmieszek
-
Doskonale…
||**||
Sakura
właśnie odbywała sobie pogawędkę z Hinatą, w trakcie, gdy
Naruto, zmywał brudne naczynia po obiedzie, którego nawet nie miał
zaszczytu zjeść. No, ale jakoś musiał się przypodobać swojej
żonie, aby mu wreszcie pozwoliła coś w ogóle zjeść dzisiejszego
dnia.
-
No to jak idziemy już po Sui? Czy jeszcze chcesz się po wyżywać
trochę na swoim mężu? – spytała granatowo włosa, zielonooka
spojrzała na zegarek. Musiała przyznać, że zostawiła go samego z
córką Uzumakich, więcej niż godzinę.
-
Na dzisiaj chyba mu wystarczy wrażeń. – powiedziała wstając z
kanapy – Ale jeszcze poczekamy, na twojego męża, ponabija się
trochę z niego. – jakby na zawołanie, w pokoju zjawił się
blondyn, który wycierał sobie ręce ścierką.
-
Czyżbyś mówiły coś o mnie? - spytał, szczerząc te swoje
białe ząbki
-
Właśnie czekałyśmy jak skończysz, idziemy po Sui, też idziesz?
– zapytała różowo włosa
-
Ty jeszcze się pytasz?! No pewnie, że idę! – powiedział z
podekscytowaniem w głosie i zaczął popędzać swoja żonę jak i
przyjaciółkę, aby się pośpieszyły. Gdyż już nie mógł
doczekać się, aby zobaczyć jak Sasuke, dał sobie radę z jego
córką. Po chwili cała trójka wyszła z domu i zaczęła kierować
się w stronę posiadłości Uchiha. Oczywiście nie obyło się bez
okrzyków Naruto, aby kunoichi przyśpieszyły trochę. Lecz te go
zupełnie ignorowały, pogrążając się w rozmowie, którą nie
dokończyły wcześniej, jednak tym razem też im nie było dane
dokończyć, gdyż…
-
Ej, Wielko czoła! – usłyszeli, na co Sakura od razu się
odwróciła do tyłu, bo doskonale wiedziała, że tylko jedna osoba
tak zwraca się do niej…
-
Ooo świnia Ino, jak NIE miło Cię widzieć. – powiedziała z
jadem, Hinata wraz z mężem, również odwrócili się w stronę
blondynki – Chcesz coś konkretnego, czy to jakaś kolejna
błahostka, którą niepotrzebnie będziesz mi zawracać głowę? –
spytała z ironią
-
Jak zawsze wkurzająca! Ale przejdźmy do rzeczy… nie wystarczyło
Ci, że go wykorzystałaś jak jakąś zabawkę, to jeszcze to…!!!
– mówiła z podniesionym głosem, zielono oka zmarszczyła
nieznacznie brwi, gdyż kompletnie nie wiedziała, o co jej chodzi z
tymi trzema ostatnimi słowami. Natomiast dwójka jej przyjaciół,
bacznie obserwowała całe to zajście…
-
Wybacz, ale nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, a jeszcze
bardziej, do czego zmierzasz. – dodała, nie zmieniając tonu
-
Może Cię oświecę, jednak i tak wiem, że w tej chwili jedynie
udajesz. – powiedziała, siląc się na uśmiech niezadowolenia –
Chodzi o to Haruno że… !! – zaczęła, jednak nie dane było jej
dokończyć, gdyż ktoś jej przerwał. Mogła to być i różowo
włosa, która już w trakcie wypowiedzi Ino, otwierała usta, aby
coś powiedzieć, lecz to nie była ona… Był to nie, kto inny, jak
sam Sasuke Uchiha, we własnej osobie.
-
Ona już nie jest Haruno. – powiedział, wtrącając się tym
samym, w ich „przyjacielską” rozmowę
No comments:
Post a Comment